Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

W LO Weroniki lekcje były, oni nie miewają dodatkowego wolnego, bo licea i tak dużo tracą w czasie matur. Podstawówka pewnie bała się rodziców, bo są tacy bardzo głośni, którzy najchętniej by dzieci w wakacje do szkoły posyłali, żeby się te nieroby nauczyciele nie obijały, skoro oni mają tak mało urlopu (i nie o opiekę chodzi, bo przecież są dyżury). Najlepiej miała Magda, a jej koleżanki i koledzy z gimnazjum w Niepołomicach zazdrościli, bo też mieli lekcje.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórych rodziców to po...o dokumentnie, tego nie da się ukryć!!!

 

Podobała mi się Dorota Wellman (znowu). O rodzicach z nadmiernymi ambicjami w stosunku do dzieci i co za tym idzie nadmiernymi obowiązkami tych dzieci wyraziła się jasno: "A co mnie obchodzi, że niektórzy rodzice mają nasrane???" Cudo!!!! To w trakcie dyskusji w "Mieście Kobiet" właśnie na temat nadmiernego obciążania dzieci!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja ciocia zawsze w takich okolicznościach wspomina swoją koleżankę, która "projekt dziecko" zaczęła realizować dość późno, za to z ogromnym zapałem, nakładem sił i środków. Dziecko miało życie zaplanowane co do minuty - szkoła muzyczna, balet, języki... W efekcie dziecko zaraz po osiemnastce urwało się z domu i... tyle je mamusia widziała.

 

Myślę jednak, że w wypadku tych, co to by dzieci do szkoły posyłali przez 11 miesięcy w roku bez niepotrzebnych przerw chodzi raczej o zawiść w stosunku do nauczycieli. No bo chyba nie o to, że szkoła to taki bezcenny dar dla dzieci i szkoda każdej chwili bez niej, ani o to, że nie mają co z dziećmi zrobić, bo w dni wole są dyżury, w wakacje też jakieś półkolonie i zajęcia w świetlicy. I można w razie biedy dostać dofinansowanie.

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie tylko z rodzicami, takze z dyrekcja, oswiata i kluzikowa (obecnie) moja siostra nauczycielka z powolania ma juz serdecznie dosc, ciekawa jestem kiedy pojdzie na chorobowe - depresje. moze i nauczyciele maja wolne wakacje ale w ciagu roku nie moga isc na zaden urlop. tylko egoistyczny truten moze tego zazdroscic, uzerania sie z cudzymi czesto gesto niewychowanymi przez rodzicow "dziecmi". w szkole wiecej wolno teraz uczniowi niz nauczycielowi ponoc gimbazy sa najgorsze. ale to fakt chyba najgorsi sa nadpobudliwi ambicjonalnie rodzice, ktorzy czesto g. wiedza:sick:ale mniemanie o sobie maja potezne:rolleyes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Urlopu nie zazdroszczę, bo sama mam go tyle, że nie mam kiedy przejeść. Ale w tym wszystkim jest, niestety, jedna prawda. Nauczyciel ma pół etatu (18 godzin), dostaje za to przyzwoitą pensję (jak na pół etatu) i dostarcza nam "półprodukt" często nie ze swojej winy lecz idiotycznego programu. Godzin na ważne przedmioty jest mało, program jest jak dla półgłówków, studia podzielili na stopnie, czego efektem jest, że poziom I i II stopnia to dawne dobre technikum lub dobre liceum. Dopiero na III stopniu zaczyna się wymagać studiowania. A potem młodzi dziwią się, że z magistrem to mogą iść do biedronki na kasę, bo tyle właśnie umieją. Ale to jest żałosny efekt. Po drodze są nauczyciele, którzy bardzo często nie lubią uczyć, uczniowie, którzy nie lubią się uczyć i rodzice, którzy krzyczą "płacę podatki to wymagam".

A państwo większej kasy dać nie chce, za tą samą nauczyciele nie chcą więcej pracować. Na ich straży stoi silny związek zawodowy a ludzie tylko widzą, że jest do bani, ale nikt im nie mówi dlaczego.

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa nie do konca sie z Toba zgodze co do tego pol etatu. To nie jest tak, ze maja 18 godzin, odpekaja lekcje i ida do domu i biora tylko za to kase, do lekcji cwiczen musza sie przygotowac, do tego dochodza durne nasiadowki (przynajmniej u mojej siostry nadgorliwa pani dyrektor raz w tygodniu co najmniej zebrania robi, zwykle jest to piatek i konczy sie po 20), do tego zebrania z rodzicami, "okienka" (beznadziejne plany), sprawdzenie prac, zeszytow i mnostwo jeszcze innych dupereli papierowych o ktorych nie mialam pojecia ze sa.

a za 18 godzin (goly etat) to nie jest jakas super kasa, nauczyciele bija sie o dodatkowe godziny niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I Ewa i Tarcia mają rację. Bo są nauczyciele, którzy pracują 18 godzin i ani minuty więcej (no dobra, dodam rady gogiczne i zebrania, ale ich ilość zależy od dyrekcji), a są tacy, którzy ponad drugie tyle odwalają w szkole i w domu. Zebrania, rady, szkolenia to nic dziwnego, bo i w innych zawodach bywają. Są jednak godziny do dyspozycji dyrektora (w mojej szkole były dwie w tygodniu), kiedy trzeba być w szkole do dyspozycji dyrekcji, rodziców, uczniów (zastępstwa, dyżury dla rodziców i dla uczniów). Trzeba się do lekcji przygotować, często przytargać jakieś materiały (dawniej nosiło się np. albumy z reprodukcjami, teraz w większości szkół chyba są tablice multimedialne albo rzutniki i można wyświetlić), przygotować i poprawić sprawdziany, wypracowania i inne zadania, sprawdzić ćwiczenia, zeszyty. Jedni to robią, inni nie. Problem w tym, że nauczyciel mianowany jest świętą krową. Póki jeszcze walczy o dyplomowanego, to się stara, później starają się niektórzy, ale nawet tych, którzy siedli na dyplomie i nie robią nic, nie można ruszyć, chyba, że popełnią przestępstwo jakieś. No i tak sobie tkwią w marazmie, jeżeli dyrekcja na to pozwala. A jeżeli nie pozwala, to i tak niewiele może zrobić, bo od mianowania wzwyż są nietykalni.

Drugą stroną medalu jest problem idiotycznej papierkowej roboty, która zabiera czas i energię, a nic nie daje, niewychowanych i nietykalnych uczniów, którym można skoczyć obunóż z rozbiegu nawet, kiedy rozwalają każdą najstaranniej przygotowaną lekcję, roszczeniowych rodziców, bezsensownych nasiadówek, beznadziejnych programów i dziwnej hierarchii ważności przedmiotów.

Zresztą szkoda klawiaturę męczyć - szkoła jest do kitu!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TARcia, przygotowanie do lekcji to jak ja do studentów, raz się robi konspekt a potem leci, leci... Tylko młodzi się przygotowują, no ale frycowe trzeba zapłacić w każdym zawodzie. A reszta.. Czy mi ktoś zapłaci w spółce, jeżeli muszę zostać poza czasem i dokończyć historie chorób?. Czy ktoś mi płaci ekstra za publikacje pisane po nocach? Sorry, taka specyfika zawodu i danego miejsca pracy. Godząc się na zawód i miejsce godzę się na te akurat niedogodności. Co nie zmienia faktu, że płacą mi za etat, który wynosi u mnie ok 40 godzin a u nauczyciela 18. Jestem dziwnie pewna, że w przeliczeniu na godzinę nauczyciel ma płacone więcej ;)

 

Pisałyśmy razem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa, nie do końca tak - ja miałam luksus pracy w szkole społecznej, do której biedne dzieci nie chodziły, więc mogłam co kilka lat zmieniać podręcznik. I robiłam to właśnie dlatego, że nie chciałam wpadać w rutynę i prowadzić piąty raz lekcję według tego samego konspektu, bo mnie to wpędzało w rutynę, a tej się bałam. Fakt, że w pierwszych latach pracy więcej czasu zajmowało mi przygotowanie lekcji, później mniej, bo już miałam wprawę, potrafiłam lepiej przewidzieć, ile co mi czasu zajmie, co zainteresuje klasę (każdą coś innego - naprawdę), wiedziałam, co mi wyszło, a co nie chwyciło.

No i ja dużo zadań sprawdzałam - ćwiczenia, zeszyty, wypracowania, projekty itp. I co roku w każdej klasie był jeden projekt międzyprzedmiotowy, który trzeba było przygotować z innymi nauczycielami. Ja się nie chcę licytować, kto ma lepiej, kto gorzej - najważniejsze, żeby każdy miał to, co sam wybrał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I nauczyciele nie mają źle , ale i dobrze też nie... zależy jak się trafi.

Lekarze nie mają dobrze , ale i też nie źle... też zależy jaki gdzie pracuje i jaką ma specjalizacje.

 

 

jak tak rozumowac to mozna podpasowac do kazdego zawodu :lol2: w sumie zawsze zalezy jak lezy a punkt widzenia zalezy od siedzenia itd. ja zrezygnowalam z nauczycielstwa i wybralam calkiem odmienna branze, jest jak jest:rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...