Tomek_J 28.07.2007 04:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Lipca 2007 korzystając z firmowej stołówki - utopiłam swoją komórkę w...talerzu gorącego krupnika.... Z tej samej beczki: Pierwszą komórkę, jakiej używałem, nosiłem na pasku. Ubierałem się wtedy w kurtkę polarową ze ściągaczem na dole. Pewnego jesiennego dnia poszliśmy z kumplami na pizzę, jakies piwko, jedno, drugie... Po tych moczopędnych piwkach, wiadomo, trzeba było skorzystać z toalety. Po zrobieniu swego trzeba było zapiąć spodnie, co też czyniąc przypadkowo lekko podciągnąłem dół polara i po sekundzie usłyszałem ciche: "chlup !..." Nokia podciągnięta ku górze gumą ściągacza "wypięła się" z paska i wylądowała idealnie w samym środku śnieżnobiałego wucetu, wciąż jeszcze wypełnionego bananowożółtą treścią. No i powstał przy tym dodatkowy problem: komórka nie stanowiła mojej własności, była służbowa... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 28.07.2007 12:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Lipca 2007 Jak juz tak w "kibelkowych" tematach... (swieżych - wczorajszych) Dobry przyklad ze nalezy zamykac klapke od sedesu po zrobieniu siusiu Zwlaszcza jak sie nie jest u siebie tylko u Swojego Meżczyzny , nad kibelkiem jest poleczka na ktorej Mężczyzna ustawil sobie swoje perfumy i meskie wody toletowe, a zwlaszcza jak sie chcialo nagle powachac jakas nowa ktorej sie wczesniej nie widzialo i nie wachalo i siegajac po nia reka stracilo z poleczki . (oczywiscie łatwo sie domyslic gdzie wyladowala ). Odratowałam ... i wylowilam (wkladajac reke do kibelka prawie az po łokieć) Tylko potem trudno cos madrego wymyslec jak Facet wchodzi do łazienki i sie pyta czemu od 10 minut szoruje mydlem reke pod wrzaca woda Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 29.07.2007 19:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Lipca 2007 sztuczne futerka są nazywane potocznie przez pralnie włochaczami i tak tez na nazwisko miała moja dziewczyna pewnego dnia odwiedza ją babcia Ania kobitka koło 70 na fleku, energiczna, lecz dotknieta troszke przez ząb czasu. wchodzi i powiada - córcia a co ty jestes winna tam w pralni koło was jakiws pieniądze- na to Agnieszka - nie a dlaczego babcia pytasz - Bo byłysmy tam z mamą Twoją a tam napisane WŁOCHACZ 50zł okazało sie że dziewczynki z obsługi dokleiły sobie kartkę koło cennika żeby kilentom podawac cenę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
monika.KIELCE 30.07.2007 00:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2007 Sytuacja mojego kolegi. Rzecz dzieje się w Angli. On niedawno co zawitał w tym kraju i oczywiście nie znał zupełnie języka angielskiego. Swoje szlify zaczynał od prostych słów i zwrotów a przy każdej okazji był bardzo zdenerwowany. Mieszkał razm z anglikiem i kilkoma polakami - swoimi znajomymi. Pewnego dnia przyszła pewna młoda dziewczyna do tego anglika i wchodząc do domu żywo się z Markiem przywitała słowami : hi ya (cześć). Na to on bardzo zdenerwowany, że musi także coś odrzec zawołał : see ya (do zobaczenia)... Oczywiście po minie tej dziewczyny wywnioskował, że to nie tak miało być i powinien odrzec to samo... to było około 2 lata temu. Teraz śmiga jak nic po angielsku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
adrian007 30.07.2007 12:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2007 No to teraz ja Znacie takie powiedzenie "Wyprowadzić kogoś w pole"? Nam się to własnie przytrafiło... Ale zacznę od początku. Dawno temu, w czasach, gdy jeszcze chodziliśmy do szkoły średniej - wracaliśmy z kilkoma kolegami pociągiem z Wwy do Radomia. Traf chciał, że kolej zaczęla jakieś remonty - i pociągiem przejechaliśmy kilka stacji, tam trzeba było przesiąść się do podstawionych autobusów, przejechać nimi do nastepnej stacji i spowrotem do przesiadka do innego pociągu. Autobusów było kilka, my przyjechaliśmy pierwszym. Wysiadamy - widzimy jak pociąg stoi niedaleko nas. Tuż obok jest jakaś polna dróżka. A my - jak to małolaci - niewiele myśląc - ciach w tą dróżkę. Niestety w pewnym momencie patrzymy, że dróżka zamiast do pociągu biegnie w dół i zakręca w drugą stronę, a przed nami jest tylko czyjeś pole, na którym coś rosło. OK - wracamy. I wyobraźcie sobie - odwracamy się, a za nami maszerują wszyscy jak jeden mąż Musieliśmy wrócić, ulicą obejść dookoła całą stację i dpoiero wejść na peron. A cała podróż uplynęła nam baaardzo szybko, bo przez cały czas wybuchaliśmy salwami śmiechu, że cały pociąg w pole wyprowadziliśmy. Niestety, nikt z naszych współpasażerów nie był taki radosny. POZDROWIENIA! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
matam 30.07.2007 13:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2007 Witam W czasach studenckich idziemy sobie ulica. Dwoch z przodu ja z innym kolega z tylu i zastanawiamy sie jak tym z przodu zrobic kawal. W pewnym momencie mowie do jednego kolegi z przdu ze mu portki na tylku pekly. On odpowiada niezle zdenerwowany "K... drugie w tym tygodniu". Po czym my lezelismy na ulicy a on sciagnal posladki naciagnal bluzke i szybko do domu. A teraz inna historyjka ... Pewnego razu kolega do kolezanki Justyny, ktorej natura nie poskapiala zworcil sie ... Biustyna. Wyrwalo mu sie podziwiajac . Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
edyryt 30.07.2007 13:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2007 parę lat temu wracałam swoim fiatem 126p z pracy do domu, nagle złapałam tzw. " gumę" elegancko zjechałam na pobocze wyciągnełam zapasowe koło i zabrałam się do odkręcania popsutego. Przechodzący obok starszy pan zaproponował mi pomoc, gdy wycierał ręce po zmianie koła udzielił mi dwóch rad.po pierwsze proszę wozić grube robocze rękawice (dla ochrony rąk)po drugie śruby odkręcać w drugą stronę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
glowac 30.07.2007 14:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2007 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
d5620s 30.07.2007 22:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2007 zawsze wracam do tego topiku jak zle mi na świecie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Capricorn 31.07.2007 09:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2007 No to o językach obcych jeszcze Byłyśmy z koleżanką we Francji. Niby służbowo, ale tam bardzo przyjaźni ludzie są, i traktowali bardzo przyjaźnie. Co wieczór wydawano kolację na nasza cześć u kolejnych gospodarzy. Było to niezwykle miłe, a jeszcze milsze, ze pamiętali o moim wegetarianizmie. Dobra, kolacja. Ja mam sery, sałaty, placki ziemniaczane - to akurat my nasmazyłyśmy z koleżanką, w ramach przyjaźni polsko-francuskiej Mięsożercy mieli m.in. owoce morza. Mojej koleżance najbardziej zasmakowały ostrygi. Następnego dnia rozmawiamy z innymi znajomymi, i moja koleżanka daje: "We had wonderful dinner last night. We ate OSTRICHES". Rozmówcy robią oczy spodki. "OstrichES?" "Yes, ostriches" mówi moja koleżanka i nie pozwala sobie przerwać. "They were delicious. I ate ten or even more!" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
edyryt 31.07.2007 10:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2007 podobno też smaczne zasłyszane zdarzenie . Pewien student uczący się polskiej mowy przyszedł do dziekanatu i prosi "czy może mi pani zrobić laskę?" a w nawiązaniu do koacji. Kiedyś miałam mozliwość odwiedzenia wyżej wspominanego misjonarza, ponieważ poruszaliśmy się od misji do misji częstowano nas posiłkami raz sos z liści baobau innym razem banany pastewne innym żeberka wieprzowe. Niestety świnka była nieogolona Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
justa 02.08.2007 10:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Sierpnia 2007 Z serii ZATANKUJ To ja też coś z tego rodzaju. Moja zabiegana ciocia jeździ jednym samochodem od 8 lat. Pusty zbiornik podjechała więc na stację, stanęła koło dystrybutora i kazała nalać benzyny do pełna. Pan z obsługi prośbę wykonał a zakręcając korek od baku zapytał na wszelki wypadek -a czy to przypadkiem nie jest disel? Samochód trzeba było odholować ze stacji a bak opróznić Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tomek_J 02.08.2007 17:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Sierpnia 2007 Na to on bardzo zdenerwowany, że musi także coś odrzec zawołał : see ya (do zobaczenia)... Mój ojciec kiedyś opowiadał o swoim koledze, który po angielsku gadał kiepściuchno, a musiał podjąć obiadem w restauracji przebywającą w PRL-u w jakąś angielską przemysłową delegację. Podczas posiłku pan chcąc poprosić pewną Angielkę, członkinię owej delegacji, o stojący koło niej pieprz, wydukał niegramatycznie, słówko po słówku, z widocznym wysiłkiem umysłowym: - I... please... You... Pani zrobiwszy wielkie oczy przerwała wypowiedź: - Are You sure ?!... (please => podobać się) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Capricorn 02.08.2007 18:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Sierpnia 2007 Na to on bardzo zdenerwowany, że musi także coś odrzec zawołał : see ya (do zobaczenia)... Mój ojciec kiedyś opowiadał o swoim koledze, który po angielsku gadał kiepściuchno, a musiał podjąć obiadem w restauracji przebywającą w PRL-u w jakąś angielską przemysłową delegację. Podczas posiłku pan chcąc poprosić pewną Angielkę, członkinię owej delegacji, o stojący koło niej pieprz, wydukał niegramatycznie, słówko po słówku, z widocznym wysiłkiem umysłowym: - I... please... You... Pani zrobiwszy wielkie oczy przerwała wypowiedź: - Are You sure ?!... (please => podobać się) Tomku, to please somebody znaczy raczej zadowolić / zadowalać kogoś Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zochna 02.08.2007 18:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Sierpnia 2007 jak to literowkami czasem bywa : moj znajomy, ktory zakochal sie w pewnej milej Australijce w jednym z listow wyznal jej: you are the sweatiest girl in the world i tak Ja tym ujal , ze jako najbardziej spocona dziwczyna swiata - zostala Jego zona Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Capricorn 02.08.2007 19:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Sierpnia 2007 jak to literowkami czasem bywa : moj znajomy, ktory zakochal sie w pewnej milej Australijce w jednym z listow wyznal jej: you are the sweatiest girl in the world i tak Ja tym ujal , ze jako najbardziej spocona dziwczyna swiata - zostala Jego zona no to z grubej rury. Firma X produkuje materiały izolacyjne, które nazywają się (jakieśtam - w zależności od rodzaju) sheets. Pewien Pan Kierownik rozsyłał do zagranicznych kontrahentów, że "our shit is very good quality" czy tam: "we will deliver our shit next week" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 03.08.2007 06:43 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2007 i tak Ja tym ujal , ze jako najbardziej spocona dziwczyna swiata - zostala Jego zona boskie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mww 03.08.2007 08:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2007 Kilka lat temu na wakacjach na Lazurowym Wybrzeżu. Koleżanka (raczej beztalencie do języków obcych, niestety) całe wczasy uczyła się podstawowych zwrotów grzecznościowych w j. francuskim. Przed wejściem do sklepu pytała się nerwowo "jak to było? jak?" przy wychodzeniu np. z knajpy to samo. Aż pewnego razu pod koniec pobytu zdecydowanym krokiem wkroczyła do sklepu i wielce z siebie zadowolona, gromko oznajmiła au revoir!!! Mnie się przytrafiło podobne przejęzyczenie, tyle że w ojczystym języku. Pewnego razu zamyślona weszłam do osiedlowego sklepu z okrzykiem na ustach DZIĘKUJĘ!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
d5620s 03.08.2007 08:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2007 i tak Ja tym ujal , ze jako najbardziej spocona dziwczyna swiata - zostala Jego zona boskie i jak tu wpadac w depresję skoro czyta sie takie perełki, no jak? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JoShi 03.08.2007 10:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2007 Kilka lat temu na wakacjach na Lazurowym Wybrzeżu. Koleżanka (raczej beztalencie do języków obcych, niestety) całe wczasy uczyła się podstawowych zwrotów grzecznościowych w j. francuskim. Przed wejściem do sklepu pytała się nerwowo "jak to było? jak?" przy wychodzeniu np. z knajpy to samo. Aż pewnego razu pod koniec pobytu zdecydowanym krokiem wkroczyła do sklepu i wielce z siebie zadowolona, gromko oznajmiła au revoir!!! Mnie się przytrafiło podobne przejęzyczenie, tyle że w ojczystym języku. Pewnego razu zamyślona weszłam do osiedlowego sklepu z okrzykiem na ustach DZIĘKUJĘ!!! Szłam sobie kiedyś chodnikiem i z jakiegos powodu liczyłam kroki. W pewnym momencie spotkałam znajomego, podniosłam głowę i z szerokim uśmiechem powiedziałam: "trzydzieści sześć". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.