Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

no, dzisiaj miałam pełen przegląd pór roku - deszcz, słońce, grad. Siedziałam w pracy tyłem do okna i czułam słońce grzejące w plecy, odwracam się a tu grad pada :confused: Co za dziwaczna pogoda. Dobrze, że moja szklarnia przetrwała.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba dzisiaj w całej Polsce była taka sama pogoda. Sprawiedliwie. Na zmianę słońce, deszcz, grad, nawet burza się trafiła gdzieś nad puszczą. Popatrzyłam na zegarek, kiedy lało, i wyszło mi, że dziecko powinno ze szkoły wracać suchą nogą. No i rzeczywiście - kiedy skończyła lekcje nie padało, ale na horyzoncie czaiły się gradowe chmury. Rozsądne dziecko, popatrzywszy w niebo, wracałoby w te pędy do domu. Moje dziecko spędziło zwyczajowe pół godzinki na pogaduszkach z koleżanką, podprowadziło ją w stronę domu (kierunek niby ten sam, co do naszego domu, ale zwrot przeciwny) i... zadzwoniło do mnie, kiedy w okna tłukł grad z informacją, że się schowało za "jakąś budką z prądem" i czeka aż przestanie gradem rzucać, bo jej ręce na kierownicy marzną. Oczywiście deszcz lał jej się na głowę bez przeszkód. W trakcie rozmowy zameldowała, że grad przeszedł. U nas wciąż tłukł w okna, ale to jakiś kilometr jest. W końcu dotarła mokra, ale zadowolona, bo przecież omówiła te najważniejsze sprawy...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no, dzisiaj miałam pełen przegląd pór roku - deszcz, słońce, grad. Siedziałam w pracy tyłem do okna i czułam słońce grzejące w plecy, odwracam się a tu grad pada :confused: Co za dziwaczna pogoda. Dobrze, że moja szklarnia przetrwała.

 

w moim lidlu nie bylo wcale tuneli :( skoro szklarnia przetrwala to jest git :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba dzisiaj w całej Polsce była taka sama pogoda. Sprawiedliwie. Na zmianę słońce, deszcz, grad, nawet burza się trafiła gdzieś nad puszczą. Popatrzyłam na zegarek, kiedy lało, i wyszło mi, że dziecko powinno ze szkoły wracać suchą nogą. No i rzeczywiście - kiedy skończyła lekcje nie padało, ale na horyzoncie czaiły się gradowe chmury. Rozsądne dziecko, popatrzywszy w niebo, wracałoby w te pędy do domu. Moje dziecko spędziło zwyczajowe pół godzinki na pogaduszkach z koleżanką, podprowadziło ją w stronę domu (kierunek niby ten sam, co do naszego domu, ale zwrot przeciwny) i... zadzwoniło do mnie, kiedy w okna tłukł grad z informacją, że się schowało za "jakąś budką z prądem" i czeka aż przestanie gradem rzucać, bo jej ręce na kierownicy marzną. Oczywiście deszcz lał jej się na głowę bez przeszkód. W trakcie rozmowy zameldowała, że grad przeszedł. U nas wciąż tłukł w okna, ale to jakiś kilometr jest. W końcu dotarła mokra, ale zadowolona, bo przecież omówiła te najważniejsze sprawy...

 

Moi rodzice zawsze się dziwili, że nigdy nie możemy się nagadać... spędzam z kumpelami czas w liceum, potem godzinę wspólnie łazimy po lekcjach i jak tylko do domu wchodzę to albo ja dzwonię do nich albo one do mnie :yes: I sama teraz tyż nie rozumiem jak to mogło być możliwe :lol2:

 

to chyba standard :D ech, mlodym byc............:cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja do szkoły szłam 5 minut, wracałam co najmniej godzinę. Po powrocie ogarniałam, co musiałam ogarnąć (jakieś sprzątanie, lekcje itp.) i chwytałam za telefon. Wtedy płaciło się za sztukę, a nie za czas rozmowy, więc gadałyśmy godzinę, rodzice (jeżeli już byli) wyrażali jakieś dziwne niezadowolenie, że telefon blokujemy i nikt się do nas nie dodzwoni, więc kończyłam rozmowę słowami "to zaraz u ciebie będę" (zimą) albo "to zaraz na huśtawkach" (latem) i wybiegałam z domu.

Dzisiaj pogoda się ustabilizowała - ciapie równiutko od samego rana, bez ekscesów. Biegać nie mogę, więc na basenie byłam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyz prowda.

 

Śmy dzisiaj wreszcie się wybrali na wiosenny spacer w przyrodzie. Dziecka odwieźliśmy do kopania rowów (taka rozrywka rekonstruktorów), a sami pojechaliśmy do Ciężkowic, a właściwie kawałek za, do Skamieniałego Miasta, a później do Diabelskich Skał koło Bukowca. W tych pierwszych skałach byliśmy lata temu, wracając z Jasła, gdzie byliśmy się dogadywać w sprawie pompy ciepła. Skały stoją, jak stały i nadal jest tam ładnie.

 

DSC_0015.jpg

 

Punkt widokowy nad Dunajcem. Widzę, że muszę wybierać tylko zdjecia poziome.

 

DSC_0017.jpg

 

Szkoda, bo śmieszne totemy znad rzeki mam tylko w pionie. No to lecę dalej.

 

DSC_0059.jpg

 

DSC_0061.jpg

 

DSC_0063.jpg

 

Ciężkowice z góry.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DSC_0065.jpg

 

Zawsze, kiedy widzę takie ślady obecności ludzi na tym świecie, żałuję, że analfabetyzm został powszechnie wyrugowany z Polski. Co sobie myślał pan Muszko Stanisław wydrapując swoje personalia na tej skale na wieczną rzeczy pamiątkę? Czy sądził, że od tej chwili każdy, kto dotrze do niej i przeczyta, pomyśli sobie, jakim zarąbistym facetem musi być niejaki Muszko Stanisław, który zdobył to niedostępne miejsce i jeszcze miał siłę, by wyrzeźbić tak pięknie swoje dane osobowe? A może po prostu od tego dnia co rano się budzi i zamiast jak każdy zwykły śmiertelnik zmagać się z poranną rzeczywistością, Muszko Stanisław przypomina sobie o upamiętnieniu swojego wyczynu i podrywa się z betów w doskonałym nastroju?

Macie jakieś inne pomysły? Dlaczego ludzie MUSZĄ upamiętniać fakt swojego pobytu w co ładniejszych miejscach wydrapaniem czegokolwiek (najczęściej swoich personaliów z datą, czasem informacji o uczuciach do osoby płci przeciwnej, rzadziej informacji, że ktoś jest gupi), zarazem niszcząc bardziej lub mniej piękno tego miejsca, które natchnęło ich do tfurczości? Czemu ryją w kamieniach, drzewach, drewnie, zdzierają warstwy mchu i porostów (chronionych) z kamieni? Śmieci rzucają z lenistwa,, bo im się nie chce zabierać ze sobą pustej puszki czy butelki po napoju. Skoro są tacy leniwi, to po cholerę robią coś, co wymaga wysiłku?

 

DSC_0067.jpg

 

DSC_0068.jpg

 

Kiedy staliśmy obok tej łączki, ja kontemplowałam urodę zwierzyny, a Andrzej usiłował mi wytłumaczyć, że owa uroda nie jest wystarczającym powodem, żeby takową zwierzynę koniecznie mieć na własność, zbliżyły się trzy, również urodziwe, nastolatki w wieku późnogimnazjalnym. Wyraziły pozytywne uczucia wywołane tym widokiem, jedna zabrała się za robienie zdjęć telefonem, kiedy nagle inna zauważyła, że na pastwisku znajdują się nie tylko owieczki: "O, jaki śliczny OSIOŁEK!" Rzeczony "osiołek stoi na górze pod płotem. Widzicie go?

 

DSC_0072.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DSC_0074.jpg

 

DSC_0084.jpg

 

Jedząc obiad w karczmie przy parkingu i wejściu do Skamieniałego Miasta oglądaliśmy zakupiony tamże przewodnik po rezerwacie. Ze zdjęć wynikało, że rynek w Ciężkowicach może mieć swój urok. Jako że blisko było, postanowiliśmy sprawdzić.

 

DSC_0083.jpg

 

Wyczytaliśmy również, że niebieski szlak, z którego zawróciliśmy koło skały z krzyżem, bo jego ciąg dalszy wydawał nam się zbyt bliski cywilizacji, wiedzie do wodospadu. Na szczęście można było do niego dotrzeć z centrum miasteczka. Warto było. Może nie jest to miejsce na miarę Słowackiego Raju, ale ładne i urokliwe. Niestety zdjęcia w większości są pionowe (takie warunki w wąskim wąwozie). W dodatku słońce zaczęło robić nam na złość- wychodziło, kiedy jechaliśmy samochodem, chowało się, kiedy zaczynaliśmy wędrować. Może coś znajdę.

 

DSC_0102.jpg

 

DSC_0108.jpg

 

Trudno, odwracajcie monitory albo głowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na koniec smaczek z Ciężkowic:

 

DSC_0133.jpg

 

Rzucam Wam ten obiekt ekstraordynaryjnej urody na pastwę. Przyznam, że mnie lekko wcięło.

O Bukowcu inną razą opowiem. Dziecka już padły (znaczy poszły się myć) po dzisiejszej wczesnej pobudce i całodziennym kopaniu rowów. Wprawdzie rowów nie kopałam, ale chyba pójdę w ich ślady. Nachodziliśmy się dzisiaj ździebko. No wyczyn to nie był, ale to powietrze szokująco świeże i pachnące... Szok tlenowy przeżyłam i śpiąca jestem.

PS Owszem, noga nie była zadowolona, ale trza być twardym, nie miętkim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wusia, osiołek niewinny jest! Nawet nie meknął, kiedy go fotografowały!

 

Obiekt przecudnej urody mieści na tyłach przedszkole niepubliczne o subtelnej nazwie "Uśmiech dziecka" - równie wyrafinowanej jak jego architektura. Ta funkcja może by i jakoś tłumaczyła (ale nie usprawiedliwiała) fantazję tfurcuf, ale najwyraźniej powstał on jako budynek mieszkalny i później dopiero został zaadaptowany (choć niektórzy zapewne powiedzieliby "zaadoptowany") na przedszkole.

 

Obiecałam, to opowiem. Do Bukowca dotrzeć nie było łatwo! Nawigacja uparła się, że musimy jechać przez las drogą, która w pewnej chwili straciła asfalt. Na szczęście po krótkim odcinku dziur zaczął się odnowiony fragment nawierzchni wprawdzie naturalnej, ale idealnie równej, wręcz lepszej niż niejeden dziurawy asfalt. Na koniec znów kawałek kolein i dziur, szczęśliwie krótki, i wąski asfalt, którym wyjechaliśmy z lasu rozglądając się za kościołem. Nawigacja miała prowadzić do centrum miejscowości, bo szlak zaczyna się obok kościoła, a kościół to centrum. Jednakowoż nie w przypadku Bukowca. Hołowczyc oznajmił radosnym i optymistycznym tonem, że jesteśmy u celu w środku niczego - wąska dróżka i pola wokół. Przy najbliższej okazji (dwa kilometry dalej) zawróciliśmy i znaleźliśmy kościół - za lasem, na górce. Szlak też znaleźliśmy.

Oczywiście słońce, które przez całą drogę nam waliło po oczach, natychmiast schowało się za chmurę, coby zdjęcia nie były zbyt ładne. Obok kościelnego parkingu znaleźliśmy tablicę z planem czerwonego szlaku spacerowego. Z samym szlakiem było gorzej, bo jego oznakowania najwyraźniej nie odnawiano zbyt często. W dodatku właśnie prześwietlano las i ściągano drewno, co skutecznie zatarło ślady wąskiej ścieżynki. Szlak zatacza pętlę. Dzięki porządnym, trza przyznać, tablicom informacyjnym przy kolejnych obiektach pierwszą jej połowę pokonaliśmy bez błądzenia. Skałek znacznie mniej niż koło Ciężkowic, ale za to większe. No i okolica malownicza wielce.

 

DSC_0136.jpg

 

Tę skałę ponoć sam diabeł z Węgier przytargał.

 

DSC_0138.jpg

 

DSC_0142.jpg

 

A w tej, największej, są dwie nieduże jaskinie.

 

DSC_0148.jpg

 

DSC_0150.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...