Agduś 11.05.2008 13:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2008 A na egzaminie instruktorskim nikt nas na nic nie chciał naciągać. Ja miałam wprawdzie ciepło, bo wiedziałam, że P. Marek Roszczynialski chce mnie oblać albo przynajmniej nastraszyć. I rzeczywiście: kiedy zasiadłam przed komisją, usłyszałam, jak teatralnym szeptem rzekł do innego egzaminatora - "a teraz zadam podstępne pytanie". Na szczęście nie było aż tak podstępne i znałam odpowiedź. Za to współegzaminowany dostał pytanie, na które nie znał odpowiedzi, a ja tak i udało się! Pytanie przeszło na mnie! Zdaliśmy w końcu oboje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 11.05.2008 19:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2008 To ja się przywitam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 12.05.2008 06:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2008 E, to chyba tak naprawdę nie chciał Cię oblać, skoro tak było. Dzień dobry! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 12.05.2008 06:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2008 Dzień dobry! "Siedzę i siedzę, myślę i myślę..." nad pismem do ZORD-u i nic mądrego nie moge wymyśleć Pustka w głowie, panie dzieju, pustka ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 12.05.2008 07:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2008 Oblać chyba nie chciał, ale nastraszyć na pewno. Był to wiekowy pan, stary ułan i olimpijczyk z Rzymu. Przed jazdą z nim wszyscy pucowali oficerki jak szaleni, bo wiedzieliśmy, że drobinka kurzu czy plamka może spowodować jakieś straszne dla nas konsekwencje. A potem okazało się, że... jazda była "na sucho", bo zabrakło koni!!! Część kursantów biegała w zastępie po trawniku (w oficerkach, które zdecydowanie nie są wygodnymi butami do biegania!), a część po kolei "prowadziła jazdę". Chodziło o poprawność wydawania komend. Ponieważ "padok" był mały, dwa razy nie wyrobiłam się z wydaniem kolejnej komendy - raz zrobiłam to za późno i pół wolty wypadło prawie w narożniku, drugi raz za szybko i kolejnę figurę musieli zacząć, zanim koniec "zastępu" wyszedł z wolty. Kiedy P. Roszczynialski zwrócił mi uwagę, usiłowałam się wytłumaczyć właśnie tym, że "padok" mały i trudno nadążyć z wydawaniem komend. Niestety, Dziadek był nieco przygłuchy i uznał, że ja próbuję z nim dyskutować. Dostałam iście wojskowy opr. i zapowiedź, że taka osoba jak ja nie powinna być instruktorką. Kolejne osoby nauczone moim doświadczeniem już nie śmiały się odezwać.Potem mieliśmy jeszcze normalne jazdy z Dziadkiem R. Wstawaliśmy godzinę wcześniej, żeby wyczyścić konie zanim on przyjdzie do stajni, bo potem trzeba było i wyrobić się w czasie i wypucować rumaka marki arabofiording na błysk. No ale w tym akurat to się z panem R. zgadzam - nie znoszę widoku brudnego konia, czy to przy wozie, bryczce (nawet te kiczowate bryczki w Krakowie czasem ciągną brudne konie!!!), czy tym bardziej pod siodłem.Kiedy na egzaminie prowadziliśmy jazdę, cały kurs lojalnie wymanewrował tak, że wylądowałam w kolejce do innej komisji - tej bez Dziadka. No ale ustny już przed nim musiałam zdawać. Na szczęście tę wiedzę przyswajałam z przyjemnością i byłam obryta, więc się nie dałam złapać. Co to jest ZORD? Kurczę, przypomniałam sobie, że musze spłodzić pismo dziękczynne do burmistrza. Jako przedstawicielka Rady Rodziców przedszkola! Nie miała baba kłopotu... A potem dalej przepisywać francuskie wiersze. Było się pilniej tego francuskiego uczyć... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 12.05.2008 07:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2008 A może lepiej tarwnik skosić? Słoneczko świeci... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 12.05.2008 08:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2008 Zachodniopomorski Ośrodek Ruchu Drogowego! Trawnik skosić - pogoda może się skiepścić... Fajny ten Dziade R. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 12.05.2008 11:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2008 No, Dziadek był fajny! Podobno urządzał czasem czyszczenie na komendy! Nam tej przyjemności nie zrobił. A szkoda. I tak konie były wcześniej wyczyszczone Trawnik czeka, a ja się męczę jak dusza potępiona. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 12.05.2008 17:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2008 Taki Dziadek to by się przydał teraz co niektórym dziewczątkom w szkółce! Niektóre chyba konia od konia mechanicznego nie odróżniają Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 12.05.2008 18:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2008 Hmmmm... Co by tu powiedzieć i na głupa w koniach nie wyjść... Dobry wieczór! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 12.05.2008 19:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2008 Lepiej nic nie mów!!!! Najpierw Ci na priva różnice wyślę, okey Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 12.05.2008 23:06 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2008 Eee tam od razu "lepiej nic nie mów!" Przeca my tu o podstawowych rzeczach gadamy i zupełnie oczywistych!Koń jest stworzeniem szlachetnym, więc ma być zawsze, gdy wychodzi ze stajni czysty i już! U nas w klubie za czasów rządów Pana Janusza wyprowadzenie konia niedoczyszczonego, ze słomą w ogonie czy w kapciach było nie do pomyślenia. Za brudną sierść i kapcie wracało się do stajni ze wstydem, za słomę w ogonie należało zrobić przewieszkę, a Janusz wymierzał w wypiętą wtedy część ciała wcale nie delikatnego klapsa (bez względu na płeć i wiek delikwenta!). Jeżeli któryś koń był chory, musiał być wyczyszczony, mimo że nikt na nim nie jeździł. Konia należy traktować z szacunkiem. Kiedy ktoś, nawet pieszczotliwie, zwrócił się do któregoś rumaka per "bydlę" czy "bydlątko", musiał wysłuchać ostrej reprymendy. W razie recydywy podpadało się poważnie, a to mogło oznaczać, że dla podpadniętego zawsze zabraknie konia na jazdę (roboty nie zabrakło nigdy) albo dostanie tego, na którym nikt jeździć nie chce.Jeździectwo to sport elegancki, więc nie ma mowy, żeby wsiąść na konia w stroju zbyt niedbałym lub bez nakrycia głowy (jakiegokolwiek - niektórzy dostępowali zaszczytu pozwolenia na jazdę bez kasku, ale coś na łbie mieć musieli).Tak było w klubie za czasów Pana Janusza. Potem nastąpiło rozluźnienie obyczajów. Może i ta pierwsza wersja wydaje się zbyt rygorystyczna i nieco anachroniczna, ale ja sobie chwalę ten porządek. Janusz zawsze mawiał, że miłość do koni wyraża się nie w afektowanych słowach (snuły się po stajni takie dziewczątka całe w achach i ochach) tylko poprzez pracę w stajni. Nie było mowy, żeby ktoś usiadł na trybunach, zanim wszystkie konie nie miały zrobionego porządku, stajnia nie była pozamiatana, podobnie trybuny i tzw. "ścieżka". Jeżeli ktoś popełnił to szaleństwo - podpadał. Przeszłam tę szkołę, namachałam się widłami i miotłą i miło to wspominam.Teraz rzadko się spotyka takie kluby. Tak bywa tam, gdzie rządzą starzy ułani lub ich wychowankowie. Z reguły jednak chodzi o kasę, o przyciągnięcie klienta, a klientowi nie można narzucać niczego więc... Upadek obyczajów nastąpił i tyle...Braza, Ty stworzysz porządny klub, prawda?PS. Krowie też się należy. Kiedy widzę na łąkach polską rasę krów pancernych, to jakoś tak bez czułości o właścicielach myślę... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 13.05.2008 04:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Maja 2008 No, z tymi krowami to prawda. Tyle, że teraz krowina to już dość rzadki widok we wsi - nikomu się nie opłaca ich trzymać poniżej 300 sztuk, więc zostały tylko w dużych gospodarstwach "przemysłowych". Dzień dobry! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Rom 13.05.2008 06:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Maja 2008 Dzień Dobry Agdusiu nie znam się na stajniach, koniach i tym podobnych tematach ale Pan Janusz od razu przypadł mi do serca Jeżeli takich klubów już dzisiaj nie ma to strasznie szkoda Miłego dnia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 13.05.2008 07:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Maja 2008 Dzień doberek!!! Opis Agduś jest ze wszechmiar dokładny - jak zwykle zresztą!!! Koń to istota szlachetna, dumna i zasługująca na nasz szacunek w każdym calu!! Dzięki koniom i psom zbudowaliśmy cywilizację; psy nas strzegły przed złem, konie pomagały pracować!!! I jak im się teraz odwdzięczamy???!!! Koń ma skakać, ścigać się albo wozić doopy niedorobionych pseudojeźdźców, bo po to bydlę istnieje!!!! Nie!!! Ja na to nie pozwolę!!! Szału dostaję, gdy ktoś każe mi konia od żłobu odciągać bo jakiś absztyfikant ma ochotę tyłek powozić, ale podobno bardzo się spieszy!!!! To po ki gwizdek przyjechałeś???!!! Na konia wsiada się na spokojnie, jak nie masz czasu, to wypad i przyjdź wtedy, jak ten czas znajdziesz!!!! Ochy i achy słodkich dziewczątek na widok pięknego konia są na porządku dziennym, ale jak trzeba temu pięknemu koniowi żłób umyć, poidło wyczyścić albo po prostu dać siana czy marchwii to znikają w tempie, którego nawet dobry duch by się nie powstydził!!!! Oczywiście nie można uogólniać, ale niestety, takie obrazki zdarzają się na co dzień!! Ot i cała filozofia!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 13.05.2008 08:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Maja 2008 No, z tymi krowami to prawda. Tyle, że teraz krowina to już dość rzadki widok we wsi - nikomu się nie opłaca ich trzymać poniżej 300 sztuk, więc zostały tylko w dużych gospodarstwach "przemysłowych". Dzień dobry! Ja tam jednak widuję podczas każdego wyjazdu za miasto polskie krowy pancerne. No ja rozumiem, że pracy na wsi od groma, że czasu nie ma, ale, żeby aż tak? Przeca te pancerze wyglądają, jakby do krów już przyrosły, a nie jak efekt nocnego leżenia... no właśnie - dlaczego w gnoju? Słoma towarem deficytowym na wsi? Kiedyś zobaczyłam czyste krowy na pastwisku, to się normalnie wzruszyłam. Miałam ochotę iść do gospodarzy i pogratulować. Nigdy nie jedziłam na typowe wiejskie wakacje, ale mama mi opowiadała, że jeździła zawsze do tego samego gospodarstwa. Obowiązkiem dzieci było dbanie o to, żeby krowy były czyste. I były! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 13.05.2008 08:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Maja 2008 Ciekawostka przyrodnicza: właścicielka stajni, w której jeżdżę skarżyła się ostatnio, że dała już z 5 ogłoszeń o kupnie słomy i ... cisza!! Nie ma!!!Może faktycznie ta słoma to deficytówka, ale nie sądzę, żeby na potrzeby paru własnych krów zabrakło!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 13.05.2008 09:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Maja 2008 Dzień doberek!!! Opis Agduś jest ze wszechmiar dokładny - jak zwykle zresztą!!! Koń to istota szlachetna, dumna i zasługująca na nasz szacunek w każdym calu!! Dzięki koniom i psom zbudowaliśmy cywilizację; psy nas strzegły przed złem, konie pomagały pracować!!! I jak im się teraz odwdzięczamy???!!! Koń ma skakać, ścigać się albo wozić doopy niedorobionych pseudojeźdźców, bo po to bydlę istnieje!!!! A jak już się do wożenia nie nadaje, to można go jeszcze wysłać na wycieczkę do Włoch! Nie!!! Ja na to nie pozwolę!!! Szału dostaję, gdy ktoś każe mi konia od żłobu odciągać bo jakiś absztyfikant ma ochotę tyłek powozić, ale podobno bardzo się spieszy!!!! To po ki gwizdek przyjechałeś???!!! Na konia wsiada się na spokojnie, jak nie masz czasu, to wypad i przyjdź wtedy, jak ten czas znajdziesz!!!! No! Kiedyś, gdy pracowałam przy koniach w Turawie, przyjechał jakiś ważniak z zakładów mięsnych, które były właścicielem ośrodka i koni. Kazał sobie bydlak zaprząc wysokoźrebną klacz do bryczki!!! Zaprotestowałam, bo były inne, ale ta akurat miała pecha być jego "ulubienicą". Zaprzęgał sam albo kazał komuś innemu - ja tego nie zrobiłam. Kiedy wrócił, kobyła była mokruteńka i ciężko dyszała. Jeszcze nie widziałam tak zmachanego konia!!! Oczywiście oprowadziałyśmy ją chyba z godzinę, żeby wyschła. Ledwie ją wstawiłam do stajni (akurat była pora kamienia), bydlak przysłał swojego wnuka, żeby sobie pojeździł. Znów się postawiłam, ale kierownik ośrodka KAZAŁ konia siodłać. Siodłałam i klęłam na bydlaka nie zważając, że wnuczę niewinne słucha. Chłopak na szczęście nie wdał się w dziadka, bo wysłuchawszy tego, co miałam do powiedzenia, cichutko stwierdził, że on tylko tak sobie postępuje chwilkę, bo inaczej to by dziadek krzyczał. I tak zrobił. Ochy i achy słodkich dziewczątek na widok pięknego konia są na porządku dziennym, ale jak trzeba temu pięknemu koniowi żłób umyć, poidło wyczyścić albo po prostu dać siana czy marchwii to znikają w tempie, którego nawet dobry duch by się nie powstydził!!!! Oczywiście nie można uogólniać, ale niestety, takie obrazki zdarzają się na co dzień!! Ot i cała filozofia!! No własnie! U mnie takie dziewczątka nie miały szans. Zwłaszcza, kiedy prowadziłam niedzielne dwugodzinne tereny. Ja decydowałam, kto pojedzie, a kryteruim było proste jak stylisko od wideł. Gorzej, kiedy miałam jazdy w tygodniu, chociaż i tu zebrała się stała ekipa. Jednak, kiedy przysedł ktoś przypadkowy, a był wolny koń, to musiałam mu dać pojeździć, bo klub kasy potrzebował. No ale koń koniowi nierówny - kiedy ktoś dostawał na zmianę Cześka i Jontka, to się zniechęcał... Pierwszeństwo wyboru mieli ci ze stałej ekipy... Kto został ze mną w stajni do końca, ten wybierał pierwszy, kto się zmył zaraz po jeździe... No ale wtedy już takiego porządku nie było. Stajnia jeszcze owszem, ale już trybuny, ścieżka... tym się nikt nie przejmował i zrobiło się brudno. A najbardziej mnie wkurzało podejście "jeżdżę na ..., więc tylko u niego robię obrządek". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 13.05.2008 09:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Maja 2008 Oj tak!!!! Rany boskie, jak tego nienawidzę!!!! Prosze jedną: idź do Ceza zobaczyć, czy ma poidło i złób czyste! Odpowiedź: "A dlaczego ja? Przecież to .... na nim jeździ". Jakbym tak odwonęła w ten niewinny pyszczek, to .... I co z tego, że .... na nim jeździ??? Nie ma jej teraz, a koń poidło i żłób ma mieć czyste zawsze!!!! Ale wiecie co?? Takie dziewczątka to i po sobie nie potrafią uprzątnąć, więc co im tam syf u konia!!! A tego bydlaka od mięsa to bym utopiła Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 13.05.2008 19:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Maja 2008 Spoko, już go pewnie apopleksja trafiła (znaczy bydlaka od mięsa). To dawno było, a facet wyglądał tak jakoś... na zużytego. No właśnie! Za czasów Janusza NIKT by tak nie odpowiedział, bo to by oznaczało podpadnięcie. Janusz był wtedy prawie jedynym instruktorem i prowadził wszystkie ogólniedostępne jazdy (nieliczni inni - chyba jedna czy dwie osoby - mieli swoje stałe grupy). Po jego odejściu z klubu jazdy zaczęło prowadzić wiele osób (wtedy zrobiłam też kurs) i niektórzy rywalizowali, do kogo przychodzi więcej osób na jazdy. Oczywiście, żeby niektóre osóbki przyszły, należało zapewnić im bezstresowy przebieg pobytu w stajni. Co to znaczy, nie muszę tłumaczyć. Ja tych "bezstresowych" nie lubiłam, więc o ich obecność nie zabiegałam. Starałam się za to, zeby jazdy były fajne, żeby się na nich nikt nie nudził i też miałam swoją grupkę. Najgorzej było, kiedy klub wpadł w długi i odcięli nam prąd zimą! Musiałam nauczyć się obsługiwać agregat - taki drogowy, wielki, cała przyczepa! Można było go włączać tylko na czas jazdy, na hali paliła się połowa lamp i było nieprzyjemnie, szatni nie było wolno ogrzewać, więc pewnego razu na środku podłogi pojawiła się zamarznięta kałuża. Czasem przychodziła na jazdę tylko jedna osoba. Niby nie wolno było w takiej sytuacji włączać agregatu na dłużej niż to niezbędne, żeby zrobić obrządek, ale kto by mi po czymś takim przyszedł następnym razem? Prowadziałm więc jazdę (z konia, oczywiście), a potem we dwie musiałyśmy oporządzić wszystkie konie. Na szczęście jakoś się klub z tego wykaraskał, odzyskaliśmy prąd i... klubowiczów. A potem trafiły mi się te niedzielne dwugodzinne tereny... To były jazdy!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.