Ela_i_Maciek 05.07.2007 15:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Lipca 2007 Zachęcony mailami od wielbicielek i oficjalną petycją fanklubu, piszę dalej nasz dziennik . A jest o czym! Najpierw zakończę wątek "zawieszony" powyżej. Z opinią, jak z cnotą, każdy wie... I niezależnie od tego, że nasza współpraca z firmą budującą nam domek wróciła do normy, a nasza ocena ich zmagań z robotą pozostaje dobra, chętnie stosujemy radę towarzysza Dzierżyńskiego, który raczył mawiać, że zaufanie zaufaniem, a kontrola kontrolą. Zasadniczo nie mamy "czego się czepnąć", bo panowie budowlańcy wzięli sobie do serca nasze sugestie, ale pozostajemy czujni i jak tylko coś się pojawi, to natychmiast oczekujemy poprawki. Jak dotychczas najlepszą notę wystawić wypadłoby ekipie od elektryki. W dwa dni położyli wszystkie kable w całym domu. Byłem w szoku. Z kolei najgorzej wypadnie nam ocenić dekarzy, którzy swoją robotę potraktowali jakoś tak ulgowo i ciągle muszą wracać do poprawek (w zasadzie estetycznych, bo co pojawię się na działce, to dostrzegę kolejny krzywo ułożony gąsior na jakimś grzbiecie). Jedna fuszerka objawia się wodą sciekającą po ścianie pod podbitką - gdzieś naruszona jest szczelność pokrycia i panowie dekarze już 4 razy wracali do naprawy. Wydaje się, że po ich ostatniej wizycie nieszczelność wreszcie znikła, ale czekamy na poważniejszy deszcz, aby odtrąbić sukces (tudzież napiętnować kolejną fuszerkę). Ogólnie DQM wraca do "mocne 4" z szansami na "4+" (szczególnie, biorąc pod uwagę, że w oryginalnym harmonogramie przewidzieliśmy zakończenie robót w grudniu, a **tfu, tfu** być może uda się nam zakończyć prace do końca sierpnia!!). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 05.07.2007 15:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Lipca 2007 Teraz o mediach... Normalnie, gdyby nie widok autobusów komunikacji miejskiej i fakt, że nasza działka znajduje się w 1-szej strefie TAXI, uznałbym, że budujemy się w jakimś Pipidówku Małym pod Kozim Rogiem (z całym szacunkiem dla wszystkich Pipidówków i Kozich Rogów!!!). Wielce szanownie reklamujący się nam RWE Stoen raczy już 18-y miesiąc (tak, tak PÓŁTORA ROKU) pracować nad przyłączeniem naszej działki do sieci elektrycznej... Nadmienię, że nasza działka znajduje się w odległości 70 metrów od najbliższego węzła elektrycznego. To nie! Stoen sobie wymyślił, że podłączą nas nie napowietrznym kablem od najbliższego węzła, tylko podziemnym od pobliskiej stacji trafo (ponad pół kilometra!!!). Początkowo mieli wykokosić się z tym do listopada 2006. Potem miał być to marzec 2007. Teraz przesunęli sobie termin do końca września 2007. Tylko, że do końca września są niecałe 3 miesiące, a tych 500 metrów kabla pod ziemią trzeba przekopać. A panów od kopania ani widu, ani słychu... I tak sobie jedziemy na agregacie (ale mieszkać na tym się nie da...). Z gazem taka sama historia (do najbliższego węzła też 70 metrów, a gazownia siedzi z kwitami już 19-y miesiąc). Z tą różnicą, że gazownia ostatnio podeszła do sprawy realistycznie i przesunęła sobie już termin na maj 2008, żeby nie robić nam złudnych nadziei, że w tym roku nas podłączą... Można się wściec i to na serio. Bezradność i bezsilność dopadają człowieka i przywodzą mu na myśl najgorsze możliwe rzeczy. No bo jak zareagować na babę w gazowni, którą Ela odwiedziła po OŚMIU miesiącach od złożenia wniosku, i która wyciągnęła ten wniosek z tej samej przegródki, do której został włożony przy składaniu, i stwierdziła, że "skoro państwo wcześniej nie przychodzili, to ja myślałam, że to nic pilnego i państwu nie zależy"...????? Normalnie brak mi słów. Potem, na osłodę, dorzuciła jeszcze - w odpowiedzi na Eli nieśmiałą sugestię o tym, że próbowaliśmy się dodzwonić - że przecież ona nie ma w zakresie obowiązków wskazane, że ma odbierać telefony od klientów. A na telefonie nie ma wyświetlacza i nie wie, kto dzwoni. To nie jest żart, ani czeska komedia, ani film Barei. To jest rzeczywistość w gazowni w dużym mieście w centralnej Polsce w roku A.D. 2007. Można stać się lepszym człowiekiem, ucząc się miłosierdzia i wyrozumiałości dla takich osób. Z przyjemniejszych rzeczy: otrzymaliśmy zgodę Urzędu Dzielnicy na wycięcie pięknej, dwupiennej brzozy, która zasłania nam wjazd do garażu i niestety grozi przewróceniem na dom... W zamian posadzimy sobie 2 drzewa na działce już po zrobieniu ogrodzenia i jeszcze 3 na terenie dzielnicy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 05.07.2007 15:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Lipca 2007 A co na budowie? Trochę poszło do przodu. Na plac boju właśnie wkroczyła ekipa od tynków wewnętrznych (cementowo-wapiennych), co oznacza, że mamy już wszystkie instalacje, które należy wykonać przed tynkami. Tynki i posadzki będą gotowe do końca miesiąca. Podobnie ogrzewanie, rekuperator i kominek (pierwszy tydzień sierpnia). Potem ruszamy z wykończeniówkami (najpierw suche zabudowy i sufity powieszanie), ocieplaniem poddasza i finalnym wykończeniem elewacji. Czyli zaczną się najfajniesze sprawy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 06.07.2007 13:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2007 No i stało się... Jak dotąd łaskawy los oszczędził nam większych problemów z okolicznymi miłośnikami cudzej własności. Niestety zabrakło nam trochę szczęścia, aby bez strat dotrwać do momentu, kiedy zamontowane zostaną drzwi zewnętrzne i brama garażowa (koniec miesiąca)... Ktoś z okolicy przyuważył, że w domu są już instalacje i w nocy zakradł się do garażu. Coś musiało złodzieja spłoszyć, bo w sumie ukradł kabli może za 15 zł. Jednak narobił tyle szkód, że elektrykom zajęło dzisiaj pół dnia naprawianie tego wszystkiego (a przecież cały dom od zera zrobili w niecałe dwa dni!!). Nie życzę innym Forumowiczom podobnych przeżyć! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 09.07.2007 20:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lipca 2007 Dzisiaj rozpoczął się drugi najważniejszy etap naszej budowy... OGRODZENIE NARESZCIE skończą się pielgrzymki przez naszą budowę (głównie okolicznej fauny). Nareszcie zobaczymy granice naszej działeczki (nie, żeby było jej jakoś dużo, ale po prostu mamy na naszym placyku masę krzaczorów). No i w końcu będzie płotek, i brama, i furtka, i skrzynka elektryczna i gazowa, i ... Aż nie mogę się doczekać! Zaczęło się od tego, że ambitnie we 3 osoby (Ela, jej Tato i ja) postanowiliśmy wyczyścić placyk z krzaczorów (odrastające akacje), karp starych, dawno wyciętych, drzew, etc. Po 3 godzinach zmagań doszedłem do wniosku, że daleko nie dotrzemy machając siekierką i łopatkami. Zdybałem na jednej z okolicznych ulic koparkę, która w 10 minut wykopała nam wszystkie krzaki, karpy i nawet dół pod fundament ogrodzenia wzdłuż całego tyłu działki (bok i przód zostawiamy na kolejne dni). Nam zostało do zrobienia tylko wyrównanie dołu i rozpoczęcie prac nad szalunkiem fundamentu ogrodzenia. Za 2-3 tygodnie płot będzie gotowy!! Jednocześnie będziemy mogli, nareszcie, zacząć zwozić na działkę ziemię, aby podnieść poziom gruntu o 50-70 cm ponad aktualny stan (jesteśmy w niecce: wszystkie działki w okół nas, a nawet droga, są ponad poziomem naszej działki). Obliczyłem, że potrzeba na to nawet 20-30 wywrotek piachu na uzupełnienie warstw pod "trawą" i następne 8-10 żyznej gleby na wierzchnią warstwę). M Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 10.07.2007 19:14 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lipca 2007 Panowie tynkarze pracują niesamowicie sprawnie i szybko. W zaledwie 3 czy 4 dni udało im się wytynkować na gotowo strych, klatkę schodową ze strychu na piętro, całe piętro. Teraz zabierają się za klatkę z piętra na parter oraz za sam parter. No mówię wam, jest się z czego cieszyć. Tynki wychodzą im (wydaje nam się) równiutko i gładziutko. Nie jest to wprawdzie połysk gładzi gipsowej, bo nie może być, skoro zdecydowaliśmy się na tradycyjne tynki cementowo wapienne. W każdym razie ściany i tak są przyjemne w dotyku - czuć ich strukturę, która zapowiada interesujący efekt po pomalowaniu grubą, satynową farbą. Do pomocy w pracy przy fundamentach zatrudniliśmy pana Adama, bardzo sympatycznego, pracowitego i porząnego jegomościa z okolicy, który wcześniej pomagał na budowie naszego sąsiada, a jeszcze wcześniej na budowie taty sąsiada. Taki przechodni dobry duch . Przykłada się bardzo do powierzonych mu zajęć i Teść jest bardzo zadowolony. My też. Dzisiaj prawie skończyliśmy szalowanie fundamentu pod ogrodzenie na tylnej granicy działki. Jutro rozpocznie się przygotowywanie zbrojenia, a w piątek zalewamy beton. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 11.07.2007 09:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lipca 2007 Dziś przypowieść ku przestrodze! Dokładnie vis-a-vis mojego sąsiada zaczęła się budowa domu, w którym zamieszka siostra sąsiada ze swoim mężem i dziećmi. Ludzie super fajni, a do tego na naszej uliczce zapanuje rodzinna atmosfera. Jak dotąd budowa siostry i szwagra sąsiada idzie jak burza. Ekpię trafili bardzo dobrą. Fundamenty, płyta, ściany parteru i pierwszy strop zajęły w sumie chyba ze 3 tygodnie. Poszło błyskiem! Szwagier sąsiada najbardziej ucieszył się na ten strop i non stop po nim łaził, podlewając beton, żeby nie popękał. Jedna z jego wycieczek na podlewanie skończyła się prawie tragicznie. Chłopak szedł tyłem, zamyślił się, i spadł na dół!!! Na całe szczęście przeżył i nie połamał sobie kręgosłupa. Niestety, nie jest wcale różowo. Leży już ponad tydzień w szpitalu, czekając na operację, która ma uratować mu stopę... Grozi mu całkowite usztywnienie, ponieważ pozrywały mu się więzadła i ścięgna w całej stopie! Morał: NIGDY, ale to PRZENIGDY nie włazić na budowę w stanie rozkojarzenia. ZAWSZE patrzeć pod nogi i przed siebie. Uważać na głowę. I najważniejsze MYŚLEĆ O TYM, CO SIĘ ROBI!!! Życzę swojemu przyszłemu sąsiadowi #2, aby jak najszybciej wyszedł ze szpitala po udanej operacji. A wszystkim, którzy to czytają, aby uważali na siebie i swoich bliskich, łażących po budowie!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 12.07.2007 19:06 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lipca 2007 Zanim wkleję kilka ostatnich zdjęć, zamieszczę krótką notkę odnośnie najnowszych ustaleń z gazownią i prądownią. W życiu nie jest lekko (chyba, że ktoś jest ministrem-koordynatorem spec służb i mu pociągną gaz na lewca rurką na palikach drewnianych...). Gazownia orzekła, że skoro już czekamy prawie 20 miesięcy, to możemy kolejny rok. W związku z tym, że podpisaliśmy umowę w maju 2007 (mimo, że wniosek złożyliśmy najpierw w lutym 2006, a potem w listopadzie 2006), to gazownia czuje się związana terminem wynikającym z umowy, czyli maj 2008 i nie zamierza przyspieszać prac......... Coś może człowieka strzelić po takiej reakcji. Dobrze, że przynajmniej już wybrali projektanta do wykonania pracy dokumentacyjno-uzgodnieniowej ze wszystkimi świętymi. Potrwa to pewnie około roku, a potem sama instalacja zajmie, jak znam życie, pewnie z miesiąc... W prądowni - dla odmiany - dowiedzieliśmy się, że prace powinny niedługo ruszyć. W końcu zbliża się ich termin (30 września), więc panowie instalatorzy powinni niedługo chwycić za łopaty i położyć nasz kabelek. Oby!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 12.07.2007 19:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lipca 2007 A teraz kilka nowych zdjęć. Najpierw a'propos prądowni. To tajemnicze urządzenie skryte pod czarną folią na zdjęciu poniżej to agregat prądowy, który musieliśmy wynająć, aby panom tynkarzom umożliwić pracę (tj. zapewnić prąd do ich maszyny mieszającej i pompującej zaprawę tynkarską). Agregat mieści 8-litrowy silnik od ciężarówki i daje kilkanaście kW mocy prądu trójfazowego... Dla porównania wielkości ująłem na zdjęciu kontener na gruz. Może dobrze tego nie widać, ale agregat jest od tego kontenera większy. Nie widziałem wcześniej czegoś podobnego! http://images23.fotosik.pl/23/a1de9ae551548f79m.jpg Teraz dwie fotki pokazujące prace przy tynkach. http://images30.fotosik.pl/23/7b57f856cf182840m.jpg http://images27.fotosik.pl/23/e4373bb184c5337cm.jpg Na pierwszym zdjęciu widać, że panowie tynkarze naprawdę porządnie i fachowo podchodzą do swojej pracy. Sami stawiają halogeny i używają długaśnych łat, żeby sprawdzić, czy tynki są ułożone, jak należy. Do tego wypada tę ekipę bardzo pochwalić za schludność i czystość. Wszystkie śmieci są natychmiast uprzątane. Miejsce, w którym ekipa trzymaja swoje rzeczy jest utrzymane we wzorowym porządku. Każdy w ekipie wie, co ma robić. Front postępuje według dobrze ustalonego planu. Prace idą szybko, sprawnie, bez fuszerek. Aż przyjemnie patrzeć. A do tego panowie są niesłychanie sympatyczni i miło się z nimi rozmawia, jak czasem wyjrzą na zewnątrz. Na drugim zdjęciu (ma nieco zakłamane kolory, ponieważ było zrobione zwykłym pstrykaczem bez szczególnych ustawień) widać, jak wygładza się tynki cementowo-wapienne. Najpierw kładzie się na ścianie surową zaprawę, którą potem wyrównuje się łatami. Na zdjęciu to te ciemniejsze partie ścian. Potem nakłada się na to cieńszą warstwę takiego szarego kisielu (wstyd się przyznać, ale nie wiem, z czego się ten kisiel składa), który zastyga tworząc gładszą skorupkę na ścianie. To te jaśniejsze fragmenty. Na sam koniec ściany zaciera się gąbkami, aby ściągnąć z nich większość okruchów zaprawy i piasku. Efekt, jak już wcześniej wspominałem, jest bardzo ciekawy. Jesteśmy zadowoleni, że nie wybraliśmy tynków gipsowych! Na koniec zdjęcia z pracy przy fundamentach. Spójrzcie, jak wysokie są te blaty! Aby, nie wdrapywać się do domu po wysokich schodach, będziemy musieli nawieźć na CAŁĄ DZIAŁKĘ ziemi na wysokość ok. 10 cm poniżej górnej krawędzi fundamentu ogrodzenia. To BARDZO dużo! Wyraźniej widać to na pierwszym zdjęciu, gdzie złapałem fragment ogrodzenia sąsiada. Ziemia docelowo zakryje całą tę betonową część ogrodzenia i dotrze aż do klinkieru (na równo z ogródkiem sąsiada, który zielenią prześwituje pomiędzy sztachetami). W miejscu widocznym na zdjęciu oznacza to podniesienie poziomu gruntu o 70-80 cm!!! http://images29.fotosik.pl/23/9cd490d0b15f7a9em.jpg http://images30.fotosik.pl/23/ac4b3b42fa394e0am.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 13.07.2007 16:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2007 Dzisiaj piątek 13-go... więc trochę pecha musiało nam się przydarzyć. Plan na dzisiaj: wylać fundamenty ogrodzenia z tyłu działki. Osadzić słupki i przygotować teren pod kopanie fundamentu ogrodzenia bocznej granicy. Rano - szaro, buro i okropnie. Wiadomo, że spadnie deszcz. I faktycznie, przed dziewiątą zaczęło lać. Na szczęście z różną intensywnością i dłuższymi przerwami, więc można było przygotować front robót i ustalić rozstawienie słupków. Pozostało czekać na betoniarkę (zdjęcie poniżej; tyłem do obiektywu Pani Inwestorka). http://images25.fotosik.pl/25/273bd04b82ac1b02m.jpg Betoniarka przyjechała, ale oczywiście zakopała się po osie w tym rozmokłym od deszczu piachu. W konsekwencji, zamiast patrzeć jak beton ładnie rozpływa się w szalunku, nalewany rynienką prosto z gruchy, trzeba było łapać materiał w taczki i nalewać do szalunków ręcznie. Ciężka robota... Zaangażowała wszystkich członków "ekipy" (Teść, p. Adam, Pani Inwestorka i niżej podpisany). Ten kawałek betonu, widoczny na zdjęciu z betoniarką, to nasz taras. A ten krąg potrzebny nam jest do podniesienia pokrywy studni (bo przecież musimy nawieźć na działkę tyle ziemi...). Ten zielony ludek w kapeluszu i żółtych rękawiczkach to niżej podpisany http://images26.fotosik.pl/26/2d162076519bc007m.jpg http://images24.fotosik.pl/25/02ed0fec97fb9d0bm.jpg http://images24.fotosik.pl/25/0ea869c73f65dfd3m.jpg Po skończonej robocie przyszło napawać się efektem. Nawet słońce wyszło na chwilkę popatrzeć, jak ładnie wepchnęliśmy ok. 6 m.szesc. betonu w zadeskowany rowek. http://images23.fotosik.pl/25/8e9ec5c32b39f2c7m.jpg Mimo, że to ja tam stoję, dumny jak paw, i popijam zieloną herbatkę, to nie mogę w tym miejscu nie podziękować Teściowi i powiedzieć, że bez niego nie zrobilibyśmy absolutnie nic. On wszystko zaplanował, zogranizował stal, przyjechał pół Polski tylko po to, aby ciężko pracować przez cały tydzień. Cały szalunek przygotował z p. Adamem i wrzucił do środka te 6 m.szesc. betonu taczkami. Złoty człowiek! M Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 14.07.2007 20:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lipca 2007 Dzisiaj była krótka kontrolna wizyta na budowie, żeby zobaczyć, czy nikt nie zakosił nam słupków w czasie, kiedy beton sobie dosychał. Wszystkie są na miejscu. To dobrze. Beton dzisiaj był już ładnie związany. W poniedziałek zacznie się rozkładanie szalunków i przygotowanie do kopania pod fundament ogrodzenia bocznej ściany. Również w poniedziałek przewidujemy zwiezienie pierwszej partii ziemi na podniesienie terenu. Ok. 8 wywrotek. Pod koniec przyszłego tygodnia powinniśmy mieć skończone ogrodzenie z tyłu i po obu bokach działki. Zostanie nam front - ale to dopiero po usunięciu brzozy. M Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 15.07.2007 20:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lipca 2007 Właśnie zakupiliśmy farby na nasz płot. Na sztachetki wybraliśmy drewnochron (myśleliśmy o sadolinie, ale wyszłoby 3x drożej, czyli za drogo) w kolorze "mahoń" (czyli czerwony ). Takim samym mamy pomalowaną podbitkę i jeszcze nie znalazł się żaden odważny, co by nam powiedział, że 1) nasza podbitka jest nieładna, lub że 2) ten drewnochron to jakiś - za przeproszeniem - "syf" ("słabo chroni", "blaknie", "truje środowisko"). Zatem płot i podbitka będą w tym samym kolorze - o ile nie zdecydujemy się na 3-krotne malowanie sztachet (podbitka była malowana 2 razy); po takim zabiegu sztachety w płocie byłyby nieco ciemniejsze od podbitki. Natomiast na metalowe elementy ogrodzenia wybraliśmy zestaw "podkład pod emalię chlorokauczukową" plus "emalia chlorokauczukowa" (chyba tak to się pisze... nie sprawdzę, bo puszki zostały w bagażniku, jutro jadą na budowę). Producent: Nobiles; kolor: "czerwony tlenowy" (co za pomylony pomysł, żeby tak nazywać kolor). W zasadzie jest niemal taki sam, jak ten mahoń na sztachetach. Płotek metalowy będzie zlicowany ze sztachetami, więc dzięki temu, że dobraliśmy podobne kolory, nie będzie jakiegoś kontrastu między poszczególnymi elementami konstrukcji. Stanie jednolita "ściana" . Jutro (tj. poniedziałek) pan Adam zajmie się rozszalowywaniem fundamentu tylnego ogrodzenia, a my zabierzemy się za malowanie tych słupków, co już stoją. Zalecono nam, aby położyć jedną warstwę podkładu, a potem 2 warstwy emalii. Wszystko w odstępach co 3 godziny (zatem spędzimy na malowaniu cały Boży dzień...). Ah, ta budowa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 16.07.2007 10:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lipca 2007 Zdziwionych częstotliwością nowych postów w dzienniku spieszę poinformować, że jestem na urlopie. Takim dłuuuuugaśnym, bo aż do 24 sierpnia. Zachciało mi się zmienić pracę (a tu budowa, kredyt na 30 lat...), no to mogłem zrobić sobie prawdziwe wakacje . Dzisiaj miało być malowanie płotka, ale nie będzie . Coś mnie połamało (zawiało bark) i nie bardzo mogę się ruszać... Może jutro będzie lepiej. Właśnie będę dzwonił do pana od "fadromy" (dla niewtajemniczonych, do których sam zaliczałbym się do ubiegłego tygodnia, chodzi o dużą spychaczo-koparkę), żeby umówić się z nim na rozwożenie ziemi na działce. Przyjedzie, popatrzy, podliczy... Aha, dzisiaj kolejna przeprawa z DQM. Mam ochotę znów się poskarżyć. Po rozmowie z nimi napiszę, co i jak. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 16.07.2007 11:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lipca 2007 No i jestem po rozmowie.... Muszę rozszerzyć skalę ocen, a właściwie ich zakres. Jedna ocena będzie za wykonanie (obecnie "4 / 4+"), druga za jakość obsługi (obcenie "2+ / 3-"). Poraziła mnie dzisiejsza rozmowa... Wszystkim przyszłym klientom DQM radzę dobrze, aby przy okazji negocjowania kosztorysu zażądali wykazu WSZYSTKICH materiałów, uwzględnionych w wycenie. Wykaz powinien zawierać:1) rodzaj produktu2) spełniane parametry (np. paroprzepuszczalność membrany dachowej)3) ilość przyjętą do wyceny4) PRODUCENTA5) produkt (nazwa / model). Moje doświadczenie uczy, że jest to ABSOLUTNA konieczność. W ubiegłym roku poświęciliśmy z Elą dwa tygodnie urlopu na wycieczki po składach budowlanych, marketach i wertowanie magazynów budowlanych / stron internetowych w poszukiwaniu wiedzy o materiałach budowlanych, jakie należy wybrać, aby dom był zrobiony z dobrych komponentów. Jednym z takich właśnie materiałów, które (JAK NAM SIĘ WYDAWAŁO) ustaliliśmy z DQM, była membrana paroprzepuszczalna pod dachówką. Naszym zdaniem ustaliliśmy DOKŁADNIE producenta / markę (TYVEK) i model (PRO). Natomiast w pamięci DQM pozostała tylko informacja, że ustaliliśmy parametry przepuszczalności (1200 g / mkw / 24h), natomiast sami wybrali producenta (jakiś FolPol, czy coś). No i na tej naszej folijce robią się teraz zacieki (iemne plamy), które pod palcem sprawiają wrażenie, jakby te ciemniejsze miejsca były wykonane z zupełnie innego materiału, niż reszta membrany (są dużo bardziej miękkie, podatne na zgniatanie, jakby ktoś posmarował membranę jakimś tłuszczem). Będziemy robić próbę szczelności.... Jestem bardzo wk...rzony na DQM. TO nie pierwszy raz, kiedy sami wybrali sobie jakiś materiał do budowy, twierdząc, że przecież podpisałem harmonogram rzeczowy. Wcześniej chodziło jednak o mniej istotne bzdety. Tu chodzi o moją spokoją głowę i przekonanie, że mieszkam pod właściwie wykonanym dachem, do którego konstrukcji wykorzystano DOBRE materiały. No i nie wiem, co mam teraz robić. Sądzić mi się nie chce... Chcę mieć dobrą membranę na dachu! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 16.07.2007 16:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lipca 2007 Z rzeczy przyjemniejszych: odbyliśmy spotkanie z "panem od fadromy". Ależ było fajnie. Opowiedział nam o maszynie (20 ton wagi, 5 ton ziemi na łychę może zabrać za jednym zamachem, wielgachen drzewo złamie jak zapałkę, jeździ na kołach o szerokości 80 cm i średnicy ok 170-180 cm i jest żółta ). Popatrzył na działkę i stwierdził, że dogada się z "panem od ziemi" i w 10 godzin (lub mniej więcej w połowę tego czasu, jeżeli przyjadą 2 fadromy) całą działkę podniesie nam o 70 cm. No w szoku jestem. Umówiliśmy się na robotę na przyszły tydzień. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 17.07.2007 18:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Lipca 2007 Dziś Maciuś był chory i leżał w łóżeczku... No, prawie... Już wspominałem, że pracę zmieniam. Siedzę w domu i robię onlinowe szkolenia... Bark ciągle mi dokuczał rano, więc Ela pojechała z teściem na działkę sama. Zadania na dziś: wyciągnąć szalunek bocznej ściany działki oraz pomalować wszystkie słupki podkładem (w kolorze "czerwony tlenowy"..., bosz.. co za nazwa). Efekty: jak widać na zdjęciach. Sporo ponad połowa szalunku gotowa. Beton zamówiony na czwartek rano. Wszystkie słupki pomalowane. http://images29.fotosik.pl/30/ba30b18b3f5445f6m.jpg http://images24.fotosik.pl/29/775aa6ae6bf6b037m.jpg http://images23.fotosik.pl/29/543dfe26981b64fbm.jpg Szczególnie przestrasza mnie trzecie zdjęcie... Widać na nim kręgi studni, które docelowo będą 10 cm POD ziemią... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 17.07.2007 18:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Lipca 2007 Powyższy post był moim 777-ym na tym Forum. Niezła grafomania. Dzisiaj kontynuowaliśmy również wątek naszej folii dachowej. W czwartek po południu zbierze się "konsylium" i będziemy radzić, co robić. Zdejmować, czy zostawić. Będziemy robić próby wodne, czytać dokumentację produktu i ... kłócić się. Zobaczymy, co nam wyjdzie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 17.07.2007 19:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Lipca 2007 Właśnie była "narada Siuxów". Uzmysłowiliśmy sobie, że przecież możemy już wyciąć brzozę i nic nie stoi na przeszkodzie, aby zrobić bramę rozsuwaną zamiast dwuskrzydłowej otwieranej do środka. Jutro robię "risercz" (ile, z czego, jaka firma, jak przygotować fundament, elektrykę, jakie zamki, etc.). Mam cel Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 18.07.2007 19:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lipca 2007 Poszukiwanie producenta bramy wjazdowej na działkę trwają w najlepsze. Na działce skończone już jest szalowanie fundamentu ogrodzenia bocznej ściany. Zbrojenie ułożone. Jutro przyjeżdża kolejne 9 m3 betonu. Z DQM mamy jutro posiadówkę w sprawie membrany pod dachówkami. Dzisiaj, z kolei, wystąpił problem z dużym oknem prowadzącym z salonu na taras. Przestało się zamykać - trzeba było na siłę (na własną odpowiedzialność zrobił to człowiek z DQM). Zatem mamy kolejny temat do śledzenia... eh Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 19.07.2007 21:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Lipca 2007 Ależ dzisiaj się działo!!! W kulminacyjnym momencie mieliśmy 3 ekipy pracujące na budowie: tynkarze kończyli swoje dzieło, hydraulicy przygotowywali dom do układania jutro podłogówki, a my mocno ćwiczyliśmy przy ogrodzeniu. Efekty? Tynki są już gotowe. Wieczorem przyjechał inspektor nadzoru inwestorskiego, posprawdzał łatą ściany i sufity i wydał werdykt "3+". Nadmienię, że oprócz tego, że inspektor jest nauczycielem akademickim w stopniu dr hab. i jego skala ocen na normalnych zajęciach rzadko wykracza ponad 3 (czwórki to ewenement, a piątki to czysty przypadek), jest on też biegłym sądowym w dziedzinie budownictwa i ma więcej uprawnień "niż ustawa przewiduje". Zatem te "3+" w jego oczach to naprawdę niezły wynik. Jak dla mnie tynki są zrobione bardzo dobrze i bez oporów płacę fakturę. Co więcej? Panowie od ogrzewania przykryli podłogi foliami i stryropianem oraz zamontowali centralkę do podłogówki i regulatory w łazienkach. Omówiliśmy piec (czy ten, wybrany przez nas Vaillant, jest coś wart?) i inne tematy związane z ogrzewaniem i zapewnieniem ciepłej wody. Mam dobrą opinię i o tej ekipie (tak, jak i o tynkarzach). No i ten nieszczęsny fundament ogrodzenia... Oj, działo się. Od samiutkiego ranuśka (7.30 rano, człowiek niby ma urlop, a tu na budowie już praca czeka). Rozstawiliśmy słupy i czekaliśmy na betoniarkę (miała pojawić się ok 11.00). Przyjechała z prawie godzinnym spóźnieniem. Wyjaśniłem kierowcy, że część betonu będzie można podrzucić rynienką w szalunek od frontu działki, ale część będzie trzeba rzucić z tyłu działki. Przy poprzednim zalewaniu zabrakło ok. pół metra sześciennego i trzeba było dolać na narożniku z tyłu. Dojazd jest możliwy przez pustą działkę przylegającą tyłem do naszej. Ziemia dość twarda - wiele elementów naszego domu przebyło tę drogę na ciężkich wozach i nie było żadnego problemu (z wkopywaniem się...). Pan z betoniarki podrapał się w głowę i - zanim zdążyłem coś powiedzieć - wsiadł z powrotem do szoferki i dał w długą... Zastanawialiśmy się, co robi. Bo najpierw przespacerował się po tej pustej działce, popatrzył i podumał. Potem tam pojechał pełniutką, 40-sto-tonową ciężarówą z 9 metrami sześciennymi betonu z tyłu... Myśleliśmy, że z wysokości swego tronu chciał ocenić nośność gruntu. Myśleliśmy też, że może pojechał sprawdzić, czy uda mu się tak wykręcić na ulicy, żeby wjechać na tę pustą działkę tyłem i dojechać elegancko do nas... Nic z tego!!! Gość depnął gaz i wjechał z impetem na działkę PRZODEM!!! (KRETYN!!!) Oczywiście, hamując, rozorał cały ubity wierzch ziemi. Ale... to nie koniec. Potem zaczął, powtarzam z pełniusią betoniarą na plecach, wyczyniać manewry. Ten patafian postanowił ZAWRÓCIĆ na tej działce na 3... Myślałem, że mnie krew zaleje, jak na to patrzyłem. Teść wyczerpał znany przyzwoitym (i pewnie nieprzyzwoitym też) ludziom słownik brzydkich słów, a Ela szukała siekiery (mam nadzieję, że nie na mój kark). Efekt manewrów naszego "kierowcy" od siedmiu boleści był taki, że się facio zakopał (wszystkie 4 osie po piastę) i klops. I się dziwił, że "KAZALIŚMY" mu tam wjeżdżać. I wygrażał... Matko, jak się wkurzyłem. Lecę na złamany kark przez te chaszcze, te akacje, te pokrzywy i te wydmy, co je nam pan wykopał. I pytam: "Panie, coś Pan? Wczoraj prawo jazdy zdobyłeś???". Dzwonię do DQM (oni załatwiali nam beton i stal na fundament) i pytam, czy nie mogliby u dostawcy betonu zawołać nowego kierowcę, żeby tego pawiana zmienić. DQM pyta, jaki kierowca nam się trafił, bo oni też znają jednego takiego artystę, co to się WKOPAŁ W POBOCZE ASFALTOWEJ ULICY!!!! Okazało się, że to ten samiusieńki mistrzunio. Nic to. Koniec końców zawołałem "pana od fadromy", z którym zaprzyjaźniliśmy się w tym tygodniu. Przywlókł się po 30 minutach (było już ok. 13.00) swoim czołgiem ("dwieście coś koni, tyśiąc czterysta coś momentu, wie pan silnik z czołgu...") i wyciągnął naszego magika na asfalt. Na wszelki wypadek poczekał (w sumie pewnie chciał sobie dla rozrywki pooglądać następne wyczyny mistrza kierownicy), aż nasz pan kierownica wjedzie równolegle wzdłuż naszego płotu (na szczęście działka obok naszej też jest pusta). Tam też ziemia ubita, ale z naszym miszczuniem nic nie wiadomo. Na szczęście tym razem już się nie wkopał i "pan fadroma" (tak naprawdę to ma na imię Michał) mógł się już oddalić. Jak już betoniarka stanęła na właściwym miejscu, zaczęło się lanie. 9 metrów sześciennych betonu. 20 ton. Większość poszła bezpośrednio w szalunki, ale sporo musieliśmy wozić na taczkach (znowu). Udało się zapchać wszystko i nawet metr został. Oddaliśmy sąsiadom. Na zdrowie. Mistrzunio był tak usłużny, że sam oddalił się na papieroska, a puszczaniem betonu (przynajmniej słownie, wydając komendy panu zajętemu, którego mało co obchodziło, co z tym betonem się dzieje, czy dajemy radę go złapać i skierować w szalunek, czy się nie wylewa, etc.) zajmował się Teść. Pan kierownik odjechał bez "dowidzenia". Pożegnaliśmy się z nim bez żalu. Dostarczył nam, jakby nie patrzeć, ponad 3 godziny nie lada rozrywki, siłowni, aerobiku, ćwiczeń z asertywności, refleksu i powstrzymywania się od rękoczynów. Niestety, ponieważ dość nagle musieliśmy zabrać się za taczkowanie, nie zdążyliśmy odpowiednio zabezpieczyć się kremami na opalanie (a było w słońcu grubo ponad 30C). No i spaleni jesteśmy na czerwoniutko... (jak pieczone skorupiaki). Ale ogrodzenie jest, stoi mocno i pręży się dumnie. Teraz walka z nawożeniem ziemi, a potem planowanie i wykonanie przedniego ogrodzenia. TO był dzień (ale to jeszcze nie koniec). W następnym poście wieczór... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.