EZS 21.01.2013 13:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2013 Ja dziś rano, nieprzytomna jak to w poniedziałek, zachowałam się jak typowa blondynka z kawału. Wyjechałam samochodem za bramę, jadę sobie po mojej uliczce i nagle stop - wcisnęłam hamulec na maxa (dobrze, że za mną nikt nie jechał) bo pomyślałam "czy ja zabrałam KLUCZYKI DO SAMOCHODU.... Potem, jak doszła do mnie niedorzeczność sytuacji jechałam i śmiałam się dobre 5 minut. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dode 21.01.2013 13:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2013 Jakiś miesiąc temu koleżanka w pracy mnie pyta, czy byłam w końcu na Bondzie w kinie. Mówię, ze nie, najpierw przygotowania do imprezy, potem do wyjazdu urlopowego, potem wyjazd i jak wróciłam, to w kinie nie było już ani Bonda, ani Pokłosia, ani Mojego roweru. Ona na to - jakiego roweru? -No "Mojego roweru" - Ukradli Ci rower? ?!?!?!?! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
SAVAGE7 21.01.2013 14:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2013 na wykładach nasz starosta bardzo oficjalnie i poważnie przedstawia doktorkowi stan naszej grupy. mówi; - dziś 4 osoby nieobecne a dwie koleżanki są dochodzące (znaczy miały się zjawić za chwilę). doktorek pyta jeszcze poważniej: - czy pan wie co pan w tej chwili powiedział? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gumis107 21.01.2013 15:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2013 Moze ,nie tyle wpadka ,ale moje sarkastyczne poczucie humoru.Zalatwiamy papiery w USC .urzedniczka sie pyta mnie o stan cywilny,stoje taki troche skonfundowany i niesmialo wyszeptalem :"rozwiedziony ,no ,ale wie pani poniewaz jestesmy w Uni ,to zeby to tak brzmialo swiatowo moglaby pani wpisac "second hand" .Mina urzedniczki bezcenna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Asia1719502664 22.01.2013 08:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2013 aj tam! "Second hand"- ja zawsze mówiłam, że jestem z odzysku! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
yaiba83 22.01.2013 17:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2013 Moze ,nie tyle wpadka ,ale moje sarkastyczne poczucie humoru.Zalatwiamy papiery w USC .urzedniczka sie pyta mnie o stan cywilny,stoje taki troche skonfundowany i niesmialo wyszeptalem :"rozwiedziony ,no ,ale wie pani poniewaz jestesmy w Uni ,to zeby to tak brzmialo swiatowo moglaby pani wpisac "second hand" .Mina urzedniczki bezcenna Dobrze że nie tani armani Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kwitko 21.02.2013 20:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Lutego 2013 No to się przyznam bo w nastroju jestem. W miniony weekend wybraliśmy się do Leroya po czerwoną fugę (80 km jechaliśmy) Fugę udało się kupić, wychodząc ze sklepu pewna że mąż podąża tuż za mną, odwracam się i wrzeszczę (bo wiało trochę) - Ale jestem szczęśliwa, fugę kupiłam - i w tym momencie dostrzegłam wielkie zdziwione oczy........ obcego faceta Żeby jeszcze chociaż to moje chłopisko gdzieś na horyzoncie było, ale gdzie tam wokół żywej duszy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 22.02.2013 07:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Lutego 2013 Kwitko, miałam podobnie jakiś czas temu. Byłam z córką w sklepie. Niemrawy sprzedawca mnie trochę osłabił, bo mi się śpieszyło. Po wyjściu ze sklepu, przekonana, że córka idzie za mną, rzuciłam za siebie dość głośno: Ten sprzedawca rusza się jakby mu ktoś jeża w doope wsadził. No i oczywiście powiedziałam to do jakiegoś młogego faceta, który wyszedł zza rogu, a córka została w sklepie, bo jeszcze oglądała jakieś kartki walentynkowe. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
chinchilla 22.02.2013 08:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Lutego 2013 Ale hasło z jeżem bardzo trafione Dobrze, że to nie sprzedawca szedł za Tobą ,choooociaż ? z drugiej strony... może skorygowałby swój stosunek do klienta i sama myśl o jeżu dodawałaby mu energii? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nita83 20.03.2013 07:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2013 ale się obśmiałam z rana ja też jestem strasznie roztrzepana i czasem jakas pomrocznosc mnie dopada, najbardziej pamiętam jak dzwoniłam kiedyś na infolinię banku i strasznie wtedy zestresowana odpowiadałam na pytania, pan mnie w koncu poprosił o przeliterowanie jakiejś nazwy na zasadzie a jak ania m jak malwina a ja co??? no to pan mi jeszcze raz tłumaczy proszę podać nazwę literując a jak ania itd, a ja czarno przed oczami, mozg mi sie wyłączył i dalej co??? nie rozumiem? (matko co za wstyd) pan mi to chyba z szesc razy powtarzał, a ja naprawde nie wiedzialam o co chodzi, no pustka totalna. Teraz jak sobie to wspominam to ryję się ze śmiechu i wstyd straszny. I najlepszy tekst mojej siostry, ... oglądamy tv i pojawia się na ekranie informacja : "ogłoszenie płatne", a siostra krzyczy Przełącz! nie będziemy płacić!!! :rotfl: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 20.03.2013 08:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2013 Ja dziś rano, nieprzytomna jak to w poniedziałek, zachowałam się jak typowa blondynka z kawału. Wyjechałam samochodem za bramę, jadę sobie po mojej uliczce i nagle stop - wcisnęłam hamulec na maxa (dobrze, że za mną nikt nie jechał) bo pomyślałam "czy ja zabrałam KLUCZYKI DO SAMOCHODU.... Potem, jak doszła do mnie niedorzeczność sytuacji jechałam i śmiałam się dobre 5 minut. Ja czasem z telefonem przy uchu szukam tego telefonu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gumis107 23.03.2013 23:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Marca 2013 Kiedys zajmowalem sie czesciami samochodowymi i dzwonil klinet ,ze ma jakies czesci do sprzedana ,jakos mi sie zapamietalo ze dzwonil z Klaja .Zadzwonil kilka dni pozniej i rozmawiajac z nim mowie:" a to pamietm pan dzwonil z Klaja" a on na to " nie z Klaja tylko z Pcimia" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mm niewielki m05b 29.03.2013 14:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Marca 2013 (edytowane) Dwa dni zajęło mi przeczytanie całego wątku Było warto Z cyklu budujemy dom... inwestorką wtedy byłam "młodą" - jarała mnie każda cegiełka i każdy wypad do marketu budowlanego. Na działkę zajechał kibel o dźwięcznej nazwie WC Serwis i został postawiony przy przyczepie, w której zamieszkali murarze. Czy to dziwne, że chciałam uwiecznić na zdjęciu ów podniosły moment? Pstryk apataru nastąpił jednocześnie z gromkim rechotem panów budowlańców: "Buuhahahahaa... bardachę fotografuje!!" Edytowane 29 Marca 2013 przez m&m niewielki m05b Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
fighter1983 01.04.2013 13:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Kwietnia 2013 (edytowane) To ja tak o mlodych inwestorkach mam anegdotke. Kilka lat temu pracowalem sobie w hurtowni mat. budowlanych jako stacjonarny sprzedawca, mlody chlopak wtedy bylem, 22-23lata moze... Trafilo do mnie mlode malzenstwo budujace dom nieopodal, zlapalismy swietny kontakt, byli stalymi klientami od stanu surowego po wykonczenie. Historia juz z etapu budowy: wybieranie kolorow farb wewnetrznych. Facet: mlody energiczny, zabiegany i zajety zarabianiem kasiorki, totalny brak czasu na zajecie sie budowa Kobieta: sliczna, zgrabna, zadbana blondyneczka w wieku 28-30lat, zawsze usmiechnieta i zadowolona kobieta zajmujaca sie budowa, zazwyczaj ubrana w spodniczke i bluzeczke (jak bylo cieplo), wiec jej wizyta za kazdym razem pozytywnie wplywala na samopoczucie calej zalogi. Istotna sprawa jest fakt, ze uzywalismy wtedy krotkofalowek do kontaktu z chlopakami z magazynu, kazdy z nich nosil przy pasku krotkfalowke, ja jedna mialem u siebie na biurku, bardzo przydatne i sprytne rozwiazanie, bo nie tracilo sie czasu na znalezienie wlasciwego magazyniera. No i wpada moja ulubiona klientka, siada po 2stronie biurka i wybiera sobie kolory farb ze wzornika, zauwazyl to chlopak odpowiedzialny za barwienie farb i wiedzac, ze zaraz dostanie liste kolorow do wymieszania zostaje w biurze stajac za krzeselkiem klientki. Ona siedzi, on stoi za jej plecami... lato... bluzeczka i spodniczka, wymowny wzrok kolegi magazyniera mowi: " mam teraz najlepsza pozycje w firmie .... " wiadomo... faceci.... Stoi tak z 3-4 minuty i nagle odzywa sie krotkofalowka u niego na pasku i jednoczesnie moja na biurku, rozmowa 2 innych chlopakow z magazynu: "...... tszzzztttttttt hej, widzieliscie gdzies Łukasza? Gdzie on jest...... ........tszzzzttttttt widzialem... w biurze stoi i gapi sie w cycki blondynie......" Nie wiedzialem co mam ze soba zrobic.... glowa w dol, reka zakrylem twarz i staram sie nie wybuchnac smiechem... w biurze cisza... chlopaki zza innych biurek widze ze leza na klawiaturach i staraja sie opanowac, na to nasza wspaniala klientka odwraca sie i patrzy w gore na Łukasza.... chcial spuscic wzrok w dol... no ale jak to zrobic.... wiec natychmiast glowa w gore i patrzy w sufit... w tej pozycji wytrwal z pol minuty... a klientka siedzi i patrzy na niego. Mysle sobie... trzeba go ratowac... mowie do niego: Łukasz idz sprawdzic w mieszalniku czy mamy pigment nr 08 bo mi program podpowiada ze sie konczy... W zyciu nie widzialem tak wdziecznego wzroku u kolegi w drodze na magazyn. Wybrnelismy jakos.... sytuacja opanowana mysle sobie... skadze znowu.... Lukasz poszedl barwic farby, zaczyna sie dialog, K: - Klientka, B: Bartek(ja) K: Panie Bartku... a co ja jeszcze potrzebuje do tych farb? B:Wałek, kuwete, pedzel, folie, tasmy... itd... prosze sobie wybrac z regalu (klientka podchodzi do regalu z akcesoriami malarskimi) K: Panie Bartkuuuuuu.... a ten walek to bedzie dobry? (trzymajac w rece jakis tam walek) B:Tak Pani Kasiu, ten sie nadaje do tych farb K: A czemu on taki gruby? Nie bedzie dla mnie za gruby? B: (mysl: "o k.... zaczyna sie znowu") odpowiedz: nie grubosc walka nie ma wiekszego znaczenia (natychmiast pozalowalem w myslach tego co powiedzialem) K: Jak to grubosc nie ma znaczenia? ja lubie grube, ale ten moze byc dla mnie za gruby i dlugi. Pan na pewno ma taki ktory mi bedzie najbardziej odpowiadal. B: (mysl: "opanuj sie... opanuj sie.... tylko spokojnie.... mysl o czyms innym, mysl o czyms innym") W takim ukladzie prosze wziac ten obok... ma mniejsza srednice i jest krotszy K: (odklada, bierze inny, wybiera raczke do tego walka) O jak dobrze lezy w dloni, bedzie sie nim dobrze pracowalo.. B: (milcze.... nie moge nic powiedziec... czuje ze krew zaczyna mi sie gotowac i coraz mniej jej zostaje w glowie... wiecie o co cho....koledzy przy biurkach obok znowu leza na klawiaturach) K: (podchodzi do pedzelkow tych wygietych, tzw "kaloryferowcow") O... ten jaki krzywy! A po co mi taki krzywy? B: On wejdzie w trudno dostepne miejsca, za kaloryfer np... (znowu w myslach do siebie... TY BARANIE! CO TY MOWISZ !) K: Taaaakkk ? Ale taki krzywy? Wejdzie mi tam do samego konca? To jak tak, to ja bardzo bym chciała... A moze Pan Panie Bartku przyjść tu do mnie i mi go włożyć (pauza....) do koszyczka? B: (nie ma mnie juz.... jestem w innym swiecie.... obrazowo mniej wiecej....) http://www.breiter.home.pl/kojot.jpg B: .... Pani Kasiu... przepraszam... nie za bardzo moge wstac i do Pani podejsc.... K: Ok, to wezme ten i wypróbuje go w domu Sytuacja opanowana... dialog mniej wiecej sie zakonczyl gdzies na tym etapie... Klientka poszla na magazyn... a ja zapalic... zapalilem 3 pod rzad .... Wrocilem do biura, okazalo sie ze klientka podjechala do chlopakow cofajac i przez uchylone okno do Lukasza wreczajac mu wztke powiedziala jeszcze: "A moglby Pan mi zapakowac to od tylu?" No i koniec historii.. powiem Wam ze minelo kilka lat a jak to wspominam to jeszcze mi sie paszcza cieszy ... to poki co byla najzabawniejsza dla mnie historia z zycia zawodowego. Edytowane 1 Kwietnia 2013 przez fighter1983 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jar.os 01.04.2013 13:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Kwietnia 2013 (edytowane) figter ..................mam oczy pelne łez ........pod fotelem jakas plama , chyba gacie zmoczyłem ...........klawiatura i monitor .....tfuj ....:lol: żonka przyleciała zobaczyc co mi jest ...czy przypadkiem się nie zadlawiłem czymś i się nie duszę Edytowane 1 Kwietnia 2013 przez jar.os Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
fighter1983 01.04.2013 14:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Kwietnia 2013 figter ..................mam oczy pelne łez ........pod fotelem jakas plama , chyba gacie zmoczyłem ...........klawiatura i monitor .....tfuj ....:lol: żonka przyleciała zobaczyc co mi jest ...czy przypadkiem się nie zadlawiłem czymś i się nie duszę No ciesze sie ze sie historia podobala Takie perelki powoduja ze az chce sie isc do pracy i pracowac z ludzmi. Gdybym mial ranking klientow to Pani Kasia jest nr.1 i dluuugo jej nikt nie przebije. A przeciez mogla strzelic focha i zrobic awanture po tym "gapieniu sie w cycki" ... ale wolala nas zmiazdzyc nasza wlasna bronia i trzeba jej przyznac - udalo jej sie to. Ech... chcialbym ja jeszcze spotkac kiedys na swojej drodze zawodowej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Rom-Kon 01.04.2013 16:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Kwietnia 2013 Fighter, przy remoncie mieszkania miałem podobną sytuację jak na tym obrazku.... tyle że sytuacja raczej odwrotna... tak szybko jeszcze nie skończyłem remontu... mało pędzli nie zostawiłem tak się za mną kurzyło... ehh człowiek wtedy młody był i głupi... a jak to mawiają nasi bracia Czesi - to se ne wrati... a szkoda Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek.P 02.04.2013 19:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Kwietnia 2013 (edytowane) A musi być z tematyki budowlanej? Bo jeśli nie, to mam coś z własnych doświadczeń. Jestem osobą dość roztrzepaną i roztargnioną i czasami to się ujawnia w sposób... no ciekawy. Podjechałem kiedyś (dobre 7 lat temu) z żoną na stację benzynową. Standardowa akcja, jak to na stacji: samochód pod dystrybutorem, żona jako pasażer, ja zatankowałem samochód i poszedłem do kasy zapłacić. Coś mi wtedy mocno głowę zaprzątało, nie pamiętam co, zresztą nie jest to ważne, pochłonięty byłem tym całkowicie. W każdym razie pochłonięty tymi myślami wróciłem do samochodu, otworzyłem drzwi, wsiadłem na siedzenie kierowcy i usiłując wcisnąć kluczyk do stacyjki zacząłem referować żonie, co właśnie wymyśliłem. Dobre zdanie zdążyłem wypowiedzieć, zanim usłyszałem z boku: - ale.... pan się chyba pomylił? Cóż. Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że ten drugi samochód miał ten sam kolor i typ nadwozia, było wtedy po zmroku, a ja naprawdę miałem głowę zaprzątniętą czymś innym. Wysiadałem z tamtego samochodu w tempie ekspresowym. A żona moja całą sytuację wypomina mi do dziś, ze szczególnym naciskiem na fakt, że "ta druga" była blondynką J. PS: szczęście w całej sytuacji miałem, że "ta druga" była równie zszokowana, jak ja potem i nie nakładła mi przez łeb torebką czy zdjętym z nogi butem albo co gorsza nie wyciągnęła z torebki gazu... Edytowane 4 Kwietnia 2013 przez Jarek.P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Rom-Kon 02.04.2013 20:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Kwietnia 2013 (edytowane) (...) PS: szczęście w całej sytuacji miałem, że "ta druga" była równie zszokowana, jak ja potem i nie nakładła mi przez łeb torebką czy zdjętym z nogi butem albo co gorsza nie wyciągnęła z torebki gazu... ...lepsze od użycia gazu w zamkniętym samochodzie może być tylko "odbezpieczenie" roju pszczół... też w samochodzie... no parę z kuszki się wydostało i zaczęło nam latać w maluchu ...jechałem wtedy z ojcem z "łapanki" pszczół. ps. dla niewtajemniczonych: praktycznie mogły wszystkie latać luzem bo w czasie rójki nie "gryzą" ale dla postronnych to mogło być przeżycie Edytowane 2 Kwietnia 2013 przez Rom-Kon Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Dars 05.04.2013 07:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2013 To ja może dołączę swoją historyjkę o fasolce po bretońsku. Cztery lata temu, moje dziecko miało 2 lata, dzień jak co dzień. Żona ugotowała fasolkę po bretońsku na obiad. Zanim sobie ją nałożyłem (fasolkę, nie żonę ) na talerz, moja luba stwierdziła, że fasolka może inaczej smakować, bo dodała trochę innych ziół niż zwykle. Ok., pomyślałem. Jem i jakiś taki strasznie dziwny (mocno słodki) smak miała ta fasolka. Ale ostrzeżony wcześniej dziwnymi ziołami przyjąłem, że tak ma być. Wieczorkiem, gdy chciałem jak zwykle wziąć sobie magnez, smak fasoli się wyjaśnił. W pojemniku na magnez (a kilka dni wcześniej otworzyłem nowe pudełeczko 50szt.) była słownie -jedna, rozmoczona tabletka magnezu i dwie fasolki. Dla niewtajemniczonych przed przygotowaniem potrawy, fasolę moczy się około dnia w wodzie. Teraz co się stało? Prawdopodobnie w trakcie jak się moczyła fasolka w garnku, moje dziecko wzięło sobie taboret i próbowało dostać się do szafki, (która nie była w jego zasięgu bez taboretu). Niechcący przewrócił pojemnik z magnezem, którego zawartość się wysypała do moczącej się fasolki. Pewnie maluch próbował naprawić swój występek i chciał włożyć tabletki z powrotem (stąd 2 fasolki w pojemniku na magnez). Następnie jak gdyby nigdy nic odłożył pojemnik na miejsce. W składzie tabletek w dużej mierze był cukier, stąd słodki smak fasolki. Przed gotowaniem pewnie tabletki się rozpuściły. Niestety cała akcja w tym momencie się nie skończyła. Po przeliczeniu ile (mniej więcej) zjadłem w mojej porcji fasolki tabletek magnezu i faktu, że wyszło mi kilkukrotne (około 8-krotne) przekroczenie dziennej dawki mocno się zdenerwowałem (bo nie wiedziałem czy mogą być jakieś skutki). Z tego wzrostu ciśnienia pękło mi naczynko w oku, w związku z czym oko się strasznie zaczerwieniło. Wyglądało to jakby mi ktoś krew wlał w oko. Myśląc, że to skutek nadmiaru magnezu, udałem się czym prędzej na pogotowie. Zabrałem oczywiście ze sobą pojemnik po magnezie, żeby lekarz wiedział co przedawkowałem. Wchodzę do lekarza. Byłem tak zdenerwowany tą sytuacją, że zacząłem straaaaaaszzzznnniiiiiiiiieeeeeee wwwwwwoooooooolllnnnnoooooo mmmmóóówwwiiiićććć. (coś takiego mi się zdarzyło pierwszy i ostatni raz w życiu). No i mówię do babki, że wziąłem tabletki magnezu, bo były w fasolce,… i pokazuję babce to pudełko z tabletkami, a tam tak jak wcześniej: jedna rozmiękczona tabletka i dwie fasolki (oczywiście dalej mówię bbbaardzzoooo wwoooollllnnnoooo, jak bym był pijany, naćpany,….). Babka patrzy na te fasolki w pojemniku, na mnie jak na idiotę….o co mu chodzi? Dopiero po chwili się trochę uspokoiłem, zacząłem znów składniej mówić i wszystko jej wytłumaczyłem. Zapewniła mnie, że nic się nie stało, że mam tylko przez najbliższy miesiąc magnezu nie brać . Potem mi opowiedziała o swoich pierwszych odczuciach co do mojej osoby i jeszcze jak zobaczyła te fasolki w pudełku (pomyślała co to za leki) to uśmialiśmy się do łez. Na tym może na razie zakończę. Mam nadzieję, że nie zanudziłem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.