Herne 09.05.2006 14:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Mam 32 lata, mam rzeczy które wielu mi zazdrości i powiem jedno - jestem totalnie nieszczęśliwy. Mam dom w pięknej okolicy, samochód, żonę, dwójkę dzieci, dobrze płatną pracę i mam wrażenie, że nie mam celu ani sensu w życiu. Co więcej, nie jestem zakochany w żonie, kłócimy się praktycznie codziennie, choć oboje mocno kochamy nasze dzieci. Wiem, że nie tak chciałbym się zestarzeć. Mam dom, ale czuję się praktycznie jak więzień - nie mam miejsca na cokolwiek, wszystko musi być tak jak chce żona, na trawie i roślinach kończąc. Wszystko nas w sobie denerwuje. Jestem załamany. Zaczęliśmy spotkania z psychologiem, co jednek niewiele daje. Nasze podstawowe zwroty, to Jesteś beznadziejny, żenujący, jak ty mnie w...wiasz itd. Co więcej, wiem, że nie kocham żony, kocham za to inną kobietę. I powiedziałem Jej o tym. Choć wiem, że z tą drugą kobietą nigdy nie będę razem. Powiedziałem Jej, bo nie zamierzam Jej oszukiwać w niczym, w przeciwnym przypadku budowałbym nasze relacje na kłamstwie. Z tym, że relacje między nami psuły się już dużo, dużo wcześniej. Czy ktoś z Was był również na życiowym zakręcie? Co mi radzicie? Zaciskać zęby? Marzę, żeby Jej zostawić cały ten dom i wynieść się do kawalerki. Wiem, że jeśli wygrałbym szóstkę, dałbym Jej połowę i podziękował. Jest za to coś z czego nigdy nie zrezygnuję - kocham mocno moje dzieci i nie wyobrażam sobie utraty kontaktu z nimi i możliwości ich współwychowywania. Wydaje mi się, że wraz z wybudowaniem domu utraciliśmy ostatni wspólny cel, który nas scalał. Zaczynam marzyć o rozwodzie. A dołki psychiczne dopadają mnie co kilka dni. Co mam robić? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 09.05.2006 14:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Mam 32 lata, mam rzeczy które wielu mi zazdrości i powiem jedno - jestem totalnie nieszczęśliwy. Mam dom w pięknej okolicy, samochód, żonę, dwójkę dzieci, dobrze płatną pracę i mam wrażenie, że nie mam celu ani sensu w życiu. Co więcej, nie jestem zakochany w żonie, kłócimy się praktycznie codziennie, choć oboje mocno kochamy nasze dzieci. Wiem, że nie tak chciałbym się zestarzeć. Mam dom, ale czuję się praktycznie jak więzień - nie mam miejsca na cokolwiek, wszystko musi być tak jak chce żona, na trawie i roślinach kończąc. Wszystko nas w sobie denerwuje. Jestem załamany. Zaczęliśmy spotkania z psychologiem, co jednek niewiele daje. Nasze podstawowe zwroty, to Jesteś beznadziejny, żenujący, jak ty mnie w...wiasz itd. Co więcej, wiem, że nie kocham żony, kocham za to inną kobietę. I powiedziałem Jej o tym. Choć wiem, że z tą drugą kobietą nigdy nie będę razem. Powiedziałem Jej, bo nie zamierzam Jej oszukiwać w niczym, w przeciwnym przypadku budowałbym nasze relacje na kłamstwie. Z tym, że relacje między nami psuły się już dużo, dużo wcześniej. Czy ktoś z Was był również na życiowym zakręcie? Co mi radzicie? Zaciskać zęby? Marzę, żeby Jej zostawić cały ten dom i wynieść się do kawalerki. Wiem, że jeśli wygrałbym szóstkę, dałbym Jej połowę i podziękował. Jest za to coś z czego nigdy nie zrezygnuję - kocham mocno moje dzieci i nie wyobrażam sobie utraty kontaktu z nimi i możliwości ich współwychowywania. Wydaje mi się, że wraz z wybudowaniem domu utraciliśmy ostatni wspólny cel, który nas scalał. Zaczynam marzyć o rozwodzie. A dołki psychiczne dopadają mnie co kilka dni. Co mam robić? - rozwód - podział majątku - widzenia z dziećmi (lub zawalcznie o nie) Jesteś nieszcześliwy bo nie jesteś w stanie podjąć decyzji.. Pozostając w takim związku największą krzywdę nie robicie sobie nawzajem - tylko własnym dzieciom. Jeśli je kochacie - to sobie weźcie na wstrzymanie. Trudno, żeby żona był w Tobie zakochana jak zastolatka - szczególnie po informacjach, że jej nie kochasz i że kochasz inną kobietę. Nie rozumiem dlaczego jeszcze tam mieszkasz ..Ludzie sami sobie robią straszną krzywdę. A teraz podziel moją opinię na pół, bo w tych kewstiach jestem baaardzo radykalna. Życzę mądrych decyzji życiowych ( bo chyba na to pora) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 09.05.2006 14:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 komus trudno radzic , tym bardziej via net... nie znajac kompletnie osoby ja wiem tylko jedno sama osobiscie - zebów bym nie zaciskała wyobrazam sobie siebie na starosc w wieku 80 - 90 lat - nie chce wtedy załowac ze przezyłam x lat nie tak jak chialam i modlic sie o reinkarnacje zeby miec jeszcze raz szanse Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Herne 09.05.2006 14:16 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Nie potrafię Jej powiedzieć, że Ją kocham. W żadnej sytuacji. Co powinienem był zrobić - oszukiwać Ją? Udawać miłość? Wydaje mi się, że tak jest uczciwiej, choć może bardziej boleśnie. Ale nie chcę próbować budować czegokolwiek na kłamstwie. Czy po latach będzie lepiej? Czy brak uczuć da się przekuć w przyjaźń? Czy to wystarczy? Czy uczucia wrócą? Czy lepiej zostać dla dobra dzieci? Czy też powoli myśleć o rozwodzie i nie wiązać rąk sobie ani żonie? Nie zależy mi na podziale majątku i gryzieniu się o wszystko, tym bardziej, że to przecież kiedyś i tak będzie należało do dzieci. Jestem załamany i chyba wyjałowiony z wszelkich uczuć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 09.05.2006 14:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Nie potrafię Jej powiedzieć, że Ją kocham. W żadnej sytuacji. Co powinienem był zrobić - oszukiwać Ją? Udawać miłość? Wydaje mi się, że tak jest uczciwiej, choć może bardziej boleśnie. Ale nie chcę próbować budować czegokolwiek na kłamstwie. Czy po latach będzie lepiej? Czy brak uczuć da się przekuć w przyjaźń? Czy to wystarczy? Czy uczucia wrócą? Czy lepiej zostać dla dobra dzieci? Czy też powoli myśleć o rozwodzie i nie wiązać rąk sobie ani żonie? Nie zależy mi na podziale majątku i gryzieniu się o wszystko, tym bardziej, że to przecież kiedyś i tak będzie należało do dzieci. Jestem załamany i chyba wyjałowiony z wszelkich uczuć. 1. Lepiej nie będzie 2. Albo kłam, albo się rozstańcie 3. To nie jest dla dobra dzieci - coś Ci się myli mój drogi - ROBICIE DZIECIOM KRZYWDĘ - to nie ich wina, że nie możecie na siebie patrzeć. To Wy im zgotowaliście taki tor przeszkód i wpływacie na ich psychikę. NIe ma pojęcia "dla dobra dzieci". Dla dobra dzieci można się z pracy zwolnić, można gotować obiady codzienni i chodzić do ortodonty - a nie nienawidzić i pluć jadem. Dzieci są LUDŹMI - takimi samymi jak my, tylko mniejszymi i lepiej obserwującymi. Nie pisz takich bzdur, bo się narażasz na ludzki gniew. Po prostu się zdecyduj i nie zasłaniaj się dziećmi - to bardzo wygodna wymówka. Pozdro Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Heimnar 09.05.2006 14:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Hem..może głupie pytanie..ale jest mi to trochę obce . To jak te dzieci się narodziły, skoro nie kochasz ich matki? Coś mi tu nie gra. Chyba jak się mówi w pewnym momencie "tak" to chyba się wie po co? No i na jak długo? Może i jestem idealistą (ale bardzo dobrze mi się z tym żyje) ale chyba tak to powinno być. Czyż nie? Współczuję i nie zarazem. Nie jestem pewien, czy jako człowiek jesteś w stanie stwierdzić, czego od życia oczekujesz. Wszystkiego mieć nie będziesz na pewno. Na tym polega w sumie piękno tego życia - że z pewnych rzeczy rezygnujemy w imię innych. Prawdziwy mężczyzna ma jedną ważną cechę charakteru - zdecydowanie. Potrafi podejmować decyzje (niekoniecznie dobre zawsze, ale przynajmniej konkretne). I Ty chyba też musisz. Odpowiedz sobie - kim chcesz być? Choć w sumi głupio udzielać jakichkolwiek rad - tym bardziej tutaj. Za mało danych Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Majka 09.05.2006 14:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Herne, może to kryzys małżeński? Przecież nie od ślubu się nie znosicie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 09.05.2006 14:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Herne, może to kryzys małżeński? Przecież nie od ślubu się nie znosicie Kryzys ? Jak się kocha druga kobietę ? To chyba troszkę daleko posunięty - albo ja miałam łagodne kryzysy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Majka 09.05.2006 14:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Herne, może to kryzys małżeński? Przecież nie od ślubu się nie znosicie Kryzys ? Jak się kocha druga kobietę ? To chyba troszkę daleko posunięty - albo ja miałam łagodne kryzysy... on nie napisał, że się kocha tylko, że kocha inna kobietę . Może mu się zdaje. Ja pare razy w ciągu naszego małżeństwa chciałam wszystkich pieprznąć i się wynieść. Ale kiedyś podjęłam dorosłą decyzję i jej się trzymam. I raz jest super, raz kiepsko. No i nie biegam za mężem, żeby mu szeptać do ucha o milości. Herne, czy jesteś już dorosły? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mufka 09.05.2006 15:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Herne, może to kryzys małżeński? Przecież nie od ślubu się nie znosicie Kryzys ? Jak się kocha druga kobietę ? To chyba troszkę daleko posunięty - albo ja miałam łagodne kryzysy... Zapewniam ze bywaja powazniejsze kryzysy i malzenstwa sie podnosza z tego, a nawet wychodza z tego wzmocnione zgodnie z zasada co cie nie zabije to wzmocni Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 09.05.2006 15:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Herne, nie odzywałeś się ponad pół roku. Czy to aby na pewno Ty ?? Jesli tak, to pisząc tutaj o swoim problemie bardzo zaufałeś ludziom. Nie sądzę (z tego faktu oraz Twoich wypowiedzi) byś był kimś, kto do tej sytuacji nie dojrzał. Nie znamy wersji Twojej żony, ale i tak jest tutaj parę kwestii: 1. Jeśli, jak piszesz "mocno kochamy nasze dzieci", to powinniście - we dwójkę - zrobić wszystko, by miały normalny dom, jeśli nie z dwoma, to z jednym z rodziców w domu, a drugim stale będącym blisko. 2. Co do celu w życiu - jaki byś chciał mieć ? Pięknie się zestarzeć przy słowach "kocham Cię" słyszanych od żony ? A ma za co Cię kochać ? 3. Moim zdaniem przed wypowiedzeniem do żony słów "nie kocham Cię, kocham inną" powinieneś był być spakowany, właśnie dla dobra dzieci. Uczciwość jest piękną sprawą, ale musi być konsekwentna, jeśli jest tak otwarta. 4. "Mam dom, ale czuję się praktycznie jak więzień - nie mam miejsca na cokolwiek, wszystko musi być tak jak chce żona, na trawie i roślinach kończąc" - więc nie masz domu, masz tylko adres zameldowania. Dom powstał ze wspólnych pieniędzy ? 5. "Wszystko nas w sobie denerwuje. Jestem załamany. Zaczęliśmy spotkania z psychologiem, co jednek niewiele daje. Nasze podstawowe zwroty, to Jesteś beznadziejny, żenujący, jak ty mnie w...wiasz itd." Może trzeba zmienić psychologa albo sie rozstać na próbę; wynajmij mieszkanie i zobacz co się będzie działo. 6. "Czy ktoś z Was był również na życiowym zakręcie? Co mi radzicie?" Żeby jednym A co Ci można radzić, jak Ty jedynie szukasz potwierdzenia tego, co już sobie postanowiłeś ? 7. "Marzę, żeby Jej zostawić cały ten dom i wynieść się do kawalerki." Więc właśnie zrealizuj swoje marzenia. Może się odkochasz w tamtej, może się zakochasz w żonie, ale na pewno odpoczniecie od siebie, to dużo daje. Czasem tyle, że się strasznie strasznie chce wrócić 8. "Wiem, że jeśli wygrałbym szóstkę, dałbym Jej połowę i podziękował" - No piękny gest... spłacam Cię mała i spadam, bye... "Jest za to coś z czego nigdy nie zrezygnuję - kocham mocno moje dzieci i nie wyobrażam sobie utraty kontaktu z nimi i możliwości ich współwychowywania." Więc bądź blisko, żebyś w każdej chwili mógł przy nich się znaleźć. "Zaczynam marzyć o rozwodzie. A dołki psychiczne dopadają mnie co kilka dni. Co mam robić?" Działać. Zrób sobie rachunek sumienia - sam, z żoną, z psychologiem, może nawet z dziećmi - i posłuchaj, co się kryje za "jesteś beznadziejny". A jeśli szczera rozmowa nie mieści Ci się w głowie, to pakuj się, daj sobie spokojne dni i pozwól spokojnie żyć innym. "Nie zależy mi na podziale majątku i gryzieniu się o wszystko, tym bardziej, że to przecież kiedyś i tak będzie należało do dzieci." W przypadku rozwodu spróbuj zabezpieczyć dzieci (nawet nie wiem, czy to jest realnie możliwe ). Bo to, że "kiedyś" będzie należało, nie jest takie pewne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Beaty 09.05.2006 17:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Może posypią się na mnie gromy, ale skoro otworzyłeś się z tym problemem na forum to odpowiem tak: jak brałeś ze swoją żoną ślub kościelny to nie myśl o rozwodzie tylko nieś swój krzyż. Ja jestem mężatką od 14 lat , po ślubie kościelnym i jak mam problem natury małżeńskiej to sobie przypominam słowa przysięgi małżeńskiej i skutkuje Inna sprawa to nie kochać i wziąć ten ślub- to się nadaje do Sądu Biskupiego. Szkoda dzieci- ja zostałam pełną sierotą w wieku 19 lat i nie masz pojęcia jak do tej pory tęsknię za moimi Rodzicami! Ja Ci nie pomogę- pomóc możesz sobie sam- zakochaj się w swojej żonie To najlepsze lekarstwo na Twój problem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Miras 09.05.2006 17:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Beaty zejdź na ziemię... Tak samo jak śluby są dla ludzi tak i rozwody. Życie dla innych to altruizm, z którego nikt nie skorzysta. Wiele zależy od tego ile to już trwa. Jeśli to jest normalnością w ich życiu od dłuższego czasu , to oboje powinni poszukać tej drugiej połowy. Dla mnie to gościowi brakuje jaj i tyle. Krzywdzi siebie dzieci i żonę. pzdr Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 09.05.2006 17:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Może posypią się na mnie gromy, ale skoro otworzyłeś się z tym problemem na forum to odpowiem tak: jak brałeś ze swoją żoną ślub kościelny to nie myśl o rozwodzie tylko nieś swój krzyż. ło matko.... i uwazasz ze wszyscy beda happy? i ta zona i te dzieci? jak autor watku bedzie ten krzyz niósł? co z tego ze "na papierku" beda w pozadku jak sie bedzie dzialo tak jak sie dzieje?! Miras dobrze powiedział- sa i malzenstwa i rozwody, nie jestesmy nieomylni , nie zawsze podejmujemy wlasciwe decyzje i popelniamy bledy fakt ze trzeba przelknac wtedy konsekwencje - przykre rozwody, zadsze widzenie dzieci, alimenty, czasem wahania czy sie zrobilo dobrze itp. ale czasem (nie wiem czy i tu ) to najlepsze rozwiazanie - odpuscic a nie meczyc siebie i innych. ps. moi rodzice sie rozwiedli - jakos to przezyłam i przysiegam ze nie mam wiekszych dewiacji z tego powodu... , co wiecej dzieki bogu ze to zrobili bo chyba sajgon by byl w domu a tak jest fajnie - obydwoje zalozyli rodziny (przynajmniej mam przyrodnich braci bo tak to wredna jedynaczka bym była ) uwazam ze decyzja moich rodzicow byla najlepsza dec. w ich zyciu - nie mecza sie ze soba, nie kłoca itp. ...ok , nie wszystko jest rozowiutkie jak w filmie ale sadze ze miesci sie w normie (jak by zostali ze soba to nie sadze zebym mogla to samo powiedziec) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Beaty 09.05.2006 18:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Brak mi- poza tym koronym argumentem- argumentów do polemizowania z Wami Takie mam myślenie i nic go nie jest w stanie zmienić Jedynie przemoc w rodzinie dopuszcza separację, a Herne o niej nie pisze. A może to: " - Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę. - Jestem odpowiedzialny za moją różę...-powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać." A propos dzieci- spotykam się z dziećmi rozwiedzionych rodziców w szkole i widzę co się z nimi dzieje, jak zmienia się ich psychika- od tragedii graniczącej z szaleństwem przez otępienie i wyłączenie się ze świata, aż po cynizm, przewrotność. Herne ,a może wrócisz do początków swojego bycia z żoną i znajdziesz wszystko to co było wtedy piękne, siądźcie razem i porozmawiajcie o tym, wybierzcie się do tych miejsc itd. A jak nie pomoże to popracuj jako wolontariusz w hospicjum, to może wtedy zrozumiesz jaki TY jesteś Szczęśliwy! Nie altruistka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ja14 09.05.2006 19:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Wszyscy skupili się na Twoim związku a ja zastanawiam się czy do tego sprowadza się cały problem. Mam 32 lata, mam rzeczy które wielu mi zazdrości i powiem jedno - jestem totalnie nieszczęśliwy. Mam dom w pięknej okolicy, samochód, żonę, dwójkę dzieci, dobrze płatną pracę i mam wrażenie, że nie mam celu ani sensu w życiu. Czyżby kryzys wieku średniego (chyba trochę za wcześnie). Czyżby znudził Cię wyścig szczurów? Może właśnie powinieneś zacząć od tego - znaleźć cel w życiu - a wtedy inne sprawy same się ułożą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Miras 09.05.2006 20:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 A może to: " - Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę. - Jestem odpowiedzialny za moją różę...-powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać." A propos dzieci- spotykam się z dziećmi rozwiedzionych rodziców w szkole i widzę co się z nimi dzieje, jak zmienia się ich psychika- od tragedii graniczącej z szaleństwem przez otępienie i wyłączenie się ze świata, aż po cynizm, przewrotność. Herne ,a może wrócisz do początków swojego bycia z żoną i znajdziesz wszystko to co było wtedy piękne, siądźcie razem i porozmawiajcie o tym, wybierzcie się do tych miejsc itd. A jak nie pomoże to popracuj jako wolontariusz w hospicjum, to może wtedy zrozumiesz jaki TY jesteś Szczęśliwy! Nie altruistka Beaty sorki ale życie to nie_je_bajka nie gniewaj sie ale dzieli nas przepaść w postrzeganiu świata pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ged 09.05.2006 20:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 ... Mam dom, ale czuję się praktycznie jak więzień - nie mam miejsca na cokolwiek, wszystko musi być tak jak chce żona, na trawie i roślinach kończąc. Wszystko nas w sobie denerwuje. Jestem załamany. Zaczęliśmy spotkania z psychologiem, co jednek niewiele daje. Nasze podstawowe zwroty, to Jesteś beznadziejny, żenujący, jak ty mnie w...wiasz itd. ... Co mam robić? Zrób kilka miesięcy przerwy. Masz kasę więc problemu nie będzie. Wynajmij pokój w górach - gdziekolwiek. Nie zabieraj telefonu, nie podawaj adresu. Dzwoń co jakiś czas do dzieci, aby nie denerwować się czy z nimi wszystko OK. Co to da? - zobaczysz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kofi 09.05.2006 22:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2006 Herne, a czy Ty jesteś pewien, że kochasz tę inną? Tak na 100%? Jak Cię denerwuje żona, albo trudno Ci sie z nią porozumieć, może po prostu wmawiasz sobie tę miłość do innej, żeby wykluczyć, że kochasz żonę. I idealizujesz tę drugą. Nie mogę Ci niczego radzić, ale zastanów się dobrze i spróbuj jeszcze zobaczyć w żonie tę dziewczynę, w której się zakochałeś. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Herne 10.05.2006 07:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2006 Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi - pewnie niewiele pomogą w podjęciu decyzji, ale dziękuję. Podjęcie jakiejkolwiek decyzji nie jest łatwe - bardzo usilnie z żoną staramy się odbudować nasz związek - czy się uda nie wiem. Na pewno przed jakąkolwiek dramatyczną decyzją chciałbym (chcielibyśmy) być pewni, że próbowaliśmy wszystkiego. W głębi duszy wierzę, że tak się stanie, że wszystko wróci do normy. Że się odnajdziemy. I nie podjąłem jak do tej pory żadnej decyzji, może oprócz tej, że próbujemy. I nie wiem też, czy nawet jeśli finalnie nie będziemy się kłócić, ale traktować z chłodną obojętnością to czy to będzie nasz sukces czy też porażka. Dla osób które nie przeszły tego stanu - w takich chwilach nie pamięta się miłych chwil, pamięta się tylko te niemiłe. Ponury - właśnie tak, chciałbym się zestarzeć u boku osoby, której będę mógł mówić kocham Cię, karmić z nią łabędzie w parku i czerpać przyjemność z przebywania w jej towarzystwie. Czy to jest dużo? Nie chciałbym, aby po odejściu dzieci okazało się, że jesteśmy dwójką prawie że obcych sobie osób. Czy jeśli żona powie mi że mnie nie kocha, to znaczy że ma opuścić dom? Chyba trochę myślenie na skróty. Wyścig szczurów nigdy mnie nie interesował - moim celem życia nie jest i nigdy nie była ani kariera ani stan konta. I może jestem egoistą, ale nie zamierzam ani moja żona poświęcić wszystkiego li tylko dla wychowania dzieci. Sorry, ale tak właśnie jest. Choć oczywiście nikt nie traktuje ich przedmiotowo. Nawet jak napatrzę się na krzywdę w hospicjum to jakoś nie wierzę, że problemy małżeńskie odejdą. Mam wrażenie Beaty, że mamy inne postrzeganie świata. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.