Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Najwieksza gafa i/lub przypadki roztargnienia czyli.....


zielonooka

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

A nikt, tak jak ja nie wyszedł ze sklepu samoobsługowego do domu z koszyczkiem????

Fakt, ludzie mi się dziwnie przyglądali...a mam do domu ok kilometra

:)

A potem musiałam tą drogę odbyć jeszcze raz z tym samym koszyczkiem już pustym, aby go oddać do sklepu. Też mi się przyglądali...

 

a z gatunku przekręceń słownych. Zwróciłam się kiedyś do męża tymi słowy: "Kochanie, czy nabudziłeś kręciki???"

długo się zastanawiał, o co mi chodz a ja poprostu pytałam czy nakręcił budziki.

 

I do szefa też kiedyś powiedziałam: "Szefie, dzwona żeniła", miało być oczywiście, "żona dzwoniła"

 

Podobno ktoś rzekł kiedyś, że łaska końska na pstrym panu jeździ:)

 

 

w podobnym sensie z miną nauczyciela, palcem wskazującym wzniesionym wyżej niz K2, kiedyś mojemu tacie wyrwało się:

 

Pamiętaj synu: "pokorna matka dwa ciela ssie"

 

wtedy - a miałem około 12 lat myślałem nad tym długo i swierdziłem że to musi być jakaś wielka życiowa prawda, skoro jeszcze jej nie rozumiem...

 

i w innym troszkę tonie

 

Na meczu tenisa, mój serdeczny przyjaciel do mojej żony grającej w tenisa :

 

HEJ ! Penisistka ... czy mogłabyś...

 

a nie byliśmy tam sami... nie byliśmy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:lol:

 

ja pamietam , ze poddawalam glebokiej analizie piesn koscielna ,

ktorej fragment brzmi :

"Tobie spiewa żywiol wszelki , badz pochwalon.. "itd..

 

Zywiol - ok , rozumiem, ze spiewa - no taka przenosnia ,

ale dlaczego akurat ten zywiol jest w szelki ??

a nie w kropki np albo inne paski :roll:

 

do dzisiaj nie rozumiem :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj.

Mąż z teściem robili ogrodzenie na działce, na której nic jeszcze nie ma oprócz zielska, więc jak czegoś sie zapomni trzeba spowrotem jechać do chaty. Tak było właśnie dzisiaj- panowie stwierdzili, że nie ruszą bez jakiegośtam klucza. Ponieważ dziecko chciało przejechać się ze mną, jak już dojechałam na miejsce stwierdziłam, że otworzę młodej drzwi niech się nie grzeje (auto nie ma klimy). Odeszłam od samochodu kilka kroków, a w moim kierunku podążał już szwagier z potrzebnym kluczem. Stanęliśmy przy samochodzie, chwilę porozmawialiśmy i chciałam odjechać, ale mijając samochód, który stał przede mną usłyszałam potężny HUK!!!!! Olśniło mnie!!!!! :evil: :evil: :evil:

Przecież nie zamknęłam drzwi :evil: :evil: :evil: :evil:

Szwagier myślał, że pękła mi opona, ja zorientowałam się natychmiast w czym rzecz i wyskoczyłam oszacować szkody. Myślałam, że z drzwi wygięły mi się w "S", ale nie! Zgiął mi się lekko brzeg drzwi, a delikwentowi przede mną lekko pękła lampa. Nie przyznałam się, choć znam właściciela auta :oops: :oops: :oops: W zasadzie to ciężko to zauważyć, jeśli się o tym nie wie. :roll:

Trochę brzydko z mojej strony i cały czas mam kaca, którego leczę piwem z którego tak obficie sączyła sie piana, że zalała klawiaturę :evil: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zywiol - ok , rozumiem, ze spiewa - no taka przenosnia ,

ale dlaczego akurat ten zywiol jest w szelki ??

a nie w kropki np albo inne paski :roll:

 

do dzisiaj nie rozumiem :wink:

:lol:

A ja jak miałam kilka lat zastanawiałam się co oznacza "żywieje" wiatr

w piosence:

Wiosna!

Cieplej żywieje wiatr

Stanęliśmy przy samochodzie, chwilę porozmawialiśmy i chciałam odjechać, ale mijając samochód, który stał przede mną usłyszałam potężny HUK!!!!! Olśniło mnie!!!!!

Przecież nie zamknęłam drzwi

Rok temu, zakończenie roku szkolnego, ja lekko spóźniona, ale bez przesady.

Wsiadam do samochodu w garażu i z gestem wyjeżdżam i nagle coś huknęło... zapomniałam zamknąć drzwi. :oops:

Brama garażowa okazała się za wąska :evil:

Zgiął mi się lekko brzeg drzwi

Niestety ja byłam lepsza - samochód jechał do blacharza z drzwiami " na sznurek" :evil:

 

Parę lat temu,kiedy jeszcze tankowałam samochód z rzadka ...i raczej tam, gdzie byli "Panowie tankujący"

Jechałam z siostrą i zorientowałam się, że nie mam benzyny,

zajeżdżam na statoil, wysiadam,chcę zatankować... no i mnie wyhamowało. KTÓRĄ??? Zrobiłam z siostrą "burzę mózgów" (nigdy nie prowadziła samochodu! pojęcia nie miała żadnego sic!) Po dłuższej chwili podszedł jakiś uprzejmy pan i nam pomógł. Wtedy zorientowałam się, że obok stoi kilku panów i z zainteresowaniem przysłuchuje się naszej dyskusji :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tankowaniem miałam tak samo. Z tą różnicą, że ja wiedziałam które paliwo trzeba lać, ale nie wiedziałam jak :oops: Bałam się, że zatankuje do pełna, a paliwo nadal bedzie się lało, a ja nie bedę porafiła tago zatrzymać :oops:

DROGIE PANIE!

Teraz wiem, że tankowanie jest prostsze od budowy (nawet ogrodzenia) :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moje trzy grosze do tematu:

 

1/ piątkowy wieczór, dość późny już, jeszcze stan kawalerski, to i piwa nie brakuje. W pewnym momencie moja kolej na kolejke, idę do baru i patrzę - przy barze tyłem siedzi koleś z technikum, którego nie widziałem z 5 lat.... Więc starym zwyczajem jak mu nie walnę w plecy ile fabryka dała z okrzykiem "Anders, stary byku"... Koleś się odwraca - wiadomo, nie Anders.... tylko jakiś taki wystraszony dlaczego go tłukę bez powodu...

 

2/ jakieś 15 lat temu każdy wolny moment poświęcałem na granie w piłkę. Jednego popołudnia zbieramy ekipę, i na mnie wypadło wyciągnięcie kumpla, którego tato miał inne plany wobec syna niż kultura fizyczna... Wciskam domofon, słyszę, że ktoś podnosi słuchawkę i daję "Arek, o 17 na boisku, staremu powiedz, że w szkole jakieś zawody..." na co słyszę "jak cie stary dorwie, to będziesz miał zawody w survivalu".... ale wialiśmy.... jakies 3 lata trwało, nim się przełamałem i przestałem przed starym ukrywać...

 

i ostatnia gafa (nie ostatnia, ale z przytoczonych a jakże) - w technikum kumpel miał znajomości z WueFistą jeszcze z czasów podstawówki, wspólnych wyjazdów itp. Więc któregoś razu na WFie, kiedy koleś mnie wpienił maksymalnie, nie licząc się z nikim i niczym wypaliłem "a idź do tego swojego pedała X"... Mr X stał za drzewem jakies 10 metrów dalej.... Aż do rozejmu na studniówce zwracał się do mnie "ten, co mniejszości nie lubi"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zajmowałam się kiedyś head huntingiem, doradztwem personalnym itp. Miałąm spotkanie z panem, którego jedna firma chciała podkupic drugiej.

Siedzę w kawiarni, pan się spóźnia. Nagle wpada, zaaferowany, w biegu, rzuca się, żeby mnie przeprosić i mówi:

"bo ja mam dziś taki szalony dzień, od samego rana wszędzie się ... spuszczam..."

Cały mój profesjonalizm diabli wzięli, nie parsknęłam śmiechem, ale rzomowa się nie kleiła, bo cały czas myślałam tylko zeby się nie roześmiać :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolezanka mi opowiedziała:

 

Kilkanaście lat temu. Pewna poważna firma informatyczna (X) robiła interesy z inną poważną firmą informatyczną (Y) ;-) A były to czasy, kiedy najszybciej, najtaniej i najpewniej wymieniało się dane na dyskietkach. Więc moja koleżanka z jakimś jeszcze kolega podjechali z firmy X do firmy Y po dyskietki z ważnymi danymi. W biurze firmy Y przyjmują ich dwie panie w wieku średnim. Koleżanka mówi, po co przyjechali, panie mówią "chwileczkę", i zapada dłuuuuuuuuga cisza. W pewnym momencie chłopak towarzyszący mojej koleżance pyta: "a dlaczego to tak długo trwa? co panie tam właściwie robią?" No i jedna z pań do niego: "NO WLASNIE SZCZYTUJEMY! ee, hh, yy, nagrywamy dla państwa dyskietki"

 

:D :D :D :D :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z marketu również wyszłam z koszykiem- a jakże :lol:

Nam się kiedyś zdarzyło wyjść z "Pożegnania z Afryką" bez płacenia. :oops:

Akurat była nowa dziewczyna, kiedy nalewała kawę mówiła, że to jej pierwszy dzień, więc pewnie ręce jej się trzęsą. Wypiliśmy tę kawę, pożarliśmy jakieś ciasteczko pewnie, po czym jeszcze zamieniliśmy parę słów z właścicielem, elegancko się pożegnaliśmy i wyszliśmy. :oops:

Niestety najgorsze było potem. Gdy dotarło do nas, że nie zapłąciliśmy, wróciliśmy bardzo ubawieni obwieszczając głośno, że nie zapłaciliśmy i chcemy naprawić swój błąd, nie powinniśmy chyba tego głośno mówić przy tym właścicielu. :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze językowe.

Kiedyś jechałem pociagiem z Leiden w Holandii do Paryża. pociąg, jakiś superexpress początkowo gnał jak szalony, następnie zwolnił. Z głośników, w kilku językach podano komunikat, że nietety są kłopoty techniczne i do Paryża dojedziemy z opóźnieniem. Dość swobodnie porozumiewam się w kilku europejskich językach, spokojnie czekałem na kolejne informacje, jak wielkie bedzie to opóźnienie. W Paryżu mieli czekać na mnie na dworcu znajomi. Pociąg wjechał do Belgii i komunikaty były juz tylko po francusku i flamandzku, ale konduktor władał niemieckim i dowiedziałem się, że opóźnienie się zmniejszy we Francji.

Wjechaliśmy do Francji i komunikaty były już tylko w urzędowym języku. A tego języka kompletnie nie rozumiem. Również konduktor znał tylko swój ojczysty język. :evil:

Miałem samochodowy atlas Europy. Postanowiłem odczytać nazwę najbliższej stacji i w przybliżeniu określić jak długo jeszcze będę jechać. Pierwsza stacja, wytężam wzrok bo noc nastała i widzę dużą tablicę z napisem SORTIE. Sprawdzam w atlasie. Takiej miejscowości nie ma w wykazie. Druga stacja, napis Sortie i coś jeszcze, ale nie zdążyłem odcyfrować. Pomyślałem: Zalesie Górne i Zalesie Dolne. Trzecia stacja, znowu sortie? No dobra, poprzednie było środkowe. Dopiero przy czwartej stacji przy napisie SORTIE była strzałka.

Teraz już wiem, że sortie to wyjście, ale moja znajomość francuskiego jest na tym samym poziomie co wtedy.

Pociąg spóźnił się kilka godzin. Znajomi czekali.

Merci :wink: :D :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzecia stacja, znowu sortie? No dobra, poprzednie było środkowe. Dopiero przy czwartej stacji przy napisie SORTIE była strzałka.

Teraz już wiem, że sortie to wyjście, ale moja znajomość francuskiego jest na tym samym poziomie co wtedy.

:wink:

 

:)

 

Tiaaa, iluż to naszych pojechało w Niemczech "do Ausfartu". :wink:

 

Ja się kiedyś wzdragałam przed wejściem do "zimnej" sauny - caldarium :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze w szkole podstawowej.

Klasówka z matematyki czy jakoś tak... w klasie grobowa cisza ... wszyscy skupieni na zadaniach... ktoś puka do klasy... koleżanka krzyczy: "zajęte" :lol: :lol:

 

:lol:

 

Jezyk polski, czwarta klasa liceum, cisza jak makiem zasial. Pani profesor prawi o Stachurze. Nagle podrywa nas z krzesel wrzask kolegi

- Kurde, masla do lodowki nie schowalem :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze ze szkolnych.

Bylu kiedys w podstawowce zajecia ZPT. Uczylismy sie gotowac. Nasza wychowawczyni - stara panna wymyslila placki ziemniaczane. Wchodze do kuchni przy stolowce, smrod przypalonych plackow, patrze a w zlewie :o kilka takich przypalonych placoszkow. Patrze na wychowawczynie i mowie

- Prosze pani, bo jakis debil placki do zlewu wrzucil

Na co wychowawczyni

- To ja wrzucilam :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteśmy z mężem w jakimś dużym sklepie ze sprzętem AGD RTV, ja patrze na inne rzeczy mąż na inne. Wkońcu cos znalazłm ciekawego (juz niepamietam co) no zaczełam sie rozgladać , stoje w miejscu patrze, zaczełam chodzic miedzy regałami i szukac moje męża. wkońcu przechodząc obok grupy Panów sprzedawców i rozgladajac sie dalej za mężem usłuszałam : w czym moge pomóc ?"

Opowiedziałam: yyyy szukam męża

 

Pan zrobił wielkie oczy, inni Panowie parsknęli śmiechem, ja cichutko dodałam "tzn.mojego męża" i poszłam dalej na "poszukiwania"

 

:lol: :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja dzisiaj tak słuchałam rano mojego męża który mi mówił co mam kupić w hurtowni budowlanej że pojechałam i mówię pani sprzedawczyni że potrzebuję 9 sztuk prętów na 12 metrów długich grubości 16mm oraz 10 pretów też 12metrowych na 10mm.do tego nakrętki podkładki itd. OK. Faktura Vat: 1100zł. :o ILE? mam w portfelu 300 bo mówił że 200 starczy. Komórka w domu , za mną ludzie.

W końcu zadzwoniłam od nich do męża i okazało się że mają być nie 12-sto metrowe pręty tylko metrowe pręty gwintowane. I co? :oops:

Nic - zapłaciłam 197zł i wyszłam.... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...