Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

No weźcie się zdecydujcie!!!

 

Ja już nie pamiętam, na czym skończyłam Brazoczysko. Gdzieś to mam zapisane. Jeżeli mnie natchnienie dopadnie, to może dokończę po wakacjach.

 

To ja już lepiej z tymi zdjęciami zacznę...

O cholewka! Musiałabym je ściągnąć z tatitopka, bo przecież w mamitopku ich nie mam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ooooooooo TAR-cia Ty to masz łeb:rotfl:
jak sklep :p

 

No weźcie się zdecydujcie!!!

 

Ja już nie pamiętam, na czym skończyłam Brazoczysko. Gdzieś to mam zapisane. Jeżeli mnie natchnienie dopadnie, to może dokończę po wakacjach.

 

To ja już lepiej z tymi zdjęciami zacznę...

O cholewka! Musiałabym je ściągnąć z tatitopka, bo przecież w mamitopku ich nie mam!

chwilowo nie chce zdjec chce Brazoczysko dla odogłupienia mojego budowlanego. wrzesien coraz blizej ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i przez Was poszłam spać po drugiej w nocy (no dobra, trochę też zawiniły dziki, które akurat o tej porze buchtowały nam pod oknami). Najpierw zaczęłam porządki w zdjęciach robić, a kiedy wymiękłam, bo już żadnej decyzji (usunąć czy zostawić) podjąć nie umiałam, to zaczęłam Uroczysko przeglądać. Stare trochę szlifowałam przed ponownym wrzuceniem, ale nie wiem, do którego momentu z tymi szlifami doszłam. A niepublikowane też chciałam poprawić.

 

Po znalezieniu ubytowania w Hrabuszicach i zadomowieniu się w pokoju poszliśmy na wieczorny spacer po miejscowości.

 

DSC_0005.jpg

 

Już krążąc po okolicy w poszukiwaniu najlepszego lokum widzieliśmy obiecujący wał chmur nad Tatrami. Prognozy pogody nie były optymistyczne, dwa kolejne dni miały być deszczowe, ale na razie widok był piękny. Problem w tym, że z Hrabuszic Tatr nie było widać, bo zasłaniała je pokaźna górka. Postanowiliśmy oczywiście wleźć na nią i to przed zachodem słońca. Obraliśmy właściwy kierunek i zaczęliśmy podejście wąskimi uliczkami. Najpierw były zwykłe domy jednorodzinne, później coraz dziwniejsze, jakby niedokończone, zaniedbane, podupadłe, wreszcie weszliśmy pomiędzy maleńkie domki, niektóre murowane, inne jakby sklecone z czegokolwiek, co było pod ręką, obudowane szopkami i przybudówkami. Najwyraźniej też budziliśmy duże zainteresowanie ciemnoskórych mieszkańców tych domków. Dzieci wykrzykiwały coś do nas niezrozumiale i pokazywały nas z rozbawieniem innym. Tak, wleźliśmy w środek romskiego osiedla. Nie miałam odwagi podnieść aparatu i robić zdjęć. Dopiero później Andrzej swoim aparatem z solidnym zoomem (kurczę, przydałby mi się porządny obiektyw...) ściągnął te widoki z dużej odległości.

 

DSCN1767.jpg

 

DSCN1770.jpg

 

DSCN1771.jpg

 

DSCN1775.jpg

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie na obrzeżach każdej miejscowości spotykaliśmy takie widoki. Czasem było to kilka dwupiętrowych bloków (jakby popegieerowskich) otoczonych bezładną plątaniną małych domków zbudowanych metodą chałupniczą z tego, co się napatoczyło - częściowo murowanych, częściowo z innych materiałów. Często stały w pobliżu albo pomiędzy nimi jakby niedokończone "zwykłe" murowane domki jednorodzinne. Może ktoś zaczynał się budować zanim w pobliżu powstało osiedle romskie, a potem sprzedawał swój mniej lub bardziej skończony dom?

Były też osiedla baraków, takich jak ten na samej górze, zbudowane pośrodku niczego, w szczerym polu. Jedno z nich mijaliśmy kilka razy. Wyglądało porządniej, bo poza barakami nie było tam innych zabudowań.

Najbardziej zapamiętałam osiedle na przedmieściu dość dużego (relatywnie) miasta. Było też duże. Stały tam bardzo zaniedbane bloki, domki, baraki i wielka, szara kamienica. Niektóre mieszkania chyba były puste, bo miały powybijane okna zatkane dyktą (a może ktoś w nich mieszkał jednak). Klatka schodowa była duża, z oknami na przestrzał. Okien nie miała - nie tylko szyb, ale też futryn. Może po wybiciu szyb, futryny jako i tak bezużyteczne posłużyły jako opał? Na dużym balkonie pozbawionym balustrady (zrobiona z drewna poszła na opał?) stał na oko dwuletni chłopiec. To było wysokie drugie piętro.

Życie toczyło się na zewnątrz, wszędzie widzieliśmy pełno ludzi, mnóstwo wesołych dzieci.

Wiem, u nas też można takie osady zobaczyć, ale trzeba jechać w tym celu specjalnie i wiedzieć, dokąd, a tam takie widoki pchały się w oczy na każdym kroku.

 

Wracam do naszego spaceru. Wyszliśmy ponad to osiedle, ale okazało się, że górka jest rozłożysta i jeszcze trzeba było kawałek po skoszonej łące podejść, żeby wreszcie zobaczyć Tatry.

 

DSC_0007.jpg

 

DSC_0010.jpg

 

DSC_0012.jpg

 

DSC_0013.jpg

 

DSC_0009.jpg

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to se poleciałam kiczem!!! Ale co mi tam, mogę jeszcze...

Widzicie te Tatry prześwitujące przez chmury?

 

Oj, coś mi forum marudzi, że tylko pięć zdjęć na post mogę. No przecież w tym nie ma jeszcze żadnego! Chyba musi ktoś inny coś tu napisać, zanim mi pozwoli dalej wklejać kicz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też nie zamierzałam rozwijać komentarza, bo dużo na ten temat napisali mądrzy ludzie (mniej mądrzy pewnie też, ale nie czytałam).

 

Kontynuuję zatem.

 

Dwa następne dni były, zgodnie z zapowiedziami, deszczowe. Niespecjalnie nas to zmartwiło, bo nie ma złej pogody, są źle ubrani ludzie. W dodatku mieliśmy tym razem dach nad głowami, taki normalny, a nie ten namiotowy. No bo taki nietypowy pomysł na wakacje mieliśmy - prawie dwa tygodnie w jednym miejscu i to nie pod namiotem, a pod dachem!

No dobra, zacznę od początku - miało być tak: Wiedeń, Bratysława, coś po drodze, Słowacki Raj. A wyszło, jak zawsze, inaczej. Bo konie miały wakacje. Te z Hiszpańskiej Szkoły Jazdy. Pierwszym dniem pokazowych treningów był 2. sierpnia. I wszystko się obyrtnęło - Raj, Bratysława, Wiedeń. A że w Raju miało lać i burzyć, tośmy zaszaleli i zamieszkali w pokoju.

No to już wyjaśnione.

Co można robić podczas deszczu? Zwiedzać jaskinie, bo w jaskini deszcz nie przeszkadza.

Na początku był drobny, osiemdziesięciokilometrowy problem. Otóż na Słowacji poza sklepami ciężko zapłacić kartą. Bankomat też ciężko znaleźć poza miastami. Panienka z informacji w Hrabuszicach zapewniała nas, że za wstęp do jaskini zapłacimy kartą. No to pojechaliśmy. Na szczęście przy parkingu przed jaskinią podeszliśmy do informacji po mapę (tylko gotówka, więc wydaliśmy ostatnie eura), gdzie się dowiedzieliśmy, że przy jaskini kartę też możemy co najwyżej do dziupli włożyć. To nam oszczędziło dwudziestominutowego spaceru w deszczu do jaskini i tyleż z powrotem. Nie oszczędziło natomiast drogi do najbliższego bankomatu, który był jedyne czterdzieści kilometrów stamtąd (znaczy był bliżej, ale akurat drogę zamknęli z powodu wyścigów). A potem już było wspaniale, deszcz ciapał delikatnie, kiedy szliśmy, a moje nowe, jasne spodnie z Decathlonu okazały się nad podziw plamoodporne (błoto z nich spadło po wyschnięciu bez śladu).

Dobszyńska Jaskinia Lodowa była warta odwiedzenia, a przewodnika mówiącego po słowacku rozumieliśmy bez problemów. Tyle że zdjęć nie mam, bo prawo do ich robienia kosztowało 10 euro. Oceniłam, że moja sztuka nie jest tyle warta.

Następnego dnia lało wytrwale i zgodnie z planem, więc pojechaliśmy tym razem znacznie dalej do kolejnej jaskini. Tym razem była to Ochtyńska Aragonitowa Jaskinia. Zdjęć nie mam z tego samego powodu, ale jaskinię zdecydowanie polecam! Niezwykłe widoki.

Kiedy wyszliśmy z jaskini, nie padało! No to wyciągnęłam aparat. Wracając inną drogą przejechaliśmy przez urocze miasteczko. Tak urocze, że zarządziłam zawrotkę, żeby je dokładniej obejrzeć i oczywiście uwiecznić.

 

DSC_0037.jpg

 

Kościół, jak kościół, ale popatrzcie na ten pałac:

 

DSC_0048.jpg

 

DSC_0062.jpg

 

DSC_0067.jpg

 

DSC_0045.jpg

 

Piękny i imponująco duży, jak na tak małą miejscowość. Pewnie kiedyś była ważniejsza, może należała do kogoś ważnego? Leży na skrzyżowaniu dróg, pochodzi z XIII wieku, a wzbogaciło się demolując górę. Tam co kawałek jest demolowana góra! Jest sobie góra, a potem jej nie ma! Rozkopują do cna i tylko hałdy z resztek zostają! No ale najwidoczniej okres prosperity miasteczko Jelszawa ma za sobą. A szkoda, bo mogłoby być piękne. Popatrzcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...