Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

No kiedy moje dziecko się uczy pilnie. Kiedy była tu na święta, tłukła matmę i mówiła do mnie dziwne rzeczy, których nie rozumiem i nie mam zamiaru rozumieć. Tam też się uczy, ale nie można rozwiązywać zadań z trygonometrii przez 12 godzin, bo by człek ocipiał, więc w przerwach dzwoni.

W sumie lepiej, że nam marudzi, a nie koleżankom z pokoju, bo by ją zabiły.

Mama nie dzwoni, my z bratem dzwonimy na zmianę, a teraz w ogóle jest u nas i się kuruje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano ja już niestety wiem, jak to jest, gdy nikt nie zadzwoni i nie opie...li z góry na dół za coś ... cokolwiek... C'est la vie ...

 

No i widzisz. Deszcz zmiótł mnie z pola a teraz, kiedy zasiadłam przed kompem z kawą w pełni usprawiedliwiona przestał padać. I co, mam znowu się ubierać i wychodzić? (powiedz: nie)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

taki nawyk mamy wszyscy że się pilnujemy czy komuś krzywda się nie dzieje taka mała mafia rodzinna;) ja to lubię, fajne uczucie że ktoś myśli o mnie i się troszczy, mama o nas a my o Nią, bo mamy tylko siebie

I to jest to, co mnie doprowadza do furii ;)

Tak więc moja mama zwykle nie wie, co się u mnie dzieje, może dlatego nie dzwoni.

Ale ja całe życie tak miałam. Jak wycieczka szła w prawo, to ja w lewo. Każde pytanie- co u mnie - odbieram jak kontrolę a tej nie znoszę z żadnej strony (ani męża, ani szefa ani mamy). No, chyba że to taki small talk, to OK, mogę być uprzejma :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

u nas tez dziala to jak lancuszek a mnie czasem strasznie wkurza taki gluchy telefon ;) zreszta ja nie lubie kontroli, oni wszyscy moi rodzice i rodzenstwo mieszkaja blisko siebie, brat mieszka w tym samym bloku co siostra i sa ze soba blizej. ja jestem raczej outsiderem rodzinnym, odmiennosc pogladow, ciekawosc swiata, chcenie czegos wiecej, lepiej, inaczej, dalej, poszerzanie horyzontow spowodowalo ze przeprowadzilam sie gdzies indziej i w innym miejscu stworzylam swoj swiat. ale mimo wszystko jestesmy sobie bliscy choc czasem to nie moja bajka ;), traktuja mnie bardziej jak "ojca chrzestnego" dzwonia z problemami, po pomoc i takie tam. najwazniejsze by sie akceptowac. jednak jesli ktores z nas ma klopoty to wszyscy zwieraja szyki do wspolnego dzialania :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no u nas to nie forma kontroli tylko zwyczajna troska Mamy o nas i nas o Mamę i u nas to głownie u nas Ona robi za "centralę" zgłaszasz problem Ona wie kto gdzie jest i kto może pomóc w jego rozwiązaniu i przekierowuje do odpowiedniej osoby:) my ganiamy jak kot z pęcherzem w robocie a tu się dziecko rozchoruje, a to trzeba gdzieś, kogoś przewieźć, normalne życie no i przede wszystkim na Mamę zawsze i w każdej sytuacji można liczyć i trzeba o Nią dbać:) a jak zadzwonimy pogadamy to się Mama nie martwi a nam koronki z głów nie spadają:lol:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też wyżej stawiałam niezależność niż łatwość uzyskania pomocy. Może dlatego, że zawsze się z mamą kłóciłam. Byłam niepokorną, pyskatą nastolatką, a dla kontrastu miałam młodszego brata, który jakoś łatwiej potrafił zmilczeć, co nie znaczy, że nie robił swojego. Zresztą jemu było łatwiej coś ugrać. Jednak byliśmy wychowywani trochę stereotypowo, że chłopcu więcej uchodzi. W sumie, patrząc z dzisiejszej perspektywy, byliśmy oboje bardzo grzecznymi dziećmi. Przestałam się kłócić z mamą, kiedy się wyprowadziłam z domu, ale wciąż mieszkaliśmy w tym samym mieście i mieliśmy dość blisko. W dodatku, kiedy byłam w ciąży, mama przeszła na emeryturę i zaczęła pracować na ułamek etatu w tej samej szkole, co ja. Później zaproponowała sama, że zajmie się Weroniką. Ja pracowałam na pół etatu nauczycielskiego, więc nie musiała zajmować się nią zbyt długo, ale znowu zaczęłyśmy się kłócić, co było dla mnie bardzo trudne (w końcu byłam zależna i strasznie mnie to gniotło). Dlatego dla Magdy miałam już nianię. A kiedy przenieśliśmy się daleko, poczułam wszystkie korzyści (niezależność, brak kontroli) i konsekwencje (brak pomocy nawet w sytuacjach awaryjnych). Zgodnie z moimi przewidywaniami korzyści (moim zdaniem) przewyższały wady tego rozwiązania. A teraz to ja pomagam mamie i zaczynam odczuwać niewygodę wynikającą z dużej odległości, która nas dzieli.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnoszęwrażenie, że my wszystkie podchodzimy do tego podobnie: ja też nie znoszę, gdy ktoś za bardzo wydzwania i pyta, jak tam u mnie. Gdy mam jakiś problem, to dzwonię i już. Wyprowadziłam sie niedaleko, bo tylko 100km ale i tak od razu bardziej się z Tata polubilismy :) Teraz to mi brakuje czasami Jego opierdolu ... za nic, bo tak zazwyczaj było ale nie zmienię tego.

Dlatego też i nie wydzwaniam do Córci co chwila, właściwie to czekam na Jej telefon raz, że nie za bardzo wiem, gdzie jest i co robi aktualnie a dwa, że po co, w końcu jeśli jest Jej dobrze to nie musi mi się meldować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie mamy tak samo... brak kontroli największym szczęściem jednostki :bye:

 

Co oznacza, że się nie nadajemy do życia w tym kraju chyba...

No ale to insza kontrola.

 

Wiosna pełnom gembom. Wczoraj Andrzej z Małgosią byli na nartach. Wprawdzie na dobrze naśnieżonych stokach jeszcze całkiem przyzwoicie się jeździ, ale już chyba nie potrwa to długo. Dzisiaj było +11!

 

8.jpg

 

9.jpg

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Braza, nie jestem Twoją matką!

 

Wusia, nawet nie tak strasznie pracochłonne.

 

Osia, jak wielu...

 

Prostuję - moje dziecko w święta nie uczyło się trygonometrii, teraz się jej uczy, a wtedy uczyła się wszystkiego innego. Przy czym tamto wszystko w ogóle nie jest życiowe i do niczego się nie przyda, a trygonometria jest życiowa.

 

No!

 

A wczoraj byliśmy na nocnych nartach. Warunki takie se - zgrzytający lód i muldy z lodowej kaszy. Stok długi, więc pod koniec każdego zjazdu nieźle nogi czułam, ale dzisiaj nie mam zakwasów! Dobrze, że wyjazd wyciągiem też był długi (11 minut), więc można było odpocząć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...