mocca 30.08.2006 06:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Sierpnia 2006 Całe ubiegłe wakacje szukaliśmy działki. Na razie działki, a w przyszłości pod budowę. Nic w tym dziwnego, ale szukaliśmy jej... prawie 300 km od miejsca gdzie teraz mieszkamy. Cały tydzień wertowanie ogłoszeń, setki telefonów i zeszyt z zapisanymi adresami i godzinami spotkań. Niemal każdy weekend to wyjazd "tam" i oglądanie, szukanie i nic... Dzięki za dobrych znajomych u których mogliśmy "mieszkac" w te weekendy, którzy dzielnie nam pomagali w wyszukiwaniu nowych miejsc i nowych działek. I ziemskich cen. Az pewnego dnia bum! Znalazłam coś ciekawego, coś zupełnie innego i całkiem niedaleko od mojego domku. Jako, że mąż w ciągłej delegacji umówiłam się sama, pojechałam na miejsce i... urzekło mnie. Zachwyciłam się miejscem- malutka wieś, bodajże 45 numerów domów. 18.30 krówki wracały z łąki do domów. Kobitki siedziały na ławce i pod słońce podglądały- kto tu puka i czego tu szuka. Co więcej- wieś otoczona lasami, kończacy się za wsią asfalt... w poblizu planowany rezerwat przyrody. Cisza, spokój, miejsce jakby zapomniane, a jednak. Po pierwszym obejsciu z właścicielami chwila konsternacji. Szybka rozmowa z mężem na odległość- gospodarstwo spore ale opuszczone. 8.5 ha w tym ponad 3 lasu. Dom z cegły w dobrym stanie ale wiadomo- do całkowitego remontu. Jakies budynki zarośnięte, i najlepsze cudo- drewniana stodoła kryta prawdziwą strzechą! drewniany rozlazły płotek, kilka kupek czegoś bliżej nieokreśonego. Mąż wrócił na weekend i pojechaliśmy tam jeszcze raz razem. I tak podjeżdżaliśmy kilkanaście razy az w końcu decyzja podjęta- CHYBA KUPUJEMY. cdn Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 30.08.2006 12:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Sierpnia 2006 Pierwszy raz nogę na mojej przyszłej ziemi postawiłam w ostatnich dniach sierpnia 2005. Formalności z kupnem nieruchomości trwały prawie pół roku. Ponieważ "okazało się" że właścicieli jest 2 /dom pospadkowy/ wszystko trzeba było załatwiać podwójnie. Koszty też były podwójne... Największy problem był ze znalezieniem banku, który byłby chętny skredytować zakup czegoś innego niż działka budowlana czy budynek. Jak tylko usyszeli w słuchawce hektary i las- rozmowa się kończyła. Po wielkich perypetiach znalazł się jeden jedyny- i tu wielki ukłon w stronę naszego polskiego giganta banku BKO BP (a ja zawsze ich tak nie lubiłam) Niestety- brak konkurencji odbił się na mojej kieszeni- prowizja i marża były bardzo wysokie i właściwie nie podlegały jakimkolwiek negocjacjom - a wiem ze w innych bankach jest to możliwe. W listopadzie podpisaliśmy pierwszą umowę przyzeczenia kupna/ sprzedaży pod warunkeim, że Agencja nie skorzysta z prawa pierwokupu. I cały miesiąc siedzieliśmy jak na szpilkach- nasze prawo nie daje mozliwości zwrotu poniesionych kosztów w przypadku gdy agencja zdecyduje się nieruchomość nabyć przed nami. W tej sytuacji bylibyśmy w plecy kilka tys. pln wydanych na koszty już uruchomionego kredytu i pierwszej umowy notarialnej. Swoją drogą jak ktoś ma w życiu pecha to może w ten sposób tracić wiele razy Na nasze szczęscie agencja nie zainteresowała się moją stodołą ze strzechą i na gwiazdkę staliśmy sie szczęśliwymi (?) posiadaczami ziemskimi... pierwsze foto przedstawia moją cudną stodołę http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/P1140019.jpg i drugie foto- widok na całość podwórka dom i budynki gospodarcze. I moj boski pies http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/P1140020.jpg Widać na pierwszy rzut oka jakie było to zapuszczone. Spod śniegu wystawały badyle nie koszone dobre 3 sezony. Obok stodoły jedno z ładniejszych drzew- spora olcha czarna (chyba). Niestety nie moje. Za to za stodołą niespodzianka- piękny duży dąb. Kiedys i jego zaprezentuję Taki był stan posiadania w styczniu, niedługo po kupnie. Nie mogliśmy się doczekać kiedy stopnieje snieg i wreszcie będzie można "coś z tym robić" Póki co kupiliśmy żeliwną kozę (drzewa opałowego była cała szopa) i grzejąc rączki napawaliśmy się... tylko czym Stoczyliśmy też w markecie walkę o szypę do śniegu i staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami 2 takich pomarańczowych. Odgarniac było co- tylko nie wiemy po co :) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 31.08.2006 10:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Sierpnia 2006 Zima trwała niemiłosiernie dłuuuugo, w tym czasie nabieralismy koncepcji, co robić dalej. Wiedzieliśmy już, że budynki gospodarcze trzeba zburzyc bo są brrr.... Stodoła na jakiś czas zostanie przechowalnią- przyda się na jakieś drewno czy nawet chwilowe przetrzymanie materiałów budowlanych (zawsze dach to dach). trzeba było się zdecydować też co do ogrodzenia- z czego robimy i ile grodzimy- czy tylko podwórko, czy może też sad czy może całą działkę aż pod las 1.8 ha). Kiedy stopniały śniegi zaczęło to wyglądać mniej więcej tak: dom z przodu http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/Obraz940.jpg dom od drogi http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/Obraz943.jpg i podwórko http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/Obraz923.jpg http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/Obraz924.jpg oraz widok zza stodoły. Wszystko po las nasze... http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/Obraz930.jpg w szerokości 30 m Najtrudniejsza decyzja dotyczyła domu. Nie wiedzieliśmy czy remontować ten czy budować nowy. Jak nowy to gdzie- zburzyć stary i na nim nowy? Czy za stodołą- bo tam sliczna "górka". A może po przeciwnej stronie drogi bo tam te zmamy działkę... w sumie dzialek mamy chyba około 30 ale niestety nie wszystkie budowlane Znalazłam projekt gotowy z kolekcji muratora "Moje miejsce" ktory był dla nas idealny. Ale decyzja nie podjęta. Czas płynął ale nam się nie spieszy przeciez, na wyścigach nie jestem. Mąz w delegacji, ja sama z dzieciakami- trzeba bylo się czymś zająć. Na pierwszy rzut poszły płoty. Sąsiedzi z usmiechem ironii patrzyli jak wielkie ogniska mozna zrobić z drewnianego płotka jacy marnotrawni miastowi... Wykarczowaliśmy też troche krzaków rosnących przy domu wraz z wielkim uschnietym winogronem wplątanym we wszystko co możliwe. Zrobiło się jakby widniej Powoli znikały kupki śmieci, jakiś desek, papy, butelek, folii po nawozach, puszek, buciorów i szmat i czego sobie człowiek zamarzy. Przybywalo worków ze smieciami. Swoja drogą co za zwyczaj- wszystko kopali w ziemi.... Kiedy już co mogłam uprzętnęłam zdecydowałam- trza kupić kosiarkę! Będzie ładnie. Kupiłam elektryczną bo lzejsza i zwinniejsza. Fajnie, tylko jedno koszenie samego "obejścia" zajęło mi... tydzień. Ale jak sie jest wariatem to nawet tygodniowe koszenie cieszy. Kolejna decyzja- chyba nadszedł czas rozbiórki. Załatwiłam 2 miłych panów spod budki z piwem ze wsi obok. Za 200 pln zgodzili sie rozebrać dach z szop by przy rozbiórce gruz był czysty. Tak wygladały budynki po zdjęciu dachu w przeddzień rozbiórki: http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/19.jpg ładny już miałam trawnik, nie... ? Niestety nie długo się nim cieszyłam. Koparka zjechała wszystko dokładnie a ciągnik zakopał się po połowe koła przyczepy z gruzem... W ogóle miejsce po rozbiórce wyglądało jak po bombie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 01.09.2006 09:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2006 Po rozbiórce nasza działka nabrała zupełnie innych wymiarów- nagle stała się wielka, szeroka i zupełnie inna. Brzydka dziura w ziemi szybko zazieleniła się lebiodką Kolejny miesiąc poświęciłam na wybieranie z dziury resztek gruzu, kamieni i innych. W międzyczasie szukałam koncepcji na ogrodzenie. Po wielu poszukiwaniach stanęło na froncie z cegły klinkierowej ręcznie formowanej i wykończeniu sztachetami drewnianymi. Ładną cegłę nie było łatwo znaleźć, telefony po całej Polsce, internet, w końcu stanęło na wyborze pomiędzy CRH a Vandersanden. I zaczęły się negocjacje pomiędzy 2 hurtowniami- moją lokalną i warszawską . Warszawa miała dobrą cenę i tani transport, łódzka cena w miarę za to transport droższy niż z Warszawy. Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta- znalazłam kolejnego przedstawiciela który mi dał bardzo dobrą cenę i transport za sybmboliczne 100 pln z HDSem. Cegła jest już zamówiona, powinna dojść za kilka dni... Mam już umówioną ekipę do wymurowania mojej pieknej cegły- 2 chlopaków specjalizujących się tylko w tym. Polecani przez znajomych, sami chetnie zabierają w teren by obejrzeć ich robotę. Mają przy sobie katalog ze zdjęciami, sami wiele pomysłów i propozycji co do wykonczenia. Tani nie są... Ponieważ cegła klinkierowa ręcznie formowana nie ma zadnych dodatków wykonczeniowych był trochę problem z pomyslem, jak to zrobić u siebie. Nie bardzo widziało mi się mieszanie z daszkami z blachy czy dachówki, zadne gotowe elementy nie były zbliżone ani stylem ani kolorem do mojej cegły. Stanęło na tym, że moj murek otrzyma wykończenie w tzw "rolkę"- czyli cegła ułożona na sztorc. Tak samo będą wykończone słupki- cegła ścinana i na sztorc. Dalsza część będzie grodzona siatką- zrobimy sporą część z ogrodem, sadem i stawem -wychodzi tego ponad 200 mb. w tej chwili jestem z dylemacie- czy robic cynkowane- czy powlekane pcv czy zwykłe później malować. A może pospawac i dac gotowe elementy do ocynkowania? wiem że koszt ale za to trwałość... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 04.09.2006 13:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Września 2006 Czasu na działce nie marnujemy. Pewnej pięknej sierpniowej soboty przyjechał do mnie pan koparkowy z panem kamazowym. Od 7 rano wzieli sie ostro do roboty- pracowali dzielnie niemal do zachodu. Cel- wykopać staw- ziemię wywieźć na podwórko celem podniesienia wyrównania poziomu. Wg moich wstępnych obliczeń wychodziło że ziemi ze stawu wykorzystam około 1/3 (szacunkowo 10-15 kamazów), nie majac pojęcia co zrobię z resztą... (moze gorke dla dzieci na sanki?) Plany swoje- życie swoje. Ziemie woził i woził i woził. Staw wykopany, wywiózł wszystko co się nadawało- około 30 kamazów, rozplantował a ziemi mało... To chyba nie tylko moja niespodzianka na tym forum Radość była gdy na dnie już podczas kopania pojawia się pierwsza woda. To dało nam nadzieję, ze woda będzie nachodzić i się utrzymywać. tak wyglądał moj zdewastowany teren kilka dni po wykopie http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/24.jpg a tak teren po nawiezieniu ziemi http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/18.jpg http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/20.jpg troche masakra... a tak stawik wyglądał po 2 tygodniach wody przybywa 1-2 cm dziennie... http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/21.jpg i inne ujęcie http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/23.jpg te zdjęcia sa z ubiegłego tygodnia a wody wciąż wiecej i więcej minął jakiś miesiąc od wykopania, kolega moj widział w stawie ponoć żabę. A sąsiadki twierdzą, że podlatuja tu 2 młode bociany i podgladają czy staw sie nada... Lepiej niech stodołę podejrzą bo bardzo chcę im tam zrobić jakiś domek w przyszłości Nie wiem czy i czym powinnam umacniać skarpy Chcę mieć staw zarośniety a nie kapielowy może powinnam już coś posadzić póki da sie wejść... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 05.09.2006 12:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2006 Dzis pierwszy Wielki_Dzień samodzielnie zakupiłam stal na zbrojenie fundamentu pod ogrodzenie. I dostałam miły telefon że cegła jest gotowa, jutro około południa będzie u mnie na miejscu. Cegła z zaprawą kosztowała mnie prawie 6 tys. na ogrodzenie długości 29 m. Zbrojenie 600 pln beton 2 000 robocizna szacowana 2 100 plus dodatkowe koszty jakis pomagierów, kopania i co sie jeszcze przypomni. Np skrzynka na listy uchwyty na bramę furtkę i przesła i oczywiście brama i furtka Az strach liczyć Jutro planowane kopanie i zbrojenie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 12.09.2006 13:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Września 2006 Jak pisałam tak zrobiłam Środa była dla mnie dniem porażek Porażka pierwsza- koparkowy spóźnił się prawie 2 godziny (ale to nic) Szybko ustaliliśmy plan działania. Zaczęło się od usuwania resztek poprzedniego ogrodzenia.Robiło to wrażenie: http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/cae9ea0f42e33001med.jpg Zakopaliśmy paliki zaczęliśmy rozciągać sznurek pod fundament i wtedy: porażka druga- w samym samiutkim środku mojego pięknego ręcznie formowanego ogrodzenia jest... podwójny słup energetyczny. Słup stał tam od zawsze, nawet nie zmienił miejsca ustawienia odkąd mamy tą działkę. A jednak- jak nie przeciągnelibyśmy sznurka- w środku wychodzi słup. I dylemat: czy omijamy go z przodu czy z tyłu. Czy załamujemy ogrodzenie czy odsuwamy sie w głąb działki. A może wysuwamy w strone drogi- w koncu mam zgode na min 3 metry a planuje ponad 4? a moze.... stanęlo na lekkim załamaniu - i tak będzie tu brama i nie powinno rzucać sie w oczy. Nie byłoby to dla mnie porażką gdyby nie fakt, ze moja druga połowa inwestorska jest.... geodetą... ale jak wiadomo- szewc bez butów chodzi. Moj geodeta (choć całą zimę się zarzekał ze gdy tylko stopnieją sniegi przejdzie wszystkie nasze działki i zabije je rózowymi i pomarańczowymi kołkami by nikt nie miał wątpliwości gdzie są nasze granice) nie miał czasu wytyczyc ogrodzenia jak też wynieść poziomu... Wiec żona geodety zadzwoniła po innego cale szczęscie znajomego Koparkowy pracował dzielnie, wykopał 3 łyzki. Przy 4 okazało sie ze- porażka trzecia: już nacieka woda i co wykopane obsuwa sie... to dopiero 70 cm a planowaliśmy na 110. Klopot. Kopał kopał aż przekopał. Ładny rów mi zrobił... ale czy to jego wina ze mam "wysoki" poziom wody gruntowej? Ok. Rów wykopany, koparkowy wziął się za układanie terenu. I to nam szło całkiem lepiej... dowalił mi ziemi na podwórku ze mam poziom niemal równy z drogą. Baaardzo mi się to podoba. Porażka kolejna: dzwoni pan z hurtowni ze nie dowiezie cegły i zaprawy- bo ma awarie hds. przywiezie za pare dni jak naprawią. Machnelam ręką... w koncu jeszcze fundament w rozsypce (dosłownie) to po co mi ta cegła. Dostarczyli mi zbrojenie- pocięte jak chciałam. Sliczne te druty Zabrali reszte starych meblisków składowanych w jednym pokoju. Ale ulga i jaki porządek. A jaka przestrzeń. Dzień skonczył się późno... około 21 "zrobiło się" zebranie wiejskie przy mojej dziurze fundamentowej i narada- co tu teraz z tym fantem zrobić. Jeden lepszy od drugiego... Całą noc nie spałam bo wymyslalam ze przyjdzie ulewa i zaleje resztki tego co zostało. A niech dojdzie wichura to przewróci słup energetyczny podkopany na dodatkowy metr. Tej nocy ulwa ani wichura nie przyszła. Przyszla za to następnej nocy cdn. ps. co do granic... do tej pory nie wiem gdzie znajdują się niektóre z moich dzialek. Foto wkrótce mocca Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 09.10.2006 11:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Października 2006 Trochę czasu upłynęło od ostatniego wpisu, ale nie był to czas zmarnowany Otóz następnego dnia po wykopie fundamentu na plac boju został wezwany inwestor męski- czyli najwazniejszy Przyjechał, obejrzał i postawił diagnozę- prędko zamawiamy beton! Niestety, na sobotę nie było juz takiej możliwości- wszystkie betoniarnie albo miały awarię samochodów, albo nie było proądu, albo był festyn i brak przejazu. Jedyna która miała prąd, sprawny samochód i brak festynu po drodze nie miała już wolnego terminu... Słowem- wszystko przeciwko nam. Pierwszy wolny termin udało się zamówić na poniedzialek 8 rano (po wielkich prośbach i błaganiach). Wzięliśmy się ostro do roboty- tzn mąż się wziął- złapał za łopatę i taczkę i czyścił to co się obsuwało. Pożyczyliśmy od znajomych pompę szambiarkę i calutki dzień pompowaliśmy wodę. wcale nie wyglądało to fajnie... (widoczny nieszczęsny słup) http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/df5f12843c6a2216med.jpg i tak: -widoczne korzenie to pozostałości po jakims starym, nieistniejącym drzewie http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/3.jpg Ten proces trwał całe 3 dni- wybieranie, pompowanie, wybieranie, pompowanie. Jaka przygoda z budowaniem... W międzyczasie dojechało zbrojenie- tzn cześć belki. Chłopcy ostro wzieli się do wiązania: http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/4.jpg w czym fachową poradą służył sasiad... (tu zbijanie szalunku) http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/5.jpg i tak trwało to do poniedzialku rana, kiedy przyjechała betoniarka. W sobotę zbity był szalunek, żeby po pierwszej warstwie betonu zamontować go i lac drugą gruchę. montowanie szalunku http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/6.jpg Po zalaniu pierwszej warstwy betonu i oszalowaniu wyglądało to tak: http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/7.jpg Koniec dnia, wylany cały fundament: http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/8.jpg i tak http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/9.jpg dla tych co robili był to ciężki dzień... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 08.03.2007 18:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2007 Moj dziennik nieco się zakurzył... ale temat budowlany wciąż na tapecie trzeba nadrobić zaległości. Płot ceglasty już dawno wymurowany. Cegła jest naprawdę bardzo ładna (jesli ktoś taką lubi) na mnie wciąż robi wrażenie. Miałam też bardzo dobrych murarzy, bałam się o cegłę ale pracę wykonali na najwyższym poziomie, bez jakichkolwiek uwag z naszej strony, wręcz korzystalismy z ich dobrych rad. Planujemy tą samą cegłą zrobić dodatki przy nowym domu i budynku gospodarczym (kominy, kominek, grill i inne) i na pewno skorzystamy z ich usług jeszcze raz. Zdjęć niestety dziś nie pokażę bo zgubiły się gdzieś w kompie, musze odszukać zapasowe na innym dysku... Zima była dla nas czasem "odpoczynku" od czynnego przebywania na działce ale przede wszystkim czasem obmyślania- co dalej. U projektanta siedzimy już od wakacji, właściwie juz jesienią koncepcja była gotowa ale wstrzymaliśmy się ze wszystkim i dobrze, bo... Pierwsza koncepcja domu była taka- na dole salon kuchnia, 2 pokoje dla dzieci i łazienka. Góra niewiele podniesiona w formie raczej zachowanego strychu a tam (na ok 80 m^2) jedno wielkie pomieszczenie z wydzieloną jedynie łazienką i sauną, reszta to nasza sypialnia, telewizornia, garderobiarnia, do ktorej nikt nie ma wstępu prócz "właścicieli" tego bałaganu. Taka koncepcja była juz rozrysowana, zaakceptowana i miała iść pod "komputer" celem profesjonalnego zaprojektowania kiedy okazało się, że... potrzeba nam dodatkowego pokoju dla dziecka Ta wiadomość niejako diametralnie zmieniła nasz pogląd na to co musimy mieć i podjęliśmy bardzo trudna decyzję... oddajemy "naszą" górę dzieciom, sami planujemy sie na dole. To za to była wielka uciecha dla córki - bardzo chciała mieć pokój na górze. Po wielu wielu dniach rozmyślań i dyskusji odebrałam od projektanta nowe rysunki. Mam jeszcze kilka dni na dokonanie ew zmian czy poprawek. Będę wdzięczna za wszelkie sugestie i krytyki. Wszak co forum to nie 2 głowy (ja i projektant). zaczynam od rzutów parter http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/10.jpg i góra http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/11.jpg do tego wstępne elewacje południowe (wejście) z przodu prócz wejścia jak widać na rzucie planujemy sporawy taras na skarpie, z grillem i kominkiem zewnętrznym. http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/12.jpg północna (od drogi) poniewaz to północ zdecydowaliśmy zminimalizowac liczbe okien z tej strony, pozostało jedno klatki schodowej, ma być waskie a wysokie, prawdopodobnie witrażowe. Nie wiem co "społeczność wiejska" powie na to... ale mi ten pomysł spodobał sie od pierwszego spojrzenia. http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/13.jpg i zachodnia ( nie będzie drugiego, wąskiego okienka górnego bo pokój dostanie okna kolankowe od południa. Dolne okno to większe będzie obnizone. http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/14.jpg Ogólnie chcemy, by dom pozostał w charakterze takiego trochę wiejskiego, nieco rustykalnego, stąd taki spadzisty dach. Planujemy dachówke ceramiczną, bardzo chcieilibyśmy karpiówkę ale z dzisiejszym szaleństwem cenowym trudno cokolwiek zaplanować. Wykończenia ceglą klinkierową ręcznie formowaną, ew inne elementy drewniane. Dodatkowo mamy w planach budowę budynku gospodarczego, którego rysunki zamieszczam ponizej. Na finiszu ma być podobny i pasujący wyglądem do domu. To widok od drogi- prosty podwójny wjazd do garażu http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/15.jpg a tu widok od frontu, z lewej okna garazowe, dalej wejscie i okna do pomieszczeń gospodarczych. http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/16.jpg i jeszcze rzut pomieszczeń. Jak widac na załączonym obrazku prócz dwustanowiskowego garażu planujemy tam też mieć kotłownię (co dla mnie stanowi największy temat rozmyslań czy to dobre rozwiązanie) dodatkowo 3 pomieszczenia gospodarcze. Wciąż nie wiem czy wejście do kotłowni zrobić tak jak na rysunku czy moze z pomieszczenia od prawej. Piec chcemy na ekogroszek, gdzies trzeba go składować. Podobno jest on w czystych woreczkach ale chyba lepiej miec zapas na kurz z niego... http://i160.photobucket.com/albums/t194/mocca_2007/z%20fotosika/17.jpg Nie wiem tez czy bojler na wodę powinnam miec w domu czy mogłby być w kotłowni. Projektant twierdzi, ze jest coś co będzie sprawiało, ze woda będzie wciąż w obiegu i nie trzeba będzie czekać az ciepła dopłynie do kranu... ale sama pewności nie mam czy to dobre rozwiązanie. Zapraszam do komentowania... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 13.03.2007 11:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Marca 2007 Dzis wydarzyło się coś bardzo niesamowitego i niespodziewanego, nie mogę się powstrzymac by tego nie udokumentować. Mianowicie- dzwonię do lesnictwa by zgłosić, iż zamierzam ciąć drzewo w swoim lesie- takie przepisy. Na co miły pan lesniczy po krótkim "przesłuchaniu" na co jakie po co gdzie kto i ile, rzekł- dobrze ze pani zgłasza a zadzwonić proszę jak już będzie ścięte do odbicia, przypominam że chłopskie zgłoszenia przyjmuję zawsze we wtorki rano. Tak więc dziś stałam się... chłopką... Myślałby kto, ze taki sobie pan leśniczy mi tak powie... Wciąż czekam na rysunki od projektanta, obiecał mi je zrobić juz pilnie a w pierwszej kolejności rozrysowac dach, bo cięte drzewo będzie na więźbę... Mam tez już informacje, ze moj teren pod budynek gospodarczy został odrolniony. Musze odebrać decyzję ze starostwa... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 14.03.2007 21:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Marca 2007 Dziś dzień bieganiny po bankach, urzędach i innych "przyjemnościach". Jestem po konkretnej rozmowie w banku nt dalszego kredytu na te budowania. Jesteśmy poniekąd skazani na pko bp bo tam mamy zaciągnięty już kredyt na zakup tego przybytku i oni sa wpisani w hipotekę, mysle ze zaden inny bank nie zgodziłby się na dopisanie do hipoteki ani tez pko nie wyraziłoby takiej zgody. Z jednej strony to kiepsko bo w tym temacie (przebudowy i remontu) byłaby większa konkurencyjność pomiędzy bankami (zaden inny bank prócz pko nie chciał mi wtedy dać kredytu na zakup gruntu i lasu a to wchodziło w skład nieruchomości). Ale tez sobie myslę- nie ma tego złego... Odpada mi latanie po innych bankach, ślęczenie nad ofertami i wybieranie nie wiadomo czego najkorzystniejszego... Wyboru nie mam i już Wzięłam z banku wszystkie dokumenty do wypełnienia i spis co mam donieść. Zaniosłam do projektanta druk uproszczonego kosztorysu do wypełnienia. To mnie najbardziej przeraża- jak bardzo adekwatny do budowy i aktualny ten kosztorys będzie powiedzmy za 2 miesiące kiedy przyjdzie nam płacić za materiały...? Boję się że wszystko tak zdrożeje ze z planów teraźniejszych nic nie zostanie... Wstępnie przy planowaniu byliśmy zdecydowani na karpiówkę i tylko taką braliśmy pod uwagę. Teraz nie dość ze z karpiówki prawie zrezygnowałam, rozważam zakup dachówki cementowej zamiast ceramiki... Ceny tak szaleją że kto wie, czy nawet na tą się porwiemy. Ogólnie bierze mnie przerazenie na to co dzieje się w składach materiałów. Ok. W banku trochę wprowadzili mnie w błąd podczas pierwszej rozmowy ale wyjasniłam kilka kwestii dla mnie nielogicznych i okazało się, że jest tak jak myslę. Np transza jest wypłacana przed etapem a nie po jego wykonaniu- bałam się ze zabraknie mi na materiały a ekipa nie będzie chciała czekać iles tygodni na zapłatę nim bank podjedzie, skontroluje zakończenie etapu i może zdecyduje się na wypłatę transzy (a z pierwszej rozmowy tak wynikało). Po drugie nie interesują ich faktury uff. Projektant obiecał na jutro rozrysować dach bym wiedziała co mam w sobote ciąć w lesie... no i wreszcie móc konkretnie rozmawiać z kimś o dachu i rezerwować termin... miałam gości a moja kolezanka urodziła dzidziusia i kompletnie wyleciały mi z głowy moje wszystkie przemyslenia... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 19.03.2007 10:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Marca 2007 zaczyna mnie brac nerwa zadzwoniłam wlaśnie do projektanta z pytaniem kiedy dostane rysunki. Przez brak projektu nic nie mogę załatwić- ani z kredytem ruszyć, ani materiału w hurtowni zamówić, ani z ekipą konkretnie rozmawiać o pieniądzach. Wszystko stoi w miejscu! Prócz cen i terminów w hurtowniach... Drzewa w sobotę nie scięłam bo za późno dostalam wypis co ma być cięte, pogoda też nawaliła. Moze odłozyć tą całą budowe na rok... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 23.03.2007 10:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Marca 2007 Dziś lekko się ruszyło. Odebrałam mapki dc projektowych (moj geodeta robił je raptem rok i 3 miesiące... ale są! ) Zawiozłam je do projektanta, miałam mu podac bez słowa ale kiedy weszłam on rozpromieniony uśmiechem mowi- mam cos dla pani dostałam rysunki dachu na domu i budynku gospodarczym, mogę już zacząć wyścig z czasem w hurtowniach i szukać pilnie dekarza. Wątpliwa sprawa czy jeszcze na ten sezon kogoś dobrego znajdę... Na działce stoi woda, bardzo dużo wody. Niby opady nie były tak wielkie a zalega sporo. Do tego sąsiadka wyprowadziła swoją rynnę od domu przez pół ogródka i z jej dachu leci wprost na moją działkę... Ręcę opadają Nie lubie takich sytuacji ale chyba czeka nas powazna rozmowa. Poprzedniej wiosny "zaklejałam" dziury w podmurówce ogrodzenia pomiędzy naszymi działkami- zrobione w tym samym celu... Rozumiem ze przez kilka lat działka była niezamieszkała i wtedy można było demolki robić i wodą z całej wsi zalewać. Ale ja teraz czekam jak mi obeschnie i każdy dzień sie liczy. Jak mozna byc tak bezmyslnym... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 27.03.2007 13:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Marca 2007 Mam juz rysunki dachu. Byliśmy w kilku hurtowniach dachówkowych ale tylko jedna z nich była naprawdę zainteresowana tzw klientem. Nie lubię ludzi, którzy z łaski przyjma ode mnie 30-40 tys... albo lepiej dlatego wybraliśmy jedna konkretną hurtownie z miłą cierpliwą i kompetentną obsługą. Pierwsza dachówka, która nam się rzuciła w oko bez oznaczania firm i kolorów to Braas grecka czerwona http://www.braas-polska.com.pl/xmlcontent/_tematy/strona%20www/oferta/dachowki/dachowka%20grecka/_dokumenty/grecka.doc/grecka.doc_pliki/image001.jpg http://www.dachlux.com.pl/producenci/braas/oryginalna.jpg Po wstępnym zwiedzaniu hurtowni i rozmowach ze sprzedawcami zdecydowaliśmy że będzie albo ten Braas albo Roben sredzka falista miedziana angoba http://www.roben.pl/upload_module/katalog/dachowki/dsf-single-miedz.jpg Nie wiem, czemu te kolory tutaj wychodza brązowe, na zywo kolor jest czerwono- pomarańczowy. W ogóle chcieliśmy dachówkę matową, najlepiej naturalną ale wszyscy mnie od tego odwodzą, przekonałam się tym bardziej, że jedna z połaci dachu na domu będzie skierowana ku północy, wiem ze od tej strony bardzo szybko by mchem zarosła... Problem jest taki, że Braas nie przyjmuje zamówień do końca kwietnia... Roben ma dość dobrą cenę ale ponoć przy tej powierzchni dachu jaką planujemy (ok 400 m) różnica w cenie na dachówce cement/ceramika wyjdzie ok 10 tys. Nie oglądałam jeszcze Rupp ale ktoś mi powiedział, że ona teraz bardzo droga jest, zrobiła się exlusiv... Dziś jadę z potencjalnie moim dekarzem oglądać jego dachy i te dachówki które wybraliśmy "na zywo". To dekarz polecany przez hurtownię i na liście autoryzowanych dekarzy braasa i robena. Pewnie cena jego roboty będzie wyższa niż innego majstra ale chyba warto wydac te kilka % więcej a mieć kompleks od jednego sprzedawcy i solidną gwarancję? Sama nie wiem... Mam tez okazję zakupić niemieckiego porotherma po 7,4 netto za sztuke z dostawą za 2-3 tygodnie. Ew jakiś inny niemiecki Gima ale tego chyba w polsce nie znają... ponoć to to samo co Porotherm. W sumie nie wiem, zdecydowaliśmy już się na keramzyt i tez mam w (chyba) dobrej cenie ok 8 pln za sztuke, dostawa w ciągu miesiąca. Keramzyt na samym bud. gospodarczym wychodzi taniej jakieś 5 tys niż porotherm. Trudne wybory przed nami. A pomysleć, ze jeszcze pare tygodni temu marzyłam o czerwonej karpiówce. Kto by pomyslał, ze tak szybko człowiek uczy się budowlanych kompromisów... ale z tym tematem to pewnie nie ja jedna sie tu na forum zmierzyłam... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 27.03.2007 20:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Marca 2007 Jestem po wizytach terenowych na placach boju. P. dekarz wzbudzający zaufanie, pokazane dachy też. Braasa greckiej nie było ale były inne braasy, kolor dla porównania i wygląd mam. Robenów obejrzałam kilka, w róznych kolorach, miedziany najlepiej mi odpowiada. Do tego była sredzka falista i jesli nic innego mi do głowy nie wpadnie to wezmę tą. Był jeszcze koramic L15, tez ładny, róznica polegała głównie na gąsiorach. Widziałam też euronit, dach 3 letni wyglądał tak sobie... a i sam dekarz mi ta dachówke odradził. Najważniejsze: cena za metr dachu z wszystkimi obróbkami 40 pln/m2. Do tego montaż okien- za 2 kolankowe plus 2-3 dachowe ok 1000 pln. Dodatkowo więźba ale w ferworze wymiany zdań zapomniałam spytać o cene Średnio przeliczając, biorąc pod uwagę ceny więźby z forum plus ułożenie dachówki wychodzi mi ponad 20 tys za samą robociznę. Generalnie, dostał rysunki obu dachów i do soboty ma mi dokładnie się określić z ceną za całość. Dodatkowo zaproponował mi zakup dachówki przez siebie, tzn swoją firmę. Nie wiem jak konkurencyjnie cenowo w porównaniu do innych hurtowni (jak dostanę jakieś wyceny to się dowiem) ale on policzyłby 7 % Vat a nie 22 jak w hurtowni. Dla mnie ma znaczenie czy teraz wydam te 15 % więcej czy będę czekać pół roku za rok jak mi skarbowy zwróci. Więc jesli się zdecyduję na jego robotę i ceny dachówki będą rozsądne w porównaniu z innymi to tak zrobię. Najbliższy wolny termin to październik, wtedy tez byłaby dachówka bo takie terminy są w fabrykach. Ale przy podpisaniu umowy na towar i robotę jesienią cenę zachowuję dzisiejszą. Na wszystko daje faktury. Mam dostac wycenę dachu w braasie, robenie i creatonie i ew jakiejś karpiówce gdybym sie jednak zdecydowała... co do dachówki naturalnej stwierdził, ze wiele zalezy nie tylko od połozenia budynku/ połaci ale też od ułożenia samej dachówki i odpowiedniej wentylacji dachu. Aha, dostaję na dach 3 lata gwarancji plus jesli zrobię przegląd coroczny (chyba) to gwarancji udziela na 10 lat. Warto? Frima legalna, działająca na naszym rynku i znana i polecana... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 28.03.2007 18:43 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Marca 2007 Dzis chyba dobry dzień, w kazdym bądź razie zaskakujący Od rana dostałam telefon by przyjechac po wycene dachówek. Na 340 m2 2 dachów ceny wyszły następujące (dachówka i wszystko co ceramiczne): Braas grecka czerwona 14 366 pln Roben średzka falista miedziana angoba 17 000 pln Koramic L15 czerwona angoba 20 600 pln do tego akcesoria jak kosze, folia, spinki taśmy, blachy i inne duperelki 8 000 pln i orynnowanie Lindab 4 600 pln akcesoria i orynnowanie muszę kupić do każdego dachu natomiast różnica pomiędzy dachówką cementową a ceramiczną jest znikoma przy Braasie i Robenie, przy Koramicu tez myslę, ze warta rozwazenia. Poczekam jeszcze do soboty na wycenę karpiówki. Na wszystko bez wyjątku dostałam 15 % rabatu, ceny wyszły zbliżone do katalogowych z 2007 r. Później dostałam telefon od projektanta ze już jest na wykończeniu i po poukładaniu i pospinaniu będziemy jechali do starostwa po pozwolenie, prawdopodobnie uda się jutro. Mam zamiar im w starostwie brzuszkiem pomerdać żeby sie pospieszyli z decyzją... Nareszcie cos ruszyło... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 04.04.2007 18:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2007 Ostatnich kilka dni było bardzo pracowitych. Pozwolenie Projekt juz był gotowy w ubiegłym tygodniu ale ze względu na kompletowanie innych świstków i duperelek zdecydowałam, by już w piątek po południu nie składać wniosku o pozwolenie do starostwa tylko przełożyć to na poniedziałek. I tak się stało, w poniedziałek w południe komplet dokumentow trafił na sekretariat. Szybciutko uruchomiłam "moje kanały" i we wtorek o 9.00 stosik był juz w obróbce. Po spotkaniu z Wielkim_Wodzem czyli naczelnikiem w postaci osobistej dostałam zapewnienie, ze do 15.00 wszystko będzie sprawdzone i zostana mi przekazane ew uwagi lub dalsze kroki. Trochę zdziwiona ale szczęsliwa zadzwoniłam o 15.30 do Wielkiego_Wodza z nadzieją usłyszenia ze tak pięknego projektu i tak cudownie ułozonych dokumentów to oni jeszcze na swe oczy nie widzieli i jesli zaczekam do jutra rana to otrzymam pozwolenie wraz z bukietem kwiatów i gratulacjami od samego starosty. Człowiek jednak ma zbyt bujną wyobraźnię... zadzwoniłam i wcześniej w d... uprzejmy pan naczelnik K. równie miłym tonem zaczął wywód nt niedociągnięć i niezbednych wręcz poprawek bez których nie mam szans na jakąkolwiek zgodę budowlaną nie mówiąc o innych starostach. Nie chcę wdawać się w szczegóły ale zmiana nastawienia to personalny konflikt pomiędzy szp naczelnikiem K. a moim projektantem, który trwa juz od dłuższego czasu a o którym byłam przez projektanta lojalnie uprzedzona. Konflikt został rozstrzygnięty na drodze sądowej (chyba) a na pewno ministerialnej a ten !@$#^$# naczelnik dalej próbuje uprawiac swoje... no cóż... to tylko polityka... Naczelnik K. próbował mnie zbyć i zakręcić wywodem ale jakoś się nie udało... a ze akurat miał dyżur do 18 zwołałam szybkie "zebranie" moje (i męza posiłkowicza) projektanta i w tym gronie szybciutko do pana naczelnika K. na konfrontację tych tzw "uchybień". Trochę zaskoczony naczelnik nieco zmienił ton wypowiedzi... i zawołał pracownika który sprawdzał nasze dokumenty bo on najlepiej wyjaśni wszelkie wątpliwości. Jakież było moje zdziwienie gdy owym pracownikiem okazał się... kolega mojego męza pracujący w tym wydziale od niedawna... Kolega więc czując na sobie zwrok nasz projektanta i naczelnika odkrywał żółte karteczki jedna po drugiej czytał i na bieżąco odrywał... z długaśnej listy braków zostały 3, w tym temat z konfliktu pomiędzy panami, nieporozumienie ws zapisów w warunkach zabudowy a wjazdem i uzgodnianimi w ZUD na mapce i trzeci w sprawie nieodpowiedniej grubości kreski sciany budynku sąsiada... Wychodziłam z założenia ze nie mam siły ani ochoty wszczynać bojów i awantur tym bardziej w moim stanie (pewnych rzeczy nie wypada) konflikt zotawiłam panom do wyjaśnienia, mapke na schodach poprawił mój mąż a z warunkami zabudowy udałam się dziś do gminy z prośbą o wykreślenie jednego słowa, które bardzo przeszkadzało panu naczelnikowi K. w wydaniu mi pozwolenia. Najmilszym głosem jaki mam i nieudolnie "ukrywając" brzuszek by przypadkiem nie był przyczyną litości urządniczki zwróciłam się z prośbą o... Kiedy pani W. usłyszała o co chodzi wściekła się nie mniej niz mój projektant wczoraj i znowu ja najmniej winna w całej sytuacji wpadłam pomiędzy 2 ognie... urzędniczki i jej przełożonego. Zmuszona byłam wysłuchać wszystkich epitetów i innych atrakcji nt pana naczelnika K i jego potrzeb słownych w decyzjach o warunkach zabudowy. Kiedy już wysłuchałam z nadzieją ze teraz po prostu otworzy ten dokument, wciśnie backspace i wykasuje to jedno magiczne słowo, wydrukuje podpisze i da mi do ręki, ona rzekła- ale ja tego nie moge zrobić teraz tak od ręki, musi pani przyjść kiedy indziej. Na co ja, ze nie jestem tutejsza, przyjechałam 20 km w jedna stronę a jestem w zaawansowanej ciązy i jest dla mnie kłopotliwe takie jeżdzenie i jesli by choć na dziś to ja byłabym bardzo wdzięczna... I kazała mi przyjść za 2 godziny. No, dobre i to. Przyszłam za te 2 godziny, od nowa wysłuchałam 20 minutowego wywodu o panu naczelniku K. i na koniec z miną wścieklizny i slowami- gdyby pani nie była w ciązy... dała mi ten papier. Zdążyłam wszystko od nowa złożyć skompletować i oddać spowrotem do wydziału zgodnie z chorymi zyczeniami bardzo zaskoczonego tempem działania pana naczelnika K. Wczorajsze i dzisiejsze przezycia bardzo mnie wykończyły psychicznie, takiego obrotu się nie spodziewałam bo wiedziałam, ze projektant przygotuje wszystko perfekcyjnie (i tak było) i że osoba mnie polecająca u pana naczelnika K. to naprawdę moc... Pan projektant dzis w lepszym nastroju rzekł- niech sie pani nie przejmuje, wszystko ma swoj koniec, naczelnik K. również... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 04.04.2007 18:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2007 z innych nowinek: więźba w sobotę ścielismy kawałek lasu pod więźbę. Wyszlo tego kilkadziesiąt ładnych sztuk. Szczęsliwa zadzwoniłam do leśniczego o zalegalizowanie drzewa i miłym gadu gadu ugadałam go jeszcze na poniedzialek na poludnie w lesie . Przyjechał, popatrzył i poodbijał jedna działkę, druga, trzecią... przy czwartej rozlożył mapke i patrzy... patrzy... patrzy... pół godziny minęło i patrzy... i rzecze... ale na jakiej podstawie wycieła pani to drzewo? na co ja - no jak to to moje drzewo mój las, dzwoniłam do pana, podawalam działki i cel wycinki i kazałeś pan dzwonić jak będzie wycięte więc dzwoniłam i oto pan tu jest. A pan wyrzekł magiczne slowa: ale ten las nie jest w przeznaczeniu pod wycinkę. Spanikowałam- jak to nie jest ?!? cholera, dzwoniłam do pana, pytalam czy moge, mówiłam co i gdzie, zresztą rok temu w lesniczówce była cala dyskusja o moim lesie i mowiłeś (d.... ) ze moje lasy moge wycinać bo są juz do tego przeznaczone!!? Leśniczy stwierdził ze się pomylił i źle mi powiedział albo ja go źle zrozumiałam (akurat!), ze moge wyciąć z tej i tamtej działki a tamtej tamtej juz nie... No i kolejne schody bo musze załatwić decyzje ze starostwa na wycinke kilku sztuk... Niby żaden problem ale cholera znów musze poswięcić na to 1-2 dni jechac zostawić prosbe, jechac odebrać decyzje, jechać zawieźć lesniczemu, jechac z lesniczym do lasu, jechac ze wszystkim na tartak... zadnego poszanowania dla kobiety brzemiennej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 04.04.2007 19:06 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2007 dach Wczoraj mieliśmy tez przekladane z wczesniej spotkanie z dekarzem. Moj małzonek nieco zdegustowany i podjudzony wcześniejszymi przeżyciami urzędniczymi jeszcze wchodząc po schodach do dekarza mowił- tylko pamietaj, ja się nie nastawiam na jednego i na jednej wycenie nie będę polegac, chce mieć przynajmniej 3 oferty do porównania. A mowie- chcesz mieć 3 i to porównywalne to se szukaj, ja znalazłam tego i go nie odpuszcze, po czym zapukałam jego do drzwi. Państwo (dekarz z zoną) znow bardzo mili i solidnie przygotowani na spotkanie. Konkretne rozmowy, konkretne wyceny, wszystko jasne i klarowne bez porozumiewawczych spojrzeń, milczenia i wahania z odpowiedziami. Po jakims kwadransie widziałam, ze robią wrazenie na moim męzu... I po godzinie rozmowy moj mąż wychodził niemal zdecydowany w 100 % na niego (choć oczywiście tego głośno nie przyznał). Bardzo przekonuje mnie fakt naliczenia przez nich 7 % VATu, dzięki temu mam kilka dobrych tys w kieszeni. A sam dachowiec tak miły był ze chyba przekonał mojego męża do dachówki naturalnej (ktorą ja bardzo chcę, ale wczesniej on nie chciał słyszeć o tym ze względu na zarastanie) a wymyśliliśmy, ze za "zaoszczędzone" na VATie pieniądze może zdecydujemy się jednak na karpiówkę. Dachowiec powiedział, ze różnica cenowa nie jest aż tak drastyczna i jesli dolicze do ceramicznej jakiejkolwiek dachówki 20 % w cenie to wyjdzie mi koszt karpiówki. Bo koszt elementow obróbkowych się nie zmienia, on za robocizne przy karpiówce też nie dolicza sobie extra kasy. Obym ja go tylko przedwczesnie nie polubiła... tak więc wycena robocizny za dwa dachy o łącznej powierzchni 352 metry obejmujaca: krycie dachówką montaż folii montaz lat i kontrałat obrobki blacharskie gąsiory wiatrownica ( a co to jest??) rynny koszowe obróbki podrynnowe 4 kominy pasy nadrynnowe montaz rynien montaż okien dachowych (4 szt w tym 2 kolankowe) wyłaz dachowy i więźba razem uczyniło 18 429 netto i 19 720 brutto przyznaję ze jestem trochę zaskoczona bo liczyłam nieco więcej.. ale i bardzo zadowolona na jutro lub piątek dostanę wycenę karpiówki i przez swięta podejmiemy ostateczną decyzję co do dachówki i wykonawcy (chyba nie mamy wyjścia ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mocca 11.04.2007 16:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Kwietnia 2007 pozwolenie no, przez swięta trochę ochłonęłam i dzis mogę spokojnie napisać jak to było na ostatnim spotkaniu z p naczelnikiem K. w czwartek. Otóż: dnia poprzedniego dostarczyłam te nieszczęsne poprawione warunki zabudowy i dałam sobie spokój. Dnia następnego w czwartek rano pojechalam do wydziału dowiedziec się, czy na tym już koniec i teraz wszystko jest jak powinno. Było wszystko prócz... zastrzezen p naczelnika K. co do kwalifikacji mojego projekanta (o to toczy sie ta walka między nimi od dłuzszego czasu). P naczelnik K. uwaza, ze moj projektant nie ma uprawnien do robienia ekspertyz technicznych, moj projektant twierdzi że je ma. Tak więc usłyszałam, ze niby wszystko jest już w porzadku ale on tej ekspertyzy nie przepuści, że musi ją podpisac ktoś inny. Pojechałam więc do projektanta i mówię mu jak sprawa stoi. Ten przy mnie zadzwonił do p naczelnika K. i przy mnie bardzo kulturalnie uzgodnilismy, ze p naczelnik K. wyda mi w trybie natychmiastowym postanowienie odmowne, na podstawie którego ja znajdę inną osobę do podpisania ekspertyzy jeszcze tego samego dnia złożę dokumenty i wtedy dostane już pozwolenie (p naczelnik K wyraźnie powiedział ze WYRAŻA WOLĘ SZYBKIEGO ZAŁATWIENIA MOJEJ SPRAWY. Wtedy ja w samochod i jadę do wydziału do p naczelnika K. po postanowienie odmowne. W ciągu tych kilkunastu minut jednak chyba zmienił zdanie... mimo ze widział iż czekam przetrzymał mnie na krzesełku ponad 40 minut. Kiedy już nie było wyjścia i musiał mnie przyjąć najpierw udał, ze mnie nie poznaje i zupełnie nie wie o co chodzi, później wydarł się z wielkim ryjem na mnie przy sekretarce, kilku paniach z pokoju obok i innych petentach. Wydarł się... ze bardzo sprytnie to sobie wymysliłam, ze trzymam z moim projektantem sztamę, ze musze sobie zdawac sprawę ze on mi zrobił wielką przysługę ze mój projekt z dna kupki został przełożony na jej początek i sprawdzony tego samego dnia co był złożony (nieprawda, bo to był drugi dzień ) a ja taka niewdzięczna niedobra jak smiem w ogóle miec takie pomysły, on mi nie wyda teraz tego odmownego postanowienia, może mi wydac ale ma na to ustawowe 65 dni! i moge być pewna ze dokładnie tyle będę na to czekała a w tym czasie to on musi dać mój projekt i całą dokumentację do ponownego D O K Ł A D N E G O sprawdzenia i wtedy od każdej "poprawki" naliczy mi 65 dni. Znaczy to jednym słowem że może dostane to pozwolenie... w przyszłym zyciu...? . Na co ja bidna coraz mniejsza stojąc przed tym @#$^% i resztą gapiów czując się jak największy przestępca w dodatku w zaawansowanej ciązy mówię- prosze pana, ja mam podpisaną umowe z projektantem na zrobienie projektu i doprowadzenie dokumentacji do pozwolenia na budowe. Zgodnie z umową ma dostac za to pewne wynagrodzenie. Skoro jego uprawnienia a w zasadzie ich brak wg pana są w tej chwili jedyną przeszkodą w uzyskaniu pozwolenia to prosze mi to dać na piśmie, ja na tej podstawie zapłacę mu mniej a znajdę innego uprawnionego, któremu znowu zapłacę za podpis i dla mnie sprawa będzie zakończona. Wsciekły p naczelnik K. wykrzyczał jednak to samo co wcześniej tylko w skrócie z naciskiem na "nie dam" i "ponowne sprawdzenie dokumentacji". Wyszłam stamtąd załamana... znowu w samochod i do projektanta, sama byłam już skołowana co robić dalej... Projektant też wku@#$% zadzwonił do koleżanki z prośbą o podpis na jego ekspertyzie... i całość dostarczył raz jeszcze w komplecie w piątek rano. W międzyczasie udało mi się doprowadzić do powiadomienia sasiadów o moich zamiarach (mają 7 dni na odwolanie?) w związku z tym że nasz bud gospodarczy ma stanąć w granicy sąsiadując z ich budynkiem. Dobre choć to, że dzis minął ich termin i mam taką maleńką nadzieję, ze może jutro wreszcie coś postanowią... w tym #@$^# wydziale dach mój mąż zawsze potrzebuje trochę czasu na pewne decyzje i moje wybory w związku z czym dojrzał do kolejnej- przekonał się do dachówki naturalnej co mnie ogromnie cieszy dostałam informacje odnoście karpiówki- angobowana ma kosztować ok 24 tys na nasze dachy, naturalna mniej. Chyba weźmiemy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.