Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Najwieksza gafa i/lub przypadki roztargnienia czyli.....


zielonooka

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Jak mieszkalismy jeszcze w Sopocie to musielismy miec taki numer telefonu jaki byl do jakiegos sextelefonu po dodaniu tego magicznego numerku z przodu.A numer mielismy bardzo prosty wiec bylo to mozliwe. Bywalo, ze po kilka razy w tygodniu wydzwaniali spragnieni panowie. Z poczatku bylo to i zabawne, ale z czasem jak stawalo sie to coraz czestsze to wkurzalo. Zona miala juz do perfekcji opanowany tekst dobra, zara wlasnie koncze kartofle obierac , albo drugi dobra tylko krowom zryc dom i przychodze.

W dodatku mowila to takim niskim glosem, ze kladlem sie ze smiechu jak tak z nimi jechala.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako nastolatka pojechałam na 2 tygodnie do znajomych rodziców zbierać truskawki. Gospodarze mieli trójkę dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Raz zeszło na tematy o powiększaniu rodziny, ja wtedy wyskoczyłam z tekstem: "No chyba wam to już wystarczy?!".

Wieczorem siostra mi powiedziała, że pani domu jest właśnie w ciąży...

 

Tak to jest jak najpierw się mówi, a potem myśli :oops: :oops: :oops: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Picie w termosie....

 

cos mi sie przypomnialo

 

kilka lat temu jechalam autobusem do Niemiec

pod Wroclawiem przepakowywali nas z busa do autokaru

 

tuz przed odjadzem, po zapakowaniu bagazu, przypomnnialo mi sie ze zostawilam butelke z woda w plecaku

wybiegam z autobusu i biegne pod bagazniki, ktore wlasnie byly zamykane przez kierowce

i mowie, "momencik, mam tam picie..."

a gosc: "myslalem ze ma Pani w spodniach"

a ja z wielkim usmiechem. .. "nie, mam w torbie"

 

uwierzcie, ze nie skojarzylam od razu co mial na mysli

nie dawalo mi to spokoju, jak w koncu do mnie dotarlo to myslalam ze sie spale ze wstydu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Picie w termosie....

 

cos mi sie przypomnialo

 

kilka lat temu jechalam autobusem do Niemiec

pod Wroclawiem przepakowywali nas z busa do autokaru

 

tuz przed odjadzem, po zapakowaniu bagazu, przypomnnialo mi sie ze zostawilam butelke z woda w plecaku

wybiegam z autobusu i biegne pod bagazniki, ktore wlasnie byly zamykane przez kierowce

i mowie, "momencik, mam tam picie..."

a gosc: "myslalem ze ma Pani w spodniach"

a ja z wielkim usmiechem. .. "nie, mam w torbie"

 

uwierzcie, ze nie skojarzylam od razu co mial na mysli

nie dawalo mi to spokoju, jak w koncu do mnie dotarlo to myslalam ze sie spale ze wstydu

 

Dobremu kumplowi, to bym może wybaczyła, ale "Panu" i to tak publicznie powiedziane :evil:

 

Dawno nie słyszałam nic bardziej niesmacznego :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o ile pamiętam był to rok 1988 ?

były z pewnością wakacje.

 

Dostałem nakaz od mamy, bym dnia następnego rano około 7.30 poszedł do miasta, ustawić się w kolejkę do "rzeźnika".

W między czasie miała się urwać z pracy, by wskoczyć za mnie i zrobić zakupy. (z kartek małoletnich nie chcieli rozliczac ;) )

 

Popołudniu dnia poprzedniego ... po wyczerpującym meczu, poszedłem się drzemnąć do domu.

 

Obudziłem się ... spoglądając nerwowo na zegarek...dochodziła 8.00 !!

 

Nerwowo wybiegłem z domu, pognałem w te pędy pod "rzeźnika".

Nie specjalnie zaskoczony tym, że jestem pierwszy postałem pół godziny ... aż zorientowałem się ..

że się ściemnia ...

 

Dochodziła 8.45 ale wieczorem tego samego dnia, którego się kimnąłem ... :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Nie moje. Usłyszane od koleżanki:

 

Oni, małzeństwo wtedy w miarę młode stażem, więc on nie zna jeszcze całej dalszej rodziny swojej małżonki. A w tejże rodzinie jest ślub, więc biedny małżonek, czekając z żoną pod kościołem, co chwila musi się zapoznawać i witać z jakąś ciocią, siostrą stryjeczną wujka itp.

W pewnym momencie, gdy on jest zajęty rozmową, do jego żony podchodzi jakaś baba i po angielsku o coś pyta (pewnie o drogę). Ponieważ koleżanka nie bardzo po angielsku, więc puka męża w ramię, żeby pomógł.

Ten się odwraca, szeroko uśmiecha, bierze babę w ramiona i serdecznie całuje... (przekonany, że to kolejna krewna do zapoznania)

Moja koleżanka aż usiadła ze śmiechu, baba o mało nie padła, ale zapewne wyjechała z Polski z przekonaniem, że jesteśmy bardzo serdecznym narodem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie moje. Usłyszane od koleżanki:

 

Oni, małzeństwo wtedy w miarę młode stażem, więc on nie zna jeszcze całej dalszej rodziny swojej małżonki. A w tejże rodzinie jest ślub, więc biedny małżonek, czekając z żoną pod kościołem, co chwila musi się zapoznawać i witać z jakąś ciocią, siostrą stryjeczną wujka itp.

W pewnym momencie, gdy on jest zajęty rozmową, do jego żony podchodzi jakaś baba i po angielsku o coś pyta (pewnie o drogę). Ponieważ koleżanka nie bardzo po angielsku, więc puka męża w ramię, żeby pomógł.

Ten się odwraca, szeroko uśmiecha, bierze babę w ramiona i serdecznie całuje... (przekonany, że to kolejna krewna do zapoznania)

Moja koleżanka aż usiadła ze śmiechu, baba o mało nie padła, ale zapewne wyjechała z Polski z przekonaniem, że jesteśmy bardzo serdecznym narodem...

 

Jagna, dzięki - strasznie mi poprawilaś humor od rana :-D

kurka, muszę to mojemu staremu opowiedzieć - on też nigdy nie rozeznaje się w mojej rodzince :p :lol: :lol: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks później...

mój świętej pamięci wykładowca prawa karnego- znany sędzia w moim mieście, na stare lata (był wdowcem z dwoma dorosłymi synami) znów się zakochał- jak to bywa w kręgach profesorskich- w swojej byłej studentce. Ale to pikuś, najważniejsze, że młoda żona zapragnęła mieć ze swym starym mężem (miał już wtedy ponad sześćdziesiątkę na karku) dzidziusia. I rzeczywiście szybko urodziła im się córeczka. Na jednym z wykładów opowiedział nam, jak to z 3-letnią córeczką wybrał się do jednego z supermarketów społemowych zresztą. Wsadził małą do wózka i zrobił zakupy, po czym wrócił do domu, rozpakował zakupy, zasiadł w fotelu ogromnie zmęczony i nagle zaskoczyła go cisza....dziwna dłuuuga cisza, której od ponad 3 lat nie doświadczył......Okazało się, że zostawił w wózku sklepowym swoją córkę, która w czasie zakupów zasnęła w tymże wózku. Dzięki Bogu dobre kobiety ze sklepu zaopiekowały się dzieckiem jak trzeba, a mój profesor zdążył odebrać dziecko nim kobitki ze sklepu wezwały policję. Profesor powiedział, że przez chwilę poczuł się jak Szybki Lopez- nawet nie wiedział, jak znalazł się po dziecko w sklepie- wydawało mu się, że był to ułamek sekundy!!!! :)

 

A z moich wpadek- oj jestem idealnym materiałem do pośmiania się! Niemal codziennie przytrafiają mi się przypadki, o których nieraz już nawet nie mówię, bo albo są nie do uwierzenia albo kompletnie korbnięte...

Z takich częstych- na dziesięć przejść przez drzwi na fotokomórkę- przynajmniej 3 razy wpadam nosem w szybę, bo.....się przede mną nie otwierają. Oczywiście 100 osób przede mną i za mną nie miało takiej "przyjemności"...

Pamiętam, jak miałam psa- i jako główny wyprowadzacz, często wychodząc z mym psiskiem- zwyczajnie coś tam do niego mówiłam- razu jednego wchodząc do windy (był to ten raz bez psa) przywitałam się z sąsiadami, po czym zwróciłam się do mojego psa, którego nie było: "siad Angor, nie strasz sąsiadów" Moi sąsiedzi patrzyli na mnie jak na kosmitkę :lol: :lol: :o

 

Ostatnio, w pracy rzuciłam się na szyję klientowi (stał tyłem)- byłam przekonana że to dawno nie widziany kolega, który u nas pracował :oops: :p

Klient na koniec stwierdził, że TAAAAKIEJ obsługi to się nigdy nie spodziewał :p :D

 

Nie zapomnę, jak po pracy- razem z koleżanką zamykałyśmy firmę. Mamy podwójne szklane drzwi. Przypomniałam sobie, że zostawiłam na biurku komórkę- szybko wróciłam, w tym czasie koleżanka zamknęła już pierwsze drzwi- ja pędzę uradowana z moją komóreczką i co...nie zauważyłam, że pierwsze drzwi są zamknięte- wpadłam z impetem w nie twarzą- dosłownie jak na komediach- siła uderzenia była tak ogromna, że odrzuciło mnie do tyłu, upadłam na plecy. Następnego dnia nie pojawiłam się w pracy, bo....miałam siniaki pod oczami :)

 

Albo innym razem- zamykam firmę, alarmuję, wszystki zgodnie z procedurą, po czym sprawdzam raze jeszcze owe szklane drzwi, mocno opierając się o nie plecami, czy są zamknięte- "dziwnym" trafem, okazało się, że ich nie zamknęłam, a jedynie uzbroiłam alarm- i co....znów wpadłam do środka, znów przewróciłam się na plecy, spódnica na głowę i.....wycie alarmu!!!! oj musiałam się ostro tłumaczyć gościom z ochrony, którzy pojawili się chyba 10 sekund od akcji :) :wink: :roll: :D

 

dobra to tyle- bo wyjdzie, że schizo jakieś jestem :)

 

Na szczęście potrafię się z siebie śmiać i nie mam problemu z moimi wpadkami :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie przebrnęłam przez cały wątek więc nie wiem czy trafnie napiszę że on raczej śmieszny a moja historia choć jest gafą śmieszna nie jest :(

 

Własnie rozwalał mi się mój idealny, cudowny 4 letni związek z chłopakiem który kochał mnie bardzo-z wzajemnością...w takich momentach zawsze uciekałam w góry, żeby pomyśleć, żeby usłyszeć samą siebie..ponieważ to ja zawaliłam, namieszałam...to dochodziło jeszcze duże poczucie winny ( od razu napiszę że nie chodziło o zdradę :oops: ). tym razem mój wiecznie wesoły kuzyn z drugiego końca polski zadzwonił mówiąc kuzynka przyjeżdzaj, wiadomo my cie wyleczymy, będzie super zabawa...pojechałam. kuzyn zadbał o rozrywkę, były góry, była gitara, był śmiech ( a już dawno go nie było) i był on-lekarstwo na rozpacz, antybiotyk na miłość..przystojny, zabawny...po prostu...TŻ...mój obecny mąż....zabawa była przednia..po 2 tyg. czas było się rozstać bo zasady były proste zabawa teraz potem wracamy do rzeczywistości..rzeczywistość dobijała sie do mnie przez cały pobyt w górach ( słyszałam że mu zależy- chyba taka jak mi -sama nie wiem)...i teraz gafa: po powrocie do domu jadę tramwajem ( pamiętam do dziś nr, pogodę ludzi..jak zatrzymany kadr), wyciagnęłam tel. i napisałam smsa do obecnego męża że było fajnie, super zabawa i :oops: wieczory i wysłałam, opuściłam rękę, za chwilę znany sygnałam potwierdzenia wysłania....podnoszę tel. patrzę...WIADOMOŚĆ WYSŁANO DO... :o :o :o :roll: :oops: do nie tego odbiorcy...pomyliłam numery, tak mój chłopak dowiedział sie o moim nowym życiu.....czas stanął w miejscu, kolejny tydzień był z piekła rodem...ach.....

nigdy nie żałowałąm ze się pomyliłam...szkoda tylko że tak go skrzywdziłam... :roll:

była gafa...macie takie jakieś bardziej poważniackie???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...