Jolka 11.08.2006 10:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2006 jesteśmy z mężem w hipermarkecie. Mąż jak zwykle pcha wózek z zakupami. Umawiamy się "to ty idź po pieczywo ja skoczę po mydło" Wracam z tym mydłem, wkładam do wózka, patrzę - po cholere nam trzy siaty bułek. Ochrzaniam męża - "po cholerę tyle tych bułek wziąłęś..." nagle mnie olśniło - to nie ten wózek... podnoszę głowę... to nie mój mąż... nad wózkiem stoi facet podobnej do mojego męża postury i dziwnie się patrzy W sumie podobne: Jestem z moim byłym małżonkiem na wycieczce, zwiedzamy jakiś kościół czy inny zabytek. Były jest mężczyzną wysokim i mimo, że ja też do niskich nie należę, moja głowa wypada w okolicach jego ramienia. Tego dnia był w niebieskiej koszuli. Ja zapatrzona w malowidła, freski itp. widząc koło siebie niebieski rękaw objęłam go rękami, przytuliłam się i mówię o swoich wrażeniach i zachwytach. Z drugiej strony cisza, więc w koncu spojrzałam na niego ....ups obcy facet. Skubany, słowem się nie odezwał, że obca baba się do niego przytula . A mojemu, dostało się, że się gdzieś plącze zamiast pilnować małżonki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jolka 11.08.2006 10:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2006 Zdarzenie z pracy: Nasze biuro zajmuje się m.in. tworzeniem wewnętrznych dokumentów typu zarządzenia itp. Często dotyczą one jednocześnie różnych komórek i dyrektorzy tych komórek muszą dać swoją opinię i później podpisać się, że się zgadzają z danym dokumentem. Żeby przyspieszyć ten proces (firma duża, z oddziałami rozrzuconymi po całym mieście), po podpisy do tychże dyrektorów chodziła/jeździła bezpośrednio jedna z przemiłych koleżanek tuż przed emeryturą. Czasami zajmowało to w sumie dużo czasu, bo nie zawsze zastała danego szefa lub następowały inne przeszkody. W końcu zrezygnowana mówi: Gdyby to ode mnie zależało, to ja bym tych wszystkich dyrektorów, w godzinę przeleciała. Leżeliśmy pod biurkami ze śmiechu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kze 11.08.2006 12:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2006 Byłem na jednej z pierwszych swoich zagranicznych wycieczek (chyba druga). Autokarowa wycieczka, przystanek na jedzenie , kibelek (gdzies w Austrii)itp. Powoli trzeba się zbierać. Ja do przyszłej Żony, ze tylko za potrzebą skocze. Wracam, a Żona: Masz dokumenty? ja: O kurde! Zostawiłem zawieszkę w .. kibelku. W zawieszce na szyi miałem paszport, kase.. Sprint do kabiny. Zajeta! Walę pięściami w drzwi. (ciekawe co ten gościu sobie pomyslał) i mówie (chyba po angielsku) Czy jest tam moja mała torebka? (juz robię sie blady i ręcę prawie mi drążą). Nagle spod kabiny wysuwa się ręka z moja zaiweszką.. Do tej pory Żona mi to wypomina... A ta sytuacja miała miejsce u mamy w pracy. Jedna pracownica nazywała sie chyba Alicja Niemiec, a klientka Danuta Szkop (albo odwrotnie) i przedstawiaja sie sobie przez telefon - Dzień dzobry. Tu Danuta Szkop - Dzień dobry. Alicja Niemiec i .. chwila ciszy i konsternacji w słuchawce.... Ktos mi opowiadal o sytuacji takiej, że jakiś sprzęt rtv (świerzo kupiony) zepsuł sie. No to klient (tym kientem był mój kolega) wpada do sklepu i dawaj wrzeszczy, krzyczy, nawrzucał sprzedawcy (tal z 15min). Sprzedawca wysuchał cierpliwie całej tej litanii i zrezygnowany poprosił o paragon. Okazało sie, że sprzet był kupiony ... u konkurencji.. Kolega grzecznie przeprosił i jak poszedł do własciwego sklepu to nawet nie awanturował się.. Odechciało mu sie.. Koleżanka na studiach zdała ważny egzamin. Jakby go nie zdała to wylatywała ze studiów. Zadowolono jak zobaczyła profesora to w długą za nim i dawaj prosic go o wpis do indeksu Profesor (stojąc przed jakimiś drzwiami): Tu i teraz? Studentka: Tak! (zadowolona, że dopadła profesora i bedzie miała wreszcie wpis) Profesor: Ale ja własnie wchodzę do .. ubikacji... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
sonal 11.08.2006 15:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2006 no nie, ten numer z przesiadką do tego samego autobusu to szczyt mnie się zdarzyło w podstawówce założyć 2 rózne skarpety - i dopiero na ostatniej lekcji nauczycielka zauważyła to (w pierwszej chwili pomyslała ze kolega który siedział ze mną w ławce trzyma nogę na moim kolanie ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JoShi 11.08.2006 16:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2006 jesteśmy z mężem w hipermarkecie. Mąż jak zwykle pcha wózek z zakupami. Umawiamy się "to ty idź po pieczywo ja skoczę po mydło" Wracam z tym mydłem, wkładam do wózka, patrzę - po cholere nam trzy siaty bułek. Ochrzaniam męża - "po cholerę tyle tych bułek wziąłęś..." nagle mnie olśniło - to nie ten wózek... podnoszę głowę... to nie mój mąż... nad wózkiem stoi facet podobnej do mojego męża postury i dziwnie się patrzy Razem z moja siostra i moim mezem pojechalismu do hipermarkietu. Jakos tak sie zdazylo, ze bylo bardzo pusto, kilku klientow i kilka osob z obslugi. Rozdzielilismy sie. Moj maz polazl gdzies z wozkiem. W pewnym momencie zabraklo mi miejsca w rekach. Chcialam wszystko wrzucic do wozka, ale meza nie ma. Po chwili wpadlam na siostre obladowana jakimis rzeczami i podobnie jak ja szukajaca mojego meza. Rozgladalysmy sie przez chwile, po czym postanowilysmy wyruszyc na poszukiwania. Jedna alejka, pusta. Druga alejka pusta. W trzeciej jakis gosc z obslugi. Do dzis sie smieje z miny jaka zrobil, kiedy moja siosta podeszla do niego i zapytala: - Nie widzial pan gdzies naszego meza ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agunia0911 11.08.2006 17:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2006 Wpadki mam często.Najczęściej idąc ulicą bujam myślami w obłokach a tu nagle słup.Wielokrotnie miałam takie bolesne spotkania. Inna sytuacja zdarzyła mi się na uczelni.Tym razem idąc z koleżankami tak się zagadałam że nie zauważyłam schodów.Na tyłku zaliczyłam 6 stopni lądując w końcu na półpiętrze.Zaczełam się śmiać i chyba tylko to uratowało mnie przed zbiorowym śmiechem bo ci co to obserwowali staneli jak wryci. :Inna sytuacja:Jestem kolejarzem.Wracałam z uczelni do domu.Wbiegam na dworzec.Stoi pociąg.Pewna siebie wsiadam a pociąg za chwilę rusza.Zadowolona z siebie nagle patrze że pociąg jedzie w zupełnie innym kierunku.Wysiadłam na pierwszej stacji skąd prawie po godz. zabrał mnie mąż. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
_kotka_na_dachu_ 12.08.2006 13:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2006 Mam koleżanke - pare lat temu obroniła prace magisterska i poszła zrobic fotke do dyplomu. Wyszla od fotografa i szła Krakowskim Przedmiesciem - a tam dużo ładnych kamieniczek...zapatrzya sie na jakaś i nie zauwazyła latarnii.... Wyrżneła z całes siły głową ale tak ze straciła na chwile przytomosc, ludzie wezwali karetke , miala jakis lekki wstrzas mózgu.. W sumie nic sie powaznego nie stało ale pół twarzy miała w fioletowoczarnym siniaku przez około 2 tygodnie (a moze i dłuzej?) Dyplom odbierała jak osoba z reklamy społecznej - o przemocy domowej , jedyne co dziekowała niebiosom to to ze zdazyła przed tym zrobic fotke do dyplomu i na zdjeciu wygladala normalnie > Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jola_K 13.08.2006 21:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Sierpnia 2006 Znajomy opowiadal jak kiedys jeszcze na studiach bedac poszli z kolega do sklepu kupic cos do jedzenia.W sklepie sprzedawala ekspedientka ktora miala jednostronnego zeza, wiec prosza ja o iles tam, powiedzmy 200g jakiejs wedliny, no i ta kobieta kroi i wrzuca na wage wedline - dokladnie 200g. No i kolega znajomego chcac byc mily wypalil: "ale ma pani oko". Jeden i drugi z trudem utrzymali powage az do wyjscia z tego sklepu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Evva 23.08.2006 14:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Sierpnia 2006 Mam taką świeżutką gafę z weekendu. Ślub koleżanki męża. Wchodzimy na podwórko kościelne w ostatniej chwili. Większość gości jest już (jak się okazało później - na szczęście) w kościele. W przedsionku stoi młoda para i czeka na księdza. Wchodzę sobie dostojnie po schodach w moich pięknych butach na bardzo wysokim obcasie, przyglądam się sukni Panny Młodej. Nagle potykam się o schodek, lekko tracę równowagę, i rzucam odruchowo: "o, k...a". Resztka gości pozostała przed kościołem spojrzała na mnie z zainteresowaniem. Całe szczęście, że Młoda Para (chyba) nie dosłyszała. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marcin_budowniczy 24.08.2006 05:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2006 Kiedyś..Egzamin na studiach z matmy (pierwszy semestr).Wyjazd pociągiem o 1.30 na uczelnie w miejscu docelowym o 6.30 - tylko uważać żeby nie przespać stacji. No i przespałem !!!W ostatnim momencie wyskoczyłem na peron, pociąg odjechał.Kurde to był sen!!! Wysiadłem 50 km przed swoją stacją.Egzamin przeszedł obok.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Asiula7771 28.08.2006 10:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Sierpnia 2006 Kiedyś.. Egzamin na studiach z matmy (pierwszy semestr). Wyjazd pociągiem o 1.30 na uczelnie w miejscu docelowym o 6.30 - tylko uważać żeby nie przespać stacji. No i przespałem !!! W ostatnim momencie wyskoczyłem na peron, pociąg odjechał. Kurde to był sen!!! Wysiadłem 50 km przed swoją stacją. Egzamin przeszedł obok.. Kolejne zabawne forum założone przez mistrzynię zielonooką CZytam od pólgodziny i po prostu się kulam ze smiechu. Okazuje się bowiem, ze nie tylko ja jestem roztargniona. O wychodzeniu w kapciach, chwytaniu obcych dzieci za rękę i łamaniu przepisów drogowych nawet nie wspomnę ale na kanwie tego egzaminu przypomniałam sobie jedną opowieść ze szkoły. To był sprawdzian z matmy w liceum - (nigdy w życiu dorosłym z matma nie miałam do czynienienia i oby tak zostało). No więc ja z tej matymy jestem kompletna noga a że oceny oscylowały bardzo blisko jdynki postanowiłam dac z siebie wszystko na tym sprawdzianie ale wiadomo stres i wogóle no więc pisze pisze nagle utknęłam zanik umysłu itp. w klasie jak makiem zasiał wszyscy skupieni a ja.... zaczynam myslec i przypominam sobie scenę z komedi "Hotel Zacisze" - ta jak Bazyl chodzi takimi dziwnymi krokami (ministerstwo dziwnych kroków) i dostaję kompletnej głupawki, idiotycznego chichotu, małpiego rozumu itp itd. Mój poczatkowo subtelny śmiech przeradza się w rżenie osła!!!!!! na głodzie!!Zostałam wyrzucona z klasy z zaleceniem natychmiastowego udania się do psychiatry. Albo z życia egzaminów - Wielki Profesor na UAM-ie pracuje jednoczesnie w WSB i egzaminuje ludzi z ekonmi. Na UAM-ie egzaminuje z politologii. Na egzamin magisterski z politologi na UAM - ie wchodzi mój zestresowany kumpel. Z ust szacownego profesora pada pytanie - no tak to prosze mi powiedziec dlaczego WIG na giełdzie wzrasta? Student politolog patrzy zbaraniałym wzrokiem ale nie kwestionuje pytania co kolwiek nie na temat tylko próbuje coś tam mamrotać. Profesor stwierdza, że gość nie wie i zadaje drugie pytanie z typu - w jakich okolicznościach przedsiębiorstwa ogłaszają upadłośc? Student załamany patrzy na promotora , który litościwie krzyczy do profesora - Słuchaj Czesiek zróbmy przerwę, wywietrzymy - student wyraznie źle się czuje! Wypraszaja delikwenta na korytarz i po 5 minutowej przerwie wołają - student wraca i słyszy od profesora - ok poprzednie pytania zaliczamy prosze odpowiedziec na ostanie - opisz system wyborczy niemiec. Tu już student był zorientowany i zdał na 5! po prostu w przerwie koledzy wytłumaczyli profesorowi, że nie jest w Wyższej Szkole Bankowej tylko n UAM - ie:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Asiula7771 28.08.2006 11:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Sierpnia 2006 Kiedyś.. Egzamin na studiach z matmy (pierwszy semestr). Wyjazd pociągiem o 1.30 na uczelnie w miejscu docelowym o 6.30 - tylko uważać żeby nie przespać stacji. No i przespałem !!! W ostatnim momencie wyskoczyłem na peron, pociąg odjechał. Kurde to był sen!!! Wysiadłem 50 km przed swoją stacją. Egzamin przeszedł obok.. Kolejne zabawne forum założone przez mistrzynię zielonooką CZytam od pólgodziny i po prostu się kulam ze smiechu. Okazuje się bowiem, ze nie tylko ja jestem roztargniona. O wychodzeniu w kapciach, chwytaniu obcych dzieci za rękę i łamaniu przepisów drogowych nawet nie wspomnę ale na kanwie tego egzaminu przypomniałam sobie jedną opowieść ze szkoły. To był sprawdzian z matmy w liceum - (nigdy w życiu dorosłym z matma nie miałam do czynienienia i oby tak zostało). No więc ja z tej matymy jestem kompletna noga a że oceny oscylowały bardzo blisko jdynki postanowiłam dac z siebie wszystko na tym sprawdzianie ale wiadomo stres i wogóle no więc pisze pisze nagle utknęłam zanik umysłu itp. w klasie jak makiem zasiał wszyscy skupieni a ja.... zaczynam myslec i przypominam sobie scenę z komedi "Hotel Zacisze" - ta jak Bazyl chodzi takimi dziwnymi krokami (ministerstwo dziwnych kroków) i dostaję kompletnej głupawki, idiotycznego chichotu, małpiego rozumu itp itd. Mój poczatkowo subtelny śmiech przeradza się w rżenie osła!!!!!! na głodzie!!Zostałam wyrzucona z klasy z zaleceniem natychmiastowego udania się do psychiatry. Albo z życia egzaminów - Wielki Profesor na UAM-ie pracuje jednoczesnie w WSB i egzaminuje ludzi z ekonmi. Na UAM-ie egzaminuje z politologii. Na egzamin magisterski z politologi na UAM - ie wchodzi mój zestresowany kumpel. Z ust szacownego profesora pada pytanie - no tak to prosze mi powiedziec dlaczego WIG na giełdzie wzrasta? Student politolog patrzy zbaraniałym wzrokiem ale nie kwestionuje pytania co kolwiek nie na temat tylko próbuje coś tam mamrotać. Profesor stwierdza, że gość nie wie i zadaje drugie pytanie z typu - w jakich okolicznościach przedsiębiorstwa ogłaszają upadłośc? Student załamany patrzy na promotora , który litościwie krzyczy do profesora - Słuchaj Czesiek zróbmy przerwę, wywietrzymy - student wyraznie źle się czuje! Wypraszaja delikwenta na korytarz i po 5 minutowej przerwie wołają - student wraca i słyszy od profesora - ok poprzednie pytania zaliczamy prosze odpowiedziec na ostanie - opisz system wyborczy niemiec. Tu już student był zorientowany i zdał na 5! po prostu w przerwie koledzy wytłumaczyli profesorowi, że nie jest w Wyższej Szkole Bankowej tylko n UAM - ie:) Albo - składam życznie Pannie Młodej na slubie. Obok stoi starsza pani więc do niej tez się zwrcam z gratulacjami - Mamusi pograulowac córeczki. Babka patrzy na mnie z obrzydzeniem ... Okazuje się, że to nie matka tylko niewiele starsza siostra panny Młodej.... Do końca wesela miałam u niej przechlapane.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pciółka 28.08.2006 11:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Sierpnia 2006 Jakiś czas temu byliśmy z mężem, dzieciakami i szwagierką w zoo. Mąż szedł przodem z młodszym brzdącem, a ja szłam obok szwagierki trzymając starszą córę za rękę. Zaczęłam coś gadać do szwagierki, a w tym czasie mąż pstrykał mi z ukrycia zdjęcia. Jakież było moje zdziwienie w domu, gdy podczas oglądania zdjęć okazało się, że gadałam do zupełnie obcej baby! W dodatku jej mina mówiła sama za siebie: "Co ta idiotka ode mnie chce???" Inna sytuacja, o której do tej pory nie mogę zapomnieć, to impreza imieninowa u znajomych. Zostaliśmy z mężem zaproszeni na imieniny do naszej znajomej. Kupiliśmy jej jakiś babski prezent, a podczas składania życzeń okazało się, że to są ... imieniny jej męża!!! Po prostu w kalendarzu były ich imieniny w odstępie kilku dni, a ja od razu zauważyłam imieniny jej, a nie jego ! Okazało się, że nasza znajoma obchodzi imieniny kilka miesięcy później... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 28.08.2006 15:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Sierpnia 2006 Umówiłam się z mężem pod pracą ( jeszcze wtedy w centrum W-wy, na rogu z Marszałkowską)Wychodzę - stoi i czeka. No to myk do samochodu. Zapinam pasy i nawijam coś o pracy, zakupach i w pewnym momencie widzę zdziwioną twarz OBCEGO, starszego faceta na siedzeniu kierowcy."o przepraszam, " - wypaliłam - "ale pan chyba nie jest moim mężem"Na to facet:"Pani nie, ale sprawa zamiany posiadanej przeze mnie małżonki jest godna przemyślenia"Podziękowałam i wysiadłam. Mąż podjechał za chwilę, ale je nie mogłam wsiąść bo kucnęłam na chodniku, żeby sie nie posikać ze śmiechu..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
danap 28.08.2006 18:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Sierpnia 2006 opiszę dwie historie nie wiem czy można nazwać je wpadkami, ale są śmieszne i wydaje mi się warte przytoczenia... Pierwszą znam z relacji mojej siostry która była swego czasu studentką uj wydarzenie miało miejsce na szanownym uj w krakowie, w jednej ze sal, a sale dłuuugie pierwsze drzwi wejściowe na wyskości katedry wykładowcy, a drugie w okolicach ostatnich ławek (tak jak w autobusie zielonookiej) pan profesor x (analiza matematyczna) w wilekim zapamiętaniu, ekstazie wypisuje swoje ukochane wzory, definicje itp. na tablicy (takiej zwykłej zielonej na której gryzmoli się kredą) w pewnym momencie zabrakło kredy, więc pan profesor niewiele myśląc wybiegł z sali rzucając przez ramie że idzie pożyczyć. Po chwili otwierają się drugie drzwi te z tyłu sali i ten sam wykładowca pyta czy mamy kredę, ktoś mówi że nie. Sekundę później otwieraja się pierwsze drzwi do sali wchodzi profesor i powiada że w sali obok też sie kreda skończyła. Osłupienie było tak wielkie że nikt się nawet nie roześmiał Druga (też uczelniana), której świadkiem byłam osobiście wydarzyła się na ae również w krakowie w czasie egzaminu z makroekonomii pan (tym razem) doktor odebrał jednej z moich koleżanek gotowca (pięknego z kolorowymi wykresami, podkreślonymi wzorami-no cud miód i malina) ponieważ był to sam początek egzaminu więc po wielkich namowach pozwolil jej kontynuować pisanie. Doktor ten przeprowadzał egzamin i zaraz potem oceniał, robił wpisy i wszystko to w ciągu 1,5 h!!! ( 50 osób) Więc po czasie przeznaczonym na pisanie przychodziła pora ocen, brał taką pracę do ręki "rzucał" ocenę jeśli nie było zastrzerzeń (zazwyczaj nie było) targał pracę i robił wpis. No i nagle macha tym gotowcem i krzyczy CZYJE TO?? NIEPODPISANE!! koleżanka nieśmiało głosi się że to jej a on na to: NO I CO PANI NIE PODPISUJE TAKA PIĘKNA PRACA, CELUJĄCY!!! I naprawdę wpisał jej cel do indeksu!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pikuś 28.08.2006 19:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Sierpnia 2006 Przyjęcie oficjalne, prezesi, gł. księgowe ect. Pilny telefon wyrywa mnie z tego grona. Gdy wróciłem towarzystwo było przy deserach i w tym momencie podchodzi młoda kelnerka i zadaje pytanie "czy zrobić panu loda?" Panie patrzą dziwnie, panowie z zainteresowaniem (a może z zazdrością), wybucha salwa śmiechu a nieszczęsna dziewczyna uchodzi cała w pąsach na zaplecze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
sylvo 28.08.2006 21:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Sierpnia 2006 Mam przyjemność pracować w zamku. Przyjęli do pracy nowego człowieka o nazwisku Król. Posadzili go przy telefonie by odbierał.- Halo. Zamek Królewski, Król przy telefonie. Tata pojechał rowerem do piekarni. Wychodzi z zakupami pewnie wsiada na rower i rusza. Nagle słyszy za sobą. Złodziej!!!! Ludzie łapcie złodzieja!!!! Tata rozgląda się z zaciekawieniem i wypatruje złodzieja. Baba go dogania i okłada torbą. Ot dwa bardzo podobne rowery a baba nie dała się przekonać że to pomyłka. Cała ulica miała widowisko. Kumpel był u kolegi w odwiedzinach. Dom duży, a nie było zwyczaju odprowadzać gościa do drzwi. Więc rusza, pierwsze piętro, parter, skręt w lewo, ciemno, wyjścia nie ma. Ktoś idzie. Usiadł na fotelu. Zamiast na korytarzu znalazł się w pokoju. Minuta mineła, druga trzecia, głupio wstać i wyjść jeszcze głupiej siedzieć i czekać. Po pięciu minutach nabrał odwagi i wyszedł z tego ciemnego pokoju. Dobry wieczór i wyszedł. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Asiula7771 29.08.2006 07:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Sierpnia 2006 opiszę dwie historie nie wiem czy można nazwać je wpadkami, ale są śmieszne i wydaje mi się warte przytoczenia... Pierwszą znam z relacji mojej siostry która była swego czasu studentką uj wydarzenie miało miejsce na szanownym uj w krakowie, w jednej ze sal, a sale dłuuugie pierwsze drzwi wejściowe na wyskości katedry wykładowcy, a drugie w okolicach ostatnich ławek (tak jak w autobusie zielonookiej) pan profesor x (analiza matematyczna) w wilekim zapamiętaniu, ekstazie wypisuje swoje ukochane wzory, definicje itp. na tablicy (takiej zwykłej zielonej na której gryzmoli się kredą) w pewnym momencie zabrakło kredy, więc pan profesor niewiele myśląc wybiegł z sali rzucając przez ramie że idzie pożyczyć. Po chwili otwierają się drugie drzwi te z tyłu sali i ten sam wykładowca pyta czy mamy kredę, ktoś mówi że nie. Sekundę później otwieraja się pierwsze drzwi do sali wchodzi profesor i powiada że w sali obok też sie kreda skończyła. Osłupienie było tak wielkie że nikt się nawet nie roześmiał Druga (też uczelniana), której świadkiem byłam osobiście wydarzyła się na ae również w krakowie w czasie egzaminu z makroekonomii pan (tym razem) doktor odebrał jednej z moich koleżanek gotowca (pięknego z kolorowymi wykresami, podkreślonymi wzorami-no cud miód i malina) ponieważ był to sam początek egzaminu więc po wielkich namowach pozwolil jej kontynuować pisanie. Doktor ten przeprowadzał egzamin i zaraz potem oceniał, robił wpisy i wszystko to w ciągu 1,5 h!!! ( 50 osób) Więc po czasie przeznaczonym na pisanie przychodziła pora ocen, brał taką pracę do ręki "rzucał" ocenę jeśli nie było zastrzerzeń (zazwyczaj nie było) targał pracę i robił wpis. No i nagle macha tym gotowcem i krzyczy CZYJE TO?? NIEPODPISANE!! koleżanka nieśmiało głosi się że to jej a on na to: NO I CO PANI NIE PODPISUJE TAKA PIĘKNA PRACA, CELUJĄCY!!! I naprawdę wpisał jej cel do indeksu!! Zrzynam parę lat temu na stresującym egzaminie z geografii. Baba była paskudna i wszyscy jej się bali. do tego mnie jakoś wyjątkowo nie lubiła więc uznałam że nie ma co sie uczyć i zrzynam na tzw walkmena. Baba pilnuje mnie szczególnie. ponieważ nagrałam tam całą 90 min spisałam sobie podtematy na ławce żeby robić rew i fwd. Baba podchodzi do mnie i z dziobem, że ja mam coś napisane na ławce!! To jej tłumaczę, że jakiś wandal popisał sobie tematy ale tu nie ma żadnej tresci tylko tematy to co mam ściągać??! Babsztyl nie daje sobie wytłumaczyć i przesadza do pierwszej ławki. No to ja wstaje a walken wysuwa się spod golfu i moich długich włosów pon czym spada na ławkę. Baba poprawia okulary i patrzy na walkmena po czym go rekwiruje. No tak myślę sobie - nie dość, że zabrała mi sciąge to jeszcze polecę na dywanik do dyra bo nakabluje, że zrzynam z walkena. ale nic egzamin toczy się dalej ja w pierwszej ławce załamana ze strach czekam na werdykt. Egzamin się kończy - podchodze do katedry - baba bierze moją kartkę i mówi - za ściągani z ławki masz stopień niżej! Aha i weź sobie to urządzenie do czegokolwiek ono służy!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
acca5 26.09.2006 07:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Września 2006 Mi tez sie zdarzylo strzelic gafę. Ja i siostra mieszkamy w blokowisku na tym samym osiedlu. Szłam do niej i w jej bloku mieszkają na tym samym pietrze jej znajomi. Właśnie stali na balkonie. Dawno ich nie widziałam i uśmiechając się powiedziałam cześć do obojga. Przygladając się dokładnie jemu bo jakoś tak wyglądał inaczej, nie wiedziałam co jest grane i mówie gościowi,że jakoś taki inny i wrescie olśniło mnie i mówię: Ale sie zmieniłeś zarosłeś czy co? Chyba musisz iść do fryzjera, jakoś tak dziwnie.W domu u siostry dowiedzialam sie ,że gościu dał kupę kasy na wszczepianie włosów bo byl to jego kompleks, a ja mu kazalam iśc do fryzjera. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malmuc 26.09.2006 07:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Września 2006 ludzie wybaczcie ze ja tak sie wtracam, ale dopiero dzis trafiłam na ten wątek i już po pierwszych pięciu tekstach jestem spłakana, zasmarkana. No ja nie wiem kiedy was przeczytam, a nie moge kontynuwac w tej chwili bo mnie szef z roboty wypiep... Łzy lecą, chusteczki poszły w ruch, ze dwa razy spadłam z krzesła, brzuch mnie boli ze śmiechu. Zeby przeczytac wasze kolejne wpadki musze sie uspokoic przez jakies 5 minut i przestac sie trząść ze smiechu. Jestescie naprawde fajne ludzie Jak wróce z roboty czytam was dalej Pozdrawiam wszystkich serdecznie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.