Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

W sklepie wypróbowałam "na sucho" jedną taką. Załamka kompletna, w ogóle nie dało się tego popchnąć do przodu, wcale się noże nie chciały obracać, zacinały się na tym nieruchomym nożu. Już miałam zamiar porzuci w ogóle myśl o kupowaniu takiego ustrojstwa, ale wzięłam do ręki drugą - droższą (ta pierwsza to był marketowy no name, najtańszy możliwy). I ta druga pomknęła jak złoto! Nie miała jednak kosza. Kupiliśmy na Allegro taką z koszem i jakąś nazwą firmy, chociaż nie najdroższą i ta działa. Zaskakujące jest, jak szybko się nią kosi. Kosz jest mały, to fakt, ale stawiam sobie na środku trawnika taczkę i przejeżdżając cały ogródek wzdłuż co któryś raz się przy taczce zatrzymuję. Trawa nie jest tak posiekana, jak przy elektrycznej, więc nawet nie odpinam kosza, tylko rękami wybieram z niego do taczki. Nie trzeba rozciągać kabla, ani go zwijać, więc nie boli, kiedy coś mi przeszkodzi i muszę przerwać koszenie w połowie. W dodatku dzieci bawi koszenie nią, więc nigdy nie mieliśmy tak często koszonego trawnika. Może nawet zacznie przypominać coś innego niż zaniedbana łąka? Trawa nadaje się dla królików, bo nie jest zmielona, więc dziewczyny wyciągają kosiarkę codziennie, zaliczają dwa kursy dla królików i kilka dla zabawy, codziennie gdzie indziej. Sama dzisiaj sobie pokosiłam dla rozrywki.

 

Nawiązałam dzisiaj bliski kontakt z polską służbą zdrowia i szlag mnie mało nie trafił. To nie może dobrze funkcjonować!

Dwa miesiące temu Małgo dostała skierowanie na usunięcie znamienia barwnikowego. Telefon do przychodni przy szpitalu. Nie ma sprawy, termin podali za dwa miesiące (czyli dzisiaj), tylko trzeba dostarczyć skierowanie. Nie ma sprawy - Andrzej jadąc do Krakowa przy okazji dostarczył następnego dnia. Dwa miesiące później stawiliśmy się z lekko zestresowanym dzieckiem. Zarejestrowaliśmy ją najpierw w pierwszej rejestracji. Są tam cztery okienka, każde do kilku rodzajów przychodni. Następnie poszliśmy z wydrukowaną karteczką do drugiej rejestracji (każdy rodzaj przychodni ma swoją drugą rejestrację). Tu już kolejka była znacznie dłuższa, odstaliśmy, zarejestrowaliśmy się. dwie i pół godziny później pan doktor zawołał nas do gabinetu. Zastanowiło mnie skromne wyposażenie tegoż pomieszczenia (biurko, leżanka, dwa krzesła), ale ja się nie znam. Pan doktor miał na tym biurku kalendarzyk i długopis. Wziął kartki z obu rejestracji i zapytał, co nas sprowadza (było w skierowaniu, na kartkach nie). No to mu powiedziałam. Na co pan doktor odrzekł "szósty sierpnia". Wykonałam błyskawiczną pracę myślową - co "szósty sierpnia"???, przecież dzisiaj mieliśmy PO COŚ przyjść!!! Szybko jednak odrzekłam w miarę przytomnie, że będziemy na wakacjach. Przekartkował kalendarzyk, jak najbardziej analogowy (po cholerę komputery?) i rzekł "piąty września", po czym zapisał to na karteczce, którą mi wręczył. I to było na tyle.

Dwie i pół godziny czekania, godzina na dojazd w obie strony po to, żeby dostać karteczkę z datą! I tę karteczkę musiał wręczyć lekarz. To po cholerę ta dwustopniowa rejestracja?

Niech mi ktoś wytłumaczy, o co chodzi! Jak na razie sprawa usunięcia znamienia wymagała (poza oczywistą wizytą u dermatologa) dwóch wyjazdów do Krakowa (dobrze, że mamy blisko), dwukrotnej rejestracji za każdym razem w dwóch okienkach i jednej wizyty u lekarza, którego zadaniem było zapisanie nas w kalendarzyku!!! Ktoś tym ludziom zapłacił za czas spędzony w okienkach i w gabinecie. Rozumiem konieczność dostarczenia skierowania, ale resztę można chyba było załatwić telefonicznie?

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Tak to jakoś wygląda, J. ma take samo skierowanie...

najpierw pierwszy kontakt - skierowanie do chirurga

u nas to na szczęście mąż naszej rodzinnej, więc wzięła telefon i ustalili, że jutro ma się stawić

później wizyta u męża/chirurga i ustalenie terminu zabiegu.

 

Po prostu na sygnał o skierowaniu zapisali Cię na wizytę do chirurga, tylko ten nie był mężem kierującego i trzeba było dwa miechy czekać ;)

 

 

Zarzucisz mi jakąś linkę do tej Waszej kosiarki? Moje zwierzaki też by chętniej mało zmieloną jadły:wiggle:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My mamy taką http://allegro.pl/nac-lm-40-kosiarka-mechaniczna-pchana-reczna-kosz-i5378400639.html a w sklepie wypróbowałam taką http://allegro.pl/kosiarka-reczna-bebnowa-al-ko-38hm-szybka-wysylka-i5215020845.html

 

Podobno nie radzą sobie z bardzo nierównym trawnikiem. Przy okazji dowiedziałam się więc, że nasz nie jest "bardzo" nierówny, co poprawiło mi samopoczucie. :lol2:

 

 

Arctica, ja bym zrozumiała, gdyby nam od razu kazali czekać cztery miesiące, a nie dwa. Ja nie potrafię pojąć sensu dzisiejszej wizyty! A jeżeli już taki rytuał był naprawdę komuś do czegoś niezbędny, to czy nie mogli powiedzieć, że to będzie tylko trwające minutę ustalenie kolejnej daty, coby się dziecko niepotrzebnie nie stresowało? Andrzej nawet pytał oddając skierowanie, czy trzeba ją przygotować jakoś, więc dał do zrozumienia, że spodziewamy się zabiegu dzisiaj. I po co zwalnialiśmy ją ze szkoły? A gdyby akurat miała dzisiaj coś szczególnie interesującego, jakieś wyjście albo konkurs? Jej obecność tam zupełnie nie była potrzebna! Lekarz nawet nie spojrzał na nią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki...

 

Wiem, że czujesz się oszukana, dziecko pewnie jeszcze bardziej tym bardziej, że czeka ją jeszcze raz to samo. Po prostu nie musieliście wiedzieć, że wizyta u chirurga nie równa się od razu z zabiegiem. Taki sam paradoks spotkałam po operacji. Zostałam zapisana na za dwa tygodnie na zdjęcie szwów, ale musiałam się jeszcze osobiście zapisać w przychodni, po cholerę - nie wiem. Oczywiście niedoinformowana poszłam za te dwa tygodnie a lekarka na mnie z mordą, że już nie ma numerków i że ona to już właściwie wychodzi. Więc jej powiedziałam, że nie ma sprawy, sama se wydłubię te szwy...

i mnie przyjęła

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I właśnie dlatego dzisiaj uznałam za pewnik twierdzenie, że to MUSI kiedyś pier...ć z wielkim hukiem - inaczej być nie może.

 

Mimo że podlewałam, nie pada. To zadaje chyba kłam oskarżeniom dzieci, że to ja wywołałam dwutygodniowy deszcz podlewając ogródek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie macie pojęcia, jak mnie to wkurza. Pacjent powinien przyjść, być zbadany, mieć wszystkie badania dodatkowe i wyjść z rozpoznaniem. Można zpomnieć. W takim wypadku NFZ zapłaci tylko za trochę, reszta jest za free. więc pacjent musi przychodzić po kilka razy i za kazdym doataje to, za co NFZ zapłaci. Diagnostyka trwa miesiącami. Po prostu NFZ chciał być sprytny. Wymyślili sobie, że jak zapłacą tylko za kawałek leczenia, to pacjent wymusi na lekarzu ten kawałek darmowy. Lekarze nie dają na sobie wymusić i wszystko się rypło. A pacjenci połapali się już, że to nie lekarz jest bee ale płatnik tak płaci. I PO dziwi się, że nie ma poparcia :confused::confused:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A myślisz, że PiS to zmieni??? Bo jeżeli tak, to ja Tobie ufam bezgranicznie i będę na nich głosowała, chociaż chętniej głosowałabym na samego diabła (ten przynajmniej byłby skuteczny). Obawiam się jednak, że tego się nie da naprawić - to trzeba zniszczyć i zbudować od nowa.

 

Jeżeli już dla kasy, coby szpital uniwersytecki nie padł z głodu, było to konieczne, to czy nie mogli do cholery uprzedzić, co nas dzisiaj czeka (a właściwie nie czeka)? Bo co innego biurokratyczne korowody, a co innego zwykłe wytłumaczenie człowiekowi nieobytemu w zawiłościach polskiej służby zdrowia, co się będzie działo.

Rozumiem, że dzisiaj odbyła się wizyta u chirurga, który zbadał dziecko i zakwalifikował je do zabiegu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak :( .

Widzisz, ja wiem, że Tobie da się wytłumaczyć. Problem z osobami zwanymi żartobliwie bomisiami (skrót od "bo mi się należy") Jak zaczynaliśmy tłumaczyć, to zaczynały się awantury. Więc jużnikt nic nie tłumaczy, tylko są procedury i koniec. Choć oczywiście mogły panie w rejestracji powiedzieć, że procedura jest taka, że ..... . Ale zapewniam, że część osób wiedząc wcześniej poleciałaby na skargę do kierownika, rzecznika praw pacjenta i kilki innych świętych. Pacjenci wyedukowali "służbę" zdrowia :(

 

Nie, PIS nic nie załatwi. Ba, nawet się do tego nie dotknie. Wymyśli tyle spraw zastępczych (wraki i aborcje), że nie będzie miał czasu. Ci, co będą chcieli coś załatwić od razu stracą pracę, no bo "płacę składki, to mi się należy".

 

Tak dziś rozmawiałyśmy, dlaczego ludzie mają płacić za prywatne leczenie i doszliśmy do wniosku, że płacą za komfort. Bo leczenia na NFZ w sumie jest. Ale uciążliwe i czasochłonne. Jeżeli ktoś chce szybko, na godzinę i komfortowo - musi płacić. Ci, których czas jest cenny- mają powód. Jeżeli czyjś czas nie przekłada się na pieniądze, to chodzi, czeka i - jak jest wytrwały- swoje wychodzi.

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I właśnie dlatego dzisiaj uznałam za pewnik twierdzenie, że to MUSI kiedyś pier...ć z wielkim hukiem - inaczej być nie może.

 

Mimo że podlewałam, nie pada. To zadaje chyba kłam oskarżeniom dzieci, że to ja wywołałam dwutygodniowy deszcz podlewając ogródek.

u mnie pada jak sąsiad przyjedzie na działkę, ale wczoraj był i do teraz nie pada, chociaż może dobrze, bo z pozostałych dwóch stron siano się suszy.

A pierdolnąć nie pierdolnie, medykom też jest tak wygodnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam cichą nadzieję, że jednak nie wszystkim jest wygodnie, że są tacy, których uwiera absurdalność tej sytuacji i woleliby leczyć niż udawać, że leczą. Nadzieja matką... wynalazków...

Na pewno nie należy do nich ten lekarz, który nas wczoraj "przyjmował". Gdyby coś go uwierało w sumienie, to by przynajmniej starał się udawać, że chce się czegoś dowiedzieć.

 

Ciekawe, czy we wrześniu już będzie zabieg, czy kolejna wizyta przygotowująca...

 

Nie wiem, czy jestem bomisiem, ale wkurza mnie to, że zostaliśmy potraktowani przedmiotowo, jako dostarczyciele pretekstu do wydojenia kasy za coś, co nie zostało zrobione. Na pewno większość osób, które tam wczoraj siedziały, musiała wziąć urlop, zwolnienie albo "zakombinować", żeby móc przyjechać do przychodni, więc koszty takich procedur są większe niż tylko konieczność zatrudnienia pań w rejestracjach i lekarza udającego, że leczy (a może to był aktor?). I dlatego to powinno pier...ć dla dobra ogólnego.

 

Muszę znów podlewać, chociaż mój telefon wciąż twierdzi, że będzie burza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie wiem, czy jestem bomisiem, ale wkurza mnie to, że zostaliśmy potraktowani przedmiotowo, jako dostarczyciele pretekstu do wydojenia kasy za coś, co nie zostało zrobione. .

Ależ to był wkład w koszt zabiegu. Taki zabieg musi kosztować a NFZ nie chce zapłacić. Za to płaci za wizyty, wiec kilka takich zupełnie bezproduktywnych dla obu stron pozwoli uciułać na pokrycie kosztu zabiegu :D Zapewniam cię, że chirurg by wolał stać za stołem, niż siedzieć za biurkiem. Oni tego nie cierpią. To jest gatunek, co się budzi jak się coś dzieje... Znaczy na chirurgię zwykle idą ci, co lubią nagłe decyzję i adrenalinę. A co ma robić taki ktoś przeflancowany za biurko? Marzy, żeby wyjść. Tylko, kurcze, ci pacjenci....

 

Oczywiście są też barany, buce i chamy. Jak wszędzie.

 

Jamles, nie, medykom w większości to wcale nie odpowiada. Ale taki mamy klimat. Trzeba się przystosować. Najgorzej z młodymi, jak nabierze złych nawyków i zaczyna uważać to za normę. To pokolenie szkolone przez NFZ jest stracone...

 

Wu, mnie też dobija.

U nas kontrakt się już skończył. Znaczy pracujemy, ale mamy zapisanych pacjentów do końca roku. Moglibyśmy przyjąć 3 razy tyle, ale nie ma kto zapłacić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już mi się nie chce komentować, bo to przelewanie z pustego w próżne. Wszyscy myślimy to samo, więc nie ma sensu siebie nawzajem przekonywać.

 

To ile jeszcze wizyt musimy złożyć, żeby uciułać na zabieg?

 

Upał mamy koszmarny. W dodatku wczoraj komary mnie pogryzły. U nas jeszcze nie ma, ale koło kawiarni są, a wczoraj tam na plotach byłam. W końcu musiałyśmy się ewakuować do wnętrza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na temat służby zdrowia w obecnym wydaniu się nie wypowiadam, powiedziałyście wszystko i szlag mnie trafia! Ale babę - tak babę - która udaje, że jest lekarzem a naprawdę jest księżniczką i do tego rozkapryszoną rozniosę w drobny mak! Takich kilku jak ona robi złą robotę wszystkim w miarę przyzwoitym lekarzom!!

 

Fajna ta kosiarka, obawiam się jednak, że u mnie się nie sprawdzi ...

 

Siemanko!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

oj tak, wszędzie się trafia taka ukryta arystokracja... Ja mam jedną taką panią technik w pracy. Powinna robić badania słuchu na spółkę z koleżanką, po połowie. Ale każdy z naszych lekarzy boi się jej wysłać pacjenta, więc ta druga robi 90% a ta arystokratka robi głównie miny. Za to szef ją lubi... :cool:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DSC_0166.jpg

 

Służby zdrowia nie zmienimy, ale za to macie szansę zagłosować. Jakie ubranko powinien mieć ten królik, jakiego koloru oczka i nosek mu wyhaftować.

Może i mniejszej wagi to problem, ale za to macie realną szansę wpłynąć na wygląd królika (w przeciwieństwie do innych spraw).

 

Wreszcie jakaś ludzka temperatura dzisiaj. Znaczy nadal gorąco, ale już się dało oddychać. Magda pojechała na obóz żeglarski. Jako że wracają w poniedziałek za tydzień, a we wtorek wyjedzie pewnie na plener, to rok szkolny już zakończyła. Takoż tylko Małgo musi chodzić do szkoły i bardzo sobie szkoduje.

 

DAL dzisiaj miałam (uszycie królika się nie liczy)! No dobra, podlałam wieczorem i wypieliłam małe kwietniczki przed domem z rozpędu, ale tylko tyle.

 

A wieczorem sowy nas odwiedziły. Małe tak strasznie głośno piszczą. Latały, siadały na płotach i dachach w sąsiedztwie i nawoływały się. Gerda chyba wyobrażała sobie, że może zapolować na sowę i strasznie się do nich wyrywała. Chyba muszę jej jakiś atlas ptaków pokazać, żeby uwierzyła, że role mogłyby być zgoła odwrotnie rozdane w tym spektaklu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...