Gość Pepeg z Gumy 25.09.2012 18:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Września 2012 Ja w tym temacie dodam Marka Grechutę i jego "Wiem" a także "Korowód" z Anawa. Grupa była notowana w pierwszej światowej dziesiątce zespołów progresywnych, przez pismo bodaj Melody M. Zrezygnował jednak z tego nurtu, i powrócił do krakowskiego, ambitnego i rodzimego grania. Nie dziwię Mu się. Harmonia Pawluśkiewicza jest urzekająca a Grechuta raczej był... a nie miał. Tu w składzie ze Ścierańskimi. Prosty aranż w kapitalnej kompozycji, która przy odrobinie chęci mogłaby być wręcz gigantyczna. Aż szkoda ,że tak rzadko młodzi muzycy czerpią z Niego.( no był Myslovitz a może strach przed mistrzem ? ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 26.09.2012 06:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Września 2012 Marek Grechuta... człowiek legenda jeszcze za życia. Człowiek genialny aczkolwiek trudny w kontakcie, niezwykle pewny swojego talentu. Jeden z głównych uczestników krakowskiej bohemy, wycofał się jednak z życia "towarzyskiego". Realizował się raczej w kręgu poezji niż jako muzyk progresywny. Więcej w jego muzyce (również Pawluśkiewicza) było melancholii i poezji niż prog rocka, jak już to oscylował bardziej (a raczej jego Anawa) w stronę jazzu. Bywałem na Jego koncertach, zwłaszcza w hotelu Pod Różą, gdzie miał swoją "piwnicę". Szczególnie pamiętam jego muzyczną ilustrację dzieł Moneta. A wcześniej jedna z najgenialniejszych inscenizacji końca lat siedemdziesiątych: Szalona Lokomotywa wg Witkacego w inscenizacji Jasińskiego! Po opuszczeniu namiotu Teatru Stu długo nie mogłem ochłonąć, a nie byłem wówczas zbyt uwrażliwiony na poezję. Nie miał jednak Grechuta charakteru zdobywcy scen światowych, a by Go docenić, trzeba mieć poetycką słowiańską duszę. A co do Anawa, to uważam, że najlepszy okres w ich działalności to współpraca z Zauchą, po rozstaniu się z Markiem. http://www.youtube.com/watch?v=hhT07s3Jq8w&feature=related Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 26.09.2012 08:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Września 2012 Czesław Juliusz Wydrzycki. Mała wzmianka o Niemenie w kontekście rozważań o niespełnionych nadziejach na światową karierę czy raczej na temat "zmarnowanego potencjału". Jak wielką postacią był Niemen dla polskiej kultury wiedzą wszyscy. Nie wszyscy jednak wiedzą, że po wydaniu albumu Katharsis był w absolutnej czołówce muzyki elektronicznej na świecie. Porównywano Go do Vangelisa, Schultza czy Tangerine Dream. Był pierwszym polskim muzykiem używającym syntezatora Mooga. Pewna płytowa wytwórnia zagwarantowała mu wielopłytowy kontrakt z możliwością doboru każdego artysty ze swojej stajni (a byli to nie lada muzycy np. Stevie Wonder). Pan Czesław odmówił wkręcając się w eksperymenty, których efektem były całkiem niezłe płyty: np. Idee Fix czy Terra Deflorata - jednak w opinii polskich słuchaczy nie w "stylu" Niemena. Był artystą, który miał szacunek do samego siebie i swojej twórczości, może dlatego nie zrobił oszałamiającej kariery jak Vangelis.http://www.youtube.com/watch?v=E-HefKQ6DwI Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 28.09.2012 06:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Września 2012 Kolejna gwiazda polskiego big bitu. Urodzony w Taszkiencie, z pochodzenia mołdawski Cygan. Wasyl Mihaj, John Mike Arlow,, Steve Luca czyli Michaj Burano. Wokalista m. in. Rythm and Blues, Czerwono Czarnych, Niebiesko Czarnych. W 1963 jako pierwszy zza żelaznej kurtyny dostąpił zaszczytu występu w paryskiej Olimpii (tak, tak, on był przed Demarczyk!). Za zarobione niemałe pieniądze (występował wspólnie z Mireille Mathieu i Gilbertem Becaud) ściągnął do Paryża swoich kumpli z Niebiesko Czarnych i robili "na zachodzie" niemałe zamieszanie: na IV Międzynarodowym Festiwalu Variete w Rennes zdobywając wyróżnienie"Srebrnego Gronostaja". Najpierw występował jako Steve Luca, później jako John Mike Arlow.. Nagrał kilka przebojów, których był współautorem. "My Sweet Angel"; "Go Ami Go"; "My Obsession'; "Smile Your Tears Away"; "Bessie" były niezwykle popularne. Mówiono o nim: "Tom Jones ze wschodu". Od połowy lat siedemdziesiątych przebywa w Stanach, gdzie ma (miał) swoją wytwórnię płytową. Facet zrobił kasę, zdobył popularność i jest zaprzeczeniem naszej tezy o zmarnowanym potencjale. http://www.youtube.com/watch?v=9cfqci2cK_4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 12.10.2012 10:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Października 2012 Trzeba podciągnąć wątek bo łamigłówkarze skutecznie spychają go w niebyt . Była taka dziewczyna ze stajni Czerwono - czarnych. Jej kariera to przykład na marnotrawstwo potencjału. Rock'n'roll Baby Gun, jak mówiono o niej, dysponowała niesamowitym temperamentem i nie brakowało jej talentu. Niestety wykorzystywała swoje przymioty śpiewając prościutkie rock and rolle. Karin Stanek nie chciała ani skody ani opla, zadowalała więc gusta mało wyrobionych, ale za to zapatrzonych na zachód słuchaczy. Zdobywała rynki demoludów, szczególnie DDR (nagroda na festiwalu w Rostoku). Brylowała również wśród Polonii, za oceanem a jedna z wytwórni polonijnych wydała płytę (działo się to gdzieś w 1966 roku!). Po rozpadzie Czerwono - czarnych śpiewała z półamatorskimi zespołami ze Śląska, próbowała zmienić repertuar, ale publiczność tego nie chwyciła. Po jednym z mniej udanych turne wśród Polonusów osiadła na stałe w RFN, przyjęła też niemieckie obywatelstwo. Zasłynęła też tym, że jako pierwsza Polka wystąpiła w bardzo popularnym na zachodzie programie telewizyjnym "Disco". Patrząc na to z punktu widzenia rockendrollowca była to żenada, zresztą sami oceńcie: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 12.10.2012 10:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Października 2012 (edytowane) Edytowane 18 Czerwca 2013 przez jola_krzysiek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość Pepeg z Gumy 12.10.2012 11:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Października 2012 To ja wspomnę Stanisława Sojkę.. W 1986 miał krótki i niestety jednorazowy romans z RCA ( dzisiejsze Sony BMG). Zaowocowało to niezłą płytą, z której pozostało tylko do dzisiaj jedynie Love is Crazy. Znakomicie jak na owe czasy zaaranżowana i zagrana przez muzyków internacjonałów płyta, dzisiaj zupełnie niedostępna - a wielka szkoda. Ktoś dał ciała i nie pociągnął tematu. Na zachodzie w przeciwieństwie do PRL-u, nic się samo nie działo, potrzeba kasy na promocje, trzeba pukać, chodzić. Myślę, że zabrakło determinacji. Kilka osób z Holandii, gdzie wydano płytę, pytało mnie wówczas o Sojkę i zachwycało się nim. Przepadł niestety w krakowskich "kazamatach" muzycznych , grając typowe lajkonikowe obrazki i smucąc na gitarze niemiłosiernie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość Pepeg z Gumy 12.10.2012 12:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Października 2012 Swoją drogą , to w muzyce lekkiej niewiele się udało osiągnąć. W muzyce popularnej przed wojną mieliśmy światowe szlagiery Mieczysława Fogiela - Fogga, po wojnie Demarczyk( nie taka lekka) i German i chyba to by było na tyle. Nieźle natomiast się dzieje z muzyką "cięższego kalibru", zwłaszcza filmową. Nazwiska takie jak Kilar, Jan A.P. Kaczmarek dzisiaj to wręcz firma. Mam słabość ostatnio do Preisnera, który wydał nawet płytę niefilmową. Bardzo przypadła mi do gustu jego "produkcja" do filmu "Aberdeen". Fantastycznie wpisał się tu w lżejsze klimaty Rypdala i Garbarka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 15.10.2012 06:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Października 2012 Jeżeli o Stanisława Sojkę to czuję, że będziemy się pięknie różnić . Ja ciągle mam nadzieję, że odpuści eksperymentowanie z poezją i pieśnią religijną, ba - nawet przestanie wyśpiewywać pop (choć tu ma chyba największe sukcesy). Niezwykle cenię jego przygodę z jazzem (w końcu od jazzu zaczynał!). Wszak to artysta młody jeszcze . Jeżeli pisząc:Przepadł niestety (...) grając typowe lajkonikowe obrazki i smucąc na gitarze niemiłosiernie. ... masz na myśli smucenie wspólne z Yaniną, to daj Bóg takich smutasów więcej. Zapomniałeś o jego najlepszej (wg krytyków) płycie "Acustic" wymyślony z Dieterem Meierem. Polska muzyka filmowa ma i miała się dość dobrze. Niech o tym świadczy przerwana tragicznie kariera pewnego laryngologa. Śmiem twierdzić, że gdyby żył dłużej byłby o wiele sławniejszy niż Nino Rota! Oprócz Kołysanki do Dziecka Rosemary napisał wiele wspaniałych utworów. Mało kto pamięta, że ballada z filmu Prawo i Pięść jest też jego autorstwa. Poniżej dowód na to, jak piękną balladę można tragicznie źle zintrpretować. A dokonał tego nie kto inny, tylko Staś Sojka: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 15.10.2012 08:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Października 2012 (edytowane) Swoją drogą , to w muzyce lekkiej niewiele się udało osiągnąć. W muzyce popularnej przed wojną mieliśmy światowe szlagiery Mieczysława Fogiela - Fogga, po wojnie Demarczyk( nie taka lekka) i German i chyba to by było na tyle. Wówczas inaczej robiło się kariery. Zgadzam się, że niewiele udało się osiągnąć, ale są też, jakże piękne wyjątki. Jeżeli do lekkiej zaliczymy mieszankę jazzu, soulu i bosa novy, to jak nic całość składa się na Matt Bianco, a raczej na Basię Trzetrzelewską (samym nazwiskiem powinna zrobić na zachodzie furrorę). Wrota krajowej sławy otworzył jej wspominany wcześniej przez nas festiwal kaliski. Później były Alibabki, Perfect, Matt Bianco no i BASIA. Jest to przykład przemyślanej, dobrze poprowadzonej kariery. Może nie była (jest) ona spektakularna, ale niewielu z polskich artystów może poszczycić się hitami na listach Top 30 Billboardu. Jej płyty rozchodziły się w Stanach i na świecie w milionowych nakładach. Niepotrzebna była kilkuletnia przerwa na przełomie wieków. Była na topie i nie wykorzystała tego. Nikt nie jest, jak widać doskonały. Niżej jej flagowy przebój z okresu Matt Bianco. Może nie na miarę "Donny Clary" Petersburskiego i Fogga, chociaż... http://www.youtube.com/watch?v=2DxnCiwL8-0&feature=related Edytowane 15 Października 2012 przez jola_krzysiek literówka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 15.10.2012 08:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Października 2012 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość Pepeg z Gumy 16.10.2012 19:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2012 Masz rację! Poróżnimy się i to solidnie Dla mnie nagrania Sojki z Yaniną , to jakieś kompletne nieporozumienie. Odbieram , to jako desperacką próbę szerszego zaistnienia , chęć zrobienia hiciora i kilka innych mniej kurtuazyjnych określeń, których nie chciałbym przytaczać. Mam wielką słabość do Tie Break, mnóstwo osobistych przeżyć, spotkań i muzycznych doświadczeń z muzykami oraz klimatem klubu Desygnat . Jednak moja ocena solowego grania Yaniny i ten sam "sznyt" z Sojką wymyka się już mocno mojej sympatii. Jeśli do tego dołożymy beznadzieję wokalną Iwańskiego , to otrzymamy wyrób silnie czekoladopodobny , który nie tylko, że zalatuje lizolem, to jeszcze powoduje sraczkę oraz...wszelkie inne "wielkie podzielenie". Sorki! Radosne mielenie dźwięków na poziomie Arki Noego jest nawet dla tak bogobojnych muzyków jak bracia Pośpieszalscy lekkim przegięciem. Pan Stasiu się wpisał w to bez reszty. Wybacz, nie trawię czegoś co nazywa się poezją śpiewaną, czy piosenką gadaną, choćby sam Miłosz do tego przykładał rękę a wykonywał ten zestaw nawet sam Laurence Olivier. Stąd krakowskie Wojtowicze i Długosze szans w mej prostackiej świadomości nie mają. Zwłaszcza gdy ich twórczość odbiega od piwnicznej stęchlizny baranów i zaczyna zalatywać popular-songiem. Basię zostawiłem Ci na deser i nie zawiodłeś mnie.To "popówa"... ale jakaaaa?! Niewielu wykonawców tego gatunku potrafię słuchać z prawdziwą przyjemnością nie mając chęci wyłączenia głosu lub puszczenia pawia. Wśród tych wyjątków jest z pewnością Pani Trzetrzelewska. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość Pepeg z Gumy 16.10.2012 20:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Października 2012 (edytowane) I tak jeszcze tytułem "PS". To miło ,że wspomniałeś tą jesienią , pewnego polskiego lekarza, który zrobił zamieszanie w świecie i wszedł do kanonu muzycznego. Jego żona, Pani Zofia , z którą dawno temu , przy okazji jesiennego Festiwalu Pianistów Jazzowych, miałem wielką przyjemność chwilkę pogawędzić o muzyce, mówiła wówczas o innym równie wielkim muzyku, który właśnie wybierał się do USA po ratunek przed rakiem. To była chyba największa nasza nadzieja na wspaniałą karierę. Grał z wielkimi i to oni o niego zabiegali. Edytowane 16 Października 2012 przez Pepeg z Gumy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 18.10.2012 08:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2012 Uff, niektóre Twoje kąśliwe stwierdzenia brzmią jak bluźnierstwa! Przynajmniej dla mojej, przesiąkniętej piwnicznymi oparami duszy. Do Soyki nie wracajmy. Poezja śpiewana czy czytana, to ciągle poezja. Czy się śpiewa prozę czy poezję, to ciągle śpiewanie! Ważne, by utrzymywać poziom. Wielkie dzięki za przypomnienie fenomenalnego Seiferta! Jako, powiedzmy początkujący "licealista" trafiłem na koncert w klubie Pod Jaszczurami. Grał tam m. in. Zbigniew Seifert i Jarosław Śmietana (te nazwiska pamiętam). To chyba wtedy polubiłem fusion, choć nie miałem pojęcia co to zaś. Tak jak napisałem wcześniej: w obrębie jazzu nie mamy się czego wstydzić! Tak "za karę" wysłuchaj pieśni, której kompozytorem jest "stary piwniczanin", autorem słów człowiek, który nigdy by siebie nie nazwał poetą, a który wypił z Panem Piotrem morze gorzałki, śpiewa zaś przynudzający trubadur piwniczny, czasami goniący za hicorami (patrz Na Plażach Zanzibaru). Jeżeli wytrzymasz te 7 minut i nie wyłączysz, to jesteś GOŚĆ. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość Pepeg z Gumy 18.10.2012 11:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2012 Uff, niektóre Twoje kąśliwe stwierdzenia brzmią jak bluźnierstwa! Przynajmniej dla mojej, przesiąkniętej piwnicznymi oparami duszy. Do Soyki nie wracajmy. Poezja śpiewana czy czytana, to ciągle poezja. Czy się śpiewa prozę czy poezję, to ciągle śpiewanie! Ważne, by utrzymywać poziom. ] Też jestem tego zdania . "Piwnica" to ważne miejsce dla naszej kultury i muzyki. Nie przeczę. Zwłaszcza w PRL-u można tam było spotkać to wszystko co wymykało się oficjalnej linii i stanowiło swoistą awangardę, a na którą władza patrzyła niechętnie. Turnaua wysłuchałem bez bólu, wręcz z przyjemnością, kara widać mało dotkliwa. A bluźnić i uprawiać obrazoburstwo lubię. Może dlatego, że mało mam tkliwej poetyki w sobie i smucenie o ptaszkach oraz przemijaniu jakoś schodzi mi na dalszy plan, nie rajcując mocno. Przypomina mi się taka anegdota o Leśmianie (chyba?). Kiedy zapytali go czemu gdy ojczyzna ginie on o przyrodzie i dyrdymałach skrobie a nie o polityce i ducha narodowi nie dodaje ? Odpowiedział: "od tego to ja mam Piłsudskiego. Też bym tak chciał, ale nie da rady :D. Za to humor piwniczny zawsze bardzo mi odpowiadał. Do dzisiaj kiedy zaskoczy mnie gdzieś deszcz śpiewam sobie pod nosem " czterdzieści dni i czterdzieści nocy , szedł długonogi Jack i drogą kroczył" Dymnego w wersji z kontrabasem. Ale do rzeczy. Pewien śląski ancymon zwany Anthimosem zrobił z kolegami całkiem spore zamieszanie. I tu jest dowód na to jak bolszewicka kurtyna skutecznie tłumiła dźwięki. Bardzo popularni w demoludzie, ale i na na zachodzie czasem było o nich słychać. Wspaniała współpraca z Wertico i całkiem fajna płyta. Dzisiaj Apostolis gra już tylko jazz ale ze znanymi muzykami. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 19.10.2012 07:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Października 2012 O SBB wspominaliśmy wcześniej już sporo. Faktycznie okres współpracy z jazzowym perkusistą zaowocował dość rockowym utworem, który przytoczyłeś. Pozostałe fragmenty płyty NASTROJE pozostają jednak pod wpływem methenowskich klimatów. Lakis gra jazz, ale też nadal udziela się w SBB razem ze Skrzekiem i Nemethem. Z tego co wiem dość dużo podróżują - można ich będzie spotkać w Koninie na Bluesonaliach 10 listopada. Zapowiadają występ w trzyosobowym składzie mimo, że ostatnia płyta nagrana została jako duet. Bardzo oczekuję zapowiedzianej na 30 października br. płyty: Preisner - Skrzek - SBB. Tu w najlepszym składzie wspierani przez Sławomira Piwowara: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gliczarowianin 28.11.2012 00:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Listopada 2012 Cos na zblizajace sie swieta Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 05.12.2012 11:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2012 Wspomniany trochę wyżej Lakis popełnił niedawno płytę z krakowską grupą o wdzięcznej nazwie UDA. Zagrał tam również Ścierański. Zwracam uwagę na ten band, bo warto! Sami mówią, że grają "brutalne fussion". Polecam dwie wcześniejsze płytki "Hurtownia przebiśniegów" i "Witaj pokarmie". Płyta trzecia jest (będzie bo ukaże się w 2013r) dojrzała - tak przynajmniej można sądzić po dwóch utworach odsłuchanych w jednej z krakowskich rockowych rozgłośni. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 17.01.2013 09:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Stycznia 2013 (edytowane) Podnoszę temat bo inaczej spadnie na drugą stronę.Trochę dobrych gitar? Czemu nie: http://www.youtube.com/watch?v=tTtJwc94lDo Zmieniłem filmik, więc wpis poniżej dokonany przez Pepega dotyczy innego koncertu. Ale ten też piękny! Edytowane 26 Marca 2013 przez jola_krzysiek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość Pepeg z Gumy 17.01.2013 12:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Stycznia 2013 [Witaj Krzyśku. Miły filmik , zwłaszcza ,że nie często można usłyszeć grające obok siebie gitary 7- i 8 strunowe a i Tony to postać cenna, chociaż niedoceniona. Nili to z kolei pani , która od czasów Matheny'ego jest najmłodszą wykładowczynią w Berkeley SoM Coś się dzieje w rockandrollu muzycy są coraz bliżej jazzu. Nie wiem czy znasz tego faceta ? Też ciemnoskóry i zapowiada się świetnie jako solista. Nazywa się Tosin Abasi. Słuchałem go przypadkiem w Animals as Leaders, chociaż po stokroć wolę solo. Na 8-strunówce nie ma sobie równych. Jest lekki jak piórko, świeży jak zefirek, wywiewający stęchliznę z kątów metalowego rocka. Loomis może zdjąć czapkę przed młodziankiem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.