Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dziennik Maksia


Recommended Posts

Gruntowanie ściany wschodniej

31 maj 2005

 

Kolejny dzień, kiedy po pracy pojechałem zrelaksować się na budowę. Plan zakładał gruntowanie ściany wschodniej budynku, tyle ile dam radę. A, że do dyspozycji miałem tylko półtora godzinki, zatem cudów nie ma co wymagać. Muszę przyznać, że rozkładania i składanie rusztowań idzie mi coraz lepiej, niedługo będę mógł to robić na czas i z zawiązanymi oczami. Tak raz dwa je zestawiłem i czym prędzej zabrałem się za prace właściwą. Na tej ścianie był już pomalowany jeden pasek, ale wyglądał dość kiepsko, a ja nie pamiętałem czy malowałem je raz czy dwa, więc na wszelki wypadek pomalowałem ten pasek jeszcze raz, a obok niego również i drugi i również podwójnie. A że szkoda było czasu na przestawianie rusztowań, zatem reszta ściany została pomalowana, na taką wysokość na ile dosięgłem z ziemi i niestety tylko raz, bo czas przewidziany na prace się skończył nadzwyczaj szybko. W sumie nie wyszło tak źle. Jutro ciąg dalszy, mam nadzieje, że skończę gruntować tą ścianę. Oczywiście pisząc skończę, mam na myśli gruntowanie do wysokości pięciu metrów od ziemi, reszta jak będzie stało rusztowanie do podbitki (może już w najbliższą sobotę).

 

link do zdjęć - A w około jest zielono - 31 maj 2005

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 362
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Przerwa

01 czerwiec 2005 i dalej

 

No i mam nieplanowaną przerwę w pracach, dopadło mnie jakieś choróbsko i nie chce się odczepić, narazie lecze się intensywnie, zeby do soboty być do użytku, ale nie wiem czy to coś da, bo zamiast kurować się w domu musze jeździć do pracy. Taki już los... a jeszcze na sobotę zapowiadają opady :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gruntowanie, ściana wschodnia i frontowa

03 czerwiec 2005

 

Piątkowe popołudnie zadziwiało nadzwyczaj dobrą pogodą, jak na ten tydzień. Zatem po wyjściu z pracy i załatwieniu kilku najpilniejszych spraw wybrałem, musiałem rozwiązać dylemat, jechać do domu czy na budowę. Nie trudno się domyślić, że wybrałem się na budowę. Miałem zatem do dyspozycji troszkę więcej czasu niż zazwyczaj popołudniami, gdyż musiałem być spowrotem w Stargardzie na dwudziestą. Po tradycyjnym rozstawieniu rusztować, zabrałem się ma gruntowanie ściany wschodniej. Wcześniej pomalowane było już pół ściany oraz dół drugiej połowy. Musze przyznać, że posługiwanie się szerokim pędzlem idzie mi coraz lepiej i nawet się nie obejrzałem, kiedy już pomalowałem brakujący kawałek tej ściany. Ponieważ miałem jeszcze troszkę czasu, zatem pomyślałem żeby przestawić rusztowanie na ścianę frontową i pomalować tyle ile zdążę. No i zdążyłem pomalować całą jedną stronę do ganku. Przyznam się szczerze, że sam się zdziwiłem że tak szybko poszło, ale najważniejszy jest efekt.

 

link do zdjęć - Gruntowanie, ściana wschodnia i frontowa - 03 czerwiec 2005

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gruntowanie i podbitka na ścianie wschodniej

04 czerwiec 2005

 

Jak co tydzień, tak i w tą sobotę musiałem oczywiście pojechać na budowę. Miałem dziś kolegę do pomocy, zatem i plany nieco większe niż gdybym był sam. Na początek rozstawiliśmy wysokie rusztowanie, z którego można było dosięgnąć aż do samej góry szczytu domu. Niestety im rusztowanie wyższe, tym coraz gorzej się je składa. Złożenie tego rusztowania zajęło nam dobre pół godziny. Następnie kolega zabrał się wykończanie ściany przy ganku, bo tam brakowało jeszcze siatki zatopionej w kleju. A ja w tym czasie wdrapałem się na to rusztowanie (oj latały nogi, latały) i zabrałem się za gruntowanie ściany. Zdecydowanie jednak wolne malować z niższego rusztowanie, jakoś pewniej się wtedy czuje. Ale nie było co wybrzydzać, trzeba było zacisnąć zęby i malować. Tak się akurat złożyło, że gdy już kończyłem drugi raz malować ten kawałek ściany to kolega akurat skończył zatapiać siatkę przy ganku. Po krótkiej przerwie zebraliśmy wszystkie potrzebne narzędzia i już mieliśmy wchodzić na rusztowanie, gdy zaczął padać deszcz. Na szczęście tylko przelotnie, po kilku minutach było już po deszczu i można było kontynuować prace. Zatem zaopatrzeni w narzędzia i materiały zabraliśmy się za robienie podbitki na drugim szczycie. Pewnie ktoś się zdziwi, że nie skończyliśmy jeszcze poprzedniego szczytu, a już zaczynamy następny. Wbrew pozorom jest w tym logika, chodzi oczywiście o rusztowanie, sam po prostu nie dam rady złożyć tak wysokiego rusztowania, a do wysokości od której brakuje drugiej połowy podbitki poprzedniego szczytu powinno się udać mi złożyć rusztowanie. Zatem kolega stał na samej górze rusztowanie i montował elementy do połaci, a ja stałem pięterko niżej i docinałem wszystko na żądane wymiary. Poszło nam to nawet w miarę szybko. Rozebraliśmy kawałek rusztowania i przestawiliśmy kawałek. Znowu najwięcej było roboty przy konstrukcji kosza przy płatwi. Na szczęście jeszcze udało się to zrobić, oraz obłożyć płatew panelami PCV, oraz zejść z nimi do ponad połowy odległości między płatwią a murłatą. Na tym zakończyliśmy prace, bo już zrobiło się lekko późnawo.

 

 

link do zdjęć - Gruntowanie i podbitka na ścianie wschodniej - 04 czerwiec 2005

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koszenie trawki i zielska wszelakiego

05 czerwiec 2005

 

Niedziela, jakby na to nie patrzeć jest dniem kiedy powinno się nieco odpocząć, po trudach całego tygodnia. Wymyśliłem sobie, zatem że pojadę na budowę z kosiarką i skoszę wszystkie zielsko które porasta sobie na działce. Niestety kosiarka niewielka, więc troszkę więcej wysiłków wymaga. Na początek pograbiłem skoszone tydzień temu przez sąsiada zielsko i złożyłem w jednym miejscu, wyszedł mały stóg. Następnie przyszła już kolej na kosiarkę, zacząłem od trawnika przed domem, nie powiem, wyszedł nawet do przyjęcia, choć wydawało mi się, że mocno go zniszczyliśmy podczas ocieplania, również część wzdłuż wschodniej ściany domku wyszła całkiem przyjemnie. Niestety tu się kończyła wysiana przeze mnie trawa i zaczyna się samosiejka w wielu różnych odmianach. Zatem powoli systematycznie posuwając się do przodu udało się skosić cały duży kawałek za domem. Zostawiłem, bez koszenia jeden z narożników działki, gdyż tam jest zbyt duże gruzowisko i szkoda mi było kosiarki, a z kolei uprzątanie gruzu mijało się z celem, bo w mniej więcej w tym miejscu będzie kiedyś stał garaż i gruz się przyda. Została już tylko do skoszenia część przy wjeździe na działkę, a tam jakoś na szczęście nie bardzo chce rosnąć zielsko. Gdy już kończyłem kosić zaczęło najpierw kropić, a tuż po chwili zaczęło grzmieć i obficie padać. Ponieważ koszenie było już praktycznie skończone, zatem schowałem kosiarkę pod dach i poszedłem się przebrać. Gdy wróciłem deszczyk już tylko lekko pokropywał, więc załadowałem kosiarkę do samochodu i pojechałem do domu.

 

Następne prace na budowie będę wykonywał dopiero być może w następną sobotę, a może i nawet później. Najbliższy tydzień mam bardzo dokładnie wypełniony, włącznie z wyjazdem służbowym do stolicy i mam nadzieje zobaczyć kilka domków forumowiczów

 

 

link do zdjęć - Koszenie trawki i zielska wszelakiego - 05 czerwiec 2005

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podbitka, szczyt zachodni

11 czerwiec 2005

 

Po bardzo ekscytującym tygodniu, kiedy to nawet odwiedziłem dwie jakże sympatyczne, ale i odległe w kilometrach ode mnie budowy, wreszcie znalazłem chwilę aby zajechać na swoją budowę. Nie przesadzam wcale pisząc na chwilkę, bo jakoś tak się złożyło, ze dziwnie mało czasu mam ostatnio, a budowa to już od tygodnia nie odwiedzana. Plan działania na sobotę był taki, aby zrobić jak najwięcej podbitki jak się tylko da. Generalnie do zrobienia zostało jeszcze sporo, jeden ze szczytów jeszcze daleko w polu, a na drugim dopiero lekko za połową. Postanowiłem najpierw zabrać się za to co najgorsze, czyli kosz wokół płatwi. Sama robota może i nie taka straszna, ale niestety na wysokości i już nie wystarczy rozstawić trzy pięterka rusztowań, tym razem niestety siedem pięterek i jak się później okazało, to jeszcze było za mało, bo musiałem wspomagać się paczką styropianu. Niestety tej soboty byłem na budowie sam i to okazało się największą porażką tego dnia, bo o ile rozstawienie rusztowań do pomalowania ściany szło mi już całkiem sprawnie, o tyle rozstawienie tego rusztowania na siedem pięterek okazało się wysiłkiem przeogromnym. W sumie przygotowanie warsztatu do pracy (rozstawienie rusztowania, przyniesienie desek na rusztowanie, narzędzia, panele, kontrłaty itd.) zajęło bite półtorej godziny. Następnie pomalowałem brakujący kawałeczek ściany na oknem i dopiero mogłem zabrać się za właściwa prace. A i z tym nie było najlepiej, jakoś w zeszłym tygodniu jeszcze wyższe rusztowanie z drugiej strony budynku się mniej ruszało, niż to moje dzisiejsze. W każdym razie po zrobieniu konstrukcji dla podbitki wokół płatwi przyszła pora pomocowania samej podbitki. Dobrze ze w zeszła sobotę dokładnie obserwowałem kolegę jak to robi, bo jak to mówią diabeł tkwi w szczegółach, a konkretnie w umiejętnym podcinaniu narożników i jotek, bo najgorsza robota to zamocowanie tych kształtek, a same panele później to już bajka. W każdym razie to co z dołu wyglądało na miłą zabawę, gdy robi się to samemu już takie miłe nie jest, wystarczy lekko za mocno podciąć i kształtka do wyrzucenia i robimy od nowa. Tak czy siak, udało się obrobić kosz wokół płatwi, i jeszcze zjechać kawałek na dół z podbitką. Może wizualnie, nie przybyło podbitki zbyt wiele, ale na pewno ja sam się wiele nowego nauczyłem i następnym razem powinno pójść dużo lepiej. Kolejne prace na budowie być może w tygodniu, a jak nie to na pewno w następną sobotę.

 

link do zdjęć - Podbitka, szczyt zachodni - 11 czerwiec 2005

 

 

Na sam koniec pozdrowienia dla fanklubu, dziś zaczynamy na literkę A, czyli pozdrowienia dla Andrzejki :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podbitka wokół ostatniej płatwi

16 czerwiec 2005

 

Tydzień miał być lżejszy i miałem zamiar popracować troszkę na budowie, a skończyło się tak, że wylądowałem na budowie dopiero w czwartek. W dalszym ciągu na tapecie jest podbitka, tym razem szczyt wschodni i obróbka ostatniego kawałka płatwi. Nauczony doświadczeniami poprzedniej soboty, wprowadziłem troszkę usprawnień w organizacje pracy i dało to od razu efekt. Rozkładanie rusztowania i przygotowanie całego warsztatu do pracy zajęło i prawie o godzinę mniej niż poprzednim razem. Sama praca również poszła jakoś sprawniej. Rozpocząłem oczywiście od zagruntowania kawałka ściany, gdzie jeszcze gruntu nie było, a potem już praca właściwa czyli podbitka. Plan wykonałem w pełni, w dodatku o wiele szybciej niż w poprzednią sobotę. Jeszcze zanim przyjechałem na budowę porobiłem troszkę zakupów, kupiłem trzy listwy narożne zewnętrzne do podbitki, bo by mi brakło, kupiłem dwanaście metrów bieżących kontrłat, oraz kupiłem grzebienie okapowe. Musze założyć te grzebienie, bo mam już kilku lokatorów na dziko pod dachówką, zrobię eksmisje i będzie spokój. Kolejne wieści z budowy w sobotę.

 

link do zdjęć - Podbitka wokół ostatniej płatwi - 16 czerwiec 2005

 

 

Na sam koniec pozdrowienia dla fanklubu, dziś nadal na literkę A, czyli pozdrowienia dla Aga J.G. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podbitka przy murłacie, szczyt wschodni

18 czerwiec 2005

 

Sobota na budowie to to na co czeka się cały tydzień, plan na dzień dzisiejszy był niemal identyczny jak większość ostatnich planów, czyli zrobić ile się da podbitki. Oprócz tego, na budowę przyjechał dziś mój ojciec, który wykonywał zadania specjalne. Do zadań specjalnych należało: udrożnienie otworu na drzwi tarasowe, podłączenie zasilania na gniazdkach na zewnątrz budynku oraz złożenie kawałka instalacji elektrycznej (wykucie dwóch puszek i podłączenie kabelków do przyszłych lamp na tarasie z wyłącznikiem). Na dobry początek zabraliśmy się za podłączanie prądu do gniazdek na zewnątrz budynku, gdyż miały być one dziś mi potrzebne. Gdy już podłączyliśmy i sprawdziliśmy, nastąpił podział pracy, ja zabrałem się za podbitkę, a ojciec za swoją część. Na szczęście podbitka do robienia coraz niżej, coraz mniej rusztowań potrzeba, a co za tym idzie i mniej czasu traci się na przygotowania do właściwej pracy. Gdy już wszystko porozstawiałem zacząłem od pomalowania ostatniego kawałka ściany szczytowej, a gdy wysechł przyszła kolej na podbitkę. Na początku szło fajnie, listwy były już prawie przymocowanie, wiec szybko przybywało zrobionej podbitki. Ale co dobre, szybko się kończy, bo doszedłem do murłaty i trzeba było znowu zrobić konstrukcje pod kosz. Z tym jak już się zdążyłem przekonać jest różnie. Tym razem było tak sobie, niby wszystko sprawnie poszło, ale okazało się że zrobiłem błąd w myśleniu i połowę musiałem rozebrać. Na szczęście poprawki były mniej pracochłonne i można już było mocować kształtki PCV. A gdy i te znalazły się na swoich miejscach przyszła kolej na panele PCV. Gdyby nie fakt, że musiałem nieco wcześniej zjechać z budowy pewnie cała jedna strony tego szczytu była by zrobiona. Do dokończenia nie zostało wiele, koło godzinki roboty. W tym czasie ojciec wyczarował z desek drzwi tarasowe i wewnątrz domu zrobiło się o wiele jaśniej. Na koniec zaczął jeszcze podłączać kabelki, ale stwierdził że ma już na dziś dość i dokończy innym razem. Jutro na budowie niespodzianka, ale o tym jutro.

 

link do zdjęć - Podbitka przy murłacie, szczyt wschodni - 18 czerwiec 2005

 

 

Na sam koniec tradycyjnie pozdrowienia dla fanklubu, dziś zupełnie nieoczekiwanie na literkę W, czyli pozdrowienia dla Whispera zwanego Prezesem. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trawka, podbitka i porządki

19 czerwiec 2005

 

Dziś na budowie obiecana niespodzianka. Przywiozłem ze sobą moją żonkę Agnieszkę. Bynajmniej nie w celu zwiedzania. Po prostu znalazła się robótka dla Agnieszki, a ja nie bardzo miałem czas za nią się zabrać. Chodzi o skoszenie trawki, poprzednim razem kosiłem dwa tygodnie temu, ale trawa rośnie jak na drożdżach i znowu wymagała przystrzyżenia. Zatem w czasie gdy ja zabierałem się za moje najnowsze hobby, czyli podbitkę, Agnieszka zabrała się za koszenie. Musze przyznać, że szło jej to naprawdę sprawnie. Przy okazji przetestowaliśmy gniazdka elektryczne na zewnątrz budynku. Działają bardzo dobrze i jak na razie nie widać, aby gdzieś jeszcze brakowało gniazda. Mi dziś wypadła kolej na robienie podbitki na szczycie zachodnim, na najgorszej krokwi. Krokiew krzywa jak diabli, nic nie chciało pasować, na początku równałem nierówność poprzez specjalnie mocowanie kształtek PCV, ale to nie zdało za bardzo egzaminu. Potem zacząłem podcinać krokiew, ale szło to bardzo topornie, zatem zabrałem się za kosz wokół murłaty. O ile sama konstrukcja wyszła mi naprawdę fajnie, o tyle na tej krzywej krokwi nie widać niestety efektu. No trudno, strzelać się z tego nie będzie, a i jak się ktoś dobrze nie przyjrzy to nie widać, że krzywo. Poniżej kosza wokół murłaty, krokiew jest już tak potwornie krzywa, że niestety nie obędzie się bez podcinania. Ale to zadanie już na inny dzień. W czasie gdy ja męczyłem się z podbitką, Agnieszka skończyła kosić trawkę i zabrała się za robienie porządków w domu. Poukładała we worki całą stertę śmieci po ociepleniu, ułożyła resztki styropianu, od razu zrobiło się o wiele więcej miejsca. W przyszłym tygodniu oczywiście obowiązkowa wizyta na budowie w sobotę, ale mam nadzieje, że jeszcze wcześniej uda się przynajmniej z raz zajrzeć na budowę.

 

link do zdjęć - Trawka, podbitka i porządki - 19 czerwiec 2005

 

 

Na sam koniec tradycyjnie pozdrowienia dla fanklubu, dziś ponownie nieoczekiwanie na literkę M, czyli pozdrowienia dla Monki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poprawki przy podbitce

22 czerwiec 2005

 

Po dokładnym obejrzeniu zdjęć z prac przy podbitce w ostatnią sobotę, doszedłem do wniosku, że jest ona zbyt krzywo zrobiona i trzeba koniecznie to poprawić. Najpierw trzeba było zdemontować kawałek wykonanej już podbitki. Poszło to dość sprawnie, choć trzeba było uważać, aby za bardzo jej nie poniszczyć, aby można było założyć ja z powrotem. Gdy rozebrałem ten kawałek podbitki okazało się dlaczego było tak krzywo. Po prostu krokiew do której była montowana podbitka okazała się wyjątkowo krzywo, z bliska nie było tego aż tak bardzo widać, ale wystarczyło zejść z rusztowania i krzywizna była od razu widoczna. Nie było innego wyjścia, trzeba było podcinać krokiew. Gdy już wreszcie udało się to zrobić i po złożeniu z powrotem podbitki widok był o niebo lepszy. Co prawda jeszcze w jednym miejscu widać troszkę krzywizny, ale to już jest do przyjęcia. Na koniec dołożyłem jeszcze kilka paneli na podbitce pod okapem. Tym sposobem mogę powiedzieć, że jeden szczyt mam już zrobiony na gotowo, mam nadzieje że w sobotę będę mógł to samo powiedzieć o drugim szczycie.

 

link do zdjęć - Poprawki przy podbitce - 22 czerwiec 2005

 

 

Kontynuując nową świecką tradcje, dziś pozdrowienia na literkę S, czyli pozdrowienia dla Soniki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzywa podbitka

23 czerwiec 2005

 

Kolejne popołudnie po pracy spędzone na zabawie z podbitką, postanowiłem pociągnąć dalej podbitkę pod okapem ile się uda. A że czasu nie było za wiele, ledwie trzy godzinki, zatem udało się zrobić tylko na szerokość jednego rusztowania. Praca szła dość sprawnie i spokojnie. Najgorsze okazało się jednak na koniec, gdy zszedłem już z rusztowania i spojrzałem w górę, to o mało co się nie przewróciłem z wrażenia. Widok był bezlitosny, podbitka była zrobiona krzywo. Z bliska, z rusztowania wyglądała całkiem przyzwoicie, ale już z dołu było zupełnie inaczej. Przyznam się, że wkurzyłem się straszliwie, cała robota na marne, a wydawało się, że wszystko będzie w porządku, bo robione pod poziomice. Zatem następnym razem trzeba będzie zacząć od poprawiania tego kawałka podbitki.

 

link do zdjęć - Krzywa podbitka - 23 czerwiec 2005

 

 

Dziś pozdrowienia na literkę S, czyli pozdrowienia dla SławekD-żonka, czyli dla Kasi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podbitka przy murłacie i nie tylko

25 czerwiec 2005

 

Kolejny dzień budowlany zacząłem jednak od czego innego niż było w planach, zamiast najpierw prostować podbitkę z czwartku, zabrałem się za ostatni kawałek podbitki przy murłacie. W tym czasie ojciec zamontował dodatkowe zawiasy na nowych tymczasowych drzwiach tarasowych, oraz poskładał do kupy i sprawdził kawałek instalacji elektrycznej (wyłącznik świateł tarasowych), a na koniec poukładał jeszcze przewody do lamp na poddaszu w rurki plastykowe. Gdy już udało się skończyć mój kawałek podbitki, to przeniosłem się z rusztowaniami za dom i zabrałem się za poprawianie roboty czwartkowej.

Na początek zdemontowałem wszystko aż do pierwszej krokwi i zacząłem wszystko montować od początku, dobrze że ojciec był na dole i od razu mówił, jak zaczynało się gdzieś krzywić. Na szczęście po kilkunastu minutach zacząłem łapać o co w tym wszystkim chodzi i zaczęło mi iść w miarę prosto. W każdym razie wnioski są takie, poziomica jest niepotrzebna, a nawet powiem więcej, oszukuje. Najlepiej równo przymocować listwę j do deski rynnowej i dalej trzymać stały wymiar do kolejnej kształtki, mimo że z bliska wydaje się że jest lekko krzywo, za to z dołu wygląda na całkiem prosto.

 

 

link do zdjęć - Podbitka przy murłacie i nie tylko - 25 czerwiec 2005

 

 

Dziś pozdrowienia na literkę K, czyli pozdrowienia koleżanki Koks

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podbitka, gruntowanie i wizytacja

26 czerwiec 2005

 

W niedziele stawiłem się na budowie od ósmej rano, ale tylko dlatego wcześniej niż zwykle, że w planach było popracować tylko do godziny czternastej. Na początek postanowiłem pogruntować ostatni kawałek ściany jaki pozostał bez gruntu, a że to akurat na ścianie od ulicy to warto było wreszcie się tym zająć. Niby dużo nie było, ale za to w samych najfajniejszych miejscach, pod gankiem, nad gankiem, oj przydała by się małpia zwinność. W każdym razie obleciałem całość dwukrotnie gruntem i efekt nie był zadowalający, będę musiał jeszcze kupić małe wiaderczko gruntu i poprawić ten kawałek, oraz jeden kawałek na bocznej ścianie. Gdy wreszcie uporałem się gruntowaniem, przyszła kolej na podbitkę. Kolejny kawałeczek pod okapem doczekał się podbitki. Tym razem poszło już bez ‘przygód’ i podbitka od razu wyszła prosto. Tego dnia byłem jeszcze na budowie raz, przyjechaliśmy w trójkę, Małgosia, Agnieszka i ja. Dziewczyny zrobiły inspekcje, ale o tym już w kolejnym wpisie. Plany na najbliższy tydzień są takie, aby przyjechać dwa razy w ciągu tygodnia, oraz oczywiście w weekend.

 

 

link do zdjęć - Podbitka, gruntowanie i wizytacja - 26 czerwiec 2005

 

 

Dziś pozdrowienia na literkę N, czyli pozdrowienia kolegi Nurniego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podbitka...

30 czerwiec 2005

 

Czwartkowe popołudnie to równie dobry dzień na prace na budowie jak każdy inny, ostatnio w ogóle zauważyłem, że jeżdżę na budowy we wtorki, czwartki, soboty i niedziele. Niestety wyjazdy wtorkowe i czwartkowe mają jedną poważną wadę, odbywają się popołudniami, po pracy zarobkowej i w związku z tym jest mało czasu na rozwinięcie skrzydeł, człowiek dopiero się rozgrzeje, a już trzeba pakować się i jechać do domu. Tak też było i tym razem, rozstawiłem rusztowania, przyniosłem wszystkie narzędzie oraz materiały i zabrałem się za robotę. Nawet nie wiem kiedy rozległ się głos alarmu w mojej komórce, sygnalizujący że czas kończyć pracę. Z tym alarmem to jest dobry patent, np. mam być w domu na godzinę dwudziestą, to termin nie przekraczalny. Jak zatem zaplanować pracę? Bardzo prosto mając w komórce budzik z alarmem. Z budowy do domu jadę czterdzieści minut, a zatem od dwudziestej odejmuje owe czterdzieści minut, na wszelki wypadek odejmuje jeszcze kwadrans i wiem, że z budowy musze wyjechać najpóźniej pięć po dziewiętnastej. Teraz czas na dalsze odliczanie, mycie się i przebieranie, dziesięć minut, składanie rusztowania i zbierane narzędzi i materiałów, dwadzieścia minut, w sumie pół godziny, na wszelki wypadek dokładam jeszcze pięć minut i wychodzi mi godzina osiemnasta trzydzieści, zatem na którą godzinę ustawiam budzik-alarm?? Oczywiście na godzinę osiemnastą, punkt osiemnastą. Dlaczego? Bo zawsze wychodzi tak, że jak zaczyna plumkać komórka to akurat jestem w trakcie wykonywania czynności której nie da się tak po prostu przerwać. Więc jej nie przerywam, po dziesięciu minutach komórka odzywa się po raz drugi, a ja wiem, że już dosłownie za momencik skończę robić jakiś etap prac. Kiedy po następnych dziesięciu minutach coraz bardziej natarczywie plumka komórka, traktuje to jako trzecie liczenie i wiem, to już naprawdę pora skończyć. Zostaje ostatni bufor dziesięcio minutowy podczas którego koniecznie muszę zejść z rusztowania. Prawda, że to proste? Wystarczy wszystko dokładnie z zegarkiem w ręku zaplanować. Troszkę zszedłem na tematy poboczne, ale równie ważne jak i sama budowa. Cóż zatem zrobiłem w ten czwartek? Dalszy kawałek podbitki z tyłu domu, pod okapem, a w zasadzie nie tyle podbitki na gotowo, ale pomontowałem kształtki, poprzykręcałem wstawki z kontrłat między krokwiami. Wszystko ładnie obmierzyłem, słowem, przygotowałem wszystko na ostatni etap, czyli montowanie samych paneli z pcv. Ale to już innych razem.

 

link do zdjęć - Podbitka ... - 30 czerwiec 2005

 

Tym razem pozdrowienia na literkę F, czyli dla koleżanki Funii

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skończona podbitka pod okapem od tyłu domu

02 lipiec 2005

 

Po nieco filozoficznym czwartku przyszła kolej na sobotę, nie będę ukrywał, że to najbardziej ulubiony przeze mnie dzień tygodnia. Można wyszaleć się na budowie do woli. Plan na dzień dzisiejszy przewidywał skończenie robienia podbitki pod okapem, z tyłu domu, lub jak kto woli od strony południowej. Na początek zabrałem się jednak za coś innego, kiedy w zeszłym tygodniu robiłem kawałek podbitki, niestety brakło mi czasu, aby od razu założyć pod dachówkę grzebienie okapowe. Tym razem czasu miałem dużo, zatem zdecydowałem, że cofam się z rusztowaniami prawie na początek ściany i montuje najpierw grzebienie okapowe, czynność banalnie prosta i przyjemna, bo od razu widać efekty. W sumie nie miałem dużo, ich do zakładania, raptem tylko dwa przestawienia rusztowania i już byłem ‘na bieżąco’ i można było rozpocząć kompleksowe prace, najpierw grzebienie, potem pomontowałem panele pcv na konstrukcji przygotowanej w czwartek, nie minęło więcej jak czterdzieści minut, a już nowy kawałeczek podbitki lśnił w słońcu. Zostały jeszcze dwa przestawienia rusztowania, aby skończyć całą tą stronę budynku. Tym razem do zrobienia był komplet, włącznie z konstrukcją podbitkową i montowaniem kształtek. Na tym schodziło najwięcej czasu. Wreszcie ostatnie przestawienie rusztowania. Doszedłem już do takiej wprawy, że nie rozbierałem go wcale, zdejmowałem tylko połowę desek i przesuwałem całość. Ostatni kawałek podbitki jest najgorszy, trzeba zgrać ze sobą wiele elementów i co najgorsze jakoś umiejętnie poskładać ze sobą ostatnie elementy które wchodzą na pióro-wpust. No i niestety wyszło u mnie to czego się najbardziej obawiałem, ostatnie panele wychodziły niemal dokładnie na połowę paneli zamontowanych wcześniej w koszu murłatowym. Nie było innego wyjścia, trzeba było wszystko przerabiać. A czas sobie płynął i płynął. Kiedy wreszcie zszedłem z rusztowania, i popatrzyłem na cała wykonaną podbitkę na tylnej ścianie, ogarnęła mnie jakaś taka ogromna niemoc. Po raz pierwszy od nie pamiętam już kiedy, po prostu nie chciało mi się już nic więcej robić, a była to dopiero godzina siedemnasta. Cóż zatem, poskładałem narzędzia, materiały, rusztowania, jeszcze tylko obleciałem cały domek dookoła i pozbierałem walające się kawałki kontrłat, paneli i innych śmieci. Pstryknąłem jeszcze kilka fotek i pojechałem do domu.

 

link do zdjęć - Skończona podbitka pod okapem od tyłu domu - 02 lipiec 2005

 

Tym razem przechodząc na temat prymulkowy, pozdrawienia na literkę M, czyli mTom'a

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podbitka pod okapem - przód domu

03 lipiec 2005

 

Niedziela różni się od soboty, tylko tym, że nie można od samego rana hałasować na budowie, bo potem sąsiedzi się dziwnie patrzą. Zatem w niedziele zawsze wymyślam sobie na początek ‘ciche’ prace, tym razem padło znowu na malowanie gruntem kawałka przedniej ściany, najgorsze jest to że pomalowałem to dwukrotnie i nadal nie wygląda tak jakbym chciał, sam nie wiem co z tym zrobić, najwyżej spróbuje machąć to jeszcze raz. A w ogóle to nie napisałem najważniejszego. Dziś na budowie razem ze mną są moje dziewczyny, niunia mała i niunia duża. Aga na niby kosić trawkę, ale jak to robić jak dziecko lata po całym domu i wokół i trzeba mieć oczy wokół głowy. Zatem tymczasowo zajęła się dzieckiem, a Małgosia ma radość w oczach, tyle nowych rzeczy, tyle pajęczyn, tyle kurzu i pyły na podłodze, za domem sterta piachu, można się utaplać po czubek nosa. A ja tymczasem widząc, że sąsiedzi już na nogach, zabrałem się za troszkę głośniejszą prace. Oczywiście za podbitkę, tym razem z przodu domu. Zacząłem od dłuższego kawałka, bo ganek nie stoi symetrycznie na środku ściany, ale z jednej strony od krawędzi ganku do krawędzi budynku jest prawie pięć metrów, a z drugiej strony ganku niecałe cztery metry. Muszę napisać, że z tej strony domu krokwie jakby równiejsze i mniej powyginane, montowanie kształtek szło mi bardzo sprawnie, nawet nie wiem kiedy przyszło mi już montować panele. Przestawienie rusztowania i zabawa od początku, im bliżej ganku tym krokwie coraz bardziej traciły wymiary. Na szczęście podbijania nie było dużo. A tymczasem Agnieszce udało się ubujać małą i mogła zabrać się za koszenie. U mnie zaczęło się najgorsze, montaż kształtek i konstrukcji podbitkowej pomiędzy połacią ganku, a okapem. Miejsca mało, ja trochę ponad normatywny, ale nic, dałem radę. Ale pojawił się mały problem, nie dam rady dojść z podbitką do samego końca ganku, trzeba wcześniej ja jakoś zamknąć. Pogłówkowałem troszkę i wymyśliłem, czy się innym spodoba to sprawa dyskusyjna, wg mnie jest całkiem w porządku. Niestety ten element nie jest zbyt dobrze widoczny na zdjęciach, postaram się następnym razem zrobić lepsze ujęcie tego kawałka podbitki. Cóż Agnieszka skosiła troszkę ponad połowę działki i mała się obudziła. A ja kontynuowałem podbitkę. Wreszcie koło godziny siedemnastej praca została zakończona i ładny duży kawał podbitki został oddany do użytku.

 

link do zdjęć - Podbitka pod okapem - przód domu - 03 lipiec 2005

 

Tym razem skoczymy na koniec alfabetu i pozdrowienia na literkę z, czyli dla zaba_gonia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szlifowanie belek ganku

05 lipiec 2005

 

Praca popołudniami ma jedną ogromną wadę, jest za mało czasu. Za mało na rozpoczynanie jakiejś poważniejszej pracy. Wymyśliłem sobie zatem, że dziś zajmę się gankiem. Żebym mógł zrobić na ganku podbitkę musze najpierw pomalować impregnatem belki poziome (rzekłbym że jętki, ale nie wiem czy można je tak nazwać). A z kolei żeby pomalować impregnatem trzeba najpierw je wyszlifować, bo są ‘surowe’. Zatem wiertarka w dłoń, krążki ścierne na wiertarkę i do dzieła. Robota fajna, ale mocno pyląca. Po pierwszym zapyleniu oczu nauczyłem się jak się ustawić tak, żeby się to nie powtórzyło. Gdy zaczynałem już szlifować ostatnią belkę wysiadła wiertarka. Rozebrałem ją i okazało się, że szczotki są już tak zjechane że nie chcą działać. Cóż było robić, koniec na dziś pracy z wiertarką. Otworzyłem puszkę z impregnatem i zrobiłem próbę, żeby zobaczyć docelowy efekt trzeba by malować trzy razy. Kawałek ganku pomalowałem raz, efekt taki sobie, zrobiłem jeszcze próbę na desce, tu odbyło się dwukrotne malowanie, efekt troszkę lepszy. Na malowanie trzeci raz brakło czasu, spróbuje następnym razem. Jak się kolor nie sprawdzi to kupie impregnat innej firmy, bo tego którym malowałem ganek nie szło już dostać.

 

link do zdjęć - Szlifowanie belek ganku - 05 lipiec 2005

 

Tym razem pozdrowienia na literkę M, dla najdzielnejszej inwestorki na forum, czyli dla Martki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podbitka, ganek, dziura w chudziaku

09 lipiec 2005

 

Powoli zbliża się do końca praca nad podbitką. Do pełni szczęście zostało jeszcze wykonanie jej na połowie przedniej ściany i na ganku. Sobota to taki dzień gdzie można sporo zrobić na budowie, wiec na ten dzień zaplanowałem skończenie podbitki na przedniej ścianie i zrobienie jeszcze kilku innych spraw, jeśli starczy czasu. Wszystko szło ładnie i zgodnie z planem, podbitki przybywało w oczach, aż do momentu gdy w okolicy rozległ się złowieszczy grzmot. Początkowo tylko grzmiało, więc się nie przejmowałem, ale później jak już zaczęło kropić to niestety musiałem zejść z rusztowania. Początkowo myślałem, że to szybko przejdzie, ale gdy z każdą chwilą opady były coraz obfitsze, a pioruny coraz bliżej raziły, stwierdziłem że chyba na dziś koniec podbitkowania. Żeby nie tracić czasu zabrałem się za upychanie wełny w przestrzeni pod połacią ganku, nie była jak dojść tam, że styropianem, podczas ocieplania, ale za to wymyśliłem ze poupycham tam wełnę. Dostałem trochę kawałków (odpadów z innej budowy), ale niestety okazało się, że za mało. Starczyło tylko na jedną stronę. Nic jednak straconego, przywiozę więcej i zapcha się całość. Gdy na dworze sytuacja, zamiast się poprawiać to jeszcze się pogarszała, zmuszony zostałem do znalezienia sobie innej pracy. Pomyślałem, że już dawno miałem się zabrać za wykucie w chudziaku miejsca na rurę do czerpni powietrza do kominka. Młotek i przecinak miałem, wiec można się było zabierać za robotę. Przebicie się przez chudziaka to była bułka z masłem, schody zaczęły się, gdy doszedłem do ścianki fundamentowej. To już lepsze beton i co z tym związane, kucie było gorsze. W sumie wykułem otwór na 15 cm głęboki i w przekroju 14x14cm. Dalej już nie dało rady, przecinak za krótki, no i jakby trochę sił w rękach za mało. Następnym razem postaram się o maszynkę która wywali dziurę za mnie, będzie szybciej i łatwiej. A że na zewnątrz przestało padać to można było zabrać się za kolejną rzecz, dokończenie szlifowania belek na ganku. Poszło sprawnie. Na tym zakończyłem sobotni relaks budowlany.

 

link do zdjęć - Podbitka, ganek, dziura w chudziaku- 09 lipiec 2005

 

Tym razem pozdrowienia na literkę T, dla najbardziej ulubionej forumowiczki, czyli dla Toli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ganek zmienia kolor

10 lipiec 2005

 

Po burzowej i mokrej sobocie, w niedziele od samego rana ostro świeciło słoneczko, niebo niemal bezchmurne, wymarzona pogoda na piknik. A wiadomo, że najlepiej wypoczywa się czynnie, a jeszcze lepiej jeśli podczas wypoczynku można zrobić coś pożytecznego. Zatem nie było innego wyjścia ja tylko jechać na budowę. W trakcie drogi wpadłem na pomysł, żeby zajechać do sklepu i kupić impregnat na ganek. Z impregnatem to wyszła dziwna historia, pierwotnie miałem pomalowany ganek na kolor mahoń impregnatem firmy Pillak. To było jednak dwa lata temu i ostatnio nigdzie nie mogłem dostać takiego samego impregnatu. Kupiłem zatem najbliższy kolorystycznie, jaki znalazłem, oczywiście najbliższy kolorem wg próbek ze sklepu. Wybór padł na kolor tikowy z drewnochronu. Po zrobieniu próby okazało, że kolor z próbki nie ma się w ogóle do koloru jaki uzyskałem po pomalowaniu kawałka krokwi. Kolor był wyblakły i w ogóle taki nijaki. Po przejrzeniu forum doszedłem do wniosku, że jeśli chce mieć kolor zbliżony do tego jaki mam na ganku, to musze albo koniecznie znaleźć oryginalny impregnat, albo szukać wśród lakierobejcy. Zatem jadąc w niedziele na budowę, zajechałem do sklepu i nabyłem puszkę lakierobejcy w kolorze mahoń z drewnochronu. Gdy przyjechałem na budowie, to najpierw pomalowałem wszystkie świeżo szlifowane belki impregnatem tikowym, a następnie gdy już przeschły troszkę, zacząłem malować lakierobajecą. Przyznam się szczerze, że gdy pociągnąłem kilka razy pędzlem włosy z wrażenia stanęły mi dęba. Nowy kolor, był ciemniejszy niż poprzedni mahoń, ale wg mnie wyglądał o wiele lepiej. Gdy pomalowałem już kilka belek, zszedłem z mini rusztowania, aby obejrzeć całość z poziomu ziemi. Wiem, że to kwestia gustu, ale ten kolor po prostu mnie urzekł, wygląda moim zdaniem bardziej niż dobrze, nie mówiąc już o tym że będzie pasował do brązowej podbitki. Zabrałem się zatem za dalsze malowanie, powoli ganek zmieniał swój wygląd, postanowiłem, że nie będę przemalowywał desek-wiatrownic przy ganku, a jedynie same belki konstrukcyjne ganku. Po trzech godzinach praca była zakończona, a aby być dokładnym to zakończona na dziś, bo prawdopodobnie pomaluje jeszcze jedną warstwę w tym samym kolorze, aby jeszcze lepiej pokryć belki. Dziś niestety brakło lakierobejcy, bo kupiłem tylko jedną puszkę. Ponieważ jeszcze godzina była młoda, zabrałem się za przerwane wczoraj prace z podbitką. Dokończyłem robić konstrukcje i pomontowałem wszystkie kształtki. Nawet nie wiem kiedy minęły kolejne dwie i pół godziny, i przyszła kolej się zbierać do domku. Zdaje sobie sprawę, że może niektórym nowy kolor ganku nie bardzo się spodoba, ale nam podoba się bardzo.

 

link do zdjęć - Ganek zmienia kolor - 10 lipiec 2005

 

Tym razem pozdrowienia na literkę E, dla osoby kogoś kto jest dobrym duchem tego forum, czyli dla Edzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...