Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Najwieksza gafa i/lub przypadki roztargnienia czyli.....


zielonooka

Recommended Posts

piątek 15:30, szef dzwoni, m. do mnie, wchodzę siedzi prezes + dyrektor, zaczynamy dyskutować nt. oferty, prezes zaczyna pogryzać wafle ryżowe (takie okrągłe) ja po chwili: co tak śmierdzi?!? chyba coś spawają za oknem.. oni na mnie , na siebie, dyrektor: to chyba te tekturki, ja: niemożliwe, prezes: {pobłażliwa mina} już nawet nic zjeść nie mogę.... :oops: spaliłam raka jak nie wiem... ale wykręciłam się zbliżającym się weekendem :roll:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

piątek 15:30, szef dzwoni, m. do mnie, wchodzę siedzi prezes + dyrektor, zaczynamy dyskutować nt. oferty, prezes zaczyna pogryzać wafle ryżowe (takie okrągłe) ja po chwili: co tak śmierdzi?!? chyba coś spawają za oknem.. oni na mnie , na siebie, dyrektor: to chyba te tekturki, ja: niemożliwe, prezes: {pobłażliwa mina} już nawet nic zjeść nie mogę.... :oops: spaliłam raka jak nie wiem... ale wykręciłam się zbliżającym się weekendem :roll:

 

styropianki :D :D :D też często zjadam, ostatnio wersje jogurtowe. Muszę obwąchać przy najbliższej okazji :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka dni temu moja czteroletnia córka drążyła temat dlaczego tatuś jest wyższy od mamusi. Wytłumaczyłam, że tak jest z reguły, że mężczyżni są wyżsi od kobiet i uznałam temat za zamkniety. Aż do dnia dzisiejszego. Na ulicy, moje dziecię na cały głos z wyraźną pretensją w głosie oznajmiło "Przecież mówiłaś, że mężczyźni są wyżsi od kobiet, a ten pan taki nieurośnięty!!!!!!!!" Oczywiście słyszał to ten pan, ja i wielu innych przechodniów, ale obciach miałam ja :oops:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świeżutka gafa dzisiejsza :)

Kumpel dostał w spadku dom po babci.

W swietnej dzielnicy (centrum miasta ale dzielnica "willowa) - sam dom z zewnatrz super no ale w srodku - do generalnego remontu , bo i wymiana wielu rzeczy i prucie scian (porobione male klitki w latach 80-tych ) zrywanie przegnilej boazerii , starego ohydnego parkietu etc.

Czesc jest zrobiona juz prawie ze docelowo ale wieksza czesc jeszcze przedstawia soba pobojowisko i jest do zerwania, zmiany , wywalenia itp.

Chodze dzis ogladam (mam sluzyc jakas tam rada w kwestii kolorystyki czy ustawiania nowego ukladu wnetrz)

Kumpel dumny z tego co juz zrobil nieziemsko - tu pokazuje nowiutka scianke z piaskowca i sliczny polerowany gres na podlodze a tu wskazuje palcem co do obskrobania zerwania - np. wlasnie te ohydna boazerie itp.

Ja ogolnie zachwycona - bo chalupa ma duzy potencjal i "oczami wyobrazni" juz widze jak super mozna wszystko urzadzic :)

On dumny jak paw pokazuje dalsza czesc swoich włości.

Wchodzimy do łazienki i na scianach widze przeokropne kafle w kolorze brudnoburaczkowym i w takie jeszcze mazaje co byly x lat temu modne (moi rodzice mieli lazienke w bloku w tym stylu 20 lat temu).

No i mowie "ojjj a tu jeszcze czeka cie duzo pracy - zrywanie kafli bywa ciezkie , no i kasa na kupienie jakis nowych ładnych ale przynajmniej na to buraczkowe ohydztwo nie bedziesz sie musial patrzec...."

Nastepuje cisza po czym kupel baranim glosem mowi "ale to sa nowe!!!! 3 dni temu skonczyli mi je ukladac!!!!"

:o :oops: :oops: :oops: :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Teraz ja...

 

Chrzest mojej młodszej córki... latam przed wyjsciem do kościoła jak oparzona... czy wszystko wzielismy, sprawdzam po 100 razy... ubieramy dziecko... sprawdzam jak wyglądam, sukienka ok, fryzura też... makijaz ujdzie... ostatnie poprawki...patrzę na zegarek juz powinniśmy wyjść... zbieramy się, ja biorę małą i wsiadam z nią do samochodu... reszta za mną grzecznie idzie... dojeżdżamy do kościoła, trzeba jeszcze zapłacić za chrzest, idziemy wszyscy do księdza, płacimy, ksiądz mówi żebyśmy zajęli miejsca w pierwszym rzedzie, już mieliśmy wyjść z zakrystii gdy moja siostra z przerażeniem mówi, że jestem w starych japonkach przeznaczonych do latania po podwórku... :oops: dobrze ze do domu blisko a do mszy było jeszcze 10 minut - mąż pojechał po moje buciki a my grzecznie czekaliśmy wszyscy na niego i na moje buty...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było to ładnych parę lat temu. Pojechałem z ojcem do jego kolegi z pracy. Kolega ojca miał pomóc mi w pewnym problemie szkolnym (chodziło o zawodowy problem-technikum kolejowe). Po skończonej poradzie żona kolegi pyta jak miewa się pan X- nauczyciel z mojej szkoły. Kolega mojego ojca i żona tego kolegi ukończyli tą samą szkołę do której ja uczęszczałem, więc nie zdziwiło mnie pytanie, pomyślałem- ,,pytają o tego upierdliwego i ,,pogiętego'' gościa. Więc bez skrupułów powiedziałem same najgorsze moje opinie o tym nauczycielu, nie przebierając w słowach (idiota i debil to jedne z łagodniejszych słów jakich użyłem). Towarzystwo wysłuchało opinii z zaciekawieniem i po chwili ojca kolega mówi- ,,rzeczywiście, miał ten gość X dziwne pomysły...''.

Po wyjściu od nich, gdy bylismy z ojcem na ulicy ojciec mówi do mnie- ,,trzeba było tak nie opowiadać o tym X''.

Ja pytam- ,,a dlaczego, powiedziałem calą prawdę, tylko prawdę ...''

Ojciec na to - ,,to brat tej kobiety'' :oops: :oops: :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość elutek

jakieś 20 lat temu, Niemcy, piękny, odkryty basen, dużo ludzi -

prawie każdy ma obok małą lodóweczkę /taką z "lodowym aku"/

 

no i młode dziewczę prosto z Polski - po zjedzeniu jabłka, banana, ciastek -

bierze te śmieci i z myślą, że to kosz - wrzuca je komuś właśnie do takiej lodówki...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
Mój dzisiejszy szczyt roztargnienia:

zatrzasnąć w samochodzie kluczyki od tegoż pojazdu i od mieszkania, z dala od domu i to w chwili, keidy nam się spieszy jak........

 

Przyjechaliśmy do "komturii", bagażnik pełny. Chałupa zamknięta. Żeby nie chodzić zbyt wiele, wyciągam z bagażnika jakiś pakunek i odruchowo zatrzaskuję klapę. :evil:

Kiedy wyciagałem bagaż kluczyki od samochodu, by sobie ulżyć, położyłem oczywiście w bagażniku. Klucze od komturii były... w kurtce która wisiała na oparciu siedzenia zamknietego samochodu.

No, techniczny jestem, więc po 2 godzinach, majac do dyspozycji przywiezione z w Warszawy, a znajdujące się w wyjętej z samochodu torbie: łyżkę do zupy, otwieracz do konserw i 2 widelce, wspomagany dobrym słowem "komturowej", otworzyłem samochód. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z autem miałem 2 razy.

Nowy alarm, nowa fura, pojechałem na ryby.

Zapomniałem że po dłuższej chwili sam zamyka centralne.

Nieprzyzwyczajony wylazłem tradycyjnie zapytać jak biorą, ale jak wróciłem to było po rybach bo wszystko pieknie pozamykane i uaktywnione.

Mój sprzęt też.

A drugi raz podobnie u kumpla w drodze na prom do Brindisi. Chyba 1998 rok

Nexię wtedy miał nowiutką.

3 godziny przez szparkę próbowaliśmy cuda, nawet na żyłce wędkarskiej kawałek plastiku z mydelniczki unurzany w super glu i klejony, druty różne facio z plantacji winogron na motorowerze przywiózł chyba ze 300 różnych kluczyków, skończyło sie na wyrżnięciu uszczelki w oknie i "siła razy gwałt"

A w Polsce po powrocie, na serwisie, przy wymianie uszczelki pan zrobił minę i pokazał nam sztuczkę w Nexi Daaewo.

Że jak sie drzwi niedomknięte dobije do do końca, to ten dzyndzel plastikowy - odskakiwał do góry w pozycję otwarte

Masakra.

Mógł nam tego nie pokazywać :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy kiedyś zatrzasnął, albo jeszcze zatrzaśnie. :)

 

Moje zatrzaśnięcie miało miejsce wiele lat temu. Podróżowałam z kolegą po Szwecji. Takie lato leśnych ludzi. Trochę zbieraliśmy jagody, trochę bawiliśmy się w traperów. Nie mieliśmy pieniędzy, za to mieliśmy poloneza pełnego jedzenia i dobytku. Lasy w Szwecji przepastne. Czasem po cztery pięć dni nie widzieliśmy ludzi.

 

Raz wybraliśmy się w szczególnie odludny rejon. I właśnie tam udało nam się zatrzasnąć kluczyki w autku, zanim cokolwiek z niego wyjęliśmy. :(

 

Finał był za to przewrotny. Nie dość, że jak w marnej powieści - właśnie w to samo miejsce przyjechała para Szwedów, że byli na tyle życzliwi by pojechać kilkadziesiąt (duże kilkadziesiąt) kilometrów do najbliższej cywilizacji i nabyć tam drut, to jeszcze facet wykazał niezwykłą zręcznością w otwieraniu dzyndzla przez szybę.

 

Nam zostało napawanie się widokiem jak Szwed "włamuje się" do polskiego samochodu. :lol: :lol: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 parki-w tym ja z małzem wybrały sie jednym samochodem w góry. faceci podsmiechiwali się idąc na wędrówkę (my zostałysmy na polu namiotowym celem alkoholizowania sie przy uzyciu ajerkoniaku), zeby blondyneczki uwazały na kluczyki do samochdu w stacujce...Nie minelo 15 minut jak jedna blondyneczka wyjmując ajer...z samochodu z impetem go zatrzasnęła. Zaalarmował nas stukot centralnego zamka:((((( na szczęscie otwart był bagażniki i po zdemontowaniu półki z tyłu (pomagal jeden z kibiców z pola) blondynka zanurkowała po kluczyki przez bagaznik:) byłam bohaterką rozmów przy ogniskach, to pewne.... :roll:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

historie trzy

 

Trabantowo- zatrzaskowe

 

1.Zima, wieczór , ok 21 , wychodzę z domu na imprezę, przednia szyba zamarznięta oczywiście, wyskrobałam małą dziurke , jadę, reszta jakoś się rozgrzeje. Mieszkam "za torami" więc tradycyjnie zamkneli mi przejazd kolejowy przed nosem. Wyłaczyłam silnik, stoję i myśle jak tu spędzić kolejne 10 min. Szyba! doskrobię sobie reszte szyby! A że jako młoda kierowczyni podróżująca sama miałam w tamtym okresie fazę strachu że mnie ktoś otworzy na światłach to zawsze miałam zamek przekręcony w pozycji "zatrzask" , że ze środka można otworzyć , z zewnąrz nie. Latwo się domyśłić co się stało jak wysiadłam ze skrobaczką. Kluczyki w stacyjce , torebka pod siedzeniem. Całe szczeście że do domu miałam 200m i brat jeszcze nie wyszedł, a w szufladzie były zapasowe kluczyki. Jak każda kobieta nie byłabym sobą gdybym nie wciągneła w akcję postronnych mężczyzn :) Pan z poblliskiego parkingu stanął za moim Trabantem swoim autem na awaryjnych i miał się tłumaczyć przed ewentulaną policją :)

 

2. Biwak, środek "nigdzie" nad jeziorem, przyjeżdzam do całej paczki z kolega i zapasami "napojów" bagażnik wypchany. Kolega biega w te i we wte, zajmuje się rozładunkiem, zamek w klapie bagażnika (jak zawsze u mnie ) przekręcony w pozycję "zatrzask" . Kolega lata z siatami i kluczykami, ktoś przypadkowy zamyka klapę , kolega stwierdza nagle że on nie ma kluczyków. Trauma. Piwo uwiężione w bagażniku! Tylna kanapa zostałą zdemontowana, a nie była wcale rozkładana, piwo uwolnione a na kluczyki ktoś za 5 minut nadepnął metr od samochodu. Ciemno było :) kolega oczywiście wyparł się faktu zgubienia kluczyków :p

 

3. Obyczajowa

Pracuję w Irlandii, gawędzimy sobie z koleżankami w pracy, jak to sobie mieszkam, jak wynajmuję dom z innnymi Polakami, itp. osby: Koleżanka Irlandka (IRL) i Ja, rozmowa po angielsku rzecz jasna

IRL: a jak korzystacie w tyle osób ze zmywarki?

Ja: nie korzystamy wcale

IRL: jak to ? to jak myjecie?

Ja: normalnie, w zlewie!

IRL : (wielkie oczy)

Ja: ( Rozpędzam się ) No dużo tego nie ma, każdy zmywa po sobie , dwa talerze, dwa kubki, jeden garnek...

 

I w tym momencie olśnienie! przeciez ona użyła słówa "washmachine" a ja usłyszałam "dishwasher" i tak to rozkodowałam :) Mina koleżnaki na wizję Polaków piorących w zlewie : bezcenna :D

A najlepsze jest że angielski znam naprawdę biegle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjazd na narty do Austrii, wieczór, siedzimy w naszej w ładnych kilka osób przy stole (kuchnia na kwaterze), wszyscy zakatarzeni. No to co? Robimy nosorożce!

Jest to dziwaczna metoda na katar. Dwa patyki do uszu trzeba umoczyc w olejku sosnowym (tzw. pichta) i wetknąc głęboko do dziurek w nosie. I wytrzymac jak najdłużej, bo kręci strasznie, cieknie i kicha człowiek niemożebnie, ale nos się bardzo oczyszcza.

 

Siedzimy przy stole z tymi patykami i tak mówie: jakby ktos teraz przyszedł, to by się dopiero zdziwił :-) No i wykrakałam, przyszła gospodyni wymienic nam butle z gazem. Kumpel szybko wyjął te patyki i ja wpuścił, a my z pochylonymi głowami siedzimy naokoło stołu i wszyscy zasłaniamy sobie dolne pół twarzy czym kto ma, miny spłoszone... Nie wiem, co sobie ta kobieta pomyslała i nie chcę wiedzieć.Ale jakby zobaczyła patyki w nosach to pewnie

jeszcze gorzyj by o nas pomyslała :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Jadac z Dublina do Krakowa na 2 tygodnie, nie wzielam komorki. A tu Sylwester sie szykuje, znajomi poumawiani, tylko numerow i kontaktu brak!!! Probuje wyluskac z pamieci numer kolezanki...

 

Wbijam te cyferki i czekam. Dzwoni, a ja sobie obmyslam co powiem.

 

Odbiera meski glos i mowi:

- Halo?

A ja na to:

- Eeeee....... Asia?

 

:lol: :lol: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...