kasiontko 18.09.2006 09:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 Czlowiek ktory remontowal nam na dzialce domek grillowy spadl z dachu i po kilku dniach walki o zycie zmarl w szpitalu....do dzis nie moge w to uwierzyc ,niewinna wysokosc 2,5 metra -szok....mam teraz dwa problemy :Jak z tym zyc i cieszyc sie domem w ktorym nawet roku nie mieszkamy???Nie moge spac ,nie chce mi sie patrzec nawet w strone mojego wymarzonego ogrodu....Drugi problem to odpowiedzialnosc prawna za zycie tego zclowieka -domek nie wymagal pozwolenia na budowe,dom juz zostal odebrany wczesniej....Nie mamy oczywiscie zadnych umow o prace ani zlecen ,zero papierow-czy ja jestem odpowiedzialna za ten wypadek ? kasia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mufka 18.09.2006 09:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 Mysle, ze odpowiedzialnosc to tylko moralna. Bardzo mi przykro, rozumiem, ze jest wam ciezko. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kasiontko 18.09.2006 09:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 kiedys byl tu watek dziewczyny ,u ktorej na budowie spalil sie chyba czlowiek w baraku budowlanym jeszcze zanim skonczyla sie budowa...miala juz dosc domu i pytala czy go sprzedac czy budowac dalej....nie moge znalezc tego watku...wtedy jej dodawalam otuchy a dzis jestem bogatsza o to koszmarne doswiadczenie i wiem ze nielatwo do tego podejsc racjonalnie i po prostu zyc dalej...dlaczego to tak pali i czemu nie moge znalezc sobie miejsca... kasia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mufka 18.09.2006 09:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 A to pewnie niedawno sie stalo, prawda? Mysle, ze czas wszystko uspokoi, trzeba tylko do tego podejsc stoicko. Smierc to cos naturalnego i wszystkich kiedys dopadnie tak czy siak, to czesc zycia i nie ma robic z tego czegos niezwyklego. Pewnie, ze to przykre bardzo i , ze to wypadek na Twojej posiadlosci. Glowa do gory. (moze jakies wakacje? w Tatrach podobno sliczna pogoda...) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
SławekD-żonka 18.09.2006 10:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 kiedys byl tu watek dziewczyny ,u ktorej na budowie spalil sie chyba czlowiek w baraku budowlanym jeszcze zanim skonczyla sie budowa... miala juz dosc domu i pytala czy go sprzedac czy budowac dalej.... nie moge znalezc tego watku... O ten wątek chodzi? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kasiontko 18.09.2006 10:13 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 tak,o ten watek....jak latwo doradzac komus a trudno to zastosowac do siebie.... kasia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Majka 18.09.2006 10:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 z jednej strony on wlazł sam na dach i na własną odpowiedzialnośc niczym się nie przywiązał.Ale istniej zagrożenie, że będzie sledztwo. I z tym wiązą się różne nieprzyjemności. Brak umowy, brak ubezpieczenia OC. Również może rodzina tego gościa skarzyć cię o odszkodowanie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kasiontko 18.09.2006 10:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 Brak umowy, brak ubezpieczenia OC. Również może rodzina tego gościa skarzyć cię o odszkodowanie. zdaje sobie z tego sprawe...to wydarzylo sie kilkanasci dni temu,przez ten czas zastanawialam sie jaka jest w tym moja wina-to byl zawodowy budowlaniec ,tyle ze na rencie ,nie przyszlo mi do glowy sprawdzac jak On sie przygotowuje do pracy,wystarczylby kask i nieszczescia nie byloby.... jedynym moim przewinieniem jest rzeczywiscie mala wyobraznia i brak ubezpieczenia OC-teraz bylabym spokojniejsza a odszkodowanie pozwoliloby tej rodzinie pozbierac sie po stracie ojca i meza..... kasia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Teska 18.09.2006 11:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 Brak umowy, brak ubezpieczenia OC. Również może rodzina tego gościa skarzyć cię o odszkodowanie. zdaje sobie z tego sprawe...to wydarzylo sie kilkanasci dni temu,przez ten czas zastanawialam sie jaka jest w tym moja wina-to byl zawodowy budowlaniec ,tyle ze na rencie ,nie przyszlo mi do glowy sprawdzac jak On sie przygotowuje do pracy,wystarczylby kask i nieszczescia nie byloby.... jedynym moim przewinieniem jest rzeczywiscie mala wyobraznia i brak ubezpieczenia OC-teraz bylabym spokojniejsza a odszkodowanie pozwoliloby tej rodzinie pozbierac sie po stracie ojca i meza..... kasia bardzo smutne.... czy rodzina odzywala sie do ciebie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kasiontko 18.09.2006 13:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 bardzo smutne.... czy rodzina odzywala sie do ciebie? bylismy w stalym kontakcie w czasie wizyt w szpitalu ,kiedy jeszcze walczyl o zycie...dzisiaj byl pogrzeb ,maz poszedl ,ja nie znalazlam w sobie sily patrzec na ich lzy...zbiore sie za kilka dni....najstarszy syn pracuje u mojego meza ,ale jest jeszcze dwojka dzieci niesamodzielnych (17 lat i okolo 20)...nie bardzo mam pomysl jak im pomoc-gdybym miala to cholerne ubezpieczenie ,moglabym wine wziac na siebie.....a tak.... kasia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
trach 18.09.2006 14:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 ...a tak, jeżeli jego rodzina naprawdę po tym co się stało jest w sytuacji nędzy - no, przynajmniej znacznie niższej stopy życiowej niż Twoja i poniżej lub blisko minimum socjalnego - możesz spróbować im jakoś pomóc także finansowo. Niezależnie od odszkodowań, ubezpieczeń lub ich braku. Kto Ci zabroni pomóc ludziom w potrzebie? Tylko najpierw przeczytaj dalej: Nawet jeśli jesteś bogata i stać Cię na to, to NIE rób tego na zasadzie "ustalenia renty" czy "zastępczego odszkodowania PZU" dla nich. Jakakolwiek próba ustalenia konkretnej (jednorazowej czy okresowej) kwoty z daniem do zrozumienia że to jest w zamian za, będzie tragicznym błędem i niedelikatnością, bo życie ludzkie przecież nie ma ceny, a już życie tatusia dla dzieci tym bardziej. Znienawidzą Cię. Natomiast możesz nie zrywać z nimi kontaktów, i co jakiś czas się spotykać, choćby poproś żeby Cię informowali kiedy będzie msza w intencji zmarłego, jeśli jesteście wierzący, albo znajdź jakieś inne preteksty (to nie będzie trudne zwłaszcza jeśli jak piszesz ktoś z tej rodziny u Was pracuje), i wykorzystaj je żeby dać im odczuć że im współczujesz bo i dla Ciebie jest to szokiem - ale nie, że czujesz się odpowiedzialna! Bo o pierwsze, nie jesteś a tylko tak czujesz (co najwyżej za jakieś formalne uchybienia, ale nie za jego śmierć!), a po drugie jeśli tak się w stosunku do nich ustawisz, to tylko utrudnisz im otrząśnięcie się z tego i powrót do normalności. I kiedy się z nimi będziesz widzieć, możesz się spróbować zorientować czy akurat mają jakiś "dołek" finansowy, może zepsutą pralkę a tu jeszcze kawałek do pierwszego, a może nie stać ich na podręczniki albo coś jeszcze innego - i spróbuj ich w konkretnej potrzebie wesprzeć. Dlatego że się z nimi mniej czy bardziej zżyłaś, że Tobie akurat zostało a jak się uprą że nie mogą wziąć, to im pożycz (a możesz zamiast pieniędzy na podręczniki dla dzieciaka kupić i dać same podręczniki, nawet z komentarzem że okazyjnie dostałaś). Coś znajdziesz zawsze. Wtedy to was zbliży i pomoże z tym żyć. Najważniejsze żeby i siebie i ich potraktować dojrzale i spokojnie, i z mądrą miłością. A jak nie będą potrzebować, to oczywiście na siłę nic nie wciskaj. A jak będą w potrzebie ale nie dadzą się przekonać, to najwyżej na Boże Narodzenie wyślesz im anonimową paczkę... Zresztą, chyba teraz już sama doszłaś lub dojdziesz do wniosku że to straszne spłycenie, co napisałaś: "gdybym miała ubezpiecznie mogłabym wziąć winę na siebie"? Trzymaj się mocno i ciepło - Andrzej (Trach) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dominikams 18.09.2006 16:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Września 2006 Najważniejsze żeby i siebie i ich potraktować dojrzale i spokojnie, i z mądrą miłością. Andrzej, sorry, bo generalnie dobrze napisałeś, ale z tą miłością to przegięcie - jak jakiś tekst z artykułu o problemach w rodzinie Ja uważam, że w miarę możliwości oczywiście powinno się pomagać (zwłaszcza, jeśli sytuacja finansowa pozwala na to), ale tak jak Majka wcześniej zauważyła - on to robił świadomie, nikt go nie wepchnął siłą na ten dach. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
trach 19.09.2006 09:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Września 2006 Nie przegiąłem, co najwyżej (jak zwykle) mamy inną definicję słowa miłość - w tym kontekście rozumiem ją jako zwykłą życzliwość z odrobiną empatii (ale bez przesady w żadną stronę). Teraz lepiej? Jak usypiam chore psisko, albo leję w d... syna, kiedy mi napyskuje, to to też jest miłość (bo jak się nie oduczy tak pyskować, to kiedyś wróci z zębami w kiezeni albo nożem w brzuchu), itp. itd. Pozdrawiam! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dominikams 19.09.2006 11:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Września 2006 Nie przegiąłem, co najwyżej (jak zwykle) mamy inną definicję słowa miłość - w tym kontekście rozumiem ją jako zwykłą życzliwość z odrobiną empatii (ale bez przesady w żadną stronę). Teraz lepiej? Jak usypiam chore psisko, albo leję w d... syna, kiedy mi napyskuje, to to też jest miłość (bo jak się nie oduczy tak pyskować, to kiedyś wróci z zębami w kiezeni albo nożem w brzuchu), itp. itd. Pozdrawiam! Jak ja leję w d... córę, to traktuje to jako moją wielką słabość (że nie moge w inny sposób sobie ze soba poradzić, a lanie nic nie pomaga, niestety). Co do psa to jak najbardziej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
trach 19.09.2006 14:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Września 2006 No oczywiście, masz rację, jeśli lanie nie pomaga (tzn. pierwsze klapsy nie wywołują płaczu), to bicie staje się z metody wychowawczej zwykłym wyżywaniem się na dziecku - moje zresztą już też wyrastają z wieku klapsów... Ale to osobny temat, tutaj off-topicujemy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dominikams 19.09.2006 15:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Września 2006 O rany, ale przedmiotowo podchodzisz do sprawy - chodzi mi o to, że klapsy nie działaja na dłuższą metę - nie że nie wywołują płaczu. Dziecko niewiele się uczy. Przynajmniej moja córka. Ale jeśli mamy o tuym dalej dywagować, to naprawdę może załóżmy nowy wątek, bo tutaj nie wypada Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
madd 19.09.2006 16:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Września 2006 Jezu ? pierwsze co pomyslalam to to, ze powinnismy zatrudniac ekipy budowlnane, nikogo na czarno itd. Ale zarazl przyszla mys, ze wlasciwie co to za roznica? Czlowiek to czlowiek ? nie wazne czy zatrudniony na czarno czy na bialo. I tak mozna sie zdolowac. I to cholernie. Moja ciotka przejechala motolykliste. Zginal na miejscu. Okazalo sie ze wypadek nie myl z jej winy. I co z tego? Do tej pory nie moze dojsc do siebie, a wypadek byl jakies 10 lat temu. KOSZMAR Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
opall 20.09.2006 11:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Września 2006 Bardzo współczuję. Rady tracha wydają mi się bardzo sensowne. Faktycznie, bezmyślność czasem bywa porażająca. Wczoraj wychodzę ze sklepu w naszej miejscowości i widzę taki obrazek: Dom bardzo wysoki, i na ostatnim piętrze - wysokie 2 piętro stoi sobie na parapecie jedną nogą dziwna postać. Aż mi dech zaparło, bo widzę pana około osiemdziesiątki w nawet eleganckim i czystym płaszczyku w kolorze granatowym i w oryginalym nakryciu głowy, coś pomiędzy kapeluszem a czapką. W pierwszej chwili miałam skojarzenia z postacią z obrazów Chagalla. Było to nawet ładne, a pan, wydawało się, że chce odlecieć w przestworza. Ale nie. Pan w okularach o bardzo grubych szkłach trzymał tubę z silikonem i pracował nią na framudze okiennej. Zapytałam więc panów spod sklepu, co się dzieje. Że nie jest zabezpieczony, że się coś może stać, żeby mu powiedzieć. (nie chciałam krzyczeć, aby go nie wsytraszyć Za chwilę na parapecie pojawiła się druga noga i pan stał już całą swoją osobą na wąskim kawałku blachy. Panowie niczym nie zrażeni podśmiewali się i na widok idącego z tego domu gościa (syn?) mówią: "Heniek, zdejmij dziadka, hahah, bo nam sfrunie, hahaha". Heniek machnął ręką i poszedł. Panowie zarzekali się, że dziadek nie spadnie, a na moję pytanie, czy tu może w grę wchodzi jakiś większy spadek z uśmiechem stwierdzili, że dziadek "na pewno" nie spadnie i żebym się nie martwiła. Co można zrobić w takich przypadkach? Uparta starsza osoba i rodzina, której nie zależy, a może nie ma wpływu. Otoczenie, które też nie przekona. Podobne obrazki widziałam w remontowanych w mieście blokach. Niby firma, niby przepisy bhp, niby kontrole i nadzór, a zachowanie budowlańców i ich nonszlancja w traktowaniu zabezpieczeń własnej w końcu osoby i własnego życia rodem z filmów survivalowych. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
trach 20.09.2006 13:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Września 2006 Taaak... rzeczywistość przerasta koszmarny czarny humor. Wśród "nagród Darwina" (to taki sposób uhonorowania mimowolnych samobójców z własnej głupoty) była jedna nagroda dla mężczyzny, który wieszał pranie czy wiercił coś w suficie loggii, na ...dziestym którymś piętrze, stojąc na krześle biurowym (na kółkach). Też mu się zdawało że nie spadnie, a jednak. Ale to nie było u nas. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Baru 21.09.2006 11:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Września 2006 Zaczęłam czytać ten wątek w poniedziałek. I współczułam Kasiątku i nie wiedziałam, jak ja bym się zachowała.We wtorek przed południem dowiedziałam się, że gość, który nam m.in. wykańczał garaż i miał jeszcze zrobić kupę rzeczy nie żyje. Powiesił się. Gość młody - przed 40-stką kilka lat, córeczka 5-6-cioletnia. Facet, który wszystko potrafił zrobić, zawsze słuchał moich dziewczyn, które paplały do niego jak nakręcone. Zawsze uśmiechnięty... Co ludzi popycha do czegoś takiego??Jak wracam z pracy w nocy do domu - ciemno jak fiks, wjeżdżam do garażu i o nim myślę. I się najnormalniej w świecie boję. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.