Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Tak to trudno powiedzieć. Przypominają mi się wpisy tutli-putli sprzed kilku lat i zdradzonej. One walczyły o facetów. Wtedy już się zastanawiałam, co bym zrobiła. Na szczęście nie musiałam się przekonywać na sobie, ale.. nic nie jest nam dane na zawsze. Przypuszczam, że trudno jest mieć po czymś takim poczucie bezpieczeństwa. Ale trudno jest też przekreślić tyle lat życia. W każdym razie trudno jest powiedzieć coś na zapas.

Tak mnie naszło filozoficznie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te Twoje filozoficzne przemyślenia mają oczywiście sens z drugiej stron nikt z nas - ani my ani nasi wybrani - nie myślimy, ba nawet nie bierzemy pod uwagę takich zdarzeń. Życie bywa okrutne to fakt ale ja myslę pozytywnie :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojechałam na długi weekend, zostawiłam Was tu same i na takie strasznie poważne tematy zeszło, że aż dziw!

 

A ja się wybyczyłam, trochę po górach połazilim, trochę sentymentalnie po moich wakacyjnych okolicach z dzieciństwa się powłóczylim, powspominałam z mamą i ciocią, dziecka trochę zazdraszczały tych wakacji, mimo że były spędzane w jednym miejscu od początku do końca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No. Właściwie to ja bym zazdrościła swoim dzieckom ich wakacji, gdyby wtedy ktoś mi o nich opowiedział. Ja najpierw wyjeżdżałam na kolonie z mamą (jeździła, bo jako wychowawczyni mogła za darmo albo taniej zabrać swoje dzieci) na część wakacji, a resztę spędzaliśmy różnie - w Krakowie u dziadków, na wędrówkach od schroniska do schroniska w górach (ja z rodzicami), a później też w Wiśle. Kiedy skończyły się darmowe kolonie dla dzieci wychowawczyń, mama zrezygnowała z tych wyjazdów, a jako że Wisłę (Dom Turysty Nad Zaporą) polubiła bardzo, to jeździliśmy do niego nawet na całe dwa miesiące. Jeździliśmy pociągiem, bo samochodu nie mieliśmy, z całym dobytkiem, nawet z kuchenką elektryczną. Czasem trzeba było zabrać mięso wykupione na kartki, bo kartki były rejestrowane w konkretnym sklepie i nie można było nawet w wakacje wykupić ich gdzie indziej. Zależnie od stanu finansów obiady jedliśmy w Domu Turysty albo gotowaliśmy ukradkiem w pokoju.

Kiedy był upał, czas spędzaliśmy nad Wisłą. Koło DT jest zalew - wtedy oczyszczany, więc wystarczająco głęboki, żeby w nim pływać, teraz zarośnięty. Po obiedzie wracaliśmy nad wodę, po południu szło się na spacer. Dwa razy w tygodniu jechaliśmy do Wisły na targ po owoce i warzywa, po zakupach szło się na jagodzianki i lody do istniejącej nadal cukierni (byliśmy tam na lodach - prawdziwych, własnej roboty) i wracało się przeładowanym do granic możliwości autobusem. Kiedy pogoda była chłodniejsza, graliśmy w kometkę z bratem, w karty z całą rodziną, chodziliśmy na spacery, na borówki, maliny i jeżyny, na wycieczki w góry. I tak mijał dzień za dniem.

Kiedy nie było upału, a rodzice nie zaplanowali żadnej wycieczki (tradycyjnie na Baranią, na Stożek, autobusem do Ustronia, Cieszyna, czasem dłuższe - autobusowo-piesze do Bielska i stamtąd przez Szyndzielnię, Klimczok, Salmopol do Wisły, albo z Szyndzielni na Błatnią, Ze Szczyrku przez Malinowską Skałę, Zielony Kopiec i Cienków do Wisły...), byliśmy wolni. Znikaliśmy rano i musieliśmy się pojawić w porze obiadu. Wszystkie okoliczne szlaki, drogi i ścieżki znaliśmy jak własną kieszeń. I tej właśnie wolności zazdroszczą mi dzieci. Włażenia na starą drewnianą, miejscami lekko spróchniałą skocznię w Malince, łażenia bez żadnej kontroli, odkrywania starych bezimiennych grobów w lesie, podchodów, ognisk (kiedy byliśmy starsi i jeździliśmy na kemping w pobliżu DT, ogniska ze znajomymi trwały prawie do rana).

Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że jeździ na wakacje za granicę, zwiedza kolejne kraje - pewnie bym mu zazdrościła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z rodzicami mało jeździłam, chyba, że za granicę właśnie. Choć model wyjazdów był podobny- cały samochód żarcia i rzeczy hm.. co tu kryć, na handel. Było to nawet zabawne- nigdy nie mieszkałam przez 2 lata w tym samym namiocie. Jestem ekspertem od namiotów! Jak któryś poznałam, to zostawał sprzedany a my przenosiliśmy się do "jamnika", tata spał wtedy w samochodzie. Ale po Polsce z rodzicami nie jeździłam. Przynajmniej w czasach, które pamiętam. Za to mieliśmy działkę i tam miałam wolność absolutną. Uciekałam przez płot. Czasem przez okno i płot... Jak rodzice mówią, że teraz jest niebezpiecznie, to mi się przypomina, jak na miejscu zbrodni (zabili kobietę w lesie) byłam, z moim kuzynem, wcześniej od policji. Całą procedurę oględzin obejrzeliśmy dokładnie z drzewa. Dlaczego wtedy nie było kleszczy??? I że też nas ta policja nie dojrzała? Fajtłapy jakieś, wisieliśmy im nad głowami :) Liczba pobić i zabójstw we wsi zaspokajała naszą (dzieci) potrzebę rozrywki, dorośli dostarczali nam jej regularnie a dzieciaki pocztą pantoflową (bez komórek!) wiedziały wszystko! Ciekawe czasy...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myśmy samochodu nie mieli, więc zagranica, nawet demoludy, odpadała. Moja zagranica, to była Czechosłowacja. Dwa razy z kolonii pojechaliśmy na wycieczkę. Wychowawcy "na dowód", a my bez niczego, bo chyba nawet legitymacji szkolnych nie mieliśmy. Jakieś zezwolenie było dla dzieci zorganizowanych w stada. Zatrzymaliśmy się w pierwszym miasteczku za granicą. Nie pamiętam żadnego zwiedzania, zresztą chyba nie było czego zwiedzać, bo Nachod to nie było miasteczko do zwiedzania tylko na zakupy. Nie wiem, czy dzieci kolonijne miały jakieś korony, może tak, bo inaczej to po co byśmy tam jechali. Dorośli mieli. I tak zostałam przemytniczką. Mama kupiła mi wspaniały komplet pisaków - chyba 18 albo 20 sztuk. Nie wolno było. Kierowca Nyski, którą jechaliśmy (bez fotelików i pasów bezpieczeństwa), włożył je pomiędzy mapy na półeczce. Pojechałam w najbardziej zdartych tenisówkach. Mama kupiła mi piękne sandały, założyłam je na nogi, a tenisówki wylądowały w koszu na śmieci przed sklepem, bo butów też nie było wolno przewozić. Koleżanka mamy, moja nauczycielka rosyjskiego, kupiła dla córki kostium kąpielowy. Jako że byłam chuda (gdzie te czasy???) i wszystkie spodnie ze mnie leciały, to mi ten kostium jakoś obwiązały w pasie. Strasznie byłam przejęta. Nogi w nowych butach na widok celników wepchnęłam pod siedzenie i myślałam tylko, żeby mi tych pisaków nie zabrali. Nie pamiętam, co dostał i przemycał mój brat, ani nawet, czy był na tej wycieczce, bo chyba nie wszystkie dzieci z kolonii pojechały.

W ogóle to na kolonie jechało się autokarami, ale na wycieczki często właśnie Nyskami. Rzygałam równo w każdym pojeździe, wyjątek robiłam tylko dla Gazików i Uazów, bo telepały i bardzo przewiewne były. Najgorsze dla mnie były zachodnie samochody z miękkim zawieszeniem, ale i w Fiacie i w Syrence uprawiałam hafty ludowe. Pamiętam jedną wycieczkę z kolonii w Rabce do Krakowa. Nyska nie miała nawet normalnych siedzeń, tylko ławki wzdłuż przykręcone po bokach, a na nich szare koce. W drodze zmuliło mnie, oczywiście, nie chciałam robić rabanu i zatrzymywać wycieczki, więc pawia puściłam przez okno. Podobno na rowerzystę, zeznały dzieci, ale im nie wierzyłam.

Wyobrażacie sobie dzisiaj przewożenie dzieci takimi pojazdami??? No do tego akurat nie tęsknię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupiliśmy niedawno ręczną kosiarkę do trawy. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego dopiero teraz. Po jaką cholerę męczyliśmy się tyle czasu ciągnąc za sobą po ogródku kabel elektrycznej? Że już o tym ciężkim jak nieszczęście spalinowym paskudztwie nie wspomnę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...