Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

Samochód ma jeździć, a nie błyszczeć o ozdabiać. No chyba, że masz TAKI samochód, ale, nie obraź się, Ty nie masz TAKIEGO samochodu. My też. Zresztą do TAKIEGO samochodu to już trzeba mieć kogoś, kto go zabierze do myjni i dopieści.

 

No, już wiesz, co robić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Pisząc "ma jeździć" miałam na myśli "ma być sprawny".

Ciekawe, że faceci nie podzielają tej opinii i upierają się przy czystości samochodu. Może zbytnio uogólniam, ale tak z moich obserwacji wynika. Podziwiałam kobietę, która codziennie, bez względu na pogodę, odwozi dzieci do szkoły nieskazitelnie czystym samochodem. Myślałam, że kasy na myjnię nie żałuje, ale okazało się, że to jej mąż codziennie po powrocie z pracy myje dwa samochody. Własnoręcznie.

 

Po obrzydliwie wilgotnym i mglistym poranku wyszło słoneczko! Od razu chce się żyć!

 

PS Dzień patrona szkoły - Magda ma się przebrać za hitlerowca, a Małgo za Egipcjankę...

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też!

Czas jakoś przyspieszył pod koniec zeszłego tygodnia, ale mam nadzieję, że od jutra wróci do normy.

Przeżyłam dzień patrona w szkole (Telefon w piątek wieczorem: Małgosia mówiła, że pani bardzo chętnie przyjdzie pomóc w przygotowaniach i popilnować stoiska./entuzjazm/ - Taaaaak? Mnie o tym nie mówiła. /pełne sceptycyzmu zdumienie, całkowicie pozbawione entuzjazmu/ - Ha, ha, ha! No ale będzie pani, prawda? /rozbawienie zabawnym qui pro quo/ - Taaaaa.../ukrywana starannie chęć popełnienia czynów brutalnych i zdecydowanie zabronionych/ Będę. O 8.30 mamy być? /pełna rezygnacja, obrzydzenie dla własnego braku asertywności/ - No ja będę już od 7.00, bo o 8.30 to stoisko ma już być gotowe. /nieudana próba wzbudzenia wyrzutów sumienia/ - Nooo... szczerze mówiąc perspektywa przychodzenia na 8.30 w sobotę już wystarczająco mało mnie zachwyca... /nieśmiała asertywność - prawdziwa wersja tego zdania brzmiała "co za cholerny sadysta wymyślił imprezę szkolną o 8.30 w sobotę???!!!/ - No ale państwo będą mogli sobie coś poprawić, urządzić po swojemu... /kolejna naiwna próba obudzenia rodzicielskiego sumienia/ I jeszcze Małgosia mówiła, że pani ma jakiś złoty materiał... - Tak, mam. Dobrze, przyniosę.../pełna rezygnacja, kapitulacja na całej linii/)

Złoty materiał to były nasze zasłonki, które zerwałam jednym ruchem z okna. W szkole pojawiłam się o 8.30, ponieważ nie odczuwałam potrzeby poprawiania niczego na stoisku. Pilnowałam go do 12.30, bo jakoś żaden inny rodzic akurat nie mógł... Gdzie, do cholery, podziała się moja asertywność???!!! Miałam w planie wysłanie Andrzeja, coby podrzucił dzieci pod szkołę i z piskiem opon wrócił do domu (samochodem, bo pół domu wynosiliśmy na te "stoiska"), podczas gdy ja nadrabiałabym koszmarne zaległości w spaniu.

Nic to.

Wieczorem się odchamiliśmy w teatrze.

Zaległości nadrobiłam solennie w niedzielę, wstając w samo południe.

A Małgo dzisiaj zajęła pierwsze miejsce w gminnym konkursie recytatorskim.

Co pozostaje bez związku z dniem patrona.

Małgosię kolejny raz uczę zdania "Zapytam, czy mama chce/może przyjść/pomóc." Powtórzyć umie, ale czy będzie pamiętała, kiedy należy go użyć? Magdę uczyłam dłuuuugo.

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie czytam "Dziecko dla odważnych" Talki (na dole, bo na górze "Wyznaję") i mam deja vu.

Małgosia jest bardzo pojętnym dzieckiem, ale jakoś tego zdania nauczyć się nie może. Magda też tak miała. Prawie się nauczyła gdzieś w piątej klasie, ale trochę jej się myliło, więc pożądane przeze mnie zdanie brzmiało "chciałam się zgłosić, ale nie mogę, bo mnie mama zabije...". Całe szczęście, że wychowawczyni Magdy mnie trochę zna (w dużej mierze jako skutek nieużywania rzeczonego zdania przez Magdę wcześniej). Dzięki temu nie mamy jeszcze założonej niebieskiej karty, czy jak to się tam nazywa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I zapewne większą siłę przekonywania...

Cywilizacja w moich zatokach właśnie przeżywa Wiosnę Ludów. Muszę chyba, cholera, coś z nią zrobić (urządzić jej jesień średniowiecza?), ale na razie brakuje mi pomysłów, wiedzy i determinacji, takoż ona górą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moje zatoki maja sie calkiem dobrze dzieki kroplom i tabletkom na alergie. wczoraj zrobilismy eksperyment z moim wspospaczem. poniewaz strasznie ostatnio chrapie i jest zaleczonym astmatykiem ale alergikiem dostal wczoraj tabletke na alergie i dawke wziewnego - bajka :wiggle: od dluzszego czasu nocke mialam przespana. tak wiec ukochany na wizyte sie buja do alergologa. dostal ultimatum albo sypia gdzie indziej (to niestety ze szkoda dla mnie) albo pojdzie sie leczyc. chyba nie musze pisac co wybral ;) :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok temu zmobilizowałam się i poszłam do lekarki (kto mnie zna, wie, że to wymaga ode mnie ogromnej siły woli). Powiedziałam, że zatoki mam zapchane, cieknie mi z nich po sinuprecie coś cuchnącego w kolorze zgniłozielonym, a ona, że nie widzi potrzeby leczenia. No to nie... Ona się zna, ja nie... Jakoś się nie mogę zmobilizować i iść do niej jeszcze raz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to moze idz do innej :rolleyes:

 

ja w koncu po kilku latach sie zmobilizowalam do alergologa, bo juz nie dawalam rady i co by nie mowic jakos latwiej zaczelo mi sie zyc, nie mam problemow z oddechem, bolaca czaszka, kichaniem i wiecznie zatkanym sznuplem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wiem, ale tu jakiś nieurodzaj jest na sensownych lekarzy, a poza tym ja nienawidzę, kiedy ktoś mnie za hipochondryczkę bierze. Są ludzie, którzy lecą do lekarza z katarem i od progu krzyczą, że umierają, opisując w godzinnym elaboracie każdy objaw o tym świadczący. Są i tacy, którzy idą, kiedy już naprawdę czują, że muszą, i szepczą nieśmiało, że chyba coś jest nie tak, ale może nie aż tak bardzo, żeby głowę zawracać... Jakoś nie mogę się zdobyć na tę pierwszą taktykę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam inną taktykę: gdy już coś mnie niepokoi to najpierw konsulutję się z Ewą :wiggle: Po konsultacjach jestem mądra jak niewiemco i delikatnie sugeruję lekarce/rzowi o co mnie chodzi. Tak było ostatnio, gdy z zatok mi spływało w tempie przekraczającym możliwości mojego wydalania tegoż i dostałam Bodherin, do tego Ewa zasugerowała Cleratine Active (przy zdrowym sercu) i pomogło! Mam narazie spokój. Mam w tylnej dolnej części ciała co sobie lekarz o mnie myśli w przypadku, gdy próbuje mnie traktować jak zło konieczne. Walę prosto z mostu, że sama sobie już nie poradzę a czuję się na tyle źle, że konieczna jest pomoc specjalisty. Na szczęście od jakiegoś czasu w mojej przychodni są młodzi lekarze i chociaż pewnie mało doświadczeni to przynajmniej nie są jeszcze zmanierowani i zmęczeni.

 

Siła przekonywania bierze się z mojego straszliwego lenistwa, taka jest niestety naga prawda ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...