Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

zaczęła się bać, że ktoś doniesie na nią. Na razie ukrywam się tu, ale w końcu będę musiała iść do lekarza, a on mnie wyśle do ośrodka.

- Kiedy? - To jest szósty miesiąc. Jeszcze ze dwa posiedzę w domu, jeśli mnie nie znajdą – umilkła na chwilę. Ciszę zakłócały tylko odgłosy dobiegające zza ściany, bulgotanie w rurach i prawie bezgłośny płacz Joanny. – Teraz się ogarnij, bo będziesz musiała iść. Nikt się nie dziwi, że cię tak długo nie ma? - Nie, szłam do Basi odpisać notatkę. Ojciec pozwolił mi posiedzieć u niej godzinkę. Poproszę ją, żeby powiedziała, że tyle u niej byłam. – Joanna ze zdumieniem stwierdziła, że mimo szoku zaczęła już układać całkiem zgrabną historyjkę. Bujna wyobraźnia przydawała się, kiedy trzeba było kłamać. - Dobra, wymyśl coś, żeby nie podejrzewali niczego. I wpadnij jeszcze kiedyś. Ja nie wychodzę z domu – w jej szepcie znów zabrzmiał sarkazm. - Muszę umyć twarz. - Tylko nie chlap głośno. – Adelajda położyła ręcznik na dnie wanny i odkręciła delikatny strumień wody. Łazienka była tak mała, że nie mieściła się w niej umywalka. Po chwili ochlapywania twarzy zimną wodą Joanna uznała, że już pewnie może się pokazać ludziom. Adelajda, oświetliwszy twarz Joanny słabym światłem latarki, kiwnęła głową z aprobatą. Wstała, chwyciła klamkę i gestem nakazała jej ciszę. Zupełnie niepotrzebnie, bo Joanna nagle znów uwierzyła w dwukierunkowe działanie głośników, a przynajmniej tego owiniętego kocem głośnika w mieszkaniu Adelajdy. Teraz wcale nie wydawało jej się to śmieszne, naiwne ani dziecinne. W przedpokoju objęły się jeszcze raz i Joanna sprawdziła wyglądając przez wizjer, czy na korytarzu jest ciemno. Położyła dłoń na klamce. Nagle zatrzymała się tknięta jakąś myślą. - Jak mam do ciebie przyjść? Przecież nie mogę zapukać do drzwi! - Zapomniałam zupełnie! Wymyśliłam coś. Zobaczysz nitkę leżącą na wycieraczce. Pociągnij za nią. Będę ją miała przywiązaną do ręki. I tak nie mogę szybko się poruszać, żeby nie hałasować, więc mi nie będzie przeszkadzała. Przyjdź po południu, kiedy mama będzie w pracy. - Dobrze. – Joanna była pełna podziwu dla pomysłowości Adelajdy. - Idź już! - Do zobaczenia. – Jeszcze raz wyjrzała przez wizjer. Nacisnęła klamkę. Zawahała się. – Ada, to był mój brat – nie zapytała, stwierdziła. Adelajda powoli skinęła głową. Joanna wysunęła się na korytarz. Kiedy drzwi bezszelestnie zamknęły się za nią, zaczęła szukać dotykiem włącznika światła na ścianie. Wzdrygnęła się, kiedy trafiła na szorstki plastik, który najwyraźniej ktoś dawno temu potraktował płomieniem z zapalniczki. Powoli schodziła po schodach, starając się na tyle uspokoić myśli, żeby Basia nie zauważyła niczego dziwnego w jej zachowaniu. Obserwowała odrapane ściany, nędzne kwiatki mające w założeniu zdobić parapety okien na półpiętrach, popękane lastriko schodów, i butelkowozieloną okładzinę poręczy. Tylko drzwi do zsypów starannie omijała wzrokiem. Stojąc na wycieraczce owiniętej przez mamę Basi mokrą, świeżo wypłukaną szmatą, usłyszała wesołe głosy dzieci dobiegające z mieszkania. Liczne młodsze rodzeństwo Basi bawiło się pewnie w salonie z jej ojcem. On był trochę dziwny, często szalał z dziećmi i pozwalał na takie zabawy nawet dziewczynkom. Basia była trochę zgorszona i zawstydzona, gdy widziały to jej koleżanki, więc nie zapraszała nikogo poza Joanną i Adelajdą, które i tak wiedziały o wszystkim. Sama z zażenowaniem musiała przyznać przed sobą, że miło wspomina te zabawy z ojcem, ale teraz, jako prawie dorosła osoba, uważała, że tak nie wypada, więc starała się odciągać od nich młodsze siostry. Najwyraźniej bezskutecznie, o czym świadczyły głośne wybuchy śmiechu, bez wątpienia dziewczęcego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapukała niezbyt głośno, licząc na to, że usłyszy to tylko Basia, której pokój mieścił się tuż przy drzwiach. Jej oczekiwania spełniły się, po chwili zobaczyła poważną, zatroskaną twarz koleżanki. Basia wyraźnie odetchnęła z ulgą widząc Joannę. Chwyciła ją za łokieć i szybko wciągnęła do swojego pokoju. Miała to szczęście, że pomiędzy nią, a kolejną w rodzinie dziewczynką, rodzili się sami chłopcy. Jako że różnica wieku między siostrami wynosiła aż 15 lat, Basia dostała maleńki samodzielny pokoik przy drzwiach. Nawet fakt, że ledwie mieściły się w nim łóżko, mała szafka pełniąca zarazem funkcję stolika oraz krzesło ani to, że nader często psuło się w nim światło, nie zmniejszał jej radości z posiadania własnego kawałka podłogi. Teraz siedziały na łóżku w półmroku, co cieszyło Joannę. Basia z konieczności zasiadła na łóżku, podłożywszy pod plecy kilka poduszek. Łóżko zaskrzypiało głośno i metalicznie. Łóżka dzieci powinny skrzypieć, to chroniło je przed nieczystością. Uczyły się o tym w szkole. Joanna wsunęła się wężowym ruchem pomiędzy jedyne krzesło a szafkę. - Cześć – odruchowo powiedziała to szeptem. - Co tak szepczesz? U nas jest tak głośno, że wszyscy z przyzwyczajenia krzyczą – uśmiechnęła się Basia. - A, to też z przyzwyczajenia, ojciec wrócił w złym humorze i wszyscy siedzieliśmy cicho – Joanna wykorzystała okazję, żeby usprawiedliwić swój dziwny wygląd, gdyby Basia coś podejrzanego zauważyła. - Aaa, - westchnęła ze zrozumieniem. Wprawdzie sama nie miała takich doświadczeń, ale nieraz słyszała o tym od koleżanek. - Możesz mi pokazać notatki z tej lekcji, na którą się spóźniłam? Muszę je przepisać. - Jasne. – Basia bez wahania sięgnęła ręką na półkę i nie patrząc wyciągnęła właściwy zeszyt. Joanna zawsze podziwiała porządek panujący w tym pokoiku. Inna sprawa, że najmniejszy bałagan na tak małej powierzchni uniemożliwiłby funkcjonowanie. – Sprawdź, ile ci brakuje. Pewnie niewiele, bo siostra Gabriela rozgadała się na początku lekcji o dyscyplinie. Upiekło ci się piętnaście minut kazania. Joanna przekartkowała oba zeszyty i szybko zorientowała się, że rzeczywiście nie ma zbyt wiele do przepisywania. Chwyciła pióro i zaczęła szybko kaligrafować definicję koedukacji. Basia siedziała cicho patrząc, jak zmniejsza się luka w zeszycie Joanny zapisywana drobnymi, równiutkimi literkami. Pisała zupełnie mechanicznie, nie rozumiejąc ani słowa. Myślami była wciąż w łazience Adelajdy. Nie zauważyła, że przepisuje już fragment, który zdążyła zanotować podczas lekcji. Basia zwróciła jej na to uwagę. Nie mogła się doczekać chwili, kiedy będą mogły porozmawiać, a właściwie kiedy będzie mogła zacząć mówić. - Oj, zagapiłam się. Ile nam zostało do różańca? – Joanna zamknęła zeszyt i wsunęła go do kieszeni płaszcza zawieszonego na klamce. Ze zdumieniem zauważyła, że udawanie normalności przychodzi jej tak łatwo, jakby była dwiema osobami. Na zewnątrz jest tą dawną Joanną, zwykłą dziewczyną, przeciętną uczennicą i praktykantką, na ogół grzeczną, niesprawiającą problemów, dobrze ukształtowaną przez matkę i szkołę. Wewnątrz była kimś, kogo nie znała, kogo nie rozumiała, kto sam siebie nie rozumiał. Zupełnie nową osobą. - Jeszcze co najmniej kwadrans do wyjścia. Moja mama mnie zawoła. - Jak ten czas szybko leci. - Przecież dopiero co przyszłaś. - No tak, ojciec pozwolił mi przyjść na dłużej, ale tak się zdenerwowałam jego złym nastrojem, że przepłakałam połowę tego czasu w swoim pokoju, a później wymknęłam się po cichu, żeby nie zauważył jak długo po rozmowie z nim wychodzę. - Cóż, – wzruszyła ramionami Basia – mężczyźni już tacy są, a naszym zadaniem jest uciszanie rodzinnych burz. – Zabrzmiało to jak zdanie z lekcji kształcenia do życia w rodzinie. Nastolatka zrobiła
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

komicznie poważną minę doświadczonej matrony. W innej sytuacji rozśmieszyłoby to Joannę i musiałaby ukrywać ironiczny uśmiech, ale tym razem nie musiała się powstrzymywać, by koleżanka nie zauważyła, co o niej myśli. Po tym pierwszym truizmie gładko popłynęły kolejne. Joanna z ulgą udawała, że jej słucha, szczęśliwa, bo nie musiała mówić nic poza potakiwaniem. Basia płynnie przeszła od wygłaszania mądrości żywcem ściągniętych z lekcji i kazań do obgadywania koleżanek i ich sytuacji rodzinnej. Wyjawiała ich tajemnice belferskim tonem, z pełnym przekonaniem, że ma do tego prawo, ponieważ używa tych przykładów dla zilustrowania wykładanych teorii. Przez chaos panujący w myślach Joanny przebiła się refleksja, że Basia będzie wspaniałą nauczycielką, bez trudu przykuje uwagę uczennic podając przykłady z życia, a następnie uśpi je długimi nudnymi wywodami. Błądziła wzrokiem po ścianie, usiłując znaleźć jakiś punkt, na którym mogłaby zatrzymać wzrok. Ściana była pomalowana na biało, pewnie dla optycznego powiększenia klitki. Jedyną ozdobą był obrazek, pamiątka pierwszej komunii, oprawiony w pozłacaną ramkę. Znała go doskonale, taki sam wisiał w jej pokoju. Nagle w słowotoku gospodyni pojawiło się coś, co natychmiast obudziło ją z odrętwienia - imię Adelajdy.

- Słyszałam, że Adelajda zrobiła coś okropnego i została odesłana.

- Co to znaczy „odesłana”? Dokąd odesłana? Co zrobiła? – na szczęście Basia zachwycona, że udało się jej zaskoczyć koleżankę nie zwróciła uwagi na jej podejrzanie żywą reakcję.

- Nie wiem, co zrobiła. To tajemnica. Wiesz, że mój ojciec pracuje w Wydziale do Spraw Nieobyczajności Nieletnich. On na pewno wszystko wie, ale nie może nikomu z nas zdradzać tajemnic zawodowych – powiedziała surowym tonem, jakby upajając się powagą własnych słów. – Słyszałam tylko jak z kimś rozmawiał przez telefon, że Adelajdę trzeba znaleźć i odesłać. Brzmiał bardzo surowo, a wiesz, jaki on jest – w tym zdaniu zabrzmiało pobłażanie – gdyby to nie było coś bardzo poważnego, to by nie mówił takim surowym tonem. Adelajda na pewno…

- Basiu, czas na nas. Pomóż mi ubrać dziewczynki. O, Joanna, nie zauważyłam kiedy weszłaś – matka Basi zaglądała do pokoju stojąc w drzwiach. Jej uśmiechnięta, pucułowata twarz promieniała dobrocią i spokojem. Joanna nawet nie zauważyła, że chichoty i piski już umilkły. Dziewczynki ubierały się cichutko w przedpokoju.

- Dzień dobry pani. Przyszłam już dobrą godzinę temu – odpowiedziała zrywając się z krzesła. Basia nie sprostowała.

- Basiu, trzeba było poczęstować koleżankę herbatką, właśnie zaparzyłam świeżą esencję. Teraz za późno, idziemy na różaniec.

Joanna pomogła ubrać Jasię i Krzysię, razem wyszły z mieszkania i dołączyły do grupki kobiet zgromadzonych już na parterze. Zobaczyła swoją matkę i Marysię, a one zauważyły ją, więc nie przedzierała się do nich pomiędzy sąsiadkami stłoczonymi na schodach. Po chwili drzwi się otworzyły i Strażnik pokazał gestem, że mogą iść. Michał powiedział kiedyś, że Strażnicy nie lubią października, bo mają dodatkową robotę przy prowadzeniu kobiet na różaniec. Ojciec wtedy strasznie się wściekł na niego i wywrzeszczał długie kazanie na temat braku szacunku dla wiary i modlitwy. Groził synowi nawet doniesieniem na niego przełożonemu, co oznaczałoby poważne problemy a może nawet koniec ledwie rozpoczętej kariery w Straży Sumienia. Michał położył uszy po sobie i słuchał pokornie, Joanna widziała jednak buzującą w nim nienawiść do ojca.

Kobiety w milczeniu człapały w stronę kaplicy osiedlowej, dostosowując tempo marszu do możliwości najwolniejszych. Zatrzymywały się przy kolejnych klatkach schodowych, z których wychodziły i dołączały do nich kolejne sąsiadki wezwane przez Strażników. W całym bloku mieszkało aż jedenaście staruszek. Rzadko się zdarzało, żeby KE zostawały w domach swych synów mieszkających w blokach, by sprawować władzę nad synowymi. Na tym osiedlu mieszkania były zbyt małe na to, żeby

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ marudzicie!!!

 

wygospodarować miejsce dla nieproduktywnych staruszek, ale czasem synowie się na to decydowali. Najczęściej babcie zostawały w domach synów, gdy ich żony umierały. Zanim wdowiec ponownie się ożenił, jego dziećmi ktoś musiał się zajmować, więc jeśli najstarsza córka nie miała przynajmniej czternastu lat, wzywał na pomoc matkę. Co innego, jeśli ktoś mieszkał w domku, tam staruszki rządziły w prawie każdym gospodarstwie, a kiedy stawały się zupełnie niezdarne, często zatrudniano KBP do pomocy przy nich. To były prawdziwe rodziny wielopokoleniowe, takie, o jakich dzieci uczyły się w szkołach. No ale w domkach nie mieszkali ludzie tacy, jak oni. Ciekawe, czy ich dzieci w swoich szkołach też czytały o rodzinach wielopokoleniowych, czy znając je z autopsji, nie musiały się o nich uczyć. Joanna dołączyła do matki, zobaczyła uśmiechniętą buzię siostry i poczuła jej szczupłą, ciepłą rączkę w swojej dłoni. Uśmiechnęła się do niej automatycznie i kątem oka złowiła badawcze spojrzenie małej. Rzuciła na nią okiem z ukosa, ale Marysia już uśmiechała się do koleżanki idącej ze swoją matką. Wydawało mi się – pomyślała – niemożliwe, żeby coś zauważyła, za głupia jeszcze jest. Adelajda usiadła przy oknie. Niezbyt blisko, nie mogła ryzykować, że słabe światło latarni padnie na nią, ale na tyle blisko, żeby zobaczyć sznur kobiet zdążających do kaplicy osiedlowej. Widziała je dokładnie, kiedy wchodziły w plamy światła pod latarniami. Ten widok miał swój urok. Szereg sylwetek w szarych, szarofioletowych i bordowobrązowych cienkich, jesiennych płaszczach, a wśród nich pudroworóżowe płaszczyki małych dziewczynek. Ubrani na czarno Strażnicy stali wzdłuż chodnika wyznaczając trasę marszu. Rok temu chodziła razem z nimi, była jedną z tych sylwetek. Teraz już do nich nie pasowała, już nigdy nie będzie pasowała. To się skończyło. Mogłaby odmawiać różaniec w domu. Kiedyś próbowała, ale jakoś nie czuła już sensu spędzania czasu w ten sposób. Starając się poruszać bezgłośnie wstała i rzuciła jeszcze jedno spojrzenie za okno. Sznur kobiet znikał za sąsiednim blokiem. Przeszła do łazienki. Sprawdziła, czy zasłona szczelnie zakrywa szybę w drzwiach. Wrzuciła do wanny gruby koc i kilka poduszek w szydełkowych poszewkach – niegdyś przedmiot dumy jej matki, która słynęła na osiedlu z tych robótek. Wreszcie sama wgramoliła się do wanny, zapaliła maleńką lampkę i otworzyła grubą książkę w granatowej okładce. W kaplicy stanęły pod ścianą. Zawsze starały się zająć to miejsce, żeby matka mogła się oprzeć. Narzekała na ból pleców, kiedy długo stała. Nie ona jedna, więc o miejsce pod ścianą trzeba było walczyć. Tym razem się udało. Wnętrze było surowe. Kaplicę zbudowano dopiero po Odzyskaniu Prawdziwej Niepodległości, więc nie mogła nabrać szlachetnej patyny starych kościołów. Do prostokątnego pomieszczenia wchodziło się przez niskie, dwuskrzydłowe drzwi pomalowane na brązowo farbą olejną, która miała udawać drewno egzotyczne. Nie udawała. Sufit był stanowczo zbyt nisko, jak na dość dużą powierzchnię kaplicy. W efekcie, gdy zebrało się tam zbyt wiele kobiet, szybko robiło się duszno. Dlatego zapalały tylko jedną świecę na prostym, drewnianym stoliku pod obrazem. Wprawdzie ścianę tuż pod sufitem ozdobiono złotym szlaczkiem, a kiepskiej jakości kopię obrazu z Częstochowy oprawiono w pozłacaną ramkę, ale nie udało się tchnąć w to proste wnętrze ani odrobiny dostojeństwa. Nobliwie wyglądająca sąsiadka stanęła na murowanym podwyższeniu przodem do obrazu i zaczęła z przejęciem wygłaszać modlitwę. Joanna chwyciła różaniec i powtarzała ją z innymi zupełnie automatycznie, nie poświęcając wypowiadanym słowom ani grama uwagi. Wiedziała, że grzeszy, ale jakoś dziwnie zupełnie się tym nie przejmowała. Teraz miała wreszcie chwilę, żeby zastanowić się nad wszystkim, czego się dowiedziała. Problem polegał na tym, że właściwie nie mogła pozbierać myśli. Jedyne, co jej się udawało, to powtarzanie w pamięci całej rozmowy. Przy drugiej dziesiątce miała wrażenie, że już zna ten dialog na pamięć, ale wciąż nie wiedziała, co ma robić dalej. Czy w ogóle ma coś robić? Co powinna o tym myśleć? Zastanawiać się, jak może pomóc Adelajdzie? Wiedziała doskonale, że nie może nic zrobić. Co zrobić z wiedzą o Michale? Jak się zachowywać w jego obecności? Dać mu do zrozumienie, że wie? A może lepiej to ukrywać? Tylko czy da radę? Czy ma o tym komuś powiedzieć? Komu? Matce? Ojcu? Ojciec pewnie wpadłby w szał, ale przeciwko komu obróciłby swoją złość? Po co miałaby komukolwiek opowiadać o Adelajdzie i Michale? Kto mógłby cokolwiek zmienić? Nikt! Absolutnie nic nie da się już zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...