Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Najwieksza gafa i/lub przypadki roztargnienia czyli.....


zielonooka

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Dwa przypadki, oba z czarnym humorem.

 

Kiedy zmarła moja tesciowa, wieczór, wiejskim obyczajem, zebrali się znajomi bliscy i dalsi na różańcu, to znaczy na modlitwach u trumny Zmarłej. Trumna stała w pokoju do którego były otwarte drzwi, a modlący się i śpiewający nabożne pieśni zajmowali całą resztę domu, oprócz kuchni i łazienki. A ponadto stali tez na zewnątrz.

Ja zostałem oddelegowany przez resztę rodziny do siedzenia w kuchni i pilnowania teścia, który juz wtedy miał straszne zaniki pamięci i musiał być pod stałym nadzorem. I siedzimy sobie tak zgodnie dłuższy czas, teść próbuje czasem wyjść z kuchni, ale ja go zatrzymuję. Wreszcie patrzy na mnie dłuższy czas w milczeniu i nieoczekiwanie pyta: CO TO, MASZ DZISIAJ IMIENINY, ŻE TAK SPIEWAJĄ?

 

I przypadek drugi, nastepnego dnia.

Przed pogrzebem, moja żona z siostrą wzięły teścia i podprowadziły do otwartej trumny, aby ostatni raz spojrzał na swoją żonę. Teść dał się spokojnie prowadzić, patrzył na Zmarłą, ale na twarzy nie było widać żadnej emocji. Kobity chciały pomóc mu sobie coś przypomnieć, więc mówią do niego, że tu w trumnie lezy jego żona. teść popatrzył, powoli wyciągnął rękę i dotknął dłoni zmarłej. A potem powiedział: TO NIE JEST MOJA ŻONA. MOJA BYŁA CIEPŁA!

nie dało rady wytrzymać. wszyscy przy trumnie parsknęli śmiechem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś zamiast niebieskiego lakieru taft schwyciłam niebieski chyba raid i spryskałam sobie głowę. Zorientowałam się od razu i łebek pod kran :roll:

Mój wójek, który pomieszkiwał w moim rodzinnym domu wycisnął sobie na szczoteczkę do zębów mój krem do rąk. Pluł dalej niż widział.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja gafa sprzed kilku miesięcy. Poszłam do apteki celem nabycia dwóch preparatów. Potrzebowałam czegoś do nawilżania przesuszonych klimatyzacją spojówek oraz lubrykantu czyli intymnego żelu nawilżającego.

 

Najpierw długo wybierałam i przebierałam w różnych preparatach do oczu. Kiedy już zdecydowałam się na żel do oczu i aptekarka nabiła go na kasę radośnie oświadczyłam "to jeszcze potrzebuję żelu nawilżającego". Pani kasjerka patrzy zdumiona na mnie i pyta "Do oczu?" A mnie zamurowało, zatkało, po prostu reset i nie wiem jak powiedzieć czego chcę. Zdołałam wystękać zmieszana "Nie, nie do oczu". Na szczęście kobieta w mig pojęła czego potrzebuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu pracowałem w poligrafii, gafę zdarzyło się strzelić mojemu szefowi.

Wyglądało to tak, że klienci zamawiali u nas różne klisze do druku.

Jest taka technologia zwana tampodrukiem, klisze w skrócie nazywaliśmy "tamponami"

Teraz akcja. Klientka przyszła po pracę, zabrała co miała zabrać i wychodzi.

W drzwiach zobaczył ją szef i uprzejmie pyta:

Czy ma Pani tampon?

Kobietę w widoczny sposób zamurowało.

Nie zapmnę tej mieszanki zaskoczenia i paniki na jej twarzy.

Scenę obserwowało kilka osób, które poczerwieniały w widoczny sposób.

Te okoliczności oczywiście nie zbiły mojego szefa z tropu, drąży temat dalej.

Pytam, czy zabrała Pani tampon?

Kilka osób nie wytrzymało i parsknęło śmiechem.

Tego już było za wiele dla biedaczki, bąknęła coś niewyraźnie i wzięła nogi za pas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba przebije wszystkich w naprawdę mojej największej wpadce aż wstyd się przyznać. Pojechałam samochodem z mojego miasteczka do miasta wojewódzkiego zrobić różne sprawunki i w samym środku tego miasta upadły mi na ziemię kluczyki z doczepionym do nich pilotem. Kluczykom nic się nie stało ale pilot niestety się zepsuł nie mogłam otworzyć samochodu. Dzwonię więc do męża cała w panice że nie mogę otworzyć auta a on mówi to otwórz kluczykiem a ja na to a co z alarmem. Mąż na to spokojnie: powyje 5 minut i przestanie może ewentualnie właczyć się jak wjedziesz w jakaś dziurę. Uspokojona przez męża zrobiłam jak kazał. Rzeczywiście powył trochę i przestał więc ruszyłam do domu niestety ledwo ruszyłam znowu zaczął wyć. Zacisnęłam zęby i powiedziałam sobie jakoś dojadę te kilkadziesiąt kilometrów. Ludzie patrzyli jak na wariatkę.Samochód wył. Pierwszy patrol policyjny chyba był w szoku bo policjant nie podniósł lizaka tylko patrzył jak zaczarowany. Drugi patrol chyba został uprzedzony przez pierwszy bo policjant już z daleka machał żebym się zatrzymała . Policjant pyta : a co tu mamy kradzież samochodu, więc tłumaczę się że kluczyki, że alarm, oglądnął próbował nawet coś naprawiać. Co dziwne nawet nie chciał dokumentów moich ani samochodu. Chyba uwierzył blondynce na słowo. W końcu machnął ręką zapytał tylko czy daleko jadę i skomentował że pojadę jak pojazd uprzywilejowany. Kiedy dotarłam wreszcie do domu cała czerwona i spocona wygarnęłam mężowi: tak powyje przez chwilę, cholera wył cały czas . Mąż na to spokojnie: wiedziałem ale nie chciałem cię martwić no i nie chciało mi się jechać do ciebie z zapasowym pilotem. Myślałam że go uduszę
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a z takich wpadek leczniczych to też się popisałam. Zapalenia oskrzeli mojego dziecka przebiegały z zwykle z koszmarnym kaszlem. Nauczeni doświadczeniem mieliśmy w domu cały zestaw leków przeciwkaszliwych, syropków itd. Przy kolejnej chorobie (miała ze 2 lata) znowu przez całą noc kasłała a ja z mężem nie bardzo wiedziałam, co jeszcze mogę jej dać, wreszcie znalazłam jeszcze jakiś syrop, nieprzytomna o 3 nad ranem wlałam jej cały kieliszek (taki spory, do leków) i kazałam wypić. Dziecko posłusznie przechyliło na raz i.... oczy wyszły jej na wierzch. To był czysty spirytus. Cóż, kaszel przeszedł od ręki :lol: Do rana dziecię spało snem sprawiedliwego a ja siedziałam przy niej i obserwowałam oddech 8)

No normalnie rewelka!!! :lol: :lol: :lol: :lol:

Jak moje będą kaszleć to chyba wypróbuję :p :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jedna z " literkowych" historyjek.

Ojciec stoi w kolejce do kiosku po bilety MZK. Przed nim starszy pan mówi do kioskarki:

-dwa na "H" poproszę

Pani w kiosku szybkim ruchem podaje mu 2 pakieciki i kasuje pieniążki.

Dziadek ogląda to co dostał dokładnie i pyta:

- A do Gosławic na to dojadę ?

Pani, zamiast biletów,sprzedała mu dwie prezerwatywy.

Ojciec mówił, że tak czerwonej twarzy , jak wystąpiła u pani z kiosku, nigdy potem nie widział :D

 

Moja "autobusowa URBAN LEGEND", zasłyszana jakieś 14 - 15 lat temu, gdy autobusem dojeżdżałam do LO.

 

Chłopak jedzie autobusem, wsiada kanar, sprawdza bilety, dochodzi do chłopaka i mówi:

- bilecik?

Chłopak zakłopotany odpowiada po cichutku:

- Panowie, nie róbcie mi wstydu, wysiądźmy i na przystanku to załatwimy.

Gdy wysiedli, nagle facet zaczął wrzeszczeć:

- Ratunku, na pomoc, kanar zwariował - na przystanku bilety sprawdza!!!

 

Kanara zamurowało a chłopak zwiał ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to z cyklu biletowego, którego byłem świadkiem.

Końcowy przystanek, więc kanary nie wsiadają do autobusu, tylko sprawdzają bilety wychodzącym, ale stoją tuż przy drzwiach i wypuszczają pojedynczo. W tłoku auobusowym zbliża się do nich pani, a kiedy pytają ją o bilet mówi, że mąż ma i pokazuje na gościa, który stoi niemal za nią, ale jest oddzielony jeszcze dwoma pasażerami. Kanary puszczają panią, a kiedy przychodzi kolej na wskazanego gościa to on pokazuje bilet i chce wysiąść. Wtedy go łapią i pytają a gdzie bilet żony. Jakiej żony - pyta gość. No tej co własnie wysiadła - pokazują na facetkę, która zrobiła raptem ze dwa metry. To czupiradło? - pyta facet. Wolałbym się powiesić niż z taką się żenić!

Szczęki kanarom opadły tak, że reszta wyszła nie kontrolowana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczynam. Najpierw łagodne przypadki roztargnienia z serii super żona:

Pakowanie. Ślubnemu do garnituru na delegację, czy tam strasznie ważne spotkanie służbowe dobrałam klapki na basen i wysłałam w świat. Ostatnio zaś z targów wrócił strasznie załamany, ponieważ strasznie przytył ł i tak się okropnie męczył w tych ciuchach. Tak, tylko zapakowałam mu garnitur maturalny – ledwo się chłopina dopiął :D

Gotowanie. Skiśnięta zupa jarzynowa. Nalałam, stwierdził, że kwaśna a ja jeszcze opierniczyłam, że grymasi i jak mu nie pasuje to niech sobie sam gotuje. Zjadł skiśniętą. Po fakcie skosztowałam, a fujjj :roll:

Gubienie rzeczy. O 24.00 kazałam mężowi grzebać w pojemnikach z dwutygodniowymi śmieciami (łee) bo akurat zapodziałam gdzieś aparat korekcyjny – tylko, że był w kieszeni szlafroka :oops: Tego jeszcze mu nie powiedziałam, bo by mnie zabił :oops:

Wystarczy? Mój to ma krzyż pański ze mną…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i tak dobrze, że nie mam już takich przygód – ale nigdy nie mów nigdy… :D

Chwilkę temu mieszkając z rodzinką w nocy zachciało mi się siku. No i zamiast na lewo do łazienki trafiłam do pokoju brata. Usiadłam a jak na jego łóżku, zrobiłam to, co trzeba i wróciłam do swojego pokoju. Rano szok! Łóżko mokre, brat suchy… Kurka wodna nie wydało by się, gdybym tak w trakcie ściągnęła piżamę i rano nie obudziła się obsikana w suchym łóżku. A może to kosmici :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze (wspaniały wątek :wink: )

 

Coś na świeżo z serii budowa domu ogłupia. Tesco późno wieczór. Po pracy i po paru upalnych godzinach na budowie wpadliśmy po zaopatrzenie dla naszych majstrów. Trochę wody i piwka, co bym im po robocie umilić czas. Kasa. Spora kolejka. Kasjerka liczy piwko: „1 zgrzewa= 4 piwa. Razem 8 razy 4???”. Patrzy na nas głupio i się pyta: „ile to jest piw?” Nie ma kalkulatora, więc widać panikę w oczach. My na siebie i spokojnie: mąż: „24!”, ja: „36!”. Z tyłu kolejki ktoś krzyczy żeśmy nową matematykę wymyślili, że ma być „32!!!”. My w trójkę purpurowi. :oops: Kurcze komórka w samochodzie, więc jak tu policzyć, na palcach głupio! :roll: Kasjerka wybiła jednak wpierw 24, więc co ona teraz ma zrobić. Pyta się nas: „ile to jest 32-24?” My: „???” Mąż do mnie głośno: „przecież z zawodu jesteś księgowa, więc licz do ch.olery”. Ja się drę, „że po 16.00. mój umysł ma luz”. Ludzie śmieją z nas, kolejka coraz większa… I kasjerka rozterepana doliczyła nam jeszcze 24, (niby 32-24=24). Zapłaciliśmy, więc za 48 piw a w koszyku 32! Więc dalej nam coś nie pasuję, więc mówimy „48 a nie 32!”. A kasjerka na cały sklep:„ potrzebuję pomocy! Kto to widział, żeby tyle piwa kupować” :evil: „Co mam teraz zrobić, wycofać czy doliczyć... :evil: ” Na szczęście zleciało się kilku pomocników do kasy i dorzucili nam do koszyka 16 piw…. :oops: 8)

 

I po co nam były studia??? :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomnialo mi sie

 

Moja kolezanka z wielkim cycem poszla na rozmowe do rektora. Opowiada mi tak:

- Noi i mowie ci gadam z nim a ten zboczeniec nic tylko mi w dekolt gapi, az mi glupio. Ale jakos tak dziwnie mi w te cycki patrzy....

I wyobraz sobie w pewnym momencie i ja popatrzylam...

A tu fiszbina mi sterczy ponad cycki jak drut...

No to grzebie w tych cycach, staram sie schowac te fiszbine, rektor patrzy na mnie zdziwiony a ja na to

- Przeciez to tylko maly drucik :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...