Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nie chcę domku z ogródkiem


Recommended Posts

Przynajmniej w tym będę oryginalna, bo cała reszta to powielanie przeżyć ludzkich :-)

Ale zaczyna się od tego, że ja nie chcę. Nigdy nie chciałam, teraz nie chcę i - na dzień dzisiejszy - nigdy nie będę chciała domku z ogródkiem za miastem. Ja jestem urbanistka, proszę pana. Nienawidzę się grzebać w ziemi. Wieś to dla mnie tylko chłopi znęcający się nad zwierzętami. Rośliny to dla mnie tylko dzikie i też lepiej na obrazku. Moi znajomi wiedzą, że nie ma co mnie kusić weekendami w ogródkach i na działeczkach, nad uroczymi jeziorkami, bo ja tylko będę narzekać na owady - boję sie motyli śmiertelnie (żadnych tam myszy, weży, żab, tylko motyli).

Ja chcę apartamentu w środku miasta, z widokiem na centrum, z obsługą i sprzątaczką - to moje marzenie. Nie miałam, ale za to miałam mieszkanie w Warszawie ze wszelkimi dobrami cywilizacji i było mi dobrze.

Ale jako, że, jak napisał Makuszyński, czasami miła opowieść ma smutny początek zaczęło się od tego, że umarł mój tata. Została moja mama, która nie znosi być sama. Nie zrozumcie mnie źle, to nie narzekająca staruszka, jest całkowicie samodzielna, ale przecież ją znam i widzę, że jej źle. No to niech zamieszka ze mną. Fajnie, tylko, że ja zwariuję, lubię samotność. Zresztą może kiedyś mi przejdzie obecna złość na ród męski i zechcę zmienić stan obecny:-) No to co zrobić? Apartament dwupoziomowy - jak wyżej odpada, bo nie mam systemu na totolotka.

 

No to (fanfary) domek dwupoziomowy. A jak domek to z ogródkiem, a jak ma mnie na to stać to na wsi... Olaboga...

 

Ale już dalej będzie optymistycznie, bo jak się nie ma co się lubi itd... :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie nie wiem po co to w zasadzie piszę :-) Może żeby nie zapomnieć...

 

Ok, nie opowiem jak szukałam działki wymarzonej, bo moja wymarzona to jest na Marszałkowskiej. Wzięłam jaka się podobała mamie, była funkcjonalna, tania i miała dobry dojazd do Wawki (praca). A że mamie się wszystkie podobały, bo ona w mieście po prostu nie chce, no to szybko poszło.

 

Nie opowiem o skrzętnym wybieraniu projektu, bo wybór miał zasady jak wyżej. Padło na prosty dom - 140 m z poddaszem użytkowym i garażem.

 

Nie będzie mrożących krew w żyłach opowieści o papierologii, bo opatrzność nad wariatami czuwa :-) Trafiłam na pana, który miał mi dom budować. To było przed moją obecnością na tym forum i nie miałam pojęcia co mnie czeka. Pan mnie uświadomił dokumentacyjnie. Kiedy skończył wyliczanie, jedyne co powiedziałam to było nieparlamentarne i poprosiłam o powtórzenie powoli. Pan popatrzył na mnie jak na obrzydlistwo okropne, westchnął, pomamrotał coś o idiotach, którzy się porywają na rzeczy, o których nie mają pojęcia i powiedział: "dawaj pani te papiery". Nie miałam papierów, bo nawet projektu do końca nie odebrałam. Kolejne mamrotanie pana, a nie powiem brzydkie też padały, coś wspominał o tym, że jakby wiedział co ze mnie za jedna to by sobie darował, i sobie poszedł. Jak się okazuje poszedł po urzędach... Załatwił papiery, czasami coś tam podpisywałam i już. Okazuje się, że załatwił poprawnie. Chciałam mu zapłacić, ale powiedział, że sobie odbije przy budowie. Nie odbił sobie, bo wyjechał. Do Szwajcarii i niech mu się tam szczęści.

 

A ja zostałam bez pana do budowania domu. Ale pojawił się następny (tak to jest z facetami:-) ). Też było śmiesznie, bo pan mnie zapytał z czego ja to chcę budować. Ja na to: "z cegiełek chyba, nie?" Ubawił się setnie, nie wiem czemu.

Ogólnie podziwiam ludzi, którzy potrafią snuć godzinami opowieści o tym z czegóż to ich domki są pobudowane. Ja potrafię tylko powiedzieć, że z Ytonga. I już. I blachę ma na dachu. Nie mam pojęcia czy mi się to na łeb nie zawali. Nawet gdybym wiedziała z czego to i tak nie miałabym pojęcia o czym do mnie mówią. Fajnie, że Wy wszyscy tak się orientujecie - ja nie wiem i nie chcę wiedzieć. W końcu do dziś nie wiem do końca jak działa samochów, a kupuję taki na jaki mnie stać. I tak jest z domem. Może to lekkomyślne, ale... trudno, stało się.

 

I tak się to plecie. Kiedyś przyjechałam na budowę, a tam światełko się pali. Pytam skąd ono - panowie na to: "z elektrowni, he he he". Okazało się, że majster załatwił. Myślałam, że na dziko jakoś, ale nie, następnego dnia przyjechał pan z elektrowni, kazał podpisać, zapłacić za "przyłącze", cokolwiek to jest i już. Zadzwoniłam do rzeczonej elektrowni, żeby się upewnić, czy on jakoś nie fałszywy ten pan od nich i czy nie zapłaciłam za frajer (mogłam sprawdzić przed zapłaceniem, to fakt:-) ) Okazało się, że pan prawdziwy, papiery są w porządku...

 

Z wodą przyszedł sąsiad, o którym nie wiedziałam, że go mam, bo tam goła gleba koło mnie, ale go mam. Już teraz zresztą stan zamknięty mu stoi. I on to właśnie (sąsiad, a nie jego stan zamknięty) tę wodę załatwia.

 

To o czym mam się tu dzielić? O wykończeniówce...

Na dzień dzisiejszy mam dach, ogrodzenie, nie mam okien, a więc od tego zacznę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale zanim zacznę wykańczać to zacznę od czegoś co wykończyło mnie.

 

PRZEPROWADZKA!!

Yuuuupppiiii!

Przyjaciół to ja mam w porządku, nie powiem... Pytali mnie wcześniej czy nie potrzebuję pomocy. Ja, idiotka, mówiłam: nie, dziękuję, mam firmę do przeprowadzek. Jakieś zaćmienie mnie dopadło czy co??

 

Nie wiem czy mogę tutaj podać nazwę tych... tego... tej firmy?? Chciałabym... Panowie się spieszyli strasznie. Narzekali i mieli za złe. Że mam za dużo skorup, że ciężki regał, że krzesła duże (a co!? autentyczna podróbka Ludwika ileśtam!!). Na razie się przeprowadzałam do innego mieszkania, więc krążyłam z gratami, które zostawiam przy sobie, między starym mieszkaniem a nowym... Nadzorowała mama, która jeszcze pakowała. Panowie to wykorzystali i uciekli szybciutko. Zawieźli, rozpakowali (dopiero teraz zobaczyłam, że np. blat od szklanego biurka postawili pod kątem i przywalili paczkami...). i tyle ich widziałam.

Po powrocie do starego mieszkania zobaczyłam coś od czego prawie zemdlałam. Zostało tego drugie tyle. Jednej z szaf w ogóle nie ruszyli, podobnie jak jednej szafki w kuchni, z garami. W każdym pokoju, a 4 ich było, zostawili dwa kartony dupereli, które należało spakować. Mapę na ścianie, która mi się do samochodu nie mieści. No masakra.

Zakasałyśmy rękawy i zaczęłyśmy pakować. Ja nie powiem jak się wykończyłyśmy, ale 4 kg mam z głowy (z boków znaczy) - jedyna z tego pociecha. Na dodatek do nowego domu kawał drogi, dlatego ten majdan wylądował w wynajmowanym mieszkaniu. Dwa pokoje, kupa gratów właścicielki lokum (starsza pani, która lubi dużo duperelków, starych ciuchów, trzy kopy garów itd.), nasze pudła z mieszkania, dwa psy, kot, mama i ja... Od klaustrofobii jestem mały kroczek...

 

To był koszmar!! Mam nadzieję, że najgorsze już za mną.

 

A najciekawsze jest to, że właśnie firmę przeprowadzkową wybierałam bardzo starannie. Wszystko inne robię na wariata, a tutaj wybrzydzałam niezwykle. No i sobie wybrałam...

 

Postanowienie na dziś: nie ufać rozsądkowi! Wszystko robię na żywioł i jakoś wychodzi. Koniec z myśleniem!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobrze, budujemy domek, a co!!

 

Tzn. on się sam buduje. Co jakiś czas dzwoni pan hydraulik i mówi: "pani Zuzanno, pani mi powie na jakiej wysokości ja mam rurkę do prysznica zrobić?" Na to ja: "Tak, żeby było ładnie, panie Krzysiu". I tak sobie rozmawiamy. Pojęcia nie mam dlaczego on nadal do mnie dzwoni. Może lubi ze mną rozmawiać? Bo elektryk zaprzestał kontaktów, kiedy zapytał jakie oświetlenie będzie w kuchni. Odpowiedź: "pasujące do mebli, ale nie wiem jeszcze jakie będą" jakoś go nie zadowoliła. (A propos, szukam wykonawcy mebli w kuchni, mam zdjęcie, wiem jak chcę to mieć, tylko na razie ceny mnie o wyższe ciśnienie przyprawiają).

Jeżdżę tam sobie i oglądam postępy, które widać. Czasami mi pokazują takie, których nie widać. I wygląda, że są z nich dumni. No to ja się cieszę ogromnie z nimi, ale za cholerę nie wiem z czego. Nie będę im przecież radości żałować, prawda?

 

No to zajęłam się tym co umiem. ZAKUPY! Pojechałam kupować hydraulikę "zewnętrzną". To było fajne i przyjemne, mogłam sobie pogrymasić.

Zobaczyłam umywalkę - kwadratową nablatową, o rany! powiedziałam, że się do niej przykuję, a bez niej nie pójdę! Mama powiedziała: "aha" i pokazała meteczkę. Przez meteczkę zmalałam o 21 cm. Sorry, ale nie dam za umywalkę 2300, bo nie mam. A pani po cichu do mnie: pani pojedzie do Praktikera, tam są prawie takie same, a kosztują 1/4 tego. No kosztowały, pewnie, że troszkę gorszej jakości, ale wzięłam tę namiastkę (zdjęcia będą jak pozakładam, to znaczy panowie pozakładają).

Przy terakocie do holu i kuchni jednocześnie pokłóciłyśmy się masakrycznie. Ja chciałam gres polerowany, mama chciała takie cuś w kolorze jajecznicy. Mówiłam do niej: "ty głupia babo, niedobrze ci od tego będzie po tygodniu", a ona do mnie "ty frajerko, sama sobie będzie te polerowane potem czyściła!". Państwo sprzedający mieli ubaw. W końcu zdecydowałyśmy się na coś kompletnie od czapy, do dziś nie wiem jak to będzie na takiej dość sporej przestrzeni wyglądało. Żółte to, ale jasnożółte, w troszkę ciemniejsze picassowskie mazaje.

 

Od razu wszystkim mówię, że wyposażenie dwóch łazienek plus podłogi z desek do 25 m salonu, panele do 50 m salonu, plus terakotę do holu (30 m z kuchnią), terakoty i glazury do obu łazienek (jedna 4 m, druga 10 m) da się kupić za 20 tysięcy. I niech mi nikt nie mówi, że się nie da. Kupiłam i naprawdę nie niskiej jakości.

 

Teraz szukam kibelka Roca Dama podwieszanego. Nigdzie, cholera, nie ma :-(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko na krótko, bo odebrałam GRATIS!! Lubię gratisy, nawet jak to smycz czy jakieś świecące dziadostwo do telefonu - zazwyczaj to żenię komuś dalej, ale lubię i już.

 

Tym razem to był gratis do kabiny. Bateria podtynkowa. Wisiała w sklepie na ekspozycji taka jakaś... Okropna - świciła się, wyglądała jakby jej zaraz to pozłotko miało zejść. Ale był gratisem, w związku z tym moja mama powiedziała, że weźmie :-) Pan sprzedawca powiedział, że to szrot i potem te końcówki trza będzie wymieniać, ale gratis to gratis!!

 

Odebrałam gratis, bo podtynkowe to przed tynkami pewnie trzeba założyć. Był inny pan i wysupłał gratis spod lady. Patrzymy my z panem, a tam piękna bateria - szklana z przydymionymi metalowymi wykończeniami i słuchawką. Cudo. Gdybym to zobaczyła na wystawie to by mnie zachwyciło, ale nawet nie zapytałabym o cenę :-) Podzieliłam się z panem wątpliwością. Powiedział, że jego wtedy nie było, a to jedyny dodatek darmowy jaki ma. No cóż, może to nie uczciwe, ale złapałam cudeńko i uciekłam!

Jak ja lubię gratisy!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybieram firmę od alarmów. Po odsiewie zostały mi dwie firmy.

 

Z jednej z nich pan był na miejscu, opisał i wycenił. Tyle, że wychodzi na to, ze opisał za mało.

A wiem to stąd, że pan z drugiej firmy w ogóle nie był, po planach opisał i zrobił to lepiej.

Którą firmę wybrać? Cenowo są toczka w toczkę. Więc nad czym się zastanawiam? Pan z firmy dokładniejszej mi normalnie łaskę robi! To ma być handlowiec?? Nie podoba mu się nic a nic. Godzina mu nie odpowiada, miejsce mu nie odpowiada, on mi doradzi już w domu na żywo, ale dopiero jak podpiszę umowę. Ogólnie ma mi za złe, że mu w ogóle głowę zawracam... Hmmm....

 

Łaskawcę wybrać, który jednak widzi więcej czy normalnego elastycznego handlowca, któremu można w końcu palcem wszystko pokazać...

 

Firmy są znane i "wiodące" obie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chcecie zapytać czy ja nie mam nic lepszego do roboty w niedzielę o 7 rano to powiem, że los widocznie uważa, że nie mam (nie pytajcie :) ) Dodam tylko, że z braku lepszych zajęć właśnie skończyłam pracę na jutro. Ma to swoje dobre strony, bo przynajmniej niedzielę mam wolną :lol:

 

A skoro już tu jestem i dalej nie mam nic lepszego do roboty, to powklejam część zakupów, te, które znalazłam w necie. Reszta musi poczekać, bo na razie jest w sklepie nie odebrana i zdjęć nie zrobię.

 

[edytowane z racji uzyskania zdjęć prawdziwych]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam problem z hydraulikiem. Sympatyczny i sumienny, terminów dotrzymuje, polecony, podobno dobry fachowiec, ale...

 

Zaskakuje mnie hiobowymi wieściami: mówi mi, że muszę dokupić brodzik do łazienki mamy. Dziwne, bo kupiłam z kabiną w pakiecie. Kurde, nie dostarczyli, muszę jechać do sklepu i reklamować. Wchodzę do składzika, stoi duże pudło. Pytam: a to co? A on: nie wiem, nie zaglądałem :o No to pan zajrzy - brodzik jak żywy...

 

Wieść nr 2: a kiedy pani kupi bidet dla mamy? (jesteśmy w składziku cały czas). Palcem pokazuję i pytam: a to nie bidet? (pytam, bo się nie znam). Pani poczeka, hmmm, a faktycznie bidet, a ja myślałem, że to muszla.

No fajnie, ale wydaje mi się, że bidet się od muszli trochę składem różni... Ja mogę nie rozpoznać, ale pan hydraulik?

 

Nr 3: Ustalamy gdzie wieszamy baterię gratisową mamy do prysznica. Mama ma 175 cm wzrostu. No dobra. No to on namazał krzyżyk na wysokości... 175 cm... Fakt, ona nie najmłodsza, ale jeszcze się nie garbi :lol: Aż sie boję gdzie on mój panel powiesi - będę miała prysznic na wysokości klatki z piersiami zapewne... Muszę tam jechać jak zacznie montować...

 

No i już nie wiem. Wychodzi na to, że jak skończy to muszę wziąć drugiego hydraulika, żeby to sprawdził. Zanim zapłacę. [/i]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A no i zrobiłam zdjęcia!

 

Nie oddaje to rzeczywistości, zwłaszcza kolory, ale może coś tam widać będzie:

 

Decha do salonu na dole

http://foto.onet.pl/upload/29/55/_596708_n.jpg

 

Decha na górę

http://foto.onet.pl/upload/27/99/_596709_n.jpg

 

Terakota do mojej łazienki

http://foto.onet.pl/upload/46/73/_596711_n.jpg

 

Terakota do łazienki mamy

http://foto.onet.pl/upload/41/14/_596712_n.jpg

 

Kawałek holu z terakotą:

http://foto.onet.pl/upload/44/19/_596710_n.jpg

 

No i kawałek gratisowe baterii mamy (nie wiem czy będzie widać). Lepiej wygląda w rzeczywistości - na zdjęciu się świeci, w rzeczywistości nie, dziwne:

http://foto.onet.pl/upload/30/64/_596707_n.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Nie pisałam nic, bo pisać nie było o czym :-) Dom się buduje, a ja mam dobę za krótką, więc się nie mam kiedy domem zajmować (zawodowo znaczy zarobiona jestem do upadku moralnego). Uczciwie przyznaję, że teraz na tym po kuprze dostaję, bo jeżeli coś potrzebuję kupić, to idę do pierwszego sklepu i kupuję. Nie mogę latać i cen porównywać. W pewnym momencie okazało się np., że gdzieś mi się zagubił zakup sprzętu AGD - ot, taki drobiazg :D Musiałam to nadrobić w pół godziny. Kolega poczciwina (a żeby go pogięło :evil: ), który czasu ma więcej, poinformował mnie, że przepłaciłam o 2 000. :cry: A w cholerę z tym.

 

Dobija mnie bank. Ja nie wiem, naprawdę... Nie chcę nikogo odsądzać od czci i wiary, może z mojego punktu widzenia to gorzej wygląda niż jest w rzeczywistości, ale na razie mam wrażenie, że w bankach sadzają panienki wybierane tylko na podstawie jakości makijażu, bo innego wytłumaczenia nie ma.

Pierwsza panienka nie znała druku, który kazała mi wypełniać. Tym sposobem cały druk był pomazany i skreślany. Chciałam przepisać, ale powiedziała, że nie trzeba - a ja głupia posłuchałam. Zostawiłam pomazany formularz, kupę dokumentów i poszłam sobie. Panienka też poszła, na urlop. No i git, niech bawi się dobrze. Minął czas przez nich wyznaczony, milczą, więc ja dzwonię nieśmiało. Tamta panienka cały czas na urlopie (ile ona tego urlopu ma?), ale inna panienka mnie radośnie informuje, że ten mój wniosek cały czas leży na jej biurku i nie poszedł dalej. Dlaczego? Bo ten formuarz taki pomazany i ona się nie może zorientować, a poza tym WYDAJE się jej, że jakowyś dokumentów w tej kupie brakuje. Aha. No to ja do niej idę, pokazuję dokumenty palcem i, jak ciężka idiotka (naprawdę chyba przygłupia jestem), nie przepisuję formularza. Mija następny czas wyznaczony. Dzwonię już mniej nieśmiało. I bum, nie dostanę kredytu :o A dlaczego? Bo ukryłam 5 kredytów, które spłacam. Rany koguta... Ukryłam je nawet przed sobą, na to wychodzi, bo mózg mi paruje, ale nie pamiętam... Idę do niej. Okazuje się, że to trzy karty kredytowe (z których wyciągi załączyłam do wniosku, ale po co oglądać tę kupę - przecież to nudne), wpisałam je do pomazanego formularza, tylko w innym miejscu (pierwsza panienka tak mi kazała). W tym jedna na co dzień używana, a dwie nieruszane, na których mam saldo 0. Dwa pozostałe to kredyty, które kiedyś tam miałam, ale już spłaciłam dawno temu. Znaczy BIK działa, ale, jak wszystko w tym kraju, nie do końca...

Wychodząc pytam czy teraz już skończy się ten cyrk i kredyt dostanę, bo zaczyna mi się spieszyć. A panienka mi odpowiada: "nie wiem, mogą rozpatrzyć negatywnie, bo te ZATAJONE kredyty pani nie pomogą"... O ciężka cholera... Znacie jakiś bank, w którym kredyt dostanę w 3 dni? :-)

 

I teraz pytanie klucz:

Ile czasu zajmie sprawnej ekipie:

- pomalowanie ścian

- położenie podłóg (desek i terakoty)

- zamontowanie oświetlenia

- zbudowanie kominka

- podłączenie pieca

- podłączenie elektryczności?

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początek extra ważne pytanie. Jak najlepiej ukryć siwe włosy? Może jakiś balejaż? Bo farbować po całości nie bardzo chcę... A może zostawić jak są tylko fryzurę zmienić? Takiego dostojeństwa sobie dodam...

Tylko, kurcze, w życiu jest tak, że jak facet ma siwe włosy to jest dostojny, a jak kobieta to zaniedbana... Analogicznie jak facet się nie ożenił to jest wolny ptak i człowiek niezależny, kobiety po prostu żaden nie chciał. Facet ma rwanie u panienek, baba się po prostu puszcza. Facet ma skomplikowane problemy natury zapracowania i ciężkości życia, kobiecie po prostu chłopa brakuje... co jest z tym do jasnej Anielki? Nie zmuszajcie mnie, żebym została feministką :-) Nie lubię ich, załatwiły nas na cacy.

No dobra, chyba odbiegam od tematu :D

Ale siwe włosy mają związek jak najbardziej. I feministki chyba troszkę też. Baba babie wilkiem :-)

Siwe włosy mam od walki z bankiem. Paniusia (baba) kazała mi przynieść zaświadczenia, że NIE MAM kredytów, o które byłam podejrzewana. Innymi słowy mam udowodnić, że nie jestem wielbłądem. No dobrze, dla świętego spokoju mogę. Ha, ale to nie takie proste. W jednym banku siedział facet - "oczywiście, już wysyłam zaświadczenie, przepraszam, że nie usunięto pani kredytu z systemu, ale to trwa, bardzo mi przykro." Dostałam zaświadczenie i smycz :-) W drugim banku siedziała BABA. "to trwa (wystawienie) 7 dni roboczych, potem kancelaria musi wysłać w ciągu 4 dni roboczych. Co to znaczy szybciej? Wszyscy by chcieli! A co to moja wina, że w systemie tkwi? Przecież (tu najlepsze) JA ROBIE PANI GRZECZNOSC, ZE WYSYLAM". Aha... jestem wdzięczna do cebulek moich siwych włosów...

A czas mija... i nadal nie wiem czy ten kredyt dostanę...

(Mogłam gorzej trafić, bo pewien renomowany, reklamujący się prostotą, bank zaproponował mojemu koledze, żeby poniósł koszty, a potem wystąpił o kredyt na koszty poniesione :o

 

Nie wiem też czy prace się zakończą w terminie... Majster mówi, że tak i ja mu wierzę, paradoksalnie, bo to facet :D Z kobietami ostatnio miałam ciężkie przejścia...

Na razie wklejam kuchnię. Ona już prawie stoi. Jak na zdjęciu, ale blaty będą w kolorze inoxu, a nie takim jak na rysunku. Podłoga jest jasno-żółta. Zastanawiam się nad kolorem glazury na tym kawałku między okapem a szafkami stojącymi. Jakieś pomysły?

A, i między tymi szafkami wolnostojącymi jest słup - wynika z konstrukcji domu i musi być.

http://foto.onet.pl/upload/27/9/_603291_n.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i czekam dalej, aż się bank zdecyduje... A wydawałoby się, że wystarczy mieć stałe dochody, zdolność kredytową i 90% wkładu własnego. Nic z tego... Cały czas co innego jest potrzebne. Czekam na żądanie ostatniego prześwietlenia płuc mojego śp. taty... A i tak się będę cieszyć jeżeli nie zażądają obecnego zdjęcia...

A dzień "W" (wprowadzka) się zbliża nieuchronnie i zaraz wykonawcy wyciągną łapki po słusznie im należne dobra finanasowe... ech...

Dostojność na głowie mi rośnie :)

 

A z optymistycznych to dom odbiera ostatnie szlify właśnie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Plusy z życia mojego domku:

- moja łazienka to cudo po prostu, jeszcze niewykończona, bo zmieniły się plany w trakcie i materiału zabrakło. Trzeba podkreślić, że ona cała jest w zasadzie zaprojektowana przez pana budującego mój dom. Wklejam zdjęcia, ale mam kiepski aparat, bez szerokim kątów, więc nie da się chwycić całości - lepiej by było, bo po całości robi dopiero wrażenie

 

http://foto.onet.pl/upload/15/71/_605391_n.jpg

 

http://foto.onet.pl/upload/13/42/_605392_n.jpg

 

jest jeszcze wanna, ale nic specjalnego, więc nie wklejam

 

- kuchnię mam fajną, zdjęć nie ma aktualnych, ale już jest skończona

 

http://foto.onet.pl/upload/28/56/_605396_n.jpg

 

- mój salon też jest niczego sobie. Nie wkleję zdjęcia, bo mi fotoalbum nie działa, może później

 

- w tym tygodniu się pewnie przeprowadzam

 

Minusy:

- w tym tygodniu się pewnie przeprowadzam

 

- w tym co kiedyś będzie ogródkiem, którego nie chcę, jest burdel budowlany i trzy tajemnicze rowy. Jeden wiem, że to woda, drugi gaz, trzeci... nie wiem. I chyba nie mam siły wiedzieć, mam tylko nadzieję, że to nie gigantyczna dżdżownica lub czerw (dla wielobicieli Diuny :lol: )

 

- w tym tygodniu ostatecznie porzucę miejskie życie pewnie

 

- chrzaniony bank dalej milczy, a ja po zapłaceniu za kuchnię mam tylko urok osobisty

 

- w tym tygodniu wieś będzie moim domem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
  • 2 weeks później...

Sponsorem tej notki są literki:

 

G jak gaz

C jak ciepła woda :lol:

Cz jak ja czysta!!!

 

Czekałam tej ciepłej jak kania dżdżu :-) Cały czas coś wyskakiwało, a ja po znajomych jeździłam się czyścić. Ale mam już swoją!! To nic, że na razie na miejską czekam i woda ze studni i troszkę (bardzo) capi żelazem. Ogólnie zmywa, żelazo się żelem pod prysznic zagłuszy i dobrze jest!!

 

A propos, czy ktoś wie ile kosztowałoby wywiercenie studni takiej powiedzmy 100 m?

 

Zdjęcia se powklejam, bo dalej jestem zmęczona i pisać mi się nie chce :( Ale się poprawię i opowiem jak części do płyty gazowej np. kupowałam.

Zdjęcia na razie samego dołu. Reszty nie obrobiłam i za duże są. I też mi się teraz nie chce :) Mebli jeszcze nie mam, nie mam kiedy pojechać i kupić.

 

A o banku to ja już nie chcę wspominać. Nikłe zapasy uroku osobistego mi się wyczerpują i ja nawet nie myślę co dalej.

 

No to:

 

KOMINEK (jeszcze nie skończony):

 

http://foto.onet.pl/upload/42/40/_610661_n.jpg

 

KUCHNIA:

 

http://foto.onet.pl/upload/12/2/_610662_n.jpg

 

http://foto.onet.pl/upload/32/88/_610663_n.jpg

 

ŁAZIENKA MAMY:

 

http://foto.onet.pl/upload/24/95/_610664_n.jpg

 

SALON:

 

http://foto.onet.pl/upload/41/37/_610665_n.jpg

 

Gdzieś mi hol umknął i sypialnia mamy, ale to nadrobię... Oba zresztą na razie nie umeblowane, więc nie ma na co patrzeć :)

 

To jak? Może być?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowieść o tym jak Zuza kupowała takie cuś

 

Cuś objawiło się telefonicznie z numeru mamy. Dzwoni i mówi: "kup rurkę". A jaką rurkę? A taką do gazu, bo rurka już jest, tylko musi być inna, bo gaz z butli i ta rurka nie pasuje. A rzecz płyty w kuchni dotyczyła.

Ok, jadę po rurkę do LM. W dziale hudraulicznym 4 panów stoi. Nie lubię jak są w kupie, bo wtedy zawsze mają syndrom geda, który wie wszystko o wszystkich i wszystkim. No, ale nic to. Mówię: "rurkę poproszę". Panowie pytają do czego ta rurka. Mówię, że do gazu z butli i trza ją przyczepić do takiego dytka i ja ją chcę. Panowie już kpiąco jakiej średnicy ma być rurka. No to pytam grzecznie: a one różne są? Jeden mi mówi, że tak. Ale do gazu w butli to tylko jedna :o Ja sobie mogę być idiotka, bo blondynka, ale oni? Ok, jedziemy dalej. Kolejne trudne pytanie: a ile jej tej rurki. A ja nie wiem... No dobra, skonsultuję. Dzwonię do mamy i pytam ile rurki. A ta mi mówi, że nie ma pojęcia, bo to rurka, która się dziwnie nazywała (blond mam po mamie). No to ja zadzwonię do hydraulika (panowie mają ubaw). Hydraulika pytam ile rurki, a tam cisza i "a jakiej rurki?" No do diabła, zawraca głowę i nie wie o co?? No to pytam czy nic mamie nie kazał kupować, a on mi mówi, że kazał, ale dysze... Wiecie co to dysze? Ja wiem już, takie śrubki. Długo się zbierałam, żeby panom powiedzieć, że ja nie chcę już rurki tylko dysze... Ale i tak dysz nie mieli.

Następnego dnia szukałam dysz... po całym mieście... nigdzie nie ma... a upał fajny panował... Wreszcie gdzieś hen znalazłam dysze. Przy pytaniu: a jaki numer tych dysz, bo jest 5 rodzajów, wpadłam w histerię prawie. Hydraulik ma wyłączony telefon... ja już nie mam siły jeździć po raz kolejny na daleką Pragę. Kupiłam wszystkie pięć kompletów. Jeden pasuje.

Gdyby ktoś potrzebował dysz o różnych gwintach to zapraszam. [/img]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

No to co tam u mnie?

Kredyt dostałam!!!

Taras mam piękny z kostki!!!

Ogrodzenie fantastyczne, brama działa jak złoto!!!

Łóżko sobie kupiłam - o rany jakie wygodne!!!

Mam mnóstwo czasu i relaksuję się w moim pięknym domku!!!

Kocham mój domek z ogródkiem!!!

 

To wersja zuzowa dla prasy :D Kłamliwa, jak wszystko w tym kraju :-)

 

Wersja zuzasiękończy (prawdziwa):

 

Żeby ich, ten bank, szlag trafił. Minęło właśnie dwa i pół miesiąca od czasu złożenia papierów. Teraz się okazało, że się skończyła ważność papierków co to je dostali na początku. A żeby ich szlag trafił i to w męczarniach :evil: A żeby oni do domu nie trafili. Od zwariowania mnie chroni tylko to, że i tak nie byłam nigdy normalna.

 

Taras mam jak na Karaibach - cały z piasku. Ma to swoje dobre strony, bo nabędę basenik i sobie agroturystykę urządzę, może zarobię i kredytu nie będę musiała brać :-)

 

Ogrodzenie jest po kawałku rozbierane. Znowu przyłażą jacyś tacy i kopią. Zaczynam podejrzewać, że oni to po prostu lubią... Tak dłubią i rozbierają dla dłubania i rozbierania... o bramie to mogę zapomnieć, zieje wielką dziurą.

 

Sypiam na starej kanapie. Wiem już z ilu kości się człowiek składa, bo wszystkie rano czuję. Wmawiam sonie, że masaże sprężynami dobrze robią na stare kości :-) Ale kości mówią: wal się z tym masażem, a gdzie specjalista od tego??? Mówię kościom, że nie ma, bo nie dostaliśmy kredytu :D No to jęczą, łajdusy jedne... Strajk zapowiadają, mam nadzieję, że na razie tylko włoski :D

 

Czasu nie mam ani chwili, a na dodatek cały czas się tak składa, że więcej mnie nie ma w domu niż jestem. Teraz na przykład nadaję z Pragi, bo pilnuję kota przyjaciółki. Taka ze mnie dobra dusza :-) Po cichu powiem, że to kości mnie przekonały, bo tu normalne łóżka są :-)

 

NIE CHCĘ DOMKU Z OGRÓDKIEM. Zeżarł moje wakacje, wylizał moje konto do czysta i knuje za moimi plecami z moimi starymi kośćmi...

 

Ale wiecie co? Poszalałam i żeby kości ugłaskać zmieniłam amortyzatory w aucie (czy ktoś wie dlaczego wysiadły po 50 tys. przejechanych??). Jutro przyjeżdża wyczekiwany pies. Pogoda trochę za ciepła, ale jakoś tak się chce rano wstawać. W pracy dobrze. Mama ze szczęścia wariuje.

Życie jest piękne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...

Zapomniałam o dzienniku, no jak małpa zapomniałam.

 

Po pierwsze: dostałam kredyt. Jak w reklamie, szybko i bezproblemowo :lol: Złożyłam pierwszy wniosek 27 kwietnia, kasa mi wpłynęła na konto już 31 sierpnia :o Czy ja mam na głos powiedzieć co to za bank? Najchetniej bym powiedziała jak się nazywa laska, która tą sprawę prowadziła, bo coś czuję, że to w 90% jej wina...

 

A dom? No cóż... Dalej go nie chcę. Mieszkam już trzy miesiące, nawet go troszkę lubię jako mieszkanie, wieś mnie dobija. Na dodatek problem z drogą mam, troszkę popada i samochód mi się wiesza na koleinach :-? Czy ktoś ma sposób na tanie utwardzenie drogi?

 

Środek już skończony (no prawie:). Mogę już śmiało powiedzieć ile mnie to kosztowało. Dojdzie jeszcze tynkowanie i koniec pieśni.

 

A z rzeczy niezwiązanych to chyba mnie dopada chandra jesienna. Jak sobie z nią radzić? Zacznie się szybko ciemno robić, zimno mroczno, humor coraz gorszy. Co robić?? :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...