Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 2k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Wspomnień czar...

 

Pierwszy na debiucie UH i jeden z pierwszych na moim szpulowcu ZK 140T

ZK140T to był bajer. Altusy do kompletu i wszyscy zazdrościli. Potem jednak weszły kaseciaki i ZK odszedł w niepamięć. Szybko to się zmieniało. Pamiętam jeszcze czasy, gdy muzykę nagrywało się z Radia Luxemburg. Chrypiało, skrzypiało ale było. :) Edytowane przez perm
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
Gość Pepeg z Gumy

Ma zaledwie 23 lata, 2 nagrody Grammy na koncie za aranż i instrumenty jest multiinstrumentalistą, wokalistą a chodzi koło niego jak koło rzadkiego jajka niejaki "Kłynsi" Q. Jones. Facet spędza mi swoim graniem ostatnio sen z powiek. Polecam bo to niezwykły gość i świeży powiew w jazzie.

One man Show - J. Collier. Polecam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie jest słuchać i oglądać muzyka, któremu gra daje autentyczną frajdę. Może nie ma w nim tyle ekspresji co u Hiromi, ale faktycznie duży talent. Dla mnie nowość. Nie będzie dla Ciebie chyba nowością nazwisko Piotra Orzechowskiego, ksywa "Pianohooligan". Jestem pod wrażeniem jego talentu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy
Fajnie jest słuchać i oglądać muzyka, któremu gra daje autentyczną frajdę. Może nie ma w nim tyle ekspresji co u Hiromi, ale faktycznie duży talent. Dla mnie nowość. Nie będzie dla Ciebie chyba nowością nazwisko Piotra Orzechowskiego, ksywa "Pianohooligan". Jestem pod wrażeniem jego talentu.

 

Trudno słuchać muzyki i nie znać "hooligana". To przecież nasz polski "wesoły żniwiarz" ( kosi nagrody jak chyba nikt w kraju).

Taka smutna refleksja mnie nachodzi : mamy wielu wspaniałych jazzmanów grających na naprawdę wysokim poziomie, o których świat a nawet szersza publiczność w kraju nigdy nie usłyszy. Zmarnowaliśmy ostatnie 30 lat robiąc to, czego nawet komuna nie czyniła. Olaliśmy wszystko, co nie daje w tym biznesie szybkiego i łatwego szmalu.

Wiem , że jazz nie jest masowy ale my dowiadujemy się o nim dopiero przy takich efemerydach jak Pawlik, który zdobywa ważną ale bądź co bądź komercyjną Grammy. Promocja disco-polo, którego chyba nikt poza Polską nie słucha, jest na poziomie wyższym niż zainteresowanie najwybitniejszymi muzykami innych gatunków. Wartościowe rzeczy( pewnie trudniejsze) będą robione tylko przez pasjonatów. Ale inaczej być nie może, skoro położono na łopatki wszelkie formy kształcenia podstawowego w zakresie muzyki czy w ogóle sztuki.

 

Wrócę jeszcze raz do Colliera - przebył ciekawą, trudną drogę ale zakończoną sukcesem.Wr

 

PS polecam jako ciekawostkę też

Edytowane przez Pepeg z Gumy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ma zaledwie 23 lata, 2 nagrody Grammy na koncie za aranż i instrumenty jest multiinstrumentalistą, wokalistą a chodzi koło niego jak koło rzadkiego jajka niejaki "Kłynsi" Q. Jones. Facet spędza mi swoim graniem ostatnio sen z powiek. Polecam bo to niezwykły gość i świeży powiew w jazzie.

One man Show - J. Collier. Polecam.

Do cyrku się nadaje. :) Kompletnie nieprzekonywujący falset, jak i, pewnie się zdziwicie brak pomysłów nie pozwalają mi podzielić twego pepeg zdania. Sztuka dla sztuki ale duszy w tym nie ma.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy
Do cyrku się nadaje. :) Kompletnie nieprzekonywujący falset, jak i, pewnie się zdziwicie brak pomysłów nie pozwalają mi podzielić twego pepeg zdania. Sztuka dla sztuki ale duszy w tym nie ma.

 

:D Na całe szczęście dla sztuki, Twoje zdanie jest tak mało ważne w muzyce a i mnie to też, prawdę mówiąc, dynda jaki masz gust i skąd bierzesz swoje osądy o inwencji i duszy w sztuce.:lol2:

Grunt, że ci , którzy już tworzą historię muzyki i ci którzy są uznanymi autorytetami, są zupełnie odmiennego zdania i zabiegają coraz częściej o Colliera oraz współpracę z nim.

Osobiście też bardzo się cieszę , że takie nazwiska jak Hancock, Quincy Jones , Corea, Benson, Dee Dee Bridgewater cenią go i także podzielają nie tylko mój podziw. Jego przydomek Wunderkind nie wziął się znikąd.

Sorry perm , ale mieszasz dla samego mieszania.

Nie musi Ci się podobać ( masz prawo) ale nawet w sztuce jest jakiś obiektywizm. Podaj argumenty, gdyż postawa "to jest be, bo be" taka jakaś nijaka jest. Zresztą .. pamiętam twoje pierwsze zdanie o Abasinie :rotfl:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:D Na całe szczęście dla sztuki, Twoje zdanie jest tak mało ważne w muzyce a i mnie to też, prawdę mówiąc, dynda jaki masz gust i skąd bierzesz swoje osądy o inwencji i duszy w sztuce.:lol2:

Grunt, że ci , którzy już tworzą historię muzyki i ci którzy są uznanymi autorytetami, są zupełnie odmiennego zdania i zabiegają coraz częściej o Colliera oraz współpracę z nim.

Osobiście też bardzo się cieszę , że takie nazwiska jak Hancock, Quincy Jones , Corea, Benson, Dee Dee Bridgewater cenią go i także podzielają nie tylko mój podziw. Jego przydomek Wunderkind nie wziął się znikąd.

Nie musisz się moimi ocenami przejmować, to oczywiste. To, że coś ci dynda pozostawię bez komentarza. Fajnie, że autorytety zabiegają o współpracę z tym młodym człowiekiem ale ja mam ten komfort, że mogę mieć własne zdanie. Pewnie, jak to bywa z czasem docenię i dostrzegę to co inni. Na razie usłyszałem dwa utwory z których jeden oceniam jako nieuzasadnioną artystycznie próbkę możliwości technicznych, takie "a ja to potrafię tak!" a drugą jako falsetową porażkę czyli próbę zrobienia z gwizdka odrzutowca.

Zresztą .. pamiętam twoje pierwsze zdanie o Abasinie :rotfl:
Aż musiałem się cofnąć. Napisałem, że gościu nie wie w którą stronę skręcić. Dla mnie była to totalna nowość, gra do pudełka. Stąd ten El Mariachi. Cenię go, szczególnie jak gra z Animals ale pamiętam też utwór akustyczny, w którym tej perfekcji zabrakło. Tak przy okazji. Śpiewał tam z nim niejaki Hamerlein. Linkowałem wcześniej ten utwór. Niestety ten multi instrumentalista, pewnie z przyczyn finansowych skręcił w stronę popu. Trzeba jednak docenić instrumentację, trzeba przyznać oryginalną. Są tam jednak bardzo dobrze brzmiące wysokie partie i dlatego o nim wspominam. Collier śpiewa falsetem, co zaletą nie jest, Hamerlein śpiewa czymś co się nazywa rejestr głowowy (wziąłem z wiki, bo nie pamiętałem jak się to nazywa). Różnica zasadnicza jest i w dynamice i w brzmieniu. Falset jest prawie bezgłośny i strasznie, w głośniejszych partiach wysilony, co dobrze słychać u Colliera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy

:D

Przecież napisałem ,że nie musi Ci się podobać. Mój zarzut dotyczył zupełnie czego innego.

Forma: "nadaje się do cyrku" i "zupełny brak pomysłów" nie są normalną oceną ale hmmm... wtrętem na poziomie standardowego komentarza użytkownika na Muzyka Onet. Pomijam fakt , że znów słyszysz to czego inni "głusi", chociaż uznani muzycy czy producenci wcale nie słyszą.

Jeśli sposób prezentacji nie przypadł Ci do gustu, bo jest w stylu "a ja to potrafię tak", to jest to Twój problem a i także chyba niezrozumienie pewnych rzeczy.

Od pewnego czasu coraz więcej dobrych artystów decyduje się na One Man Show i to wcale nie ze względów czysto efekciarskich o co podejrzewasz niesłusznie tego młodego człowieka.

Problem w tym , że nie każdy potrafi i może się na to zdecydować z powodów czysto warsztatowych. On jak widać może.

Z falsetu to zaczynasz już strzelać. Masz pewnie jakieś solidne podstawy z wiedzy o emisji, co się ceni, chociaż gdyby to było bardziej w klasycznej formie śpiewu , to tu OK- ale w jazzie już nie bardzo.

Falset to przecież normalnie używana technika artykulacji, którą śpiewa się kiedy się chce a nie kiedy jest brak umiejętności. Czemu to nie jest żadna zaleta według Ciebie śpiewanie falsetem?

Ilość zaawansowanej elektroniki, jakiej używa Collier jest imponująca. W tym głównie takiej, która zmienia celowo jego wokal ,a którego on przecież niemal w ogóle nie używa w postaci naturalnej czystej tylko przetworzonej. To nie falset nawet. Jest to robota użytych vocoderów, harmonizerów i całej na żywo prowadzonej syntezy cyfrowej aby nadać potrzebne mu brzmienie.

Niedokładności, które dostrzegasz w grze lub śpiewie ( nie mówię tu o jakimś fałszowaniu i nieczystościach intonacyjnych) są celowe.Tak widzę to nie tylko ja.

Wyobraź sobie więc , że K. Richards ze Stonsów nagle zaczyna grać "precyzyjnie", czyli tak jak ty lubisz - perfekcyjnie. :lol2:

Daj spokój. Tak jak sztuka malarska już nie polega na fotograficznym odwzorowaniu rzeczywistości, tak muzyk nie musi zmierzać do klasycznego ideału.

To świadoma forma ekspresji a nie jakieś kiksy czy braki. Myślisz, że Quincy Jones jest taki naiwny i dałby partaczowi miejsce w swoim studiu ?

Ale upieraj się jak chcesz przy jego brakach wokalnych albo epatowaniu żonglerką.Twoje prawo a z gustem wiesz... jak z tyłkiem - każdy ma swój.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:D

Przecież napisałem ,że nie musi Ci się podobać. Mój zarzut dotyczył zupełnie czego innego.

Forma: "nadaje się do cyrku" i "zupełny brak pomysłów" nie są normalną oceną ale hmmm... wtrętem na poziomie standardowego komentarza użytkownika na Muzyka Onet.

Odrobina prowokacji nie zaszkodzi. :) Jakoś rodzą się tu z niej fajne rzeczy, bo trochę się otwierasz i piszesz ciekawie. Jest Collier niewątpliwie utalentowanym muzykiem a takim się mniej wybacza.

Jeśli sposób prezentacji nie przypadł Ci do gustu, bo jest w stylu "a ja to potrafię tak", to jest to Twój problem a i także chyba niezrozumienie pewnych rzeczy.

Od pewnego czasu coraz więcej dobrych artystów decyduje się na One Man Show i to wcale nie ze względów czysto efekciarskich o co podejrzewasz niesłusznie tego młodego człowieka.

Daleki jestem od tego, by podejrzewać go o efekciarstwo. Wyszło jednak jak wyszło. Znakomity warsztat i muzycznie podkręcanie bębenka - szybciej, mocniej, więcej. To się mogło udać ale się nie udało. Utwór nie zrobił na mnie wrażenia ani za pierwszym ani za drugim odsłuchaniem. Pozostaje wrażenie popisywania się możliwościami.

Z falsetu to zaczynasz już strzelać. Masz pewnie jakieś solidne podstawy z wiedzy o emisji, co się ceni, chociaż gdyby to było bardziej w klasycznej formie śpiewu , to tu OK- ale w jazzie już nie bardzo.

Falset to przecież normalnie używana technika artykulacji, którą śpiewa się kiedy się chce a nie kiedy jest brak umiejętności. Czemu to nie jest żadna zaleta według Ciebie śpiewanie falsetem?

Z powodów o których sam pisałeś. Jest różnica między mogę, potrafię, stosuję a muszę, bo inaczej nie nie jestem w sanie. By to stwierdzić nie trzeba "solidnych podstaw". On wysokich rejestrów nigdy nie śpiewa czysto. W tym utworze głos mu się załamuje i nie jest to efekt zamierzony. Tu muszę jeszcze jedna rzecz napisać. Ten utwór z orkiestrą jest dziwny. Perkusja i bas typowo rockowe ale nagrane/zaaranżowane? tak, że zagłuszają dosłownie resztę. Tak miało być?

Ilość zaawansowanej elektroniki, jakiej używa Collier jest imponująca. W tym głównie takiej, która zmienia celowo jego wokal ,a którego on przecież niemal w ogóle nie używa w postaci naturalnej czystej tylko przetworzonej. To nie falset nawet. Jest to robota użytych vocoderów, harmonizerów i całej na żywo prowadzonej syntezy cyfrowej aby nadać potrzebne mu brzmienie.

Niedokładności, które dostrzegasz w grze lub śpiewie ( nie mówię tu o jakimś fałszowaniu i nieczystościach intonacyjnych) są celowe.Tak widzę to nie tylko ja.

Ok, posłucham innych jego utworów.

Wyobraź sobie więc , że K. Richards ze Stonsów nagle zaczyna grać "precyzyjnie", czyli tak jak ty lubisz - perfekcyjnie. :lol2:

Daj spokój. Tak jak sztuka malarska już nie polega na fotograficznym odwzorowaniu rzeczywistości, tak muzyk nie musi zmierzać do klasycznego ideału.

To świadoma forma ekspresji a nie jakieś kiksy czy braki. Myślisz, że Quincy Jones jest taki naiwny i dałby partaczowi miejsce w swoim studiu ?

Ale upieraj się jak chcesz przy jego brakach wokalnych albo epatowaniu żonglerką.Twoje prawo a z gustem wiesz... jak z tyłkiem - każdy ma swój.

Ja to wszystko wiem. Doceniam muzykę na żywo ale wg mnie mistrzostwo polega również na perfekcji. Można tę perfekcję osiągnąć improwizując. Dowodów na to jest masę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, widzę, że "prowokacja" Perma się powiodła. Tylko czy trzeba się uciekać do tak kontrowersyjnych opinii? Pepeg ma rację, więcej obiektywizmu jest wskazane. Czy mistrzostwo polega na perfekcji? Może tak, ale moim zdaniem takie stwierdzenie nie dotyczy szeroko pojętej sztuki, a więc i muzyki. Skoro jesteśmy w kręgu jazzu (ostatnio z tego kręgu się raczej nie wypuszczam), to poniżej młoda grupa, do której perfekcji zapewne można się przyczepić ale kto tak naprawdę słyszał perfekcję w jazzie? Dodam tylko, że o Piotrka Budniaka (ten na perkusji) biją się najlepsi polscy jazzmeni.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, widzę, że "prowokacja" Perma się powiodła. Tylko czy trzeba się uciekać do tak kontrowersyjnych opinii?...
Może i jest kontrowersyjna ale tak to oceniam. Tak jak Hiromi zaczarowała mnie od pierwszego utworu, to tu jestem rozczarowany. Posłucham pewnie innych kawałków, być może zmienię zdanie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy
Czy mistrzostwo polega na perfekcji? Może tak, ale moim zdaniem takie stwierdzenie nie dotyczy szeroko pojętej sztuki, a więc i muzyki. Skoro jesteśmy w kręgu jazzu (ostatnio z tego kręgu się raczej nie wypuszczam), to poniżej młoda grupa, do której perfekcji zapewne można się przyczepić ale kto tak naprawdę słyszał perfekcję w jazzie?

Też tak myślę. Warkstat trza mieć , żeby technika nie ograniczała przekazu a forma wypowiedzi była swobodna, jednak same umiejętności to nie wszystko. Przekonał się o tym boleśnie genialny Marsalis, który po latach ochów i achów wrócił do rodzinnego miasteczka i od starych grajków uczył się zwyczajnie "kiksować" .

Piszesz, że nie wychodzisz z jazzowego kręgu. Szczerze zazdroszczę Ci, bo masz chyba z tego frajdę mimo , że naprawdę jesteś głęboko w centrum czarnej d..dziury.

Mnie osobiście zaczyna chwilami odpychać marazm, który tam się rozpanoszył. Przeintelektualizowany mainstream z dekadenckim zacięciem już nawet nie nuży a wkurza. Stał się niemal akademicki .

Od kilku lat unikam imprez takich jak MFPJ,JnO na których od ich początku bywałem regularnie. Na tegoroczne też nie wybieram się - dla samego Stańki nie chce mi się a i dla niego muszę mieć ostatnio nastrój. Pewnie dlatego zainteresował mnie Collier - jest świeży, spontaniczny i czerpie inspiracje z innych gatunków, nie uciekając przy tym daleko od jazzu.

Nadszedł chyba czas, że i jazzmani i ich promotorzy muszą zrozumieć, że dzisiaj wyjście i zagranie na scenie nie zrobi koncertu i nie przyciągnie ciekawskich. No, może jam w knajpie, ale to inna bajka , bo to już przecież impreza ze wspomaganiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...