Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

Powoli się godzę z myślą o dłubaniu. W poniedziałek mam iść do przyszpitalnej przychodni, pewnie cobym się tam oficjalnie objawiła jako pacjentka. No i się dowiem, jak długo poczekam. Swoją drogą to fascynujące, że bardziej się opłaca płacić chorobowe komuś, kto nie może pracować, bo czeeeeeka na zabieg, niż zrobić coś, żeby kolejka nie była tak długa. A płacić chyba muszą 100%, bo to był wypadek w drodze do pracy. Swoją drogą gdybym nie miała prawnika, to bym na to nie wpadła sama.

W szkole mają problem, bo już we trzy ciągnęłyśmy prawie cztery etaty, a teraz, kiedy mnie nie ma, to już jest przegwizdane. Szukają zastępstwa.

Tak sobie myślę, że kiedy poznam termin dłubania, to chyba od razu poproszę o skierowanie na rehabilitację - tam też kolejki nawet na cito.

Zaczynają się Pola Chwały. Pierwszy raz się nie wybieram... Szkoda...

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

No wiem, w sumie to właśnie przez taką głupotę się załatwiłam, bo kolano zepsułam trochę już w sierpniu, ale nie chciałam iść na zwolnienie na początku roku. Za to poszłam tydzień później na dłuższe...

Standard...:p

Jak byłam chora to nie szłam na L4, bo "przecież zaraz mi przejdzie"... jak szłam to zamiast tydzień chorowałam 3 z komplikacjami... i po wuj mnie to było...:bash:

 

No nic zdrowia życzę i naprawy odnóża jak najszybciej :hug:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

71762112_528030224619341_8684603359195299840_n.jpg?_nc_cat=102&_nc_oc=AQl13ql8tv0rnRanknvsNIeSJmyO0pPTqPDE6E7Ktc9Xk06jz-jZQ8CFAnwgIrkrZMM&_nc_ht=scontent.fwaw7-1.fna&oh=f3c8fe89d0851d6186c0c71d42db35b1&oe=5E3D0629

 

To nasze nowe zwierzątko.

 

Historia jest długa, ale mam czas, więc napiszę:

 

Jak zapewne niektórzy wiedzą, nasze dzieci rekonstruują. Dokładniej 2/3 naszych dzieci rekonstruuje wczesne średniowiecze. Są szwedzkimi łuczniczkami i rzemieślniczkami.

Jak zapewne wiele razy tu pisałam, w Niepołomicach ostatni weekend września to Pola Chwały. Impreza wielka, pełna zakręconych jak słoik na zimę ludzi. Wciąż pojąć nie potrafię, dlaczego nie przyjeżdżacie do nas tłumnie, żeby to zobaczyć na własne oczy. Takich imprez, na których spotykają się rekoni od prehistorii po współczesność, nie ma wielu. Całymi dniami rekonstruują dla publiczności, a nocami dla siebie.

No i któregoś roku dziewczyny nam się zaciągnęły do drużyny najemników.

W piątek po południu dziecka spakowały worek, skóry i poszły. Dzisiaj Andrzej z Weroniką wybrali się do miasta, coby pooglądać, co się dzieje i odwiedzić dzieci. W pewnym momencie odebrałam telefon od Magdy, czy możemy uratować kurę. No pewnie, że możemy. Uratować? - zawsze! Że kurę trzeba odkupić za 10 zł? To nic za życie kury!

Andrzej trochę się opierał, ale został przegłosowany. Od razu postanowiły, że zapytają rodziców koleżanki, którzy mają kury, czy by jej nie przygarnęli. Oczywiście kura będzie nasza i zostanie tam na dożywocie, ale to już jutro dogadamy. Problem był w tym, że koleżanka na ten weekend wyjechała, a jej mama nie odbierała. Akurat rozmawiałam z Andrzejem przez telefon o kurze, kiedy napatoczył się przypadeczkiem chłopak tej koleżanki. Biedak został zaatakowanym przez Andrzeja opowieścią o kurze. Chyba przez moment czuł się nieco zagubiony, ale w końcu Weronika (znaczy nie nasza, tylko ta koleżanka a jego dziewczyna) też tak do końca normalna nie jest (jak zresztą w przeciwnym wypadku miałaby się przyjaźnić z naszymi córkami?), więc szybko pogodził się z losem i obiecał próbować skontaktować się z jej rodzicami. Stwierdził, że raczej nie będzie problemu z przygarnięciem jeszcze jednej kury.

Dziewczyny zapakowały kurę w koc i Weronika wzięła ją na ręce. Niepołomice to mała miejscowość a Pola Chwały to wielka impreza, więc to nie jest dziwne, że akurat pojawił się znajomy weterynarz, który przejęty historia kury natychmiast ją zbadał i stwierdził, że jest zdrowa.

I tu następuje najpiękniejszy punkt tej historii: kura, otulona kocem i czule przytulana przez Weronikę, z wdzięczności... zniosła jajko! Czujecie to? Zrozumiała, że jest bezpieczna i kochana i postanowiła się odwdzięczyć taj, jak mogła - pięknym, dorodnym jajkiem! A jajko to symbol życia przecież!

Weronika z kurą budziły sensację. Od tej chwili to nie ona przyglądała się rekonom, ale rekoni przyglądali się jej. Nie tylko oni, wszyscy się gapili. Musiała opowiadać historię kury, którą wczesne średniowiecze chciało ukatrupić i zeżreć, historia budziła wzruszenie.

Kura dostała na imię Svart Sven, czyli Czarny Sven. Nie mogłam się jej doczekać w domu. Kiedy dotarli, wzięłam ją na kolana i głaskałam, a ona... mruczała!!! Naprawdę - kura mruczy, kiedy się ją głaszcze! I oczka mrużyła, i mówiła "ko ko". I tak mądrzej jej z oczu patrzy!

Weronika przyniosła klatkę po świnkach morskich, trawę, trociny, miskę z wodą i pszenicę. Trudno mi było rozstać się z kurą do głaskania, ale musieliśmy się zbierać do NCK-u na przedstawienie, więc wsadziliśmy kurę do klatki, a ona rzuciła się na ziarno. Musiała zgłodnieć od tych emocji. Andrzej i Weronika przenieśli klatkę do pokoju gościnnego, bo wprawdzie koty nie wykazywały żadnej agresji, ale woleliśmy ich nie zostawiać sam na sam pod naszą nieobecność. Carmen zobaczyła kurę i zwiała przerażona na górę. Gerda usiłowała podkradać jej trawę z klatki. Ryśka i Miśki nie było na dole, a właśnie ich reakcji bym się najbardziej bała.

Zabraliśmy z miasta Magdę i Małgo, po drodze poznałam wreszcie szczegóły historii Svena. Otóż jeden drużynnik, nie do końca świadom tego, co czyni (rekonstrukcja ma swoje prawa), nocą wpadł na pomysł, żeby nabyć żywą kurę. Jeszcze był w stanie skorzystać ze smartfona, więc na OLX nabył kurę. Czy pamiętał rano, co nocą uczynił - nie wiadomo, ale w dzień przyszli do niego organizatorzy z pytaniem, czy ten od kury to tutaj. Przyznał się, zabrali go samochodem do pobliskiego gospodarstwa, gdzie wraz z nim gonili kurę po podwórku i przywieźli z powrotem do obozu. Dowcipny ów człowiek wymyślił, że własnoręcznie zabije kurę, skropi jej krwią ziemię (ofiara taka), a następnie skonsumuje (zapewne po uprzedniej obróbce cieplnej).

Problem w tym, że kura wzbudziła sympatię drużynniczek i drużynników, więc perspektywa uczestnictwa w rytualnym morderstwie ich nie pociągała. Nad głową dowcipnego człowieka zaczęły się gromadzić chmury. Kura uwiązana za nogę na sznurku była podziwiana, głaskana, przytulana, chodziła sobie i skubała trawę, nieświadoma tego, że ważą się jej losy. Magda i Małgo od razu postanowiły, że ją odkupią. Wiele osób im przyklasnęło, jeden nawet zaoferował się, że to on wykupi Svena od żarłocznego kolegi, byle zapewniły jej bezpieczeństwo.

Kiedy już kura zniknęła w czułych objęciach Weroniki, dziewczyny poszły z kolegą do sklepu po... kurę, niestety, ponieważ odstąpienie od zamiaru składania ofiary nie oznaczało rezygnacji z drobiowego posiłku. Następnie zrobili reszcie drużyny paskudny kawał, twierdząc, że kurze zwłoki to właśnie Sven. Skończyło się jednym kryzysem narzeczeńskim i czarną rozpaczą. Dziewczyny zwiały z placu boju, bo właśnie jechaliśmy do teatru, jutro się dowiemy, czym się skończył ten kawał.

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kocham kury!

Ta ze zdjęcia jest bardzo ładna i wygląda na mądrą. Ale niestety, miejsce kur w kurniku, a kurnika nie mam. Ale mam kury! Otóż moj mąż zawsze protestował przeciw kurnikowi, bo kury grzebią i niszczą i kupy robią. Jak od lat drążyłam temat, ale był jak skała. Aż sąsiad zainstalował kurnik tuż przy naszym płocie i kupił sobie kury, fruwające. Ponieważ u nas na działce jest stanowczo więcej zielonego, niż na poletku wygrodzonym przez sąsiada, więc kury w dzień przebywają u nas a na noc idą do niego :) Nie wiem, jak jajka, bo nie szukam, ale niewykluczone, że częściowo też zostają u nas. I jakoś mój mąż z sympatii do sąsiada nic a nic nie protestuje. Ja tym bardziej. Wadą tych kur jest, że nie są oswojone i nie bardzo chcą się dać złapać. Zaletą, że są ładne i miło na nie patrzeć. No ita sobie żyjemy z kurami sąsiada :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach, przy okazji napiszę- szukam domu dla suczki. To też historia. Mieliśmy sąsiada, takiego starszego pana. Mieszkał z żoną i wzięli malutkiego pieska. Taka zwykła trzesiłapka żółta, dość szczekliwa. Póki żyła żona, pieskowi działo się dobrze ale niestety żona zmarła. Mąż mieszkał sam przez rok, nie dawał rady ani z życiem ani z psem, który zdziczał. W sierpniu poszedł do szpitala a pies został zupełnie sam. Wbrew pozorom mają córkę, nawet mają dorosłego wnuczka, ale mam wrażenie, że to nie jest rodzina dbająca o cokolwiek poza sobą. No i niedawno dziadek umarł. Błyskawicznie objawiła się rodzina (która wcześniej bywała baaardzo rzadko) i już ma kupca na działkę. Pies- do uśpienia, bo szczeka, ludzi gryzie i w ogóle ich nie obchodzi. Sąsiedzi na nich napadli, wezwali straż i jakąś fundację, rodzina się ugięła i dała termin sąsiadom i tej fundacji - 2 tygodnie. Po tym czasie wchodzi kupiec a pies albo znajdzie dom albo uśpią, bo według nich jest agresywny.

No to szukamy domu. Ale są warunki. To mała siedmioletnia sunia. Sterylizacja będzie za 3 dni przez fundację. Jest bardzo przerażona, nie gryzie ale koszmarnie się boi i ze strachu różnie bywa. Nie jest nauczona czystości, nie umie iść na smyczy, nie zna smaku mięsa (dziś jej dałam ale chyba nigdy nie jadła i nie zna). Nie nada się do bloku. Potrzebuje kogoś bardzo cierpliwego, z dużą ilością czasu, żeby jej dać poczucie bezpieczeństwa.

My przy chorej Lunie i wiecznej nieobecności w domu nie możemy. Była chętna jakaś emerytka na osiedlu ale się chyba wystraszyła. Wszyscy u nas rozsyłają wici. Jeżeli znacie kogoś, kto się chce wykazać jako psia opoka i lubi wyzwania, to jestem w stanie ją zawieźć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kura u nowych właścicieli zniosła jajko. Pierwszego dnia. Jak widać umie się odwdzięczyć za życie. Swoją drogą, co za potwór sprzedał niosącą jajka kurę skacowanemu rekonowi, który nie ukrywał, że w pijanym widzie wpadł na pomysł zrekonstruowania jakiegoś obrzędu składania ofiary (ciekawe, czy przynajmniej wiedział, komu tę ofiarę chce składać)? W dodatku sprzedał ją za 10 zł, czyli za cenę 10 jajek wiejskich. Ja rozumiem, że ludzie bywają okrutni dla zwierząt, bo traktują je przedmiotowo, ale w tym wypadku skazanie Svena na śmierć (pewnie w dodatku okrutną, bo nie wiadomo, czy rekon umiałby ją ukatrupić szybko) było i złe, i głupie (nieopłacalne).

 

Mogę pytać o chętnych na suczkę, ale marne szanse - na miejscowym fejsbuczku wziąć ktoś szuka domu to dla bezmyślnie rozmnożonych kotków, to dla znalezionych psów. My odpadamy, bo koty są u siebie i nie możemy im stresów fundować.

 

Szok dzisiaj przeżyłam, bo wprawdzie spędziłam pięć godzin w poczekalni szpitalnej przychodni, ale termin dłubania w kolanie wyznaczyli mi na najbliższy czwartek. A wcześniej lekarz zapowiadał jakieś tygodnie oczekiwania. Pytał o szczepienie przeciwko WZW. No nie mam, bo i skąd?

 

Najładniejszą pogodę przesiedziałam na korytarzu, a kiedy wyszłam zrobiło się ciekawie - na zmianę chwila słońca i nieprawdopodobna ulewa. I tak do wieczora. Przepiękne widoki podziwialiśmy stojąc w koszmarnych krakowskich korkach (bo jeszcze pierworodna na pociąg odwoziliśmy i odbieraliśmy płytkę z rezonansu). Oświetlone słońcem pejzaże (a to Wawel, a to okolice Kopca Kościuszki, a to Błonia) na tle granatowych chmur - coś pięknego! Za to korki są nieprawdopodobne! Jak dobrze jest nie mieszkać w dużym mieście! Rzadko, baaardzo rzadko zdarza mi się poruszać po Krakowie samochodem w dniu roboczym i całe szczęście. Nie wiem, czy byłabym w stanie się do tego przyzwyczaić. Jeżeli jedziemy do centrum, to pociągiem, jeżeli na obrzeża samochodem, to w weekend. Poruszanie się samochodem po centrum w środku tygodnia to jakiś horror jest!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mamuniu, tyle wiadomosci, ze nie ogarniam Agdus jestescie świetni :D ja w sobote ganialam po ulicach malego psiaka, ktorego debil jadacy przed nami wywalil z auta przy stacji benzynowej.

 

Ewa ja rozpuszcze wici o suni, masz jakas fotke to podlinkuje znajomym? Jaka duza ta bieda?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...