smartcat 14.09.2006 16:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 pozatym watpie by cos takiego zdalo egzamin kiedys -tak - byly surowe normy spoleczne i raz zawarte malzenstwo rzadko kiedy sie rozpadalo teraz na wspolczesnego czlowiek a czeka tyyyyle pokus (a i orozwod czasem latwiej niz o slub) wiec mysle ze....zakladajac np. biore slub z rozsadku (lubie szanuje dana osoba ale ...nie kocham) to - (zgodnie z Prawem Murphyego ktore dziala bezblednie ) zaraz dzien po slubie poznalabym jakiegos oszalamiajacego osobnika plci meskiej w ktorym bym sie szalenczo zakochała... no i co wtedy ? a przyprawiac rogi temu komus co to sie go lubi i szanuje ...to troche nie fair , prawda? A myslisz ze jak masz obrączke to pokusy ( fascynacje) znikaja jak ręką odjął??? Tez trzeba mieć rozsadek zeby im nie ulegać. ...a ktos kto bierze slub z rozsądku to ma chyba taką konstrukcje psychiczna i priorytety tak ustawione że raczej na drugi dzień po slubie nie wpadnie we "wrzączkę miłosna" choć kto wie, w życiu różne trudne do wytłumaczenia sytuacje się zdarzaja Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Majka 14.09.2006 16:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 Dzięki za powtórkę z tego co kto mówi w zasadzie juz powinieneś zaczać ja ćwiczyć coby wykuć to na blachę zeby potem w kosciele w stresie nie dukac albo co gorsza jakiś froudowskiej pomyłki nie palnąć omyłki sa bardzo fajne mi sie co prawda nie zdarzyła, ale za to przydeptałam sobie sukienke i z klęcznika nie mogłam sie podnieść Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 14.09.2006 16:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 A myslisz ze jak masz obrączke to pokusy ( fascynacje) znikaja jak ręką odjął??? Tez trzeba mieć rozsadek zeby im nie ulegać. ...a ktos kto bierze slub z rozsądku to ma chyba taką konstrukcje psychiczna i priorytety tak ustawione że raczej na drugi dzień po slubie nie wpadnie we "wrzączkę miłosna" choć kto wie, w życiu różne trudne do wytłumaczenia sytuacje się zdarzaja ok - pewnie nie znikaja ale... latwiej je odpedzic jak sie ma przy swoim boku kogos kogo sie kocha jak sie ma kogos kogo tylko "lubi" i wyszlo sie z rozsadku to jakos tak latwiej przymknac na swoje "grzeszki" oko - i szybciutko znalesc 100 powodow zeby sie usprawiedliwic Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 14.09.2006 16:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 A i tak najczestsze są małżeństwa z miłości....do nienarodzonego dziecka - czyli tak w zasadzie z rozsądku. Moim zdaniem małżeństwo bez miłości może dac poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji, zadowolenia, ale nigdy nie da szczęścia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
smartcat 14.09.2006 16:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 A myslisz ze jak masz obrączke to pokusy ( fascynacje) znikaja jak ręką odjął??? Tez trzeba mieć rozsadek zeby im nie ulegać. ...a ktos kto bierze slub z rozsądku to ma chyba taką konstrukcje psychiczna i priorytety tak ustawione że raczej na drugi dzień po slubie nie wpadnie we "wrzączkę miłosna" choć kto wie, w życiu różne trudne do wytłumaczenia sytuacje się zdarzaja ok - pewnie nie znikaja ale... latwiej je odpedzic jak sie ma przy swoim boku kogos kogo sie kocha jak sie ma kogos kogo tylko "lubi" i wyszlo sie z rozsadku to jakos tak latwiej przymknac na swoje "grzeszki" oko - i szybciutko znalesc 100 powodow zeby sie usprawiedliwic Pewno masz rację. Aczkolwiek twierdze ze stan zakochania ktorym obdarzyła nas natura jest po to zeby na troche "zgłupieć" tzn zakochać się i mieć takie szkła na oczkach ktore pomniejszają wady wybranki/ka a powiekszją zalety. Bo jesli nie byłoby tych szkiełek to ludzie widzac siebie takimi jakimi sa w rzeczywistosci nie łaczyliby sie w pary - ot taki podstęp matki natury - to taka moja teoria. Potem powoli nastepuje regresja tej "choroby psychicznej" ale jestesmy tak uwikłani w zwiazek ( dzieci, finanse) że nie decydujemy się odejść ale w jakiś sposób racjonalizujemy sobie te decyzje. Suma sumarum i ci ktorzy pobieraja sie z miłosci i ci pobierajacy się z rozsądku po latach osiagaja taki sam stan psychiczno-emocjonalny. Wiec tylko poczatkowa faza małzeńska jest inna. Co wiecej gdy sa bardzo silne uczucia na poczatku bywa że z czasem nastepuje biegunowe odwrócenie. im większa miłość na popczatku tym większa nienawiść potem ( oczywiscie przy załozeniu że się zwiazek psuje) W małżeństwach z "rozsadku" amplituda nie jest zbyt duża na poczatku więc i w pzniejszym okresie nawet jak sie bieguny odróca to nie ma strachu że nienawiść zdomuje wzajemne relacje. Tak sobie głosno przemyśliwam temat... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Goni_Mnie_Peleton 14.09.2006 16:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 Malzenstwo z rozsadku jest stare jak swiat , malzenstwo z milosci ( rzecz piekna, przynajmniej w teorii ) powszechniej praktykowane jest od niedawna. Tylko dlaczego mamy dzis tyle rozwodow? Sadzac po znajomych to wydaje mi sie , ze rozwodow jest wiecej niz slubow. A zenia sie , wychodza za maz z wielkiej milosci. Wychodzi na to , ze w malzenstwie milosc nie jest najwazniejsza , przynajmniej nie stanowi ona o trwalosci zwiazku. Milosc to cudowna choroba , niestety zbyt rzadko przechodzi w stan przewlekly. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 14.09.2006 17:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 Malzenstwo z rozsadku jest stare jak swiat , malzenstwo z milosci ( rzecz piekna, przynajmniej w teorii ) powszechniej praktykowane jest od niedawna. Tylko dlaczego mamy dzis tyle rozwodow? Sadzac po znajomych to wydaje mi sie , ze rozwodow jest wiecej niz slubow. A zenia sie , wychodza za maz z wielkiej milosci. Wychodzi na to , ze w malzenstwie milosc nie jest najwazniejsza , przynajmniej nie stanowi ona o trwalosci zwiazku. Milosc to cudowna choroba , niestety zbyt rzadko przechodzi w stan przewlekly. a mi sie wydaje ze wiecej rozwodow jest spowodowane tym ze... nikogo to nie szokuje i jest spoleczne przyzwolenie pozatym kobiety sie usamodzielnily i juz nie sa zalezne od facetow (i to ponoc wiecej kobiet skalda wnioski o rozwod) innymi slowy - kiedys rozwodzic sie "nie wypadalo" i byla obawa "co ludzie powiedza" kiedys rozwiedziona kobieta (rzadziej mezczyzna) - raczej nie miala czego szukac w towarzystwie i nie zabardzo miala za co zyc - dzis poradzi sobie swietnie sama I nikt rozwodnikow nie wytyka palcami i nie szepce ze zgorszeniem po katach dzis - malo kogo (poza bezposrednio zainteresowanymi) obchodzi czyjs rozwod i nie ma ostracyzmu spolecznego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Żelka 14.09.2006 18:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 madra milosc jest wlasnie milosc z rozsadkiem... no bo jak rozsadku nie ma to co, zostaje glupota... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mały 14.09.2006 18:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 madra milosc jest wlasnie milosc z rozsadkiem... no bo jak rozsadku nie ma to co, zostaje glupota... Ale z miłością...a kto powiedział, że zawsze miłość=mądrość? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Goni_Mnie_Peleton 14.09.2006 18:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 a mi sie wydaje ze wiecej rozwodow jest spowodowane tym ze... nikogo to nie szokuje i jest spoleczne przyzwolenie Czyli najpierw bylo spoleczne przyzwolenie a pozniej powszechnosc rozwodow? Wydaje mi sie , ze jednak bylo na odwrot. ... innymi slowy - kiedys rozwodzic sie "nie wypadalo" i byla obawa "co ludzie powiedza" kiedys rozwiedziona kobieta (rzadziej mezczyzna) - raczej nie miala czego szukac w towarzystwie i nie zabardzo miala za co zyc - dzis poradzi sobie swietnie sama I nikt rozwodnikow nie wytyka palcami i nie szepce ze zgorszeniem po katach dzis - malo kogo (poza bezposrednio zainteresowanymi) obchodzi czyjs rozwod i nie ma ostracyzmu spolecznego Fakt , dzis malo kogo obchodzi inny czlowiek. Partnerow mozna sobie zmieniac jak rekawiczki chwalac sie tym wszem i wobec. Oczywiscie bedac caly czas zakochanym. Atrakcyjnosc ponad wiernosc. Tylko gdzie tu zdrowy rozsadek? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pawson 14.09.2006 19:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 wg mnie małżeństwo z rozsądku bez miłości jest dużo lepsze i trwalsze niż z miłości bez rozsądku poza tym jak się w kimś człowiek zakochuje to zanim od pierwszego pocałunku trafi przed ołtarz to chyba jednak trochę myśli czy to dobra partnerka nie tylko do seksu ... no chyba że amorek go tak mocno z łuku pociągnął że jednak nie myśli ... ale wtedy to samemu sobie na głowę problemy ściąga. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
19501719500414 14.09.2006 20:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 wg mnie małżeństwo z rozsądku bez miłości jest dużo lepsze i trwalsze niż z miłości bez rozsądku poza tym jak się w kimś człowiek zakochuje to zanim od pierwszego pocałunku trafi przed ołtarz to chyba jednak trochę myśli czy to dobra partnerka nie tylko do seksu ... no chyba że amorek go tak mocno z łuku pociągnął że jednak nie myśli ... ale wtedy to samemu sobie na głowę problemy ściąga. Pawson, powiedzał bym, na łeb Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pawson 14.09.2006 20:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 wg mnie małżeństwo z rozsądku bez miłości jest dużo lepsze i trwalsze niż z miłości bez rozsądku poza tym jak się w kimś człowiek zakochuje to zanim od pierwszego pocałunku trafi przed ołtarz to chyba jednak trochę myśli czy to dobra partnerka nie tylko do seksu ... no chyba że amorek go tak mocno z łuku pociągnął że jednak nie myśli ... ale wtedy to samemu sobie na głowę problemy ściąga. Pawson, powiedzał bym, na łeb zgodze się ale tylko pod warunkiem że dodamy "na pusty łeb" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomgabi 14.09.2006 20:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 Po mojemu małżeństwo to jest formalność only. Nie można być w związku bez miłości... chyba? A poza tym małżeństwo dla kasy to chore jest lekko, no nie? Przy czym termin z rozsądku jest naciągany i do teraźniejszości raczej nie pasuje, z rozsądku to można się rozwieść... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 14.09.2006 21:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 Rozsądek - takWyrachowanie i zimna kalkulacja - nie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ddoommiinniikk 14.09.2006 22:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2006 Zabawny przypadek małżeństwa dla pieniędzy opisuje w którejś z księżek Z. Lew-Starowicz. Młody chłopak żeni się z ponadsześćdziesięcioletnią kobietą, właścicielką warsztatu samochodowego (w minionym ustroju to było coś). Robi to z nadzieją, że żona szybko umrze (jest schorowana) i zostawi mu dobra materialne. Jednak dzieje się odwrotnie - starsza pani odżywa i zaczyna się"domagać". Nieoczekiwany obrót sprawy prowadzi do zaburzeń i pod tym kątem opisuje przypadek Lew-Starowicz.To był klasyczny opis małżeństwa z wyrachowania i takim związkom nalezy mówić stanowcze nie! Natomiast małżeństwo z rozsądku - tak. Tyle że rozsądek musi towarzyszyć w tym małżeństwie do samego jego końca. Nad takim małżeństwem trzeba szczególnie pracować, trzeba przewartościować swoje życie. Żadnego zakochiwania się w dzień po ślubie! Murphy'emu i jego prawom pokazać środkowy palec! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Rom 15.09.2006 06:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2006 A co myślicie o Trwaniu w małżeństwie dla "dobra dziecka". Znam taki przypadek, żona po latach przestała juz kochać męża, nie mogła ma niego patrzeć, ale była zdecydowana trwać w tym związku, jak sądziła "dla dobra dziecka", chciała dla tego dzoecka jak najlepiej, chciała żeby dziecko miało ojca. Nie liczyło się dla niej jej dobro, jej szczęście. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 15.09.2006 07:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2006 Natomiast małżeństwo z rozsądku - tak. Tyle że rozsądek musi towarzyszyć w tym małżeństwie do samego jego końca. Nad takim małżeństwem trzeba szczególnie pracować, trzeba przewartościować swoje życie. Żadnego zakochiwania się w dzień po ślubie! Murphy'emu i jego prawom pokazać środkowy palec! hahaha ja zalozylam taki watek "brac slub a jak brac... itd..." no i w pewnym momencie napisalam ze bardzo szanuje , lubie itepede swojego faceta ,On nalega na slub , ja sie troche wacham bo wlasciwie zast. po co mi to ale....poniewaz wydaje mi sie tez ze go kocham (no i wlasnie lubie szanuje itp) , no to wlasciwie moze sie i zgodze no bo co mi szkodzi - niech on sie cieszy , mi w sumie tez nic strasznego sie nie stanie... O raaany jakie gromy sie na mnie posypały!!!!!! ze jestem niepowazna niedojrzala i cos tam jeszcze no to jak to w koncu jest? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pawson 15.09.2006 07:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2006 Natomiast małżeństwo z rozsądku - tak. Tyle że rozsądek musi towarzyszyć w tym małżeństwie do samego jego końca. Nad takim małżeństwem trzeba szczególnie pracować, trzeba przewartościować swoje życie. Żadnego zakochiwania się w dzień po ślubie! Murphy'emu i jego prawom pokazać środkowy palec! hahaha ja zalozylam taki watek "brac slub a jak brac... itd..." no i w pewnym momencie napisalam ze bardzo szanuje , lubie itepede swojego faceta ,On nalega na slub , ja sie troche wacham bo wlasciwie zast. po co mi to ale....poniewaz wydaje mi sie tez ze go kocham (no i wlasnie lubie szanuje itp) , no to wlasciwie moze sie i zgodze no bo co mi szkodzi - niech on sie cieszy , mi w sumie tez nic strasznego sie nie stanie... O raaany jakie gromy sie na mnie posypały!!!!!! ze jestem niepowazna niedojrzala i cos tam jeszcze no to jak to w koncu jest? niesprawdliwie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 15.09.2006 07:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2006 niesprawdliwie no wlasnie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.