Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Najwieksza gafa i/lub przypadki roztargnienia czyli.....


zielonooka

Recommended Posts

Ja dziś rano, nieprzytomna jak to w poniedziałek, zachowałam się jak typowa blondynka z kawału. Wyjechałam samochodem za bramę, jadę sobie po mojej uliczce i nagle stop - wcisnęłam hamulec na maxa (dobrze, że za mną nikt nie jechał) bo pomyślałam "czy ja zabrałam KLUCZYKI DO SAMOCHODU.... Potem, jak doszła do mnie niedorzeczność sytuacji jechałam i śmiałam się dobre 5 minut.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Jakiś miesiąc temu koleżanka w pracy mnie pyta, czy byłam w końcu na Bondzie w kinie.

 

 

Mówię, ze nie, najpierw przygotowania do imprezy, potem do wyjazdu urlopowego, potem wyjazd i jak wróciłam, to w kinie nie było już ani Bonda, ani Pokłosia, ani Mojego roweru.

 

 

Ona na to - jakiego roweru?

 

 

-No "Mojego roweru"

 

- Ukradli Ci rower? ?!?!?!?!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moze ,nie tyle wpadka ,ale moje sarkastyczne poczucie humoru.Zalatwiamy papiery w USC .urzedniczka sie pyta mnie o stan cywilny,stoje taki troche skonfundowany i niesmialo wyszeptalem :"rozwiedziony ,no ,ale wie pani poniewaz jestesmy w Uni ,to zeby to tak brzmialo swiatowo moglaby pani wpisac "second hand" .Mina urzedniczki bezcenna :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moze ,nie tyle wpadka ,ale moje sarkastyczne poczucie humoru.Zalatwiamy papiery w USC .urzedniczka sie pyta mnie o stan cywilny,stoje taki troche skonfundowany i niesmialo wyszeptalem :"rozwiedziony ,no ,ale wie pani poniewaz jestesmy w Uni ,to zeby to tak brzmialo swiatowo moglaby pani wpisac "second hand" .Mina urzedniczki bezcenna :-)

 

Dobrze że nie tani armani :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks później...

No to się przyznam bo w nastroju jestem.

W miniony weekend wybraliśmy się do Leroya po czerwoną fugę (80 km jechaliśmy)

Fugę udało się kupić, wychodząc ze sklepu pewna że mąż podąża tuż za mną, odwracam się i wrzeszczę (bo wiało trochę) - Ale jestem szczęśliwa, fugę kupiłam - i w tym momencie dostrzegłam wielkie zdziwione oczy........ obcego faceta :rotfl: Żeby jeszcze chociaż to moje chłopisko gdzieś na horyzoncie było, ale gdzie tam wokół żywej duszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:lol2:

 

Kwitko, miałam podobnie jakiś czas temu. Byłam z córką w sklepie. Niemrawy sprzedawca mnie trochę osłabił, bo mi się śpieszyło. Po wyjściu ze sklepu, przekonana, że córka idzie za mną, rzuciłam za siebie dość głośno: Ten sprzedawca rusza się jakby mu ktoś jeża w doope wsadził. No i oczywiście powiedziałam to do jakiegoś młogego faceta, który wyszedł zza rogu, a córka została w sklepie, bo jeszcze oglądała jakieś kartki walentynkowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

ale się obśmiałam z rana :lol2:

ja też jestem strasznie roztrzepana i czasem jakas pomrocznosc mnie dopada, najbardziej pamiętam jak dzwoniłam kiedyś na infolinię banku i strasznie wtedy zestresowana odpowiadałam na pytania, pan mnie w koncu poprosił o przeliterowanie jakiejś nazwy na zasadzie a jak ania m jak malwina

a ja co??? no to pan mi jeszcze raz tłumaczy proszę podać nazwę literując a jak ania itd, a ja czarno przed oczami, mozg mi sie wyłączył i dalej co??? nie rozumiem? (matko co za wstyd) pan mi to chyba z szesc razy powtarzał, a ja naprawde nie wiedzialam o co chodzi, no pustka totalna. Teraz jak sobie to wspominam to ryję się ze śmiechu i wstyd straszny.

I najlepszy tekst mojej siostry, ... oglądamy tv i pojawia się na ekranie informacja : "ogłoszenie płatne", a siostra krzyczy Przełącz! nie będziemy płacić!!! :rotfl::rotfl::rotfl:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś rano, nieprzytomna jak to w poniedziałek, zachowałam się jak typowa blondynka z kawału. Wyjechałam samochodem za bramę, jadę sobie po mojej uliczce i nagle stop - wcisnęłam hamulec na maxa (dobrze, że za mną nikt nie jechał) bo pomyślałam "czy ja zabrałam KLUCZYKI DO SAMOCHODU.... Potem, jak doszła do mnie niedorzeczność sytuacji jechałam i śmiałam się dobre 5 minut.

 

Ja czasem z telefonem przy uchu szukam tego telefonu. :cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa dni zajęło mi przeczytanie całego wątku :D Było warto :D

 

Z cyklu budujemy dom... inwestorką wtedy byłam "młodą" - jarała mnie każda cegiełka i każdy wypad do marketu budowlanego. Na działkę zajechał kibel o dźwięcznej nazwie WC Serwis i został postawiony przy przyczepie, w której zamieszkali murarze. Czy to dziwne, że chciałam uwiecznić na zdjęciu ów podniosły moment? Pstryk apataru nastąpił jednocześnie z gromkim rechotem panów budowlańców: "Buuhahahahaa... bardachę fotografuje!!" :D

Edytowane przez m&m niewielki m05b
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja tak o mlodych inwestorkach mam anegdotke.

Kilka lat temu pracowalem sobie w hurtowni mat. budowlanych jako stacjonarny sprzedawca, mlody chlopak wtedy bylem, 22-23lata moze... Trafilo do mnie mlode malzenstwo budujace dom nieopodal, zlapalismy swietny kontakt, byli stalymi klientami od stanu surowego po wykonczenie. Historia juz z etapu budowy: wybieranie kolorow farb wewnetrznych.

Facet: mlody energiczny, zabiegany i zajety zarabianiem kasiorki, totalny brak czasu na zajecie sie budowa

Kobieta: sliczna, zgrabna, zadbana blondyneczka w wieku 28-30lat, zawsze usmiechnieta i zadowolona kobieta zajmujaca sie budowa, zazwyczaj ubrana w spodniczke i bluzeczke (jak bylo cieplo), wiec jej wizyta za kazdym razem pozytywnie wplywala na samopoczucie calej zalogi.

Istotna sprawa jest fakt, ze uzywalismy wtedy krotkofalowek do kontaktu z chlopakami z magazynu, kazdy z nich nosil przy pasku krotkfalowke, ja jedna mialem u siebie na biurku, bardzo przydatne i sprytne rozwiazanie, bo nie tracilo sie czasu na znalezienie wlasciwego magazyniera.

No i wpada moja ulubiona klientka, siada po 2stronie biurka i wybiera sobie kolory farb ze wzornika, zauwazyl to chlopak odpowiedzialny za barwienie farb i wiedzac, ze zaraz dostanie liste kolorow do wymieszania zostaje w biurze stajac za krzeselkiem klientki. Ona siedzi, on stoi za jej plecami... lato... bluzeczka i spodniczka, wymowny wzrok kolegi magazyniera mowi: " mam teraz najlepsza pozycje w firmie .... " :) wiadomo... faceci....

Stoi tak z 3-4 minuty i nagle odzywa sie krotkofalowka u niego na pasku i jednoczesnie moja na biurku, rozmowa 2 innych chlopakow z magazynu:

"...... tszzzztttttttt hej, widzieliscie gdzies Łukasza? Gdzie on jest......

........tszzzzttttttt widzialem... w biurze stoi i gapi sie w cycki blondynie......"

Nie wiedzialem co mam ze soba zrobic.... glowa w dol, reka zakrylem twarz i staram sie nie wybuchnac smiechem... w biurze cisza... chlopaki zza innych biurek widze ze leza na klawiaturach i staraja sie opanowac, na to nasza wspaniala klientka odwraca sie i patrzy w gore na Łukasza.... chcial spuscic wzrok w dol... no ale jak to zrobic.... wiec natychmiast glowa w gore i patrzy w sufit... w tej pozycji wytrwal z pol minuty... a klientka siedzi i patrzy na niego. Mysle sobie... trzeba go ratowac... mowie do niego: Łukasz idz sprawdzic w mieszalniku czy mamy pigment nr 08 bo mi program podpowiada ze sie konczy...

W zyciu nie widzialem tak wdziecznego wzroku u kolegi w drodze na magazyn.

Wybrnelismy jakos.... sytuacja opanowana mysle sobie... skadze znowu....

Lukasz poszedl barwic farby, zaczyna sie dialog, K: - Klientka, B: Bartek(ja)

K: Panie Bartku... a co ja jeszcze potrzebuje do tych farb?

B:Wałek, kuwete, pedzel, folie, tasmy... itd... prosze sobie wybrac z regalu

(klientka podchodzi do regalu z akcesoriami malarskimi)

K: Panie Bartkuuuuuu.... a ten walek to bedzie dobry? (trzymajac w rece jakis tam walek)

B:Tak Pani Kasiu, ten sie nadaje do tych farb

K: A czemu on taki gruby? Nie bedzie dla mnie za gruby?

B: (mysl: "o k.... zaczyna sie znowu") odpowiedz: nie grubosc walka nie ma wiekszego znaczenia (natychmiast pozalowalem w myslach tego co powiedzialem)

K: Jak to grubosc nie ma znaczenia? ja lubie grube, ale ten moze byc dla mnie za gruby i dlugi. Pan na pewno ma taki ktory mi bedzie najbardziej odpowiadal.

B: (mysl: "opanuj sie... opanuj sie.... tylko spokojnie.... mysl o czyms innym, mysl o czyms innym") W takim ukladzie prosze wziac ten obok... ma mniejsza srednice i jest krotszy

K: (odklada, bierze inny, wybiera raczke do tego walka) O jak dobrze lezy w dloni, bedzie sie nim dobrze pracowalo..

B: (milcze.... nie moge nic powiedziec... czuje ze krew zaczyna mi sie gotowac i coraz mniej jej zostaje w glowie... wiecie o co cho....koledzy przy biurkach obok znowu leza na klawiaturach)

K: (podchodzi do pedzelkow tych wygietych, tzw "kaloryferowcow") O... ten jaki krzywy! A po co mi taki krzywy?

B: On wejdzie w trudno dostepne miejsca, za kaloryfer np... (znowu w myslach do siebie... TY BARANIE! CO TY MOWISZ !)

K: Taaaakkk ? Ale taki krzywy? Wejdzie mi tam do samego konca? To jak tak, to ja bardzo bym chciała... A moze Pan Panie Bartku przyjść tu do mnie i mi go włożyć (pauza....) do koszyczka?

B: (nie ma mnie juz.... jestem w innym swiecie.... obrazowo mniej wiecej....)

http://www.breiter.home.pl/kojot.jpg

B: .... Pani Kasiu... przepraszam... nie za bardzo moge wstac i do Pani podejsc....

K: Ok, to wezme ten i wypróbuje go w domu

 

Sytuacja opanowana... dialog mniej wiecej sie zakonczyl gdzies na tym etapie... Klientka poszla na magazyn... a ja zapalic... zapalilem 3 pod rzad ....

Wrocilem do biura, okazalo sie ze klientka podjechala do chlopakow cofajac i przez uchylone okno do Lukasza wreczajac mu wztke powiedziala jeszcze: "A moglby Pan mi zapakowac to od tylu?"

 

No i koniec historii.. powiem Wam ze minelo kilka lat a jak to wspominam to jeszcze mi sie paszcza cieszy ... to poki co byla najzabawniejsza dla mnie historia z zycia zawodowego.

Edytowane przez fighter1983
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

figter ..................mam oczy pelne łez ........pod fotelem jakas plama , chyba gacie zmoczyłem ...........klawiatura i monitor .....tfuj ....:lol::lol::lol: żonka przyleciała zobaczyc co mi jest ...czy przypadkiem się nie zadlawiłem czymś i się nie duszę Edytowane przez jar.os
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

figter ..................mam oczy pelne łez ........pod fotelem jakas plama , chyba gacie zmoczyłem ...........klawiatura i monitor .....tfuj ....:lol::lol::lol: żonka przyleciała zobaczyc co mi jest ...czy przypadkiem się nie zadlawiłem czymś i się nie duszę

No ciesze sie ze sie historia podobala :) Takie perelki powoduja ze az chce sie isc do pracy i pracowac z ludzmi. Gdybym mial ranking klientow to Pani Kasia jest nr.1 i dluuugo jej nikt nie przebije. A przeciez mogla strzelic focha i zrobic awanture po tym "gapieniu sie w cycki" ... ale wolala nas zmiazdzyc nasza wlasna bronia i trzeba jej przyznac - udalo jej sie to. Ech... chcialbym ja jeszcze spotkac kiedys na swojej drodze zawodowej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fighter, przy remoncie mieszkania miałem podobną sytuację jak na tym obrazku.... tyle że sytuacja raczej odwrotna... tak szybko jeszcze nie skończyłem remontu... mało pędzli nie zostawiłem tak się za mną kurzyło...

 

ehh człowiek wtedy młody był i głupi... a jak to mawiają nasi bracia Czesi - to se ne wrati... a szkoda ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A musi być z tematyki budowlanej?

 

Bo jeśli nie, to mam coś z własnych doświadczeń. Jestem osobą dość roztrzepaną i roztargnioną i czasami to się ujawnia w sposób... no ciekawy.

 

Podjechałem kiedyś (dobre 7 lat temu) z żoną na stację benzynową. Standardowa akcja, jak to na stacji: samochód pod dystrybutorem, żona jako pasażer, ja zatankowałem samochód i poszedłem do kasy zapłacić. Coś mi wtedy mocno głowę zaprzątało, nie pamiętam co, zresztą nie jest to ważne, pochłonięty byłem tym całkowicie.

W każdym razie pochłonięty tymi myślami wróciłem do samochodu, otworzyłem drzwi, wsiadłem na siedzenie kierowcy i usiłując wcisnąć kluczyk do stacyjki zacząłem referować żonie, co właśnie wymyśliłem. Dobre zdanie zdążyłem wypowiedzieć, zanim usłyszałem z boku:

- ale.... pan się chyba pomylił?

 

Cóż. Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że ten drugi samochód miał ten sam kolor i typ nadwozia, było wtedy po zmroku, a ja naprawdę miałem głowę zaprzątniętą czymś innym. Wysiadałem z tamtego samochodu w tempie ekspresowym. A żona moja całą sytuację wypomina mi do dziś, ze szczególnym naciskiem na fakt, że "ta druga" była blondynką :D

 

J.

 

PS: szczęście w całej sytuacji miałem, że "ta druga" była równie zszokowana, jak ja potem i nie nakładła mi przez łeb torebką czy zdjętym z nogi butem albo co gorsza nie wyciągnęła z torebki gazu...

Edytowane przez Jarek.P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...)

 

PS: szczęście w całej sytuacji miałem, że "ta druga" była równie zszokowana, jak ja potem i nie nakładła mi przez łeb torebką czy zdjętym z nogi butem albo co gorsza nie wyciągnęła z torebki gazu...

...lepsze od użycia gazu w zamkniętym samochodzie może być tylko "odbezpieczenie" roju pszczół... też w samochodzie... no parę z kuszki się wydostało i zaczęło nam latać w maluchu :D ...jechałem wtedy z ojcem z "łapanki" pszczół.

 

ps. dla niewtajemniczonych: praktycznie mogły wszystkie latać luzem bo w czasie rójki nie "gryzą" ale dla postronnych to mogło być przeżycie ;)

Edytowane przez Rom-Kon
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja może dołączę swoją historyjkę o fasolce po bretońsku.

Cztery lata temu, moje dziecko miało 2 lata, dzień jak co dzień. Żona ugotowała fasolkę po bretońsku na obiad. Zanim sobie ją nałożyłem (fasolkę, nie żonę ;)) na talerz, moja luba stwierdziła, że fasolka może inaczej smakować, bo dodała trochę innych ziół niż zwykle.

Ok., pomyślałem. Jem i jakiś taki strasznie dziwny (mocno słodki) smak miała ta fasolka. Ale ostrzeżony wcześniej dziwnymi ziołami przyjąłem, że tak ma być.

Wieczorkiem, gdy chciałem jak zwykle wziąć sobie magnez, smak fasoli się wyjaśnił.

W pojemniku na magnez (a kilka dni wcześniej otworzyłem nowe pudełeczko 50szt.) była słownie -jedna, rozmoczona tabletka magnezu i dwie fasolki.

Dla niewtajemniczonych przed przygotowaniem potrawy, fasolę moczy się około dnia w wodzie. Teraz co się stało?

Prawdopodobnie w trakcie jak się moczyła fasolka w garnku, moje dziecko wzięło sobie taboret i próbowało dostać się do szafki, (która nie była w jego zasięgu bez taboretu).

Niechcący przewrócił pojemnik z magnezem, którego zawartość się wysypała do moczącej się fasolki. Pewnie maluch próbował naprawić swój występek i chciał włożyć tabletki z powrotem (stąd 2 fasolki w pojemniku na magnez). Następnie jak gdyby nigdy nic odłożył pojemnik na miejsce. W składzie tabletek w dużej mierze był cukier, stąd słodki smak fasolki. Przed gotowaniem pewnie tabletki się rozpuściły.

 

Niestety cała akcja w tym momencie się nie skończyła.

Po przeliczeniu ile (mniej więcej) zjadłem w mojej porcji fasolki tabletek magnezu i faktu, że wyszło mi kilkukrotne (około 8-krotne) przekroczenie dziennej dawki mocno się zdenerwowałem (bo nie wiedziałem czy mogą być jakieś skutki). Z tego wzrostu ciśnienia pękło mi naczynko w oku, w związku z czym oko się strasznie zaczerwieniło. Wyglądało to jakby mi ktoś krew wlał w oko. Myśląc, że to skutek nadmiaru magnezu, udałem się czym prędzej na pogotowie.

Zabrałem oczywiście ze sobą pojemnik po magnezie, żeby lekarz wiedział co przedawkowałem. Wchodzę do lekarza. Byłem tak zdenerwowany tą sytuacją, że zacząłem straaaaaaszzzznnniiiiiiiiieeeeeee wwwwwwoooooooolllnnnnoooooo mmmmóóówwwiiiićććć.

(coś takiego mi się zdarzyło pierwszy i ostatni raz w życiu). No i mówię do babki, że wziąłem tabletki magnezu, bo były w fasolce,… i pokazuję babce to pudełko z tabletkami, a tam tak jak wcześniej: jedna rozmiękczona tabletka i dwie fasolki (oczywiście dalej mówię bbbaardzzoooo wwoooollllnnnoooo, jak bym był pijany, naćpany,….).

Babka patrzy na te fasolki w pojemniku, na mnie jak na idiotę….o co mu chodzi?

 

Dopiero po chwili się trochę uspokoiłem, zacząłem znów składniej mówić i wszystko jej wytłumaczyłem. Zapewniła mnie, że nic się nie stało, że mam tylko przez najbliższy miesiąc magnezu nie brać ;). Potem mi opowiedziała o swoich pierwszych odczuciach co do mojej osoby i jeszcze jak zobaczyła te fasolki w pudełku (pomyślała co to za leki) to uśmialiśmy się do łez. Na tym może na razie zakończę. Mam nadzieję, że nie zanudziłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...