Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Najwieksza gafa i/lub przypadki roztargnienia czyli.....


zielonooka

Recommended Posts

Raz kozie śmierć, ja spróbuję! Właśnie się wybieram.... :lol:

 

 

Słowo się rzekło...

Dawaj Jolu, samo swoi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

zasłyszane tydzień temu od znajomych więc w 100% nie moje ale w 100% autentyczne nie wiem tylko kogo za całą sytuację obciążyć mianem autora gafy:

 

spływ kajakowy, towarzystwo mieszane, piekni trzydziestoparoletni acz słabo się znający. Wyjazd raczej integracyjno matrymonialny niż zgrano paczkowy. mała przerwa na piwko. Okoliczności przyrody urokliwe; polana ogrodzona żerdziami, otoczona lasem, obsiana trawą miękką jak łabędzi puch. Towarzystwo porozkładane na materacach, kocach, sączy złocisty trunek gawędząc leniwie. Jedna z pań w kostiumie za milion dolarów, nogi gazeli, twarz warta tyleż co kostium a to przechadza się sprężyście między resztą, a to wygina zachęcająco przy żerdziach. nagle z jednego materaca rozlega sie w przestworza głos (najlepszej przyjaciółki tej wyginającej się niemożebnie):

 

EEEEEEEEEEEE, ANKA SZNUREK OD TAMPONA CI Z MAJTEK WYLAZŁ, POPRAW SOBIE.

 

pytanie: kto popełnił gafę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

najlepsze jest to, że niosąca pomocną dłoń przyjaciółka od okrzyku na dyskretne wyrzuty męża, że tak się nie robi, że trzeba było na bok odciągnąć, zwrócic uwagę, że zrobiło się niefajnie, i jakos tak, że nie powinna, zupełnie nie rozumie o co kaman bo przeciez i tak wszyscy to widzieli
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

najlepsze jest to, że niosąca pomocną dłoń przyjaciółka od okrzyku na dyskretne wyrzuty męża, że tak się nie robi, że trzeba było na bok odciągnąć, zwrócic uwagę, że zrobiło się niefajnie, i jakos tak, że nie powinna, zupełnie nie rozumie o co kaman bo przeciez i tak wszyscy to widzieli

a jeżeli nie widzieli, to w każdym razie powinniv :D :lol: Nie smaczne. ale ja może bym też tego wyginania nie wytrzymała :roll: :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to i ja dorzuce.

 

Większa moja wpadka miała miejsce w Dover z 15lat temu. Jechałam do szkoły angielskiej na kurs językowy. Rzeczy miałam spakowane w torbę granatową na ekspres (nie podpisaną niestety). Autokar zatrzymał się w Dover kilka osób wysiadło, również ja wzieliśmy bagaże z luku no i jazda dalej w taxi i do rodziny angielskiej. Dojeżdzam na miejsce witam się z nimi (to Irlandczycy) idę do swojego pokoju i otwieram torbę. Mym oczom ukazuje się skórzana brązowa kurtka (usiłuje sobie przypomnieć kiedy ją kupiłam ), dalej męska koszula , spodnie itd. Okazało się że moja torba pojechała do Combridge z jakimś kolesiem. Ja wzięłam nie swoją ale identycznie wyglądającą . W efekcie tej przygody musiałam przez prawie 2 tygodnie chodzić w ciuchach tej Irlandki która miała 150 cm ( ja mam 170)

 

Druga wpadka przez którą omal zawału nie dostałam. Wracałyśmy z koleżanką z imprezy z osiedla studenckiego (Lumumbowo się nazywa-Łodziaki wiedzą o co chodzi) było b. późno i nic długo nie przyjeżdzało. Nagle z koleżanką zobaczyłyśmy jakiś tramwaj więc mówię chodź zawsze gdzieś dojedziemy bliżej domu. "tramwaj" zatrzymał się wsiadłyśmy ...no i okazało się że to jakaś odśnieżarka torów tramwajowych a wniej 4 facetów. Az mi się słąbo zrobiło. Mówię wieć do kumpeli słuchaj zapamiętuj ich twarze jakby coś. Na szczęście Panowie okazali się mili i podrzucili nas w stanie nienaruszonym. Z wdzięczności wysupłałyśmy jakies pieniądze w podzięce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dawno temu jechałam w zatłoczonym autobusie. Widzę za sobą faceta(przystojnego 8) ). tak sie obcieliśmy spojrzeniami i nagle czuję coś na pupie. Przekonana i rozczarowana, że ten fajny facet okazał sie świnią drę się na cały autobus: Ty zboczeńcu!!! Okazało się, że to teczka tego pana, a nie ręka. Niestety :cry:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako kobieta ciężarna muszę dość często robić badanie moczu. Ostatnio zgromadziłam trochę więcej tego specyfiku w stosownym kubeczku, ponieważ gin dodatkowo zalecił zrobienie posiewu. Wchodzę do laboratorium, z uśmiechem mówię Pani, że poproszę badanie ogólne i posiew, po czym wyciągam z torebki pojemniczek nie patrząc na niego. Zerknęłam, gdy już znalazł sieę przed laborantką i krzyknęłam: " A gdzie jest mocz??????!!!!!!!!!!! :o :o :o "

Okazało się, że cała zawartość została wchłonięta przez torebkę, skórkowe rękawiczki, notatnik i inne.... :oops:

Tyle towaru się zmarnowało :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...] nagle czuję coś na pupie. Przekonana i rozczarowana, że ten fajny facet okazał sie świnią drę się na cały autobus: Ty zboczeńcu!!! Okazało się, że to teczka tego pana, a nie ręka. Niestety :cry:

I jak my faceci mamy Was zrozumieć... Tak źle i tak niedobrze.... :wink:

 

Bo ten pan się powinien z pękiem tóż pchać a nie z ręką albo z ręką trochę później. A tu ani róż, ani ręki, tylko teczka. jak nie być rozczarowaną :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość elutek
[...] nagle czuję coś na pupie. Przekonana i rozczarowana, że ten fajny facet okazał sie świnią drę się na cały autobus: Ty zboczeńcu!!! Okazało się, że to teczka tego pana, a nie ręka. Niestety :cry:

I jak my faceci mamy Was zrozumieć... Tak źle i tak niedobrze.... :wink:

 

Bo ten pan się powinien z pękiem tóż pchać a nie z ręką albo z ręką trochę później. A tu ani róż, ani ręki, tylko teczka. jak nie być rozczarowaną :roll:

 

 

"A gdybym musiał odejść

Z teczką od twego ciała?

Uciekać do robala

To co byś powiedziała?"

 

tak mi się skojarzyło... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W odległych już i bardzo barwnych latach 90. ubiegłego wieku los rzucił moją skromną osobą w okolice Moskwy...A właściwie w jej centrum ale historia ta wydarzyła się za "kalcom" w Ośrodku wypoczynkowym wojsk lotniczych "Paljot". W latach tych, z zaopatrzeniem w żarcie było w stolicy mocarstwa baaaaaaaardzo słabowato. Przekładało się to na jakość posiłków, serwowanych nam w stołówce lotniczej. Wystarczy jako przykład podać wszystkie sałatki cuchnące zapachem zrazu nieodgadnionego pochodzenia a po wnikliwym, długim śledztwie ujawniwszy się w postaci "masła", czyli oleju, tak jednak parszywego jak jego wygląd w zasyfiałej beczce w jakimś osiedlowym supermarkecie nalewany do byle czego byle czym tworzący rozlewisko na burej posadzce w promieniu kilku metrów...ale o czym to ja chciałem...

Aha, monotonia i lichość posiłków spowodowała usilne poszukiwania jakiegoś jedynego choćby substytutu znanej potrawy a osiągalnej tam i wtedy...swoją drogą angole, którzy też tam byli to dopiero rozpaczali-nic nie chwytali-"jak to leży tam? żywy?"pytali o mauzoleum tego łysego bydlaka...no i metodą skojarzeń:lotnik,wojsko,prowiant,czterej pancerni i pies,puszki,mielonka wpadłem na pomysł "załatwienia" takich puszek z nieprzebranych rezerw krasnoarmiejców. Jako pośrednika wybrałem jedną z kucharek, które czasami podwoziliśmy wieczorem w kierunku stolicy użyczając miejsc w naszym busiku. Tak więc pewnego dnia jadąc wieczorkiem mówię "Ciocia" z takim "t" na początku bo wielo, wieloletnia nauka języka naszych sąsiadów nie poszła na marne i wspomagana praktyką przynosiła zadziwiające efekty w postaci włączania taksometru przez dryndziarza po zamówieniu kursu co było wyczynem, chwaląc się, nie lada dla "inostrańca". Tak więc mówię "tiotia", dalej pozwolicie w ojczystym języku bo znajomość rosyjskiego chyba nie jest zbyt powszechna..., chciałbym kupić "banki" czyli puszki-takie z zapasów wojskowych bo te są najlepsze-staram się przypodobać. Kucharka będąca wcześniej osobą bardzo przyjazną i otwartą nagle sztywnieje patrzy spod byka i tylko "nie znaju". Co jest? myślę sobie, coś nie zrozumiała chyba? I "dawaj apiać" tłumaczę o co mi chodzi - a ona w końcu, że to trzeba do "naczalstwa", ona się nie zna i obraca się do okna, koniec gadki. No trudno, nie to nie, spróbuję gdzie indziej.

Wysiadła po drodze, ale mnie nie daje spokoju to jej zachowanie. Co ja takiego zrobiłem, powiedziałem, że ona się na mnie prawie obraziła, skąd ta oschłość w jej głosie...To była taka fajna babka gdzieś po 50. waga gdzieś koło 100, lubiła mnie, pożartowała...ki czort?

I nagle w tą pustą głowę-jeb-walnął piorun! Nieszczęśliwie chciałem użyć słowa "banka" a liczba mnoga więc "banki"...

chciałem, ale powiedziałem "TANKI"!!!

 

Na drugi dzień idę do niej tłumacząc się z trudności językowych napotykanych w obcym kraju, a ona tylko "durak" i łup mnie szmatą przez plecy.

 

Po latach to sobie myślę, co by było jak bym poszedł do jakiegoś oficera...Pewnie bym był właścicielem T-72.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak byliśmy na etapie szukania działki to jeździłyśmy z koleżanką która też szukała działki po okolicznych wsiach i oglądałyśmy namiętnie okolice. Było to jakoś w marcu, większość dróg na wsiach gdzie jeździłyśmy zupełnie nieutwardzonych, wszędzie błoto i kałuże. Wjechałyśmy w jedną z takich polnych dróg, na końcu której miała się znajdować działka do sprzedania. Jedziemy, jedziemy, coraz bardziej grząsko się robi, kałuże ogromne, zaczyna się robić nieciekawie,więc zdecydowałyśmy się wracać. Ale że cofać jeszcze średnio umiałam, to pojawił się problem. Wymyśliłam więc sobie że zawrócę po polu i mówię koleżance, wejdź na pole i zobacz czy twardo. No to weszła, przespacerowała się i mówi, że twardo.Więc ja ucieszona pięknym łukiem wjechałam w pole i już tam zostałam...Okazało się że samochód waży trochę więcej co nam zupełnie nie przyszło do głowy :lol: Dostarczyłyśmy rozrywki okolicznym mieszkańcom siedząc przez godzinę w zakopanym w błocie samochodzie, dopóki nie przyjechał mój mąż i nas z pomocą kilku tubylców nie wyciągnął :roll:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem na szkoleniu - w duzej firmie poza moim miastem.

Firma oprócz tego że duża ma też bardzo dużą łazienkę (zamykaną na kluczyk) i w tej duuużej łazience jest na koncu mniejsze pomieszczenie (też zamykane na kluczyk) z kibelkiem.

Przerwa obiadowa - poszłam do łazienki - zamknęłam się starannie na pierwszy zamek (nie wiem po co?!) po czym poszłam do tego malego kibelka i też się zamknęłam. No i spełnił się koszmar jaki czasem mi się śni - zamek w małym kibelku się zaciął.

Nie dało rady wyjść ani górą, ani dołem, krzyczałam ale nie słychać było bo oddzielała mnie jeszcze duża (zamknięta na klucz) łazienka. Prawie pokaleczyłam sobie rece szarpiąc za klamke i prawie się popłakałam.

Potem opadłam z sił i zaczełam beznadziejnie i miarowo walić zdjętym z nogi butem. O dziwo po jakiś 10-15 minutach słyszę jakieś krzyki, więc znów krzyczę że się zatrzasnęłam (ale nawet nie wiem czy osoby na korytarzu w ogóle mnie słyszą) Po kolejnych 10 minutach (siedzę już prawie trzy kwadranse) słyszę warczenie wiertarki. Hałas, jakieś okrzyki, zamki puszczają - najpierw od dużej łazienki, potem od małego kibelka gdzie siedzę uwięziona. Okazuję się że to sam Pan Dyrektor Dużej Firmy z wiertarką w ręku mnie uwolnił. Wychodzę czerwona, spocona (z gorąca i emocji) , rozczochrana, wszyscy się na mnie gapią, wstyd na dwadzieścia fajerek :oops:

No ale żeby tego było mało to potem znów chce skorzystać z toalety - zamki oczywiście rozkręcone i rozwalone - otwieram drzwi i wpadam na Dyrektora (na szczęście już skończył i mył ręce).

Jedyne co wydukałam to : ojej , widzi pan znowu toaleta i znowu ja....

:oops: :lol: :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...