Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Postaram się. Na razie zabieram się za... poprawianie zeszytów. Później powinnam jeszcze przygotować zarąbiste lekcje na jutro. A do tej pory wprowadzałam się do nowego telefonu. Jak ja tego nie lubię!!!! Ja chcę mieć przez dziesięć lat ten sam telefon!!!!! Teraz będę ogarniała ten nowy przez parę tygodni zanim się w nim urządzę po swojemu. Czemu nie mogę się zalogować do banku???
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dlatego ja lubie tak te moja marke na L. zdalnie z jednego na drugi wbudowana aplikacja robie backup i wszystko ze starego od smsow po zdjecia a nawet ustawienia pulpitu jest po kilku minutach w nowym telefonie. nic sie nie zmienia poza tym, ze w łapce trzymam nowy model :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LG czy Lenovo? Bo ja się właśnie z tego drugiego do tego pierwszego przenoszę. Na razie czuję się jak w nowym mieszkaniu, jeszcze bez mebli i nie do końca jestem pewna, gdzie mam gniazdka, gdzie kosz na śmieci, a gdzie widelce trzymam.

 

Kuffa, to jakach kicha kompletna jest. W co ja się wrobiłam? Właśnie skończyłam sprawdzanie zeszytów, kartkówek i kart pracy. Zaraz wpiszę oceny do dziennika i idę spać. I tak codziennie... A jeszcze nie przygotowałam zarąbistych lekcji z fajerwerkami na jutro.

No i dowiedziałam się, że - NIESPODZIANKA - w przyszłym tygodniu będziemy mieli dwie rady pedagogiczne, w poniedziałek i w piątek. Ciekawe, kto będzie pisał protokoły i dlaczego ZAWSZE polonistki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LG, ma taka fajna funkcje LG Backup, mozesz calosc przeniesc rowniez z innego telefonu. Ja poprzenosiłam z Samsunga. Musisz oba fony sobie udostepnic przez bluetooth i za pomoca tej aplikacji przeniesc dane. Sama aplikacja jest lopatologiczna, podpowiada krok po kroku :) trwa to kilka minut. zaznaczasz rowniez co chcesz przeniesc. ja ide na zywiol i przenosze calosc i tak jak wczesniej pisalam wlacznie z ustawieniami ikonek na pulpicie, ustawieniami budzika, kalendarza, notatnika, ksiazki tel., smsy, zdjecia, muze, full Edytowane przez TAR
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Część kontaktów przepisałam ręcznie ze starego telefonu. Mam nadzieję, że ten nowy posłuży mi kilka lat, bo na samą myśl o kolejnej zmianie szlag mnie trafia.

 

Wusia, załóżmy jednak, że KAŻDY nauczyciel skończył studia i napisał pracę magisterską, co oznacza, że powinien umieć pisać. Załóżmy też, że nie każdy ma co tydzień stos wypracowań do poprawienia. Ja na ten przykład prowadzę 21 lekcji polskiego, 2 lekcje etyki, 1 lekcję wychowawczą i 2 godziny konsultacji. Do każdej z nich, poza konsultacjami, muszę się przygotować, co czasem zajmuje mi 15 minut (kolejny raz ten sam temat, mam gotowe materiały, lekcja sprawdzona i nie trzeba niczego poprawiać), a czasem 2 godziny (natchnęło mnie, żeby przygotować grę multimedialną albo jakieś własne materiały, bo dostępne są nudne albo się nie sprawdziły). Łatwo policzyć, że takie absolutne minimum to 6 godzin tygodniowo, ale to się nie zdarza. Mam w tym roku klasę siódmą, którą już zaczynam ostro przygotowywać do egzaminu, co oznacza częste pisanie wypracowań. Mam też szóstą, dla której jestem czwartą nauczycielką polskiego w ciągu trzech lat, co oznacza, że też musimy intensywnie pracować. Co tydzień mam do sprawdzenia około 25 wypracowań (jedno zajmuje mi około 30 minut), czyli 12 godzin spędzam na sprawdzaniu. Do tego w ramach zabicia nudy w wolnym czasie przygotowuję i sprawdzam jakieś kartkówki z lektury albo z gramatyki, bo program wciąż wymaga wtłaczania do uczniowskich głów wiedzy o aspektach czasownika, okolicznikach przyzwolenia, obocznościach rdzenia i innych takich niezbędnych rzeczach. Żeby było jasne - przerwy spędzam na dyżurach albo w kolejce do kserowania materiałów na lekcje, bo to się też samo nie robi. O, już się uzbierało ponad 40 godzin!

Raz w miesiącu mamy radę, trzy godziny bezsensownego nudzenia o papierologii głównie plus pół godziny z sensem. Do tego w ramach misji spotkania z rodzicami, krótsze podczas przerw albo po lekcjach w przelocie albo dłuższe, umówione wcześniej (jakoś w tym roku jeszcze nie było takiego dłuższego, szykuje mi się jedno, ale na razie, również w ramach misji, zbieramy informacje i prowadzimy rozmowy z uczniami, coby się do tej rozmowy przygotować). Takich zwykłych rozmów z uczniami nie liczę, bo w sumie je lubię, więc niech będzie, że to moje hobby. Podobnie jak dwie godziny kółka (Odyseja Umysłu), za które mi dodatkowo płacą.

Lubię też wycieczki. Wprawdzie to praca 24/24, ale lubię pokazywać dzieciakom ciekawe miejsca. Wprawdzie wnerwiają mnie te egzemplarze, dla których nic poza telefonem nie jest ciekawe, ale warto dla tych pozostałych. W tym roku jednak mam wnerwa. Kolejny raz przed wycieczką do Warszawy, na której nie byłam z racji kolana, ale w której organizowaniu brałam udział, powtórzył się numer "jadę-nie jadę". Nauczyciel podpisuje umowę z biurem podróży na określoną liczbę uczniów. Biuro sobie kalkuluje koszty, a tu nagle pięcioro dzieci nie jedzie. Jeden, bo się źle czuje w towarzystwie kolegów, drugi, bo ma zawody, trzecia, bo jej się nie chce (mama pisze, że ważne powody, ale dziecko chlapnęło w szkole szczerze, że nie lubi zwiedzać), czwarta, bo nie, piąty, bo ma wizytę u ortodonty. Biuro chce kasę od wszystkich, zgodnie z umową, którą wprawdzie podpisała moje koleżanka - wychowawczyni równoległej klasy, w której też ostatecznie dwie osoby zrezygnowały, ale przecież bym jej nie zostawiła w biedzie samej. No i szarpałam się, dzwoniłam, pisałam i zastanawiałam, ile trzeba będzie dopłacić. W końcu trójkę przekonałam do wyjazdu, resztę z biurem wypertraktowała jedna z mam, prywatnie kuzynka właściciela. Obiecałam sobie, że nigdy więcej! Pojadę, mogę układać program, ale umowę podpiszą rodzice i oni zbiorą pieniądze. W końcu nikt mi nie płaci za zbieranie, przypominanie, żebranie, przekonywanie i noszenie kupy cudzej kasy.

Wycieczki to cztery dni wiosną i dwa-trzy jesienią. Do tego jedna-dwie noce w szkole. Też w ramach misji.

Ja wcale nie chcę współczucia. Wiedziały gały, co brały, mogłam zostać nauczycielką czegokolwiek, na czym się nie pisze wypracowań, a zamiast sprawdzianów robi się testy wyboru. I najlepiej, żeby egzaminu z tego nie było. Ja chcę tylko i aż zlikwidowania tej cholernej papierologii, która zamienia wrzesień w przedsionek piekła, chcę wywalenia pierdół z podstawy programowej, czasu na rzeczy ważniejsze i przyjemniejsze, chcę szacunku, nie ze strony uczniów, bo na jego brak nie narzekam na ogół, ale ze strony naszych nadzorców (coby przestali batami wywijać).

No, to se napisałam! A jutro znów zaszaleję i pójdę do kina! Za to niedzielę spędzę nad wypracowaniami piątoklasistów. Muszę, bo w poniedziałek kolejne napisze druga z moich piątych klas, a we wtorek znowu siódma (pisali dwa tygodnie wcześniej i lekturę skończyliśmy omawiać, więc czas najwyższy).

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

aj Agduś toż to sarkazm był, Ty i tak masz lepiej bo jak uczniowie robią błędy i piszą bzdury to są niejako usprawiedliwieni bo się uczą a ja codziennie czytam stosy bzdur z koszmarnymi błędami napisane przez dorosłych ludzi z wyższym wykształceniem i już mam odciski na rękach od trzymania się biurka żeby włosów z rozpaczy nie rwać nad katowaną przez nich polszczyzną
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyczułam sarkazm, ale musiałam się pożalić.

 

Wczoraj zaszalałam - byłam rano na plotach z ciocią w Bunkrze, później spotkałam się z Andrzejem w kinie. Następnie zepsuł nam się samochód i czekaliśmy na lawetę, więc na pocieszenie... poszliśmy do kina na jeszcze jeden film. No i wróciliśmy pociągiem po północy. A teraz mamy jedno małe auteczko i musimy się nim dzielić, co oznacza, że Andrzej będzie woził wszystkich włącznie ze mną.

Czas najwyższy nabyć następczynię Płotki. Też Płotkę, oczywiście, ale innej rasy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mamy nową Płotkę.

Stara dostanie nowego właściciela, co nas bardzo cieszy, bo już jej groziło sprzedanie na narządy.

 

- Ale tylko żony i mężowie…, no wiesz… TO…

- Nie, nie tylko żony i mężowie TO robią! – Adelajda nadal krzyczała ledwie słyszalnym szeptem. – Nie straszyła cię mama, żebyś nie wychodziła nigdzie sama? A po co mamy Strażników? Są mężczyźni, którzy jeszcze nie mają żon, a chcą TO robić.

- O Boże!

- Boga w tym momencie nie było przy mnie. Olał mnie.

- Nie mów tak. Nie możesz! – przerażenie Joanny dopiero w tym momencie sięgnęło zenitu. Była świadkiem bluźnierstwa. To była rzecz z kategorii czysto teoretycznych, w praktyce się nie zdarzała poza szpitalem, bo przecież nikt normalny nie chciał obrażać Boga. Jednak Adelajda wyglądała na całkiem zdrową psychicznie, choć nic w tej sytuacji nie było normalne.

- Mogę. Teraz już mogę wszystko mówić. To się nazywało dawniej „gwałt”. Teraz nie ma na to słowa. Nie wolno go używać. Teraz to wina kobiety, bo skusiła mężczyznę, zwiodła go na manowce, przywiodła do grzechu. Ja to zrobiłam.

- Jak? – Joanna ledwie mogła mówić. Nie nadążała za gonitwą myśli, które galopowały w jej głowie zderzając się bezładnie i powodując coraz większy chaos. Adelajda była przecież taka sama jak ona. Nie mogła kusić mężczyzn, nie wiedziała nawet, jak się to robi. Joanna w każdym razie nie wiedziała. Wprawdzie od dziecka słuchała przestróg mamy, wychowawczyń, nauczycielek, katechetek, by tego nie robić, ale żadna z nich nie powiedziała, czego właściwie ma nie robić. W tej chwili uświadomiła sobie, że być może robiła to wiele razy, nie zdając sobie sprawy, co czyni.

- Normalnie. A raczej nienormalnie. Nikogo nie kusiłam, nie spoglądałam bezwstydnie, nie uwodziłam, nie zachęcałam, ale w to mi nikt nie uwierzy. Nie nosiłam bezwstydnej odzieży, nie malowałam twarzy, przecież wiesz. Nie chodziłam sama po zmroku ani właściwie przed zmrokiem też. – Joanna oderwała wzrok od podłogi i z przerażeniem ujrzała, że Adelajda ma na twarzy wyraz takiej nienawiści, jaką znała tylko ze swoich koszmarów sennych o diabłach goniących ją po piekle, a jednocześnie z jej oczu łzy płyną nieprzerwanym strumieniem. – Rozumiesz, że nie robiłam niczego innego niż ty i wszystkie pozostałe licealistki?! A jednak mnie TO spotkało. I wiesz co? Inne dziewczyny też TO spotyka. Nawet nie wiesz, jak często. – Widok zapłakanej twarzy licealistki z kościoła znów siłą wcisnął się do głowy Joanny – On mnie złapał na schodach. Ty wtedy byłaś chora. To było zimą. Był… jest pomocnikiem Strażnika, praktykantem. Wszedł za mną do klatki schodowej. – Adelajda wciąż krzyczała szeptem, krótkimi, urywanymi zdaniami, robiąc przerwę po każdym, jakby się zastanawiała, co jeszcze ma powiedzieć. – Wydawało mi się, że chciał mnie chwycić za łokieć tuż za drzwiami, ale wtedy winda się zatrzymała i ktoś z niej wysiadł. Został z tyłu. On tak dziwnie sapał. Zaczęłam się bać, ale co miałam zrobić? On nie pojechał windą. To mnie zdziwiło, bo mieszka wysoko. – Adelajda rzuciła Joannie dziwne spojrzenie. – Poszłam po schodach jak zawsze. Myślałam, że jestem bezpieczna. Szedł za mną i sapał, ale nie ze zmęczenia, tylko tak dziwnie. Potem na półpiętrze chwycił mnie i wepchnął do zsypu. – Joanna prawie nie oddychała słuchając. W jej głowie zrodziła się straszna myśl. Ów ON pomagał Strażnikowi. Wszedł do klatki. Już w tym momencie opowieści czuła, że dowie się czegoś jeszcze straszniejszego, niż się mogła spodziewać. Wszedł, a Strażnicy nie wchodzą, bo klatka to już dom i nie muszą dalej iść z podopiecznymi. Wszedł, nie pojechał windą, choć mieszka wysoko… Zsypy są od niepamiętnych czasów nieczynne, więc rzeczywiście nikt tam nie wchodzi. Drzwi do nich powinny być zamknięte na klucze. Klucze ma dozorca, przyjaciel Michała, Wojtek. Wojtek mieszka na parterze i nie chodzi jako Strażnik… – Zrobił to… w zsypie. Tam mi TO zrobił pierwszy raz.

- Pierwszy raz? – Joanna była w stanie tylko powtórzyć te słowa. Domyśliła się czegoś, w co z całych sił nie chciała uwierzyć.

- Tak. Pierwszy raz. Później mnie szantażował, że wszystko powie, że jest już prawie Strażnikiem Obyczajów i to jemu uwierzą, że go prowokowałam, że byłam bezwstydna. Przecież wszyscy wiedzą,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdjęcia Płotki jeszcze nie mam. Ona jest rasy VW Touran, a kolor ma taki ładny, niebieski.

Szkołę nam zamknęli. Dzisiaj było sześcioro dzieci i komplet nauczycieli. Nie rozumiem, po co mamy siedzieć w szkole. Ja mam blisko, jadę samochodem, więc pikuś. Zakładając, że żaden nauczyciel nie jest nosicielem, jestem bezpieczna. Po co jednak ciągać koleżanki, które dojeżdżają po ponad 30 km? Siedzieliśmy w budynku. Pokój nauczycielski nigdy nie był tak pełny, nie licząc rad gogicznych, a ekspres do kawy ze zdumienia jeszcze nie ochłonął po tym, jak jednego dnia zrobił tyle kaw. To było całkiem ciekawe doświadczenie, tak sobie poplotkować z koleżankami, które normalnie mijam w biegu na korytarzach. Miałam zamiar poprawiać wypracowania, ale do tego potrzebne jest skupienie i cisza. Wypełniłam jedno skierowanie do poradni, przygotowałam prace konkursowe do wysłania, wypełniłam ich metryczki i spakowałam. Mogłabym uporządkować sprawdziany i kartkówki, ale to zrobiłam przed zebraniem.

Jutro znowu mamy siedzieć w szkole w wymiarze godzin pracy. Mam dużo lekcji w piątki... No i wszystko już zrobiłam... Chyba wezmę mamitopka i przygotuję materiały do wysyłania dzieciom. Jeszcze nie wiem, czy będą jakieś odgórnie ustalone zasady, co do ilości zadań i sposobu ich przekazywania. Już mnie część dzieci uprzedzała, że nie mają internetu w domach. Tak na wypadek "nauki zdalnej" ;)

Jeszcze niczego nowego nie napisałam. Naruszam żelazne zapasy:

 

że moja matka jest nienormalna, więc na pewno mnie źle wychowała. – Adelajda nabrała powietrza jak przed zanurzeniem głowy w wannie przy płukaniu włosów. – Wiesz, że w waszej piwnicy jest stara wersalka? – Joanna musiała wepchnąć sobie cała pięść do ust, żeby nie krzyknąć. Już nie mogła udawać sama przed sobą, że nie wie. To był Michał. Jej koszmarny brat był bardziej koszmarny, niż ktokolwiek przypuszczał. Był potworem. Teraz już obie płakały. – On nienawidzi kobiet, tak powiedział. Powiedział, że chce się zemścić na tylu, na ilu mu się uda. A poza tym TO sprawiało mu przyjemność.

- Jak długo? – pytanie było tak rzeczowe, że samą Joannę zaskoczyło.

- Od końca lutego.

- A potem?

- A potem w kwietniu nie miałam tych dni. Powiedziałam mu, przestraszył się i dał mi spokój na jakiś czas. Właściwie nie widywałam go wtedy wcale, unikał mnie. W maju znowu zaczaił się na mnie na schodach. Zapytał, czy jestem w ciąży. Nie byłam. To spóźnienie pewnie miałam przez stres. Tak mi lekarz powiedział później. Nie mówiłam mu o tym, bo przez ponad miesiąc, kiedy myślał, że jestem w ciąży, miałam spokój. Nawet na pomocnika Strażnika się nie zgłaszał u nas, tylko jeździł na patrole. Wreszcie spotkał mnie przypadkiem albo specjalnie czekał na korytarzu i zapytał. Musiałam powiedzieć prawdę, nie mogłam przecież skłamać, że jestem w ciąży. I wtedy zaczęło się od nowa. Musiał sobie odbić za czas posuchy – tak mi powiedział. W czerwcu znowu się spóźniałam, ale mnie wyśmiał i tym razem wcale nie przestał. Kiedy wracałyśmy, było jasno, więc nie mógł za mną chodzić pomagając Strażnikowi, ale zawsze znalazł sposób. Czaił się na korytarzu. Udawałam, że jestem chora, żeby nie wychodzić z domu, pamiętasz? Zaczął mnie szantażować, więc znowu… Lekarz mówił, że mogłam od tego poronić. Szkoda, że tak się nie stało. W lipcu już byłam pewna. Nie wierzył mi. W końcu mama się połapała.

- I co?

- Musiała zabrać mnie do lekarza. I tak by się wydało, powiedziała. To nie był taki normalny lekarz w szpitalu. Dał mi jakieś tabletki, powiedział, że to witaminy, ale kazał wziąć od razu całą garść. Dziwne, ale powiedział, że muszę nadrobić zaległości, bo nie brałam ich od początku, a dziecko potrzebuje witamin. Mama potakiwała, była dziwna. Zażyłam je w domu, strasznie źle się po nich czułam, krwawiłam, potwornie mnie bolało.

- To było…? – Joanna miała wrażenie, że za chwilę się udusi. Ilość koszmarnych informacji ją przerosła.

- Tak. Miałam poronić. Usunąć ciążę. Dokonać aborcji. – Adelajda wypowiadała te straszne słowa jak przekleństwa, jakby chciała bardziej zszokować Joannę. Wręcz napawała się ich brzmieniem. – Zamordować dziecko… Właściwie to tego chciałam. Nienawidziłam JEGO dziecka. Podejrzewałam to, zanim połknęłam tabletki, ale sama przed sobą udawałam, że wierzę w te witaminki.

- I co?

- No chyba widzisz, co! Umierałam w tym kiblu z bólu, krwawiłam, zatykałam usta ręcznikiem, żeby nie wyć i nic… Myślałyśmy, że już po wszystkim, były wakacje, nikt by nie zauważył. Czekałam na miesiączkę, ale co rano rzygałam jak kot. Oszukiwałam się, że to po tych tabletkach. W końcu musiałam się pogodzić. Matka szukała innego lekarza, ale już było za późno. – Adelajda mówiła strasznie dziwnym językiem. Niedziewczęcym, kobiety tak nie mówiły. Joanna czasem słyszała takie słowa z ust chłopaków, twarde, szorstkie, nieładne.

- Byłaś u normalnego lekarza?

- Nie. Zamknęliby mnie w ośrodku. To jest podobno koszmarne miejsce. Matka poruszyła niebo i ziemię, wysłała mnie na wieś do swojej ciotki. Ukrywałam się tam do połowy września, ale ciotka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj cały dzień tworzyłam materiały do nauczania przez internet. Na razie zapoznawałam się z możliwościami i planowałam.

Stworzyłam kilka ćwiczeń ortograficznych do wykonania on line. Jutro przygotuję lekcje całe dla klas piątych, do których je dołączę. później przygotuję kolejne ćwiczenia i lekcje. Najważniejsze, że wiem już co i jak chcę dla nich robić. Na tydzień i trochę wystarczy, później pomyślę, co jeszcze mogę zrobić zdalnie.

Zrobiłam i wysłałam dwie gotowe lekcje mojej siódmej klasie. Dwie kolejne mam prawie gotowe. Zastanawiam się, co dalej z nimi.

Nad szóstą jeszcze się nie zastanawiałam. Gramatyka? To trzeba tłumaczyć i WIDZIEĆ, czy rozumieją. To taka klasa, co to nie powie, ze nie rozumie. Muszę po oczach poznać i w razie czego tłumaczyć jeszcze i jeszcze - do skutku. Pewnie też im zrobię ortografię przeplataną formami wypowiedzi. Może jakieś teksty z podręcznika opracujemy.

Mam problem z wypracowaniami. Z zasady nie daję do pisania w domu, bo potem poprawiam dzieła rodziców albo ściągnięte z netu.

Kiedy się uporam z tymi lekcjami, to będę czytała i pisała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a lekcje on-line? jakiś minister się bardzo krygował, że to pikuś..

Ja mam na szczęście tylko jeden wykład na kurs zrobić i wiem, że stanowisko przygotują mi informatycy w pracy a kto nauczy nauczycieli?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekcje on-line owszem, są dostępne, ale te rekomendowane na e-podręczniki są po prostu nudne. Zwykłe ćwiczenia do wydrukowania, jak w zeszycie ćwiczeń.

A ja się bawię w coś takiego:

https://wordwall.net/pl/resource/897959/polski/%c3%b3-czy-u

https://wordwall.net/pl/resource/897937/polski/ortografia-%c3%b3-wymienne

https://wordwall.net/pl/resource/897942/polski/%c3%b3-niewymienne

https://wordwall.net/pl/resource/908495/polski/orzeczenie

 

I tak dalej...

 

Siódmej klasie zrobiłam regularne lekcje z wyjaśnieniem nowych, ale bardzo łatwych tematów. A na przyszły tydzień przygotowuję projekt. Będą musieli zorganizować (na papierze) jakąś imprezę, a przy okazji stworzyć różne tzw. krótkie formy wypowiedzi (list oficjalny, ogłoszenie, podziękowanie, dedykację, przemówienie, relację, życzenia itp.).

 

W przerwach piszę wspomnienia z klubu jeździeckiego, bo ma jakąś okrągłą rocznicę powstania i zbierają wspomnienia o zdjęcia. Na razie stworzyłam 14 stron samego tekstu i dobrze mi idzie.

 

No to do roboty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...