Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Najwieksza gafa i/lub przypadki roztargnienia czyli.....


zielonooka

Recommended Posts

Kilka lat temu byłem na weselu dobrych znajomych z Łomży (pochodzę z centrum Polski). Środek wesela, zabawa wyśmienita no i odczepiny. Patrzę a młodzi mają wszystkie buty, to biegnę przez całą salę, kucam i zabieram po jednym buciku od młodej i młodego. Zadowolony ze zdobyczy idę pod ścianę gdzie stałem wcześniej. Orkiestra przestała grać, wszyscy patrzą się na mnie. Z odsieczą ruszył świadek młodego i mówi do mnie "oddaj te buty", a ja no to że za buciki flaszeczka się należy. Ale po słowach że w ryj mogę dostać a nie flaszkę, buty oddałem bez słowa.

Okazało się, że nie znali wykupywania bucików. Ale za to byłem rozpoznawalny do końca wesela ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

o matko!

ja też tego nie znam- tzn w małopolsce chyba nie jest to popularny zwyczaj weselny ;-)

Dobrze, że jednak w ten "ryj" nie dostałeś :D

No popatrz, a u nas polowanie na buciki jest obowiązkowe :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ciekawe jak wyglądały ich miny :D jak się dobierałeś do ich butów, hhehehehe

 

ja kiedyś poszłam do pracy w dzień wolny, i to jeszcze 40 minut wcześniej siedziałam w biurze a koleżanka która weszła zrobiła ogromne oczy..

"Ale ty przecież od dzisiaj masz 2 tygodnie urlopu" XD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...
Nie wiem, czy już to pisałam (mam skleroze), ale co do wesel, to mi sie przypomniała gafa mojego męża. Staliśmy pod kościołem w kolejce, aby złożyć młodej parze życzenia. Wcześniej byłam u kosmetyczki, która mnie namówiła na doklejane rzęsy. :cool: Po przyklejeniu przycinała te rzęsy nożyczkami, aby zrównać je z moimi i kilka odciętych kawałków mi sie przykleiło w okolicach dekoltu. Wiadomo, fryzura, makijaż, to przed wyjściem prysznic bardzo delikatny i niestety kawałki rzęs zostały. Tak stoimy, a mój mąż nagle na cały głos: o matko! rosną ci włosy na klacie! :sick:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbiera sie na burze, pedzimy do mojej mamy odebrac dziewieciomiesiczna corke.

Maz ja hop do auta, do fotelika, zaczyna padac, szyby w samochodzie pootwierane...To on trzask prask reke na zamykanie, szyby sie same zamykakaja zeby dziecko nie zmoklo i jakos tak odruchoweo trzasnal drzwiami....

Auto zamkniete. Kluczyki w stacyjce. Leje jak jasny pieron. Ja zadowolona pod dachem jeszcze cos z moja mama gadam.

- Dziecko w aucie zatrzasnalem....

Rany boskie! Biegamy kolo tego auta jak szaleni, mloda sie cieszy, bo takie atrakcje. Co robic?????

Zapasowe kluczyki w domu...Skonczylo sie na wybiciu szyby....

Mowi, ze nie wie jak to zrobil

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

mam koleżankę, typ Doda- długonoga blondyna, pazury wypielęgnowane, chyba z półmetrowe... zawsze obcas itepe... Którejś zimy drepcze za mężem do auta, ten omija auto, otwierając je w międzyczasie pilotem, i nagle ogląda się, a jej nie ma... słyszy jakieś krzyki, zgłupiał... omija auto i zerka od strony pasażera, a spod auta tylko te jej tipsy widać...

okazało się, że poślizgnęła się i wjechała pod auto, taka wyfiokowana i w obcasikach....

 

Ta sama para- jadą rodzić pierwsze dziecko, na umówioną cesarkę. Zabieg przebiega szybko i bez problemu, po wszystkim pielęgniara pomaga się jej przebrać, i trzymając w jednej ręce gigantyczną podpaskę (jak to po porodach bywa)- prosi, by wskazała, gdzie są jej majtki... ona wskazuje, a pielęgniara ku swemu zdziwieniu wyciąga- stringi sznureczki.... Koleżanka tłumaczyła się, że skoro cesarka, to nie sądziła, że inne będą potrzebne... mąż został wysłany natychmiast po normalne bawełniane majtasy do sklepu...

 

Moja gafa: dzwoni telefon, odbieram- "slucham?"

w słuchawce mocno zachrypnięty, "wczorajszy głos"- "dzień dobry, czy zastałam Gosię? (moją siostrę)

ja na to- tak samo "zachrypniętym, wczorajszym głosem"- nie, nie ma, wyszła do koleżanki"

- zachrypnięty głos odpowiada- "w takim razie dziękuję-

- Dziękuję- odpowiadam, starając się jak najwierniej naśladować głos...

Po paru godzinach okazało się, że to była mama koleżanki mojej siostry, po tracheotomii....

 

I fajna, zasłyszana historia:

Córka Jeremiego Przybory w jednym z wywiadów opowiadała, że robiła zakupy ciuchowe w jakimś wielkim sklepie, i jak to kobieta- nabrała mnóstwo ubrań do przymierzania...

Wtaszczyła się z tym wszystkim do przymierzalni, rozebrała się i nagle poczuła, że przymierzalnia ruszyła...

okazało się, że to była winda...

 

;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygoda z naśladowaniem głosu.... prawdziwa wpadka.

 

Ostatnio pisałam sobie z koleżanką na jednym z komunikatorów i nagle "odezwał się" do mnie jakiś facet. Napisał: cześć. Ja na to:cześć, kim jesteś?. Myślałam, że to ktoś z pracy, bo wymieniliśmy się z kilkoma współpracownikami numerami komunikatora. No to mi sie krótko opisał i zadał mi serię głupich pytań. Na to ja odpisałam dla jaj (już wiedxziałam, że to nikt znajomy): nie gorączkuj sie tak, bo ci cukier spadnie. Na to on: kim ty jesteś? Skąd mnie znasz i skąd wiesz, że mam cukrzycę? :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...

Cudnie, uśmiałam się bardzo, aż dzieci bym pobudziła, niestety nie dałam rady w całości przeczytać -ale będę sobie dawkować przyjemność..

moja śmieszna akcja to taka , że jadąc do ślubu już po zdjęciach do kościoła popękały nam jakoś pechowo balony przyczepione do auta, a że czasu było jeszcze sporo to wpadłam na pomysł że podjedziemy na dworzec fabryczny bo to blisko potem do kościoła itd. Kto był w Łodzi na fabrycznym to kojarzy ten ogonek taxi wzdłuż schodów na perony. Akcja - podjeżdżamy już wzbudzając zainteresowanie, a tu za chwile z auta szybko wybiega pan młody a za nim kierowca (do kiosku po te balony) a ja siedzę w środku i czekam i czekam a po nich ani śladu po jakiś 5 -7 minutach już nie wytrzymuje i wychodzę w tej białej sukni i się za nimi rozglądam, a uczynni taksówkarze wskazują kierunek w którym w ich mniemaniu młody uciekł ode mnie :) no i niektórzy śmieją się w głos a mnie jakoś nikt nie chciał uwierzyć , że oni zaraz wrócą ... No ale koniec końców na moim stanęło bo wrócili.. ale bez balonów - przez tą akcje to do kościoła się spóźniliśmy tak trochę , że aż kościelny wyszedł nas szukać bo nie mógł uwierzyć że gości pełen kościół a młodych nie ma .. potem niestety przejęzyczyłam się tak się pilnowałam przy tym nie opuszczę - że z stresu wyszło nie dopu.. - ale dałam radę i się poprawiłam, później w czasie składania życzeń - goście nie mieli problemów, co za życzenia składać - bo chyba co trzecia osoba - to życzyła mężowi bym go dopuściła ;)

Edytowane przez Bhm
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos ślubów.

Pierwszy dzień weseliska - większość znajomych przyszła bez dzieci żeby się wytańczyć, za to podczas poprawin wszyscy się stawili z pociechami. Mój mąż strasznie lubi "trzaskać" przemówienia. Wstaje, stuka w kieliszek i mówi, że dziś jest nas już więcej, na co sala chóralnie: juuuuużżż???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Moje roztargnienie.

Córce przy myciu rąk wpadł do odpływu umywalki pierścionek. Korek taki zintegrowany, ale został wyciągnięty i nastąpiły próby wyjęcia pierścionka z syfonu przy użyciu narzędzi przeróżnych. W końcu zrezygnowane stwierdziłyśmy, że nie unikniemy odkręcenia syfonu. Wyładowałam wszystko z szafki, odkręciła, wyjęłam pierścionek wręczając go z dumą córce po czym.... zwartość syfonu wylałam do tejże umywalki. Dobrze, że nie zdążyłam załadować szafki z powrotem. Jam to uczyniła, inżynier sanitarny .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój mąż przepychał wyjątkowo niefortunne kolanko w rurce odpływowej od zlewu. Na jego szczęście kolanko odległe od zlewu o jakieś 3m. Po rozłączeniu rury trzy razy łapał w miseczkę ściekającą z niej wodę i zanosił ją do tegoż zlewu. Ocknął się jak nie wytrzymałam i zaczęłam rechotać.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year później...
  • 3 weeks później...
No to i moja dzisiejsza gafa-głupia i w sumie paskudnie odsłaniajaca złe strony mojego charakteru :roll: : Siedzimy w budzie-przebieralni lodowiska,dzieciaki szaleją na tafli,trwa to już ponad półtorej godziny,więc nudzimy się i z nudów oglądamy wchodzących i wychodzących głównie nastolatków.Zauważam po jakimś czasie,że trzy czwarte młodych dam ma bardzo wydatne czapeczki " utrefione" w modnym ostatnio w TV stylu ,czyli czapka zsunieta ku tyłowi głowy,coby wyeksponować kosmyki włosów wokół buzi a reszta (czapki reszta) zwisającą na karku w postaci mniej lub bardziej malowniczego kłębu.Mnie osobiście się to nie podoba,więc dawaj złośliwie komentować: "Wyglądają jakby mózg se tam trzymały na szypułce jakiejś czy cóś"...na to mój małż:"Albo co gorszego"....no a tuż koło mnie siedziała pani w mocno zaawansowanym wieku zwrócona do mnie twarzą i właśnie w końcówce wypowiadanego przeze mnie jadowictwa złapałam jej wzrok zdolny zabijać skupiony na mnie...oj brzydko tak obgadywać,pomyślałam sobie,wdzięczna prawie za to nieme przywołanie do porządku...i wtedy pani ostentacyjnie odwróciła głowę prezentując oczywiście straszliwy kłąb na karku! Było mi łyso,ale i śmiać mi się chciało niestety też-no cóż,muszę jeszcze popracować nad sobą.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ubawiłam się do łez:))

 

nigdy nie zapomnę pewnego powrotu do domu... jako, że studiowałam 100km od miejsca zamieszkania musiałam co weekend wracać do domku..wyszykowałam się, spakowałam w torbę podróżną, chwyciłam jakaś reklamóweczkę w dłoń i z moją współlokatorką wyszłyśmy na autobus..mieszkałyśmy na obrzeżach miasta a autobusy jeździły średnio co 15 min..wyliczyłyśmy ile potrzebujemy czasu aby dojechać na pkp i zmierzałyśmy na przystanek.. i tak sobie idziemy, rozmawiamy..oczywiście ja zakochana w szpilkach tego dnia również takie założyłam..nagle patrze a z daleka widać autobus..nie pozostało nic innego jak biec w jego kierunku aby zdążyć bo następnym na pewno nie dojadę na czas..pokracznym biegiem w szpilkach nagle zaryłam w wystający kawałek płyty chodnikowej...poleciałam jak długa..torba w jedną stronę a reklamówka w drugą..i może nie byłoby w tym nic śmiesznego gdyby nie fakt, że na ten moment podjechał autobus..koleżanka śmieje się do łez i próbuje mnie pozbierać..ja spalona ze wstydu mówię sobie w duchu "jedź, jedź!!!" ale nie..przemiły Pan kierowca postanowił na nas poczekać:)) w środku pełno ludzi przyklejonych do szyby i spoglądających z uśmiechem na mnie..i co miałam zrobić?oczywiście wsiadłam i jeszcze podziękowałam,że poczekał. Całą drogę do domu byłam wściekła bo spodnie na kolanach miałam zdarte i poplamione co bardzo przyciągało uwagę ludzi.... ehh... szpilek mi się zachciało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodzimy z małego spotkania od mojej kuzynki, która na odchodnym próbuje mi wepchnąć do ręki miseczkę z sałatką ( którą serwowała przy stole) z hasłem : "... weźcie do domu, mi i tak to wyrzucimy ..." - o zgrozo :( !!!

 

Jeśli teraz próbuję moim gościom wręczyć na wyjściu jakieś pudełeczko z ciastem - zawsze przypominam sobie powyższe i pilnuję się,żeby komuś nie rzucić takiego hasełka ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...