Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pod górkę, czyli dziennik Anisi


Anisia3

Recommended Posts

Nic się nie dzieje... Nuda...

Frank minimalnie drgnął do góry. Tak było przynajmniej wczoraj, ale jeszcze nie biorę transzy. Może po niedzieli nie spadnie znów na łeb. :-?

Tak sobie czekamy. Nie moge znieść tej bezczynności. Pojechaliśmy wczoraj na działkę. Mąż zasypał prawie cały kabel energetyczny. Gazownicy jeszcze nie przystąpili do przyłącza od rury do granicy działki. Na co czekają? Kupa gruzu sprzed działki została uprzątnięta, bo im trochę przeszkadzała. Dzięki koledze z forum, który zabrał ode mnie trzy ciężarówki starych cegieł. :p Wielkie dzięki.

A ja wczoraj nie zapomnialam aparatu fotograficznego i uwieczniłam dziką różę, która wypuściła świeże listki. Wiosna przyszła!

 

http://images4.fotosik.pl/240/a7e0988c7be2dd28med.jpg

 

http://images4.fotosik.pl/240/7b6c412ab86c0e5fmed.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
  • Odpowiedzi 100
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Wiedziałam, wiedziałam, że coś wyskoczy. :evil: :evil: :evil: :evil:

Oczywiście termin realizacji moich ścian przesunął się o kilka dni, chociaż nikomu nie podałam dokładnej daty. :evil: :evil: :cry: :cry: No nie wytrzymam. AAAAAAA!!! :evil: :evil: :evil:

Podobno wszystko przez to, że na kończonej właśnie przez mojego kierbuda budowie wieżowca w Warszawie spadła z ósmego piętra ściana. Wstrzymano im budowę na kilka dni i stąd opóźnienie. Znajomy wyśmial mnie.

- Pierwszy raz rozmawiasz z budowlańcami? Widziałaś tą ścianę, co spadła? - zapytał ze śmiechem. - Przecież ja już dawno iwedzialem, że nie zbuduja ci tego w grudniu, a ty teraz się o tym dowiedziałaś?

Tak wyglądała wczoraj moja rozmowa z przyjacielem. No i jak tu się nie wściekać? Zagroziłam, że nie zapłacę wykonawcy. Zapewnił, że teraz już nie będzie żadnego poślizgu, a w ramach rekompensaty rozbiorą daszek na tym budyneczku, który już jest. Bo miał to zrobić mój mąż.

Wiem, że to żadne pocieszenie, ale pocieszam się, czytając inne dzienniki, że nie tylko ja borykam się z opóźnieniami, przesunięciami, kasą i znikającymi wykonawcami. No i jak tu wierzyć ludziom? :( [/url]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Tadamm!!

Myślałam, że ten moment nie nastapi nigdy. Fundamenty czekają od pół roku i nic. Miało byc przed świętami. I też nic. Potem kolejny termin. Między świętami Nowym Rokiem. Oczywiście znowu nic. Mój kierownik powiedział, że ma wolne i juz w tym (czyli tamtym) roku nie pracuje. :evil: :cry:

Dzisiaj rano dzwoni i pyta czy przyjadę na działkę, bo chce być w tym czasie. Oczywiście wiedziałam, że miał być dzisiaj, ale bałam się myśleć co może się wydarzyć.

Wypiłam w domu kawę, poszłam do męża po samochód i pojechałam. Zajeżdżam kilka minut po południu i taki oto widok zastałam.

 

http://images4.fotosik.pl/278/3a40c6592deea160med.jpg

 

Aż miło było patrzeć.

Daszek miał zdejmować mój mąż. Tak się umówiliśmy, żę przed stawianiem ścian, roboty przygotowawcze zrobimy sami. Ale ponieważ opóźnienia juz przeszły same siebie. Na początku grudnia powinny być gotowe ściany i ich montaz miał się zacząć około 7 grudnia - najpóźniej - to kierownik sam z siebie zaproponował, że w ramach rekompensaty rozbiorą ten daszek.

I jeszcze jedna niespodzianka. Stropodach miał byc drewniany. Chłopaki zerwali pokrycie i jakieś dechy, ja juz piojechałam do domu, bo strasznie przemarzłam na działce i w drodze złapał mnie telefon od kierownika.

- Strop jest żelbetowy, w bardzo dobrym stanie. Co robimy? Zrywamy czy zostawiamy, co skutkuje tym, że pomieszczenia pod nim będą miały 2,40 m wysokości zamiast planowanego 2,50.

Szybka konsultacja z mężem i decyzja, że zostawiamy. W tym miejscu będzie wejście, wiatrołap, ubikacja i pokoik może dla gości, może coś na kształt gabinetu.

Jak bardzo się cieszę, że wreszcie coś się dzieje! Chce mi się tańczyć z radości. :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

YES! YES! YES!

Dzisiaj przyjechaly ściany! Wreszcie się doczekaliśmy. Jak tylko mąż odwiózł naszą córkę do przedszkola od razu chcialam jechac na budowę. Mieli robic juz od godz. 8. A tu juz po 9. Niestety, maluch zasmarkany, kaszle. Trzeba iść z nim do lekarza. Zadzwonilam i o dziwo! były jeszcze na dziś miejsca, nie trzeba sterczeć aż wszyscy wejdą i pytać czy nas lekarz przyjmie. Wizyta na 12.10.

No, to ja zdążę na budowę. :D Mąż do mnie z pretensjami, bo może mieć lada moment dostawę, a co Piotrusiem. Przecież na budowę w taką pogodę go nie zabiorę. Na dodatek chorego. :roll: Męża z nóg zwaliło. Ale co tam jego dostawa, przecież nasz dom ważniejszy. Traf chciał, że przyszła wiadomość, żę dostawa zaraz.

- Ubieraj Piotrusia, odwieziesz nas do sklepu i pojedziesz na działkę - zadecydował mój chłopina. Przecież i tak bym pojechala. 8)

Jak dojechalam było juz dobrze po godz. 10. Patrzę dźwig stoi już na działce, a na ulicy samochód z naszymi ścianami.

Wchodzę do domku, bo na zewnątrz byl tylko dźwigowy i stwierdził, że kierownik pojechał do sklepu, zaraz będzie. W środku chłopaki gotują sobie wodę na herbatkę i mówią, że samochód nie może wjechać na działkę, bo się zakopuje. Normalnie to już by kończyli robotę do tej pory. :o W dwie godziny? :o :roll:

Przyszedł nasz kierbud, przyniósł bułki i kiełbaskę. Zły jak diabli. :evil: Musial zamówić drugi dźwig. Będą ściany przenosic na dwa dźwigi, bo samochód nie podjedzie, a nasz domek w głębi działki. Z uśmiechem powiedzialam mu, ze to kara boska. Mógł tak długo nie czekać z tymi ścianami. Po drodze jakieś fuchy robił, inne domki, to teraz ma za karę. Musi zapłacić za dwa dźwigi, bo ja juz sie tym nie martwię. Mam umowę podpisaną na usługę i kwotę znam z góry. :D

Jak będą stawiać piętro to utwardzi wjazd jakimiś płytami, bo na drugi dźwig już go nie stać.

No dobra, czekamy na tendźwig ponad pół godziny. Jedzie do nas około godziny. Nie mogłam dłużej tam siedzieć, bo trzeba z maluchem jechać do lekarza. ZA dwadzieścia dwunasta wyjechalam z działki. Po dziecko do męża i do przychodni. Trochę się spóźniliśmy, ale było mało ludzi. Piotruś jest niemożliwy. Zaczepia wszystkich w przychodni. Podchodzi do miłego pana, o mało nie zabrał mu telefonu komórkowego z ręki. To jego ulubiona zabawka. :)

Jak wyszliśmy z przychodni dochodziła pierwsza. Maluch zmęczony, to mi zaśnie w samochodzie. JAdę na działkę. :)

Przy wjeździe na osiedle widać, że coś się dzieje. Dźwig wystaje nad zagajnik dzielący moją uliczkę od dużej ruchliwej drogi.

Rzeczywiście, jak przyjechałam to dwie ściany juz były na swoim miejscu.

A teraz juz prawie nie będzie gadania. Za to przyspieszony pokaz montażu naszych ścian.

A jeszcze słowo. Jak wyjeżdżałam to były podkładki na których miały stanąć ściany. Aż dech mi zaparło jak zobaczyłam te podkładki. Jak pudełko od zapałek. I na tym ma stanąć tona albo i dwie? A najcięższa ściana szczytowa waży 4 tony. :roll:

http://images11.fotosik.pl/20/408d6038a1afd0cb.jpg

 

A teraz jak montowali ściany:

 

http://images12.fotosik.pl/13/d5c51b3d3bade76d.jpg

 

Tu jeszcze czekają na ulicy.

A taki widok zastałam po przyjeżdzie na działkę półtorej godziny później.

 

http://images12.fotosik.pl/13/fc3eeafa746a222e.jpg

 

A tu dwa dźwigi podają sobie elementy. Jeden z chłopkaków nieźle sobie radził. Trzymał się tych łańcuchów dźwigowych jak małpa.

 

http://images14.fotosik.pl/21/568bd436e4c6847d.jpg

 

Jedzie sobie ścianka nad naszym ogródkiem.

 

http://images13.fotosik.pl/13/7d7c49c529529368.jpg

 

I przyjechala na miejsce. To będzie ściana między salonem a kuchnią, taką półotwartą.

 

http://images13.fotosik.pl/13/3dd6d2c193ade372.jpg

 

Okazało się, że jest za długa. Kierownik dał ciała i nie zmierzył dokładnie przed oddaniem projektu na produkcję. No to sobie chłopaki sciankę przycięli.

 

http://images14.fotosik.pl/21/f85f9cb70581791f.jpg

 

Postawili ścianę i nagle facet zaczyna wiercić mi dziurę wiertarką. :x W mojej ścianie. Drugi biega z wiaderkiem i kielnią i pod tą ścianę wali zaprawę, ze tylko świst. I już nie widać pudełeczek od zapałek. :lol: A te dziury jak sie okazało konieczne. Coby się nie zawaliło.

 

http://images14.fotosik.pl/21/f84172bf016f3288.jpg

 

Samo montowanie jednego elementu nie trwało dłużej niż 10 minut. żałuję, że nie sprawdziłam dokładnie czasu. Ale jeszcze będzie piętro. :D

A tu kolejna jedzie na swoje miejsce.

 

http://images14.fotosik.pl/21/92a597486cb7556a.jpg

 

Ale na tym się skończyła moja dzisiejsza obserwacja, bo Maly się obudził. Upłakał się jak nie wiem, bo chwilę siedział w samochodzie zanim do niego przyszłam. Jeszcze wypatrzyliśmy ślimaka, który wylazł spod ziemi, bo przecież przyszła wiosna i do domu. Ciąg dalszy jak zastygnie strop.

:D [/url]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie robota na budowie nabrala tempa.

W piatek postawili parter, ułożyli płyty stropowe, a dzisiaj po południu kierbud dzwoni, żeby mu szybko przysłać elektryka. Najlepiej jeszcze dzisiaj, no ostatecznie jutro, bo do środy instalację trzeba wyprowadzić przez strop, żeby potem nie kuć. :o Zadzwoniłam do elektryka. Dzisiaj już nie może. Nie ma się co dziwić, było coś koło godz. 15. Ale jutro rano pojedzie na działkę i zobaczy co jest do zrobienia to wyceni robotę. Mam nadzieję, że tez zrobi. :-?

Poza tym nasz kiero stwierdził, że dzisiaj wpadnie do mnie, bo musi mi dać fakturę. Oj, tego to nie lubię. Powiedziałam mu, że może wpaść. Jestem w domu, fakturę też niech sobie przyniesie, a co mi tam. A jakbym go tak przytrzymała z kasą przez miesiąc jak ja na niego musialam czekać... :p

Jeszcze jedną niespodzianke mialam dzisiaj, ale ta była denerwująca (poza fakturą oczywiście :lol: ) Mialam rano zadzwonić do MPO,żeby mi powiedzieli dokładnie o której przyjadą odebrać kontener. Dzwonię o pare minut po 9 rano. Dyspozytor mówi, że dał zlecenie kierowcy, ale zaraz się dowie o której u mnie będzie i do mnie oddzwoni. Dzwoni jakieś 15 minut później i mówi, że kierowca juz był u nas i nikogo nie zastał. Przyjedzie jutro. W porządku, nie byłam pewna o której chłopaki mieli być na budowie i czy w ogóle dziajs będą. Mąż pojechał na działkę, żeby dorzucic do kontenera trochę śmieci skoro jeszcze nie zabrany. Dojechal na działkę i dzwoni do mnie, że chłopaki są od rana i kręcą zbrojenie. O której przyjechali? Ano przed ósmą. :o To o której był ten z MPO. Miałam zadzwonić rano, a on w nocy jeździł? No nic. dzwonię jeszcze raz do MPO i pytam o której był ten pan u nas. A tu dyspozytor mówi, że raptem 15 minut przed moim telefonem, tym pierwszym. :o Niemożliwe. Budowlańcy już tam byli. No i teraz nie wiem, czy w MPO stosuja takie dziwne praktyki, bo za każdy dzień płacimy dodatkowo. Spotkaliście się z czymś takim? Czy po prostu chłopina nie był i już. Dyspozytor yeż wziął taka ewentualność pod uwagę twierdząc, że nas oszukał. Tylko czy potem każą mi płacic za jeden dzień dodatkowo? :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj to oszaleć można.

Najpierw przez pół roku wkurzałam się, że nic się nie dzieje i tylko tracimy czas, a dzisiaj od rana nie wiedziałam juz gdzie dzwonić i co załatwiać. Teraz z kolei wszystko naraz.

Wczoraj chcieli na gwałt elektryka. To miał byc rano. Dzwoni o 10 kiero i mówi, że do tej pory go nie ma. :o :x No myślałam, że chłopa uduszę (elektryka, nie kierownika). Dzwonię do niego, a ten zdziwiony, bo podobno juz dwa razy zaglądał na działkę i nikogo tam nie ma. :o Poszaleli czy co? Wczoraj jeden nieprzytomny z MPO (swoją drogą nadal nie wiem, czy zabrał ten kontener, bo nie rozmawiałam jeszcze z kierownikiem a na działce żadne z nas dzisiaj nie mogło być), dzisiaj elektryk nikogo nie może zastać. Chłopaki twierdzą, że siedzą tam od wpół do ósmej. No dobra, elektryk powiedział, że za pół godziny dojedzie jeszcze raz. OK, kierownik zaczeka. Za godzinę dzwoni elektryk, że jest na miejscu, a tam są tylko panowie co robią wodę, a innych budowlańców niet. Jaką wodę? :o Z wodą to my mieliśmy przejścia, ale rok temu. Okazało się, że elektryk pojechał... do Bedonia :roll: :lol:

Za pół godziny będzie u nas. :-? Kiero w takim razie musi poczekać jeszcze trochę.

Tym razem dojechał pod dobry adres. Oczywiście nigdy nie robił instalacji w gotowych elementach. Nie wie jak mu przyjdzie przeciągać kable przez przygotowane kanały. A w ogóle to puszki są trochę innych kształtów niż w rzeczywistości i też trzeba będzie docinać w ścianie. :roll:

Muszę pogadać o tym z naszym Waldkiem,. bo w końcu nie po to płacę kupę kasy za gotowe elementy, żeby mi potem byle elektryk opowiadał, że jest mu trudniej i musi poprawiać puszki.

Jak juz sprawa elektryka została opanowana to zaczęłam wydzwaniać składy w sprawie betonu komórkowego. No i znowu: 12 mają a z 18 są problemy, a w ogóle to ceny są tylko na 12, bo na 18 producenci sami nie wiedzą ile ma kosztować. :o

W jednym składzie kobitka mówi, że mają bk, wyprodukowane przez H+H Gorzkowice. W drugim pani z nóg mnie zwaliła twiedząc, że no jakiś tam bk mają. Chyba Prefabet. O ile H+H Gorzkowice to jeszcze pewnie jakieś opinie znajdę, to na temat Chyba Prefabetu raczej nie za bardzo. To już drugi raz na tym składzie nie bardzo wiedzą co robią. Latem dałam im do wyceny mój dach. Do tej pory się nie doczekalam.

A ja muszę zamówić ten beton szybko, bo już wszyscy otwarcie mówią, że od lutego będzie podwyżka. I teraz nie wiem co robić. Może mi ktoś doradzi. Na piętrze postawimy ściany działowe z bk. Ale między pokojem i łazienką oraz między łazienką naszą i dzieci chyba trzeba dać grubszą ściankę, że wysztkie rury się zmieściły. Normalnie 12 chyba wystarczy, ale tam gdzie te rury to pewnie przydałoby się z 18 cm. Jak myślicie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Decyzja podjęta. Ścianki działowe nędą z bk 12 cm. Juz wiem, że nie ma sensu robic grubszych nawet w łazience. Za to teraz mam 100 tys. innych dylematów. Za ile i z czego wymurować komin? Dlaczego chcą mnie przerobic na więźbie? Kiero ze sowją ekipą wymyślił cene 30 zł za metr za samą więźbę. To dwa razy tyle co biorą inni. :o

Domek rośnie, a mnie rozterek przybywa, a nie na odwrót. :(

Właśnie dzisiaj byłam zobaczyć jak wygląda. Bo całego parteru nie widziałam. Okazało się też, że pan z MPO jednak dojechał na naszą działkę i wczoraj zabrał ten nieszczęsny kontener.

A tak wygląda mój salon.

 

http://images13.fotosik.pl/18/eb6c4c1f64728a2c.jpg

 

Załamałam się. Jak tam strasznie ciemno. Okna z trzech stron a szaro buro. Ale mam nadzieję, że to przez te szare ściany, bo dawna kuchnia w tym malutkim żółtym ma okienko mniejsze i tylko od północy i jest jaśniejsza. :roll: Ale pomalowana na biało. :lol:

A to moja południowa elewacja. Trochę trudno zrobić zdjęcie, bo mam blisko do płotu, ale coś tam widać.

 

http://images14.fotosik.pl/39/8de0d81e524e4c54.jpg

 

Panowie uwijają się na stropie tzn. na płytach stropowych, które jutro będą zalewane betonem. Elektrycy też przeciągają kable. Okazalo się, żę jednego nie mogą puścic w ścianie, w przeprowadzonym kanale, bo albo jest zapchany albo rurka skrzywiona. :x No i kabel będzie szedł na zewnątrz pod ociepleniem, żeby już nie kuć w naszych gładkich ścianach.

Nie iwem, czy to z tym kablem podociepleniem to dobre rozwiązanie, ale elektryk zapewnia, że nic się nie ma prawa stać.

A to nasza północna strona. W miejscu drzwi wejściowych na razie jest okienko od wspomnianej wcześniej kuchni. :lol:

 

http://images14.fotosik.pl/39/6e7bfbf1b4411083.jpg

 

A w ogóle to jak tylko był fundament to nasza solono jadalnio-kuchnia wydawała mi się ogromna i stanowczo za duża. Mąż wczoraj oglądał nasz domek juże ze ścianami i stropem i stwierdził, że dobrze jednak, iż uparł się aby go nie zmnijeszać. Dzisiaj musiałam przyznać mu rację. Kuchnia to w ogóle wydaje mi się maleńka, a co dopiero jak będzie szafka spiżarki i meble. :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strop zalany.

Dzisiaj do południa go zalewali. Jak przyjechałam na budowę to woda kapała nam na głowę ze stropu. Ja wracałam do domu to każdy mógł sie domyślić, że jestem baba budowniczy (dobrze, że jechałam własnym samochodem), bo kurtkę mam upapraną w betonie albo innej zaprawie. :x MAm nadzieję, że da się to sprać.

Chyba nic się nie stanie z tym stropem przez tę dzisiejszą wichurę. W końcu beton nawet mokry, raczej jest za ciężki, żeby go zwiało. :roll:

Ale dzisiaj zdjęć nie będzie, bo nie wzięłam aparatu. Po niedzieli stawiają ściany poddasza! We wtorek powinny być.

Acha, powiedziałam naszemu kiero, co myślę na temat jego cen. Oczywiście wczoraj zrobiłam rozeznanie i dzięki forumowiczom wiem ile może kosztować zrobienie więźby. Nieźle to sobie wymyślił. Cena dwa razy wyższa niż inni biorą. Próbował przez chwilę przekonywać, że takie są ceny rynkowe. Chyba w kosmosie!

Powiedzialam mu, że nie jestem blondynką i nie pozwolę z siebie jej robić. Nawet jak o czymś nie mam pojęcia, to za godzinę już je będę miała. No i stanęło na tym, że dach będzie kosztował 9400 zł. Jakby się nie zgodził to miałam już innych ludzi, którzy akurat mają jeszcze teraz wolne, bo jedni zaczynają robotę od lutego, inny od marca. I wyobraźcie sobie przyznał, że tak długo juz ze sobą współpracujemy, że nie będzie żadnych trudności.

- A to zarobię na warszawiakach - stwierdził.

Warszawiacy nie dajcie się. Wygląda na to, że przez chore, wyśrubowane ceny w stolicy podnoszą też ceny gdzie indziej. Ale jak widać można je zbić. Przynajmniej trochę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo się bałam, czy ta straszna wichura nie narozrabiała u nas. Nie było za bardzo jak pojechać i sprawdzić. Aż w końcu zadzwoniłam do naszego kierbuda, czy przypadkiem nie był u nas. Był o ósmej rano, bo zabierał przyczepkę. Mówi, że posprawdzali wszystko, ale nic u nas się nie stało. Są tylko straty u sąsiada.

Ot, tak z ciekawości zapytałam, co się stalo sąsiadowi. Zalało mu ścianę. No więc pytam, czy to wichura tak mu zalała ścianę, a kierbud spokojnie mówi, że nie wichura, tylko z naszego betonu woda przesączyła się przez jego g.... ścianę. :o

Okazało się, że była awantura. Właściwie ci co tam mieszkają, to sympatyczni ludzie i z nimi bez problemu się dogadał. Ale mieszka tam też jakaś starsza pani, która zadzwoinła do właściciela tego domu - ojca kogoś z tych dwojga młodszych i sympatycznych. Ten przyjechał i zaczął się rzucać, że rozwali tę budowę. :o :evil:

Kierbud mu spokojnie, że może sobie spróbować... Podał młodszym sąsiadom numer swojej polisy i dostaną pieniądze z jego ubezpieczenia. Wyremontują ten zalany pokój i już. Z nimi podobno była bezproblemowa rozmowa.

Przez przypadek okazało się jak ważne, aby budowlańcy byli ubezpieczeni i zupełnie legalnie prowadzili swoją działalność. Gdyby ten strop zalewał nam jakiś Zenek, jak to było z fundamentem, to nie wiem jak by się to skończyło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dylematów ciąg dalszy.

Właściwie juz kilka dni temu podjęliśmy decyzję, że ścianki działowe na poddaszu zrobimy z betonu komórkowego. Lekki i łatwy w obóbce, a to ważne, bo ścianki będzie stawiał mój mąż, który budowlańcem nie jest.

Jednak ktoś tam z jego klientów radził, aby robił je z Ytonga, który tylko pozornie jest droższy, bo ponoć łatwiej się buduje i mniej odpadów. Tzn. mniej się kruszy. Wczoraj na spotkaniu naszej łódzkeij grupy też usłyszałam opinię, że ktoś robił zabudowę z betonu komórkowego, a skończył na Ytongu. :-? No i nadal nie wiemy co robić. Decyzja, która była ostateczna została wstrzymana...

Na dodatek nasz kierbud jakoś krzywo patrzy na ten bk. On jest wielkim zwolennikiem Silki. Bo to materiał ekologiczny i też łatwo się buduje. I co robić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było do przewidzenia, że coś musi nawalić i to szybko. :x A już miało byc "z górki".

Otóż dzwoni dzisiaj do mnie nasz kiero i mówi, że są kłopoty z odebraniem ścian poddasza. :x Bo w fabryce chcą, żeby zapłacić. No dobrze, ale jak to mam zapłacić z góry - myślę sobie. Przecież mam czas 7 dni od wystawienia faktury. A to dopiero po ich zamontowaniu. Więc o co mu chodzi?

Głośno mówię: Ale co ja ma zrobić?

- Jak to co? Zapłacić pani Aniu.

:o :o :o

W piątek rano poszedł przelew tzn. ja go zrobiłam przez internet. Do poniedzialku w południe z pięć razy pieniądze powinien mieć na koncie. A on mówi, ze nie ma. Pół godziny wcześniej sprawdzał.

No dobra, będę wracać z działki, na którą musiałam się pofatygować, bo pan z banku przyjechał ocenić, czy możemy wziąć kolejną transzę, to sprawdzę w banku co się dzieje.

A w banku niespodzianka. Pieniądze gdzieś wiszą, bo ja mam je w środkach nierozliczonych. Ale ja już nie mam do nich dostępu, a przelew nie poszedł. :evil:

Przy tak dużych przelewach jakiś konsultant z banku powinien zadzwonić do mnie albo w jkaiś inny sposób się skontaktować, żeby potwierdzic przelew. I co? I nic. Od piątku i cały poniedzialek zero kontaktu. Bardzo mnie cieszy, że bank tak się martwi o moje - czytaj moich pieniędzy - bezpieczeństwo, ale szkoda, że ja już ich nie mam na koncie. Kiero też nie. To kto je ma? Kto obraca przez kilka dni kasą?

Nie wiadomo, czy przelew jutro do niego dotrze. A efekt jest taki, że jutro mieli montować poddasze, ale nic z tego nie będzie, bo nie ma kasy. :evil: I kogo mam za to powiesić? :x :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ściany są!

Mimo wcześniejszych gróźb, że jak nie ma kasy, to nie będą montowane ściany, bo fabryka ich nie wyda, ściany stoją. Bank raczył wczoraj - o siódmej rano - skontaktowac się ze mną, żeby potwierdzic przelew. Wczoraj wprawdzie kierownik mi mówił, że montują, mimo, iż nie mieli jeszcze pieniędzy na swoim koncie, ale dopóki nie zobaczyłam na własne oczy, że wszystko jest w porządku, wolalam nic nie mówić, coby nie zapeszyć.

Dzisiaj pojechałam na działkę. Zobaczyłam, porobilam zdjęcia. zaraz je wkleję.

Zdążyli z tymi ścianami w ostatniej chwili. Chłopaki mówili, że wczoraj mieli bardzo ładną pogodę w czasie montażu. Teraz z zalaniem zamków w ścianch będą musieli zaczekać. Dzisiaj kręcili zbrojenie, ale w tym tygodniu chyba nie da się zalać, bo ma być za duży mróz.

Ale jak wgramoliłam się na górę, to złapałam sie za głowę. Kiedy już są ściany, to wszystko inaczej wygląda. W projekcie łazienki na górze - nasza i dzieci - zajmują razem 14,62 m kw. Wydawało się, że to OK. Na planie wszystko się bez problemu mieściło. U nas miała byc wanna i kabina prysznicowa, i kibelek, i umywalka, i jeszcze jakoś miejsce było. U dzieci miało nie być prysznica. W ogóle sobie teraz nie wyobrażam, jak tam można zmieścić dwie łazienki. :-? Powiedzcie, jak macie to rozwiązane u siebie? Czy na takiej powierzchni można w ogóle zrobić dwie łazienki? Szczerze wątpię.

Pół godziny przede mną przyjechała więżba dachowa. Widoczna na pierwszym planie. A tam na górze te dwa otwory, to właśnie okienka łazienkowe.

 

http://images14.fotosik.pl/61/3cdbf137e7ff9114.jpg

 

A teraz rzut oka na pokoje dzieci.

 

http://images11.fotosik.pl/30/0dcb96186d791e23.jpg

 

I widok, który bardzo lubię. Z okien (dachowych - jak juz będą :wink: ) naszej sypialni.

 

http://images13.fotosik.pl/23/56ad292bc5895dbd.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żarło, żarło i zdechło. :x

Jakby nie ta cholerna zima, która przyszła nie wiadomo skąd, a może i znienacka, to już mielibyśmy wykończone ściany. A tak to chłopaki przygotowali wszystko do zalania zamków, zaszalowali i czekają aż mróż trochę odpuści.

Podjechaliśmy dzisiaj na działkę, żeby dzieci trochę frajdy miały, bo tam trzymamy sanki. To i przy okazji inspekcję się zrobiło. :lol: Nie wiem, czemu foty nie zrobiłam, ale szalunek jednego narożnika jest po prostu cudny. Wszędzie deski, płyta pilśniowa, a tam... odrzwia od komórki. Wyglądają jak drzwi do lasu. Mąż nawet utrzymuje, że raczej nie nasze. Ale drzwi by skądś ściągali? :roll: Prędzej wygrzebali spod śniegu i sterty desek drzwi od jednej z naszych komórek, latem rozebranej przez mężczyznę mojego życia.

Niestety, musimy czekać. Oj, niech ta zima szybko się skończy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

c[quote name=Azytam i czytam Twój dziennik i wyjść z podziwu nie moge- twój kierownik budowy to istny anioł- ciagle jest na twojej budowie- m ójbez specjalnego zaproszenia się nie pojawia- gratulacje!

nisia3]Bardzo się bałam, czy ta straszna wichura nie narozrabiała u nas. Nie było za bardzo jak pojechać i sprawdzić. Aż w końcu zadzwoniłam do naszego kierbuda, czy przypadkiem nie był u nas. Był o ósmej rano, bo zabierał przyczepkę. Mówi, że posprawdzali wszystko, ale nic u nas się nie stało. Są tylko straty u sąsiada.

Ot, tak z ciekawości zapytałam, co się stalo sąsiadowi. Zalało mu ścianę. No więc pytam, czy to wichura tak mu zalała ścianę, a kierbud spokojnie mówi, że nie wichura, tylko z naszego betonu woda przesączyła się przez jego g.... ścianę. :o

Okazało się, że była awantura. Właściwie ci co tam mieszkają, to sympatyczni ludzie i z nimi bez problemu się dogadał. Ale mieszka tam też jakaś starsza pani, która zadzwoinła do właściciela tego domu - ojca kogoś z tych dwojga młodszych i sympatycznych. Ten przyjechał i zaczął się rzucać, że rozwali tę budowę. :o :evil:

Kierbud mu spokojnie, że może sobie spróbować... Podał młodszym sąsiadom numer swojej polisy i dostaną pieniądze z jego ubezpieczenia. Wyremontują ten zalany pokój i już. Z nimi podobno była bezproblemowa rozmowa.

Przez przypadek okazało się jak ważne, aby budowlańcy byli ubezpieczeni i zupełnie legalnie prowadzili swoją działalność. Gdyby ten strop zalewał nam jakiś Zenek, jak to było z fundamentem, to nie wiem jak by się to skończyło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że dzienniczek spadł juz na dół drugiej strony, to go wyciągam spod spodu. Nie mogę wkleić nowych fotek, bo mamy trochę niesprawny samochód, ajednak na nasze włości jest kawałek. Autobusem nawet nie zamierzam się tam wybieraż z dzieciakami. Mąż ciągle w pracy, to nie będę się z maluchami tłukła komunikacją miejską.

Tak naprawdę to właśnie podliczyłam nasze dotychczasowe wydatki. :( Stan surowy zamknięty nie zamknie się w kwocie, o jakiej myśleliśmy przed budową. :evil: :cry: Wyjdzie ze 20 tys. więcej. A to mniej więcej przez nasze ściany gotowe. Taka jest z grubsza różnica między naszymi ścianami a stawianymi tradycyjnie. Pewnie byłaby większa, ale kawałeczek ścian nośnych już mieliśmy, bo przecież dobudowujemy domek do domuńku. :wink:

Dzisiaj już nie jestem w stanie rozliczyć ile kosztowała nas stal, bloczki betonowe, beton z gruchy, cement, piasek, folia i nie wiem co tam jeszcze. A, gwożdzie! Pamiętam, że jak nam murarz napisał na kartce, że kupił gwoździ za 120 zł, to nas zamurowało. :o No tak, w końcu gadaliśmy z murarzem. 8)

Przecież normalnie człowiek jak potrzebuje gwoździ do domu to ile na nie wydaje? 10, 20 zł? Ale nie 6 razy tyle. Pan nam jednak wytłumaczył, że sporo potrzebne do szalunków, a i drut (znaleziony w naszej szopie, odziedziczonej po poprzednim właścicielu - budowlańcu - amatorze - śmieciarzu) trzeba było wyginać i chłopaki porobili sobie coś tam z tych gwoździ. Za to nie płaciliśmy za drut do zbrojenia. :)

A tych gwoździ to jeszcze nasz główny murarz nie dał wiejskim Zenkom od razu (przepraszam wszystkich Zenków, ale ci byli bezkonkurencyjni) :o :evil: Dozował im po trochu co parę dni. :lol:

Uff, jak zliczyłam koszty, to wyszło mi coś takiego:

1. stan zero 17.101,92 zł - materiał + robocizna

2. ściany nośne i strop 65.105 zł - materiał + robocizna

3. więźba 5.250 zł - samo drewno, cena brutto, ale faktura na naszego kierownika budowy, od niego kupuję z 7% Vatem, czyli za różnicę coś tam nam jeszcze wykona.

4. dachówka cementowa Brassa + akcesoria 10.430 zł

5. okna dachowe - 3.267 zł

Razem 97.886,92 zł

Oprócz tego wydaliśmy jeszcze sporo kasy. :(

Zrobiliśmy brakujące przyłącza i poprawiliśmy elektryfikację :roll: naszego kawałka ziemi.

1. Kanalizacja 11.000 zł - materiał + robocizna

2. gaz 3.000 zł - materiał + robocizna. Na razie tylko rura poprowadzona do domku i skrzynka.

3. prąd - 1720 zł nowy kabel + rozdzielnia - materiał + robocizna.

I tym sposobem dawno pękła pierwsza duża bańka. :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powstaje dach!

Wczoraj byłam przez chwile na działce, chciałam zrobic fotkę naszej dachóweczki, bo część już przywieźli i... padły baterie. Jaka szkoda, bo dachóweczka jest taka piękna. Kolor ceglasty. Wiem, wielu osobom się nie podoba, ale mnie tak. Nie wyobrażam sobie, żeby w naszym szarym przez pół roku klimacie, kłaść sobie na dachu jeszcze jakiś bury kolor typu grafit albo co gorsza czarny. :o Uważam, że otoczenie musi być radosne, a nie zrobię przecież takiego tynku. Chociaż... :wink:

Ale do rzeczy. jak przyjechaliśmy na działkę to właśnie zrobiła się zima :x Wpradzie trwała tyle, co nasz pobyt na budowie, czyli ze dwie godziny, ale i tak mi się nie podobało. Za to widok na dzień dobry był bardzo miły.

 

http://images20.fotosik.pl/6/8f1d4263a9bf9c64med.jpg

 

A to poddasze, częściowo "zadaszone". :wink:

 

http://images12.fotosik.pl/36/4dafb068cceca182med.jpg

 

Małż właśnie schował sie pod dachem przed padającym śniegiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że z budowy nic nowego dziś nie mogę napisać, bo tam nie byłam, to opowiem historię mojego komina. Historia właściwie budowlana, więc jak najbardziej na temat.

Przez pewien czas kieronik przekonywal mnie do komina systemowego. Oczywiście drogiego jak diabli, ale za to jak już zrobiłąm na forum rozeznanie, łatwego w budowie. I tu świetnie potwierdza się jedno z praw budowlanych: jak fachowiec mówi, że tak będzie lepiej, to na pewno będzie lepiej - dla niego.

Tak więc po zasięgnięciu opinii, uznałam, że komin będzie z cegły pełnej. I już. Potem odbyło się poszukiwanie odpowiedniej cegły. Dzwonienie po składach budowlanych, gdzie dowiadywałam się, że takiej to właściwie nie ma teraz w sprzedaży. :o w końcu zadzwoniłam do cegielni, tek, ż której chciałam cegłę. Pani odpowiedziała na wszytskie moje pytanie, ale poradziła, abym jednak kupiła cegłę w Łodzi, bo wieźć kilkaset sztuk cegły spod Piotrkowa to trochę bez sensu. Co prawda to prawda. Kobieta podala mi nawet namiary na firmy, które sprzedają ich wyroby. Dzwonię do najbliższego mojej działki, myślę, że nie więcej niż kilometr i co słyszę? W cegielni teraz zastój. Mają przerwę, jak będzie sezon, to i cegła będzie. :roll:

Takiej zimy budowlanej to chyba nasz kraj nie pamięta. Wszyscy podnoszą ceny, nawet w składach i sklepach mówią, że na moment nie odczuli spadku zamówień, materiałów brakuje, popyt jak cholera. A tu paniusia twierdzi, że w cegielni cisza i spokój i czekają na wiosnę. :o

Wniosek z tego jeden. Sprzedawcy manipulują budującymi jak tylko chcą. Każdego trzeba spradzać po trzy razy. Zadzwonilam więc w drugie miejsce, niestety bardziej oddalone od mojej budowy. Zamówiłam cegłę i bk, ale trzeba było zapłacić za transport. Co ciekawe i tak mi się opłacało, bo jak porównałam ceny ze składami w samej Łodzi, to jesteśmy do przodu nieco ponad 300 zł.

I właśnie wczoraj chłopaki zabierają się do murowania komina, przymierzają cegły i... da się zrobić komin, w którym zmieści się wyłącznie kanał dymowy. Wentylacyjny po prostu się nie zmieści. :evil: Otóż, mój strop został tak obliczony, żeby wybudować komin z pustaków gotowych. Nie można powiększyć dziury w stropie, bo zbrojenie i jeszcze się zawali.

Kierbud wymyślił, że zrobią wentylację w ścianie i będzie dobrze. :roll: Od razu przypomniał mi się skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju - będzie pan zadowolooooony. :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od wczoraj jesteśmy biedniejsi o duużo pieniędzy. :( Ale za to bogatsi o nowe rzeczy. Właściwie to zapłaciłam przywiezioną wcześniej dachówkę, czyli tu uregulowana płatność. I zamówiliśmy okna. To będą piękne okna. :D Profil salamander, w dwustronnej okleinie. A co? Skoro nie mogę mieć mercedesa na czterech kółkach, to niech chociaż będzie merolek w oknach. A my nadal będziemy jeździć rzężącym uniakiem. :( :x On pewnie kiedyś się rozleci w trakcie jazdy. Co wichura przechodząca nad Polską to proszę wszelkie możliwe siły, aby jakieś drzewo na niego spadło. I nic.

A wracając do okien to bardzoi się cieszę, że taka podjęliśmy decyzję. Przez kilka ostatnich dni woziliśmy dachówkę w samochodzie. Wysiadamy z samochodu, dachówka pod pachę i do salonu okiennego. W trzech miejscach dostaliśmy wycene od ręki, w jednym pani sprawiało to problem. :-? Miała w ubiegłym tygodniu przysłać mailem wycenę. Nie przysłała. Nie to nie. Jak zobaczyliśmy okna w Abateksie, pięknie zaokrąglone, to juz nam się nie podobaly inne. Dla spokoju sumienia sprawdziliśmy jeszcze ceny w jednym salonie. Chcieli raptem 1000 zł mniej za wszystkie okna, ale kształt profilu dużo brzydszy. I jeszcze chiclei, aby dopłacić 30 zł za klamki w kolorze starego złota. W Abateksie klamki dostaliśmy gratis. :lol: Tak więc wczoraj podpisaliśmy z nimi umowę.

Właśnie wróciłam do domu Z Matki Polki, gdzie byłam z Sarą u okulisty, otwieram pocztę i co widzę? Pani, której w ubiegłym tygodniu nie chciało się przysłać wyceny, wreszcie wzięła się do roboty. Trochę późno. Ale to nic, bo i tak byśmy od nich nie kupili. Cena zwaliła mnie z nóg. 3 tys. zł więcej niż za naszego salamandra.

:o

A dzisiaj jeszcze czeka mnie rozmowa ze stolarzem. Kilka lat temu robili nam regał na książki na całą ścianę. Świetnie trzyma się do dziś. Dobrze, że przypomnialam soibie o tych chłopakach, bo jak zadzwoiniliśmy to okazalo się, zę schody też robią. Przed nami wizja lokalna. Zobaczymy jak wymierzą i co powiedzą. Szczerze mówiąc nie mam już siły na poszukiwanie stolarzy. Jeden z ookolicy wypatrzony na Allegro tym razem nie odpowiada na maile. Chociaż pod koniec roku jeszcze chłoppinie się chciało coś skrobnąć. Drugi (sąsiad z naszego przyszłego osiedla) ma kłopoty z pamięcią. Najpierw się dziwi, że już chcę zamawiać schody, chociaż robią dopiero dach. Potem umawia się i zapomina zadzwonić. W ogóle to twierdzi, że bylismy umówieni na inny dzień. Odpuściłam go sobie, bo jak na dzień dobry zaczyna tak ściemniać to co będzie jak przyjdzie do roboty?

Trzeci - stolarz z polecenia - odesłał mnie za pół roku. :o

- Tak jestem zawalony robotą, że nie moge przyjąć zamówienia - mówi.

- Za pół roku mam zadzwonić i pytać czy znajdzie pan czas? - nie bardzo mogłam pojąć o co mu chodzi.

- No może pani zadzwonić w maju... albo pod koniec kwietnia...

Powiedziałam, że dobrze, ale nie mam zamiaru czekać. A nuż się zbiesi (Wilk w końcu) i powie, że teraz to on przyjmuje zapisy na 2010 rok? A ceny też ma kosmiczne. Jak podpytałam go, to za schody sosnowe chce tyle co inni za dębowe lub bukowe.

Do trzech razy sztuka... a za czwartym nauka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Aż na trzecia stronę spadł mój dziennik. Ale co było pokazywać? Dokładanie dachówek. Właściwie dziś też bez zdjęcia, bo najaktualniejsze, jakie mam, nie pokazują tego co jest w tej chwili. A uwaga! Rozdział pt. stan surowy otwarty uważam za zamknięty! :D

Chociaż od dwóch dni nie było czasu, żeby pojechać na budowę i skontrolować, to już w środę chłopaki docinali ostatnie dachówki przy oknach, więc na pewno juz skończyli. :lol:

Tak sie właśnie zastanawiam nad tym, co napisałam. Niby stan surowy jest, dziury na okna są. Ale na dzrwi wejściowe nie ma. :-? :D To jak określić taki stan? Niedomknięty? Otwór na drzwi musi być dopiero wybity, bo wejście będzie tam gdzie do tej pory było pomieszczenie nazywane kuchnią. Tak mieli to zrobione poprzedni właściciele. Drzwi wejściowe będą nad wjazdem do garażu. I właśnie z tym tarasem, stropem, gankiem czy jak to jeszcze nazwać mamy od dwóch dni problem. Wymyśliliśmy wczoraj, żeby zrobić to z drewna. A miało byc wylewane z betonu. I pewnie już byłoby wylane, ale kierownik budowy i szef ekipy od ścian miał nam zrobic ten strop, ale wyjechał sobie na narty w Alpy! :o Zniknął na tydzień, nikomu nic nie mówiąc. Ja dowiedziąłm sie o tym przez przypadek, bo chgłopakom zabrakło cementu, do wymurowania komina i zadzwonili do niego. Oni też się zdziwli, że go nie ma :roll: Chłop pojechał na tydzień w świat i nie powiedział o tym swojej ekipie. :o W tym własnemu bratu. :-? Bo brat właśnie u niego pracuje.

Dzwoni do mnie na początku tygodnia i prosi, żeby dać chłopakom stówę na cement.

- Bo ja nie moge pojechać - tłumaczy - jestem 500 km od pani.

W głowie szybko wyswietliła miu sie mapa Polski. - Czyli jest za granicą.

- I jestem jakieś 3 tys. metrów nad poziomem morza - chyba chciał się pochwalić.

- A czyli na nartach? - upewniam się.

- Tak, ale w weekend wracam.

No więc gdyby sobie znienacka nie wyjechał to strop nad garażem, będący tarasem wejściowym do domu już byłby wylany. A tak to chłopaki nie chcieli brać się za szalowanie bez niego.

I chyba dobrzez, że wyjechał, bo z tego opóźnienia to nam zmieniła się koncepcja. :-? 8) Wpadliśmy wczoraj po wizycie na targach budowlanych, że można zrobić taras drewniany. Oboje z mężem kochamy drewno i najchętniej wpakowalibyśmy je gdzie się da. Na długo przezd tym zanim zaczęliśmy budowę myśleliśmy o domu drewnianym. Ale jak to w życiu - czasem wychodzi coś zupełnie innego.

W naszym domu też ostatnio wychodzi coś innego. :wink: W ogóle to właśnie uświadomiłam sobie, że parę rzeczy mnie wkurza i gdybym teraz miała podejmować decyzję to zrobiłabym inaczej. Już sama zaczęłam się nakręcać i wściekać na to, co wyszło nie tak. :x Gdy mąż mnie powstrzymał przed samonakręcaniem, mąwiąc: Teraz już wiesz dlaczego pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla przyjaciela, a dopiero trzeci dla siebie?

Tak, teraz juz wiem. :) :(

Pocieszające jest to, że mieliśmy juz mieszkanie dla wroga. I było to naprawdę mieszkanie dla wroga. :evil: Teraz budujemy dom dla przyjaciela. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...