Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Będzie... Guzik! Basu nie słychać, perkusję mało co. Zrobisz głośniej, sybilanty wiercą w uszach. Wiem, że to skrajny przykład ale muzyka ma to do siebie, że smakuje jak słyszy się szczegóły.

 

Wybrałeś fatalne technicznie nagranie. Poszukaj, Tosina jest sporo. [Aż musiałem sięgnąć do słownika względem tych "sybilantów"].

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Gość Pepeg z Gumy

 

 

Słyszę, że to tam wszystko jest ale za bardzo mi to przypomina... Dream Theater.

 

 

 

Czy nie mam racji?

 

 

.

 

:yes:Masz rację, złośliwcze jeden. Wybrałeś akurat ten utwór, gdzie panowie lecą równo prymkami a'la Rudes:D.

Ale OK!

Chciałem początkowo zapodać Apeirophobia ale nie będę taki mściwy.;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy
Teraz poczytałem i coś tam wiem. Sorry, że tak trochę lekceważąco o nim ale oceniam co słyszałem. Co do kumpli, to co z nimi? Pytam poważnie. Podkład nagrany wcześniej? Pudełko? :)

 

:DKumple są, a cała macierzysta kapela, to Animals as Leaders.

Masz rację, to występ dla AIMM ( była uczelnia Tosiego w Atlancie) a więc z konieczności z pudełkiem, ale takie teraz czasy. Zespół dzisiaj to bardziej firma, projekt, często jakaś koncepcja, nawet tylko jednorazowa a nie, jak kiedyś paczka kumpli na śmierć i życie, póki ich kasa nie rozdzieli. Występ całej grupy jest zbyt kosztowny a to jest ledwie jakiś pokaz, targi, materiał reklamowy, z których często nawet bardzo znani muzycy, na co dzień żyją.

Jak myślisz czemu Vai przyjechał do Szczecina ? Z sympatii do Polski?:)

Skończyło się dobre jakieś 20 lat temu i zaledwie nieliczni szczęśliwcy, stanowiący mocno ugruntowaną markę, mogą jeszcze dzisiaj pozwolić sobie żyć z płyt.

To temat na długie godziny i mało ciekawy dla melomana. Wytwórnie płytowe połączone w fabryczne korporacje, zabiły muzykę a dodatkowo internet jak Frankenstein, raz dobija ją a raz ożywia trupa. Idziemy dosyć upiorną drogą, na której zamiast kawałka szczerych emocji dostajemy już tylko "gites" produkt. Jak guma do żucia, tylko że w coraz to bardziej wymyślnym papierku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybrałeś fatalne technicznie nagranie. Poszukaj, Tosina jest sporo. [Aż musiałem sięgnąć do słownika względem tych "sybilantów"].
Trochę musiałem się naszukać. :) Problem jednak istnieje. Ja jestem sporo do tyłu jeżeli chodzi o wiedzę okołomuzyczną własnie dlatego, że unikałem nagrań Internetowych. Wielką ich zaletą, oprócz oczywiście samej muzyki są wpisy zamieszczających je i niektóre komentarze. Sporo można się dowiedzieć. Lubię nagrania akustyczne, bez wspomagajek. Saksofon, trąbka, gitara, kontrabas, perkusja. Bezlitośnie weryfikują muzyków. Muszą być jednak odpowiedniej jakości. Abasi, w nagraniu, które linkował pepeg przynajmniej dwa razy się pomylił albo nie docisnął strun, lekki zgrzyt i moje zdziwienie. To ma jednak swój urok.Tam masz świetny przykład sybilanty. :) Pusta struna E w gitarze brzmi wyraźnie głośniej. Raczej nie jest to zamysł artysty, bo łapana wyżej już tak nie "dzwoni". Na szczęście nagrania są coraz lepsze. Edytowane przez perm
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

To temat na długie godziny i mało ciekawy dla melomana. Wytwórnie płytowe połączone w fabryczne korporacje, zabiły muzykę a dodatkowo internet jak Frankenstein, raz dobija ją a raz ożywia trupa. Idziemy dosyć upiorną drogą, na której zamiast kawałka szczerych emocji dostajemy już tylko "gites" produkt. Jak guma do żucia, tylko że w coraz to bardziej wymyślnym papierku.

Jamiroquai, który tworzył całkiem przyjemny acid- jazz w pewnym momencie skręcił w stronę popu. Dało mu to niewątpliwie forsę ale... sprzedali się? Takie czasy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wytwórnie płytowe połączone w fabryczne korporacje, zabiły muzykę a dodatkowo internet jak Frankenstein, raz dobija ją a raz ożywia trupa. Idziemy dosyć upiorną drogą, na której zamiast kawałka szczerych emocji dostajemy już tylko "gites" produkt. Jak guma do żucia, tylko że w coraz to bardziej wymyślnym papierku.

 

I dlatego tacy pasjonaci jak my selekcjonujemy wydawnictwa, a nie kupujemy to co jest akurat na tapecie. Dlatego szukamy w internecie smaczków, które jeszcze poza profesjonalizmem, techniką, precyzyjną kompozycją niosą ze sobą właśnie feeling.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy
I dlatego tacy pasjonaci jak my selekcjonujemy wydawnictwa, a nie kupujemy to co jest akurat na tapecie. Dlatego szukamy w internecie smaczków, które jeszcze poza profesjonalizmem, techniką, precyzyjną kompozycją niosą ze sobą właśnie feeling.

W zasadzie zgadzam się w całości, bo muzyka musi dawać przyjemność. Mogę mieć tylko małe obawy, czy pojęcie feeling rozumiemy tak samo.;)

Często rozumiany tradycyjnie nie oddaje bardzo szerokiego sensu jego znaczenia.

Perm serwuje nam tu jednak subtelnie dodatkowymi, pewnymi ciągotkami audiofilskimi. Szczerze mówiąc, nie rozumiem tego schorzenia, choć podziwiam tak kardynalne podejście,

Ostatnimi czasy muzycy celowo uciekają od krystalicznych dźwięków, nagrań wycyzelowanych do perfekcji, poprawianych w studio do bólu, nawet komputerowo tych niby "kiksów". I to jest fajne, że uciekają od tego. Muzyka odbierana na żywo,choćby genialnie i czysto zagrana, brzmi jednak zupełnie inaczej niż perfekcyjne remastery w studio.

W końcu to graja ludzie, którzy mają dni lepsze i gorsze, ich publiczność jest przychylna lub nie ( nie mówię tu o wpadkach).

Na ostatnim NAMM producenci topowych modeli pokazali np sprzęt, który brzmi jak klamoty z lat 60. Nie kumam pojęcia sybilanty ale mi akurat podoba się kiedy piec delikatnie skwierczy jak smażona jajecznica, gitara zagwiżdże a pałkerowi zdarzy się zgubić pałkę albo wyciąć po rantach. Wiem że graja ludzie i bawią się tym.

 

Czasem nawet trafiamy też na brudny zapis czyjejś życiowej tragedii , kogoś kto był dla nas muzycznie ważny, niemal jak rodzina.

Dla mnie najsmutniejszy koncert jaki słyszałem i gdzieś mam jego marną jakość. Początek dramatu, który zakończył się śmiercią a bez takich "śmieci" nic byśmy o tym nie wiedzieli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Perm serwuje nam tu jednak subtelnie dodatkowymi, pewnymi ciągotkami audiofilskimi. Szczerze mówiąc, nie rozumiem tego schorzenia, choć podziwiam tak kardynalne podejście,

Ostatnimi czasy muzycy celowo uciekają od krystalicznych dźwięków, nagrań wycyzelowanych do perfekcji, poprawianych w studio do bólu, nawet komputerowo tych niby "kiksów". I to jest fajne, że uciekają od tego. Muzyka odbierana na żywo,choćby genialnie i czysto zagrana, brzmi jednak zupełnie inaczej niż perfekcyjne remastery w studio.

W końcu to graja ludzie, którzy mają dni lepsze i gorsze, ich publiczność jest przychylna lub nie ( nie mówię tu o wpadkach).

Na ostatnim NAMM producenci topowych modeli pokazali np sprzęt, który brzmi jak klamoty z lat 60. Nie kumam pojęcia sybilanty ale mi akurat podoba się kiedy piec delikatnie skwierczy jak smażona jajecznica, gitara zagwiżdże a pałkerowi zdarzy się zgubić pałkę albo wyciąć po rantach. Wiem że graja ludzie i bawią się tym...

Nie jestem audiofilem. Cenię jednak sprzęt, który, jak to audiofile określają daje wierny obraz. Dla odmiany, jak słyszę o wygrzewaniu słuchawek, kablach z miedzi beztlenowej czy wyższości wzmacniaczy lampowych to się tylko uśmiecham. Jak ktoś pisze o szerokiej scenie w nagraniu , to zastanawiam się o co mu chodzi. Do słuchania mam Superluxy, chińską tandetę :) (dla niektórych). Trochę przy nich podłubałem, by spłaszczyć charakterystykę. Są neutralne i dla mnie wystarczająco dobre. Sprawdzałem inne i nie widzę sensu dopłacania. Nie jestem w stanie usłyszeć wyraźnej różnicy. W DACach jednak przebierałem i ostatecznie pozostałem przy FiiO Olympus2. To wprawdzie najtańszy z tych "lepszych" modeli ale daje bardzo wierne odtwarzanie tj nie wnosi do utworów nic czego w oryginale nie ma a na tym mi przede wszystkim zależy. O tym, że to sprzęt dla audiofili raczej nie można powiedzieć. :)

Ja jestem tego zestawu zadowolony. Wybudowałem dom więc wypadałoby kupić jakiś zestaw stacjonarny ale, tu już nie da się tanio i dobrze. Wzmacniacze i odtwarzacze jeszcze tak ale głośniki to już "must pay". :). Z racji tego, że żona jak słyszy George Bensona (którego, nota bene uwielbiam) to wychodzi, zastanawiam się nad sensem inwestowania w sprzęt.

Sybilanty to określenie z fonetyki. Głoski tzw "syczące". Nagrywane często brzmią nienaturalnie głośno. Podobne zjawisko występuje w nagraniach muzycznych ale przy odtwarzaniu wzmacniane mogą być różne częstotliwości. Coś nie chce mi się wierzyć, że nie słyszałeś o nich.

Jak już na Bensona mnie naszło. Czy to nie jest piękne?

https://www.youtube.com/watch?v=UIUcrpgXATw

Nie wiem czy jest inny gitarzysta, który gra z taką lekkością i łatwością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy to nie jest piękne?

(...)

Nie wiem czy jest inny gitarzysta, który gra z taką lekkością i łatwością.

 

Pierwsze primo: Tak, to jest piękne!

Drugie primo: Kilku by się znalazło np. Król:

 

https://www.youtube.com/watch?v=-Y8QxOjuYHg

 

 

Ja również nie zaliczam się do grona audiofilów, pewnie brak mi odpowiednio wyczulonego ucha i zasobnej kiesy. Doceniam jednak dobry sprzęt i posiadam taki zestaw hifi :stereo:. I uwielbiam wieczorkiem założyć słuchawki (dla ochrony rodziny i zwierzaków) i odpalić coś z czarnego trzeszczącego krążka. Jednak na co dzień słucham z laptopa podczas świadczenia pracy - szczęściem mam taką sposobność. ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy

Perm

postaram się krótko.

Superluxy miałem - przyznaję Ci rację -straszny szajs :) No niestety, do roboty słabo się nadają, chociaż do domowego słuchania może być.

Używam zamkniętych Senheiserów lub AKG ze średniej półki dolnego zakresu. Wystarczają, pasmo i tak szersze niż moje ucho słyszy, fajna dynamika.

 

Określenia "sybilanty" nie znałem, chociaż ze studyjną gwarą ostatnimi czasy jestem obeznany. Ale może dlatego, że dzisiaj dźwiękowcy mają często już specjalizację. W instrumentach granych najczęściej z tzw linii, to chyba rzadkość, pewnie tam gdzie wokal częściej. A nawet jak zgrywa się mikrofonem, to one to łatwo eliminują.

 

Bensonem mnie nie powaliłeś a to z tej przyczyny, że mimo iż go cenię, to jednak lekko mnie usypia. Zniechęciłem się kiedyś po pewnej płycie, na której grał glisami tymi swoimi sztandarowymi i historycznymi już akordami w tzw oktawach z powerchordem albo tercjami . Bardziej wkur...cego akordu chyba nikt nie wymyślił.

Sorry Winnetou!

Za to BB Król był wielki.

 

Do snu wybieram więc człowieka enigmę. Świat jest i tu w muzyce wielce niesprawiedliwy, że Pana w kubełku nie docenia.https://www.youtube.com/watch?v=fP9OL4sSkIo&index=27&list=PL6493AEADEF7337 FA

Edytowane przez Pepeg z Gumy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Superluxy musiałem trochę podkręcić. Wstawiłem dławik, bo miały takie denerwujące podbicie przy 5 kHz. Jak dla mnie są wystarczające, choć studyjne słuchawki to z pewnością nie są. Szajs :) Rzecz względna. Wygląd, wykonanie jak najbardziej. Jak z kiosku ruchu. Są jednak w miarę wygodne a jakość dźwięku... Porównywałem je ze słuchawkami dużo droższymi. Nie widziałem sensu zamiany. Audiofilem nie jestem. :) Są przejrzyste. Nic nie dodają, niewiele ujmują. Dla mnie OK.

Benson ma niezwykłą wręcz łatwość gry. Jestem nim autentycznie zauroczony i to od lat. Może dlatego, że to był pierwszy gitarzysta jazzowy, który zrobił na mnie takie wrażenie. Laaaata temu. Wybaczam mu te nucenie w trakcie solówek, te "słodkie" akordy, którymi rozpoczyna prawie każdy swój utwór Śpiew też mu wybaczam. Prędzej czy później zaczyna grać "z duszy" a to jest coś co robi chyba najlepiej na świecie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy

No waśnie o wykonanie słuchawek mi chodziło, bo do parametrów się nie czepiam.

Dla mnie jak słuchawki graja lepiej niż słychać przez telefon, to już się niemal nadają.:yes:

Ważniejsze jest , żeby dało się w ciągu dnia zdjąć je i włożyć ze 30 razy, no i żeby po 2-3 godzinach używania nie mieć wrażenia, że uszy wyjęliśmy z kalosza i nie pieką jak stopy rolnika po orce w gumiakach.

Ja Bensonowi wszystko wybaczam,nawet tę jego lekkość, ale nic nie poradzę, że mamy niekompatybilne dusze.;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Ja Bensonowi wszystko wybaczam,nawet tę jego lekkość, ale nic nie poradzę, że mamy niekompatybilne dusze.;)
E tam, jak o tym rozmawiamy to jakaś kompatybilność musi być. Mam tylko jednego znajomego, który podziela w dużym stopniu moje gusty muzyczne. Z całej, dosyć sporej gromadki. Benson to a. saksofonista, b. trębacz, c. perkusista. d. gitarzysta. Fusion dla nich to taka "dziwna" muzyka. Fajnie, że są gitary, ostre dźwięki, perkusja ze stopą ale, po co te eksperymenty z tempem, brzmieniem czy linią melodyczną. Zamiast Thunderstruck jakieś pitu- pitu.

Benson gra to co potrafi i jest to, moim zdaniem genialne. Jest muzykiem międzystylowym, więc może budzić kontrowersje. Być może sentyment gra tu rolę. Słuchałem go jak jeszcze nie było tych wszystkich Vaiów. Jest tu wcześniej nagranie Mimi Fox. Jest niewątpliwie świetną gitarzystką ale momentami próbowała przeskoczyć samą siebie co było słychać. Benson też eksperymentował ale to naturalny talent więc nawet błędy, o ile były nie raziły. Jeżeli pamiętasz napisz mi o jakim utworze Bensona wspomniałeś. Może zmienię zdanie. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z lapka? Zainwestuj w DACa, jeżeli jeszcze nie masz. Różnica jest kolosalna.

 

Małe nieporozumienie. W domu mam sprzęt zupełnie wystarczający dla moich potrzeb. Dość dobrze do mojego gustu dobrany wzmacniacz Marantz z ciepło brzmiącymi kolumnami B&W + słuchawki Sennheiser w jubileuszowej wersji. Zjeździłem sporo salonów by dobrać sprzęt pod kątem swojego gustu a nie popularności marki czy reklamy. Odtwarzacz CD i gramofon pamiętają jeszcze słusznie minione czasy, ale jestem do nich bardzo przywiązany (GS 464 Bernard i UNITRA-DIORA CD 0422). Co do odsłuchu z lapka, to ponieważ kilka godzin dziennie spędzam w biurze przy laptopie, to w tle ZAWSZE odtwarzam coś wyszukanego z neta (YT czy Spotify).

 

Pepeg - znowu mnie zaciekawiłeś: imć Buckethead to pewnego rodzaju odkrycie. Znalazłem coś takiego:

 

[h=1][/h]
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok

Sorry ale nudne. Utwór na dwóch czy trzech frazach. Coś jak Quantic tylko styl inny.

 

Trochę racji w tym co piszesz jest. Ale jak można wymagać od faceta, który tylko pod swoim szyldem wydał ponad 300 albumów by nie przynudzał? :cool:

 

A jeżeli chodzi o konstrukcję utworu to im prostsza tym lepsza! Patrz blues, który właściwie opiera się na trzech akordach ale za to jakie daje możliwości improwizacji!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...