artmag 25.08.2008 11:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Koleżanka opowiadała: Pracuje w szkole podczas okienka miała wyskoczyć do gina. Żeby się przygotować, złapała w pokoju nauczycielskim jakiś deo , wskoczyła do kibelka i " odświeżyła" się. W gabinecie lekarz spogląda na nią, to na " miejsce badania", to na nią i w końcu mówi - ale się pani odstrzeliła. Koleżanka poczuła się nieswojo, ale nic nie mówi, po badaniu poleciała do wc i zagląda - a tam wszystko w brokacie - w pośpiechu złapała jakiś lakier z brokatem. Więcej do tego lekarza nie poszła.[/i] artmag - tytuł watku brzmi "najwieksza gafa..." a nie "najsłynniejsza i z najdłuzsza brodą anegdota urban legends" powiedz swojej kolezance zeby nie opowiadala takich historyjek jako rzekomo własnych - bo to dopiero jest gafa! Nie sądzę,żeby sprzedawała cudzą anegdotkę. Ona na prawdę jest zakręcona i zdolna do takich "ozdób". A jak to opowiadała, to jeszcze czerwieniła się z emocji. Poza tym ona nie jest " internetowa". Ale jeśli kogoś uraziłam zamiast rozweselić to sorry. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 25.08.2008 11:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Zielona - masz rację, że to wątek o gafach i roztargnieniu, a nie dział Dowcipy, ale... Urban legends nie biorą się z niczego. Zazwyczaj mają praprzodka w naturalnej gafie i czy innym wpadunku. Że się potem skondensują, ubarwią... well, dla mnie tym lepiej. Są śmieszniejsze. Że ktoś je opowiada jako część własnej pamięci - cóż, dla mnie tym lepiej - rośnie ładunek emocji, rośnie zaskoczenie - jest śmieszniej. Nigdy nie ganię opowiadacza, nawet jeśli to właśnie mnie się pięć lat temu przytrafiło! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
artmag 25.08.2008 11:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Teraz historyjka mojego ojca- jeśli też ją znacie to trudno W moim mieście kilkanaście lat temu autobusy MZK oznaczone były literami alfabetu. Późną jesienią ojciec przeziębiony i zachrypnięty wracał od lekarza. Na przystanku stoi kilka osób, ale każdy osobno. Tato sprawdził godzinę , rozkład i podchodzi do starszej pani i pyta szeptem: - "H"-a szło? A pani bez zająknięcia: - Czerwony Kapturek!!! Ojciec zdębiał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mikolayi 25.08.2008 11:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 wracamy latem znad morza, jeszcze za czasów studenckich, upolowaliśmy świetne miejsca w pociagu z Kołobrzegu, jest nas czworo. Do przedziału dosiadła się jeszcze czteroosobowa rodzinka. Upał niemiłosierny, w końcu pociag rusza. Luźne wakacyjne rozmowy, pociag co jakiś czas sie zatrzymuje. W końcu na którejś stacji zmęczony pogodą rzucam do znajomych: "jak stoi to niezła parówa..." Współtowarzysze podróży parsknęli śmiechem, a ja do końca nie wiedziałem o co im właściwie chodzi... Któregoś wieczora wróciłem do domu, narzeczona siedzi w pokoju, postanowiłem rozpocząć od prysznica ale nagle natchnęła mnie myśl, żeby coś zjeść i stwierdziłem, że jestem głodny i mam ochotę na gotowane jajka. Wychodzę zatem z łazienki i rzucam do narzeczonej: "JAk myślisz, czy zdążę się wykąpać zanim mi się jajka ugotują na twardo?" Znów długo myślałem, dlaczego ma takie problemy z pohamowaniem śmiechu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
d5620s 25.08.2008 11:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Koleżanka opowiadała: Pracuje w szkole podczas okienka miała wyskoczyć do gina. Żeby się przygotować, złapała w pokoju nauczycielskim jakiś deo , wskoczyła do kibelka i " odświeżyła" się. W gabinecie lekarz spogląda na nią, to na " miejsce badania", to na nią i w końcu mówi - ale się pani odstrzeliła. Koleżanka poczuła się nieswojo, ale nic nie mówi, po badaniu poleciała do wc i zagląda - a tam wszystko w brokacie - w pośpiechu złapała jakiś lakier z brokatem. Więcej do tego lekarza nie poszła.[/i] artmag - tytuł watku brzmi "najwieksza gafa..." a nie "najsłynniejsza i z najdłuzsza brodą anegdota urban legends" powiedz swojej kolezance zeby nie opowiadala takich historyjek jako rzekomo własnych - bo to dopiero jest gafa! Nie sądzę,żeby sprzedawała cudzą anegdotkę. Ona na prawdę jest zakręcona i zdolna do takich "ozdób". A jak to opowiadała, to jeszcze czerwieniła się z emocji. Poza tym ona nie jest " internetowa". Ale jeśli kogoś uraziłam zamiast rozweselić to sorry. przed sylwestrem czytałam to w jakiejs babskiej gazetce w rubryce żarty:) ale śmieszne... Znam podobny przypadek ale realny-jak się wprowadziliśmy to łazienka była w PG. Na parapecie stały środki malarskie, do czyszczenia i odstraszania robali moje kosmetyki. Kiedyś zamiast niebieskiego lakieru taft schwyciłam niebieski chyba raid i spryskałam sobie głowę. Zorientowałam się od razu i łebek pod kran Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ew-ka 25.08.2008 11:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 jestesmy z Dawidem na stacji przed stanowiskiem gazowym .....2 samochody przed nami ....do pierwszego przy dystrybutorze podchodzi pan z obsługi (wiadomo ,że u nas nie ma samoobsługi gazowej) ,wklada wąż w odpowiednie miejsce ....widzi plame z oleju -wiec bierze wiadro z piaskiem i posypuje .W tym samym czasie kierowca wysiada z samochodu i idzie do kasy aby zapłacic po zatankowaniu . Mija kilkanascie sekund ...od strony pasażera otwieraja sie drzwi ,wysiada kobieta ...obchodzi samochod z przodu i wsiada za kierownicę - samochod rusza .....przypominam ,że wąż gazowy nadal w samochodzie !!!! Facet z obsługi krzyczy ...K....A co pani robi ? !!! kobieta wysiada z auta i przestraszonym glosem mowi ,że chciala odjechac bo za nimi kolejka sie zrobila a męża dlugo nie bylo Nie zatankowalismy bo wyrwany wąż cośtam uszkodził Troche sie wystraszyłam ale potem bardzo mnie ta sytuacja rozbawiła Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
artmag 25.08.2008 12:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 I jeszcze jedna z " literkowych" historyjek. Ojciec stoi w kolejce do kiosku po bilety MZK. Przed nim starszy pan mówi do kioskarki: -dwa na "H" poproszę Pani w kiosku szybkim ruchem podaje mu 2 pakieciki i kasuje pieniążki. Dziadek ogląda to co dostał dokładnie i pyta: - A do Gosławic na to dojadę ? Pani, zamiast biletów,sprzedała mu dwie prezerwatywy. Ojciec mówił, że tak czerwonej twarzy , jak wystąpiła u pani z kiosku, nigdy potem nie widział Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 25.08.2008 12:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Koleżanka opowiadała: Pracuje w szkole podczas okienka miała wyskoczyć do gina. Żeby się przygotować, złapała w pokoju nauczycielskim jakiś deo , wskoczyła do kibelka i " odświeżyła" się. W gabinecie lekarz spogląda na nią, to na " miejsce badania", to na nią i w końcu mówi - ale się pani odstrzeliła. Koleżanka poczuła się nieswojo, ale nic nie mówi, po badaniu poleciała do wc i zagląda - a tam wszystko w brokacie - w pośpiechu złapała jakiś lakier z brokatem. Więcej do tego lekarza nie poszła.[/i] artmag - tytuł watku brzmi "najwieksza gafa..." a nie "najsłynniejsza i z najdłuzsza brodą anegdota urban legends" powiedz swojej kolezance zeby nie opowiadala takich historyjek jako rzekomo własnych - bo to dopiero jest gafa! Nie sądzę,żeby sprzedawała cudzą anegdotkę. Ona na prawdę jest zakręcona i zdolna do takich "ozdób". A jak to opowiadała, to jeszcze czerwieniła się z emocji. Poza tym ona nie jest " internetowa". Ale jeśli kogoś uraziłam zamiast rozweselić to sorry. Tia.... a ja stalam za tym facetem z kurczakiem w supermarkecie i bylam na imprezie z narciarzem Zobacz sobie linki jakie na poprzedniej stronie wkleila malka . A kolezanka jak juz opowiada cudza historyjke jako rzekomo swoja powinna wybrac mniej znana - wieksza szansa ze sie ktoś jeszcze na to nabierze Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
artmag 25.08.2008 12:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Tia.... a ja stalam za tym facetem z kurczakiem w supermarkecie i bylam na imprezie z narciarzemZobacz sobie linki jakie na poprzedniej stronie wkleila malka .A kolezanka jak juz opowiada cudza historyjke jako rzekomo swoja powinna wybrac mniej znana - wieksza szansa ze sie ktoś jeszcze na to nabierze Nie będę Was przekonywać, że to prawda. Ludzie potrafią być na prawdę roztargnieni i robic głupstwa (zobacz d5620s), a jak sprzedają czyjeś historie to nie mówią : "ja" , tylko kuzyn/ sąsiad/ brat szwagra. To nie jest rodzaj historyjki, którą radośnie przekazujesz dalszym pokoleniom jako rodzinną anegdotę z sobą w roli idiotki. A z UL (zajrzałam na te stonki malki od razu i uśmiałam się jak norka) to kojarzę tylko czarną wołgę i spermę w Mc' donaldzie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 25.08.2008 12:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Zielona - masz rację, że to wątek o gafach i roztargnieniu, a nie dział Dowcipy, ale... Urban legends nie biorą się z niczego. Zazwyczaj mają praprzodka w naturalnej gafie i czy innym wpadunku. Oczywiscie ze kiedys ktos tam był faktycznie tym facetem z kurczakiem czy kobieta u ginekologa I samo w sobie urban legends - jest bardzo fajne i zabawne - mnie tylko smieszy jak kos sam sobie samobója strzela twierdzac że historia jest autentyczna i mu sie to wlasnie przydarzyło (lub komus w jego otoczeniu) I będe o to "walczyć" bo wątek został założony dla naszych (lub naszych znajomych) autentycznych gaf i wpadek a nie anegdot jakie krążą w towarzystwie od lat i smieszą znacznie mniej niż osoby które sprzedaja je jako swoje własne autentyczne historie. ps. historyjke o brokacie i identycznym tekscie gina "ale się pani odstrzeliła" słyszałam własnie w czasach liceum - wiele lat temu od mojej mamy - a "pania z brokatem" byla jej koleżanka z pracy, która " na pewno" mówiła prawdę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
artmag 25.08.2008 13:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Poddaję się, nie będę umierać za koleżankę. Peace http://emots.yetihehe.com/2/peace.gif Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Wowka 25.08.2008 13:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Teraz historyjka mojego ojca- jeśli też ją znacie to trudno W moim mieście kilkanaście lat temu autobusy MZK oznaczone były literami alfabetu. Późną jesienią ojciec przeziębiony i zachrypnięty wracał od lekarza. Na przystanku stoi kilka osób, ale każdy osobno. Tato sprawdził godzinę , rozkład i podchodzi do starszej pani i pyta szeptem: - "H"-a szło? A pani bez zająknięcia: - Czerwony Kapturek!!! Ojciec zdębiał Jasne, że znamy. I to znamy od lat jakichś 20. A rzecz miała miejsce na lini "H" trasa z Huty Katowice (w Dąbrowie Górniczej) do miasta Katowice Centrum. Nawet odzew na hasło - Czerwony Kapturek - było dokładnie to samo. Cóż za przedziwny zbieg okoliczności .... A swoją drogą to przypadek Twojego taty stał się słynny na całe Zagłębie i połowę Śląska .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mikolayi 25.08.2008 13:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 I jeszcze jedna z " literkowych" historyjek. Ojciec stoi w kolejce do kiosku po bilety MZK. Przed nim starszy pan mówi do kioskarki: -dwa na "H" poproszę Pani w kiosku szybkim ruchem podaje mu 2 pakieciki i kasuje pieniążki. Dziadek ogląda to co dostał dokładnie i pyta: - A do Gosławic na to dojadę ? Pani, zamiast biletów,sprzedała mu dwie prezerwatywy. Ojciec mówił, że tak czerwonej twarzy , jak wystąpiła u pani z kiosku, nigdy potem nie widział eee to faktycznie historyjka bo z Konina do Gosławic odkąd pamiętam zawsze "cyferki" jeździły... z Wielkiej Polski jesteś i o MZK piszesz... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielony_listek 25.08.2008 13:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Znam podobny przypadek ale realny-jak się wprowadziliśmy to łazienka była w PG. Na parapecie stały środki malarskie, do czyszczenia i odstraszania robali moje kosmetyki. Kiedyś zamiast niebieskiego lakieru taft schwyciłam niebieski chyba raid i spryskałam sobie głowę. Zorientowałam się od razu i łebek pod kran Miejsce: pole namiotowe koło Kołobrzegu, czasy... hm... studenckie. Wspolna lazienka, rano pełno bab przy umywalkach, wieszaków i półek na lekarstwo, podłoga uchlapana po kostki. A ja taka cwana - wszystko mam w worku na plecach - co trzeba to sobie wyjmuje i zaraz chowam. No i nałożyłam sobie paste na szczoteczke, zaczynam myć ząbki i jednoczesnie czuję charakterystyczny zapach depilatora. I nawet mówię do kumpelki "o, ktoś sobie nogi depiluje!". A w tamtych czasach z chemicznych depilatorów to tylko takie smierdziuchy w tubkach były. No własnie, po chwili dopiero do mnie dotarło, że mi sie tubki pomyliły jak z owra wyciagałam "pastę". Matko, płukałam zęby i plułam z pół godziny. I dziwnie sie na mnie gapili. A z kolei moja ciotka ma zwyczaj wpychania tubek "podręcznych" za umywalkę - pasta do zębów, krem do rąk, klej. No i mama sobie kleju kiedys nałożyłą ale sie zorientowała po zapachu, że cos nie tak, zanim włozyła do buzi. jak po chwili probowała ten klej splukać - to sie okazało że juz skubany stwardnial na szcoteczce. Takie kiedys kleje robili! A ile osób zagipsowało dziure w ścianie maką? Pewnie nie tylko moja mama pomyliła "nieoznakowane" woreczki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mikolayi 25.08.2008 13:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 moje roztargnienie polazłem kiedyś do urzędu załatwić jakąś sprawę, wszedłem do pokoju, wyłuszczyłem sprawę no i kończąc na pożegnanie stanąłem w drzwiach, już na korytarzu, rzuciłem dziękuję do widzenia, wytarłem buty w ywcieraczkę, zamknąłem drzwi i poszedłem zadowolony z pozytywnego rozpatrzenia sprawy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielony_listek 25.08.2008 13:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Miejsce: pole namiotowe koło Kołobrzegu, czasy... hm... studenckie. Jeszcze mi sie z tego biwaku jedno przypomniało! Za sanitariatami były na ścianie takie długie rynienki do mycia zębów, naczyń itp. A ja wczesniej zalałam koledze mlekiem spiwór, no smierdział jak nie wiem co i trzeba go było na drzewo wywiesić. Więc postanowiłyśmy spac z kumpelka w jednym śpiworze a temu koledze chciałam oddac swój. No ale on honorowo, że za nic w świecie! Głupio mi było i wieczorem przy tych rynienkach (pełno ludzi zęby myje!) mówię głośno do drugiego kumpla (imiona zmieniłam!): "Grzesiek, namów Marka żeby wszedl do mojego spiwora!". Ludzie zaczęli dziwnie patrzec, a kumpel uchachany "Nie tak głośno, bo może inni też by chcieli" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
artmag 25.08.2008 14:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Kochani więcej nie piszę. Założenie jest takie , że ..." ale to już było"?? Sorry, ale nie mam zamiaru robić za frajerkę, która wstawia cudze teksty, bez względu na to jakie jeszcze UL się pojaiwą. W Koninie literki jeździły dość długo. mikolayi spytaj może rodziców , to pamiętają "H"- ja mam 32 lata i pamiętam, albo weź lecytynę. Co do historii z hasłem, to może pani znała tę Twoją "śląską" historię Wowka i dlatego zareagowała szybko i prawidłowo. Za koleżankę ręczyć nie będę, bo nie mam gwarancji, ale ojcu wierzę. [/b] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mikolayi 25.08.2008 14:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Kochani więcej nie piszę. Założenie jest takie , że ..." ale to już było"?? Sorry, ale nie mam zamiaru robić za frajerkę, która wstawia cudze teksty, bez względu na to jakie jeszcze UL się pojaiwą. W Koninie literki jeździły dość długo. mikolayi spytaj może rodziców , to pamiętają "H"- ja mam 32 lata i pamiętam, albo weź lecytynę. Co do historii z hasłem, to może pani znała tę Twoją "śląską" historię Wowka i dlatego zareagowała szybko i prawidłowo. Za koleżankę ręczyć nie będę, bo nie mam gwarancji, ale ojcu wierzę. [/b] fakt... chyba w 90 roku oznaczenia się zmieniły wybacz, ale lecytyny nie wybaczam co nie zmienia faktu, ze sama historyjka super:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 25.08.2008 14:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Kochani więcej nie piszę. Założenie jest takie , że ..." ale to już było"?? Sorry, ale nie mam zamiaru robić za frajerkę, która wstawia cudze teksty ... -. Mozna sie ustrzec wstawiajac po prostu swoje gafy - wtedy nie ma niebezpieczenstwa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
madd 25.08.2008 15:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2008 Przypomnialo mi sie Znajoma, ktora ma solarium opowiadala jak jakies 15 lat temu, kiedy to w Krakowie byly 2 (slownie dwa) solaria opalal sie tam jeden facet. wychodzi zdyszany i czerwony po opalaniu - Kurde, ale pod koniec to juz MUSIALEM sweter sciagnac Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.