Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • 2 weeks później...
  • Odpowiedzi 2k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

(...)jakie są Wasze ulubione covery? Takie gdzie można uznać, że cover jest lepszy od oryginalnego utworu.

Na chwilę wróćmy do tego pytania. Trafiłem na poniższy dopiero niedawno mimo, że jestem gorącym fanem teatru marzeń. Mimo wszystko ten cover nie jest lepszy od oryginału (o to byłoby niezwykle trudno) lecz jest wart przytoczenia:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do coverów.

Ten, wg mnie, jest ciekawszy od oryginału Stewarda:

A co powiesz na to:

 

 

A tu masz oryginał, nie wiem czy nie najciekawszy:

 

http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=9yYOWQj2Wdo

 

Jeszcze kilkoro znanych wykonawców popełniło ten utwór. Do wyboru, do koloru.

 

 

Przytoczony przez Ciebie utwór jest właśnie przykładem, że piosenka istnieje w świadomości odbiorcy niekoniecznie w oryginalnym wykonaniu.

Pozdrawiam, Krzysiek.

Edytowane przez jola_krzysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość z nas, tych co nie zajmują się zawodowo muzyką nawet nie ma pojęcia, kto jako pierwszy zagrał czy zaśpiewał znany hit. Niekeidy z marnego, wydawałoby się dźwięczydła zrobiono superprzebój (wystarczy spojrzeć na niektóre hity Deep Purple), czasami znany kawałek zaprezentowano w inny sposób i ten nam bardziej odpowiada, a bywa i tak, że "skradziono" pomysł i zrobiono perełeczkę muzyczną sygnując własnym nazwiskiem nie swoją kompozycję. Przytoczę chyba najjaskrawszy przykład:

 

http://www.youtube.com/watch?v=kfxx3scAKS8

 

Gdyby ktoś miał wątpliwości:

 

http://www.youtube.com/watch?v=YMgCpb1nli4&feature=player_detailpage

 

Słynny George przegrał proces o plagiat!

Edytowane przez jola_krzysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy
Na chwilę wróćmy do tego pytania. Trafiłem na poniższy dopiero niedawno mimo, że jestem gorącym fanem teatru marzeń. Mimo wszystko ten cover nie jest lepszy od oryginału (o to byłoby niezwykle trudno) lecz jest wart przytoczenia:

Niestety mimo wielkich chęci, trudno nazwać to coverem.Jest to ten sam utwór, identycznie zagrany, zaaranżowany , w którym ani James nic nie wniósł, ani nawet John nie próbował zmienić improwizacji. Myślę, że obie wersje ( wykonania Hey You) zarówno Pink Floyd jak i Dream T mogłyby posłużyć za temat solidnej rozprawy o twórczości a raczej działalności Dream Theater .

To ogólna bolączka Dream. Są perfekcyjni, technicznie doskonali, piszą fantastyczne kompozycje ale nie wnoszą nic nowego zarówno pod względem formalnym jak i interpretacyjnym. Akurat w ich przypadku to zaleta jak i prawdopodobnie efekt przeszłości i ciężkiej pracy w Magnacarta.

Tak się składa, że codziennie "gości" u mnie Petrucci i udziela lekcji gry mojemu Październikowi - swoją drogą Discipline in Rock to niezwykle cenne i znakomite "edukacyjnie" wideo dla młodych adeptów ścigania się na wiosełku.

Słychać skąd bierze inspiracje, jakich używa rozwiązań harmonicznych i jak inteligentnie je stosuje w kompozycjach Dream. Wielki podziw za pracowitość i umiejętności, ale chyba czasem prowadzi go to na manowce.

Natomiast cover Los Desperados to "mniut" na uszyska i serce.Czapki z głów za wrażliwość, lekkość i przekorę w stosunku do tak pięknego oryginału.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety mimo wielkich chęci, trudno nazwać to coverem.(...)

To ogólna bolączka Dream. Są perfekcyjni, technicznie doskonali, piszą fantastyczne kompozycje ale nie wnoszą nic nowego zarówno pod względem formalnym jak i interpretacyjnym.

 

Dla mnie do niedawna "cover" to był stary, odgrzebany z przeszłości kawałek nagrany na nowo, po swojemu. Ale interpretacja tego zjawiska w chwili obecnej jest zgoła inna. Każdy kawałek nagrany przez jakiegokolwiek wykonawcę, a wcześniej już wykonywany przez kogoś innego jest "coverem". Tym samym "Majteczki w kropeczki" odgrywane na weselu stają się coverem!

Co do DT to uważam dokładnie tak samo. Bardzo ich cenię za rzemiosło i profesjonalizm. Ale czy ktoś z nas byłby w stanie zanucić jakiś ich przebój?

 

A teraz przykład jednego z moich ulibionych coverów ( mimo doskonałości trudno przesądzić czy lepszy od oryginału):

 

 

Kurczę, akurat dzban whiskey nie jest moim ulubionym (utworem nie napojem) ale jak się słuch Thina Lizzy to słychać "klimat" natomiast metalika z kolei daje kopa! Ja mogę słuchać obu jeden po drugim.

http://www.youtube.com/watch?v=-M2jSzLBzK4&feature=player_detailpage

Edytowane przez jola_krzysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy

Co do DT to uważam dokładnie tak samo. Bardzo ich cenię za rzemiosło i profesjonalizm. Ale czy ktoś z nas byłby w stanie zanucić jakiś ich przebój?

 

I tu byś się może trochę zdziwił, ale tak. Nie jest to przechwałka, ale często zwyczajne przekleństwo, bo to męczy . Zapamiętuję bezwiednie ich pokręcone strukturki harmoniczne, szczególnie Petrucciego, zwłaszcza , że oparte są na dosyć charakterystycznym schemacie. Temat, pentatonika, paralela mediantowa o kwintę, tercję a potem to samo tylko , że chromatyka i improwizacja.

Gorsze ,że czasem w nocy kiedy się budzę przyczepia mi się takie The Three Fates- ELP. To jest jazda, bo tam lewa reka gra inne metrum niż prawa i nie da się tego zanucić jednocześnie.Trzeba sobie odśpiewać najpierw jedną a potem druga partię, żeby się uspokoić:yes: Zwłaszcza w części 3 tak ok. 4:40

http://www.youtube.com/watch?v=nDd4dBQH_Jc

 

No i oczywiście na koniec jedynie dla twardzieli cover.

 

To oryginał

 

http://www.youtube.com/watch?v=FpoTxL-uOco&feature=fvwrel

 

I wersja Emersona. Moim zdaniem bardziej odjechana.

http://www.youtube.com/watch?v=zcvokzt1uc0&feature=related

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) oparte są na dosyć charakterystycznym schemacie. Temat, pentatonika, paralela mediantowa o kwintę, tercję a potem to samo tylko , że chromatyka i improwizacja.

 

Chapeau bas. Dla mnie to inny świat. Wprawdzie posiadam pierwszy stopień umuzykalnienia (rozróżniam kiedy grają, a kiedy nie :)) ale ograniczam się do obserwacji, świata dźwięków. Podałeś skrajny przykład (mam na mysli ELP). Dzięki nim zainteresowałem się za młodu tzw. muzyką poważną, po wysłuchaniu ich Obrazków z wystawy. Prędzej bym zanucił "ich" C'est la vie lub Lacky man niż przytoczone przez Ciebie przykłady.

 

Jeżeli chodzi o covery, to z podziwem przyglądam się dokonaniom Możdżera:

 

http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=3lrynScVntA

 

 

Imagine dostało nowe życie:

http://www.youtube.com/watch?v=wsl7kzRS6ac&feature=related

 

Takie podejście do znanych tematów muzycznych, moim zdaniem nie jest tworzeniem coverów tylko raczej "warjacji na temat". Emerson & co też "wariował" a ja na ich punkcie.

Edytowane przez jola_krzysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy

 

Takie podejście do znanych tematów muzycznych, moim zdaniem nie jest tworzeniem coverów tylko raczej "warjacji na temat". Emerson & co też "wariował" a ja na ich punkcie.

No i czyż nie był to wspaniały okres ?:D

Starzy patrzyli na kudłatych szarpidrutów pogardliwie z politowaniem, mówiąc , że to jazgot nie mający z muzyka nic wspólnego a młodzi nagle pokazali, że aby grać dobrze i głośno też trzeba mieć wrażliwość i technikę.

Pokazali , że można grać Strawińskiego, Coplanda,Bartoka czy Musorgskiego w zupełnie inny sposób, co nie znaczy gorszy.

Keith Emerson zadziwiał i wprowadzał w zakłopotanie tym co robił. Z jednej strony 23 latek grał i tworzył dojrzale jak rzadko kto z drugiej czynił spustoszenie i demolki na scenach. Rick Wakeman epatował wspaniałą techniką i wymyślnymi pasażami, których nie powstydziłby się największy "klasyczny" wirtuoz wyglądając przy tym jak dziwoląg wygrzebany z czasów Artura. Gentle Giant wprawiali w zdumienie konserwatywnych krytyków formami i archaicznym wokalem a co chwilę pojawiał się kolejny zespół wnoszący nową jakość do skostniałej muzy.

Zagubienie było do tego stopnia tak wielkie, że buchalterzy muzyczni wrzucali na początku wszystkich do jednego worka z napisem "rock symfoniczny" albo "art rock" choć wielu z nich nie miało z tym nurtem nic wspólnego.

Miło było to wszystko obserwować i chłonąć te emocje. The Nice, Refugee, U.K., Crimson a z drugiej bieguny Jethro Tull, L Zepp, Kaktus i pukająca za rogiem jeszcze dziwaczniejsza awangarda

 

Echhh! Wracam do coverów, tym razem bez oryginału ( zbyt znany)

Co by było gdyby Pink Floyd tworzyli w USA ? Moim zdaniem jeden z najciekawszych zespołów z gatunku niemal obcego spółce Waters and Gilmour

 

 

Nie wiem , które wykonanie lepsze? Z pewnością inne, za to sax bez wątpienia ciekawszy niż oryginał... no i ten motocyklowy feeling.:lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyszukiwanie coverów jest świetną rozrywką! Przez niedzielę przewaliłem stosy moich płyt szukając przykładów i wiecie co? Znalazłem coś tak oczywistego, że aż dziw, ze do tej pory nikt z nas tego nie przytoczył :).

 

http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=tIdIqbv7SPo

 

To oczywiście oryginał, cover dospiewajcie sobie sami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
Gość Pepeg z Gumy
Wyszukiwanie coverów jest świetną rozrywką! .

:yes: A mi wpadło, że w zasadzie covery, to w większości przypadków przypominanie utworów ważnych dla muzyki.

Może spróbujemy, bez chronologii poszukać kompozycji, które w znaczący sposób zmieniały muzykę i weszły do kanonu.

Oczywistym będzie np "Hey Joe" Hendrixa, ale chyba równie wielkim będzie Born To Be Wilde . Slogan reklamowy i częsty motyw spotów a dzisiaj wielu nie wie kto to grał.

 

Kolejny IMO to krwiopijca, mniej popularny od Smoke On the water ale chyba ważniejszy.

 

Krzyśku liczę na ostrą wymianę :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wcisnę się na chwilę, gdyż ponieważ - zachwycony krajowym arcydziełem zwanym koko-spoko - odczułem niedawno potrzebę ponowienia wzruszeń niesionych przez najpiękniejszy ze stadionowych hymnów

http://www.youtube.com/watch?v=kAzdYEnB2zE

 

będący coverem, a jakże..

i jest to chyba jeden z najczęściej coverowanych utworów >> tutaj wersje nagrane

 

 

..a sens przesłania YNWA chyba najlepiej widać na poniższym klipie

wartym obejrzenia nie tylko ze względu na polski akcent ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:Może spróbujemy, bez chronologii poszukać kompozycji, które w znaczący sposób zmieniały muzykę i weszły do kanonu.

(...)

Krzyśku liczę na ostrą wymianę :lol2:

 

Może to być ciekawa i pouczająca zabawa. Rozumiem, że mają to być bardzo subiektywne wybory i raczej ograniczone do kręgu szeroko pojętej muzyki rockowej. Chętnie podejmę rękawicę :yes:. Bez chronologii będzie dość łatwo przeoczyć coś ciekawego, ale skoro zaproponowałeś taką konwencję to OK. Proponuję ograniczyć się do maximum dwóch propozycji na post. W ten sposób zabawa potrwa dłużej i nie będziemy tworzyć postów gigantów.

Skoro zacząłeś od pozycji, która odegrała dużą role w filmie to proponuję iść tym tropem, ale przekornie zacznę od końca. The End to mój wybór z bogatego dorobku The Doors, choć bardziej oczywisty wydawałby się np. Riders On The Storm. Ale jak połączyć muzykę zobrazem Coppoli...

 

https://www.youtube.com/watch?v=1ar27ChFKqA

Edytowane przez jola_krzysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy

No niestety,

ale mimo szczerych chęci, w mordę jeża, nie mogę się z Tobą... pokłócić:)

Zwłaszcza ,że The Doors , podobnie jak kilka innych zespołów zmieniali muzykę nie jednym utworem ale całymi płytami. Owszem Riders to sztandar , ale przecież cała niemal działalność zespołu to wręcz nowa wówczas publicystyka spod znaku pacyfy.

Na myśl mi przychodzi zespół, który w zasadzie przeszedł do historii niemal tylko jednym utworem.

Podobnie jak z banalnych 4 akordów Jimmie zrobił rewolucję i każdy gitarzysta-wioślarz zaczyna od niego swą edukację, tak oni w jednym przydługim utworze zawarli dwie niesamowite rzeczy.

Nośny, 10-nutowy riff , który stał się niemal kanonem całego gitarowego rocka na długie lata,a dodatkowo wymyślili niemal kilkuminutowe , siermiężne solo na bębnach, jakie chce dzisiaj zagrać każdy adept baniakarski.:yes:

Tylko dla prawdziwych twardzieli wąchających ziela http://www.youtube.com/watch?v=RnYnSnVmXvM&NR=1&feature=endscreen

Szło nowe, bez syntezatorów, które przy Pink Floyd wybuchło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy
Dla ortodoksyjnych poszukiwaczy "skarbów" wcześniej od Iron Butterfly podobny temat ( niemal identyczny riff ale ciut krótszy i w innej tonacji ) zagrali The Rolling Stones w hiciorze Satisfaction :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...