Capricorn 15.01.2008 14:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Stycznia 2008 (...) I doczekałem się identycznego ale w ocenie kobiety auta, było tak samo czerwone jak moje. Wszystkie inne cechy : marka , typ , wyglad były inne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
LuiLin 15.01.2008 14:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Stycznia 2008 Chyba jeszcze o tym nie pisałam... Tez z serii samochodowej: 2. Podjechalismy kiedyś pod poczte, ja wysiadłam, mój chłopak czekał w samochodzie. Szybciutko załatwiłam sprawę, myk do samochodu, a tam... obcy facet! W międzyczasie moj chłopak zaparkował, a pod poczte podjechał inny, ale tez zielony, samochód. 3. Czasy studenckie. Pojechalismy z kolegami po zaopatrzenie na imprezę, dwuosobowa delegacja poszła po zakupy, reszta z gospodarzem za kierownica została w samochodzie. W sklepie dyskusja - czy popitkę tez kupic, czy jest. Wracam więc do samochodu, wtykam głowę przez otwarte okno "Wojtek, masz popitkę domu?", a tam trzy obce twarze. Odwracam się, a te małpy zaparkowały z boku i tarzają się ze śmiechu. Na usprawiedlkiwienie dodam, że ten samochód, który podjechal w międzyczasie to też był kremowy kanciak. tak własnie rozpoznajemy samochody: ten zielony, a ten kremowy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 16.01.2008 10:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Stycznia 2008 tak własnie rozpoznajemy samochody: ten zielony, a ten kremowy czasem jeszcze jest ważne czy ma bagażnik, czy to takie ścięte (taka obca nazwa ). Od tyłu często dobieram się do samochodu, bo wkładam zakupy Gorzej, że kilka razy próbowałam się włamać do obcego samochodu na parkingu Numeru mojego za nic nie pamiętam, a kolor i z grubsza kształt był ten sam.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
madd 16.01.2008 11:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Stycznia 2008 A proipos wyjazdow i picia. Wycieczka klasowa po maturze gdzies w gory. Pilismy piwsko na umor w barze. Rano najbardziej skacowany kolega schodzi do baru na klina - Poprosze jedno Tyskie - Nie ma! WSZYSTKIE PAN WYPIL Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielony_listek 18.01.2008 13:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Stycznia 2008 - Poprosze jedno Tyskie - Nie ma! WSZYSTKIE PAN WYPIL A ja pamiętam bodajże w Ustroniu jest grupa domów wczasowych z drzewami w nazwach. Nasz byl Jawor. Rano schodzimy na sniadanie, bar jeszcze nieczynny, ale obok otwarty gabinet kierowniczki. A to spytamy gdzie tu najbliżej na piwo można zaklinować. Wchodzimy, pytamy, a pani pokazuje ręką i pyta "a jakie piwo?". Za nami stały skrzynki z kilkoma gatunkami To sie nazywa frontem do klienta. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aro3003 18.01.2008 15:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Stycznia 2008 Z tematów nocno/dziecięcych...Środek nocy, moja córka krzyczy w swojej sypalni no może pokrzykuje. Ja jako młoda, lekko przewrażliwiona matka powinnam zareagować, ale nie mam już siły (trzecia noc kataru - latam do niej co chwila), więc proszę omdlewajacym głosikiem małżonka - zajrzyj do niej. Mąż zrywa sie i leci, ja łapię sen. Za chwilę słyszę, że wraca. Śpi?... pytam. - Chyba śpi. -A nakryta?.. -Nie wiem, bo do niej nie wchodziłem.- To po cholerkę wstawałeś i galopem do drzwi...?I tu pada rozbrajająca mnie do dziś odpowiedż. Uwaga:BO MNIE PROSIŁAŚ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość elutek 18.01.2008 16:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Stycznia 2008 Z tematów nocno/dziecięcych... Środek nocy, moja córka krzyczy w swojej sypalni no może pokrzykuje. Ja jako młoda, lekko przewrażliwiona matka powinnam zareagować, ale nie mam już siły (trzecia noc kataru - latam do niej co chwila), więc proszę omdlewajacym głosikiem małżonka - zajrzyj do niej. Mąż zrywa sie i leci, ja łapię sen. Za chwilę słyszę, że wraca. Śpi?... pytam. - Chyba śpi. -A nakryta?.. -Nie wiem, bo do niej nie wchodziłem. - To po cholerkę wstawałeś i galopem do drzwi...? I tu pada rozbrajająca mnie do dziś odpowiedż. Uwaga: BO MNIE PROSIŁAŚ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JaMajka 18.01.2008 20:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Stycznia 2008 Czasy studenckie, wracam z weekendu w domu , a ze dworzec dosyc daleko podjezdzam autobusem , troche rozklekotanym, jak to w mniejszych miasteczkach bywa. Zima, w autobusie ogrzewanie oczywiscie nie dziala, wiec nei sciagam welnianych rekawiczek, stoje z wielkim plecakiem zaraz na poczatku , tuz przy kierowcy, trzymam sie metalowej rurki, nagle ostrzejszy zakret, ten przyhamowuje, a ja robie piekny obrot z poslizgiem na rurce i z wdzizekiem laduje kierowcy na kolanach przyslaniajac mu pole widzenia swoim bagazem Koles z oburzeniem: Pani, co Pani?? Z trudem wykaraskalam sie z objec faceta , doczekalam mojego przystanku i jak katapulta wystrzelilam na pociag Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JaMajka 18.01.2008 20:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Stycznia 2008 I jeszcze jedno, pierwsze wakacje bez rodzicow, wybieramy sie z kumpela nad jezioro pod domki. Super pogoda, towarzystwo, powiew wolnosci , ale jesc trzeba wiec ustalamy ze gotujemy na zmiane. Przypada moja kolej, obieram ziemniaki, wstawiam na plyte elektyrczna, bo tylko takie kuchenki byly i juz lece zadowolona na pomost do reszty znajomych. Mija godzinka, potem druga, bawie sie w najlepsze i nagle kumpela przypomina mi o obiedize. Spanikowana lece do domku, zblizam sie zadowolona ze nie widac dymu , wbiegam do srodka, podnosze pokrywke, a tam ... w pierwszej chwili zastanawiam sie gdzie ziemniaczki, a te skurczybiki tak sie skurczyly ze byly wielkosci wypasionych rodzynek Ale to nie najgorsze, zauwazam ze garnek strasznie rozgrzany, wiec niewiele myslac bach go pod zimna wode i wtedy wielki huk, patrze, a tu dno odpadlo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aro3003 18.01.2008 20:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Stycznia 2008 wiec niewiele myslac bach go pod zimna wode i wtedy wielki huk, patrze, a tu dno odpadlo leżę i kwiczę !!!!! zaraz mąż przyleci z drugiego pokoju, gdzie ponoc KOMEDIĘ ogląda... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JoShi 18.01.2008 21:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Stycznia 2008 Ale to nie najgorsze, zauwazam ze garnek strasznie rozgrzany, wiec niewiele myslac bach go pod zimna wode i wtedy wielki huk, patrze, a tu dno odpadlo Tak sobie właśnie załatwiłam mój ulubiony najbardziej pasujący mi rozmiarem i w ogóle ach i ech garnek od kompletu... leżę i kwiczę !!!!! zaraz mąż przyleci z drugiego pokoju, gdzie ponoc KOMEDIĘ ogląda... Znaczy się "Killera"? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobiczek 19.01.2008 10:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Stycznia 2008 A proipos wyjazdow i picia. Wycieczka klasowa po maturze gdzies w gory. Pilismy piwsko na umor w barze. Rano najbardziej skacowany kolega schodzi do baru na klina - Poprosze jedno Tyskie - Nie ma! WSZYSTKIE PAN WYPIL WSZYSTKIE PAN WYPIł!!!!!!!!!!! kurde, ale dawaliście Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobiczek 19.01.2008 10:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Stycznia 2008 Coś Wam powiem! Nie wiem jak to sie robi, ale trzeba zastrzec prawa autorskie tego tematu, bo jest tyle zarąbistych opowieści, że nie ma siły ,aby ktoś nie skorzystał. Albo nie. Spręzcie sie i Ci z talentem róbcie kabaret na podstawaie tych opowieści.. Sukces murowany- "Ani MRU MRU" czy KMN wysiadają Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobiczek 19.01.2008 10:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Stycznia 2008 Ja jeszcze nie zapomne gafy jednej z tysięcy , moich sąsiadów z góry, dzieki którym sprężyłem się, wybudowałem i wyprowadziłem. Codzienne scysje o 2zeta na piwo o 5.00rano i kulająca się po korytarzu rzucana moneta w finale stały się w końcu nudne. Ale nigdy nie zapomnę 150decybelowego ryku pani domu do pana domu - "Ty ch..u, znowu nasrałeś do wanny!!!!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielony_listek 21.01.2008 15:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 Kolejne roztargnienia z samochodowych: 1. Wychodzę wczoraj z IKEA, lecę z torbą wielka do samochodu a tu nie ma. Rozglądam się dokładniej (bo moje autko małe i czasem go nie widac zza wiekszych), patrze w sąsiednich alejkach - nie ma. Ukraść pewnie nie ukradli, ale jak się mogłam tak pomylić. No będę teraz latac po całym parkingu go szukac, bo żadnego pomysłu nie mam, gdzie go mogłam postawić. No ale jak to sie mogło stac, przecież tu je zostawiłam. Nagle... błysk! No przeciez ja innym samochodem przyjachałam i własnie koło niego stoję.... 2. Ostatni piątek, parking MediaMarkt, po zakupach zjechałam na poziom -2, wychodzę, nie ma mojego samochodu. Nie dość że go nie ma, to jeszcze inaczej samochody stoją (wzdłuż ściany, nie w poprzek). Pierwsza myśl - innym wyjściem wyszłam. Odwracam sie, idę, ale... tam jest tylko jedno wyjście na parking. Piątek po południu, wiecie jak wtedy mózg pracuje, więc dopiero po chwili załapałam, że pomyliłam poziomy. Idę do windy, za mna facet w stroju słuzbowym Media Markt, ja wciskam "-1", on "0" (widac, że po zakupach jestem, bo torbe z napisem MM wielka trzymam). No tylko, że ja nie wysiadam na -1. Facet na mnie patrzy z naprawde wielka ciekawością, więc mówię "zmieniłam koncepcję". A on na to, że widział jak sie rozglądałm na -2 i juz mieli do mnie krzyczec, że pewnie pomyliłam poziomy. Ale nadal patrzy dlaczego ja nie wysiadłam do samochodu. A ja mu na to, że faktycznie pomyliłam poziomy, ale jak wsiadłam do windy to sobie przypomniałm, że jeszcze żarówki do samochodu musze w Feuwercie kupic, a wygodniej mi pójść z parteru piechotą (to obok) i wrócić potem na parking podziemny. 3. W zeszłym roku, parking przy pasażu sklepowym Warszawa Wileńska. Po obleceniu sklepów poszłysmy we trzy do pobliskiej galerii na pokaz flamenco. O dziesiątej zamykają parking, akurat się koło dziesiątej się skończyło, myk na parking - samochodu nie ma. No pusty parking prawie, oznaczenie na słupie się zgadza, no nie ma... Ale zamiast dzwonic na policję, to zapytałam przechodzącego ochroniarza z mina totalnej blondynki "wie pan, zostawiłam samochód i nie ma...". Facet był bardzo przytomny (albo nie ja pierwsza taka gapa), spytał od której strony wjeżdzałam. No i okazało sie, że z drugiej strony (tak jak wjeżdzałam) wjazd jest poziom wyżej niż wjazd którym teraz weszłyśmy, a oznaczenia są na wszystkich poziomach takie same. Ufff... moje autko stało grzecznie piętro wyżej... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anka76 23.01.2008 21:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Stycznia 2008 Jesteśmy u teścia w szpitalu. Wychodząc życzymy zdrowia a ten każe pozdrowić moich rodziców a ja "wzajemnie" wyszło na to że ma się przenieść na tamten świat żeby ich pozdrowić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kasiaa29 14.02.2008 14:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lutego 2008 Zamknięcie niedomkniętych drzwi na klucz Cały dzień były praktycznie otwarte na oścież , całe szczęście nic nie zginęlo, może dlatego, że nasze koty siedziały sobie na progu Dodam że mieszkam na pierwszym piętrze w bloku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kamila79 20.03.2008 08:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2008 Wybili mi małolaty w lokalu szybę w drzwiach wyjściowych. Złapali ich i sprawa (jako że nieletni) ciągnie się już ponad 2 lata. Co idę na pocztę po polecony w którym mi wypisują co z nimi w końcu zrobią , to panie głośno mi wręczają , że "z prokuratury"!!!!!! A pani listonosz jak mnie bezpośrednio trafi na rowerze pod domem i tłumaczę z daleka że to "pewnie znowu w sprawie włamania" to odwraca sie i mówi-"no nie wiem tyle tego co chwila do pana przynoszę , prokuratura, sąd......" Będą się mnie bać w końcu może okoliczni? Jak myślicie? Tak te panie z poczty to mają wyczucie. Mi też komornik co jakiś czas przysyła informację, że nie mogą ściągnąć z dłużnika pieniędzy, a te krowy na całą pocztę jak odbieram awizo, że to od komornika. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JANINKI-AMORKI82 20.03.2008 08:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2008 Sylwester 2007/2008. Kumpel wrócił z zabawy bez kurtki - ktoś pomylił i zabrał jego zamiast swoją to my mieliśmy nieco zbliżona akcję tyle, że na weselu. Po "porządnym" weselichu, spaliśmy w 1 pokoju - 2 pary i jeden kolega bez pary. Rano ten kolega stwierdził, że już pospał, otrzeźwiał to jedzie do domu. My wszyscy mocno skacowani namawialiśmy go, żeby jeszcze trochę został itd. ale nie chciał, ubrał sie i wyszedł. Po 10 minutach wraca i mówi, że mu kluczyki do auta nie pasują... , że musiał gdzieś zgubić - zaczęło się szukanie, wywróciliśmy cały hotel do góry nogami w poszukiwaniu - no nie ma, jak kamień w wodę. Po 3 godzinach szukania mój połówek mówi do tego kumpla od kluczyków (między nimi jest jakieś 30cm różnicy we wzroście) - stary albo się w nocy skurczyłeś, albo ci picie szkodzi bo coś ci rękawy od marynarki wiszą , ten od kluczyków ogląda, ogląda i mówi do mojego połówka, no k..a faktycznie - przecież to Twoja marynarka !!! (oczywiście nikt nie zauważył, wcześniej, że kolega nie swoje wdzianko założył hehe), no a kluczyki były w jego osobistej marynarce . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielony_listek 20.03.2008 10:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2008 Po 10 minutach wraca i mówi, że mu kluczyki do auta nie pasują... , że musiał gdzieś zgubić - zaczęło się szukanie, wywróciliśmy cały hotel do góry nogami w poszukiwaniu To mi przypomniało jak do znajomych w odwiedziny na obóz jeździecki pojechałam. Nastepnego dnia rano chcę cos z samochodu wziąc, kluczyki są ale pilot od alarmu się gdzies "odczepił", ale gdzie? W budynku, czy jak szłam od samochodu gdzies w trawe upadł? Na szczęście lenistwo podpowiedziało mi rozwiązanie - dzieciaki znajomych się nudziły, obiecałam im po oranżadzie jak znajda pilota. Po 5 minutach pilot byl znaleziony Oczywiście nagrodę "wypłaciłam". Potem czasem pytały "Ciociu, nie zginęło Ci coś? " Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.