wu 16.10.2016 20:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2016 jak ustalę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 20.10.2016 14:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2016 Trochę wysoko do tego wychodka i skomplikowanie .... jak nic by nie strzymał! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 20.10.2016 14:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2016 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 20.10.2016 16:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2016 Wychodek dla tych, którzy na górze, przeca! Chcecie resztę wakacji? Zostały mi już tylko miasta - Bratysława i Wiedeń. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 20.10.2016 16:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2016 dajesz wsio co masz a jak Ci się fotki skończą to dajesz nową serię Uroczyska:rotfl: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 20.10.2016 16:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2016 Chcemy!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 21.10.2016 09:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2016 Jako że do Bratysławy daleko nie jest, postanowiliśmy po drodze jeszcze coś zobaczyć. Padło na Bańską Szczawnicę. Zastanawialiśmy się, czy mając duży zapas czasu kupować winietę na autostrady, czy spróbować jazdy bokami. Szybko się okazało, że drogi alternatywne owszem są, całkiem ładne i widokowe nawet, ale kręte i wąskie, więc jazda nimi trwałaby strasznie długo. Zanim jednak doszliśmy do tego wniosku, ominęliśmy wjazdy na sensowny dla nas odcinek autostrady i dopiero za Bańską Szczawnicą wjechaliśmy na nią w drodze do Bratysławy. Kiedy już miałam dosyć podziwiania uroczych małych miejscowości z ich bezpretensjonalnymi kościołami i obowiązkowymi pałacami w różnym stanie, zaczęłam popatrywać na ciągnącą równolegle autostradę. Akurat wtedy zaczęliśmy się od niej oddalać i to w podejrzanym kierunku. Mianowicie wbijaliśmy się w coraz węższą dolinę, która zupełnie nie wyglądała na mogącą zmieścić jakiekolwiek miasteczko. Choćby najmniejsze. No i nie mieściła, bo zaczęliśmy się wspinać serpentynami na przełęcz. Tymczasem nawigacja pokazywała, że zbliżamy się do celu. I rzeczywiście z grzbietu zobaczyliśmy miasteczko położone dość nietypowo, bo nie w dolinie nad rzeką, a właśnie na szczycie całkiem wysokiej góry. Nasze przeczucia dotyczące możliwości zaparkowania oraz jednokierunkowe uliczki rozminęły się szybko ze wskazaniami nawigacji. Sunąc po wąziuteńkich i krętych uliczkach usiłowaliśmy wyczuć, gdzie może być centrum. Niezależnie od naszych przeczuć wylądowaliśmy na niewielkim parkingu, zatłoczonym niemożebnie, obok kilku handlowych pawilonów. Tablica informacyjna z mapą miejscowości sugerowała, że jest to właściwe dla turystów miejsce na zostawienie samochodu. Jednakowoż autor mapy dał się ponieść wenie i przedłożył artyzm ponad czytelność. Kiedy ja usiłowałam coś wywnioskować z tego dzieła sztuki, Andrzej krążył wokół parkingu jak sęp wypatrujący padliny i szukał wolnego miejsca. Byliśmy już bliscy kapitulacji, kiedy wreszcie ktoś wyszedł ze sklepu i sobie pojechał. Uliczka prowadząca w kierunku cywilizacji wiła się jak nadepnięta żmija i spadała ostro w dół. W dodatku nie miała chodnika, więc sunęliśmy przytuleni plecami do muru. Na szczęście daleko nie było i już po chwili byliśmy na szerszej nieco i wyposażonej w chodniki uliczce, która dla odmiany wspinała się się nieco łagodniej w górę. Intuicja nas nie zawiodła. Mieliśmy przed sobą centrum miejscowości. Szybko doszłam do wniosku, że jej mieszkańcy muszą się cieszyć niezłą kondycją, bo płaskiego terenu tam nie było. Główna ulica, którą szliśmy, doprowadziła nas do ścisłego centrum. Za kościołem skręciliśmy w krętą i stromą uliczkę wiodącą do rynku. Charakterem przypominało mi to nasze miasteczka w Karkonoszach. Uzdrowiskiem wprawdzie nie jest, ale ma coś z ich atmosfery. Dziwne położenie wynika z tego, że była tam kopalnia złota i srebra. A skoro złoto i srebronośne rudy właśnie w tymi miejscu były uprzejme wyjść na wierzch (początkowo wydobywano je odkrywkowo), to i ludzie musieli się obok nich osiedlić. W budynku na prawo od Słupa św. Trójcy zauważyliśmy znaczek informacji turystycznej. Okazało się, że to kasa zabytkowej kopalni, do której to kopalni wchodziło się również wprost z podwórka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 21.10.2016 10:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2016 (edytowane) Wyglądało to dla mnie dość abstrakcyjnie - wejście w kopalniany korytarz wprost z podwórka? No ale wygląda na to, że tak jest, bo zaraz za bramką zaczynał się obudowany tunel. Uznaliśmy, że nie mamy czasu na wędrówkę po kolejnej kopalni (w kilku polskich już byliśmy). Jak widać na zdjęciach, pogoda była dziwna - z jednej strony chmury grożące burzą już za chwilę, a z drugiej słońce i białe obłoczki. Rynek prowadził w górę i zamieniał w coraz węższą ulicę. Z wieku i wielkości budynków można było wywnioskować, że w swoim czasie Bańska Szczawnica musiała być dużym i ważnym miastem. Edytowane 21 Października 2016 przez Agduś Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 21.10.2016 10:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2016 (edytowane) Uliczka robiła się coraz mniej reprezentacyjna, więc skręciliśmy z niej w lewo, w stronę czegoś dużego, co wyglądało też dość osobliwie. Czy muszę dodawać, że szliśmy wąską uliczką? Ta jednak miała pewną zaskakującą cechę - niemalże poziomość! Trawersowała zbocze delikatnie wznosząc się w stronę Starego Zamku. I tak znaleźliśmy się na tarasie ponad dachami miasteczka. Ta wieża po prawej stronie jest częścią murów obronnych Starego Zamku. Zwróćcie na nią uwagę i porównajcie ze zdjęciem z wnętrza murów. Mieliśmy z niego piękny widok na Bańską Szczawnicę i Nowy Zamek wznoszący się nieopodal. Stary Zamek wydał mi się równie osobliwy, jak inne miejsca w tym miasteczku. Mury, które go otaczają, wyglądają na znacznie nowsze, niż budowla w środku, która bardziej przypomina kościół niż mieszkalną część warowni. W wąskim wejściu wisiała tablica, która potwierdziła moje wrażenia. Otóż najpierw stał tam kościół z XIII w., który w obliczu niebezpieczeństwa (bogate złotonośne miasto musiało być łakomym kąskiem) trzysta lat później został obudowany murami obronnymi. Kaplicę cmentarną wbudowano w mury obronne (przez nią wchodzi się teraz do wnętrza murów), a dach kościoła rozebrano, z nawy głównej tworząc wewnętrzny dziedziniec. Wprawdzie miałam ochotę wejść tam i obejść kościół dookoła wzdłuż murów, ale opis ekspozycji nie zachęcał do tego. Może kiedyś... Edytowane 21 Października 2016 przez Agduś Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 21.10.2016 10:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2016 Wróciliśmy na główną ulicę, coby dotrzeć do parkingu. Innej drogi nie znaliśmy. Lubię takie nieoczywiście piękne budynki. Ten, kiedy zostanie odrestaurowany i zabłyśnie, będzie oczywiście piękny (no chyba, że ktoś coś skiepści), ale lubię patrzyć na takie i wyobrażać sobie, jak powinny wyglądać. Chociaż żal, rzecz jasna. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 21.10.2016 11:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2016 No przepięknie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 21.10.2016 17:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2016 cudo normalnie:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 22.10.2016 20:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Października 2016 Nie bardzo pojęłam o co chodzi z tym porównaniem wieży ale miasteczko niezwykłe! Ten walący się budynek ma oznaki piękna, oby ktoś się nim odpowiednio zajął Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 22.10.2016 22:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Października 2016 Wieża jest barokowa i odpicowana, do romańskiej katedry (przebudowanej na gotycką) pasuje jak pięść do nosa. Widok jest naprawdę zaskakujący. Kiedy tam byliśmy, nie wiedziałam, że ta katedra została pozbawiona dachu i ze środkowej nawy zrobiono dziedziniec. Z zewnątrz tego nie widać. Kiedy się dowiedziałam, żałowałam, że jednak nie weszliśmy. Z ciasnej perspektywy pomiędzy murami obronnymi a ścianą katedry niewiele było widać, a wymienione w informatorze części ekspozycji nas nie zainteresowały. Myślę, że tym budynkiem się ktoś zajmie, bo widać, że powoli zabytki są restaurowane. No chyba, że wchodzą w grę jakieś sprawy własnościowe - to potrafi doprowadzić do kompletnej ruiny każdy zabytek i nie tylko. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 25.10.2016 18:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Października 2016 Przed wyjazdem do Bratysławy wybrałam pole namiotowe, dzięki czemu nie musieliśmy się spieszyć, bo jechaliśmy na pewniaka. Wobec trwania bezlitosnych upałów, najbardziej spodobało mi się to, że ma kąpielisko. Na miejscu okazało się, że camping pamięta lepsze czasy. Jakiś nieczynny hotel, który nigdy na tę dumną nazwę chyba nie zasługiwał, straszył przy wejściu. Zaraz za szlabanem zaczynał się nienadzwyczajnej urody barak mieszczący na początku... posterunek policji. Dalej były zamknięte pomieszczenia, zabite dechami okna, wreszcie campingowa kuchenka i część sanitarna. Bez zachwytów, ale czysto. Mimo wieczornej pory, rzuciliśmy się do rozbijania namiotu w ekspresowym tempie, żeby zdążyć się wykąpać. Na szczęście nie straciliśmy wprawy i poszło migiem. Kurcgalopkiem udałyśmy się nad wodę. Kąpielisko było wspaniałe! Dużo czystej wody, dużo trawiastej plaży i dużo brzóz dających cień. I nawet jak na takie miejsce, nie było tłumów. A tam nie tylko camping, ale i normalne miejskie kąpielisko z wszystkimi przynależnymi dodatkami, jak knajpki, zjeżdżalnia, jakieś stoiska i insze takie. Po gruntownym wymoczeniu się, ruszyliśmy na zakupy w pobliskim całodobowym Tesco, bo to przecież normalne przedmieście w pobliżu zjazdu z autostrady było. Łażenie po klimatyzowanym sklepie bardzo nam się podobało, tylko Andrzej poganiał, bo zostawiliśmy odkryte siatkowe okienko, a zanosiło się na burzę. Burza przeszła bokiem, lekko nas tylko zahaczając. Za to mieliśmy inne atrakcje akustyczne, ponieważ tradycyjnie biwakowaliśmy na przedłużeniu pasa startowego lotniska. Już podczas kąpieli obserwowaliśmy z bliska brzuchy startujących samolotów. Na szczęście w nocy nie latały, ostatni gdzieś kole jedenastej, a później rano. Następnego dnia zmienił się wiatr i zaczęli latać w inną stronę. Towarzystwo na polu namiotowym było mocno międzynarodowe. Aż zaskakująco międzynarodowe, jak na standard campingu. W dodatku najwyraźniej bytujące tam przez czas dłuższy. Oczywiście następnego dnia bezlitośnie wywlekliśmy dzieci na zwiedzanie. Upał, nie upał - przyjechaliśmy, żeby zwiedzać. Kąpać się można w Przylasku... Obiecaliśmy jednak, że po południu wrócimy nad wodę. Do centrum dotarliśmy tramwajem, który miał pętlę niedaleko kąpieliska i campingu. Świetne położenie! Czytając przewodnik nie mogłam sobie wyobrazić, ile czasu może nam zająć zwiedzanie Bratysławy. Wyglądało na to, że niezbyt dużo. Chyba mam jakieś spaczenie polegające na odnoszeniu każdego zwiedzanego miasta do Krakowa, jako wzorca średniowiecznej zabudowy. Zawsze szukam wyraźnego centrum, i rzadko je znajduję. Tym razem też tak było. Zaczęliśmy zwiedzanie od placu, przy którym zatrzymał się tramwaj. Filharmonia, teatr, hotel Radisson Blu Carlton i sam plac - urokliwy, przechodzący w parkowy deptak. Korzystając z cienia, przeszliśmy nim kawałek, ale trzeba było wbić się w uliczki starego miasta. Ciężko mu było zrobić zdjęcie bez towarzystwa, bo stała tam kolejka chętnych na portret w towarzystwie tego miłego pracowitego pana. Niezbyt zatłoczonym deptakiem dotarliśmy do placu przy katedrze. Stąd było widać już zamek, od którego oddzielała nas paskudna estakada z szeroką jednią. Szukaliśmy domu z malowanymi kotami w oknach, ale najwyraźniej dom już został odrestaurowany i koty zniknęły. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 25.10.2016 20:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Października 2016 Super Aż chce się pojechać w te miejsca Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 26.10.2016 05:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2016 pięknie, cisza i spokój:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 26.10.2016 19:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2016 Ten "pracowity pan" mógłby stać się moim guru gdyby nie fakt, że ja jestem tak samo świetna w przyjmowaniu takiej pozycji! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 26.10.2016 20:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2016 Braza, siostro nieustająca Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 27.10.2016 21:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2016 Jednakowoż wolę ją przyjmować w innych okolicznościach przyrody, niż wystając z kanału... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.