Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

ooooooooooooo no zarąbiście wiedziałam że Młoda się odgryzie:lol: kurde pokaż królika na lewo;) a powiem Ci że panna królisia nazywana przez syna Misią Królisią zostąła przyjęta z takim entuzjazmem że chyba połowa ulicy słyszała:rotfl:

 

a że możesz długo to podejrzewałam skuli tego napisałam do Ciebie :hug:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

kurde pokaż królika na lewo;) a powiem Ci że panna królisia nazywana przez syna Misią Królisią zostąła przyjęta z takim entuzjazmem że chyba połowa ulicy słyszała:rotfl:

 

a że możesz długo to podejrzewałam skuli tego napisałam do Ciebie :hug:

 

Ad. 1 Niewykluczone, tylko muszę go skończyć. Jeszcze nakrycie głowy mi zostało. Jutro uszyję.

Dzisiaj mieliśmy porąbany dzień - dwie godziny stania w kolejce po ekuz! (Weronika dostała do końca września tylko, bo pełnoletnia i legitymację szkolną ma ważną tylko do tego czasu. Młode na sześć miesięcy. Andrzej na pięć lat. Ja... na dwa miesiące. A miałabym na sześć, gdyby nie to, że za umowę-zlecenie na prowadzenie zajęć Odysei odprowadzano składkę zdrowotną. Umowa już zakończona, ale wciąż wiszę w ZUSie jako zatrudniona na nią, a jako że ten rodzaj umowy, to tylko dwa miesiące. Gdybym nie miała tej umowy, jako żona uwieszona na ramieniu męża dostałabym na pół roku...) A później zakupy przedwyjazdowe i wróciłam na wpół żywa. Dobrze, że chociaż na jodze byłam rano, to i dzień nie całkiem zmarnowany.

 

Ad. 2. Cieszę się niezmiernie i moje ego rośnie.

 

Ad. 3. Pół przyjemności po mojej stronie.

 

 

Braza, całe szczęście, że występujemy w pakiecie - będzie Ci łatwiej udawać, że to z naszego przyjazdu się cieszysz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam ruskie (oczywiście, bo ruskie uwielbiam) i z kaszą gryczaną (rewelacyjne!!!). Mięsne też chwalili, natomiast z kapustą i grzybami były dla mnie mdłe. Mają też owocowe, ale nie przepadam, więc nic o nich nie wiem. Za to domowa lemoniada była świetna.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najłatwiejszą to na pewno. Zresztą zaczyna się od krótkiego szkolenia i dopiero po szkoleniu wybiera się trasę. W trakcie szkolenia można się przekonać, jak Młody daje sobie radę, bo mają taką pokazową "trasę" tuż nad ziemią, na której poznaje się wszystkie rodzaje asekuracji na różnych przeszkodach. Jeżeli tam sobie poradzi, to i z najłatwiejszą z "dorosłych" tras też nie będzie kłopotu. A jakby co, to zostaje ta dwa metry nad ziemią zawieszona, na której rodzice mogą z ziemi pomagać. Zresztą tam cały czas są ludzi z obsługi, pomagają, podpowiadają, w razie potrzeby pewnie nawet zdejmą z trasy i bezpiecznie na ziemię odstawią, ale takiego wypadku nie widziałam.

 

Niebieska wcale nie jest niżej niż czerwona. Ma najwięcej przeszkód i najdłuższy zjazd. Magda później twierdziła, że trasa Małgosi była ciekawsza, ale Magda zazwyczaj uważa, że źle wybrała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

u nas w Arturówku jest coś podobnego i kończy się przejazdem nad stawem. Bez klatki, trzeba się trzymać i wio... Jak na to patrzę, to mam ochotę zapytać o dwie rzeczy- jaka jest statystyka wpadnięć do wody i jak się wraca.. staw naokoło pieszo? czy wciągają pod górę?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oni mają naprawdę dobre zabezpieczenia. Muszą. Nawet na wypadek bardzo gapiowatej osoby pozbawionej instynktu samozachowawczego. Każdy ma uprząż założoną przez instruktora i jest przypięty do liny dwoma linkami. Od chwili, kiedy się wepnie przy wejściu na trasę do zakończenia trasy nie ma możliwości, żeby odpiął jednocześnie dwa karabinki. One są jakoś tak sprytnie połączone, że odpięcie jednego jest możliwe tylko, gdy drugi jest zablokowany. Nie można odpiąć i zablokować odpiętego, bo do blokady są "klucze" zamocowane na linie i tylko na linie można zablokować karabinek. W najgorszym wypadku ktoś zawiśnie na jednej lince przypiętej do uprzęży. Jeżeli nawet nie będzie mógł sam się wystyrmać z powrotem na przeszkodę (raczej mało prawdopodobne, bo te linki są krótkie i daleko nie będzie miał), to pomoże mu któryś z instruktorów. Oni naprawdę pilnowali, cały czas patrzyli i podpowiadali w razie potrzeby. Małgo poradziła sobie z dorosłą trasą bez problemu, chociaż był tam przeszkody naprawdę trudne jak wejście po pniu drzewa pionowo do góry po uchwytach jak na ściance wspinaczkowej (kilkanaście metrów tego podejścia było) albo przejście po drewnianych huśtawkach (na tym dorośli wymiękali). Magda miała zeskok ze swobodnym lotem. Dla mnie wszystkie te przeszkody były trudne, bo wysoko.

 

DSC_0069.jpg

 

DSC_0075.jpg

 

Zjazdy były różne: na beczce, w klatce, na bańce, zwyczajnie po linie, pionowo po linie.

 

DSC_0074.jpg

 

DSC_0084.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no coś czuję że to Młode zaliczy:lol: dzisiaj zaliczyliśmy skocznię i taras widokowy mało się nie porzygałam z radości:sick: mam taki lęk wysokości że aż skurcze w łydkach miałam na myśl że mam podejść do barierki:( postałam 5 minut i nawiałam:(
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A to jednak jesteś lepsza ode mnie, bo ja na tarasie widokowym nie miałam żadnych dziwnych odczuć. Dawno, dawno temu, kiedy skocznia była stara i drewniana (mam wrażenie, że pod kolejką widać betonowe podpory starej skoczni), łaziłam po niej z bratem i kuzynem. Nie była w żaden sposób zabezpieczona, stała sobie w gęstym bukowym lesie niedaleko żółtego szlaku. Po drodze ze szlaku do skoczni mijało się stary, zapomniany grób bez tabliczki.

Pewnie przy samej skoczni były jakieś zakazy wstępu, ale kto by tam na nie zwracał uwagę? Do któregoś piętra skocznia miała konstrukcję metalową, do której przymocowano drewniane stopnie i poręcze. Co któryś stopień był spróchniały, więc trzeba było uważać. Ostatni albo ostatnie dwa poziomy były nadbudowane z drewna i nieco się chybotały. Wtedy skoczkowie nie startowali z belki, tylko wyjeżdżali z boku. Takie wyjazdy były na różnych wysokościach.

Oczywiście instynkt samozachowawczy podpowiadał mi, że to nie jest tak całkiem bezpieczne, ale przecież nie mogłam starszemu (o kilka miesięcy zaledwie, ale zawsze to podkreślał) kuzynowi i młodszemu bratu pokazać, że się boję. Zresztą chyba się nie bałam. Kiedy w takim razie nabyłam ten lęk wysokości?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...