Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wychowywanie dzieci. Trudna sztuka.


Paulka

Recommended Posts

Dzieci to mali dorośli.

Kiedy rodzice zrozumieją ten prosty fakt jest im łatwiej określać granice.

Dorośli ( np. współpracownicy, szefowie) też posuną się tak daleko na ile im pozwolimy.

 

Sami mamy lepsze i gorsze dni. Moje dzieci nauczyły mnie jednego : traktuję ich jak dorosłych. Z pełnymi konsekwencjami. Może to okrutne, ale skuteczne.

 

W wieku przedszkolnym dzieci próbują przekraczać granicę - jesli zachowany konsekwencję - wszystko będzie OK. Dzieci - wbrew pozorom - wolą miec określone granice niż turlać sie z jednego końca skali na drugi.

 

Byłam świadkiem takiej sceny:

 

Wakacje nad morzem. Plaża, piękna pogoda, morze 26 stopni.

Jesteśmy w sporej grupie,dorośli, dzieci w wieku od 3 do 15 lat. Jedne poszły na lody, inne budują zamki, inne grają w piłkę.

 

Stoimy z koleżanką na brzegu morza. W wodzie bawi się 3 dzieci : 2 chłopców lat 9 i dziewczynka lat 10. Mają dmuchany materac. Leżą na nim równo jedno koło drugiego i sobie pływają.

Nagle - jeden z chłopców (Mama chłopców - blixniaków - stoi ze mną na brzegu) spycha dziewczynkę z materaca.

Zwracam mamie uwagę :

-Zobacz co robią, Tam może być głęboko. Niech jej nie spychają, bo będzie nieszczęście.

I mamusia na całą plażę :

- Wojtek nie spychaj Ani, bo wyjdziesz z wody !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Dalej gadamy. Za 2 minuty dokładna powtórka akcji.

Mówię:

- Wyciągnij Wojtka z wody, bo będzie zaraz problem

a mamusia co ?

Mamusia:

- Wojtek, ostrzegam Cię - jeszcze raz tak zrobisz i wychodzisz z wody.

 

To się nazywa brak konsekwencji.

A potem sie mama dziwi, że Wojtuś taki nieposłuszny.

Akcje sie powtarzały non-stop: "bo nie będziesz grał na PS", "bo nie kupię ci loda", "bo nie pójdziesz na automaty". Zawsze się upiekło.

 

Ponadto musimy pamiętać o rzeczy ogromnie ważnej: dzieci są genialnymi obserwatorami. Obserwują również nasze stosunki mama-tata w domu. Jeśli rodzice samoi w stosunku do siebie są niekonsekwentni to klops.

To my stanowimy przykład dla dzieci. Jeśli karzemy im sprzątać pokój a sami nie myjemy po sobie wanny .... to tylko przykład, których są miliony.. Dobrze myśleć co się robi..."Nie wolno krzyczeć na innych kochanie" a wieczorem dym w domu, bo tatuś o jedno piwo za dużó, albo zupa za słona...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 219
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Nefer, masz rację, jak zwykle oczywiście :lol:

chociaż czasami bywa to bardzo bardzo trudne...

My ostatnio ćwiczymy poranne ubieranie się. Moja bardzo samodzielna czterolatka traci tę samodzielność gdy rano trzeba wstać i się ubrać. Ja, obczytana w różnych lekturach - postanowiłam to zwalczyć tak:

Rano budzę, delikatnie, potem kładę ubranka na łóżku, ew. negocjuję pomoc w ubieraniu rajstopek i wyjaśniam, że za chwilę wrócę i sprawdzę czy jest już gotowa... przez pierwsze 2 tygodnie awantury i wrzaski były na porządku dziennym, ja też nie byłam do końca konsekwentna, w końcu rano też się spieszę... ale postanowiłam zacisnąć zęby. I nie ubierać jej. Groziło jej wyjście do przedszkola w piżamce (mąż ją wziął na ręce, ja ubranka i buty do torebki i wychodzimy.... z wrzaskiem i płaczem oświadczyła, że jednak się ubierze.... w wiatrołapie. Następnego dnia - rozebrała piżamkę i tym razem groziło jej, że wyjdzie goła... jak zobaczyła, że zaczynam pakować jej ubranka, z wrzaskiem i płaczem oświadczyła, że się ubierze... zdążyła podczas śniadania w kuchni. Teraz zajmuje jej to kilka chwil i nie ma już sytuacji, żeby przyszła do stołu na śniadanie nieubrana... Uff, ale co nas to kosztowało...

Inna sytuacja; wieczorem dzieci potrafiły spędzić przy kolacji 45 min. Mnie to doprowadzało do pasji, nie pomagały groźby, wyznaczanie czasu, po którym traciły prawo do przeczytania bajki na dobranoc, siedzenie z nimi przy stole, słowem horror. Wprowadziliśmy z mężem zasadę: kolacja zaraz po dobranocce, ma trwać 15 min (ja ją przygotowuję jak one oglądają TV). Pożyczyliśmy od teściowej minutnik i nastawiamy dzieciakom te 15 min. Czy wiecie że od tego czasu dzieci jedzą kolację w 5 - max. 10 min? I potem zaraz same kierujhą się do łazienki??? Do tej pory nie mogę się otrząsnąć z szoku...

Pozdrawiam,

gaga2

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Joshi, szczęściem one nie spieszą się przy jedzeniu.... za to skończyli się bawić przy jedzeniu....te 5 -10 min na pół kromeczki i herbatę to chyba OK. No chyba że mnie przekonanie, że mam im dac więcej czasu. Jestem otwarta na sugestie. Chodzi tylko o zasadę, że w czasie kolacji się je, a nie bawi, na przeróżne sposoby zresztą... :roll:

Pozdrawiam,

gaga2

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koleżana rozpływa się w zachwytach nad programem "Super niania" (jeśli się nie mylę).

Ogląda ktoś?? Jakie wrażenia?? Warto??

Ma to jakiś związek z rzeczywistoscią???

Jeśli to co pokazują to prawda, to trzeba przyznać że niania ma niezłe wyniki. Jednak zastanawiam się co trzeba robić, żeby doprowadzić do takich chorych sytuacji jake są prezentowane w tym programie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam w tym wątku, Pierwszy raz tu zaglądam.

Nigdy nie oglądałam "superniani" i nie mam na to ochoty. Za to kilka dni temu przetestowałam, zresztą po uwadze męża, że najlepszym sposobem na znieznośne dziecko może być... przytulenie go. Mam 5 -letnią córeczkę i prawie rocznego synka. Mała darła sie wniebogłosy i wszystko było żle. A to za cienkie leginsy jej dałam, jak dałam drugie to za grube itd. Jeden wielki wrzask przez 15 minut. Sama się na nią darłam. Dałam klapsa, a Mała dalej wrzeszczy i nie wiadomo o co jej chodzi. :x Mąż przytomnie mówi: przytul ją, ona potrzebuje uwagi. Twojej. Klęknęłam, przytuliłam, pomogłam się przebrać. Cała złość minęła jak ręką odjął, natychmiast.

Wniosek z tego jest taki, że dzieci chcą tylko naszej uwagi i miłości. U mnie dochodziła jeszcze zazdrość o drugie dzie=cko, które ze zrozumiałych względów więcej się przytula i nosi na rękach. Tyle, że o tym straszym też nie można zapominać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ba.... przytulanie jest koniecznością życiową... :D. Kiedyś przeczytałam w jakimś piśmidle, że kobiety dla normalnego zdrowia psychicznego potrzebują czułości i przytulania, co najmniej 8 razy dziennie, 4 razy - tio niezbędne minimum, a zalecane jest 16. :lol: . Bardzo mi sie ta idea spodobała, i teraz mój mąz z rana czy wieczora żartując odlicza: "no dzisiaj,. to już 6 raz...." dzieci tak samo potrzebują czułości i moje są przytulane bardzo bardzo często.... Najlepiej to działa, jak maluchy się nudzą i zaczynają sobie dokuczać.... wtedy jedno z nich leci do mnie ze skargą. Najczęściej wtedy nie wdaję się w dyskusję, kto jest winny i dlaczego tylko pytam: Przytulić? I wtedy dziecko się przytula, nabiera nowych sił i zazwyczaj szybko samo rozwiązuje spór, lub o nim zapomina.

Pozdrawiam,

gaga2

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja jeszcze z pytaniem:

Czy ktoś z was ma jakieś informacje albo doświadczenia z takim - nazwijmy to - "domowym przedszkolem"????

Mam tu na myśli "instytucję" w domu prywatnym, gdzie ktoś opiekuje sie kilkoma lub kilkunastoma dzieciakami.

Wszystko na zasadach przedszkola - zabawa, nauka, wycieczki, obiady itd, itp.

 

(Przepraszam, jesli nie wyrażam się jasno ale...jest poniedziałek rano :-?)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja jeszcze z pytaniem:

Czy ktoś z was ma jakieś informacje albo doświadczenia z takim - nazwijmy to - "domowym przedszkolem"????

Mam tu na myśli "instytucję" w domu prywatnym, gdzie ktoś opiekuje sie kilkoma lub kilkunastoma dzieciakami.

Wszystko na zasadach przedszkola - zabawa, nauka, wycieczki, obiady itd, itp.

 

(Przepraszam, jesli nie wyrażam się jasno ale...jest poniedziałek rano :-?)

 

Moja przyjaciółka ostatnio sobie podarowała. Miało być pięknie, a było nudno, bez pomysłu i bez sensu. Dziecko chodzi do państwowego przedszkola, pomimo,że tam trzeba je dowieźć - i również nie z powodu kasy...

Ale to pewnie zależy od przypadku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieki zza odp Nefer. U nas w mieście problem polega na tym, że państwowe przedszkola są tak obładowane, że brakuje w nich miejsca dla wszystkich chętnych.

A to o czym mówię miałoby byc alternatywą - pomiędzy nianią a przedszkolem.

Zawsze możesz pójść i obejrzeć osobiście jak to wygląda. Przypuszczam, że są też fajne przedszkola domowe. Po prostu trzeba czujnym byc :):) W W-wie też są przeładowane, bo trochę zniknęło..ale za to działają prężnie ( przynajmniej niektóre..:))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...