EZS 07.11.2013 13:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2013 toz 2 razy w tygodniu chodzi najchetniej wypchalabym ja 5 razy w tygodniu ale nie ma juz jak dlatego boleje nad tym zaniedbanym wfem do szkoly kasy nie dostaje ale dzieci kupuja i czestuja częstowaniem sięnie martw, jak torebka czipsów pójdzie na 20 sępów, to żadnemu z nich nie zaszkodzi U mojej córci co i rusz ktoś przynosi ciasteczka, ciasto itd ale co z tego - klasa liczy 30 osób. Piekła w niedzielę górę ciastek a wystarczyło po pół na łba W gimnazjum też mieli kłopoty z wf, a to sali nie było, a to czegoś innego. A teraz magia jakaś - i sala i wyposażenie. Co tu kryć, kasa. Tajemnica sukcesu w klubie absolwenta. Każdy, kto kończy szkołę jest zobowiązany ją wspierać .... po uzyskaniu stanowiska, pieniędzy itd. A wielu uzyskuje. I wspiera Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 07.11.2013 15:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2013 Wyobrażam sobie, jak trudne musi być odchudzanie dziecka, kiedy wokół wszystko woła "zjedz!". Zjedz batonik - należy ci się, zgłodniałeś, "najlepszy wpada między posiłkami", zjedz czekoladkę - będziesz silny, czekolada jest zdrowa, ma mleko i wapń, wypij słodki napój - wszyscy piją i są cool, zjedz chipsy - są pyszne i modne... Przerąbane!A w szkole na lekcji poważna rozmowa o piramidzie zdrowego żywienia, piramida starannie w zeszycie narysowana, w podstawie ruch, potem warzywa i owoce - wszystko jak trza. Po tej lekcji nudny jak flaki z olejem WF, więc albo się stroju zapomni, albo mama zwolnienie napisze, albo się snuje po sali z zazdrością patrząc na niećwiczących, którzy siedzą na ławce i najwyraźniej świetnie się bawią. Na pocieszenie wycieczka do sklepiku. Szkolny jest, szkoła uczy o zdrowym żywieniu, więc przecież muszą tam sprzedawać same zdrowe rzeczy.Pomijając sytuacje spowodowane problemami zdrowotnymi, wydaje mi się, że otyły przedszkolak to zasługa rodziców. W tym wieku to jeszcze oni decydują, co dziecko zje (no, czasem dziadkowie). W szkole powoli tracą kontrolę. Jeszcze na początku można kasy nie dawać na zakupy w sklepiku, później już się nie da. Wtedy zostaje liczyć na zdrowy rozsądek i nawyki wyniesione z domu oraz asertywność i silną wolę dziecka. A to nie zawsze działa.Moje szczupłe są, owszem, ale wcale nie jestem zadowolona z tego, co jedzą. Do warzyw jakoś strasznie późno dorastają. Niby z głodu nad talerzem nie umrą, ale mam wątpliwości, czy aby moje najmłodsze sadzane uparcie nad talerzem warzywek nie padłoby z głodu po kilku dniach. Braza, a Ty się czego czepiasz swojej Młodej? Taż ona szczupła jest i zgrabna! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 07.11.2013 19:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2013 mój potwornicki dwa dni w tygodniu wyciska z siebie poty na treningu capoeiry;) oprócz tego sam skamle o basen:lol: sporadycznie kupię Mu małą paczuszkę chipsów, czasem coś słodkiego coby mieć kontrolę bo lepiej żeby raz na miesiąc zjadł ciut za moją wiedzą niż ukradkiem coś gdzieś podjadał warzywa hmmmmmmmmmmm pożre każdą ilość zwłaszcza brokuły, kalafiory, sałatę, ogórki więc czuję się nieco rozgrzeszona Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
TAR 07.11.2013 19:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2013 u nas w domu nie je się wcale dopalaczy w postaci czipsow i innych chrupkow. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arnika 07.11.2013 19:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2013 Ale u Ciebie nie ma nieletnich.. to się nie liczy;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 07.11.2013 22:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2013 Warzywojada zazdraszczam, bo u mnie to wedle wieku: 1. lubię i jem (jeżeli akurat mam ochotę), 2. lubię i czasem jem (bo wiem, że trzeba lubić, a poza tym jeżeli się śmieję z młodszej siostry, że nie je, to sama muszę jeść, więc im bardziej się śmieję, tym bardziej udaję, że lubię), 3. niby wiem, że zdrowe i trzeba, ale nie lubię i jeść nie będę.Czipsy w domu bywają tak raz na dwa-trzy miesiące. I nie, żebym jakoś tego pilnowała. Nawet teraz leży paczka (pierwsza od przed wakacji) i czeka na okazję, a okazji nie ma. Pojawi się, kiedy siądziemy wszyscy całą rodzinką przed telewizorem. Nie robię z nich owocu zakazanego - wiemy, że niezdrowe, ale czasem można sobie pozwolić. Ale się fajnie ciepło zrobiło u nas wieczorem! Rano zimno było, a teraz tak przyjemnie! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
markoto 08.11.2013 07:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2013 (edytowane) ja przed tv to robie popcorn ale wystrzeliwany bez tluszczu, teraz jak wyczytalam, ze ma duzo dobroci to czuje sie rozgrzeszona corka mocno przytyla jak chodzila do szkoly u nas na wsi a ja jezdzilam do pracy do Gliwic, wtedy po szkole przejmowala ja kuzyna zona a ze jej dzieci niejadki to zawsze nagroda za zjedzony obiad byly slodycze, zreszta tam slodycze byly na wyciagniecie reki, wtedy obiad w szkole miala co prawda o 10:30 , potem obiad u kuzyna a potem obiad w domu, wtedy sie roztyla najbardziej a teraz nie da sie tego cofnac Edytowane 8 Listopada 2013 przez markoto Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
TAR 08.11.2013 08:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2013 Ale u Ciebie nie ma nieletnich.. to się nie liczy;) liczy sie:yes: T. kiedys kilka paczek tygodniowo wciagal - teraz ma ukrocone. Nie wiesz, ze mezczyzni jak dzieci i jest 2 nieletnich, ktore chetnie by czipsa wciagnely:lol2: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arnika 08.11.2013 13:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2013 Mój Emil jak widzi czipsy to rozumu nie ma wcale.. i wie, ze niezdrowe, i wie, ze tyje, i wie że to czysta chemia.. ale zjada.. im więcej tym lepiej... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AmberWind 08.11.2013 20:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2013 Na wychowaniu dzieci to ja sie zupelnie nie znam ale uznaje, ze to sztuka trudna i pelna problemow ... W pracy mam znajoma, absolutny wyjatek matki wychowujacej dziecko a nie hodujacej Jej Synek ma 7 lat. Od 6 roku zycia poslany do szkoly. Kazdego dnia czyta z Rodzicami i analizuje ksiazki, ktore zupelnie nijak maja sie do glupawego programu szkolnego i "nie płacz koziołku" Rodzina zwyczajowo wykupuje caly sezon dla duzych i malych w filharmonii stojac 3 - 4 godziny w kolejce po karnet. Do tego dochodzi regulare - bo w kazdym tygoniu - bywanie w teatrze dla doroslych i dla dzieciaków. Galerie i wystawy to chleb powszedni.... Tak po prostu lubia Co 3 - 4 miesiace wybywaja na krotkie wypady do Paryza, Rzymu czy innego ciekawego miejsca. Kazde planuja tak, aby bylo niczym poszukiwanie zaginionego skarbu dla dzieciaka, a nie nudnym odbebnieniem muzeow czy zabytkow. Jest to o tyle latwe, ze muzea - inne niz polskie - oferuja specjalne programy zwiedzania i atrakcje dla Maluchow. Na dokladke dochodzi zabawowe uswiadamianie jak wazna jest aktywnosc i zdrowe odzywianie ... Moja kumpela mowi, ze nie ma z tym specjalnego problemu. W domu nie jada sie smieci, wiec dziecko jakos tego nie oczekuje. Co bedzie dalej, nie wiadomo ale sa dobrej mysli, ze nawyki i ciagla edukacja przez zabawe da rade z kazdym problemem i to co robia teraz zaprocentuje na przyszlosc Tak mysle, ze to co robia jest w mniejszosci ... wymaga ogromnu energii i systematycznosci.... Podziwiam, bo laczenie bardzo absorbujacej pracy, obowiazkow wobec domu i dziecka to niesamowita praca ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 08.11.2013 21:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2013 Wymaga ogromu energii, systematyczności,świadomości, kultury, klasy i... kasy, niestety. Mało kogo stać na wypady do Rzymu i Paryża co kilka miesięcy. Poza tym sądzę, że jednak w praktyce wygląda to jakoś łagodniej, bo opis zapachniał mi zaplanowaną do bólu hodowlą ibermensza - doskonałego egzemplarza nowoczesnego nadczłowieka. No sorki, ale to "analizowanie" poważnych lektur z sześciolatkiem brzmi sztucznie (nawet dla mnie).Zgadzam się jednak, że nie wystarczy dzieci urodzić, trzeba jeszcze wychować. I nie zrobią tego za nas komputer razem z telewizorem. Jak dooobrze, że długi weekend przed nami! Lecę na twarz. Wyspać się chcę. Dzisiaj wprawdzie u Małgo koleżanka na nocowance, ale to taka fajna koleżanka, bawią się, gadają, śpiewają. Jutro jeszcze ma kolega przyjść do nich. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arnika 09.11.2013 09:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Listopada 2013 Agduś... Jak kolega wpadnie.. to niech śpiewają i klaskają jeszcze To fakt... takie wypady i taka organizacja czasu.. to niestety kasa... I pomyśleć, że ja jeszcze nie byłam ani w Paryżu ani w Rzymie.. bo nie starczyło na to kasy ... a miałabym dzieciom organizować co jakiś czas wyjazd.. Niestety Ambercia,... to nie jest model rodziny do powielenia.. ale fajnie, że takie są... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 09.11.2013 11:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Listopada 2013 Pogoda nie dopisała, więc grają na kinekcie - zostałam wyrzucona z salonu. A miałam szczery zamiar wyrzucić ich na pole!Pogoda rozgrzeszyła mnie z koszenia trawnika. Właściwie to jestem jej poniekąd wdzięczna, bo mi się nie chciało. Model trudny do powielenia ze względów finansowych głównie, bo tak poza tym, to ja nie miałabym nic przeciwko temu, żeby dzieci zabierać co kwartał na wycieczkę zagraniczną. Owszem, staramy się jeździć i jak najwięcej zwiedzać, oszczędzamy na noclegach (namiot) i jedzeniu (sami gotujemy, zabieramy z Polski co się da), żeby wydać na bilety do muzeów itp., ale musimy być realistami. Poza tym jednak stawiam na więcej spontaniczności. Teatr - owszem, książki - jak najbardziej, ale bez traktowania tego jako czegoś "zadanego", bez analizowania koniecznie. No i liczymy się z tym, że dzieci czegoś chcą, a na coś nie mają ochoty. Myślę jednak, że i znajomi Amberci też nie realizują z ołówkiem w ręku planu ustalonego przed urodzeniem dziecka, tylko jakoś to tak zabrzmiało przypadkiem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AmberWind 09.11.2013 17:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Listopada 2013 Agdus, fakt oboje pracuja i maja jedynaka, wiec model rodziny latwiejszy do finansowego ogarniecia. Zadne jednak nie piastuje eksponowanego finansowo stanowiska. Mieszkaja w domu, ktory ma chyba ze 100 lat i do 100 lat z pokolenia na pokolenie trwa tam nieustanny remont "po kawalku". Na co stac, to sie wymienia, przykleja, dokupuje. Nie inwestuja w ubrania czy gadzety. Nosza sie skromnie, ale czy to wazne ... Natomiast wszystkie nadwyzki inwestuja w ksiazki (papierowe), ktore rzeczywiscie czytaja, w ogrom biletow a to do teatru, kina, filharmonii. I w podroze, ale nie z biurami podrozy do wypasionych hoteli. Okazja lotu za 50 zeta od osoby i budzetowy hostel. Za to w rekach przygotowane wlasnorecznie przewodniki i wymyslone lamigowki dla dzieciaka, aby zwiedzanie bylo bardziej ekscytujace. Przyznam, ze nigdy dotad nie spotkalam rownie zakreconych na punkcie zobaczyc/zwiedzic/przeczytac ludzi. Oczywiscie musze sie zgodzic, ze kluczem sa zawsze pieniadze, ale tutaj jest przede wszystkim ogrom pracy i takie codzienne chciejstwo Ja sie na dzieciach i wychowaniu nie znam, ale w firmie wszyscy jestesmy pod wrazeniem tego stylu zycia. Taka maja i juz Skontuzjowalam sie dzisiaj ... Humor mam paskudny ... Niby to tylko palec u stopy, ale kto go tam wie czemu boli Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 09.11.2013 22:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Listopada 2013 Dziecko można czymś zarazić jedynie wtedy, kiedy samemu się jest zakręconym. Jeżeli w tym, co robią, są autentyczni, jeżeli to ich pasja, a nie realizacja jakiejś wizji nakreślonej pod wpływem podręcznika wychowywania dzieci, to z pewnością przyniesie efekty.W ramach budżetu rodziny można położyć nacisk na różne rzeczy. Dla jednego ważne będą piękne przedmioty, dla innego markowe ciuchy, wykwintne jedzenie, markowe AGD, drogie kosmetyki, bywanie w eleganckich restauracjach albo teatrach, operach czy filharmoniach, książki, sprzęt sportowy nowy w każdym sezonie albo kupiony na giełdzie - długo można wymieniać. Pewnie, że najfajniej jest być pięknym, zdrowym i bogatym, czyli móc sobie kupować to wszystko. To się jednak rzadko zdarza. W efekcie trzeba wybierać. I jeden kupi dziecku dresik Nike i butki Ecco, a drugi bilet do teatru i książkę - co kto lubi. Bywa i tak, że się kupi książkę, bo tak wypada, a potem leży ona sobie spokojnie na półce i ładnie wygląda. Współczuję kontuzji. Każda może zepsuć humor.Ja odpuszczam jutro bieganie, bo w poniedziałek Bieg Niepodległości, taki towarzyski, ale chcę pobiec z rodzinką. Gdybym się jutro pokłóciła z tym głupim ścięgnem, to bym miała z głowy. A potem biegam regularnie, póki pozwoli. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 10.11.2013 15:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2013 Chyba głównie chodzi o entuzjazm rodziaców a nie o organizowanie siedmiolatkowi gier i zabaw aby zechciał zwiedzać Moja siedmiolatka (wówczas) przedreptała z nami cały Londyn, w ciągu togo roku pobytu obeszłyśmy wszystkie muzea, kościoły, zaułki, parki, galerie i co się dało. Bo i ja i maż mieliśmy entuzjazm i to wystarczyło, żeby ona chciała.... Jeżeli rodzice coś robią z przekonaniem to i dzieci to coś spróbują. Jeżeli rodzice tylko mówią, co trzeba robić, to mogą sobie od razu darować te przemowy, i tak nic one nie wniosą I to jest cały sekret wychowania dziecka, mam takie wrażenie... Nawet takie głupie pomidory... ja autentycznie je uwielbiam i jem dużo. Córka, jak to dziecko, nie lubi. Przez jakiś czas wydziwiała, że ja jem "to coś", ale już ostatnio widzę, że wkłada pomidora i do sosu i do mięsa, surowy na razie jej nie wchodzi, ale zaczyna próbować. Jakoś nie dają jej spokoju Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 10.11.2013 21:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2013 Ja łaziłam po górach z ojcem i nie marudziłam, że zmęczona, że nogi bolą, bo koniecznie chciałam mu dorównać. Mój młodszy brat zostawał z mamą, bo młodszy. W efekcie nigdy nie polubił chodzenia po górach, bo zawsze był młodszy, nawet, kiedy osiągnął wiek, w którym ja zaczęłam chodzić. My zabieraliśmy zawsze wszystkie dzieci (najpierw w nosidełku, później z noszeniem na plecaku na dłuższych odcinkach) i wszystkie lubią łazić z nami. Podobnie ze zwiedzaniem - zwiedzają, bo nie znają innych wakacji. Owszem, kiedy były mniejsze, jeździliśmy nad morze na dwa tygodnie i na kolejne dwa na Kaszuby, al enawet wtedy nie było to spokojne plażowanie. W upalne dni owszem, ale trzeba było odejść od tłumów nawet parę kilometrów, a w chłodniejsze włóczyliśmy się po okolicy, robiliśmy wycieczki rowerowe, kajakowe, zwiedzaliśmy co się dało.Z warzywami nam tak nie wychodzi. Znaczy Weronika je wszystkie, Magda niektóre, Małgo wcale. Może dorosną. Ale fajnie, że jutro wolne! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 12.11.2013 13:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Listopada 2013 Było wolne i sobie poszło, ale fajnie było!Moja Młoda ma fazy - albo je wszystko, albo marudzi nad czymś i nigdy nie wiem, czy to akurat faza marudzenia czy wszystkożrenia. Jest ciekawie. Podziwiam znajomnch Amberci, mi najprawdopodobniej po prostu by się nie chciało pewnych rzeczy robić. W tej chwili odkąd mieszkamy na wsi dostęp do wielu dóbr mamy jednak utrudniony, najbliższe kino 25 km a teatr to nawet nie wiem. Ot, życie .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 12.11.2013 20:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Listopada 2013 Braza, ja mieszkam blisko "kultury" a też mam daleko Bo iść do teatru nie jest łatwo. Biletu nie kupisz z dnia na dzień, zapomnij. Szczególnie na weekend, bo może w tygodniu rano, to może... A tak trzeba miesiąc wcześniej wiedzieć, że w konkretnym dniu się za miesiąc pójdzie a jak coś wypadnie to... czarna dziura. Miałam karnet do opery swego czasu, co przedstawienie już już tuż to dziecko chore. Albo ja mam konferencję. Albo trzęsienie ziemi, gradobicie i inne. Niewiele skorzystałam z tego karnetu... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Yeti 13.11.2013 10:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Listopada 2013 ...a ja mam cyrk w chałupie - to chyba też jakaś forma kultury(?) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.