minioiminio 19.10.2006 21:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Października 2006 No to ja też sobie ulżę. Mam DOŚĆ. Mąż dał nogę za granicę (sprawy służbowe) a ja sama biedna użeram się z ………. Początek był ok. Ale na etapie stropu zaczęły się schody. Teraz jestem na etapie dachu i miałam już myśli o sprzedaży wszystkiego i zapewnieniu sobie błogiego spokoju. Na dachu nie ma elementu, którego nie trzeba poprawić. Najgorsze jest to, ze aby zmusić szanownych panów do naprawienia fuszerki muszę rozmawiać przez kierownika budowy, bo baba się na niczym nie zna i marudzi. Jak można by było, to wmówiliby mi nawet, ze woda popłynie do góry. Myślałam, o zmianie ekipy, ale raz, że byłabym w plecy finansowo (musiałabym sama zakupić ponownie zniszczony materiał) a dwa to jak teraz znaleźć ekipę i to do tego dobrą. Z moim pechem mogłoby to być przejście z deszczu pod rynnę. Kończę dach i obróbki i więcej nikt mnie nie zmusi do kiwnięcia palcem. Niech od wiosny walczy moja druga połowa (w końcu nie baba i może jemu będzie łatwiej). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
piejar 20.10.2006 04:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2006 Nie wymiękaj miniominio. Baby na budowie umieją byc "gorsze" od facetów tzn bardziej upierdliwe ale też bardziej skuteczne. Obserwuję to u mojej małżonki. Nic się nie przejmuj fachowcyma, trzymaj się swojego zdania i tyle. Jeżeli chodzi o doły to najgorszy miałem ubiegłej zimy. Dekarze skończyli robić dach ok 30.01. jak na ziemi i dachu leżało ponad 0,5 m śniegu. Oj przybyło mi siwych włosów . Teraz mam już ocieplenie i tynki wewnętrzne, zrobiłem sam elektrykę i dużo innych rzeczy też chcę zrobić sam. Dom zaczyna już wyglądać jak dom, wyrównaliśmy teren dookoła, wczoraj zasialiśmy trawkę, ech... życie jest piękne. . Niestety jak zauważyła dźempel dni lecą jeden za drugim jak szalone. Czas przy budowaniu bywa bardziej deficytowy od pieniędzy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 20.10.2006 09:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2006 Samo budowanie to bajka w porównaniu z użeraniem sie z urzędnikami! Budujemy na pożar, codziennie jakieś decyzje do podjęcia. Nagle ekipa, która robiła nam wod - kan wewnątrz, nie ma czasu, żeby zrobić przyłącze, więc szuamy innej. Nikt nie ma czasu wcześniej niż za miesiąc . Ale poza tym da się wytrzymać. Narzekać możemy tylko na tynkarzy, geodetów i zaczynam coraz gorzej myśleć o tych, którzy montowali okna, bo mają co nieco poprawić, obiecują, że przyjdą "za tydzień" i, oczywiście tyle ich widziałam, do następnej mojej wizyty u nich w biurze. Nawet z prądem drgnęło i (tfu, tfu, odpukać - ależ się człowiek przesądny robi przy tym budowaniu) w listopadzie powinno sie u nas już świecić. Fakt, że jesteśmy już tym zmęczeni. Jednak kiedy popatrzy się, że codziennie przybywa nam domku, kiedy pomyśli się, że to już niedługo i przeprowadzka, to jakoś łatwiej to znieść. Za to sprawa naszej poś wylądowała już w urzędzie wojewódzkim i czekamy... Podpowiem Wam nowa klątwę: "Obyś w wielickim budownictwie sprawy załatwiał!" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Marzin 20.10.2006 09:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2006 Ja Wam powiem, że nie nerwy z fachowcami czy zamówieniem matriału mnie biorą, tylko to, że muszą to robić w pracy. Szmoczę się pomiędzy tym co mam robić dla firmy, a tym co dla siebie. Dlatego każda z prac nie jest zrobiona tak jak bym chciał. Inna rzecz, że dopiero zaczynam - wykop, geodeta, bloczki - te sprawy. Ale dość jeszcze nie mam! Motywacją jest powrót z pracy do 30-metrowej (wynajętej) kawalerki.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jolka009 20.10.2006 15:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2006 Też mam dość (mam stan surowy) Minął miesiąc jak robią dach (deskowanie+papa) 1 dzień robią 3 dni przerwy 1 dzień robią 3 dni przerwy... cholery idzie dostać ! 3 miesiące odpoczynku i na nowo - wykończanie się Ha! U mnie dokładnie to samo! Szlag mnie trafia - cały czas od początku budowy mieli piękną pogodę. Naprawdę można było to już dawno skończyć. kurde ta moja ekipa nabrała robót i skaczą po kilka dachów jednocześnie. W ten oto sposób wkurzają każdego po trochu. Gdybyś mieszkała bliżej Konina miałbym podejrzenia Ha! Dokładnie tak samo. Mają kupę budów, jak my ich ochrzanimy to ich szef przyśle na jeden dzień 6 pracowników i robota idzie, że aż miło. Drugiego dnia przyjeżdżamy - znowu tylko jeden pracownik robi, bo ktoś inny ich ochrzanił i musiał ludzi wysłać gdzie indziej. Ja od razu zerknęłam skąd piszesz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Teska 20.10.2006 15:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2006 kto ma już dosyć budowy !!! szukania tych majstrów zastanawiania się czy napewno ten czy za tą cene itp. Mam dosyć(choć już przerwe w budowie mam 2 miesięczną)podejmowania decyzji ,które w większości są przypadkowe . Zaczynam rozglądać się za fachowcami od wykończenia domu i iiiiiiiiiiii wykańczam się sama. A Wam jak idzie? nie martw sie sama budowalam, mialam to samo...snilo mi si ewszystko po nocach, albo budzilam sie i myslalam o rurach......mialam dosc budowania minelo...chociaz nie lubie budowlanców.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
RenatkaPetronek 20.10.2006 18:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2006 Nooo. Podobno prawdziwy facet to syna spłodzić musi, drzewo zasadzić i dom zbudować. To pierwsze to czysta przyjemność , to drugie to też fajne zajęcie(chociaż chyba dopiero po zbudowaniu domu), a to trzecie no to dopiero jest wyzwanie dla prawdziwego twardziela. Ja uż miałem doła zanim wywaliłem moich pierwszych papudraków. Potem się uspokoiłem, a teraz z nadzieją patrzę jak następni będą zaczynać robotę od poniedziałku. Zobaczymy czy w poniedziałek nie zajrzę tu po raz drugi? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
e.kala 21.10.2006 10:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2006 Humor trochę mi sie poprawił, hurtownia sie postarała i załagodziła konflikt między nami. Dlatego nie będę opisywała o co chodziło. Miałam zamiar opisać tu wszystko z ich nazwą, ku przestrodze, ale ponieważ jestem usatysfakcjonowana rozwiązaniem to im się udało Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rimsky 27.10.2006 15:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2006 u mnie tez maz za granica i tez sama buduje, ale mnie to chyba obecnie wykancza umiarkowanie tzn bylo gorzejzaczelam od czytania forum po nocach i dniach, oraz wszystkich innych zrodelpoten wywalilam pierwsza brygade i znalazlam prawnikapotem zatrudnilam druga (tu oni sami uznali, ze odejda, ale w koncu szef firmy zrezygnowal z budowy, ale jego ludzie uznali, ze jednak zostana)generalnie jesli jakas firma jest zbyt dlugo na budowie, na pewno cos zaczna psuc, niszczyc, niedorabiac etckosztuje mnie to duzo stresu (wczesniej wiecej, teraz po prostu denerwujaco spokojnym tonem oznajmiam co sobie zycze, a czego nie)poza tym sprawdzam wszystko, bo jak czegos nie sprawdze to na 100% bedzie spierniczoneno i nigdy przenigdy zadnej kasy wczesniej, chociaz wiem, ze to malo realne tak calkiem bez zaliczek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bigbeat 27.10.2006 16:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2006 Ja pierwszą poważną załamkę miałem wczoraj - podczas, gdy na 30 minut "zmyłem się" z budowy i pojechałem po żonę, Panowie wylali mi taras.W sumie fajna niespodzianka, gdyby nie to, że:1. O 10 cm za wysoko!!!!!!!!!!!2. Nie zdążyłem przeprowadzić przez taras rur odpływowych z rynien!!!!!!! Po prostu aż łzy do oczu mi napłynęły z bezsilności.Najpierw miałem p....lnąc wszystko i pójść w diabły. Potem poszedłem do murarzy i im powiedziałem (naprawdę starałem się zrobić to spokojnie) - mieli naprawdę tak zmartwione miny (ojej, tyle roboty na marne, a ile materiału), że aż mi się ich szkoda zrobiło, tym bardziej, że na koniec okazało się, że to nie ich wina - generalny wykonawca zapomniał im przekazać wytyczne, które otrzymał ode mnie. Sprawa toczyła się dalej - nie będę tu już opisywał - na koniec przełknęliśmy te 10 cm, ale nadal nie wiem, jak wejść pod spód teraz z rurami PCV... A generalnie to już nie pamiętam, kiedy ostatni raz zasypiałem bez jakiegoś problemu natury budowlano-organizacyjnej. Czasami wydaje mi się, że ta budowa ciągnie się od zawsze. Ale trza się trzymać (chyba...). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ultima 27.10.2006 19:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2006 Ja miałem załamkę w ubiegłym roku przy fundamentach. Najpierw nie położyli izolacji na ławach i zaczeli murować z bloczków. Zareagowałem w miarę wcześnie i zrywali świeżo wymurowane bloczki. Po tym incydencie szef ekipy przywiózł innych pracowników. Ci pili permanentnie ale murowali równo . Wydawałoby się, że kryzys został przezwyciężony ale nie. Zasadnicza załamka przyszła dopiero teraz i trwała z pół roku... Po rozliczeniu się z ekipą przypomniałem sobie, że nie oddali mi dziennika budowy. Szef ekipy zaczął mnie unikać a gdy udało się z nim skontaktować to był delikatnie mówiąc niekulturalny. Po prostu miał mnie w d.... bo dostał pieniądze. Wyobraźcie sobie jaka ogarneła mnie złość. Okazało się, że nie uregulował zapłaty dla kierownika budowy (miał to zrobić zgodnie z umową) i dziennik zatrzymała (pani) do czasu ureguowania. Przez około pół roku próbowałem odzyskać dziennik. Nie chcę już wracać do tych spraw bo mi się niedobrze robi. Wyobraźcie sobie jakiego miałem doła jak jednym z forteli jakie rozważałem było namówienie sąsiada, żeby złożył na mnie jakąś skargę a wtedy odpowiednie służby budowlane wezwałyby kierownika budowy w celu jej wyjaśnienia a ja odzyskałbym dziennik w tych okolicznościach. Ożesz ty.... jak sobie przypomnie jakiego miałem doła i jak wykonawca popsół mi radość budowy to jeszcze dostaje drgawek.... Najgorsze, że ta załamka trwała kilka miesięcy jeżdzenia, kombinowania, poszukiwań itp. W tym roku już inna ekipa wykonała mi stan surowy. Drobne nieporozumienia jakie mieliśmy wydawały się bez znaczenia w porównaniu z etapem fundamentów. Uodporniłem się Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AlaB 27.10.2006 19:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2006 Tak sobie myślę że budowa to wszystkie nieszczęścia świata z dokładką megastresu czasowego i finansowego. Zastanawiam się tylko czy naprawdę jak to się skończy będę umiała usiąść i mieć święty spooookój Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 27.10.2006 21:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2006 Nie znam osoby co by nie miala przejsc na budowie. Ja zalamkne mialem dwa razy raz ekipa mnie okradla i ja wywalilem, 2 raz dekarze zle zrobili dach dach i sie zmyli jak czytam wypowiedzi jak ta powyższa, tym bardziej cieszę się, że budujemy z generalnym wykonawcą... Na budowie jesteśmy, kiedy nam pasuje i niczym nie musimy się zajmować. To jak oglądanie filmu i cieszenie się z każdej kolejnej skończonej rzeczy. Fakt, płacimy za nasz dom więcej, niż gdybyśmy budowali w systemie gospodarczym (zakładam, że 10% naszego kosztorysu to marża dewelopera na materiałach i robociźnie; do tego on zatrzymuje dla siebie różnicę w VAT). Jednak, czy jest to znowu taka wysoka cena za zdrowe nerwy i wolny czas, brak konieczności martwienia się o kolejne dostawy materiałów i o kolejne ekipy??? Nie wiem. W każdym razie szczerze podziwiam się wszystkich, którzy sami zmagają się z pracą i jeszcze kierują swoimi budowami! Pozdr. M Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 27.10.2006 21:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2006 Ja dość mialam już kilka razy, a pod koniec lipca zaczynaliśmy. Do tej pory mamy tylko fundamenty Ale w grudniu - jak nie będzie mrozu - wchodzi firma, która postawi domek szybciutko. Mam nadzieję. Mysleliśmyo systemie gospodarczym, ale w ciągu dwóch tygodni z funndamentem tyle nerwów nas kosztowały dwie ekipy, że nie chcemy ich więcej wiedzieć. Stawiamy więc z płyt keramzytowych. Szybko, ale drogo. Zrezygnowaliśmy więc z działówek. Mąż uznał, że p....... Zenków nie chce, a 10 tys. za działówki nie zapłaci. Wymuruje je sam. Oby! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
krzycho_p 27.10.2006 21:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2006 jak czytam wypowiedzi jak ta powyższa, tym bardziej cieszę się, że budujemy z generalnym wykonawcą... Na budowie jesteśmy, kiedy nam pasuje i niczym nie musimy się zajmować. To jak oglądanie filmu i cieszenie się z każdej kolejnej skończonej rzeczy. M Jak zauwazylem w Waszym dzienniku to jestescie na etapie przed zalaniem plyty. Wiec generalnie z tekstami typu "ogladanie filmu" w kontekscie budowy wlasnego domu to zalecalbym daleko idaca ostroznosc. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ela_i_Maciek 27.10.2006 22:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2006 Szkoda życia na stresowanie się wszystkim, co dzieje się w okół nas. Ja powoli uczę sie nie stresować, kiedy patrzę na to, co dzieje się na naszych drogach i kulturze kierowców (a mało co wkurza mnie bardziej, jak jakiś łysol w 20-letnim rzęchu, który nie potrafi poczekać kilku minut w korku i pcha się pasem pod prąd albo skręca w lewo ze skrajnego prawego pasa....) Do budowy mamy podobne podejście. Jak coś będzie działo się nie tak, to jest to problem wykonawcy... Jak będzie chciał zejść z placu przed wykonaniem całego powierzonego mu zadania (czyli do stanu deweloperskiego), to płaci nam karę (sporą). Jak się opóźni, też płaci karę. Więc, dlaczego mamy się denerwować... Ta budowa ma być dla nasz początkiem wspólnego szczęścia we własnym domu, a nie początkiem drogi do kardiologa... W każdym razie wiemy, że nie jesteśmy jeszcze daleko zaawansowani w budowie (jutro płyta podłogi). Jednak po lekturze powyższe wypowiedzi, uważamy, że już na tym etapie potencjalnie powinno pojawić się sporo problemów... (a to geodeta, a to ekipy, które nawalają terminy / jakość, a to załatwienie materiałów na czas lub o odpowiednich parametrach, etc.). Tego typu kwestie spadają na naszego wykonawcę, a nie na nas... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
krzycho_p 27.10.2006 22:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2006 Szkoda życia na stresowanie się wszystkim, co dzieje się w okół nas. oczywiscie zycze Wam, zebyscie nie mieli zadnych problemow Aczkolwiek zycie idzie wlasna sciezka i problemy - mniejsze czy wieksze na pewno sie podczas budowy pojawia i ja osobiscie uwazam ze lepiej je rozwiazywac samemu (oczywiscie opierajac sie na sugestiach wykonawcy czy kierownika budowy, czy tez moze nawet forumowiczow muratora ) niz zdac sie po prostu na wybor osob trzecich. Ale to moja prywatna opinia. W kazdym razie zycze postepow w budowie i pozdrawiam ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 27.10.2006 22:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Października 2006 Ela_i_Maciek napisał Ja powoli uczę sie nie stresować, kiedy patrzę na to, co dzieje się na naszych drogach i kulturze kierowców (a mało co wkurza mnie bardziej, jak jakiś łysol w 20-letnim rzęchu, który nie potrafi poczekać kilku minut w korku i pcha się pasem pod prąd albo skręca w lewo ze skrajnego prawego pasa....) A jak łysol z wielkim karkiem i w 2-letniej BMWicy robi coś takiego to cię nie wkurza? Bo mnie bardziej. Szczerze mówiąc budowa domu i jazda po naszych ulicach to rzeczywiście walka, ale na wspólnym określeniu słownym chyba podobieństwa sie kończą. Łysolowi możesz pokazac co o nim myślisz. W domu będziesz pewnie mieszkał całe życie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bigbeat 28.10.2006 09:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2006 jak czytam wypowiedzi jak ta powyższa, tym bardziej cieszę się, że budujemy z generalnym wykonawcą... Na budowie jesteśmy, kiedy nam pasuje i niczym nie musimy się zajmować. To jak oglądanie filmu i cieszenie się z każdej kolejnej skończonej rzeczy. My także budujemy z generalnym wykonawcą. I na początku to było jak film: tylko kilka szczegółów do dogadania z ekipami, mała presja czasowa itd. Stresy zaczęły się, kiedy trzeba było ustalać szczegóły bardziej złożone niż rozkład ścianek działowych: instalacje, sposób wykończenia tynkarskiego konkretnych miejsc itd. Okazało się, że ilość rzeczy "do uściślenia" wzrosła od kilku do ponad 100 (naprawdę - do teraz trzymam pierwszą listę spisaną kilka miesięcy temu). A potem okazuje się, że: elektryk zapomniał, że żyrandol będzie "podwójny" i trzeba było dać 3x1.5mm2 (dał 2x1.5mm2), hydraulik wyprowadził podejście pod baterię podumywalkową, a nie nadumywalkową, wylewkarze zapomnieli i zalali miejsce w łazience, gdzie będzie brodzik wpuszczony w podłogę... I to jest budowa z generalnym wykonawcą, gdzie nie martwię się o materiał i ekipy - tylko o to, co jest moim wymysłem i odbiega od projektu. Nie wyobrażam sobie, jak bym miał budować samemu - chyba bym osiwiał albo kogoś zamordował. A budowa z generalnym wykonawcą daje tyle, że co najwyżej osiwieję Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
e.kala 28.10.2006 12:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2006 Według mnie jak sie buduje systemem gospodarczym i samemu trzeba "dogladać" budowy to inwestor pochłania Muratory, siedzi na Forum i biega na budowę sprawdzać, czy jest tak jak powinno. Zajmuje to dużo czasu, ale też masz mozliwości wyboru technologii, pewnych rozwiązań itp oraz wyłapania błędów. Budując z developerem liczymy na to, że budują specjaliści i nie musimy wszystkiego zgłębiać, uczyć się. Nawet jak coś jest niezbyt dobrze to tego nie wiemy. To ta niewiedza powoduje, że nie osiwiejemy. Oczywiście musimy sie liczyc z tym, że płacimy drożej. Ja kiedyś wpłaciłam pieniądze na mieszkanie, których nigdy nie odzyskałam, a cudem chyba nie osiwiałam na spotkaniach z prezesem w sądzie Ela_i_Maciek życzę wam, żebyście zdania nie zmienili. Może wam się udało trafić na solidnego wykonawcę i tak będzie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.