Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

Matko, Ewa...oczami duszy zobaczyłam ten obrazek powiewającej za Tobą spódnicy ....

 

w czerwono-białą kratkę, trudno było nie zauważyć :D Dobrze, ze wtedy ruch był mizerny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

uwielbialam mojego wigry, jezdzilam nim do 19 roku zycia, sporo kilometrow zrobilam, byl wygodny i nie do zajeżdzenia. potem juz sie wyprowadzilam z domu i wyladowalam w akademku w trojmiescie i juz na rowerze nie jezdzilam. pozniej, w pierwszym roku malzenstwa maz mi kupil rower, byl z lekka za duzy i jakis debil mnie potracil celowo tak, ze sie wywrocilam i poturbowalam, popekalam wtedy nadgarstki, wybilam szczeke, zwichnelam kostke, uszkodzilam kolano i obrypalam lokcie. i zrazilam sie calkowicie do rowerow. wole moj stacjonarny. i tez dobrze, mam inne hobby:lol2:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój pierwszy rower nie miał przerzutek - nie te czasy. Dopiero ten samodzielnie kupiony posiadał takie luksusy.

 

Od roweru uzależniłam się całkiem dopiero, kiedy Małgo dorosła do samodzielnego poruszania się na swoim po chodnikach. Do tego czasu zasuwałam na piechotę, nabijając po 6-15 km codziennie, zazwyczaj kurcgalopkiem. Oczywiście jeździłam wtedy na rowerze w tych rzadkich przypadkach, kiedy udawałam się dokądś bez dzieci. No a teraz zajeżdżam Gazelę (stary, dobry Romet), a ona wciąż działa! Wprawdzie miała wymienione dętki, opony, jedną obręcz, rączkę hamulca, linki, światła, dynamo, siodełko... ale wciąż jest to ten sam rower. Pewnie, że wypasiony rower trekingowy byłby lepszy, zwłaszcza na wycieczki do lasu, ale za to ten nie kusi złodziei i bez większych obaw przypinam go na pół dnia, kiedy jadę do Krakowa. Znaczy, kiedy jechałam, bo teraz jeżdżę pociągiem, z do pociągu lepiej dojechać samochodem, niestety. Znaczy do bliższej stacji dojadę na rowerze, ale nie każdy pociąg się na niej zatrzymuje, więc jeżdżę do tej dalszej.

 

A co do roweru Brazy, to rzeczywiście był wyjątkowym egzemplarzem. Ja nie mogłam na nim jeździć, ale myślałam, że to z powodu zbyt niskiego siodełka. No jakoś tak miał, że nie dało się wyciągnąć wyżej. Jednak Magda, która była wtedy niższa ode mnie, też nie mogła na nim jeździć. Tzn. tak w ogóle on jeździł, ale strasznie niewygodnie i nieekonomicznie - łatwiej było iść i go prowadzić, niż na nim jechać. I nikt nie umiał zgadnąć, dlaczego tak jest. Nawet Andrzej go nie rozszyfrował.

Jednakowoż dobry rower nie jest zły i ja na pewno bym go miała, coby jeździć na zakupy do Czarnego przez las. Może nawet bym się odważyła drogą do Polnego, chociaż nie lubię jeździć po drogach. Jeżeli tylko mogę, jadę po chodniku. Jeszcze nie zapłaciłam mandatu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój się nazywał Tyller - nie wiem, po co to pamiętam :lol2: Znalazłam informację, że był z Rometu. Ciekawe, czy na licencji, czy po prostu "przez przypadek" taki podobny. No bo kształt z tym długim siodełkiem podpartym podwójnie, bo z tyłu też na osi i tą dziwną kierownicą miał bardzo charakterystyczny. Podobno był na eksport robiony i w Polsce trudno dostępny. Fakt, że nikt takiego nie miał na całym podwórku, a nawet na dwóch, bo i w Krakowie i w Opolu.

 

Dziecko nam zasnęło na dywanie w salonie. :sleep:Najpierw miała "noc w szkole", zapewne wcześnie spać nie poszli... Wstała o siódmej rano i pojechały z Magdą do Wieliczki, skąd zabrali je rekonstruktorzy na fachowe topienie Marzanny i budowę osady średniowiecznej. Spędziły cały dzień na świeżym powietrzu, topiąc, kopiąc rzekę, malując tarcze i robiąc insze rzeczy, o których nie zdążyły opowiedzieć. Jako że nie raczyły mieć odciszonych telefonów (kretyńskie słowo, ale jak inaczej nazwać tę czynność?), dotarły do WIeliczki i tam czekały na busa prawie pół godziny (tyleż samo zajęłoby Andrzejowi dojechanie tam, chyba żeby wcześniej dały znać, o której będą, coby wyjechał wcześniej). Od busa dotarły do domu z buta, bo im duma nie pozwoliła zgodzić się na propozycję podwiezienia. No i padło dziecko jak kawka po dwóch odcinkach Lostów.

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziecka już się zregenerowały, pokazały zdjęcia https://www.facebook.com/Dru%C5%BCyna-Najemna-Rujewit-660168894042618/?fref=ts i opowiedziały.

Kurczę, jutro poniedziałek! Zupełnie mi nie pasuje... Pogoda dzisiaj piękna była, ale tylko przez okno, bo zimno jak fix. Jutro ponoć ma być cieplej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tez bym padla ale jeszcze za wczesnie, to latam po forumie :lol2: u nas dzis wrecz upalnie, od poludniowej strony termometr pokazal +18. cieplo bylo a buzia mi sie przyrumienila i pierwsze piegi w tym roku wylazly, od razu paszcza zdrowiej wyglada taka przyrumieniona sloncem i wiaterkiem, mezaty dodatkowo zjaral karczycho przy robieniu warzywniaka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

my sobie dzis meble ogrodowe wywalilismy na trawe i zjedlismy drugie sniadanko na dworzu i bez swetrow ani polarow, tylko w bluzkach bawelnianych ale i tak za cieplo bylo. kawa smakowala zarabiscie.

a dwie partie prania wyschly momentalnie. poczulam wiosne i smutno mi sie robi ze jutro do roboty. bleeeee

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj, kiedy zasuwałam w ogrodzie, też myślałam o tarasie, ale dzisiaj się nie dało. Nawet koty niechętnie wychodziły z domu i tylko na chwilkę. No ale ma się ocieplać. Dzisiaj w nocy jeszcze przymrozek, a później już nie. Zobaczymy, czy się sprawdzi. Został mi jeszcze kawałek kwietnika do odskrobania i rabatka pod brzozami. A na deser trawnik. Za to z jaką przyjemnością dzisiaj oglądałam przez okno ten oczyszczony kawałek! Tulipany rosną aż szumi, ciemiernik nieśmiało zaczyna kwitnąć (ten za domem, bo przed domem już kwitnie), przebiśniegi i krokusy kwitną już od dawna. Wszyscy wrzucają zdjęcia krokusów tatrzańskich. Kolejny rok, kiedy planujemy wyprawę "na krokusy" w Tatry i pewnie znów się nie uda. W ten weekend na pewno, bo Preludium, w następny pewnie coś wyskoczy znienacka albo dziecko będzie się uczyło pilnie do egzaminów...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego napisałam "jak na możliwości" :lol2:

 

Kurczę, nie oparłam się pokusie i nabyłam dzisiaj roślinki. Na szczęście najpierw pomyślałam, gdzie je posadzić i już siedzą przy płocie, bo to pnącza. Mimo charakterystyki, którą sama u Ewy umieściłam, kupiłam rdest, ale pnący, z cichą nadzieją, że jest mniej ekspansywny od zwykłego. Na wszelki wypadek posadziłam go na kawałku płotu pod wierzbami - ich nie zadusi, bo wierzby są silne, a płot trza zarosnąć szybko, bo sąsiedzi akurat tam mają ogrodową graciarnię. I chmiel kupiłam - z ciekawości, co z tego będzie i sentymentu, bo piwo lubię. Co wcale nie znaczy, że mam zamiar sama piwo warzyć.

 

Melduję, że upał dzisiaj był u nas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję zakupów i proszę o relacje z rdestem w roli głównej! Czekam na Szanownego coby wiciokrzewy dwa białe wykopać z pola naprzeciwko. Moje ci one są, bo w ferworze walki o wolna przestrzeń usuwałam wszystko, co nie przypominało ładnych roślinek a one teraz odbiły i kuszą....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...