Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

Dalie u mnie nie przetrwały - raz wykopałam, za drugim zapomniałam. Z tulipanami łatwiej, bo wystarczy co dwa lata (teoretycznie - większość moich czekała trzy lata). Woreczki raz uszyte będą do użytku na zaś. Fakt, że tego wsadzania nie lubię, ale może na razie jakoś się zmobilizuję. Wiosną się odwdzięczą.

 

Całkiem solidną burzę mieliśmy dzisiaj. Wczorajszej nocy też podlewało. Jak ja się cieszę, że nie muszę z wężem latać!

Zastanawiam się nad jakimś ułatwieniem. Na żadne automatyczne systemy do podlewania nas nie stać, ale myślałam o zakopaniu węży w kluczowych kierunkach i jakimś rodzielaczu, do którego można by je podłączać. Na końcach węży widzę oczyma wyobraźni jakieś zraszacze albo linie kroplujące, ale co zrobić z małym, zarośniętym chaszczami kwietniczkiem? Na takim to tylko dziurawy wąż. Zraszacz tylko na warzywniaku. Zaraz lecę szukać czegoś takiego po necie, a jeżeli coś możecie podpowiedzieć, to bardzo proszę. No bo zawszeć to łatwiej będzie odkręcić wodę, podłączyć węże i siedząc na tarasie patrzyć, jak się podlewa.

 

Szkoła się skończyła na ten rok szczęśliwie! Oby w przyszłym równie szczęśliwie się zaczęła... Na razie same niewiadome. Średnie dziecko raczej z zapasem się dostanie do wybranego liceum, ale jeszcze nie znamy podziału na klasy w nowej szkole Małgosi no i nie wiem sama, kogo będę uczyła. Dwa tygodnie z zagadkami przed nami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Po pracowitym tygodniu i zajętej sobocie wreszcie DAL! Wprawdzie wyszłam na chwilę do ogrodu i zauważyłam chwasty, w efekcie czego padłam na kolana celem ich wyrwania, ale po chwili się zreflektowałam, obcięłam jeszcze kilka uschniętych gałęzi i wróciłam do domu. Niestety zorientowałam się, że przed wyjazdem na wakacje mamy jeszcze mnóstwo roboty w ogrodzie i w domu. Koniec DAL w takim razie na czas jakiś...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygotowywałam dzisiaj szpinak do zamrożenia (właśnie dziecko pakuje go do woreczków) i taki refleksyjny nastrój mnie ogarnął... No bo ja tak zrywałam listek po listku, płukałam listek po listku i w zadumę popadłam nad zawartością paczek z mielonym mrożonym szpinakiem - ileż tam mszyc, gąsieniczek z oprzędem i bez, mrówek i innych żyjątek. I co w takim razie z moim wegetarianizmem? Czy zjadając prawie świadomie, ale niezamierzenie te wszystkie niewinne stworzenia mogę nadal uważać, że jestem wegetarianką?

 

W nocy będzie lało, bo wymiękłam dzisiaj i podlałam solidnie włości, wykorzystując ten czas na dwie długie rozmowy telefoniczne i klnąc w przerwach na plączące się i rozłączające w nieodpowiednich momentach węże. Musimy coś z nimi zrobić!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie możesz nadal uważać się za wegetariankę ale tłumaczy tego nie będę.

 

My mamy porozciągane węże i kilka zraszaczy. W truskawkach jest listwa z dziurkami. Węże czekają na wkopanie, bo Szanowny nie miał już czasu. Na odpowiednie rozłożenie zraszaczy tudzież węże czeka jeszcze teren pod modrzewiem i jakoś to znoszę, trudno. Cała przyjemność, gdy moim zadaniem jest tylko odkręcenie odpowiedniego kurka w odpowiednim czasie. Na wszystkie zraszacze naraz niestety mamy za małe ciśnienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moj mezaty tez ma juz dosc rozkladania ciagle wezy wiec leza porozkladane na trawie przy obrzezach i zapowiedzial ze system podlewania od wiosny sam robi. no ciekawam :rolleyes:;)

na rabatach raczej zraszaczy robic nie bede, sa obsypane kora. od czasu do czasu moge podlac z reki, korona mi z glowy nie spadnie albo nie bede podlewac wcale, mam posadzone odporne roslinki.

Edytowane przez TAR
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idę w półautomaty jak Braza. Wczoraj pół dnia spędziliśmy na zakupach z kinem wieczornym na pocieszenie, ale za to mamy już prawie wszystko, co potrzebne, żeby węże porozkładać. Zraszacz kupiliśmy tylko jeden - do warzywniaka. Do tego dwa węże kroplujące - do długiego kwietnika za domem i małego pod brzozami. Trzeci miał być do piwonii przed domem, ale więcej w sklepie nie było. Też ciśnienia nie wystarczy, żeby wszystko na raz podlewać, ale samo podpinanie co jakiś czas wydaje mi się luksusem w porównaniu z bieganiem i ciąganiem za sobą węży. Na razie je rozłożymy po skoszeniu trawnika, ale po wakacjach zakopiemy i będą wystawały z ziemi tylko końcówki przymocowane do słupków. Do tychże będzie się podpinało węża (kwietniczki przed domem jakoś rzadziej wymagają podlewania, a są za małe na zraszacze), zraszacze i linie kroplujące. Te ostatnie dzięki rozdzielaczom z kranikami to nawet na stałe będą podpięte i w miarę potrzeby odkręcane. Ale będzie luksus!

Poza tym nabyliśmy całe mnóstwo żarcia w słoiczkach, makaronów, kaszy i ryżu. Prawie można jechać do Norwegii!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

polautomaty mam teraz i nadal zajmuje to za duzo czasu przepinanie, przelaczanie itp. cisnienie mamy dobre, kraniki na ogrod w 2 punktach o jeden za mało, planujemy podprowadzic 3 rurke z woda. przy kranikach bedziemy miec puszki z silownikami, w garazu zegar do ustawien stref, chcemy automatyzacje wprowadzic ale taka najprostsza, aby do trawy, moze z czasem zrobimy w newralgicznych miejscach linie kroplujace na rabatach, na razie nie widze potrzeby by wydawac na to kase i marnowac czas na wykonawstwo :)

 

Norwegia pod namiotem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybym wygrała w totolotka, to może bym pomyślała o pełnej automatyce, ale tylko na grządki i rabatki. Trawnik chrzanię konsekwentnie.

Na razie wystarczy mi przełączanie kraników zamiast stania jak kołek z wężem w ręce, przeciągania tychże węży po całym ogrodzie i pilnowania, żeby podczas tego nie zahaczyć jakiejś pożytecznej roślinki.

 

Tak, do Norwegii pod namiot. Mamy to już opracowane. Tym razem bliższe okolice.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też!

 

Mamy trzy tygodnie na zwiedzanie. W planach Oslo - jedyna skandynawska stolica, której nie znamy. Później na pewno jakieś góry i jakieś fiordy. Pomału wczytuję się w przewodnik i szukam w necie informacji, coby zdecydować, które góry i które fiordy.

Na razie dokończyliśmy zakupy i mamy zapas jedzenia, surówek oraz przyjemności. Z głodu nie umrzemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z domu wyjedziemy w niedzielę 9 lipca, ale mamy zamiar zatrzymać się na Rugii. Bilet na prom kupiliśmy na 12 lipca wieczorem, bo był najtańszy. W efekcie w Szwecji wylądujemy o 3 w nocy. Zamiarujemy znaleźć jakieś miejsc i rozbić się na dziko, żeby odespać. Zanim dotrzemy w jakieś ładne miejsce, będzie już na pewno jasno. Później Oslo i Bergen na kempingach, a jako że tanie te kempingi nie są, to zamiarujemy następnych kilka dni biwakować na dziko nad fiordem. Plany są, jak zwykle, zarysem jeno. Z fiordu chcemy pojechać w góry do parku narodowego Jotunheimen i skorzystać z luksusów kempingu. Jeżeli czasu wystarczy, to dotrzemy do Trondheim. Po drodze może jeszcze jakieś góry albo fiordy.A może poniesie nas jeszcze na nocleg w Szwecji nad Wener, nad którym nie byliśmy? Kto to wie... 2 sierpnia mamy prom powrotny. Tym razem wylądujemy na Rugii późnym wieczorem, więc wrócimy na znany już kemping, coby na 4 sierpnia dotrzeć na Wolin. A później do Brazoczyska oczywiście.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajne plany. Choć ja na dziko to już jakoś nie mam ochoty. Owszem, pod namiot na kempingu jak najbardziej. Tylko w tym roku pogoda taka pieska, że sama nie wiem. Nie mam nic zamówionego i nie mogę nic planować ze względu na tatę. Jak będzie dobrze, to po prostu wyjedziemy z namiotem i będę się modlić o ładną pogodę ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie mam nic przeciwko polom namiotowym. Ba, nawet jakimś małym domkiem bym nie pogardziła. Problem w tym, że pola namiotowe na zachodzie Norwegii są jakby ciut drogie... Nie pamiętam, żebyśmy mieli ten problem na północy, więc może tam są tańsze. Albo my zbiednieliśmy... Tak czy inaczej musimy planować biwakowanie na dziko, tym bardziej, że Norwegia jest łaskawsza od Szwecji i pozwala na dwie noce w jednym miejscu bez pytania o zgodę właściciela ziemi. Inna sprawa, że tereny jakby niezbyt sprzyjają - stromo i kamieniście. Jakoś sobie poradzimy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podziwiam Was. Ja pewnie bym przeżyła te stromizny i kamienie w namiocie nie wiem, czy przeżyłabym te pieprzone komary!?

 

Też czekam na zdjęcia i nie żebym chciała kogoś wnerwić ale obejrzę je przed wszystkimi... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wiesz - przywilej starej znajomości!

 

Mam cichą nadzieję, że nad fiordami nie będzie aż tylu komarów, co w Finlandii. Chociaż na Lofotach trafiliśmy bezbłędnie w okolice jakiegoś bagienka - pewnie jedynego w całym archipelagu.

 

Właśnie oglądam Kucyki Pony. Naprawdę nie jestem pewna, czy księdzu właśnie o to chodziło, kiedy opowiadał szóstoklasistom z klasy Magdy, że Kucyki to szatany wcielone, ale do tego czasu dziewczyny ich nie oglądały, a od trzech lat i owszem, zdarza im się, kiedy nic ciekawego nie ma w tv.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...