Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

Żeby przeciętny człowiek dostrzegł prawdziwy duży talent szansa jest niewielka, potrzebni są tzw. "łowcy talentów", którzy zauważą to, czego inni nie widzą. Czy w naszym kraju tacy "łowcy" są to nie wiem, pewnie tak, musieliby jednak trafia do najmniejszej nawet pipidówy, żeby prawdziwy diament znaleźć wśród milionów węgli.

 

Gwoździk, które tezy będziesz rozpatrywał najpierw, zdradzisz??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

O, widzę, że się dyskusja rozpętała. To ja gwoli wyjaśnienia: wcale nie uważam, że te talenty objawione w klasie Małgosi to jest coś, co stanie się dla tych dzieci sposobem na życie. Miałam na myśli fakt, że dzieci potrafią zaśpiewać chórem jako klasa. Zaśpiewać, nie wykrzyczeć. Tyle się ubolewa nad tym, że w szkołach jest "muzyka", a nie "śpiew" jak dawniej. Dzieci uczą się o nutach, poznają jakieś pojęcia z zakresu muzyki - i dobrze, ale przy okazji przestały się uczyć śpiewania. I wcale nie chodzi mi o to, że mają wszystkie zostać wokalistami i z tego żyć, ale że będą umiały zaśpiewać kolędę, kołysankę dziecku albo choćby piosenkę biesiadną bez zawodzenia. Chociaż oczywiście są i takie, które się tego nie nauczą, bo słuchu za grosz nie mają (jak ja). Może polubią słuchanie muzyki, może nawet i tego nie - mają prawo, wolny wybór. Ale żeby ten wybór miały, muszą poznać to, co mogą polubić albo odrzucić.

Magda i Małgo uczą się grać na różnych instrumentach i śpiewać. Kosztuje nas to kasę i czas, a wcale nie liczę na to, że kiedykolwiek zwróci się to w formie finansowej. One to lubią. To po pierwsze i najważniejsze. Muzyka rozwija wszechstronnie - coś więcej się wie, umie, podobno lepiej się uczy innych przedmiotów (w tym ścisłych), dyscyplinę się ćwiczy. W klasie Małgosi jest jedno dziecko ewidentnie tresowane na wybitną skrzypaczkę/wokalistkę (niepotrzebne skreślić). Ma talent niewątpliwie. Kiedy śpiewa, widać, że pracuje. Inne dzieci sie bawią. A może ona odniesie sukces dzięki swojej i rodziców ciężkiej pracy? Życzę jej tego, bo szkoda by było, gdyby tyle ciężkiej pracy (i kasy) się zmarnowało.

Takoż ja nie pisałam o "prawdziwych" i "wielkich" talentach, ale o tych małych, które pozwalają się bawić muzyką (plastyką czy czymkolwiek innym), czerpać z tego przyjemność i dawać przyjemność innym. A te wielkie muszą być poparte ogromną pracą i wytrwałością. Jeżeli zabraknie jednego elementu, wszystko pójdzie się paść.

 

PS Podobno mój brat ma słuch absolutny. I nic z tym nie zrobił. I jego święte prawo...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Gwoździk, które tezy będziesz rozpatrywał najpierw, zdradzisz??

 

za chwilę będę oglądał Hobbita, więc krótko ...

 

Poniższe zdania wyrażają wyłącznie moje prywatne przemyślenia (podparte jakimśtam doświadczeniem życiowym i zawodowym)

  1. Prawdziwe talenty są wrodzone ... Sztuka w tym, żeby je odnaleźć i odpowiednio ukierunkować ...
  2. Świadectwo można uzyskać (kupić) ... Talentu i zdolności - NIE
  3. Rodzice robią błąd odrabiając lekcje z dziećmi .... Powinni im pomagać ...ale od święta ...
  4. Rodzice często chcą, aby dzieci "nadrobiły" ich "niedoskonałości" ... "Ja jestem głucha ale ty pewnie będziesz pięknie grał/ła" ...
  5. "Prawdziwe talenty" można często oglądać na sofach telewizji komercyjnych ... w wielu przypadkach to dzieci lub pociotki pracowników tejże telewizji ... Przypadek ???
  6. To nie jest przypadek ... to ... normalne ... (raczej akceptowalne) ... Sporo rodziców z danej profesji wprowadza dzieci do tego, na czym się zna i gdzie ma możliwości załatwienia czegoś konkretnego ... Proste.... bo w innej dziedzinie dzieci natrafią na tych, co mają na dzień dobry większe szanse .... przepraszam ... talent ...
  7. I wszystko jest dobrze ... dopóki, dopóty załóżmy syn Bońka gra tak dobrze jak on i dlatego jest w reprezentacji ... a nie dlatego, że jest synem Bońka ...
  8. ...dużo by gadać ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

słuch absolutny to jest pożyteczny głównie na .... klasówkach z solfeża. I jak ktoś wielkim kompozytorem chce zostać, to mu trochę łatwiej zapisać to, co się w głowie urodzi. Sęk, ze najpierw się musi urodzić :D

Dobrze, ze się uczą śpiewać. To rzadkość w szkole. Choć żeby śpiewać, to po prostu wystarczy lubić to. Mam kolegę po studiach muzycznych - on NIGDY nie śpiewa przy ognisku czy na imprezach, bo jego uczone uszy nie mogą znieść fałszowania innych. Siedzi i miny robi tak skutecznie, że wypłasza resztę :mad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie racja, poza punktem 6 - to nie jest akceptowalne, jeżeli miejsca, które powinni zająć ludzie utalentowani, zajmują ludzie urodzicowani. No ale tak jest i to się nie zmieni. Niby nic złego w tym, że rodzic chce "ustawić" dziecko - taki współczesny sposób dbania o swoje geny. Dawniej trzeba było potomstwo dobrze odżywić, żeby było silne, nauczyć, jak zdobywać pożywienie, żeby nie zginęło po śmierci rodzica i samo rozmnożyło się z sukcesem. To dokładnie to samo działanie w innym świecie. Teraz potomstwo trzeba "ustawić", żeby miało większe szanse na przekazanie swoich genów z sukcesem.

W życiu nie odrabiałam zadań z dziećmi ani za dzieci. Nie chciało by mi się. Poza tym uważam, że właśnie teraz jest czas na naukę, bo konsekwencje dla nich dotkliwe (przejmują się ocenami, chociaż nie wywieramy presji), a tak naprawdę niewielkie. To one decydują, czy odrobią zadanie na 6, 5, 4, 3, czy na 2, czy wcale.

A Małgo dzisiaj zdobyła brąz w turnieju karate.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa, właśnie dlatego nie śiewam, chyba, że jestem nabombiona, a całe towarzystwo jest nabombione jeszcze lepiej, wszyscy śpiewają na tyle głośno, że nie słyszę swojego fałszowania. Rzadko się to zdarza.

Słyszę, kiedy ktoś fałszuje, ale są sytuacje, kiedy mi to nie przeszkadza.

Przy ognisku z Twoim znajomym wolałabym nie siedzieć - chyba sztywniacko się robi. Bo co to za ognisko bez śpiewu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratulacje wielkie dla Małgo :)

 

A punkt 4 hmm, w pewnym sensie tak jest :D Dobrze, jeżeli skończy się na stwarzaniu możliwości a dziecko samo z własnej chęci realizuje ambicje rodzica. Gorzej, jeżeli dziecko nie chce :) Z własnego doświadczenia wiem, że jednak dzieci chcą zwykle robić to, co "kręci" rodziców. (nie mówię o okresie buntu, bo wtedy chcą odwrotnie..). I wysyłanie dziecko na zajęcia "w zastępstwie" rzadko kończy się czymś konstruktywnym.

 

A odrabianie lekcji.. temat rzeka. Uczucia mam mieszane. Z jednej strony już nie raz mówiłyśmy, że dziecko woli łatwiejsze tu i teraz niż myśleć o przyszłości. Więc nie zawsze wybiera dobrze a potem często są pretensje "gdybyś mnie pilnowała"... Raczej chyba chodzi o mądrą ingerencję, czyli tyle, ile trzeba i wtedy, kiedy trzeba. Czasem trzeba przypilnować, czasem przymusić a czasem popuścić... Ba, tylko skąd wiedzieć ma biedny rodzic kiedy i ile? Że też jakiś instrukcji obsługi dziecka nie ma :)

 

Co do pociotków telewizji w telewizji to mechanizm jest jeszcze trochę inny. A przynajmniej może być. My czasem robimy różne badania. Do grupy kontrolnej potrzeba zdrowych i oczywiste jest, że są to rodziny i znajomi badacza (o ile spełniają podstawowe kryteria). Bo jeżeli mam płacić komuś za udział w eksperymencie, to dlaczego nie dać zarobić rodzinie? To samo jest w TV. Biorą dzieci znajomych, bo są pod ręką, rodzic obyty z telewizją je przypilnuje no i kasa dodatkowa leci. A potem taki dzieciak na fory na starcie, bo zna pracę z kamerą, jest obyty, wie, co i jak mówić i już na starcie ma przewagę nad tymi nieobytymi na wszelkich przesłuchaniach. I się kręci. W końcu w TV nie szukają talentów ale "mięsa armatniego" ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy ognisku z Twoim znajomym wolałabym nie siedzieć - chyba sztywniacko się robi. Bo co to za ognisko bez śpiewu?

Ba, jak go poznałam, to mnie urzekł właśnie tym, że wraz z kilkoma kolegami (ale też uczonymi muzycznie) przy wódce śpiewali na głosy najbardziej "pijackie" piosenki, które brzmiały wtedy jak muzyka poważna. I on się umie wygłupiać, ale... jak ma z kim . Jak nie ma, to on robi miny a my ignorujemy

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam piernik przełożony własnorecznie zrobionymi powidłami. Pierniczki z resztek ciasta były, ale się spaliły. I są kamyczki a może węgielki. Nie wywaliłam od razu, może jeszcze zmiękną?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...