Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

hipochondryk


JoShi

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 58
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

A przede wszystkim - dać jej jakiś cel i powód dla którego fajnie byłoby już nie chorować.

 

Utwierdzam się w przekonaniu, że coś się stało - skoro jak piszesz przez 18 lat technik tych nie ćwiczyła na nikim. Rozważ jakie ważne wydarzenie zbiegło się z początkiem tej serii.

Halo Bratki - myślę, że się rozpędzasz - domorosła psychiatria może zrobić więcej krzywdy niż korzyści :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do wyrostka. Jeszcze wtedy nic nie podejrzewalismy. W koncu wyrostek moze sie przytrafić każdemu. Ja nie rozmawiałam wtedy z lekarzem, a mama chyba też była szcześliwa, ze jest po wszystkim. Lekarz z niczym sie nie wysypał.

 

a. powściągnąć irytację (którą Ci pewnie niełatwo ukryć)

Wrecz przeciwnie. Nie okazuje jej irytacji. Nie okazuje wiekszego zainteresowania. Ona opowiada o wizycie u lekarza. Ja nie kontynuuje watku. Zmieniamy temat i jest OK.

 

b. skupić się na siostrze i szukaniu tego co naprawdę ją gryzie (a nie na rozliczaniu kolejnych niekonsekwencji w jej rozczulaniu się nad sobą)

O to chodzi, ze nikt jej nie rozlicza. Kiedys kilka osob dało jej do zrozumienia, że nie wierzy w chorobe i to wszystko. Nikt jej nie napada i nie krytykuje. Kazdy uprzejmie sie uśmiecha i nie podejmuje wątku. Tylko, że coś jednak trzeba zrobić.

 

c. okazać zainteresowanie aktualną chorobą... Jak już zgromadzi się kilka żelaznych dowodów (sam fakt że nikt nie widział, to nie jest żelazny dowód), że jej niepokoje okazały się (na szczęście!) chybione. Położyć je na stole i pogadać.

Myślisz, że fakty, które przedstawiłam nie są wystarczającym materiałem do rozmowy ?

 

A przede wszystkim - dać jej jakiś cel i powód dla którego fajnie byłoby już nie chorować.

Ma chłopaka, który ja kocha i prace w której jest dobra i sporo zarabia. Co więcej można jej dać ?

 

Utwierdzam się w przekonaniu, że coś się stało - skoro jak piszesz przez 18 lat technik tych nie ćwiczyła na nikim. Rozważ jakie ważne wydarzenie zbiegło się z początkiem tej serii.

Koniec ogólniaka i poczatek studiów. Nic wiecej. W kazdym razie nic o czym bym wiedziała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

c. okazać zainteresowanie aktualną chorobą na tyle duże, by udało się zgromadzić i obejrzeć jakąś dokumentację (czyli obiektywne wyniki badań), szczerze ucieszyć się z dobrych i czekać na następne i znów życzliwie się zainteresować. Jak już zgromadzi się kilka żelaznych dowodów (sam fakt że nikt nie widział, to nie jest żelazny dowód), że jej niepokoje okazały się (na szczęście!) chybione. Położyć je na stole i pogadać. Sięgając do tego co ktoś tu jest napisał "jest chora, ale nie na to co myśli że jest chora" i oferując ŻYCZLIWĄ pomoc zastanowić się razem u kogo chciałaby poszukać pozasomatycznych przyczyn dolegliwości.

 

Przepraszam, ale w przypadku człowieka rozchwianego psychicznie (z problemem) takie zachowanie może równie dobrze doprowadzić do samobójstwa.

Jeśli głeboko w coś wierzysz ( cokoliwek) a ktoś położy Ci na stole dowody na to, że się mylisz - jak zareagujesz - i weź poprawkę, że nie masz problemów psychicznych. Weź dwie, trzy poprawki. Co Ci wychodzi ?

Mózg jest dość skomplikowanym urządzeniem i porady z "Pani Domu" mogą nie zadziałać....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nefer, co to jest "Pani Domu"?

 

No i, nie chcę być niegrzeczna, ale... ja odpowiedziałam na pytanie "co bym zrobiła" i to w trybie mocno warunkowym, A Ty stawiasz zdrowo uogólnioną diagnozę psychiatryczną. :) Mam nadzieję, że to nie jest zbyt czarne na zbyt białym :D

 

JoShi, niewątpliwie coś trzeba zrobić - i wydaje mi się, że dotychczasowa strategia Wam nie wyszła, skoro piszesz.

 

Nie znam Twojej siostry - więc mogę się mylić co do niej trafi. Mnie przedstawione przez Ciebie przypadki jeśli przekonują to raczej tym, że jest ich tak dużo, a nie niepodważalnością poszczególnych przykładów. Przeczytaj jeszcze raz, tak jakbyś była wrogiem własnej interpretacji i postaraj się zakwestionować punkt po punkcie. Da się? Da, nieprawdaż? (poza wyrostkiem). Przynajmniej można nie mieć pewności. Dlatego mówię o wynikach badań, które są bezdyskusyjne.

 

Nie obawiałabym się reakcji samobójczej na racjonalne i żelazne argumenty, przy założeniu, że byłyby podnoszone w pozytywnej emocjonalnie aurze. W atmosferze bycia po jej stronie. Moim zdaniem mogłyby (choćby drogą eliminacji) ułatwić podjęcie samodzielnej decyzji o rozpoczęciu właściwego leczenia, u właściwego lekarza. Wszak na razie nie wiemy czy siostra ma problemy psychiczne tylko podejrzewamy, że somatyczne nie są do końca realne. Ale to moje zdanie. Zawsze możesz się wcześniej skonsultować z psychologiem lub psychiatrą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nefer, co to jest "Pani Domu"?

 

No i, nie chcę być niegrzeczna, ale... ja odpowiedziałam na pytanie "co bym zrobiła" i to w trybie mocno warunkowym, A Ty stawiasz zdrowo uogólnioną diagnozę psychiatryczną. :) (....)

 

Właśnie o to chodzi, że ja nie stawiam dignozy - nie zauważyłam w każdym razie. Wskazuję jedynie na fakt, że to nie jest zabawa i nie należy leczyć przez internet na zasadzie : "Powiedz jej to , powiedz jej tamto". Ja bym się bała i tyle. Ty sie nie boisz i OK. Jesteśmy tu anonimowi dlatego jest to taaakie proste. Nie wiem ilu twoich krewnych/przyjaciół/znajomych miało takie lub podobne problemy - mam nadzieję, że mają się świetnie. Czasem dobrze jest się zastanowić co się radzi... Od problemów takich jak siostry Joshi - nie ważne czy psychicznych czy fizycznych są specjaliści. Specjaliści tym się różnią od Bratki, że WIEDZĄ co robić, co mówić i co przepisać jak trzeba. Dlatego ja mogę doradzić tylko jedno : specjalista - a nie domowa kuracja wstrząsowa.

Mam nadzieję, że CIę nie uraziłam, bo nie taki był mój zamysł. Chciałam tylko, żebyś przez chwilę się zastanowiła...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nefer,

doceniam troskę i w zasadzie linię popieram. Tylko uważam, że Twoja wypowiedź mało adekwatna do tego co napisałam. Chyba za szybko przeczytałaś mój post. Nie używałam formy nakazowej, tylko "starałabym się + bezokolicznik", a cały wywód zmierzał do tego:

 

a. żeby wykluczyć błąd w ocenie (bo może jednak jest na coś chora tylko nikt jej nie wierzy/nie może zdiagnozować itd., to coś mogło się splątać z takimi trochę teatralnymi zachowaniami, bo niby czemu nie)

 

b. by dziewczyna zdecydowała się na terapię.

 

Przede wszystkim zaś była to wypowiedź na takim poziomie do jakiego forum jest powołane: poradźcie co Wy byście zrobili. Nawet jeśli sądzę, że problem jest prawdopodobnie natury pozasomatycznej, to raczej nie doradzę: "za kudły i do psychuszki". :)

 

Dla spokoju Twojego sumienia - niewielkie, ale jednak mam podstawy, żeby się wogóle wypowiadać. Psychologia nie jest głównym nurtem mojego wykształcenia, i egzaminy z niej zdawałam dawno, ale do dziś niekiedy muszę korzystać z literatury z nią związanej, więc coś tam jeszcze się czasem w łepetynie telepie. M.in. to że choroby psychosomatyczne istnieją, i że zwodzą w diagnostyce.

 

P.S. Bardzo chciałabym być anonimowa, bo lubię, ale to już nie te czasy, nikt nie jest tu całkiem obcy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesli zaś symuluje, udaje omdlenia i inne ataki, żeby cos osiągnąć albo - jak mówisz- zwrócić na siebie uwagę - to nie jest hipochondria

Sugerujesz, ze hipochondria jest wtedy, gdy obiawy sa prawdziwe, ale spowodowane problemami psychicznymi?

 

Nawet jesli jej zachowanie nie kwalifikuje sie do nazwania hipochondria to nie zmienia faktu, ze zarowno my jak i ona mamy problem...

 

Hipochondria jest wtedy, kiedy siostra faktycznie wierzy w to, że jest ciężko chora. A tak naprawdę fizycznie chora nie jest.

 

Dużo tu słusznych rad usłyszałaś. Na pewno dobrze zdecydujesz.

Informuj koniecznie jak postępy!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co? Takie dolegliwości psychosomatyczne, to poważny problem. Ja mam tak z mamą. Tylko, że to już w ogóle ciężki przypadek, szkoda gadać.

Mój teść też miał taki okres w życiu, że z triumfem obwieszczał "A wiesz, że rano zasłabłem?", jak rozstawał się z teściową (na własne życzenie zresztą i zaczynał nowy związek). W jego przypadku sytuacja była bardzo prosta: chciał wywołać zainteresowanie syna, który nie akceptował jego decyzji (i do dzisiaj nie akceptuje).

Wtedy ja to widziałam jak na talerzu, ale mój mąż woził ojca na różne kosztowne badania, za które oczywiście płacił, bo teść przyjechał bez kasy :-? Wyników badań łatwo się domyślić.

Może mój mąż widzi te różne cyrki mojej mamy lepiej niż ja, podobnie jak ja widziałam grę jego ojca.

Najłatwiej manipulować ludźmi, którzy są emocjonalnie związani z tym hipochondrykiem. Ale on często naprawdę czuje się chory i ma te wszystkie zawroty głowy, bóle brzucha (nawet tę bezpłodność pewnie można mieć, chociaż w wieku 22 lat?). I to jest problem. Bo jak mam powiedzieć mojej cierpiącej na ból głowy mamie, że to nie jest rak mózgu. To od czego ją ta głowa boli? Wymyśliła? No przecież boli...

Moja ciotka jet taka od kiedy jest na emeryturze. I jak patrzę, to widzę że jej związek z wujkiem na tym się opiera: ona choruje, on się nią opiekuje. Inaczej byłoby pusto...

Ciekawe, czy to jest dziedziczne? Bo jeżeli tak, to pewnie za jakiś czas też tak zacznę... :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniało mi się jeszcze jedno.

Jest też choroba (nie pamiętam niestety jej nazwy :-? ). Polega na tym, że ktos symuluje kolejne choroby właśnie po to, by znaleźć sie w szpitalu , wzbudzać zainteresowanie lekarzy, współczucie bliskich itp

Nie chodzi tu o zwykłą symulację, ale o potrzebę zainteresowania sobą służby zdrowia przede wszystkim. Taka osoba marzy wręcz, by być jakimś "trudnym przypadkiem", wymagającym konsultacji itd

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniało mi się jeszcze jedno.

Jest też choroba (nie pamiętam niestety jej nazwy :-? ). Polega na tym, że ktos symuluje kolejne choroby właśnie po to, by znaleźć sie w szpitalu , wzbudzać zainteresowanie lekarzy, współczucie bliskich itp

Nie chodzi tu o zwykłą symulację, ale o potrzebę zainteresowania sobą służby zdrowia przede wszystkim. Taka osoba marzy wręcz, by być jakimś "trudnym przypadkiem", wymagającym konsultacji itd

 

 

jest cos takiego - w extremalnej sytuacji bywalo ze matki specjalnie robily krzywde swoim malym dzieciom :o (no to sa juz oczywiste zaburzenia psych) byl kiedys taki film dok. w tv.(hamerykanski)

- podejrzewali matke i zainstalowali w sali szpitala kam i nagrali jak po wyjsciu lekarza matka cos robi z kroplowka (chyba dmuchala powietrze jak do balonika) zeby spowodowac zator serca

szok !!! jak sie nie zobaczy to sie nie uwierzy :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniało mi się jeszcze jedno.

Jest też choroba (nie pamiętam niestety jej nazwy :-? ). Polega na tym, że ktos symuluje kolejne choroby właśnie po to, by znaleźć sie w szpitalu , wzbudzać zainteresowanie lekarzy, współczucie bliskich itp

Nie chodzi tu o zwykłą symulację, ale o potrzebę zainteresowania sobą służby zdrowia przede wszystkim. Taka osoba marzy wręcz, by być jakimś "trudnym przypadkiem", wymagającym konsultacji itd

 

 

jest cos takiego - w extremalnej sytuacji bywalo ze matki specjalnie robily krzywde swoim malym dzieciom :o (no to sa juz oczywiste zaburzenia psych) byl kiedys taki film dok. w tv.(hamerykanski)

- podejrzewali matke i zainstalowali w sali szpitala kam i nagrali jak po wyjsciu lekarza matka cos robi z kroplowka (chyba dmuchala powietrze jak do balonika) zeby spowodowac zator serca

szok !!! jak sie nie zobaczy to sie nie uwierzy :-?

 

te same programy oglądamy, zielonooka :wink:

Inna "mamusia" wstrzykiwała mocz do kroplówki dziecka :-?

 

Ale ja znam tą chorobę niestety z mojego najbliższego otoczenia. "Przyjaciółka" mojej siostry przez kilka dni podtruwała jej dzieci (jedno miało pół roku, drugie półtora roku) :/ Była pielęgniarką, wiec niosła im pierwszą pomoc, była w centrum, moja siostra jej dziękowała i wychwalała...aż badania wykazały, że dzieciaki w krwi miały silny środek uspokajający :evil:

Ledwo sie wykaraskały. Moja siostra ledwo żyła z nerwów.

Kobieta - po sprawie sądowej - trafiła do szpitala psychiatrycznego.

To było lata temu, ale wciąż jak o tym myśle to robi mi się zimno

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniało mi się jeszcze jedno.

Jest też choroba (nie pamiętam niestety jej nazwy :-? ). Polega na tym, że ktos symuluje kolejne choroby właśnie po to, by znaleźć sie w szpitalu , wzbudzać zainteresowanie lekarzy, współczucie bliskich itp

Nie chodzi tu o zwykłą symulację, ale o potrzebę zainteresowania sobą służby zdrowia przede wszystkim. Taka osoba marzy wręcz, by być jakimś "trudnym przypadkiem", wymagającym konsultacji itd

 

 

jest cos takiego - w extremalnej sytuacji bywalo ze matki specjalnie robily krzywde swoim malym dzieciom :o (no to sa juz oczywiste zaburzenia psych) byl kiedys taki film dok. w tv.(hamerykanski)

- podejrzewali matke i zainstalowali w sali szpitala kam i nagrali jak po wyjsciu lekarza matka cos robi z kroplowka (chyba dmuchala powietrze jak do balonika) zeby spowodowac zator serca

szok !!! jak sie nie zobaczy to sie nie uwierzy :-?

 

te same programy oglądamy, zielonooka :wink:

Inna "mamusia" wstrzykiwała mocz do kroplówki dziecka :-?

 

Ale ja znam tą chorobę niestety z mojego najbliższego otoczenia. "Przyjaciółka" mojej siostry przez kilka dni podtruwała jej dzieci (jedno miało pół roku, drugie półtora roku) :/ Była pielęgniarką, wiec niosła im pierwszą pomoc, była w centrum, moja siostra jej dziękowała i wychwalała...aż badania wykazały, że dzieciaki w krwi miały silny środek uspokajający :evil:

Ledwo sie wykaraskały. Moja siostra ledwo żyła z nerwów.

Kobieta - po sprawie sądowej - trafiła do szpitala psychiatrycznego.

To było lata temu, ale wciąż jak o tym myśle to robi mi się zimno

 

Bo te zaburzenia to najczesciej u profesjonalistek wlasnie byly, tez czytalam kiedys o takim przypadku, gdzie matka pielegniarka bez ustanku cos robila swojemu synkowi, byle tylko sie w szpitalu znalezc, to sie nazywa zespol Munchhausena.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoShi,

 

w miarę sensowną definicję zespołu Munchausena masz tu: http://www.kms.cm-uj.krakow.pl/ArchMedSadKrym/2004/2_3_2004/155-161.htm na samym dole strony.

 

Po pierwsze: nie było armat.

 

Znaczy - Twoja siostra zdaje się nie ma dzieci, więc przestan jej fastrygować co popadnie. :)

 

Znalazłam to forum, które Cię zmyliło - ludzie naprawdę straszne głupstwa plotą. Nawet jak się forum nazywa nazywa psychiatria.info to jeszcze nie znaczy, że jest odporne na głupotę.

 

Daj szansę swojej siostrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w miarę sensowną definicję zespołu Munchausena masz tu: http://www.kms.cm-uj.krakow.pl/ArchMedSadKrym/2004/2_3_2004/155-161.htm na samym dole strony.

Jest to najmniej sensowna definicja z jaka sie spotkalam. Opisano tam tylko rozszerzony zespół Munchausena, dotyczacy wywolywania objawow chorobowych u kogos. Co jest zrozumiale w artykule dotyczacym maltretowania dzieci. Jednak czesciej spotyka sie podstawowa odmiane tej choroby, ktora polega na wywolywaniu objawow chorobowych u siebie lub udawaniu chporoby.

 

Znalazłam to forum, które Cię zmyliło - ludzie naprawdę straszne głupstwa plotą. Nawet jak się forum nazywa nazywa psychiatria.info to jeszcze nie znaczy, że jest odporne na głupotę.

To dobrze ze znalazlas, bo ja tam jeszcze nie dotarlam, ale moze zmylilo mnie zdalnie i podswiadomie. Teraz tym bardziej tam zajrze...

 

Daj szansę swojej siostrze.

Chce jej pomoc... A sensownie to sobie poczytaj tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_M%C3%BCnchhausena

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...