Gość 06.04.2004 12:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Całkowicie się z toba zgadzam. Nawet super ekstra szkoła z tradycjami nic nie da jeśli dziecko nie bedzie się chciało uczyć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 06.04.2004 12:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Z tą szkołą to prawda jest taka, że potrzebne są dwie strony, ani dobra szkoła nie da sukcesu osiołkowi, a zdolne dziecko ma problemy w szkole bez ambicji, gdzie etaty zapycha się kim popadnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 06.04.2004 12:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Zapomniałam dodać i vice versa.Jednak ja nie zamieniłabym sie znowu na życie w mieście. Szczególnie wiosną. Nie wiem jak u was, ale u mnie jest cudownie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Maluszek 06.04.2004 12:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Codziennie trafia mnie to, że do niedawna miałam 5 minut do pracy a teraz jadę 50 min w korkach Nie myslalas o tym jak sie budowalas ?? A dziecko ?? Coz pomarudzi troche a potem znajdzie nowych kolegow i kolezanki, to normalne po kazdej przeprowadzce i to nie waznie czy z miasta na wies czy ze wsi do miasta. Chyba, ze czuje sie za bawdzo 'miastowe' zeby sie 'znizyc' do poziomu rowiesnikow ze wsi. Oczywiście, że o tym myślałam ale i tak mnie trafia - nic na to nie poradzę bo to jest wkurzające Natomiast mieszkamy w nowym domu od trzech tygodni (jak napisałam w swoim poście) i nasza córka jeszcze nie znalazła sobie koleżanek i ma prawo czuć się obco w nowym miejscu. Mam nadzieję, że to jest stan przejściowy i się szybko to zmieni. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 06.04.2004 12:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Maluszku, na pewno się to zmieni. W końcu to dopiero 3 tygodnie. Gdziekolwiek by to nie było to przecież całkiem nowe miejsce. Jajk rodzice się wybudowali na wsi (6 lat temu- kończyłam ogólniak) dla mnie była to tragedia. Daleko (10km) od "życia". Jednak gdy poznałam kilka osób tutaj żyło mi się całkiem dobrze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EDZIA 06.04.2004 12:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Z tą szkołą to prawda jest taka, że potrzebne są dwie strony, ani dobra szkoła nie da sukcesu osiołkowi, a zdolne dziecko ma problemy w szkole bez ambicji, gdzie etaty zapycha się kim popadnie. Racja, ale niektóre zaniedbania w szkołach wiejskich są niezależne od chęci dzieci, ani od wójta, po prostu są. Podam przykład testów kl. 6-tych. W szkole do której chodzi obecnie moja córka były tak zwane testy próbne z pełną powagą dla tego wydarzenia tzn. odświętny strój, legitymacja itp. taka "próba generalna" przed testem właściwym. W szkole gdzie chodzi rówieśnica córki z sąsiedztwa / na wsi/ takiego próbnego testu nie było. I jak sądzicie którym dzieciom było łatwiej ? Bo taki test to nie tylko sprawdzenie wiadomości ucznia, ale to również sprawdzenie odporności na stes. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BK 06.04.2004 12:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Ostatnio byliśmy w centrum miasta (Wrocław) i dziecko (6 lat), zmęczone powiedziało - mamusiu, niedobrze mi się robi od tych spalin straszny tu hałas i zaczęła marudzić. Ja skrzętnie wykorzystałam okazję do indoktrynacji - zaczęłam roztaczać świetlane wizje wsi spokojnej i cichej, z placem zabaw i trawnikiem, krzakiem malin i poziomkami pod płotem ... Dziecko nastawiamy jak się da, żeby problemu nie było ... No i chyba chwyciło. Wydaje mi się że to kwestia nastawienia i stylu życia, a dziecko bez problemu zaakceptuje mieszkanie na wsi. Drugie dziecko za małe żeby indoktrynować, nie trzeba. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 06.04.2004 12:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Wiecie co, przecież najważniejsze jest dobro dzieci. Jeśli szkoła jest kiepska to należy ją zmienić. Jeżeli się ma możliwość posłania dziecka do np lepszej szkoły w mieście, to należy to zrobić i nie rozwodzić się nad złym poziomem szkoły miejscowej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JoShi 06.04.2004 13:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Wiecie co, przecież najważniejsze jest dobro dzieci. Jeśli szkoła jest kiepska to należy ją zmienić. Jeżeli się ma możliwość posłania dziecka do np lepszej szkoły w mieście, to należy to zrobić i nie rozwodzić się nad złym poziomem szkoły miejscowej. Dokladnie, skoro sam jezdzisz do pracy to niech dziecko jezdzi do szkoly. Poza tym mam wrazenie, ze spora czesc rodzicow to by chciala, zeby dziecko chodzilo do super szkoly, ktora za nich zalatwi wszystko z wychowaniem dziecka wlacznie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BK 06.04.2004 13:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 A ja ostatnio spotkałam się z opinią, że dobrze żeby dziecko chodziło do szkoły w sąsiedztwie żeby miało kolegów z podwórka i jednocześnie z klasy od których można zeszyt pożyczyć albo przejść się na trzepak albo nad rzekę. Albo na rower.To bardzo ważne, wierzcie mi.Nie dajmy się wpędzić w wyścig szczurów dzieci. Może jak szkoła na wsi jest w miarę przyzwoita, to warto tam dzieci posłać?Zaletą szkół wiejskich jest to że przynajmniej teoretycznie nie powinno tam być miejskiego elementu, narkotyków, dilerów etc.Niedobrze się robi jak człowiek widzi łysych dresiarzy w BMW koło szkoły do której mogłoby chodzić moje dziecko. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 06.04.2004 13:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 BK- oczywiście. Najlepiej jest na miejscu (i wygodniej) jeśli wszystko jest OK. Gorzej jeśli nie jest. Wtedy trzeba szuakać innych rozwiązań. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafi27 06.04.2004 19:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Jak zawsze wszystko ma swoje dobre i złe strony. Ja przeprowadzam się na wieś (mam nadzieję za rok) z miejscowości typowo przemysłowej Siemianowice Śląskie. Jak widze tych lumpów szlajających się po osiedlu, przesiadujących na murkach i z nudów niszcących ławki o innych rzeczach nie wspomnę, ciesze się że moja córka nie będzie w tym uczestniczyć. z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę że na początku będę słuzył jako taxi a potem musze jej zapewnić samochód. Ale bilans i tak wydaje mie się na korzyść wsi, choć moja żona nie podziela mojej opinii. Może ją zmieni jak tam zamieszkamy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 06.04.2004 20:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2004 Właśnie ze względu na moich synów podjęłam pracę w szkole najbliższej od naszej działki. Uczę w gimnazjum angielskiego (mam pełne wykształcenie uprawniające do wykonywania tego zawodu ). To jaka jest szkoła zależy głównie od dyrektora i grona pedagogicznego jakim się on otoczy, ale i tak nauczyciele są różni jak w każdej szkole. Różne sa też dzieci. Klasy dzieci z dalszych wsi reprezentują o wiele niższy poziom niż klasy dzieci z miasteczka Kwestia środowiska rówieśniczego jest bez wątpienia bardzo ważna i rzeczywiście dla dziecka dobrze jest jeśli mieszka się wśród kolegów z klasy, bo przyjaźnie nawiązują się łatwiej i łatwiej też rozwiązać sprawę "zeszytową", o której pisała BK. Prawdą też jest (mam takie przykłady), że jak dzieciak chce to wszędzie się nauczy, mimo, że pochodzi z biednej wsi. Kolejna rzecz pozytywna to brak anonimowości w takiej wiejskiej szkole. Znamy dzieci, znamy ich rodziny i od razu widać kiedy ktoś obcy pałęta się po okolicy. Wiele dobrego robi nasza dyrektorka, wszelkie wybryki, czy sprawa narkotyków jest bardzo pilnowana i jeżeli coś się dzieje to widać to jak na talerzu i jest bardzo nagłośnione. W miejskich "molochach" jest to o wiele trudniejsze. Mam dwoje uczniów, którzy mieszkają w Warszawie, ale rodzice wolą ich przywozić do nas! A i jeszcze: dzieci z dalszych rejonów dowożone i odwożone są autobusami szkolnymi a w mieście albo trzeba dowozić samemu, albo malec wędruje sam przez nie zawsze bezpieczne osiedle. To są plusy wiejskiej szkoły. Problem robi się z liceum, bo takowego w miasteczku nie ma, a w najbliższym większym mieście jest kilka, ale poziom jest ponoć raczej średni. I znowu dylemat - bliżej, ale mniejszy wybór czy Warszawa i jej dostępność wszelaka, ale to wiąże się z męczącymi dojazdami. Ja mam jeszcze sześć lat do liceum starszego dziecka, ale już się martwię Ostatnio pomyślałam sobie, że w razie czego istnieją prywatne licea z internatami i jeżeli będzie nas na to stać, to może będzie to w ostateczności jakieś rozwiązanie...? A na studiach to niech już robią co chcą, niech jak większość wynajmują mieszkanie "na spółę" i używają życia Byle tylko dotaszczyć ich do tych studiów... Reasumując: patrząc na młodzież miejską i jej "rozrywki" wiem, że bezpieczniej jest wychować dziecko na wsi, tym bardziej, że w ostatnich latach obraz wsi bardzo się zmienił i zapełnia się ona ludźmi uciekającymi z miast. Matko, ale się rozpisałam. Przepraszam Maluszek, a co do Was, to dajcie sobie i dziecku jeszcze trochę czasu, przecież to DOPIERO trzy tygodnie! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 07.04.2004 05:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Kwietnia 2004 Widzmy wszyscy, że poziom wiedzy zależy od szkoły, rodzirów i samych dzieci. Szkołę należy jednak zmieniać (system i układy) jednak to nie takie proste. U nas w jednej ze szkół średnich pracuje matematyczka, która jak twierdzą niektórzy (a jest ich sporo) mało uczyła, a za to chętnie odsyłała dzieci na korepetycje (m.in. do siebie samej). Oczywiście dobrze płatne. Pewnie zapytacie i co dalej... NIC. Sprawa wylądowała w sądzie, wyrok skazujący jednak pani się odwołałą i teraz ma ucztuć od nowa i co i nic. Szkoła straciła, bo mniej dzieci chce się tam uczyć, a kobitka odgraża się, że zażąda odszkodowań za straty moralne i marudzi, że się wszyscy na nią uwzięli. A najlepsze jes to, że nic nie można jej zrobić... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Maluszek 07.04.2004 07:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Kwietnia 2004 Jagna - ja wiem, że będzie lepiej - przecież nie może być inaczej Napiałam tamten post dlatego, żeby uczulić wszystkich, że zaraz po przeprowadzce dziecko (niezależnie od wieku) może czuć się nieswojo i musimy mu w tym pomóc, żeby jak najłatwiej przystosować go do nowych warunków np. pomóc w nawiązaniu kontaktów z rówieśnikiami, poświęcić mu więcej uwagi właśnie w tych początkowych dniach. Moja córka bardzo się cieszy z przeprowadzki bo nowy pokój, nowe mebelki, ogród do hasania - może wychodzić kiedy chce ale ..... zawsze będzie jakieś ale.... Natomiast mam nadzieję, że jak już się jako tako urządzimy to sytuacja się unormuje i będzie super :D Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Olasa 07.04.2004 08:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Kwietnia 2004 Trochę denerwuje mnie stereotyp myślowy niektórych z was. Poziom nauczania w szkole nie zawsze jest odzwierciedleniem tego czy szkoła jest w mieście czy też na wsi. Obecnie tak jak pisałam mieszkam w mieście, które ma pow. 200 tyś mieszkańców nie wiem czy to dużo czy dla niektórych mało, ale szkół jest bardzo dużo i są takie, które mają wyższy i niższy poziom. Ktoś tutaj powiedział, że w mieście ma przynajmniej wybór, ale jeżeli chce dać dziecko do lepszej szkoły, która jest na drugim końcu miasta to też musi tam dojechać, tak jak ze wsi do miasta.Mój brat mieszka obecnie na wsi, w której się wychowałam i poziom nauczania jest tam taki, że dojezdźają tam dzieci z miasta, nie mówiąc, że są organizowane bezpłatne zajęcia pozalekcyjne, pani dyrektor pozyskała fundusze z Unii Europejskiej i można do szkoły odprowadzać na kilka godzin dzieci w wieku przedszkolnym tak, żeby miały kontakt z rówieśnikiem i mogły pouczestniczyć w życiu przedszkolaka. Drugi przykład koleżanka wybudowała się tuż za miastem i przeniosła tam zaraz dziecko do szkoły i jest bardzo zadowolona, mówi, że jest 100 razy lepsze niż to do którego dziecko chodziło w mieście.Nie chce nikomu wmawiać, że na wsi są zawsze lepsze szkoły, ale uważam, że poziom nauczania nie zawsze jest odzwierciedleniem tego czy szkoła jest wiejska czy też miejska bardziej to zależy od dyrekcji i ludzi którzy tam pracują. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ewunia 08.04.2004 02:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Kwietnia 2004 Wieś jest pięknym miejscem do mieszkania. Ale dobrze by było pamiętać, że to, co teraz wydaje się byc małym pryszczem, może okazać się dużą uciążliwością. Też będę wozić córkę do szkoły, na zajęcia, na randki.W razie co, można wozić wypachnionego, zapryszczonego nastolatka na randkę z wypachniona , zapryszczona nastolatką, odczekać w kinie parę seansów i dyskretnie odebrać Romeo gdzieś za rogiem problemy zaczynaja sie w chwili, gdy dzieci przestaja byc dziecmi i chcialyby zaczac zyc wlasnym zyciem. No bo jak wozic 17latka na imprezy? Dopoki nie zacznie sam jezdzic autem, bedzie skazany na prowadzenie za raczke, a to nie kazdy lubi...Córcie na imprezy i zajęcia dodatkowe będę woziła i myślę, ze to będzie z korzyścią dla nas obu.będę je wozić o wiele więcej niż 6kmJa tam będę swoje dziecko wozić,gdzie będzie potrzeba. Na randki też Przeszłam przez to wszystko i nie zazdroszczę. Aż się zdziwicie, jak szybko będziecie mieć tego dość. Przez kilkanaście lat byłam domowym transporterem. Na to trzeba mieć dużo kasy, cierpliwości i czasu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JoShi 08.04.2004 03:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Kwietnia 2004 Przez kilkanaście lat byłam domowym transporterem. Na to trzeba mieć dużo kasy, cierpliwości i czasu. Albo umiec postawic sensowne granice Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anna99 08.04.2004 10:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Kwietnia 2004 Przez kilkanaście lat byłam domowym transporterem. Na to trzeba mieć dużo kasy, cierpliwości i czasu. Albo umiec postawic sensowne granice Ewunia głosi świętą rację!!! To wcale nie jest tak różowo. jeździłam na dyskoteki o 1, 2 w nocy, na imprezy nastolatków, spotkania koleżeńskie, zajęcia pozalekcyjne, i całą masę innych. Wasze zycie popołudniowe niemal legnie w gruzach. Przy mojej dwójce dzieciaków miałam ustalony "grafik". Niekiedy wolałam dać na taksówkę niz znowu sie wlec, szczególnie po ciemku. JoShi Jakie są te rozsądne granice przy np. dwójce dzieci z różnicą między nimi 3 lata? Tym bardziej, że praktycznie nie ma znaczenia, czy musisz dziecko zawieźć na imieniny do koleżanki, dyskotekę, czy dodatkowy angielski, karate czy basen. Zmienia sie tylko godzina przyjazdu. Z czego każesz swemu dziecku zrezygnować? Nikogo nie chcę zniechęcać, ale trzeba zdawać sobie sprawę z realiów. W zależności od charakteru pracy zawodowej może okazać sie niezbędny drugi samochód, czas i ...własnie cierpliwość. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 08.04.2004 12:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Kwietnia 2004 Mam nadzieję, że mój synek pozna jakąś pannicę na wsi i nie będę go woziła na randki Na szczęście mój mąż też ma samochód, tak więc będzie nas dwóch "osiołków" do wożenia małego na imprezy kulturalne w mieście. A może za te paręnaście lat i na wsi będą takowe imprezy (synek ma 2 lata). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.