zielonooka 03.08.2006 15:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2006 .... … czyli mały test na odwagę i dystans do swojej osoby - żeby się przyznać Mieliście taka gafe której nie zapomnicie nigdy ? Ewentualnie mogą być właśnie przypadki szczególnego roztargnienia co często prowadzi do większej czy mniejszej gafy o których opowiada się żeby rozbawic towarzystwo ? Coby świecić dobrym przykładem (bo może watek się wcale nie przyjmie ) opisze swoje dwie (było ich od groma i trochę ale teraz akurat pamiętam te ) Jechałam sobie gdzieś autobusem, ale takim, co mi tak pasuje tylko do któregoś momentu wiec wiedzialam ze nie dojadę do celu. Siedziałam na samym początku, w autobusie mało ludzi tzn. wszystkie miejsca siedzące zajęte , ale ogólnie luźno i sennie… nagle zauważyłam ze za mną jedzie drugi autobus który idealnie mi pasuje. I właśnie w tym momencie oba pojazdy podjechały na przystanek i otworzyły drzwi…... Wyskoczyłam z drzwi obok kierowcy pierwszego busa … i lecę jak szalona do tylu coby zdarzyć na ten za mną, wskakuje do środka – tu tez tłumów nie ma , radośnie siadam na jedynym wolnym miejscu…po czym… widze ze ludziki z dużym zainteresowaniem mi się przyglądają….. i generalnie skupiam na sobie uwagę wszystkich pasażerów… Powoli, baaardzo powoli ogarniam rzeczywistość … i….co się okazało…. Otóż… wyskoczyłam pierwszymi drzwiami autobusu , przebiegłam dzikim galopem do tylu cała jego długość, po czym…. wskoczyłam ostatnimi drzwiami do srodka tego samego autobusu którym jechałam…. I bardzo z siebie zadowolona usiadłam na jakimś wolnym miejscu Nic dziwnego ze spoleczenstwo ciekawie mi się przygladało , i do dziś nie wiem jak to było możliwe ze byłam az tak zakręcona żeby nie zauwazyc i pomylić drzwi dwóch różnych pojazdow… I druga – której się do dzis wstydzę Jechałam pociągiem, jakaś nabzdyczona strasznie (już nie pamiętam czemu ) kontra świat i wogole a już szczegolnie kontra ludzie Zadarty nos, noga na nodze nerwowo podrygująca i mina a'la PK (PK= pieprz…na księżniczka – przyp. zielonooka ) Do przedziału weszła matka z synem tak w moim wieku - objuczeni tobołami (chyba na handel) ubrani trochę nieciekawie i ogólnie nie sprawiający najlepszego wrażenia. Ulokowali bagaże na półce – po czym zaczęli spożywać - a to jajko na twardo a to herbatkę z termosu (itp. takie klimaty które powoli zanikają w podroży ) i tak w ogóle to głośno gadali, a to siorbnęli sobie napoju itp. co wystarczyło żebym ich omiotła wzgardliwym spojrzeniem , zignorowała i zaczęła czytać jakąś książkę. Ponieważ ja byłam „trendi” (hiehiehie ) to nie miałam termosu z herbatką , tylko gazowana wode w plastikowej butelce …(ahhh ... jakie to modne , nie?) No i postanowiłam ja zużytkować odkręcając ….…. Wystudiowanym ruchem omdlewającej reki ( ) odkręciłam nakrętkę zbliżając butelke do ust….i…. i jak się latwo domyślić nastąpiła mała eksplozja tejże gazowanej wody… Choć mały to za łagodne określenie – wybuchło mi to prosto w twarz – na kunsztownie ułożone włosy, na starannie wykonany makijaż, na ubranie, książkę, wszystko… Byłam totalnie mokra od czubka głowy do prawie ze kostek, z oczu po twarzy spływał mi czarny tusz a w nosie bulgotała gazowana woda…. Kichając, prychając, dławiąc się i ksztuszac szukałam po omacku czegokolwiek żeby się wytrzeć i jak na złość nie miałam ani skrawka chusteczki . Wtedy ta Pani i jej synem bardzo się przejęli – dali swoje chusteczki (takie oldskulowe z materiału w kratkę a nie żadne jednorazówki) zaczęli wycierać, suszyć, pytali czy nie chce jakiegoś T-shirta do przebrania się zanim wysuszę swoje ciuchy itp. Powiem szczerze – wstyd spowodowany tym ze się totalnie zmoczyłam woda i wyglądałam jak ofiara powodzi był niczym, ale to absolutnie niczym w porównaniu z przeogromnym wstydem za sama siebie i swoja początkową „ocenę” tych ludzi . I wstyd mi chyba do dzis . (Za to obiecałam sobie ze nigdy więcej nie ocenie kogoś po wyglądzie, ciuchach i tym ze spożywa niemodna herbatkę w niemodnym termosie gdziekolwiek ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
19501719500414 03.08.2006 17:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2006 kiedyś z rozpędu całując siostrę w rękę, chciałem tez pocałować szwagra Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tezeusz1 03.08.2006 18:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2006 Hehehehe Ja jetstem potwonie roztargniony i tak jak napisałaś często jest to powodem mniejszych i wiekszych gaf. Tak na szybko: zima 2000 (?) roku ja i mój syn wychodzimy z mieszkania do osiedlowego garazu , otwieram go i wsiadma do samochodu, podczas gdy synalek (14 lat) czeka na zwenatrz. Wyjezdzam Zapominam kompletnie ( x 1000000) że przyszedłem do samochodu z synem i jade BEZ NIeGO!!!!!! do pracy . Syn zostaje pod garazem bez kluczy do domu i tylko dobrzey sasiedzi przygarniają go do domu i dzwonią do pracy do "tatusia" że zostawił dziecko na ulicy Żona do dzis nie wie bo by mnie ...zabiła Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tezeusz1 03.08.2006 18:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2006 Coś w podobnym klimacie Wychodzę z psem na spacer. Wracam.... Po godzinie zauważam że psa nie ma w domu. Szukam. Nie ma. Panika Słysze piski pod drzwiami Otwieram drzwi .... Ciapek siedzi skulony na wycieraczce z wyrzutem w oczach..., wracajac zamknąłem mu drzwi przed nosem...... Ile razy wychodziłem na spacer z psem BEZ PSA - nawet nie będę liczył Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pawson 03.08.2006 19:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2006 Hehehehe Ja jetstem potwonie roztargniony i tak jak napisałaś często jest to powodem mniejszych i wiekszych gaf. Tak na szybko: zima 2000 (?) roku ja i mój syn wychodzimy z mieszkania do osiedlowego garazu , otwieram go i wsiadma do samochodu, podczas gdy synalek (14 lat) czeka na zwenatrz. Wyjezdzam Zapominam kompletnie ( x 1000000) że przyszedłem do samochodu z synem i jade BEZ NIeGO!!!!!! do pracy . Syn zostaje pod garazem bez kluczy do domu i tylko dobrzey sasiedzi przygarniają go do domu i dzwonią do pracy do "tatusia" że zostawił dziecko na ulicy Żona do dzis nie wie bo by mnie ...zabiła Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kofi 03.08.2006 20:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2006 Kiedyś - daaawno, gdy o operacjach plastycznych mogły marzyć tylko aktorki albo mocno majętne osoby rozmawiałyśmy sobie z koleżnką (10 lat starszą) , która aktorka co sobie "poprawiła" no i ja zachłystywałam się co ja bym sobie zoperowała (prawie wszystko), a ta koleżanka mówi, że nic, no może włosy by zagęściła. Na to ja "Coooo, naprawdę nic byś nie zmieniła?" Na co ona: "A uważasz, że powinnam?" Wcale nie uważałam, że powinna, bo to ładna dziewczyna, ale wtedy wydawało mi się, że jak można coś zmienić, udoskonalić, to czemu nie Teraz jestem jakoś bardziej przywiązana do siebie, chociaż do poprawki to akurat więcej mam niż wtedy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
willdseahorse. 03.08.2006 20:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2006 Tezeusz to my bysta se mogli rekę uściskać chopie Wiela roków temu ida ja se ulicą z moja pierworodną córuchną Martynką (tak roczek czy półtora roku miała ) ciągnąc sanki na których siedziała opatulona , bo zimno okrutnie a sniegu nasypało od .... I sie napatoczył funfel po drodze co ze swym psem szedł na spacyr - to se idziemy i godamy.... Nagle ja sie ogladam a sanki co ciągne - puste a dzieciaka ..ni ma Puścił ja żech sanki i latam jak oparzony w te i wewte a tam tylko sniegu zaspy a pozatym nie wiem jak długo juz ja te sanki samuskie ciągnął Nagle....widze ja tego psa funfla , co siedzi het daleko przy chodniku i ani drgnie.... leca ja sprintem (chyba zech rekord swiata pobił) patrze a w zaspie moja Martynka leży i sie jej gęba cieszy bo psisko nad nia morde ma....i grzeje ją własnym cielskiem O jezu - ja żech nie wiedziol co najpirw ściskać - psa czy córkę Żona tyż nic nie wie - bo tyż bym nie żył Od tamtyj pory - nigdy zech ja dzieciaka juz nie zgubił tak przy okazji - nie wiem czemu - ale kobietom nigdy sie takie rzeczy nie przytrafiają Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marjucha 04.08.2006 05:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 Dwa lata temu byłem świadkiem na ślubie swoich najlepszych przyjaciół. Podczas zwyczajowego składania gratulacji pod kościołem i wręczania prezentów, asystowałem Im i odnosiłem prezenty do samochodów. W pewnym momencie życzenia składał Jego chrzestny i z rozpędu pocałował także Pana Młodego w rękę. Ja niestety parsknąłem śmiechem, a składający życzenia spalił się ze wstydu. Od tego czasu stara się mnie unikać, a mi do dziś wstyd, że wprowadziłem w zakłopotanie tego sympatycznego pana. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kryspin 04.08.2006 07:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 Tak na szybko co mi się przypomniało to fakt że jeszcze za czasów LO poszedłem do szkoły, dwonek siadam w ławkę i... ups zapomniałem plecaka zabrać z dumu Inna moja wpadka to śmigałem kiedyś służbowo po Warszawie. I gdzieś na Ursynowie pędziłem nie przepisowo bo byłem spóźniony na spotkanie cyrka 100 km/h. Przejechałem krzyżówkę (dwupasmówki z dwupasmówką) i będąc już za krzyżówką na wysokości pasów zerknąłem w lewo a tu kolejka do krzyżówki (hmm myślę czemu) w jakimś aucie pan stuka się w głowę i na mnie patrzy ups.. zerkam w lusterko u aż mi się gorąco zrobiło. Droga którą jechałem była drogą podporządkowaną i powinienem się zatrzymać i ustąpić pierszeństwa... a ja przeleciałem przez krzyżówkę 100 można powiedzieć w 100% na wariata i miałem 100% farta jeszcze przez wiele kilometrów gryzło mnie coś zwane może nie tyle sumieniem ale wyrzut głupiego bezmyślnego błędu który przecież mógł kosztować życie lub cierpienie ludzkie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Marcin_Łódź 04.08.2006 07:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 moja historia z typu: "w podróźy" Daaawno temu wracaliśmy całą rodziną z wesela, które odbywało się około 60 km od naszego miasta (Kalisz). Jechaliśmy więc wynajętym autobusem, coby kierowcy też mogli bawić się "na fali" No i nad ranem nastąpił moment powrotu. Tak się złożyło, że siedziałem na pierwszym z brzegu miejscu. W chwilę po odjeździe spod sali weselnej, zasnąłem. Obudziłem się w momencie kiedy ludzie wysiadali, wysiadłem więc z nimi. Postałem chwilę na chodniku, popatrzyłem jak autobus odjeżda. Rozespany rozejrzałem się dookoła - a tu nikogo. Ci co ze mną wysiedli zniknęli a ja stoje na jakimś skrzyżowaniu, nie wiem w jakim mieście (potem okazało się, że to był Konin, w którym wysiadło kilka osób z dalszej rodziny) Tak więc stoje w niedzielę o 6 rano w październiku na środki ulicy, "zmęczony", nie wiem gdzie jestem, komórki nie mam, grosza przy duszy tak samo... No ale ktoś się zorientował w autobusie, że mnie nie ma i cały autobus wracał w poszukiwaniu zagubionego pasażera. Znaleźli mnie tam gdzie wysaiadłem stojącego na ulicy, zmarźniętego, niewyspanego. Do dzisiaj czasem się ze mnie śmieją. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Majka 04.08.2006 08:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 całe moje życie jest usłane różnymi gafami. Przykładowo: - zawody wysokiej rangi, rozdają nam numery startowe, idziemy do wyciągu. Szpanerskie stroje, 2 pary nart, oczywiście bez kolejki ku zazdrości tłumu czekającego godzinami na mozliwośc wyjazdu. Ładuję się na krzesełko, kiwam nogami, patrzę ................ a ja zamiast butów narciarkich mam bamboty - egzamin z nawigacji. Wszyscy skupieni, glowią się liczą. Do sali wparowuje ekipa garniturowców i cos pierniczy - tu bedzie gablotka, tam podświetlana tablica .................. Wstałam i wyprosiłam towarzystwo. Później się okazało, że byli to goście z ministerstwa - przyjęcie wydawane przez jednego z ambasadorów w kraju europejskim. Glodna jestem jak cholera, a tam tylko potrawy w tym czasie dla mnie nie jadalne, czyli różne go rodzaju owoce morza/. Widzę na półmisku makaron. Nabieram pełny talerz, zbliżam widelec do ust, a tam ................... tysiące oczu na mnie patrzy Połknęłam bez gryzienia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agnieszka1 04.08.2006 08:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 Majka Polskie góry, wyciąg narciarski orczykowy Wraz ze znajomymi sobie wskakujemy Nadjezdza moj, łapię , siup pod posladki spadłam Trzymam to to, to mnie ciagnie , ja na brzuchu pokonuję metr, 2,3 - ludziska krzycza - pusc sie! a ja nie ,trzymam dalej < nie wiem dlaczego> Wyciag zatrzymano ,podbiega Pan i mowi - teraz sie puscisz? Matko huto - wstyd na calego A inna wpadka - to było w 2 klasie szkoly podstawowej ( dawno,ale do dzis pamietam). Zima, do szkoly bylo na 8, wiec trzebabylo sie spieszyc juz od momentu wstania. Wiec raz, raz, szybko sie ubralam, umylam, zjadlam, tornister na plecki i sio do szkoly. 1- sza lekcja w-f. Sciagam sweter i widze wlepione we mnie oczy kolezanek no co? Spogladam tam gdzie oczy kolezanek patrzą ............ piżama myslalam ze sie spale ze wstydu w sklepach nie raz juz mialam ze podchodze do sprzedawczyni - przepraszam moze mi pani z tego rozmiar dac odpowiedni? - ja tu nie pracuje! sorki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 04.08.2006 08:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 (edytowane) No ale wątek jak dla mnie! Wciąż mam takie wjazdy. Oczywiście lepiej pamiętam roztargnienie niż gafy cdn - niestety... Edytowane 21 Listopada 2014 przez bratki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 04.08.2006 08:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 No właśnie : kilka razy wylądowałam i w szkole i w pracy, bez... spódnicy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Majka 04.08.2006 08:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 No właśnie : kilka razy wylądowałam i w szkole i w pracy, bez... spódnicy. mnie się zdarzyło, że wysiadam z auta, patrzę a ja jestem w kapciach Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agnieszka1 04.08.2006 09:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 heheheh dziewczyny A ja raz jechalam autobusem, daleko nieco Jade, jade, nudno jak nie wiem, o jest moj przystanek. Podrywam sie , wstaje, o raju ale mi noga zdretwiala, ciagne wiec sie jak kaleka do drzwi, stawiam noge na schodku nie mam buta, nie mam buta !!!!! Krzycze, gdzie moj but? widzial ktos buta? Pani wola - ja mam , ja mam, zostal pod siedzeniem ...... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kryspin 04.08.2006 09:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 wysłałem kierowce z firmy w Płocku do Janikowa pojechał - tylko zapomniałem dopisać że do tego koło Inowrocławia - kierowca pojechał do tego pod Poznaniem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Majka 04.08.2006 09:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 heheheh dziewczyny A ja raz jechalam autobusem, daleko nieco Jade, jade, nudno jak nie wiem, o jest moj przystanek. Podrywam sie , wstaje, o raju ale mi noga zdretwiala, ciagne wiec sie jak kaleka do drzwi, stawiam noge na schodku nie mam buta, nie mam buta !!!!! Krzycze, gdzie moj but? widzial ktos buta? Pani wola - ja mam , ja mam, zostal pod siedzeniem ...... zaplułam monitor. Siedzę i ryczę, ze smiechu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marjucha 04.08.2006 09:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 No dobra przyznam się, ale strasznie mi głupio do dzisiaj. Kiedyś w pracy podrywała mnie koleżanka o siedem lat starsza i robiła to dosyć namolnie. Pewnego dnia opowiadałem, że jadę na imprezę i muszę zadzwonić do kolegi, czy mogę u niego zanocować. Ona na to, że chętnie mnie przenocuje. Potem kokieteryjnie dodała,że chyba taka najgorsza nie jest. A ja, młody szczyl, który poczuł się niezręcznie, bo to było w większym gronie, na to odpowiedziałem: "No wiesz, trochę za stara dla mnie jesteś" . Głupio mi do dziś dnia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agnieszka1 04.08.2006 09:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2006 heheheh dziewczyny A ja raz jechalam autobusem, daleko nieco Jade, jade, nudno jak nie wiem, o jest moj przystanek. Podrywam sie , wstaje, o raju ale mi noga zdretwiala, ciagne wiec sie jak kaleka do drzwi, stawiam noge na schodku nie mam buta, nie mam buta !!!!! Krzycze, gdzie moj but? widzial ktos buta? Pani wola - ja mam , ja mam, zostal pod siedzeniem ...... zaplułam monitor. Siedzę i ryczę, ze smiechu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.