Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Marzenia o własnym... podwórku


Recommended Posts

Skoro się nie buduję to założę dziennik i zacznę chociaż coś pisać. Może wtedy bardziej się nakręcę dzięki temu magicznemu forum.

Jestem leniwym facetem z bloku, który podwórka potrzebuję raz w tygodniu, jak trzeba rozpalić grilla :). Moja żona natomiast marzy o domu. Nie czuję się na siłach zabierać się za tak gigantyczne wyzwanie jak dom, ale może z czasem to się zmieni (o ile nie napotkam na początku tej drogi zbyt wielu przeszkód).

Dostaliśmy w prezencie od babci 1000 metrową działkę (odrolnioną, w pełni budowlaną, z wodociągiem wzdłuż drogi i słupem elektrycznym metr obok. Podobno to ideał, ale mnie odstraszają inne argumenty.

Po pierwsze - do torów kolejowych jest od tej działki 60 metrów. Głośno i niebezpiecznie.

Po drugie - teren podmokły, na wiosnę wynajęty przez nas rolnik miał problem z wjechaniem na to pole ciągnikiem bo się koła zapadały, no ale i roztopy były spore w tym roku.

Po trzecie - podejrzewam wysoki poziom wody gruntowej (na wiosnę po wykopaniu dołka woda pojawiła się na 80 centymetrach). Nadzieja w tym że geotechnik nie potwierdzi moich obaw.

No więc oto fotka naszego pola po wiosennym przeoraniu (100 zł dla pana traktorka).

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/1_05_06_zaorane.jpg

A to już moje rękodzieło - grabki i do roboty. Zielsko zaczęło podnosić głowę to załatwiłem sprawę roundapem. Tak oto ten wypalony z lekka prostokątny obszar to nasza działka

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/3_06_06_zagrabione.jpg

I z lotu jaskółki (bardzo dawno musiała latać):

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/4_08_07_satelita.jpg

 

Darowanemu koniowi w mordeczkę się nie zagląda, ale mam nadzieję że tego prezentu nie będę kiedyś przeklinał. Najpierw chcieliśmy sobie postawić altanę, posadzić drzewka i mieć gdzie wyjechać pograć z dziećmi w piłkę. Jednak coraz bardziej się nakręcam i teraz myślę o jakimś malutkim domku.

Całe wieczory spędzam na tym forum, oczy bolą ale tylu ty zapaleńców, że łatwo się zarazić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 236
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Z myślą jak na razie o rekreacji (nie o budowaniu) zacząłem załatwiać 3 rzeczy: prąd, wodę i zgłoszenie blaszaka jako pomieszczenia na grabki i konewkę :). W wolnej chwili opiszę te zmagania bardziej szczegółowo.

Poza tym walczę intensywnie ze skrzypem polnym. Jak na razie bez skutku. Poradziłem sobie dotąd z perzem, częściowo z ostem (bo się rozsiewa). A ta hoszczka jak sterczała tak sterczy. Moźe popróbuję Bofixem lub Starane'em. Ale to po powrocie z wakacji :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Skoro znalazłem chwilę żeby przysiąść do kompa (dzieciaczki i połóweczka już śpią) to coś napiszę.

A więc nie byłem zbyt dobrze nastawiony do tej działki. Ale pojechałem raz, drugi. Posiedziałem w tych zaroślach :), pooddychałem ciszą wokół. No i zachciało mi się postawić blaszak, ogrodzić siatką, posadzić drzewka, tujki. Od czego tu zacząć. Pojechałem do Zakładu energetycznego, powiedziałem że chcę mieć prąd na działce bo słup stoi niedaleko. Na pytanie o potrzeby, powiedziałem że do kosiarki, pompy wodnej itd. No więc musiałem napisac wniosek- zamówienie z wyrysowanym własnoręcznie szkicem działki, numerem słupa i numerem stacji transformatorowej (teścio elektryk, wiedział gdzie szukać tych cyferek), określeniem potrzeb (3 kW, pobór ok. 500 kw rocznie) i po wpłaceniu 140 zł akonto przyszłej instalacji kazano mi czekać (termin wpisany grudzień 2006). A że, jak pisałem, teścio elektryk - wiedział jak i z kim gadać, trwało to ze 2 - 3 tygodnie i mam słup ze skrzynką. Musiałem dopłacić ok 700 zł (po 150 za kW plus cośtam). Jeszcze nie było odbioru i nie ma licznika, ale to i tak spory krok do przodu. Słup z postawieniem zasponsorował teścio.

Na razie prądem się nie martwię, bo już tak jakby był ten prund.

Myślę teraz o wodzie. Wodociąg jest w utwardzonej drodze kilka metrów od mojej działki. Poszedłem więc przed wakacjami do gminy, do pana od wodociągów. Pogadaliśmy chwilę, popatrzył na mapę (jakaś stara bo mojej działki jeszcze na niej nie było, tzn była ale nie wydzielona z macierzy). Powiedziałem że chcę do podlewania trawki bo wiem że rura leci w pobliźu. No to pan dał mi druczek - podanie o wydanie warunków przyłączenia. Wypełniłem i zostawiłem u miłej pani. W międzyczasie pan od wodociągów dał mi listę ludków z uprawnieniami robiących projekty i budujących przyłącza. Moge sobie wybrać lub szukać samemu. Musiałem to wszystko przegryźć i przemyśleć więc wieczorkiem poczytałem sobie forum. Dowiedziałem się m.in. że gminy wyciągają kasę za te warunki od kilkudziesięciu złotych do kilku tysięcy w zależności od regionu i upodobań wójtów. Włos mi się zjeżył na nogach. No i podobno jest to opłata dobrowolna jakkolwiek by to rozumieć. Z niecierpliwością czekałem na informację na ile to mnie skasuje moja gmina... Doczekałem się. Pan zadzwonił po 2 tygodniach że waruneczki czekają na odbiór. Poleciałem, a miła pani skierowała mnie do kasy - 300 zł plus vat. No trudno. Przeżyję to jakoś. Aby był to krok do upragnionej wody... mimo, że to nie pustynia tylko Polska przecież!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tak zwanym międzyczasie rozglądałem się za blaszakiem. Znalazłem. Za 1400 zł. Blacha ocynkowana, pomalowane profile, zameczek, powierzchnia 3 x 5 m, transport i postawienie w cenie. Trzeba tylko rozrzucić po rogach 4 płyty chodnikowe. Wydaje się ok. Ale jeszcze nie zamówiłem. Jak ze wszystkim - muszę przemyśleć :) Popytałem, poczytałem no i żeby być w porządku postanowiłem zgłosić postawienie do starostwa, mimo że każdy, z kim o tym rozmawiałem, kazał stawiać i nikogo nie pytać. Na tym forum też sporo osób stawia wiaty i blaszaki bez pytania gminy czy powiatu. Ale sąsiedzi są różni i żeby nie mieć kłopotów postanowiłem to zgłosić. Ale kłopoty dopiero się zaczęły. Pani dała do wypełnienia druk "zgłoszenia obiektów budowlanych nie wymagających pozwolenia na budowę". Kazała załatwić mapkę bez sprawdzania w terenie (40 zł) i naszkicować na kartce ten budynek. Tak też zrobiłem. Jednak odmówiła przyjęcia zgłoszenia bo napisałem w zgłoszeniu GARAŻ BLASZANY. A jak garaż to musi być normalne pozwolenie na budowę. No w mordeczkę. Wypełniłem raz jeszcze. (piszę skrótowo ale trwało to kilka dni). Tym razem napisałem budynek gospodarczy (blaszany). Uf, przyjęła. Teraz miesiąc czekania na ewentualny sprzeciw. Przyszedł szybko. Starostwo wyraża SPRZECIW gdyż budynek ma stanąć na działce rolnej. Można się odwołać w ciągu 7 dni do wojewody. No nieee! Zgłupieli czy co? Tym razem nie wytrzymała moja lepsza połowa. Poszła do pani i pokazała pismo z tegoż samego powiatu że to działka budowlana. No, pani stwierdziła że mają pewnie stare mapy i dane. Dobre sobie. Pani kazała napisać po raz trzeci zgłoszenie, skserowała to pismo i mapkę i kazała poczekać aż wszystko wyprostuje. Minął miesiąc. Żadne pismo nie przyszło, poszliśmy do niej (była na urlopie). Pan zajrzał do teczki i powiedział, że wszystko w papierach jest już ok i można stawiać. No tak tylko że ja tego na piśmie nie mam. Mam tylko sprzeciw (nie wycofany zresztą). Nie wiem czy domagać się pisemnej zgody czy stawiać blaszak i olać to wszystko. PROSZE O EWENTUALNE PORADY W KOMENTARZACH. Taka duperela a psuje humor. Ciekawe ile trzeba się naużerać przy budowie domu...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto moja udręka - po roundapie w silnym stężeniu jedyne co zostało na polu to choszczka (chyba tak sie na to mówi). Nic jej nie bierze i podobno rośnie na kwaśnej ziemi

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/10_08_chwast1.jpg

 

 

ten jasny placek na mojej działce to moje zagrabianie i posiana trawka wembley (tam też będzie stał blaszak). Czekam aż wyrośnie żeby zrobić grila :)

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/ccc.jpg

 

 

zabawiłem się w geodetę i wytyczyłem miejsce na blaszaczek - przepisowe 3 metry od sąsiadów ;)

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/10_08_tycz_blaszaka.jpg

 

 

skoro na wiosnę pan traktorek zapadał się robiąc porządek z perzem, pomyślałem że wzmocnimy wjazd na naszą działeczkę, żebym nie ugrzązł wioząc skrzyneczkę piwka na grilla. Chętnych do wysypania mi gruzu nie brakowało. Musiałem go tylko trochę rozdrobnić młoteczkiem. Posypie się to piaskiem z cementem i powinno być jakiś czas git

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/10_08_gruz1.jpg

 

 

wziąłem szpadelek i zabawiłem się pewnego dnia w geotechnika żeby

sprawdzić co my tam mamy pod spodem

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/10_08_dolek6.jpg

 

 

no i rezultat nieciekawy. Według mnie to glina, czyż nie? Miałem nadzieję że to piasek tylko trochę mokry, bo pada od dwóch tygodni. Ale to chyba płonna niadzieja. Na glinie się nie znam ale skoro to cholerstwo przykleiło się do szpadla to raczej nie jest to mokry piasek :(. czyli 40 cm żyznego humusu, a potem panie glina i napływająca szybko woda (fotka zaraz po wykopaniu)

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/10_08_dolek4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpadłem na genialny pomysł (przynajmniej tak mi się w tym momencie zdawało) że tu gdzie będzie stał blaszak, w samym jego rogu, wywiercimy sobie studnię. Będzie mały hydroforek ze szlauhem do podlewania trawki, a dlatego w blaszaczku żeby go można czasem zostawić na działce pod kluczem. Chociaż blaszak - jako sejf - nie nadaje się, to jednak bariera psychologiczna jest - nie każdy złodziej się włamuje :).

Studniarz we wsi bierze 50 zł za metr wiercenia (fedruje nawet do 80 metrów), a jak wody nie będzie to kasuje 10 zł. Chłopi mówią że tu, panie, woda jest wszędzie. Działka niedaleko - znalazł już na 10 metrach. Na innej, też niedaleko, nie było i na 40 metrach. Więc jest dylemat i kalkulacje czy to się opłaca? Tym bardziej że wodociąg biegnie w drodze... Stwierdziliśmy z żoną że taka darmowa woda to dobra sprawa ale tylko wtedy, gdy inwestycja jest w rozsądnych granicah. My tę granice określiliśmy na 1000 zł razem z hydroforkiem. Powiemy studniarzowi żeby wiercił tylko do 15 metrów. Jeśłi nie będzie wody, to trudno. 150 zł za fatygę i tyle.

Na zdjęciu wcześniejszym tu gdzie wytyczyłem blaszak zaznaczyłem studniarzowi na czerwono gdzie ma wiercić. Facet nie wie nawet gdzie ta działka, ale mówi że sobie poradzi i znajdzie... No tylko żeby nie wywiercił sąsiadowi, bo bedę musiał od niego pożyczać wodę :)

 

Ta studnia zmobilizowała mnie i moją żonę do rozmowy o przyszłości. Czy robimy tu działeczkę rekreacyjną, jak wolał mąż, czy planujemy się kiedyś budować, jak wolała żona.

Rozmowa była burzliwa, trwała caaały wieczór i pół nocy. No i - tak jak w sejmie - posłowie zmęczeni, musieli podjąć decyzję. Nasza decyzja także zapadła. Po przeanalizowaniu wielu za i przeciw... decydujemy się

POSTAWIĆ NA TEJ DZIAŁCE DOM!!!

Od razu zastrzegałem - tani, mały, skromny, oszczędny, bez kredytu, swoimi siłami, z przerwami, nawet kilka lat ale bez kredytu. Żona tylko kiwała głową, godzi się na wszystko aby tylko mąż się nie rozmyślił. Cieszy się. Będziemy mieli domek. Ja od razu głowa pełna zmartwień. Jak, kiedy, kto... itd Jak ona może się cieszyć? Przecież to droga przez mękę.

Następnego dnia udaliśmy się do znajomej mojej żony - pani architekt.

Tani? Mały? prosty? Proszę bardzo. Oto projekcik ostatnio popularny.

Powiedziała że jak dla nas zrobi nam go za 2500 zł łącznie z adaptacją. Wszelką papierologię urzędową bierze na siebie - my tylko załatwiamy mapkę do celów projektowych.

No, kurczę, myślę sobie - brzmi zachęcająco - jak odejdą urzędy i wszelakie uzgodnienia - to może nie będzie tak źle. Przecież warunki do wody i prądu już załatwione. Co prawda na działkę rekreacyjną ale cóż za problem. Ludzie budują na poźyczonym prądzie to ja nie mogę na swoim? Ogrodniczym :) ?

Zabraliśmy koncepcję projektową do domku. Pan Jaro od razu wziął linijeczkę i ponanosił swoje uwagi (postaram się coś wkleić przy następnym podejściu do komputera).

Urodę domku przetestowaliśmy na rodzinie. Pierwsze wrażenie - domek prosty, skromny, no i uwagi typu: ja to wolę dach kopertowy a nie dwuspadowy itd. Nieważne. Dla mnie piękny bo prosty i nie powinien być zbyt drogi. Zaryzykuję że ze stanem surowym chcę się zmieścić w 70 tysiącach. I ani grosza więcej. Ryzykowne? Zobaczymy. Wyjdzie w praniu...

Dodam tylko że dostaliśmy też kosztorys od pani architekt. Zastrzegała że to raczej górna granica cen robocizny i materiałów (ceny jakieś z kosmosu) ale najważniejsze, że jest wykazana ilość materiałów od gwoździa po lakier do klepki. Na te ceny nie patrzę bo szkoda zdrowia. Dom według tego kosztorysu ma kosztować 300 tys. zł. Jakiś absurd, póki co. Za dwa lata moźe się okazać że wcale nie, ale na razie nie biorę pod uwagę, że mogę tyle wydać na taki prosty domek z betonu komórkowego kryty blachodachówką. 70 tys. i zamykam drzwi wejściowe, a potem zobaczymy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No żeby już chronologicznie być na bieżąco (do tej pory pisałem z około tygodniowym opóźnieniem), to powiem że odwiedziłem dziś (a właściwie wczoraj bo jest po północy) pana geodetę. Polecony przez kolegę. Nie sprawdzałem innych, trochę żałuję. Zamówiłem mapkę (5 sztuk za 600 zł). Jakby przydrogo, miało być do 500, ale spieszy nam się jakoś tak, żeby pani architekt mogła z projektem ruszyć... i nie targowałem. Później tych stówek wydanych zbyt pochopnie pewnie zabraknie, ale obiecjuę sobie że od tej pory będę bardziej rygorystyczny pod względem wydawania najdrobniejszej nawet kasy :lol:

W każdym razie mapki zaliczkowałem 100 zł. Mają być za 2-3 tygodnie bo w gminie sezon urlopowy.

Zapytałem też o przyszłe wytyczenie budynku. 250 zł za 4 rogi. To z kolei wydaje mi się rozsądna cena ale oczywiście tym razem popytam innych...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto wstepna koncepcja domku. Jak widać prosta bryła, domek bez "wodotrysków"

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/11_08_projekt_domu1.jpg

 

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/11_08_projekt_domu2.jpg

 

Próbowałem go odchudzić, usunąć balkony, ale zaczyna wyglądać jak stodółka, więc balkony raczej zostaną. Usuniemy jedno okno połaciowe, no i jeszcze pomyślimy, co by tu jeszcze, póki mapki się rysują u geodety.

 

Spisaliśmy umowę na projekt - żoneczka wytargowała dwie stówki - to lubię. Będzie kupowała wszystko :)

Cena projektu na gotowo 2300 zł. Zostawiliśmy zaliczkę 800 zł. Drugi kroczek do przodu.

Ciekawe ile czasu potrzebne będzie do uzyskania pozwolenia. Jakby w październiku wydali, to można zrobić na zimę chociaż fundamenty. Będzie prościej na wiosnę, gdy po wiosennych roztopach nie trzeba będzie kopać w tym bajorku pod fundamenty, bo już będą one gotowe - czekały na murarza. Ale niektórzy mówią żeby to już szło razem z murami, wtedy równomiernie osiada a poza tym gdzie byśmy znaleźli dobrą ekipę co by miała wolny ten rok? Ech, chciało by się powiedzieć B, skoro powiedziało się A. Potem C i D i tak dalej... do przodu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś zrobiliśmy 2 malutkie kroki do naszego domku.

Mieliśmy dziś spotkanie z potencjalnym kierownikiem budowy. Człowiek polecony jako sprawdzony i solidny. Gość jest w porządku. Posiedzieliśmy godzinkę nad projektem i kosztorysem, pogadaliśmy. Może się zająć budową. No i fajno. Będzie musiał się fatygować Kilka kilometrów, ale ustaliliśmy a właściwie sam zaproponował, że przy takim dość prostym domku będzie wpadał jedynie na każdy ważny moment budowy no i w razie naszych wątpliwości również przyjedzie. Cena chyba rozsądna? - 500 zł. Dał kilka namiarów na sprawdzone ekipy, z którymi współpracował. Powiedział żeby porozdawać im projekty do wyceny (słynny casting budowlany, spodobało mi się to określenie na tym forum).

Zastanawialiśmy sie też jak wybrnąć z kwestii podmokłej, gliniastej działki. Powiedział że na wiosnę może być problem z wykopami i żeby fundamenty zrobić i zabezpieczyć już na jesieni. W to nam graj. Tylko czekamy ciągle na mapki do celów projektowych, a potem na gotowy projekt (stale poprawiany) no i na pozwolenie. Oby bez problemów, ale jakoś w to nie wierzę...

W każdym razie coś drgnęło. Żoneczka zadzwoniła od razu do pierwszego na liście wykonawców. Zarobiony obecnie przeokrutnie, ale na wiosnę nie ma sprawy. Fundamenty jakoś może się da zrobić na jesieni. Fajnie by było :), aby tylko załatwić formalności i trzymać kciuki za złotą polską jesień. Myślę że deszcze wyczerpały limit roczny i w październiku pogoda pozwoli na wykonanie fundamentów bez taplania się w glinie. Wolałbym mieć stabilny gruncik po zdjęciu humusu a nie staw hodowlany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Dziś żonka odebrała mapki do celów projektowych. Państwo geodeci (małżeństwo) skasowali nas na 600 złociszy, bo ponoć to mapa numeryczna cokolwiek to oznacza. Pora chyba zacząć sumować i oznaczać kolorkiem koszty. Na razie drobnica ale szybko się uzbiera. A zatem:

1. Działka darowana ale notariusza policzę. Przepisanie 890 zł

2. Przekomarzanie się, czyli marzenia i jednoczesne doprowadzenie działki do normalnego wyglądu plus podstawowe narzędzia ogrodnicze - ok. 200 zł

3. Wniosek do ZEWT o warunki (prąd na użytek ogrodniczy) 145 zł

4. Opłata za przydział mocy (3kW) i przyłączenie prądu - 730 zł

5. Wniosek do wodociągów o warunki przyłączenia do sieci - 360 zł plus mapka 45 zł

6. Zaliczka na projekt domu z adaptacją - 800 zł

7. Mapki do celów projektowych (5 szt) - 600 zł.

Jak na dziś: 3.770 zł

:-( :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Zaczęło się odliczanie. Dziś, ostatniego dnia lata :-( pani architekt złożyła w naszym imieniu wniosek o pozwolenie na budowę. Zobaczymy jak dużo czasu zajmie naszym mińskim urzędnikom sprawdzenie papierologii i wydanie pozwolenia. Czas start.

A spotkanie z potencjalnym wykonawcą w sobotę. Nie chciał podać ceny ogólnej. Mówił przez telefon że wyliczył szczegółowo, ale prosił o spotkanie żeby sie dopytać co i jak chcemy. Jestem baaardzo ciekawy ile sobie krzyknie za nasz domek...

W tym tygodniu, naciskany przeze mnie od miesiąca :evil: pan studniarz, miał nam coś wywiercić, aby woda była na potrzeby budowy i przyszłego ogródka (myślę o rurze fi 110 mm i pompie zatapialnej za 100-200 zł). Jak na razie na działce nic sie nie dzieje. Tyle co sobie popiszę...

Chociaż... zasiałem trochę trawki i śliczniutka urosła. Nawet raz skosiłem pożyczoną kosiarką (pierwszy raz skorzystałem ze swojego działkowego prądu). Ale frajda :)

ps. Kupiłem dziś październikowego Muratora (bez niego się przecież nie pobuduję ;-) i nawet zobaczyłem tam swój post o drzwiach z naszego internetowego forum... No, no - frajda namber dwa!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mińsk Mazowiecki, 22 września 2006 r.

Chyba mam studnię:). Pierwsza namacalna rzecz wykonana na pustej działce. Wieczorem zadzownił pan Studniarz że rano wywiercili mi dziurę w ziemi (na szczęście tam gdzie zaznaczyłem). Powiedział że wiercili do 11 metrów i jest WODA! Wsadził grubą rurę i wycenił robotę na 1200 zł. Sporo, ale może za 10 lat się zwróci, jak będzie dużo trawnika :).

Jutro rano pojadę i zobaczę to cudo, mierząc głębokość oczywiście ;)

Rozejrzę się też za jakąś pompą, szlauchem, kranikiem, sam nie wiem co jeszcze, żeby było wygodnie wodę pobierać.

No i będę szukał blaszaka, którego już dawno zgłosiłem w starostwie (jak to opisywałem na początku). Nowy 3x5 m już zdrożał do 1550 zł. Chyba poszukam gdzieś używanego...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mogłem wytrzymać i rano popędziłem rowerkiem na działkę - taka fajna pogoda - rześki poranek. Znalazłem punkt, który zaznaczyłem dla pana Studniarza, odsunąłem ziemię i pojawiła się wystająca 30 cm z ziemi rura fi wewnętrzne 113 mm. Zabezpieczona folią i izolacją. Lustro wody tak jak przewidywałem było już na –1 metr. Zaczepiłem ciężarek na sznurku i winda w dół. Zatrzymał się na 11 metrze. Studniarz nie kłamał. Wywiercił do –11 m. Z działki pojechałem prosto na miejski ryneczek gdzie nabyłem nową pompę, ale bez gwarancji za 95 złociszy. Do tego krótki tymczasowy 4-metrowy szlauch za 16 zł. Do pana Studniarza pojechałem wieczorkiem z postanowieniem stargowania chociażby 50 zł (z tego zapowiedzianego telefonicznie 1200 zł.) Złapałem go na drzemce i może dlatego opuścił 100 zł za to długie (miesięczne) moje czekanie na studnię. Pora dopisac do rachunku 1100 zł studnia plus 112 zł pompa z akcesoriami. Razem moje działkowanie kosztowało mnie jak dotąd 4 982 zł. ;)

Jednak najgorsze dziś było to, że zaplanowane spotkanie z potencjalnym wykonawcą domu nie odbyło się. Pan majster po raz kolejny zbył nas brakiem czasu. Chyba sobie go odpuścimy bo traktuje nas już teraz niepoważnie, a co będzie podczas budowy... Szukamy chyba dalej, chociaż będzie ciężko bo wszyscy, którzy znali się trochę lepiej na murarce, wyjechali do Anglii. Pozostali średniacy, rozchwytywani przez budowlany polski boom. Chore. Może spróbuję poszukać przez forum. Ale ilu wykonawców je czyta :):):) A może ktoś z forumowiczów poleci mi jakąś dobrą ekipę z okolic (?) Mińska.

 

ps. Jak tak dalej będę opisywał każdą pierdułkę na budowie to mój dziennik za dwa lata okaże się najdokładniej zdokumentalizowaną i opisaną budową na świecie :) Ale podejrzewam że to początkowe podniecenie ustąpi miejsca budowlanemu bałaganowi z wiecznym brakiem czasu i częstotliwość wpisów w dzienniku spadnie wprost proporcjonalnie do przyrostu konstrukcji domu... choć, kto wie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłem jednak zamówić blaszak. Miejscowy monopolista, poza ceną, ktora wzrosła przez ostatni miesiąć z 1400 na 1550 zł, robi łaskę że sprzedaje garaże. Czeka się do 2 tygodni, a umówić się na konkretny dzień nie chce. Mówi że to on zdecyduje kiedy montuje :o i zadzwoni. No, q... Zadzwoniłem do gościa z Warszawy. Może stawiać od ręki. Za 1600 zł (w tym transport 40 km). Poza tym rozmowa jak z człowiekiem. Więc umówiłem się za 2 dni. Dziś przygotowywałem podłoże. Zamówiłem kamaza piachu (chyba sporo bo 200 zł za około 8 m szesc., przynajmmniej tak powiedział, no bo niby jak sprawdzę :oops: , patrz fota poniżej), kupiłem cztery płyty betonowe, worek cementu i zabrałem się do utwardzania narożników. Pozostałym piachem zasypię wjazd na działkę.

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/piach.jpg

Dodajmy więc: Piach 200 zł, ekopłyty 28 zł, cement 9 zł, folia malarska 7 zł. Razem 5 226 zł. :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj na działce stanęła pierwsza "budowla"! Przywieźli i postawili mi blaszaczek. Zrobiłem prowizoryczny fundament z piachu - ubijany cienkimi warstwami, a w narożnikach dodatkowo piachem z cementem i dałem 4 płyty betonowe ażurowe. Przed huraganem zabezpieczyłem przez przykręcenie konstrukcji do płyt betonowych. Może nie odfrunie :)

http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/garaz_29_09.jpg

Doliczyć 1600 zł. Razem 6 326 zł

Nie muszę przynajmniej wozić w bagażniku łopaty, butów, wiadra, grabek itd. Mogę to wszystko wrzucić do komórki :-). No ale rzeczy cenniejszych tam nie zostawię (to nie Szwecja). Mam więc prąd, wodę, blaszak, trochę trawnika, pora zacząć myśleć o budowli nr 2, czyli kibelku, a potem... może ogrodzenie. Zobaczymy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Niewiele, niestety się zmieniło. Oczekujemy na PNB, a w tym czasie szukamy ekipy, rozmawiamy z murarzami itd. Do tej pory nie braliśmy pod uwagę budowania sysyemem gospodarczym, głównie ze względu na brak czasu. Jednak jak wiadomo było (a ja naiwnie wierzyłem że to nie prawda) cena ekip-firm budowlanych jest o połowę wyższa od roboty "pana Kazia" z pomocnikiem. Mimo braku czasu jak i znajomości zawiłości techniki budowlanej :wink: zdecydujemy się jednak na "pana Kazia". Zbyt prosty dom, żeby wywalać kupę kasy na utrzymanie pracowników jakiejś (być może nawet solidnej) firmy.

Stwierdziłem że wystarczy solidny kierownik. Wyjdzie dużo taniej :)

 

Papierologię co prawda załatwia pani architekt, ale już dzwoniła z dwoma problemami. Pierwszy wydumany przez Starostwo. Kolejny raz piszą bzdury. Kiedyś napisali, że to działka rolna :o . Tym razem że działka leży poza planem zagospodarowania przestrzennego i potrzeba wystąpić o warunki zabudowy. Na szczęście pani architekt sama to wyjaśniła że jednak plan jest.

Drugi problem - ten akurat przeczuwałem, niestety - warunki z zakładu energetycznego są nie takie jak potrzeba. Fakt, kiedyś brałem warunki na prąd dla potrzeb ogrodniczych. Okazuje się że musi być zaświadczenie o zmianie przeznaczenia prądu. Wystąpiliśmy już o to. Mam nadzieję że to tylko formalność i będzie już z górki. Chcemy jakoś przyspieszyć uprawomacnianie. Może sami pobiegamy po właścicielach sąsiednich działek i pozbieramy ich podpisy że nie wnoszą sprzeciwu. Zawsze to tydzień lub dwa do przodu. Poza tym nasz namierzony "Pan Kazio" mógłby już zaczynać fundament, bo jak pogoda sie rypnie to będzie "po ptokach" na tej działce...

Jeszcze umowy z nim nie spisałem, bo do końca nie wiem czy go weźmiemy, ale cenę krzyknął rozsądną. Niestety bez dachu. Może za to polecić cieślę i blacharzy, no i drewno tanie ze znajomego tartaku. I piach do zasypania fundamentów nie za drogi. Więc plusów może i by się uzbierało, tylko ja jakiś taki nieufny się zrobiłem po tych wszystkich przygodach z pseudofachowcami, o których tyle się nasłuchałem i naczytałem...

Na razie hibernacja. Będzie pozwolenie to się zacznie podejmować jakies konkretne decyzje.

A kibelek prawie ukończony, ale leżakuje sobie w blaszaku bo mi go szkoda na deszcze wystawiać :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udało się wreszcie zdobyć właściwe warunki z Rejonu Energetycznego. Starostwo dało nam termin do 15 listopada na uzupełnienie dokumentacji. Wszystko zostało w kilka dni wychodzone, wyproszone, głównie przez żonę, wydzwonione po kilka razy dziennie czy już jest podpis szanownego pana derehtora oddziału. No więc wczoraj nasza pani architekt, która zajmuje się papierologią, dostała od nas ten dokument, czyli nowe warunki na prąd i dziś już nawet dzwoniła, że w poniedziałek możemy się spodziewać pozwolenia na budowę! No kurczę, fajnie by było, tym bardziej, że śnieg lubi teraz popadywać, a działeczka oczekuje fundamentów jak spragniony wody.

Umowy z majstrami jeszcze nie mamy. Tych tańszych gości po pierwszym zachwycie ceną i przemyśleniach odpuścimy sobie. Obecnie brany pod uwagę majsterek wygląda i robi poczciwie, a co do ceny to mamy niebawem podyskutować. Opiera się co do wylewania chudziaka (że to niby nie stan surowy), ale myślę że zgodzi się na moje "ekstrawagancje" w umowie :) jak np. lany wieniec na ścianie fundamentowej, bo przecież wszystko jest do zrobienia, tylko kwestia kasy. A najważniejsze że zrobi nam dach z pełnym deskowaniem i pokryciem papą. Zależało mi na tym deskowaniu, bo jakoś tak pewniej jak nad głową oprócz blachy są deski a nie tylko sama folia. Wykorzysta się może dechy z szalunków (po cemencie żadna cholera ponoć nie atakuje, więc impregnacja niepotrzebna).

Najgorsze to uprawomacnianie i zgłoszenie do nadzoru (zwykła 3-tygodniowa strata czasu). No, aby tylko pogoda się utrzymała... Fajnie byłoby zrobić sobie (a przede wszystkim żoneczce) na gwiazdkę prezent w postaci fundamentów naszego przyszłego domu :D. Hm, kto by pomyślał, że ja się będę budował... Ale jaja :o !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uroczyście zawiadamiam, iż dziś, w poniedziałek, dnia 6 listopada 2006 roku, uzyskaliśmy oczekiwane od 20 września POZWOLENIE NA BUDOWĘ. Pani prowadząca sprawę w wydziale architektury powiadomiła nas jednak, iż nie ma możliwości przyspieszenia terminu uprawomacniania decyzji. Zatem widzi nas u siebie za 2 tygodnie i ani dnia wcześniej (tak powiedziała :-? ) celem postawienia pieczątki na decyzji, że jest prawomocna, a także podstemplowania dziennika budowy. Plusem jest to, że termin nie będzie również wydłużony, bo ci, co otrzymali to pismo równocześnie z nami, nie są stronami w sprawie (cokolwiek to znaczy) i nie mogą oprotestować decyzji. Poza tym nie dostali tego wszyscy nasi sąsiedzi tylko jeden :o oraz urząd miasta i nadzór budowlany). Trochę mało zrozumiałe, ale nam to odpowiada. Będzie czas podpisać umowę z wykonawcą, poobserwować pogodę i wskoczyć z fundamentami wtedy, kiedy będzie ładniejsza aura, bez deszczu, śniegu i przymrozków. Bo w to, że jeszcze w tym roku będzie ładnie - nie wątpię.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pora doliczyć do kosztów cenę projektu (dopłata 1500 zł), dziennik budowy 7 zł :) , deski na kibelek 64 zł, razem 6797 zł (wydatki do czasu pozwolenia na budowę :( )

Casting na wykonawcę zaostrza się na finiszu. Każdy chce jak najwięcej, zrobić jak najmniej, zresztą nikt nie ma czasu itd. Podsumowując:

Ekipa A (firma) 29 tys. zł (z chudziakiem i więźbą ale bez deskowania) - wiosna 2007

Ekipa B ("wujek Kazio" z bratem :wink: ) 14 tys. zł (bez więźby, typ ludzi w stylu "jakoś się zrobi"...) - nawet od zaraz

Ekipa C (miejscowy pan Kazio, ale z działalnością gosp.) 20 tys. zł (z więźbą, deskowaniem, papą - chudziak ciągle negocjowany :x ) - najlepiej wiosna, fundamenty może się uda teraz...

Dziś poprosiliśmy w końcu Ekipę D, wycena na sobotę (akurat :evil: )

Czyli generalnie nic konkretnego a słońce wygląda i nie pada, kurczę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...