mokka 04.01.2008 15:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Stycznia 2008 Z czasów studenckich. Wchodzimy z koleżanką na egzamin do prodziekana a ona " Dzień bobry panie magistrze, o Boże profesorze" Myślałam , ze ją zabiję Gość nie miał poczucia humoru i tyrał nas niemiłosiernie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
d5620s 05.01.2008 22:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Stycznia 2008 Historyjka mojej osobistej przyjaciółki: Rozmawia z koleżanką z pracy o jej nowej fryzurze. Kolezanka powiedziała, ze oszczygła się na ul.X , w salonie w którym pracuje jej siostra bliźniaczka. Ta koleżanka jest apetyczną blondynką raczej nie szczupłą. Moja przyjaciółka na to: " no widzisz a ja tam też byłam ale na twoja siostre jakos nie mogłam trafić. Pasemka robiła mi taki mały szkielet z wrednym wyrazem twarzy i dzikim granatem na głowie..." a koleżanka na to: to własnie jest Gabrysia drugie story: maż jak jest w sklepie, dzwini do mnie co minutę konsultujac zakupy-mimo, ze ma karkę. Po którymś telefonie w sprawie buraków których nie było, albo były nie takie itp. odbieram kolejny nie patrząc na wyswietlacz, trzymając dziecię na ręku. Nie dając dojśc do słowa rozmówcy, zapytuję pieszczotliwie i dowcipnie: "co znowu tam buraku?" Rozmówca-yyyyyyyyy i nic. No to ja dalej"buraczku, co sie tak zawieszasz? z czym teraz problem? A rozmówca: yyyyyyy tu Jan Kowalski (dane zm), czy moge rozmawiać z... (ze mną).Spiekłam buraka bo to sporo ode mnie starszy kolega z pracy był-chciał zamienic się ze mną na godziny.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobiczek 06.01.2008 19:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2008 Dobre! buraczku kura!!!!!!!!By mi ktoś dowalił to bym szukał na pewno, do wieczora, he,he Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KaiM 07.01.2008 17:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Stycznia 2008 Wyjazd grupą znajomych jesienną porą. Dojeżdżamy do pensjonatu, obiecują włączyć grzanie w pokojach a my żeby nie marznąć idziemy na spacer chociaż pogoda paskudna. Wracamy po 3 godzinach zmarznięci ale w dobrych humorach. Niestety w pokojach nadal zimno więc zarządzamy wspólną herbatę "z wkładką" w największym pokoju. Renatka rzuca się pierwsza "ja zrobię wszystkim herbaty tylko znajdę mój czajnik", inni sięgają po herbaty i kubki, Renatka nalewa pełno wody do czajnika i włącza do prądu, gadamy i czekamy. I kiedy nadchodzi wreszcie upragnione "pstryk" czajnika Renatka rzuca się zalewać.... i w tym momencie okazuje się że z czajnika zamiast klarownego wrzątku leci jakaś parująca obrzydliwa ciemnobrązowa ciecz z kawałkami tektury, sznurków, papieru - po prostu koszmar.... Po chwili całkowitej konsternacji Renatka krzyczy do męża "To Twoja wina, wszystko przez Ciebie...itp itp" Krótkie śledztwo i okazuje się że faktycznie to jego wina - mąż zawsze dokuczał Renacie że na najmniejszy wyjazd pakuje się jak za morze więc teraz ona stara się minimalizować ilość bagaży. I dlatego zapas herbat i kawy na cały wyjazd zapakowała do środka czajnika, po czym kompletnie o tym zapomniała i w pośpiechu nalała wody do środka nie otwierając go... Możecie sobie wyobrazić co tam było w środku czajnika Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Wowka 09.01.2008 20:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Stycznia 2008 Uroczystość rodzinna - komunia syna kuzynki. Rozmowy przy stole o wszystkim i o niczym. Sporo przyjezdnej rodzinki, z którą się raczej nieczęsto i okazjonalnie spotykamy. - Ktoś rzucił głośno pytanie - a kiedy to następny raz spotkamy się w takim gronie? - Kuzyn rozejrzał się po obecnych i powiedział: prawdopodobnie na najbliższym weselu. Przecież są wśród nas 4 panny: Kasia, Krystyna, Karolina i Ewa. - Moja małżonka (jak zwykle skrupulatna) - Jak to 4? Przecież jest 5, jeszcze ciocia Hania..... Mina 60 letniej Cioci Hani bezcenna...... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dominikams 09.01.2008 21:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Stycznia 2008 Wstałam kiedyś w nocy do dziecka. Wzięłam je na ręce i stało się coś strasznego.. Nie mogłam małej od siebie odciągnąć. Nie wiem co się stało. Przerażona ciągnę. Zaczynam płakać ze strachu, bo młoda jakby przyrosła. Mąż się obudził i pyta "co ty kochanie robisz ?" Z czego debil się śmieje. Mówię mu, że "nie mogę jej oderwać :cry:". Pyta się "kogo?". Nooo debil "świętego Mikołaja " krzyczę. I wtedy się obudziłam. Stałam przy łóżeczku, w którym młoda spała i ciągnęłam się za cycki. Ogólnie nie lunatykuję, ale często na dzwoniący budzik wyciagałam sobie całkę z godziny, żeby obliczyć, czy muszę już wstać. To jest debeściak!!!! Będę to sobie przypominać na poprawę humoru A wczoraj moja młodsza córa (4 l.), nagle zaczęła śpiewać kolędę - wcześniej jakoś w ogóle kolęd nie śpiewała, i nie wiem co ją nagle naszło. W każdym razie wychodziliśmy właśnie do lekarza jak po raz pierwszy uraczyła mnie tą interpretacją, i w żaden sposób nie przyjęła do wiadomości że słowa są trochę inne. Próbowałam ją zagadywać, ale weszła do gabinetu dziarsko śpiewając "Pała na wysokości, pała na wysokości" O Jezu, ale się na nas gapili Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
matka dyrektorka 09.01.2008 21:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Stycznia 2008 a moje dziecko kiedyś śpiewało dorian in exelsis deo (mamy znajomego o tym imieniu) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wisia30 09.01.2008 21:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Stycznia 2008 Miełam kiedyś malucha, zepsuł się , jakoś wróciłam do domu i judziemy z mężem go zholować (taki dość duży kawałek). Jesteśmy na miejscu i okazuje się że nie wzięłam kluczyków. W drodze powrotnej mąż nic się nie odzywał i chwała mu za to Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 10.01.2008 08:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Stycznia 2008 Hm, to ja niedawno tak miałam. Wysiadłam sobie z samochodu (nie mam centralnego zamka), skrupulatnie zamknęłam drzwi i poszłam na rynek. wracam obładowana - nie mam kluczyków. Szukam, szukam aż mnie olśniło - kluczyki są w stacyjce. Zatrzasnęłam je w samochodzie. Patrze, są. Wiszą sobie. No to łapię za komórkę i do męża, żeby mi przywiózł zapasowe kluczyki. Marudził, ale zgodził się przyjechać. No to czekam sobie a w "międzyczasie" przemyśliwam. Jak to wiozłam koleżankę, jak ona wysiadła trochę przed rynkiem i ... olśnienie. Nie zamknęłam za nią drzwi!! Faktycznie. Os strony pasażera otwarte. Stoję, gapię się na te otwarte drzwi a tu podjeżdża mąż. Lepiej nie mówić jaką miał minę ale NIC nie powiedział. Nawiasem mówiąc zostawiłam otwarty samochód z kluczykami w środku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobiczek 10.01.2008 12:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Stycznia 2008 rok 88 w Świnoujściu na zakładowych wczasach z małymi dziećmi mój wtedy 5-ciolatek pytał mnie co to jest w sklepie z ubraniami. Stał tam taki komunistyczny, czarny jak smoła manekin, prawie goły z rozcapirzonymi rękoma. Powiedziałem mu na odczepnego że to bebol i on uznał odpowiedź za prawidłową. Zimą u mnie na ulicy (mieszkam niedaleko Akademii Medycznej) idziemy sobie raźnie, na przeciwko student na oko z sudanu, a mój mały drze się i pokazuje paluchem - "jeła, tata, patrz bebol idzie, bebol....kurde nie wiedziałem gdzie się chować... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
sylvia1 10.01.2008 13:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Stycznia 2008 popłakałam sie ze smiechu córka uczy sie w muzycznej. Przyszła kryska na kotkę i trza było do weta się omówić na sterylizację... więc sobie wymyśliłam by dwa razy nie jeździć, ze jadąc do muzycznej wezmę kota i prosto potem pojadę do weta... Plan był idealny tylko po co kota wyjęłam z auta to nie wiem... tzn wiem córcia chciała sie koleżankom pochwalić... no więc wracam do auta ale żeby mi sie torebka nie plątała położyłam na podłodze koło siedzenia pasażera transporter na siedzenie i trzask odruchowo drzwiami.. tia a tu centralny zamek myk i kot zatrzaśnięty w aucie razem z moją torebką i kluczykami. Dzięki życzliwej uczennicy zadzwoniłam do męża i poinformowałam go o całej sprawie.. nie powiem by był szczęśliwy... a kota na sterylkę pojechała z 2 godzinnym opóźnieniem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielony_listek 11.01.2008 14:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Stycznia 2008 Chyba jeszcze o tym nie pisałam... Tez z serii samochodowej: 1. Remont ulicy był, musiałam wysiąść 2 przystanki wcześniej i dojść do domu.Idę sobie, wąskie przejście chodnikiem, a tam jakiś debil samochodem stanął. Mijam go, a ten jełop na mnie trąbi. No nie, ja mu ch.amowi powiem! Odwracam się nabuzowana, a tam... moj chłop wysiada, nie chciał żebym piechota lazła więc podjechał samochodem i na mnie czekał. 2. Podjechalismy kiedyś pod poczte, ja wysiadłam, mój chłopak czekał w samochodzie. Szybciutko załatwiłam sprawę, myk do samochodu, a tam... obcy facet! W międzyczasie moj chłopak zaparkował, a pod poczte podjechał inny, ale tez zielony, samochód. 3. Czasy studenckie. Pojechalismy z kolegami po zaopatrzenie na imprezę, dwuosobowa delegacja poszła po zakupy, reszta z gospodarzem za kierownica została w samochodzie. W sklepie dyskusja - czy popitkę tez kupic, czy jest. Wracam więc do samochodu, wtykam głowę przez otwarte okno "Wojtek, masz popitkę domu?", a tam trzy obce twarze. Odwracam się, a te małpy zaparkowały z boku i tarzają się ze śmiechu. Na usprawiedlkiwienie dodam, że ten samochód, który podjechal w międzyczasie to też był kremowy kanciak. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dode 11.01.2008 15:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Stycznia 2008 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ruskowa 11.01.2008 18:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Stycznia 2008 W dawnych, jeszcze licealnych czasach moi koledzo pojechali w wakacje nad jezioro pod namioty. Codziennie po południu chodzili do pobliskiego sklepu po spore ilości niedrogiego alkoholu i tak "umilali sobie wieczory". Po kilku dniach stwierdzili, że trzeba trochę przystopować bo zaraz wysiądą im wątroby i może tak dla odmiany i zdrowia wieczorem wypić herbatkę.... Poszli do sklepiku, poprosili o cukier, na co ekspedientka: "Drożdże też są....." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
adema_de 12.01.2008 19:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2008 Popłakałam się czytając o waszych przypadkach i dołączę swoją opowieść: Przeprowadziłam się dopiero do nowego miasta i nie spodziewałam się spotkać nikogo znajomego. Weszłam do sklepu meblowego i minęłam faceta. Facet wrócił, stanął przede mną i spytał-czy my się przypadkiem nie znamy? Dodam,że byłam w 9 miesiącu ciąży więc nie liczyłam na zaczepkę ze wzgl.na mą urodę Nie - odpowiedziałam.Na pewno nie?-był uparty! - Ania? Dopiero wtedy go poznałam - mój kolega ze szkoły podstawowej ale zupełnie łysy. I wtedy błysnęłam - O Boże nie poznałam cię! To przez te włosy! Do dziś mi głupio! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobiczek 12.01.2008 23:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2008 Wybili mi małolaty w lokalu szybę w drzwiach wyjściowych. Złapali ich i sprawa (jako że nieletni) ciągnie się już ponad 2 lata. Co idę na pocztę po polecony w którym mi wypisują co z nimi w końcu zrobią , to panie głośno mi wręczają , że "z prokuratury"!!!!!! A pani listonosz jak mnie bezpośrednio trafi na rowerze pod domem i tłumaczę z daleka że to "pewnie znowu w sprawie włamania" to odwraca sie i mówi-"no nie wiem tyle tego co chwila do pana przynoszę , prokuratura, sąd......" Będą się mnie bać w końcu może okoliczni? Jak myślicie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 12.01.2008 23:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2008 W okolicy masz już pewnie ksywkę: Mafiozo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 13.01.2008 20:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Stycznia 2008 Obśmiałam się jak norka! Miewam taką przpadłość, ze tracę czasem głos. Zaczyna sie od chrypki, potem mówię jakbym od dziesiątego roku życia bełty popijała wodą brzozową, a w końcu milknę na kilka dni.Pewnego razu w czasach studenckich wybrałam się z koleżankami w góry. Miałyśmy maszynkę i paliwko turystyczne, ale na paliwku jakoś woda nie chciała się zagotować. Chwyciłam więc drobne i skoczyłam do wiejskiego sklepiku, zapomniawszy, że jestem w drugiej fazie chrypienia. Trzeba było widzieć minę sklepowej i klientek, gdy niewinnie wyglądające dziewczę (zawsze wyglądałam, jakbym miała kilka lat mniej) poprosiło głosem Himilsbacha o denaturat! Kiedy zaczęłam pracę w szkole (będąc młodą nauczycielką...), gdzieś tak w pierwszym tygodniu stałam sobie po lekcjach na przystanku. Wiedziałam, że obok w tłumie stoi uczennica ósmej klasy. Nagle słyszę jej teatralny szept do mamy: to ta nowa. Na to mama: a ona do twojej klasy doszła?Szkoda, że już mnie taka przygoda nie spotka... Nawet, gdybym w LO zaczęła uczyć... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JanuszC 15.01.2008 09:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Stycznia 2008 W odpowiedzi na wpadki koleżanek wsiadających do "obcych" samochodów przedstawię wersję drugiej strony czyli mnie. Kiedyś w centrum miasta poszukiwałem miejsca na zaparkowanie swojego auta, mało popularnego co później będzie miało znaczenie. Po kilku okrążeniach zawazyłęm wreszcie lukę i coś co mnie bardzo denerwuje: W luce stała pani i jak przypuszczałem próbuje "zająć" swoją kibicią miejsce dla współkrążacego towarzysza.Ponieważ nie lubię takiego zajmowania ruszyłem taranem na panią skutecznie zmuszając ją do wycofania się na z góry upatrzoną pozycję. Gdy zatrzymałem maszynę pani jak się próbowałem domyśłić postanowiła nauczyć mnie kultury i przypuściłą atak na auto od strony pasażera. Otworzyła drzwi i o zgrozo usiadła na siedzeniu. Pomyślałem że złośc jej przeszła gdy sympatycznie zagaiła : "cześć". Troche zdziwiony ale z zimną krwią odparłem "cześć" .Po usłyszeniu mojego głosu który okazał sie różny od oczekiwanego pani spojrzała na mnie , zamilkła na chwilę i zmieszana zaczęłą mnie przepraszać że pomyliła auta, że ktoś miał po nią przyjechac identycznym samochodem. Po opuszczeniu mojego auta pani doczekała sie na "prawidłowy" pojazd. Czekałem na tę chwilę ponieważ byłem ciekaw zobaczyć identyczne auto jak moje co było mało proawdopodobne. I doczekałem się identycznego ale w ocenie kobiety auta, było tak samo czerwone jak moje. Wszystkie inne cechy : marka , typ , wyglad były inne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 15.01.2008 12:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Stycznia 2008 Mina 60 letniej Cioci Hani bezcenna...... Hyyyyy .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.