Agduś 31.08.2016 23:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Sierpnia 2016 Kurczę, już nie pamiętałam nawet, że Sucha Bela taką obfitością rozrywek nas uraczyła! Wklejam te zdjęcia i wklejam, a tu kolejne drabinki, stupaczki i wodospady. Wody pod nogami coraz mniej, więc już chyba koniec. No i rzeczywiście. Dolinka zdobyta, zostało długie, strome zejście z pięknymi widokami i kwiatami. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 01.09.2016 13:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Raj?? To szkoła przetrwania jest! Nie jestem pewna czy osobiście nie poruszałabym się sposobem naszych przodków (zanim zeszli z drzewa) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 14:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 (edytowane) Pewnie, że Raj! Tam jest przepięknie! Pokonując stosunkowo krótkie trasy ma się duuużo więcej atrakcji niż w Tatrach. Gdyby tylko nie ten głupi lęk wysokości... Przecież dla dziewczyn cały smaczek był w tych wszystkich drabinach, drabinkach, stupaczkach i mostkach, nawet wodospad wlewający się górą do butów był większą atrakcją niż jakikolwiek inny - nawet wyższy, ładniejszy, potężniejszy, ale oglądany z daleka. Zastanawialiśmy się nad trasą na trzeci dzień. Nasi sąsiedzi wybrali Piecky, dolinę dłuższą niż Sucha Bela i nieco dalej położoną. Żeby uniknąć długiego podejścia przed i tak długą trasą, trzeba było podjechać na parking przy innym wejściu do parku. My zastanawialiśmy się nad Velkim Sokolem - najdłuższym z udostępnionych wąwozów. Do niego startuje się z tego samego parkingu, co do Piecek (Piecków?), ale trzeba kawałek podejść, żeby dotrzeć do początku doliny. No i powrót też ciut dłuższy. Oczywiście to nie są jedyne ciekawe trasy, ale do kilku innych, krótszych dolin dojście jest już naprawdę bardzo długie i łącznie z powrotem robi się trasa kole 8-10 godzin czystego marszu (zależy, jak bardzo wierzyć w czasy podane na mapie). Po powrocie z Suchej Belej czekaliśmy na relację sąsiadów z wycieczki w Piecky. Dłuuugo czekaliśmy. My wyszliśmy dość wcześnie, chociaż nie bladym świtem, wyczytawszy, że później korki na drabinkach są większe. Sąsiedzi zazwyczaj wyruszali długo po nas, ale czyżby wyszli tego dnia aż tak późno, wiedząc, że trasa przed nimi długa? Chyba tak, bo wrócili naprawdę późnym wieczorem. W dodatku okazało się, że zabłądzili przy zejściu, bo przegapili miejsce, gdzie od drogi wiodącej grzbietem do wyjścia z Velkego Sokola i dalej odchodził szlak prowadzący na dół. W efekcie nadłożyli pokaźny kawał drogi. Oczekiwana relacja nie brzmiała zachęcająco - węższy i bardziej błotnisty, poszliśmy tam głównie dla najdłuższej drabiny, żeby się sprawdzić. No dobra, błoto i wąskość doliny mnie nie przerażają, ale jeżeli jedynym jej atutem była dwudziestometrowa pionowa drabina, to mnie nie przekonuje. Nie, żebym się bała tych dwudziestu metrów - nadal pionowe drabiny przyczepione do skał mnie nie ruszały (no, prawie - jednak poruszałam się po nich z rozwagą), ale Velky Sokol również z przewodniku był opisywany bardziej entuzjastycznie jako najdłuższa, najgłębsza (o ścianach sięgających 300 metrów) i najdziksza dolina. No to decyzja zapadła i następnego dnia, wczesnym, jak na wakacje, rankiem podjechaliśmy na parking. Pierwsze pół godziny (może ciut więcej) zajęło nam poziome prawie przejście do wejścia w dolinę. Początek był, jak zwykle, zupełnie niewinny, wręcz sielankowy. Jednak już tam dawało się wyczuć, że weszliśmy w naprawdę dużą dolinę. Rzeka, która z niej wypływała, była znacznie szersza i głębsza niż strumienie w poprzednich. Brzegi porośnięte bujną roślinnością i kryształowo czysta woda płynąca po białych kamieniach zachęcały do wywalenia się na trawce brzuchami do góry. Nawet rozważaliśmy taką możliwość jako plan na któryś z kolejnych dni. I tak podziwiając okoliczności przyrody dotarliśmy do pierwszego na trasie i właściwie zarazem ostatniego regularnego mostka. Ja wybrałam przejście brodem. Najbardziej podobał nam się to, że nie spotkaliśmy do tego momentu żadnego człowieka na szlaku. Od tej chwili szlak prowadził wzdłuż potoku, zazwyczaj dając nam pełną dowolność w wyborze, którym brzegiem chcemy iść. To znaczy czasem pojawiał się znak na drzewie sugerujący jakiś wybór, ale już po chwili kolejny znak był po drugiej stronie. W efekcie meandrowaliśmy jak dzika rzeka to tu, to tam, zależnie od tego, gdzie nam się wydawało, że będzie możliwość przejścia kawałka drogi po ścieżce NAD wodą. Problem tkwił w tym, że Małgo miała przemakalne buty, które wprawdzie po impregnacie dzielnie sobie dotąd radziły, ale jednak jakąś granicę odporności miały. Buty Magdy, mimo że teoretycznie nieprzemakalne, też po pewnym czasie się poddawały. Moje walczyły dzielnie, ale i tak ustępowały ponaddwudziestoletnim Salomonom Andrzeja, które jeszcze nigdy nie przemokły. Takoż nie przywiązując do tego ZBYT dużej wagi, staraliśmy się jednak nie iść cały czas po wodzie. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do wcześniejszych strumieni, ten był na to zdecydowanie za głęboki. Edytowane 1 Września 2016 przez Agduś Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 15:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 W pewnym momencie nawet mieliśmy normalną drogę wzdłuż potoku! A później droga się skończyła i znów trzeba było szukać przejść i wybierać, czy bardziej się opłaca wspinać po stromym brzegu, czy jednak ćwiczyć równowagę idąc po kamieniach mniej lub bardziej zanurzonych w wodzie. Było całkiem dziko i bezludnie. Minęliśmy zaraz na początku tego meandrowania przez potok jeden komplet Polaków. Znaczy rodzinę z dziećmi. Tata stał na brzegu i wrzucał do wody kamienie, które miały stworzyć dzieciom możliwość przejścia suchą stopą. Byliśmy ciekawi, czy oni doszli na górę, czy się wycofali. No bo jeżeli ten pan tak ofiarnie budował most przy każdym przejściu na drugi brzeg, to mogą tam jeszcze być. A buty mieli całkiem porządne. Drugi komplet, tym razem Słowaków, minęliśmy już w tej węższej części. Też bardzo starannie szukali suchej drogi i nawet Andrzej podał im pomocną dłoń, kiedy uprzejmie dali się wyprzedzić, widząc, że idziemy szybciej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 15:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Znowu miałam problem z robieniem ostrych zdjęć bez lampy przy słabym oświetleniu, zwłaszcza że tego dnia często słońce chowało się za chmurami. Mimo wszystko było coraz cieplej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 15:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Coraz bardziej dziko, coraz wyższe ściany wokół nas, przyroda szaleje, ludzi prawie nie ma... tylko droga wciąż łatwa, kilka przepraw przez powalone drzewa, bo do ciągłego skakania po kamieniach już się przyzwyczailiśmy... I wreszcie są! Tym razem nawet dzieci wolały przejść bokiem niż skorzystać ze sprytnie wyrzeźbionych w drewnie schodków. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 15:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Jak widać, ułatwienia w tej rzadziej uczęszczanej dolinie są też rzadziej wymieniane. W efekcie kiedy tylko mogłam, wybierałam drogę obok. W efekcie efektu buty mi nieco zawilgły. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 15:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 16:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Jak widać jest wąsko, dużo przeszkód naturalnych urozmaicających wycieczkę, mniej ułatwień, więcej odcinków względnie normalnego idzenia. Mnie się to baardzo podobało. No ale w końcu pojawiła się i metalowa drabinka. Ale najpierw trzeba było do niej dotrzeć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 01.09.2016 16:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Raj dla oka na pewno za to dla reszty ciała - szkoła przetrwania! Podziwiam wasze samozaparcie! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 17:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Wcale nie musieliśmy się zapierać. No ja może trochę..., ale reszta nie. Zresztą gdybym nie uważała, że warto, to bym nie poszła, bo i co mnie niby zmuszało? Podnoszący na duchu widok z góry: Jaki do bólu normalny mostek! Zapomniałam o nim. Niższa część Velkego Sokola słynie z wysokich ścian, wyższą przewodnik określa jako najbardziej romantyczną i bardzo wąską. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 17:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 17:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Tu naprawdę wąsko jest. Wnioskowałam z tego, że już blisko koniec doliny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 18:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 To też nasza droga: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 01.09.2016 18:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 pięknie Aguś, nie dałabym rady się tamtędy przeczołgać już niestety a tak mogę sobie popatrzeć i prawie jakbym tam była:lol: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 18:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Wcale się nie cieszyłam, że ta ciekawsza część wycieczki się kończy. Godzina była wciąż młoda, bo wcześnie wyszliśmy, wędrówka dzięki urozmaiconym przeszkodom nie była nużąca ani męcząca. Mogłabym tak jeszcze długo. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 18:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 19:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 I tak ubyło nam połowę wody spod nóg. I to już koniec. Łąka, za nią podejście przez las, już takie strasznie zwyczajne i dotarliśmy do szlaku łączącego górą wyjścia z dolin. Usiedliśmy na ławce, obok siedział człowiek, który nas minął w dolinie. Zupełnie inaczej niż wczoraj, kiedy po wyjściu z doliny trafiliśmy na ruchliwe skrzyżowanie pełne turystów, z wypożyczalnią rowerów i hulajnóg do zjeżdżania. Uciekaliśmy stamtąd, żeby usiąść gdzieś dalej w spokojnym miejscu. Na szczęście się znalazło, ale przed nami defilowały tłumy wracających z doliny. Wcześniej, szukając tej polanki, spotkaliśmy między innymi polską rodzinkę. Szli za nami Pani narzekała strasznie głośno, że w dolinie za dużo wody i lepiej by było, gdyby było jej mniej (może powinni jakiś kurek zainstalować?). Tak lamenciła, że stanęliśmy pośrodku ścieżki, żeby ich przepuścić, bo słuchać było hadko. A nad Velkim Sokolem cisza i spokój. No ale trzeba było iść na dół, bo to jeszcze kawał drogi, w dodatku mniej interesującej, więc bardziej nużącej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 01.09.2016 19:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Przepięknie chociaż zdecydowanie nie dla mnie... ja może bym się przemogła, ale Grubego nie ma jak zabrać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 01.09.2016 19:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2016 Mało mam zdjęć z tego zejścia, bo całkiem zwyczajnie przez las się szło z rzadka na początku trafiając na jakąś polanę. Szlak najpierw prowadził grzbietami i gdybyśmy z niego nie skręcili w lewo, to doszlibyśmy do wyjścia z Piecków. To było to miejsce, które przegapili nasi sąsiedzi. Nam było łatwiej, bo musieliśmy zmienić kolor szlaku. Po pewnym czasie monotonnego marszu w dół przez las nasza ścieżka dotarła do brzegu doliny. Jednak z góry nie było widać nic ciekawego. Jeszcze jedna zmiana szlaku, żeby dojść do prosto do parkingu, a nie do wejścia do Velkego Sokola i już byliśmy pomiędzy domkami na dole. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że w eleganckiej knajpce przy parkingu jedzenie wcale nie jest droższe niż w naszej wsi, więc od razu zatrzymaliśmy się na obiedzie. Z ulgą pozdejmowaliśmy buty, a zmęczone dziecko poszło odpocząć w oczekiwaniu na posiłek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.