jk69 15.09.2007 11:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2007 nadrabiania c.d. okna - sfotografowane jak umiem, choć wydaje mi się, ze kolor okien jest jednak ciut inny (ciemniejszy, nie tak niebieski): http://images13.fotosik.pl/88/0bb889b6e522536d.jpg http://images28.fotosik.pl/81/780c173d85a95d43.jpg http://images29.fotosik.pl/81/61a705773d88f986.jpg http://images21.fotosik.pl/420/4fb7307cc9484a28.jpg okna kolankowe widziane z zewnątrz jeszcze muszę dofotografować. A teraz montaż szamba... Odbył się w czerwcu w trakcie potwornych upałów. Było tak - z nieba lał się czysty żar. Odebrałam Panów "z drogi" w celu pilotowania na miejsce. Ponieważ wieźli dwa ciężkie szamba (drugie dla sąsiada) ich samochód z przyczepą wlókł się ok.20-30 na godzinę. Pod górę - ok.5 na godzinę. W tym żółwim tempie doczłapaliśmy się do zjazdu z drogi głównej na drogę prowadzącą na budowę. Zakręt pod kątem 90 st. okazał się niezłym wyzwaniam.Ale to był dopiero początek kłopotów : samochód dosłownie zaklinował się na kolejnym, łagodniejszym ale za to dość stromym zakręcie. Droga w tym miejscu jest b.wąska a z jednej jej strony rośnie duże, rozłożyste drzewo. Właśnie jego konar wciął się w bok przyczepy. Manewrowanie tym "autkiem" było nie lada wyczynem... Po 30 minut walki o każdy milimetr, pląsając w tył i w przód "roztańczona" ciężarówka w końcu oswobodziła się z pułapki. Byłam bardzo szczęśliwa, uśmiech jednak zamarł mi na ustach kiedy usłyszałam uroczą wiązankę przekleństw skierowaną wprost do mnie ... Spocony Pan Kierowca wyraził się niezbyt pochlebnie o mojej umiejętności przewidywania, wyobraźni itd. Najlższejsze z oskarżeń brzmiało - ale nas Pani w bagno wpakowała ... Ze łzami w oczach tłumaczyłam, że nikt nie zapytał mnie o dojazd, a ja w końcu nie muszę wiedzieć jak duży jest samochód transportującya 2 szamba po polskich dróżkach... Pan zażądał wizji lokalnej - najpierw obejrzał dziurę na szambo sąsiada i nie zgłosił zastrzeżeń. Niestety, ukształtowanie terenu na mojej działece nie wzbudziło w nim przyjacielskich uczuć. Ponieważ i tak byl na mnie wściekły, więc bez zbędnych wstępów rzucił tylko przez zaciśnięte zęby - a tu się nie da... Dobrze, że był wtedy ze mną majster sąsiada. Zaczął mnie uspokajać, że jak emocje opadną, to na pewno Pan zmieni zdanie.... Upał nie odpuszczał. Atmosfera gęstaniała z każdą chwilą. Panowie zabrali się za montaż u sąsiada, a ja usiadłam na rozklekotanym krzesełku w garażu, pomiędzy stertą styropianu, płyt GK, drutów i Bóg wie czego jeszcze, czekając na zmianę nastroju Pana Kierowcy... W końcu przyszedł raz jeszcze i mamrocząc pod nosem słowa, których nawet nie chciałam usłyszeć, postanowił spróbować. Muszę mu oddać, że to w jaki sposób manewrował na bardzo ograniczonej powierzchni mojego podjazdu robiło wrażenie: http://images13.fotosik.pl/88/7c8601e6320e704e.jpg maska auta dosłownie dotykała muru, podczas gdy kierowca (z tym wielotonowym szambem na plecach) próbował optymalnie ustawić samochód, tak by ramie dźwigu mogło przenieść skorupę szamba do dziury, jednocześnie nie przewracając ciężarówki...Majstersztyk! http://images30.fotosik.pl/81/bd26bf3223d18140.jpg udało się! http://images13.fotosik.pl/88/12ab40fd3488e37c.jpg Niestety, mój hydraulik do dziś nie znalazł czasu by podłączyć szambo... A ja muszę bez sensu płacić za wynajem toi toi-a ... Na koniec kilka zdjęć z wykończeniówki, które nie są specjalnie ciekawe ale ponieważ ten etap "umknął" z mojego dziennika, więc zamieszczę je teraz dla porządku: http://images29.fotosik.pl/81/78709fd9e722d2b9.jpg otwór na luksfery - wszystkim kojarzył się z wydawaniem posiłków barowych... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 15.09.2007 11:55 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2007 c.d. http://images13.fotosik.pl/88/f5a4ff9c40d41c20.jpg a to jeszcze okna w jadalni http://images25.fotosik.pl/81/26e17dc07f30a0db.jpg znienawidzona folia udaje zasłonki... Widać tu nie wykończoną jeszcze prapetem ścianę kolankową wypełnioną wełną. http://images27.fotosik.pl/81/f960ebd1f89af817.jpg a tu fragment sypialni z przejściem bezdrzwiowym do łazienki. Pan Krzyś próbuje zrealizować moje marzenie o ścianie z wnęką... Wnęka już jest oczywiście zrobiona. Wskanuję zdjęcie, które mnie zainspirowało oraz zdjęcie stanu obecnego u mnie (jak je zrobię!) Ucierpiał wprawdzie na tym metraż sypialni, ale mam nadzieję, że efekt będzie fajny... Martwi mnie tylko straszna asymetria jaka panuje w naszej sypialni - wydaje mi się, że powinniśmy trochę uprościć jej kształt ale teraz już jest za późno ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 15.09.2007 13:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2007 http://images28.fotosik.pl/81/b1f707befd11e09a.jpg czyli moje marzenia o sypialni... W miejscu gdzie wisi obrazek u nas jest przejście do łazienki. I ściana ma być ciemniejsza. a podłoga pewnie będzie mniej szlachetna, niestety ... PO tej przerwie nie mogę się oderwać od komputera ... dzieci głodne, dom przypomina koszary po ewakuacji wojsk ... a ja budu budu, muru muru ... Pa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 15.09.2007 14:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2007 To już naprawdę ostatni post dzisiaj, przyrzekam!!!!!!! Ale nie mogłam się powstrzymać ... Kilka wpisów "w tył" napisalam, ze priorytetem jest uporządkowanie działki na zewnątrz i poskromienie wody deszczowej... Temat jest skomplikowany, i wiem, że sama sobie z nim nie poradzę "mentalnie" ... A tu przed chwilą dryń, dryń, komórka radośnie podskakuje na biurku - Pan J! Uprzejmie zapytuje, czy już sobie wybudowałam murek pod taras (już byliśmy umówini w sierpniu, ale ja tematu murku pod taras wtedy nie miałam siły tykać). Byłam przekonana, że nie uda się już Panu J. znaleźć tygdnia dla mnie w tym roku. I niespodzianka - jesteśmy umówieni w czwartek! Pan J - jak już pisałam - tani nie jest ... ale potrafi doradzić i zorganizować takie "łączone" (koparki, rury, studzienki, mury i wszystko na raz oraz pod dobrym kątem!) roboty ... Muszę wreszcie to zrobić bo kiedy pada deszcz, to płakać mi się chce od nadmiaru wody (nie w oczach, ale przed domem). WYŁĄCZAM KOMPUTER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 13.10.2007 14:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Października 2007 Nie wiem jak to się dzieje, ale mam wrażenie, że czas ostatnio przyspieszył... I z połowy września zrobiła (się) połowa października. Udaję się więc w poszukiwaniu zaginionego czasu, i odwracam kartki w tył.... Co my tu mamy. Przede wszystkim Pan J. zawiódł moje rozbudzone oczekiwania. Wybudował mur oporu i zniknął. A - podłączył jeszcze rynny do studzienki - i to też częściowo, bo - jak to u mnie - nie dało się inaczej. Potem uaktywniła się moja sąsiadka z działki "u dołu", do której spływa woda z: - mojego drenażu - moich rynien - rynien sąsiada - 2 drenażów sąsiada. Ponieważ działka sąsiadki położyła się była tak setki tysięcy lat temu, w swej naiwności przewidywałam, że sąsiadka pogodziała się już ze stanem rzeczy oraz wód. Niestety, pozostając w zgodzie z prawem, sąsiadka zażądała ode mnie niemożliwego czyli powstrzymania odwiecznego prawa: woda płynie w dół. Moje poczucie humoru, jakoś nie pozwala mi z podobnym rządaniem zwrócić się do sąsiada z działki nade mną, by niczym M.Kopernik, wstrzymał a następnie skierował w odwrotną stronę natury przyzwyczajenia. Kiedy sąsiadka wytoczyła już argumenty rodem z IV RP strasząc nas wszystkimi resortami siłowymi z Nadzorem Budowalnym i sanepidem włącznie, do boju ruszył mój mąż używając oręża straszliwego czyli siły spokoju i perswazji. W spotkaniach nie uczestniczyłam więc nie wiem co on obiecał sąsiadce, ale efekt jest zdumiewajacy. O efekcie będzie później. Na razie wykonujemy ruchy pozorujące. Udało nam się znaleźć Pana, który na co dzień zajmuje się zakładaniem ogrodów a u nas zabrał się za rozplantowanie hałd ziemi i wyrówananie działki. Aby można było to zrobić, musieliśmy podciągnąć ocieplenie ścian piwnicy do odpowiedniej wysokości. Robota jest w połowie wykonana: na swoją kolej czekają ściana zachodnia i południowa z tarasem. Mam nadzieję, ze w najbliższy wtorek to się dokona i na działce zapanuje wreszcie jako/taki ład. Przy okazji wykopieny kolejnę studnię (3 kręgi po 50 cm) by w niej lądowała część w/w wody. Woda się oczywiście będzie przelewać albowiem płynie z góry non stop (z drenaży). Na razie - na kawałek mojej działki, by pokazać sąsiadce, że coś próbujemy u nas rozsączać, choć to właściwie nie możliwe. Przy okazji sporu z sąsiadką na budowie zjawił się po raz pierwszy kierbud... Doradził wybudowanie zbiornika retencyjnego... Dalej ... Swoją działalność zakończyli Panowie od wykończeń. W sumie mieszkali u nas prawie 4 miesiące ... Mieli kilka przerw, ale nadłubali się troszkę. Jestem z nich b.zadowolona. Kontakt do nich dostałam od forumowiczki Irmy - dzięki raz jeszcze. Efekty ich pracy - pomalowane ściany, ułożone gresy na podłogach, kafle na ścianach ... Prawie ze wszystkich swoich wyborów kolorystyczno/stylistycznych jestem zadowolona. Prawie - bo jakoś nie podoba mi się dolna łazienka - tzw" gościnna" - miało być prosto i jasno a wyszło jakoś nie tak ... Chyba o jeden "rozmiar" kafla za dużo. Na podłodze - kwadraty gresu, takiego jak na cąłym parterze, do tego prostokąty białej glazury i maleńkie kwadraciki mozaiki pod prysznicem ( nie mamy brodzika, odpływ jest w podłodze, więc musiała być mozaika dla uzyskania spadku). Niestety wpadłam na pomysł umieszczenia tej mozaiki jeszcze na ścianie (pas nad umywalką) i zrobił się bałagan. Mój pierwotny plan był dobry - szary gres na podłodze, białe kafle na ścianie. I biala farba w miejscach nie pokrytych glazurą. Niestety, nie znalazłam ładnej i dostępnej "od ręki" szarej mozaiki. Pod presją terminów kupiłam wielokolorową, melanżową, z szarymi akcentami. Sama w sobie jest ładna, ale w zestawieniu z resztą glazury w tej łazience wyglada jakoś kiepsko .... Zastanawiam się, czy jej ..... nie skuć ze ściany i w jej miejsce dołożyć białą glazurę, która jest na reszcie ścian. Nad tym paskiem jest wolne miejsce na lustro więc chyba się dało ... Niestety, zapodziałąm gdzieś mój aparat fot. i nie mam jak pokazać jak zmienił się nasz dom w środku. I trochę też na zewnątrz po ostanim liftingu "ogrodu"... Dziś też wreszcie umówiłam się na ocieplenie elewacji I strasznie się z tego cieszę!!!!! Jeszcze kilka dni temu byłam już zupełnie pogodzona z myślą, ze nie wprowadzimy się wcześniej niż wiosną w przyszłym roku, właśnie ze względu na brak ocieplenia... A tu pomoc przyszła za najmniej spodziewanego kierunku. Oto bowiem ZALEWANA SĄSIADKa zadzwoniła do mnie z informacją, że ekipa która skończyła ocieplać jej dom (ale nie na tej zalewanej działce, ta jest na razie łąką zieloną) ma wolny termin, gdyż ktoś się rozmyślił... ostatni w tym sezonie .. Odwołuję więc większość złych rzeczy jakie myślałam o sąsiadce do tej pory. W ramach pokuty, własnoręcznie dokopię się do złóż przepuszczalnych - byle by one były pod naszą działką. Niestety, wszyscy twierdzą, że ich tu nie ma. Dla świętego spokoju wykonamy badania geologiczne.... Zastanawiam się tylko, co takiego mój mąż jej "zrobił", że tak nagle zmieniła front Żeby była jasność - nie sprawia mi żadnej przyjemności zalewanie jej działki (tzn. kilkunastu metrów "w poprzek" idących a będących w najniższym punkcie działki). Niestety, nie mam żadnego realnego pomysłu (ani ja ani osoby, z ktorymi to konsultowałam) jak skutecznie problem rozwiązać ... Być może z czasem uda się tak załatwić sprawę, żeby wszyscy byli zadowoleni???? Z ekipą od ociepleń odbyłam dziś spotkanie, i myślę, że będzie ok. Oby tylko pogoda nie przestawiła się na tryb zimowy............ Dalsze sprawy: schody robią się nam w Jabłonce pod słowacką granicą. Będę drewniane i zwyczajne zupełnie. Może kiedyś dorobimy do nich szklane elementy zamiast tralek... Ale na razie będzie "przaśnie". I kuchnia - ma nadjechać - może w czwartek? emocje jak przed narodzinami dziecka... Jak będzie wyglądać? Jak się "znajdzie" w naszym domu? Chciałabym zamknąć jak najszybciej: - ukształtowanie terenu ze spadkiem "od domu" - udobruchać zalewaną sąsiadkę - założyć schody by wreszcie móc chodzić po domu bez strachu, że ktoś spadnie na parter - zamontować meble kuchenne (jeszcze bez sprzętów AGD) - zrobić ocieplenie - założyć albo piec CO albo kominek, by móc grzać w razie mrózów. A potem usiądziemy i zastanowimy się co dalej... Zostało już tak nie wiele do końca... No, zobaczymy. Nic nie piszę o terminach, bo w naszym przypadku, jakiekolwiej planowanie kończy się ostrą depresją z powodu nie dotrzymania terminu Przeglądałam dziś kilka "zaprzyjażnionych designerskich" dzienników... Z podziwem podglądam opisywane starania o detale, batalie o wybór odpowiedniego odcienia czy "faktury". Ja już nie mam na to krzty siły. POstanowiłam sobie, że muszę jak najszybciej ZAMIESZKAĆ. I konsekwentnie poszerzam granice "estetycznego obciachu", który jestem w stanie zaakceptować. No może z wyjątkiem tej źle dobranej mozaiki, o której było powyżej POzdrawiam serdecznie, i pamiętajcie o wyborach. Oczywiście - trafnych!!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 22.10.2007 11:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Października 2007 Z powodu gorączki minionej, niedzielnej nocy wyborczej, rozpocznę nie-budowlanym wstępem! Głosuję od 89 roku. I właściwie, z wyjątkiem wyborów 4 czerwca 89, "moi" zawsze przegrywali. Nawet jeśli rządzili to w "niewygodnych" koalicjach ... Prezydenci byli lepsi lub gorsi, ale również nie "moi". Dlatego tak bardzo cieszy mnie wczorajsza wygrana PO - doczekałam się ! Wybory te zapamiętam również z innego powodu! Ponieważ zepsuł się nam samochód musieliśmy "jakoś" dostać się do lokalu wyborczego ... Mieszkamy we wsi, która jest baaaaaaaardzo rozległa a na dodatek przedzieloną rzeką i szeroką jej doliną. Dlatego, żeby dojechać do budynku szkoły, w której mieści się lokal wyborczy, należy "użyć" 2 autobusy (linie podmiejskie w niedzielę jeżdżą co ok.1,5 godziny ...) Ubraliśmy więc dzieci "na cebulkę" i wybraliśmy na wyborczą wycieczkę. Po wrzuceniu kart do urny (wcześniej musieliśmy szczegółowo wyjaśnić 5 i 3 latkowi o co w tym wszystkim chodzi co nie było takie łatwe) ruszyliśmy ... piechotą w drogę powrotną. O ile bowiem godziny odjazdów autobusów w drodze "do urn" ładnie się zgodziły, to niestety wariant powrotny z przesiadką zakładał ponad godzinne oczekiwanie na przystanku. Wybraliśmy .......godzinną marszrutę. Okolica jest górzysta, więc raz było w dół a raz pod górę ... Dzieci dzielnie maszerowały, tym samym, mimo braku jakichkolwiek praw wyborczych, wpisały się pięknie w obywatelskie pospolite ruszenie ! Mam nadzieję, że w przyszłości też będą takie chętne ... Mój najstraszy syn już się cieszy na następne wybory prezydenckie - jeśli odbędą się w "normalnym" terminie to się załapie! Wczoraj wiecozrem dostał (pierwszy raz) lamkę wina by mógł wznieść z nami toast za pomyślność następnych lat!!! Rano - mimo emocji wyborczych (włączony telewizor, radio oraz Onet )- ruszyła budowlana maszyna. Przyjechała ekipa Staszka z Jabłonki - czyli rozpoczął się montaż schodów i podłogi drewnianej na piętrze. Bardzo mnie to cieszy Jutro początek ocieplenia - Pan Janusz - lokalny wykonawca. Około południa spodziewam się styropianu. Będzie to 15 cm Silwer z Termo Organiki. Słyszę właśnie (telewizor nadal włączony ) "kątem ucha" , że od środy ma być cieplej - OBY!!!!!!! Oczywiście tynk kładziemy dopiero wiosną. Może uda się jeszcze zimą zamontować elementy drewniane elewacji. Pan J. twierdzi, że mógłyby zimą również zamontować nasz most oraz taras. Montaż kuchni przesunę chyba na następny tydzień, tak by nie przeszkadzać w pracach na schodach. Ma to również związek z pewną improwizacją w sprawach finansowych. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach ta sprawa jakoś się unormuje i będziemy mogli planować następne wydatki. Jak ja nie lubię tego słowa ....... Niestety w sobotę nie udało się nam uporać z pracami ziemnymi ostatecznie ... Spadł śnieg, i zarówno Pan J< który dał się uprosić (dosłownie ) o pomoc, jak i zamówiona koparka, odmówili współpracy ze względu na pogodę. Darek (czyli mój mąż) dzielnie rozładował tylko transport drewna na elewację (kantówka na stelaż) i posprzątał śmieci zalegające w pracowni. Pudła spalił. Reszta czeka na kontener. Chcę jaknajszybciej się ich pozbyć, bo harcują w nich myszy budząc moje oburzenie . Niestety, trzeba je będzie wytruć ... No i koniecznie muszę "rozglądać" się za drzwiami do wstawienia między garaż i dom. Powinny być "przeciwogniowe", prawda? Oraz za drzwiami oddzielającymi część "piwniczną" od części mieszkalnej. Myślę, że mogą to być drzwi inne (czytaj tańsze) od drzwi planowanych na parterze i piętrze ... Tyle planów. Słowa na P ....... staram się nie wymawiać, żeby nie zapeszyć .... Zdjęcia zrobiłam - na razie telefonem - ale muszę kupić zgubiony już dawno kabelek do kompa, bez którego nie jestem w stanie wstawić tych zdjeć na forum... Apropos rzeczy ostatnio zgubionych: - aparat fot - paszport syna (już ma nowy - za dwie stówy ) - i uwaga - teczka ze wszystkimi dokumentami budowlanymi (umowy z Enea, gazem itp.) - dziś - klucze do domu .... To zupełnie nie jest śmieszne.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 27.10.2007 14:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2007 Coś się jednak znalazło Niestety nie jest to aparat fotograficzny... Znów więc pozostaje mi słowotok... Odnalazły się za to dokumenty. W kartonie. Z zupełnie niepotrzebnymi rzeczami . Czekałam z wiadomościami w tym togodniu na możliowość zrobienia fotoreportażu. Niestety, trzeba jeszcze na fotki poczekać. A trochę się dzieje... S jak Schody: w poniedziałek zjechała ekipa Pana Staszka i zabrała się za montaż schodów oraz podłogi sosnowej w naszej sypialni, garderobie oraz w holu na piętrze. troszkę się tych schodów bałam, gdyż ustalony ze stolarzem design był wielkim kompromisem między naszymi marzeniami, umiejętnościami stolarza i oczywiście zasobnością inwestorskich portfeli. A nad wszystkim unosił się jeszcze duch mojej paranoi dotyczącej wypadających i spadających schodowo dzieci... Efekt końcowy miał być więc przede wszystkim bezpieczny, potem tani, następnie drewniany. I tyle. Na szczęście wyszło całkiem fajnie - tzn. schody są zwyczajne i balustrady są zwyczajne ale ładnie się wpisują tą swoją normalnością w nasz dom! P jak Podłoga jest sosnowa - i na razie tyle. Miałam (i nadal mam) ochotą ją pomalować na biało, ale ustaliliśmy, że na razie pozostanie w wersji natural - zobaczymy jak się nam będzie z tym mieszkało. Sosna jak wiadomo jest żółta. A nasza sypialnia (i część wspólna z łazienką) popada w różne odcienie oliwko/pistacji i ta żółć tak przypadkiem konweniuje... Jeden stopień (ostatni) wypadł oczywiście za wysoki i się potykam. Ponieważ Staszek jeszcze do nas wróci przy okazji listew przypodłogowych oraz desek na sufit poproszę go o poprawkę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 27.10.2007 15:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2007 Część druga – coś zaczęło się dziwnego dziać z polskimi literkami, więc przerwałam poprzedni post. I akapit ostatni nie wiem dlaczego nie znajduje się pod wzmianką o schodach??? O jak ocieplenie się zaczęło. Dom wzbogaca się więc o kolejną warstwę , okna i drzwi zyskują oprawę. Parapety zrobi nam miejscowy blacharz z blachy, którą kiedyś kupiłam na obróbki – jest w tym samym kolorze (bo firma ta sama) co rynny i blachy na dachu czyli szare... Jakoś wybór parapetów zewnętrznych był prosty – przypomniałam sobie, ze mam sporo tej blachy i uznałam, że doskonale będzie ją wykorzystać ... Odpadł więc problem – kliknier, ale jaki? Itp. Przyklejanie styropianu to prosta i szybka robota – myślę, że skończą przed 1listopada. Potem będzie zabawa z „wykańczaniem” siatką i klejem ... O przypadłościach pogody nie wspominam nawet..... W jak wiśniówka jest wprawdzie z innej rzeczywistości ale pozostaje w związku. O tym w części 3, bo teraz muszę kończyć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 28.10.2007 07:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2007 ... jak Wiśniówka, pojawia się jako wstęp do wydarzeń dnia następnego czyli soboty... W piątkowy wieczór moja ulubiona koleżanka zaproponowała spotakanie oraz towarzystwo w/w na W . Jej sposób na wiśniówkę - szklanka do whiski, 50g wiśniówki + lód a do tego obok szklanka z colą ... Muszę przyznać, że całkiem smaczny to sposób... Było miło, więc spotkanie się przedłużyło. Ja wiśnióweczkę podziwiałam z umiarem albowiem o 7.30 w sobotę miałam umówione inne "randewu".... 7 jak 7.30 rano czyli kolejny odcinek epopei pt.: Prace Ziemne. I znowu na myśl przychodzi mi intro do Nocy i Dni, w którym w roli głównej obsadzono błoto. Błocko. Błocisko. Jak u mnie. Mimo nikczemnej pory, przygód piątkowej nocy oraz kapiącego deszczu ruszyłam do boju. A na placu tegowoż zostałam właściwie sama - tzn. tylko ja i koparka. Pan koparkowy, miły człowiek, okazał się łatwy w obsłudze, więc roboty ryszyły. Mój plan - skończyć temat rozplantowania ziemi, wypracować odpowiednie spadki, obsypać fundamenty i ściany (tu i tam), zakopać studzienkę "niewiempoco" bo i tak woda zalała ją po 10 minutach po brzeg a następnie się przelała (to ta woda płynąca transferem z góry od sąsiada przez naszą działkę w dół do sąsiadki). O 10.00 dołączył pomocnik Pan Stasiu (sąsiad filozof), przyszli też ocieplacze. Plan wykonany. Działka zaczęła przypominać tę z projektów architekta. Oczywiście w projektach występuję jeszcze coś takiego jak kolor zielony... U nas póki co króluje niepodzielnie rudy brąz, połyskujący błotniaczek, kupiasty i oślizgły No nie lubię ja tej gliny .... Do wiosny ziemia ma osiąść. A potem spróbujemy jakoś TO ogarnąć .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 30.10.2007 22:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Października 2007 Na południu właściwie bez zmian. Linia frontu ustaliła się na elewacji. Moi waleczni ocieplacze są b.ok. z wyjątkiem niechęci do używania telefonów komórkowych. Gdybym dziś sama z siebie do nich nie zadzwoniła, nie dowiedziałabym się pewnie zbyt szybko, że już od wczoraj wiadomo, iż styropianu zabraknie. A styropian występuje w tej sztuce w roli głównej. Grozą powiało, gdyż na 15 cm się czeka - ściągają tylko na zamówienie. Więc ja szybko zamówiłam, ale będzie w przyszłym tygodniu, bo jak się Pan wyraził w najbliższych dniach to będzie "martwy sezon" ... A ja zrywam się na zachód rodzinny! I mój Tygodnik zamykam na czas jakiś z tego powodu. Proszę tylko o nieustające trzymanie kciuków za pogodę, a tych co bardziej wierzących o wstawiennictwo u Wyższych Instancji! PS: o zdjęciach nawet nie wspominam , ale jak wrócę.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 14.12.2007 15:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Grudnia 2007 listopad pominę milczeniem... pisałam coś w komentarzach, wie\ęc by się nie powtarzać... listopad minął i za to go lubię. ocieplanie budynku wlecze się - mają skończyć w przyszłym tygodniu, gdyż albowiem jest ich dwóch ... Uwolniłam rękę ( od czego - poniżej napiszę )więc wróciły duże litery. I z dużej litery napiszę, że Nadzieja powróciła ... Nadzieja na przepr .... niebawem. Jak wszystko dobrze pójdzie, to po świetach będziemy mogli wzmóc tempo działań budowlano/wykończeniowych. Lista - nie konieczne po kolei: - instalację gazową w budynku założyć - założyć piec CO + kaloryfery i uruchomić ... - dokończyć biały montaż - właściwie wszędzie czegoś brakuje - zamontować drewniane podłogi na parterze - położyć podłogi (ciąglę się biję z myślą - linoleum czy tańsze panele????) u dzieci - pomalować jednak na biało podłogę sosnową na piętrze - wszędzie listwy przypodłogowe położyć - drzwi zamówić, zamontować - będą jednak drewniane u stolarza robione, malowane na .... szaro (jasny kolor) + ościerznice - od zamówienia drzwi zaczniemy - bo to miesiąc jak nic czekania będzie ... - drzwi do garażu jakieś niepalne kupić - elektryka ściągnąć i ostatnie obwody uruchomić + kontakty i gniazdka zakupić - kuchnię zamontować - a wcześniej kupić sprzęta konieczne (płyta, piekarnik, zmywarka, wyciąg) - znaleźć stolarza co by szafy nam obstalował bo: Pan stolarz od kuchni się na nas obraził, i robi teraz okropne rzeczy.Montaż kuchni miał nastąpić około końca października. Niestety, wszedł stolarz, zrobił schody a nam gwałtownie wyschło źródło zasilające ... No i utknęliśmy. Pan od kuchni potrzebował pieniędzy, więc mu (wcześniej dostał ponad 40% zaliczki) dorzuciliśmy znowu ponad 20%. Tym sposobem Pan od kuchni ma: prawie 70% zaliczkę oraz kuchnię - my nie mamy nic a do tego jego dąsy i straszenia ... Ponieważ opóźnienie w montażu jest z naszej winy, więc gotowi jesteśmy dać mu kolejne 20% - ale on nie gra fair i chce podnieść cenę! Bo naraziliśmy go na straszne straty (wspomniał o rozpadzie rodziny ) z powodu nie otzrymania od nas na czas wynagrodzenia, które miało być przekazane po montażu ... Kwas. Może i ja zacznę stosować tę zacną metodę szantażu emocjonalnego wobec moich klientów/opóźniaczy, których jest kilku, oj, jest: płać Pan bo mnie inaczej mąż rzuci i dzieci wyklną ... Wracając na budowę: dom wzbogacił się o blaszane parapety i obróbki półek betonowych. Jednocześnie okazało się, że spusty rynien są zbyt blisko budynku i trzeba przerabiać. Mój "generalny" wykonawca ogrodzenia i takich różnych - czyli sąsiad filozof, bardzo się poważnie rozchorował i nie wiem, kto dokończy ogrodzenie i np. poprawi mi te rynny. Mam nadzieję, nie tylko ze względów budowlanych, że się mój "filozof" wykuruje do wiosny... Na koniec wyjaśnienie zajętości moich rąk - otóż, jakby mi było mało, mamy nowego członka rodziny. Tym razem, nie postaraliśmy się osobiście z mężem. To nasza sunia Atena, z nienacka obdarzyła nas potomkiem swym. Nikt się nie domyślił, że ona w ciązy była, aż tu, 2 tygodnie temu, w nocy powiła szczenięta. Niestety, mogliśmy zostawić przy życiu tylko 2 (weterynarz oczywiście był, już w pierwszej dobie, ale i tak to było okropne). jeden z nich zdechł kolejnej nocy. I tak został nam jedynak ... kiepska z Ateny mama. Więc ja teraz niańczę małego, tulę, miziam ... Pani Matka łaskawie od czasu do czasu go nakarmi, ale nie lubi z nim leżeć. Więc musimy jej pilnować ... TZn. siedzieć z nią "w gnieździe", głaskać, czule przemawiać. Wtedy pozwala małemu jeść do woli i się tulić. A dziś otworzył oczy - tzn. odrobinę rozkleił. No i mnie zobaczył - jako pierwszą. Prababcię znaczy się. Bo sunia jest formalnie własnością najstarszego syna czyli dziadka malucha. To jakiś obłęd. Na szczęście - nadjeżdżają prawdziwe "ludzkie" babcie.Bo święta idą. Ale jakby nie do nas. Jakoś mnie nie cieszą w tym roku. Miały być takie wesołe w nowym domu... Od dwóch dni nie mogę się zmobilizować do świątecznych porządków na starych (prawie dosłownie) śmieciach... No trudno. Ale wielkanoc ..... PS: z powodu choroby (najpierw mojej a potem po kolei wszystkich dzieci) zakup aparatu został rytualnie przeniesiony pod choinkę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 12.02.2008 18:14 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2008 Która to już ma reaktywacja? Nie pisałam, gdyż postępy budowlane marne, nastrój podobnie... Ostatecznie utwierdziłam się w przekonaniu, że nie zostanę murarzem jak dorosnę Aby nie siać defetyzmu dyskretnie milczałam. A teraz żałosne konkrety: Dom jest niemiłosiernie rozgrzebany. Króluje "prawie zrobione", a prawie jak wiadomo robi to i owo .... - prawie skończona kuchnia - wyczekiwany zlewozmywak marki Blanco dotarł właśnie. Stolarz ma pojawić się w przyszłym tygodniu i zamontować. Oraz dokończyć meble składać, które są ładne ale na razie i tak nie widać efektu, bo braki, brud itd. - prawie zrobione ogrzewanie - czekamy na montaż kaloryferów oraz kominiarza, który nie może dojechać by dopełnić obrzędów i formalności koniecznych dla uruchomienia gazu - a grzanie jest w tej chwili kluczowym elementem układanki. Żeby ruszyć z podłogami, i końcówką wykończeń mokrych tu i tam... Żeby móc zaplanować cokolwiek ... - w tzw. między czasie przykleiły się płytki w kotłowni i schowku - to najszybciej wybrana glazura i terakota w mojej karierze wnętrzarskiej - jakieś 15 minut wraz ze złożeniem zamówienia - oczywiście zaraz po położeniu terakoty w kotłowni przyszedł hydraulik i odkuł kawał, bo mu gdzieś kratka ściekowa zniknęła - dziura czeka na zaklejenie ofkors - wybrano i zakupiono podłogi do pokoi dziecięcych i parterowych. U maluchów będą panele ciemny bambus taki o nazwie Zen chyba wraz z listwami. U następcy tronu zwykła wykładzina elastyczna przypominająca metal - tania bardzo za to koniecznie pod nią znaleźć się musi wylewka samopoziomująca już nie taka tania + listwy drewniane (sosna lub świerk). Na parterze panele dąb bielony o b. delikatnym usłojeniu - bardzo neutralne + listwy drewniane. Kto to wszystko położy? - epopeja pt" ocieplenie zewnętrzne" trwa. Panowie walczą od listopada. Przegrywają - a to z pogodą, a to z własną niedyspozycyjnością, a to z innymi klientami itp/\/ szkoda gadać... kończą już prawie ... A ja wciąż dokupuję styropian, bo ciągle im brakuję jakby nie można bylo raz a dobrze policzyć ... - mamy kontakty i wyłaczniki a nawet lamki w suficie świecą tu i tam - i drzwi między garażem a domem, takie antypożarowe, stalowe ... - drewno do salonu prawie wybrane ... chyba jednak parkiet przemysłowy będzie ... - reszta urządzeń łazienkowych z grubsza wybrana czeka na zamówienie i wolną chwilę hydraulika. Właściwie etap wyborów już za nami - reszta (meble, lampy itp.) będzie milczeniem podyktowanym stanem portfela... Najgorsze jest jednak to, że ciągle coś robimy drugi raz. Np. rynny już były podłączone, zakopane - okazało się, że za blisko budynku i ocieplenie się nie mieści. Rynny więc znowu leżą "odłogiem", woda z dachu leje się gdzie chce ... a ja muszę znowu kupić haki do mocowania bo poprzednie są za ktrótkie! Dlaczego to się teraz okazuje, skoro grubość ocieplenia się nie zmieniła? Hydraulik nie wiadomo dlaczego dopiero teraz zrobił instalację gazową. W tym celu rozpruł już pięknie wykończoną i pomalowaną ścianę w pokoju... Wokół domu działka wygląda cały czas jak po przejściu wojsk. Błoto z gliny bez zmian. A najgorszy jest brud wnoszony przez kolejnych fachowców - głównie od brudzenia. Fugi na podłogach mają wspólny kolor - psiej kupy czyli glina forever. Obiecuję sobie, że jak wreszcie zrobi się ciepło w domu (może już w przyszłym tygodniu???) a z kranu poleci ciepła woda, zrobię porządki....Będę sprzątać chyba z tydzień .... I może wtedy coś sfotografuje (aparat nabył się, zapakował i położył pod choinką) bo na razie - wstyd i sromota .... Na widok robotników budowlanych dostaję gorączki i nerwowych tików. Ja już nie chcę z nimi rozmawiać!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ja już chcę rozmawiać z normalnymi ludźmi o normalnych rzeczach!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Sami widzicie, że moje milczenie jest w tej sytuacji prawdziwym złotem- narzekania nie są ciekawą lekturą, a ja już naprawdę mam coraz mniej siły na budowlany entuzjazm. Przeprowadzka? A co to takiego? Nadal nie wiem kto i kiedy wykona drewniane elementy elewacji. Za co zrobię podjazd - już wiem, że bez niego i jakiś chodników nie da się żyć na naszej działce. Jak poradzić sobie z wodą przelewającą się po działce? Jak zagospodarować skarpę od północy, tak by się ziemia nie obsuwała? Kto dokończy ogrodzenie, bo sąsiad filozof mój nadal chory? Pytań jest jeszcze całe mnóstwo. Napiszę jak coś się wyjaśni. PS: WNIOSKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH żon budujących Jeśli z Twój mąż/partner jest mniej inżynierem a bardziej tzw. artystą, a Ty - o zgrozo - nie należałaś do utalentowanych studentów uczelni technicznej , jeśli oboje zdradzacie skłonność do lekkoduchowstwa, rozrzutności i braku życiowej mądrości - kupcie sobie mieszkanie w bloku. W ostateczności - domek gotowy do zamieszkania wraz z zagospodarowanym ogrodem.... I budą dla psa. Pod żadnym pozorem nie zbliżajcie się do placów budowy - to naprawdę nie ma nic wspólnego z placem zabaw. Niestety. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 06.03.2008 16:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2008 Wow, wow lub hau, hau. ale byłam złą iwestorką poprzednią razą. Wrrrrr. Teraz jestem - jako kobieta wg szowinistycznych bredni - zmienna istota - dla odmiany w nastroju mru, mru Bo wiosna za oknem. Tyle powodów przyrodniczych. Innym powodem do radości jest mój nieoceniony syn, który jak burza idzie przez eliminacje olimpiadowe, i już tylko maleńki kroczek dzieli go od tytułu laureata, co skutkuje "wjazdem" do każdego liceum! No i satysfakcją. Do tego wszystkiego przyjechały dziś na budowę drzwi wewnętrzne, których zamówienie zajęło mi mnóstwo czasu, bo wciąż zmieniałam zdanie: co chcę, za ile i gdzie. W końcu stanęło na pomyśle łączącym tanie z "ładnym" w moim pojęciu. Dzrzwi są prościutkie, z marketu budowlanego, z bezsęcznej sosny - do pomalowanie na upragniony gOŁĘBIO/ SZARY kolor... Jutro spotykam się z Panem, który te drzwi ma malować i wykańczać otwory drzwiowe. Będzie z tym trochę roboty, bo ościeżnice są stałe + ew. listwy maskujące gdzie się da. Zrozumienie dlaczego drzwi są lewe lub prawe, zajęło mi miesiąc. Kiedy je zamawiałam na wszelki wypadek demonstrowałam na środku sklepu panu sprzedawcy jak się otwierają poszczególne skrzydła. A jest ich 9...... Az albo tylko - na dole czyli w tzw. piwnicy drzwi jeszcze oar 6. Ale te zamówiłam już u producenta - najtańsze, zwykłe, zwyczajne. Tańsze od tych sosnowych. Montaż za miesiąc mniej/więcej. Z listy braków spadła PRAWIE kuchnia Do trzech razy sztuka - pan przyjedzie jeszcze raz, by położyć silikon, podokręcać to i owo. A przede wszystkim uchwyty, które muszę kupić.... Jest za to zlewozmywak i kran... Nie ma za to zdjęć. Podłogówka grzeje, że hej! Kaloryfery są już, ale nie grzeją, bo pan hydraulik nie może od 2 tygodnik zakończyć sprawy, i zamontować, ostatniego u dzieci! Podłoga do salonu zamówiona! Będzie to parkiet przemysłowy z mahoniu amerykańskiego... Mahonie są spokrewnione jakoś z sapelii (kuchnia) i ładnie grają kolorystycznie.... Towar jest oczywiście z usługą. i to jest bardzo miło, że już nie muszę szukać parkieciarza. Czekamy na odpowiednią wilgotność podłoży i powietrza. Panele i wykładzinę będzie montował ten sam Pan, który osadzi nam drzwi - spotkanie jutro! Pan wykańczał dom sąsiada, który był z niego zadowolony. Mam nadzieję, ze ja również będę! Oprócz drzwi i podłóg trzeba tu i tam domalować ścianę, szyby w kuchni zamontować na ścianie i na schodach, i takie tam drobiazgi. Ale najważniejsze są dwie rzeczy: - skończone ocieplenie budynku - trwało od listopada do końca lutego!!! oczywiście z przerwą na "zimny" grudzień ... Okazało się, ze murów jest więcej niż w obmiarze ( 170 m2) - 240 m2! jak wyschnie błoto zmierzę i sprawdzę, bo to straszna (dla portfela) różnica! Dom jest szary i wygląda żałobnie dość, mimo równych powierzchni! - w miniony weekend przy pomocy wypożyczonego odkurzacza budowlanego (cudowne urządzenie) oraz mego męża pozbyliśmy się z domu tony pyłu, kurzu i błota! Mąż stanął na wysokościach zadań porządkowych i powyprzątał wszelkie śmieci większe i mniejsze, które głównie zalegały w piwnicy, gdzie nie wykończone ściany i podłogi prowokowały wykonawców do bałaganienia i "syfienia" potwornego. Teraz jest pięknie i czyściutko, więc wreszcie zrobię może zdjęcia? O ile ktoś jeszcze to czyta, bo, przyznaję, nieco "przegłam" ostatnio z regularnością oraz humorkami ...... A kominiarz wspominany poprzednio przyszedł w końcu- załatwił swoje zupełnie bezproblemowo, a ja się tak bałam jego wizyty, po lekturze wielu dzienników i wątków "kominowych"... Mam nadzieję, że zajrzał chociaż gdzie trzeba, bo mnie przy tym nie było. Widzieliśmy się też z Panem brukarzem. Pogoda była potworna - wiatr, grad, deszcz, zimno, tak więc oględziny naszych bagien (zastanawiam się nad zmianą nika na Jorzin) nie trwały długo. Pan kiwał ze zrozumieniem patrząc na nasze rozmokłe włościa. Czym już zaskarbił sobie moją sympatię! Nie znoszę, jak przyszły wykonawca po obejrzeniu "metrów" do obróbki zaczyna jęczęć : A, Pani tu tak nie równo, albo za wysoko, albo za nisko, albo za dużo, albo za mało, albo za zimno, albo za ciepło, i wogóle, po co Pani taka chałupa, nie lepiej było tak, albo śmak, albo owak...itp. itd. Ten nie marudził, coś tam doradził, umówiliśmy się na czerwiec. Nadal nie wiem za co ja to zrobię? A teraz najlepsze: Chcemy się przenosić z końcem miesiąca o ile podłogi się położą grzecznie, po dobranocce, bez fikania.... I inne rzeczy "się" zrobią jak należy .... Tematy do załatwienia "przed": - przewieźć drzewo na WRRRRR elewację z działki Pana J. do stolarza Staszka pod Słowacką granicę, hej - pojechać do Staszka, hej, pod słowacką granicę, hej, i ostatecznie ustalić resztę stolarkową wewnątrz oraz całość na zewnątrz, hej - zamówić wreszcie nie zamówione kibelki itp. - mam nadzieję, że Pan od wykończeń je zamontuje, bo ten mój hydraulik to dobry chłop, ale robota mu się w rękach nie pali ... Następnym razem będą zdjęcia dokumnentacyjne. A potem, mam nadzieję relacja z przeprowadzki.... Jakos trudno w to uwierzyć .... Pozdrawiam "mimowszystko" czytających! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 08.03.2008 17:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2008 mój zlewozmywak blanco - zdjęcie producenta (dla poszukujących) http://images34.fotosik.pl/171/bc83ef5c4af0f87c.jpg i ten sam już zamontowany w mojej kuchni wraz z kranem franco http://images23.fotosik.pl/172/62501402cb7cff71.jpg i jak już jesteśmy w kuchni http://images34.fotosik.pl/171/f7013239c2ebc682.jpg http://images31.fotosik.pl/171/3e552988fecc7e55.jpg http://images34.fotosik.pl/171/2d4a991aceedeb49.jpg kuchnia jak widać jest całkiem normalna, bez szaleństw oraz uchwytów póki co. Noga metalowa jest do ewentulanej wymiany na pełną płytę z boku - chcemy to przećwiczyć "w praniu". Listwy dolne i płyta na zmywarce jeszcze nie przykręcone, tu i tam jeszcze coś trzeba dolepić, zalepić itp. Na ścianie nad blatem będzie szyba (w tej chwili jest farba do szorowania). Chciałabym mieć jakiś motyw dekoracyjny pod szybą ... Trwają negocjacje (nie wszyscy tak samo bardzo lubią motywy dekoracyjne pod szybą, niestety ....) teraz widok na moją mysią ścianę w jadalni (zdjęcie jest z czasu przed montażem kuchni) http://images32.fotosik.pl/170/e11a4da542cb3949.jpg z jadalni przechodzimy do salonu(nie wiele tu się zmieniło) http://images24.fotosik.pl/173/b6d151296e49e299.jpg z salonu przechodzimy w stronę pokoi na parterze i odwracamy się : http://images25.fotosik.pl/171/a1cd191f3f47e440.jpg teraz zerkamy do łazienki na parterze, w której nie da się zrobić zdjęcia z sensem, bo jest mała. Tu widać łaciatą mozaikę (prysznic i pas nad umywalką i blatem) i chińskie kafelki białe z pionowymi fugami http://images32.fotosik.pl/170/237521be36eb9cd5.jpg i wizytujemy pokoik babci w opisywanym już przeze mnie kolorze buraczkowo/lawendowym. Na zdjęciu kolor jest jakiś fioletowo/różowy za bardzo: http://images31.fotosik.pl/171/c3eeed6dbbce660e.jpg porzucamy już parter - czas wspiąć się po schodach: http://images32.fotosik.pl/170/fda78ecc4f68972d.jpg ale za nim to nastąpi, jeszcze widok "na przeciwko" czyli z drugiego końca korytarza http://images24.fotosik.pl/173/977b4bf3aa5c5de0.jpg i schody znów: http://images28.fotosik.pl/173/71ec6299e47ed464.jpg http://images23.fotosik.pl/172/6a464bb0983fe2e5.jpg i balkonik, czyli balustrada na piętrze z widokiem na łazienkę dzieci http://images34.fotosik.pl/171/c1690c4348a4a826.jpg http://images33.fotosik.pl/171/37f4f58f2a2a6076.jpg schody są również zwyczajne i proste, momentami mniej, tu i tam... A teraz na piętrze: i widok na sypialnię naszą - kolor znowu jakiś za jaskrawy - w naturze to stonowana oliwka, a nie seledyn! http://images34.fotosik.pl/171/bb293f9139248fa3.jpg pamiętacie, jaki jest cel? http://images28.fotosik.pl/81/b1f707befd11e09a.jpg a za rogiem łazienka, gdzie spotykają się różne żywioły (i znów ten seledyn na ścianie, który nie jest seledynem w naturze)... http://images33.fotosik.pl/171/543907d303903c2b.jpg a na przeciw garderoba (wejście do niej) http://images26.fotosik.pl/172/4ffcf9674f98d1fe.jpg i ogólny plan robiony z pokoju maluchów - na wprost nasza sypialnia z kaloryferem w roli głównej... http://images32.fotosik.pl/170/ae0f3b645939f6fb.jpg I jeszcze na dole - w salonie podłoga czeka na parkiet http://images32.fotosik.pl/170/2e5da4ee0a861cc6.jpg Na zewnątrz - np. parapecik z blachy, http://images25.fotosik.pl/171/f924162b19a4be0d.jpg i ogólny plan z okien samochodu: (w tym ujęciu nie widać bałaganu na podwórku) http://images33.fotosik.pl/171/2f4d5d4abb35c6b1.jpg oraz dowód istnienia ocieplenia - tu strona wschodnia (błoto uniemożliwia wykonanie bardziej ogólnego planu) http://images34.fotosik.pl/171/24e9e79f7a4888e3m.jpg i drzwi czekają na swoją kolej w pracowni posprzątanej) http://images34.fotosik.pl/171/b764f3dabdb48f1b.jpg szachownica w kotłowni (wystaje brzuch zbiornika na wodę) Piec Imergras albo imergas jest) http://images23.fotosik.pl/172/b274867222000599.jpg a tu schody z piwnicy na parter - i przykład, że nie zawsze należy ufać wykonawcy - mieliśmy fajny projekt (pionowy układ) tych luksferów z prawej ale Pan Czesio się pospieszył, i zrobił inaczej - przekonał nas, żeby tak zostawić. Niestety, nie wygląda to najlepiej ... Ale co tam - my się takimi rzeczami już nie przejmujemy (krzywe kontakty, odpadające listwy, krzywe ściany itp.) http://images33.fotosik.pl/171/5012cc8f09d0ecd7.jpg I na koniec zdjęcie z pokoju syna, z oknami i kaloryferem, ale nie wiem czy coś będzie widac, bo one jakieś z rozmiarem nie ten teges... http://images33.fotosik.pl/171/aff06803b22b2f0dm.jpg I tyle. Na razie. Jak widać nie ma fajerwerków, oraz fontanny. Z tym artystycznym duchem też bym nie przesadzała, bo jak wiadomo szewc bez butów .... Zadololona jestem z : - kolorów "ziemi"na ścianach - wielu nie widać, bo to jasne odcienie, a także "różowego kącika na parterze" - polubiłam nasze proste i tanie schody, cieszę się, że są jasne (ciekawe jak ze sprzątaniem) - zaprzjaźniam się z kuchnią, choć nie wszytsko jest w niej takie jak chciałam (długo by pisać dlaczego) Nie zadowolona jestem z kształtu "klatki schodowej" w dół do piwnicy - tu gdzie są w/w luksfery. I z kilku drobiazgów o których szkoda gadać. Oczywiście, jeszcze dużo rzeczy jest do zrobienia, więc statystyki pewnie się zmienią... idę, bo mi suszi ostygnie Mój mąż robi pyszne suszi!!!!!!!! Pozdr. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 14.03.2008 14:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Marca 2008 Informuję, że prace wykończeniowe znów ruszyły. Czyli montaż drzwi wewnętrznych i obróbka otworów, podłóg, zamalowywanie zniszczeń ew. Pan obiecuje skończyć do końca miesiąca... Ale my mamy chytry plan przenosin już wcześniejszych. Byleby była skończona góra. Dziś wybierałam uchwyty do mebli w kuchni - poddałam się. Wzięłłam kilka do przyłożenia do mebli, bo nie mogłam się zdecydować. Rano zbudził mnie o 7.15 no kto, no kto..... I mówi: jutro transport. Stop. Przyjeżdżać po drewno stop. Zatem wybieram się skoro świt w stronę Słowacji, by eskortować przewiezienie mego drewna elewacyjnego (i na taras i na most) do Staszka Stolarza. Przy okazji zamknąć tematy stolarskie. 6.30 w Lubniu. Ale pora.... Teraz pędzę zobaczyć osadzone drzwi (jeszcze będą zdejmowane do malowania) - oczywiście jedna ościeżnica jest "nie kierunkowa" - do wymiany, szybkiej mam nadzieję ... I mierzyć listwy. I spać. bo ja śpioch jestem i jeśli jutro mam wstać .. o 5.00 Temat zdobienia ściany w kuchni - która obecnie jest smutna jak magazyn tektury, powrócił. Może zrobię sobie (dokładnie, bo siłami naszej firmy) "łobrazek" na szybie (obrazek jest drukowany od "spodu" szyby)... Coś chciałabym limonkowego/miętowego - jak ten drink, no wiecie, Mosquito czy jakoś tak... http://images24.fotosik.pl/176/f497abdfc6b14fab.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 16.03.2008 14:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Marca 2008 Uchwyty do kuchni wybrane. W sklepie (dla krakusów - niezły wybór akcesoriów kuchenno/meblowych !!!!!! tzn. wszystko do mebli kuchennych - belmeb - ul. Grzegórzecka 79) ilość uchwytów przyprawiła mnie o zawrót głowy. Przy okazji natknęłam się na przepiękny wzór (okleina) frontów kuchennych, co na chwilę wprawiło mnie w gorszy nastrój... Wiecie jak to jest, jak dopada człowieka to poczucie, że można było coś ładniejszego znaleźć. Ale - jak mówił mój były szef - lepsze jest wrogiem dobrego. szkoda, że sam nie stosował się do tej mądrej maksymy, czym doprowadzał swą załogę do szaleństwa .... Dziś zaczęłam sobie "odgryzać własny ogon" - mam już taki mętlik w głowie... Wpadłam w szał przy wykonawcy z powodu listew maskujących do drzwi, których - mówi wykonawca - nie ma, a ja - oszalały inwestor - mówię, że są. Po przeszukaniu domu, przesłuchaniu wszystkich obecnych i syna, który odbierał dostawę drzwi, przypomniałam sobie jak przez mgłę, że ja tych listem w końcu nie kupiałam ... Chciałam po montażu upewnić się, czy i gdzie będą potrzebne.... W trakcie poszukiwania farb do poprawek, okazało się, ze już kiedyś kupilliśmy farbę do pokoju dzieci - a wczoraj zrobiliśmy to ponownie.... Farba jest mieszana, więc nie można jej zwrócić ... Pomaluję nią schowek w piwnicy albo garaż - będzie wesoło (kolor żółty). Pan wykonawca stara się być miły. I twierdzi, że do końca tygodnia skończy... Biały montaż robiego teść, również miły starszy Pan. zobaczymy co wyniknie z tej ogólnie milutkiej atmosfery .... Pan twierdzi, że poprzedni malarze nie gruntowali sufitów - jakoś nie chce mi się wierzyć . I szczerze mam dość wysłuchiwania jak wszyscy PRZED - zrobili wszystko źle .... Wczoraj wybraliśmy się do castoramy po farbę na drzwi, ale jej nie kupiliśmy. Pan sprzedawca nie robił wrażenie kompetentnego... Jutro odwiedzę jeden z punktów sieci Kolor - mają wszystkie wiodące marki - m.in Tikkurilę, beckersa. Szukam farby matowej albo półmatowej, ładnie kryjącej... Przy punkcie mieszania farb byliśmy świadkiem okropnej sceny. On wysoki, nakręcony (mąż mój podejrzewa, że przy pomocy jakiś dopalaczy), na oko: przepracowany pracownik agencji reklamowej. Ona drobna, sympatyczna, zgrabna i ładna brunetka. Oboje - po 30-tce. Wybierają kolory na ściany - tzn. ona wybiera a on krzyczy, że głupio wybiera. Wszyscy dookoła dowiadują się, co on myśli (a myśli nie najlepiej, mówiąc oględnie) o jej inteligencji, poczuciu smaku i pomysłach wnętrzarskich. Miota się, przeklina, wrzeszczy. Spektakl trwa przynajmniej 10 minut (my czekamy na wymieszanie farb do pokoju maluchów). Dziewczyna uśmiecha się, jest miła, opanowana... DLACZEGO? DLACZEGO KOBIETY DAJĄ SIĘ TAK TRAKTOWAĆ???? Z MIŁOŚCI???? ZE STRACHU???? I co w takiej sytuacji zrobić - podejść do ofiary tej ewidentnej (jak dla mnie) przemocy (w tym wypadku słownej, ale kto wie, co facet wyczynia za zamkniętymi drzwiami) i powiedzieć: siostro, zastanów się czy naprawdę nie możesz powiedzieć mu : spier.............niczaj agresywny sukinsynie????? To taka refleksja poczyniona na stronie, przy okazji wybierania pięknych kolorów na resztę pięknego życia... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 19.03.2008 14:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Marca 2008 Dowód życia, przed śmiercią? W Polsce dokument ze zdjęciem zwany dowodem osobistym, jest świętością. Wie o tym każdy, kto dostąpił komunii nowego dowodu, dowodząc przy tym, ze jest tym kim jest, lub nie jest tym kim nie jest. Drugim w kolejności ważności sakramentem na drodze do obywatelskiej doskonałości jest zameldowanie na stałe, nierozerwalnie zresztą związane z dowodem osobistym. Zameldowanie na stałe jest aktem strzelistym, wyznaniem wiary, że oto jesteśmy gdzieś (byle gdzie, byle gdzieś) PRZYPISANI I ZNAJDOWALNI. Nic to, że meldunek u teściów zamieszkujących odległe województwa jest fikcją. Nic to, że tamtejsze szkoły dostają obłędu z powodu nie uczęszczających, a zameldowanych przecież dzieci, oddziały ZUSU ślą korespondencje w nadziei, że ktoś ją przeczyta i dowie się jak biednym będzie na starość a listy wyborcze pełne są skreślonych i dopisanych obywateli, nie przebywających pod adresem swego Stałego Meldunku.W Warszawie posiadaliśmy mieszkanie, w którym nie mogliśmy się zameldować z powodu wewnętrzych przepisów spółdzielni mieszkaniowej, która to wspólnota odmawiała nam zameldowania w naszym własnym mieszkaniu. Poprzedni właściciel mieszkanie nam sprzedał, ale nie zrzekł się członkowstwa w spółdzielni. Formalnie więc biorąc my członkami zostać nie mogliśmy! Mąż więc nadal zameldowany był u siostry, ja z dziećmi u teściów.Po wynajęciu domu w krakowie udało mi się uprosić jego właścicielkę, by mi zaufała i zameldował mnie oraz 3 dzieci na stałe w tymże lokalu. Jak wiadomo, właścicielka ryzykuje, że ja się dobrowolnie nie wymelduję, i do końca życia będę rzeczony lokal okupować.... Mąż, jako gwarant naszych czystych intencji nadal zasila grono mieszkańców apartamentu swej siostry w warszawie.Bardzo cieszymy się, że w końcu będziemy mogli zameldować całą rodzinę w jednym miejscu, w naszym wspólnym domu.Oczywiście, wcześniej musimy udowodnić, że dom który zbudowaliśmy nadaje się do mieszkania, i zgromadzić kilkanaście potwierdzeń i oświadczeń oczywistych oczywistości, takich jak np. to, że woda płynie a gaz jest w rurach. I mapek. I mapeczek.Ale i tak te dokumnety zdadzą się na psu budę, jeśli nie zrobimy elewacji i mostu i tarasu, bo one są integralną częścią projektu, i bez nich absolutnie nie wolno nam zamieszkać a tym bardziej dostąpić zaszczytu zameldowania się we własnym domu (pomijając milczeniem ważny udział banku).Stanęliśmy więc w obliczu kryzysu tożsamości - gdzie i kim będziemy za chwilę? Mój mąż, posiadacz zielonego dowodu (ze zdjeciem z klasy maturalnej!!!!), w którym, (mimo licznych przeprowadzek) ma tylko jeden skromny wpis meldunkowy, dowodzący jego przywiązania do rodzonej siostry, z którą, jak wynika z dowodu, wciąż zamieszkuje pod jednym dachem, nieprzerwanie od 20 lat - powinien wymienić go na nowy, lepszy, piękniejszy dowód. W dzielnicy Warszawa Śródmieście, czyli w samym sercu naszej polskiej metropolii, stolicy dumnego państwa dumnego narodu, nie można umówić się przy pomocy poczty elektronicznej lub telefonu na konkretny dzień i godzinę wizyty w Urzędzie w celu osobistego złożenia ofiary wniosku, zdjęcia i opłaty. O nie - trzeba przyjść i STANĄĆ W KOLEJCE, ze spuszczoną głową, posypaną stosownym popiołem i wyrzutem sumienia na licu, powodowanym nieterminowością owych usiłowań. I najprawdopodobniej nic się tego dnia nie zdąży załatwić, bo kolejka długa .... Więc dzień kolejny stania w kolejce, i rozmyślania nad marnością swych obywatelskich postępków. Jeśli uda mu się w końcu wniosek złożyć, dowód uświęci mężowskie istnienie dopiero po 2 miesiącach, w ciągu których będzie człowiekiem pozbawionym czci i honoru oraz praw obywatelskich. Mógłby postąpić jeszcze inaczej - wymeldować się do końca marca z warszawskiego adresu, i koniecznie do końca maraca, bo już od kwietnia, zeby to zrobić musi mieć nowy dowód, potrzebny w takim przypadku do 2 czynności - spisania jego numerów na wniosku o wymeldowanie i .... wyrzucenia do kosza. Ale jeśli zrobiłby to jeszcze w marcu, to mógłby zameldować się (pan w gminie, stwierdził, że zamelduje go na podstawie zielonego DO) w naszym nowym pięknym domu i tylko jeden raz wyrabiać nowy dowód. Niestety, brak elewacji uniemożliwia taki ruch.A ja - rozpiszę niebawem konkurs na ATRAKCYJNE WARUNKI ZAMELDOWANIA NA STAŁE GDZIEKOLWIEK. Pani właścicielka domu wynajmowanego ma całkowite prawo oczekiwać, że zgodnie z obietnicą, wymelduję się w momencie wyprowadzki. Tylko dokąd???????? Mam nadzieję, że zobaczę przed śmiercią swój "dowód życia" poświadczający, że mieszkam tam gdzie mieszkam, wraz z mężem i naszymi dziećmi. MOże to też powinien być element polityki prorodzinnej????????????????????????? PS: jak kto zasnął, to przepraszam, ale tak się tym wku............łam, że musiałam dać upust żółci...... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 21.03.2008 08:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Marca 2008 Pan wykonawca stara się być miły. I twierdzi, że do końca tygodnia skończy... Biały montaż robiego teść, również miły starszy Pan. zobaczymy co wyniknie z tej ogólnie milutkiej atmosfery .... Pan twierdzi, że poprzedni malarze nie gruntowali sufitów - jakoś nie chce mi się wierzyć . I szczerze mam dość wysłuchiwania jak wszyscy PRZED - zrobili wszystko źle .... Taaak. Pan miły, przestał być miły, kiedy usłyszał słowa krytyki pod adresem ewidentnych fuszerek, które - jak podejrzewamy z pośpiechu i zwyczajnego braku wiedzy - zaczął wyczyniać w naszym domu. Na to mój mąż też przestał być miły i go wywalił. Z tych nerw, zapłacił mu z rozpędu za rzeczy, których "fachowiec" nie zrobił... Tym samym - zostaliśmy z rozgrzebanymi robotami, które miały być już naprawdę tym ostatnim etapem "przed". Oraz z bałaganem, bo Pan został wyrzucony w trybie natychmiastowym, to i nie posprzatął po sobie. Hm. Dzisiaj Wielki Piątek czas kontemplacji. Będę myśleć. Co dalej. Nie chce mi się pisać o budowie. Dzieci skoro świt zapakowałam do samochodu i mąż wiezie je na radosne święta do dziadków. I dobrze, bo ja do świętowania, zajączków i babek nie mam coś nastroju. Chociaż już za nimi - dziećmi - tęsknię. Jak są, to doprowadzają mnie do białej gorączki, jak ich nie ma, to jakoś niewygodnie. Pies czyli suka odebrana po zabiegu sterylizacji, który przeszła gładko i czuje się dobrze. Najstarszy syn, dzięki olimpiadzie z angielskiego już "awansem" dostał się do Liceum (wybrał II LO). Zapowiedział w związku z tym, że przestaje się uczyć , bo cel osiągnięty. Świat nadal kupuje chińskie towary. Ja mam np. tanie chińskie kafelki w łazience. W zamian postanowiłam nie oglądać Olimpiady w TV. A Prezydent RP podobno na orędzie wielkanocne przebierze się za króliczka, i z drugim, bliźniaczo króliczym króliczkiem, pokażą wszystkim Polakom co jest dobre a co nie, stosując przy tym wszelkie, najbardziej nawet wyszukane metody komunikacji medialnej, a także wyjątki z kreskówek oraz horrorów klasy C. Będzie m.in. śpiew chóralny, taniec ludowy, chodzenie po linie i teatr kukiełkowy. Czyli bez zmian. WSZYSTKICH CZYTAJĄCYCH POZDRAWIAM ŚWIĄTECZNIE, WIOSENNIE I SŁONECZNIE, I Z NADZIEJĄ NA JASNĄ, BUDOWLANĄ (i nie tylko) PRZYSZŁOŚĆ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 01.04.2008 16:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Kwietnia 2008 KWIECIEŃ plecień, wiadomo raz ciepło, raz nie. Jak w życiu. U nas podobnie - po wyrzuceniu Pana Miłego, który okazał się ostatnim draniem, naciągaczem i socjopatą, postanowiliśmy już nie ładować się w kłopoty i sami wykańczamy. Się. Mąż zajął się przysposobieniem do życia w rodzinie 9 par drzwi, które po pomalowaniu przez Miłego, nadawały się do wyrzucenia. Mąż cierpliwie szlifuje i maluje, i wyłania się z tego całkiem znośny krajobraz, jednakowoż po bitwie. Ja coś tam ciapię na ścianach, próbując zatuszować ślady działalności Miłego. Pan na wizytówce ma napisane : profesjonalny dobór kolorów - w jego wydaniu polega na zamalowaniu poprawek na czysto białym suficie farbą w kolorze beż. Dzięki czemu mam profesjonalnie schrzaniony sufit, do przemalowania. Pan Miły był również tak miły i wykończył nam otwory drzwiowe wraz z montażem futryny. Niestety, przy próbie wymontowania jednej z par drzwi, okazało się, ze jest to niemożliwe!!!! Otwory zostały tak pomniejszone, ze nie możemy tych drzwi wyjąć, i, jak łatwo się domyśleć, włożyć. Zdaje się, że podobnie jest w przypadku innych otworów. Boje się sprawdzić. A dziś zajechały drzwi z Attica do pracowni i piwnicy (kolor udało nam się dobrze, choć trochę "w ciemno" dobrać do koloru drzwi wejściowych, z czego się bardzo cieszę) - szczerze mówiąc, żałuję, że nie zamówiłam iu nich drzwi do całego domu. Dzięki temu, uniknęłabym powyższych kłopotów, bo pan MIły byłby już wyrzucony i do drzwi by się nie dotknął. Jak kania dżdżu wyglądam Staszka Stolarza, hej, może on coś poradzi na te futryny.... Staszek ma nadjechać w czwartekpiątek z listwami przypodłogowymi i różnymi drobiazgami drewnianymi. Przeprosiłam się z moim hydraulikiem, gdyż Miły został wyrzucony w pakiecie z teściem, który miał skończyć biały montaż. Zgodnie z przewidywaniami, hydraulik przyjechał w sobotę i zamontował jeden kran. Termin zakończenia montażu szykuje się więc bożonarodzeniowy Właśnie czekam na Pana Parkieciarza, który też daje popalić. Miał zacząć przed świętami - zacznie dziś. Miał nam sprzedać mahagony. Okazało się, ze nie może, bo nikt go do Polski nie sprowadza. Szkoda, że nas o tym nie uprzedził w trakcie podpisywania umowy! Zamiast mahoniu będzie więc teak. Przynajmniej pewne drewno. Panele na parterze niezbyt mi się podobają, niestety. Och, może za kilka lat je wymienię? U dzieci też są panele, ale te akurat wybraliśmy świetnie. I wykładzina u Janka, też jest ok. A my MUSIMY SIĘ przeprowadzić do końca miesiąca. Może w przyszłym tygodniu zaczniemy się pakować powoli???? Wiele zależy od tych futryn, ale z drugiej strony, pomieszkać bez drzwi - to taki forumowy zwyczaj prawda? Plamy na ścianach po Miłym mogę sobię poprawiać już mieszkając. Hydraulik będzie wpadał co sobotę na "jeden kranik". Pan od kuchni przyjedzie od czasu do czasu dokręcić klameczkę i cokolik. Parkieciarz przy okazji zaproszenia na kawusię dmuchnie cyklinę, a w następnym kwartale - lakier (olej?). Potem przyjdzie niespieszny czas na elewację. brukarze około 2020. Ogrodzenie się dokończy w okolicach szalonych lat trzydziestych. I tak będziemy mieszkać na placu budowy. Aż posiwiejemy i pokryjemy się rdzą. Dzieci zrobią sobie własne dzieci. Wnuki te zaś doskonale się przydadzą do sadzenia kwiatków. Na naszym grobie - uhaaaaahaaa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jk69 15.04.2008 08:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Kwietnia 2008 PRZEPROWADZAMY SIĘ Nie mogę uwierzyć, że powyższy tytuł zgodny jest z prawdą. A za zgodność z prawdą świadczą: - puste (prawie) wnętrza domu, z którego obecnie nadaję, a który służył nam przez ostatnie 10 lat! - bolące członki me, kręgosłup i inne, wykręcony niemiłosiernie - pobudka dokonana w nowej sypialni - zęby umyte w nowej łazience - kawa wypita w nowej kuchni - absolutny stan nerwicowo/kryzysowy u piszącej te słowa Jest strasznie. Od dwóch "na maxa" dni pakujemy i nosimy. Wczoraj przy pomocy wynajętego samochodu, którego kierowca, o wdzięcznej nazwie Poziomka, wraz z kolegą wtargali do nowego domu co większe i co cięższe przedmioty oraz kufry czyli pudła. W starym domu pozostały jeszcze całe stosy ubrań, książek, naczyń, ale to będziemy przewozić sukcesywnie (lubie to słowo, bo tak optymistycznie brzmi z tym sukcesem na początku). W nowym domu mamy już całe stosy ubrań, książek i innych, które upchane są w worki, woreczki, kartony, kartoniki, dzięki czemu nic nie możemy znaleźć. Nikt też nie pamięta, co już jest w nowym a co jeszcze w starym domu. Do tego dochodzi absolutny brak wszystkiego, co normalnie jest, i służy - np. wieszak na ręcznki, półka na cokolwiek, kosz na śmieci. itp. Ostatnie dwa tygodnie spędziliśmy na "wykańczaniu" wyżej już opisywanym. Mój mąż jest naprawdę bardzo dzielny, zważywszy, że wcześniej nic nigdy nie remontował ani budował. I tak, dzięki cudownym zbiegom okoliczności i pechowi do fachowców nauczył się; - podstaw stolarki drzwiowej - montażu klamek, zamków, okuć itp. - montażu paneli - rżnięcia desek przyklejonych do podłogi - montażu listew z mdf oraz drewnianych - układania i przycinania wykładziny pdf - skręciania, dokręcania, rozkręcania (no, trochę już umiał wczęśniej) Przed nim lepienie kafelków (mamy 2 dziury zostawione dla hydraulika, który na czas nie zamontował wannowych, stojących baterii - w tym jedna nie działa do dziś ) silikonowanie szpar itp. Nie będę tu opisywać wszystkich naszych przygód z ostatnich tygodni, bo nie mam czasu. Ale było trochę tak (i jest nadal) jakbyśmy zgłosili się na turniej tańca towarzyskiego w klasie międzynarodowej, w nadziei, że w garderobie przed występem nauczymy się tych wszytskich wygibasów, nie mając o nich zielonego pojęcia oraz talentu do ich wykonania. Taak, jest naprawdę strasznie. Jeśli możecie, nie przeprowadzajcie się nigdy. Podważam prawdziwość większości forumowych optymistycznych relacji "z tych dni". Jestem przerażona i zgubiona - wydaję mi się, że wszystko jest nie tak wymyślone i zbudowane. W łazience dzieci za zimno. Na parterze za jasno. W całym domu za głośno. Łóżko za wąskie a metrac za miękki. Ratunku. Ja chcę do domu. Ale gdzie on jest??? Już nie tu, ale jeszcze nie tam!!! Czyli w rozkroku. Właściwie w szpagacie. I to na linie nad przepaścią, bez asekuracji. I w tej wdzięcznej pozycji zostawiam Was na czas jakiś, bo zewsząd atakują mnie "sprawy"w błagalnym geście: zalatw nas, zrób, zrób, zrób. Stan ten jak nic potrwa do końca tygodnia, bo mąż musi pracować, a ja z mamą zostaje na placu boju. Jutro przyjeżdżają teściowie z dziećmi, będzie więc jeszcze starszniej choć pewnie i weselej! Wasza chodząca neuroza przeprowadzkowa. PS: hydraulik nadal wpada na 10 minut, by zrobić jedną malutką rzecz. stolarz od kuchni ma depresje, w związku z czym nie odbiera telefonu. parkiety właśnie się wykańczają, a to akurat dobra wiadomość, chociaż nie co spóźniona (2 tygodnie) nie chcę już żadnych fachowców w moim domu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Precz. apage. Pa. Następnym razem będą obrazki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.