Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

Kurczę, już nie pamiętałam nawet, że Sucha Bela taką obfitością rozrywek nas uraczyła! Wklejam te zdjęcia i wklejam, a tu kolejne drabinki, stupaczki i wodospady.

 

DSC_0370.jpg

 

DSC_0372.jpg

 

Wody pod nogami coraz mniej, więc już chyba koniec.

 

DSC_0380.jpg

 

No i rzeczywiście. Dolinka zdobyta, zostało długie, strome zejście z pięknymi widokami i kwiatami.

 

DSC_0389.jpg

 

DSC_0390.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Pewnie, że Raj! Tam jest przepięknie! Pokonując stosunkowo krótkie trasy ma się duuużo więcej atrakcji niż w Tatrach. Gdyby tylko nie ten głupi lęk wysokości... Przecież dla dziewczyn cały smaczek był w tych wszystkich drabinach, drabinkach, stupaczkach i mostkach, nawet wodospad wlewający się górą do butów był większą atrakcją niż jakikolwiek inny - nawet wyższy, ładniejszy, potężniejszy, ale oglądany z daleka.

 

Zastanawialiśmy się nad trasą na trzeci dzień. Nasi sąsiedzi wybrali Piecky, dolinę dłuższą niż Sucha Bela i nieco dalej położoną. Żeby uniknąć długiego podejścia przed i tak długą trasą, trzeba było podjechać na parking przy innym wejściu do parku. My zastanawialiśmy się nad Velkim Sokolem - najdłuższym z udostępnionych wąwozów. Do niego startuje się z tego samego parkingu, co do Piecek (Piecków?), ale trzeba kawałek podejść, żeby dotrzeć do początku doliny. No i powrót też ciut dłuższy.

Oczywiście to nie są jedyne ciekawe trasy, ale do kilku innych, krótszych dolin dojście jest już naprawdę bardzo długie i łącznie z powrotem robi się trasa kole 8-10 godzin czystego marszu (zależy, jak bardzo wierzyć w czasy podane na mapie).

Po powrocie z Suchej Belej czekaliśmy na relację sąsiadów z wycieczki w Piecky. Dłuuugo czekaliśmy. My wyszliśmy dość wcześnie, chociaż nie bladym świtem, wyczytawszy, że później korki na drabinkach są większe. Sąsiedzi zazwyczaj wyruszali długo po nas, ale czyżby wyszli tego dnia aż tak późno, wiedząc, że trasa przed nimi długa?

Chyba tak, bo wrócili naprawdę późnym wieczorem. W dodatku okazało się, że zabłądzili przy zejściu, bo przegapili miejsce, gdzie od drogi wiodącej grzbietem do wyjścia z Velkego Sokola i dalej odchodził szlak prowadzący na dół. W efekcie nadłożyli pokaźny kawał drogi. Oczekiwana relacja nie brzmiała zachęcająco - węższy i bardziej błotnisty, poszliśmy tam głównie dla najdłuższej drabiny, żeby się sprawdzić. No dobra, błoto i wąskość doliny mnie nie przerażają, ale jeżeli jedynym jej atutem była dwudziestometrowa pionowa drabina, to mnie nie przekonuje. Nie, żebym się bała tych dwudziestu metrów - nadal pionowe drabiny przyczepione do skał mnie nie ruszały (no, prawie - jednak poruszałam się po nich z rozwagą), ale Velky Sokol również z przewodniku był opisywany bardziej entuzjastycznie jako najdłuższa, najgłębsza (o ścianach sięgających 300 metrów) i najdziksza dolina. No to decyzja zapadła i następnego dnia, wczesnym, jak na wakacje, rankiem podjechaliśmy na parking. Pierwsze pół godziny (może ciut więcej) zajęło nam poziome prawie przejście do wejścia w dolinę. Początek był, jak zwykle, zupełnie niewinny, wręcz sielankowy. Jednak już tam dawało się wyczuć, że weszliśmy w naprawdę dużą dolinę. Rzeka, która z niej wypływała, była znacznie szersza i głębsza niż strumienie w poprzednich. Brzegi porośnięte bujną roślinnością i kryształowo czysta woda płynąca po białych kamieniach zachęcały do wywalenia się na trawce brzuchami do góry. Nawet rozważaliśmy taką możliwość jako plan na któryś z kolejnych dni.

 

DSC_0002.jpg

 

DSC_0005.jpg

 

I tak podziwiając okoliczności przyrody dotarliśmy do pierwszego na trasie i właściwie zarazem ostatniego regularnego mostka. Ja wybrałam przejście brodem.

 

DSC_0010.jpg

 

Najbardziej podobał nam się to, że nie spotkaliśmy do tego momentu żadnego człowieka na szlaku.

 

DSC_0011.jpg

 

Od tej chwili szlak prowadził wzdłuż potoku, zazwyczaj dając nam pełną dowolność w wyborze, którym brzegiem chcemy iść. To znaczy czasem pojawiał się znak na drzewie sugerujący jakiś wybór, ale już po chwili kolejny znak był po drugiej stronie. W efekcie meandrowaliśmy jak dzika rzeka to tu, to tam, zależnie od tego, gdzie nam się wydawało, że będzie możliwość przejścia kawałka drogi po ścieżce NAD wodą. Problem tkwił w tym, że Małgo miała przemakalne buty, które wprawdzie po impregnacie dzielnie sobie dotąd radziły, ale jednak jakąś granicę odporności miały. Buty Magdy, mimo że teoretycznie nieprzemakalne, też po pewnym czasie się poddawały. Moje walczyły dzielnie, ale i tak ustępowały ponaddwudziestoletnim Salomonom Andrzeja, które jeszcze nigdy nie przemokły. Takoż nie przywiązując do tego ZBYT dużej wagi, staraliśmy się jednak nie iść cały czas po wodzie. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do wcześniejszych strumieni, ten był na to zdecydowanie za głęboki.

 

DSC_0012.jpg

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pewnym momencie nawet mieliśmy normalną drogę wzdłuż potoku!

 

DSC_0016.jpg

 

DSC_0023.jpg

 

A później droga się skończyła i znów trzeba było szukać przejść i wybierać, czy bardziej się opłaca wspinać po stromym brzegu, czy jednak ćwiczyć równowagę idąc po kamieniach mniej lub bardziej zanurzonych w wodzie.

 

DSC_0030.jpg

 

DSC_0032.jpg

 

Było całkiem dziko i bezludnie. Minęliśmy zaraz na początku tego meandrowania przez potok jeden komplet Polaków. Znaczy rodzinę z dziećmi. Tata stał na brzegu i wrzucał do wody kamienie, które miały stworzyć dzieciom możliwość przejścia suchą stopą. Byliśmy ciekawi, czy oni doszli na górę, czy się wycofali. No bo jeżeli ten pan tak ofiarnie budował most przy każdym przejściu na drugi brzeg, to mogą tam jeszcze być. A buty mieli całkiem porządne.

Drugi komplet, tym razem Słowaków, minęliśmy już w tej węższej części. Też bardzo starannie szukali suchej drogi i nawet Andrzej podał im pomocną dłoń, kiedy uprzejmie dali się wyprzedzić, widząc, że idziemy szybciej.

 

DSC_0034.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DSC_0055.jpg

 

Coraz bardziej dziko, coraz wyższe ściany wokół nas, przyroda szaleje, ludzi prawie nie ma... tylko droga wciąż łatwa, kilka przepraw przez powalone drzewa, bo do ciągłego skakania po kamieniach już się przyzwyczailiśmy...

I wreszcie są!

 

DSC_0066.jpg

 

DSC_0067.jpg

 

DSC_0070.jpg

 

Tym razem nawet dzieci wolały przejść bokiem niż skorzystać ze sprytnie wyrzeźbionych w drewnie schodków.

 

DSC_0071.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak widać jest wąsko, dużo przeszkód naturalnych urozmaicających wycieczkę, mniej ułatwień, więcej odcinków względnie normalnego idzenia. Mnie się to baardzo podobało. No ale w końcu pojawiła się i metalowa drabinka.

 

DSC_0102.jpg

 

DSC_0103.jpg

 

Ale najpierw trzeba było do niej dotrzeć.

 

DSC_0104.jpg

 

DSC_0115.jpg

 

DSC_0117.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wcale nie musieliśmy się zapierać. No ja może trochę..., ale reszta nie. Zresztą gdybym nie uważała, że warto, to bym nie poszła, bo i co mnie niby zmuszało?

 

Podnoszący na duchu widok z góry:

 

DSC_0118.jpg

 

Jaki do bólu normalny mostek! Zapomniałam o nim.

 

DSC_0124.jpg

 

DSC_0128.jpg

 

Niższa część Velkego Sokola słynie z wysokich ścian, wyższą przewodnik określa jako najbardziej romantyczną i bardzo wąską.

 

DSC_0129.jpg

 

DSC_0132.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DSC_0191.jpg

 

Wcale się nie cieszyłam, że ta ciekawsza część wycieczki się kończy. Godzina była wciąż młoda, bo wcześnie wyszliśmy, wędrówka dzięki urozmaiconym przeszkodom nie była nużąca ani męcząca. Mogłabym tak jeszcze długo.

 

DSC_0193.jpg

 

DSC_0195.jpg

 

DSC_0197.jpg

 

DSC_0201.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DSC_0209.jpg

 

DSC_0216.jpg

 

DSC_0217.jpg

 

I tak ubyło nam połowę wody spod nóg.

 

DSC_0221.jpg

 

 

I to już koniec. Łąka, za nią podejście przez las, już takie strasznie zwyczajne i dotarliśmy do szlaku łączącego górą wyjścia z dolin. Usiedliśmy na ławce, obok siedział człowiek, który nas minął w dolinie. Zupełnie inaczej niż wczoraj, kiedy po wyjściu z doliny trafiliśmy na ruchliwe skrzyżowanie pełne turystów, z wypożyczalnią rowerów i hulajnóg do zjeżdżania. Uciekaliśmy stamtąd, żeby usiąść gdzieś dalej w spokojnym miejscu. Na szczęście się znalazło, ale przed nami defilowały tłumy wracających z doliny. Wcześniej, szukając tej polanki, spotkaliśmy między innymi polską rodzinkę. Szli za nami Pani narzekała strasznie głośno, że w dolinie za dużo wody i lepiej by było, gdyby było jej mniej (może powinni jakiś kurek zainstalować?). Tak lamenciła, że stanęliśmy pośrodku ścieżki, żeby ich przepuścić, bo słuchać było hadko.

A nad Velkim Sokolem cisza i spokój. No ale trzeba było iść na dół, bo to jeszcze kawał drogi, w dodatku mniej interesującej, więc bardziej nużącej.

 

DSC_0229.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DSC_0233.jpg

 

Mało mam zdjęć z tego zejścia, bo całkiem zwyczajnie przez las się szło z rzadka na początku trafiając na jakąś polanę. Szlak najpierw prowadził grzbietami i gdybyśmy z niego nie skręcili w lewo, to doszlibyśmy do wyjścia z Piecków. To było to miejsce, które przegapili nasi sąsiedzi. Nam było łatwiej, bo musieliśmy zmienić kolor szlaku.

 

Po pewnym czasie monotonnego marszu w dół przez las nasza ścieżka dotarła do brzegu doliny. Jednak z góry nie było widać nic ciekawego.

 

DSC_0243.jpg

 

Jeszcze jedna zmiana szlaku, żeby dojść do prosto do parkingu, a nie do wejścia do Velkego Sokola i już byliśmy pomiędzy domkami na dole.

 

DSC_0244.jpg

 

DSC_0248.jpg

 

Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że w eleganckiej knajpce przy parkingu jedzenie wcale nie jest droższe niż w naszej wsi, więc od razu zatrzymaliśmy się na obiedzie. Z ulgą pozdejmowaliśmy buty, a zmęczone dziecko poszło odpocząć w oczekiwaniu na posiłek.

 

DSC_0250.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...